Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
Odrodzenie w Wenecyi
TOM 2: PRZEDMOWA
TOM 2: WENECYA
TOM 2: ROZDZIAŁ I
TOM 2: ROZDZIAŁ II
TOM 2: ROZDZIAŁ III
TOM 2: ROZDZIAŁ IV
TOM 2: ROZDZIAŁ V
TOM 2: ROZDZIAŁ VI
TOM 2: ROZDZIAŁ VII
TOM 2: ROZDZIAŁ VIII
TOM 2: ROZDZIAŁ IX
TOM 2: ROZDZIAŁ X
TOM 2: ROZDZIAŁ XI
TOM 2: ROZDZIAŁ XII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIV
TOM 2: ROZDZIAŁ XV
TOM 2: ROZDZIAŁ XVI
TOM 2: ROZDZIAŁ XVII
TOM 2: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIX
TOM 2: ROZDZIAŁ XX
TOM 2: ROZDZIAŁ XXI
TOM 2: ILUSTRACJE
Malarstwo hiszpańskie
TOM 3: PRZEDMOWA
TOM 3: ROZDZIAŁ I
TOM 3: ROZDZIAŁ II
TOM 3: ROZDZIAŁ III
TOM 3: ROZDZIAŁ IV
TOM 3: ROZDZIAŁ V
TOM 3: ROZDZIAŁ VI
TOM 3: ROZDZIAŁ VII
TOM 3: ROZDZIAŁ VIII
TOM 3: ROZDZIAŁ IX
TOM 3: ROZDZIAŁ X
TOM 3: ROZDZIAŁ XI
TOM 3: ROZDZIAŁ XII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIV
TOM 3: ROZDZIAŁ XV
TOM 3: ROZDZIAŁ XVI
TOM 3: ROZDZIAŁ XVII
TOM 3: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIX
TOM 3: ROZDZIAŁ XX
TOM 3: ROZDZIAŁ XXI
TOM 3: ROZDZIAŁ XXII
TOM 3: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 3: ILUSTRACJE
Malarstwo flamandzkie i niemieckie
TOM 4: PRZEDMOWA
TOM 4: WSTĘP
TOM 4: ROZDZIAŁ I
TOM 4: ROZDZIAŁ II
TOM 4: ROZDZIAŁ III
TOM 4: ROZDZIAŁ IV
TOM 4: ROZDZIAŁ V
TOM 4: ROZDZIAŁ VI
TOM 4: ROZDZIAŁ VII
TOM 4: ROZDZIAŁ VIII
TOM 4: ROZDZIAŁ IX
TOM 4: ROZDZIAŁ X
TOM 4: ROZDZIAŁ XI
TOM 4: ROZDZIAŁ XII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIV
TOM 4: ROZDZIAŁ XV
TOM 4: ROZDZIAŁ XVI
TOM 4: ROZDZIAŁ XVII
TOM 4: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIX
TOM 4: ROZDZIAŁ XX
TOM 4: ILUSTRACJE
Malarstwo holenderskie
TOM 5: PRZEDMOWA
TOM 5: ROZDZIAŁ I
TOM 5: ROZDZIAŁ II
TOM 5: ROZDZIAŁ III
TOM 5: ROZDZIAŁ IV
TOM 5: ROZDZIAŁ V
TOM 5: ROZDZIAŁ VI
TOM 5: ROZDZIAŁ VII
TOM 5: ROZDZIAŁ VIII
TOM 5: ROZDZIAŁ IX
TOM 5: ROZDZIAŁ X
TOM 5: ROZDZIAŁ XI
TOM 5: ROZDZIAŁ XII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XV
TOM 5: ROZDZIAŁ XVI
TOM 5: ROZDZIAŁ XVII
TOM 5: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIX
TOM 5: ROZDZIAŁ XX
TOM 5: ROZDZIAŁ XXI
TOM 5: ROZDZIAŁ XXII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XXV
TOM 5: ILUSTRACJE
Malarstwo francuskie
TOM 6: PRZEDMOWA
TOM 6: ROZDZIAŁ I
TOM 6: ROZDZIAŁ II
TOM 6: ROZDZIAŁ III
TOM 6: ROZDZIAŁ IV
TOM 6: ROZDZIAŁ V
TOM 6: ROZDZIAŁ VI
TOM 6: ROZDZIAŁ VII
TOM 6: ROZDZIAŁ VIII
TOM 6: ROZDZIAŁ IX
TOM 6: ROZDZIAŁ X
TOM 6: ROZDZIAŁ XI
TOM 6: ROZDZIAŁ XII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XV
TOM 6: ROZDZIAŁ XVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XVII
TOM 6: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIX
TOM 6: ROZDZIAŁ XX
TOM 6: ROZDZIAŁ XXI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 6: ILUSTRACJE
Malarstwo angielskie
TOM 7: PRZEDMOWA
TOM 7: ROZDZIAŁ I
TOM 7: ROZDZIAŁ II
TOM 7: ROZDZIAŁ III
TOM 7: ROZDZIAŁ IV
TOM 7: ROZDZIAŁ V
TOM 7: ROZDZIAŁ VI
TOM 7: ROZDZIAŁ VII
TOM 7: ROZDZIAŁ VIII
TOM 7: ROZDZIAŁ IX
TOM 7: ROZDZIAŁ X
TOM 7: ROZDZIAŁ XI
TOM 7: ROZDZIAŁ XII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XV
TOM 7: ROZDZIAŁ XVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVIII
TOM 7 ROZDZIAŁ XXIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXXI
TOM 7: ILUSTRACJE
Malarstwo XIX wieku
TOM 8: PRZEDMOWA
TOM 8: ROZDZIAŁ I
TOM 8: ROZDZIAŁ II
TOM 8: ROZDZIAŁ III
TOM 8: ROZDZIAŁ IV
TOM 8: ROZDZIAŁ V
TOM 8: ROZDZIAŁ VI
TOM 8: ROZDZIAŁ VII
TOM 8: ROZDZIAŁ VIII
TOM 8: ROZDZIAŁ IX
TOM 8: ROZDZIAŁ X
TOM 8: ROZDZIAŁ XI
TOM 8: ROZDZIAŁ XII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIV
TOM 8: ROZDZIAŁ XV
TOM 8: ROZDZIAŁ XVI
TOM 8: ROZDZIAŁ XVII
TOM 8: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIX
TOM 8: ILUSTRACJE
TOM 9: ROZDZIAŁ I
TOM 9: ROZDZIAŁ II
TOM 9: ROZDZIAŁ III
TOM 9: ROZDZIAŁ IV
TOM 9: ROZDZIAŁ V
TOM 9: ROZDZIAŁ VI
TOM 9: ROZDZIAŁ VII
TOM 9: ROZDZIAŁ VIII
TOM 9: ROZDZIAŁ IX
TOM 9: ROZDZIAŁ X
TOM 9: ROZDZIAŁ XI
TOM 9: ROZDZIAŁ XII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIV
TOM 9: ROZDZIAŁ XV
TOM 9: ILUSTRACJE

TOM 9: ROZDZIAŁ XV


W KTÓRYM ŻEGNAMY SIĘ, DOSZEDŁSZY DO KRESU DROGI

Usiłowałem pokazać, że skala wyrazu twórczego nieustannie wzrasta, że dziedzina interpretacyi artystycznej nieustannie się rozszerza. Wynika z tego, że artysta dzisiejszy, chcący być tłumaczem życia, musi nawiązywać do zdobyczy ostatniej, rwącej naprzód fali, jeżeli chce istotnie stworzyć coś nowego, a nie zadowalać się samem tylko naśladownictwem. Naśladownictwo, to sygnał niebezpieczeństwa, że sztuka się wyradza, bękarcieje. Każdy akademizm jest naśladownictwem. Ale - i w tem jest groźne niebezpieczeństwo dla sztuki dzisiejszej, jak było niem po wszystkie czasy tak samo naśladownictwem jest małpowanie sztuki prymitywnej, jak małpowanie Michała Anioła lub Fidyasza.

Jest to też jednym z składników zasadniczej istoty sztuki, tego komunikowania się z życiem zapomocą zmysłów, że sztukę może tylko indywidualny, osobisty tworzyć temperament. To, co artysta dać nam może, jest życiem, widzianem oczami temperamentu; wszystko inne, co chciałby nam dać, zasób temperamentu drugich, jest kłamstwem, fałszem, rozmyślnem oszustwem - tego rodzaju artysta jest złodziejem, kradnącym mózg innych. Dni dzisiejsze obfitują w tego rodzaju złodziei, tak, jak obfitowały w nie wszystkie czasy wogóle - złodzieje, ubierający się w skradzione szaty mistrzostwa cudzego. Dzisiaj zdaje im się, że mogą zataić tę kradzież, ponieważ unikają okradania klasyków; zamiast tego okradają surowych barbarzyńców z epoki dziecięcej świata.

Przecenianie techniki musiało doprowadzić do rozczarowania. Jawną przecież jest sprawą, że złożone i głębsze emocye ludzi dojrzałych może wyrazić tylko sztuka człowieka dojrzałego, nie nadają się do tego akcenty dziecięce. Głużenie i szczebiotanie dzieci odpowiada tylko dzieciom, w ustach mężczyzny wyglądać one będą na bełkot idyotów.

Wynika z tego, że sztuka, chcąc iść naprzód, musi za punkt wyjścia wybrać sobie moment, przy którym wielka stanęła sztuka, a nie cofać się do punktu przedrozwojowego. Sztuka prymitywów była wielką na swe czasy, nie zdolna ona przecież służyć za wyraz ogromnej istoty życia nowożytnego.

Impresyonizm i jeden i drugi, doszedłszy do pełnej orkiestracyi barw, musiał - z natury rzeczy - wywołać reakcyę. Reakcyę tę należy przypisać temu, że dla impresyonistów słabszych orkiestracya była czemś tak ogromnem, że dla opanowania jej trzeba było całego życia. Ludzie więc mniej utalentowani, za mało uzdolnieni do wyśpiewania potężnej pieśni za pomocą orkiestracyi barw, tęskniący jednak za „oryginalnością“, zwrócili się w stronę Renesansu włoskiego, w stronę klasyków greckich, a wreszcie skierowali się ku dziecięcej epoce świata. Marną nieszczerość tę nazywali szczerością.

Usiłowali oszukiwać samych siebie, mówiąc o „dziewiczej prostocie okresu dziecięcego“. Artyści ci starali się z umysłu rysować źle, ponieważ dzieci źle rysują. Zdaje im się, że to jest szczerością. W usiłowaniach tych odkrywają coś „mistycznego“. Inni, nie wyznający akademizmu, opartego na „naśladowaniu dzieci“, próbują się w „akademiźmie prymitywno-egipskim", inni znowu uprawiają „akademizm chiński“, a wszyscy są ogromnie „szczerzy”, ogromnie „dziewiczy", ogromnie „oryginalni".

Krytyka, z natury rzeczy, idzie zawsze o jedno pokolenie później, postępuje poza daną dążnością twórczą. W czasie, kiedy krytyka odświeża swe prawidła i nowy pisze kodeks, aby dotrzymać placu ostatnim usiłowaniom twórczym, sztuka poszła już naprzód. Krytyka ani nie poprowadziła do stworzenia pełni wyrazu twórczego, ani prowadzić nie będzie. Atoli władztwo i potęga krytyki dzisiejszej tak jest wielkie, że zagraża wszelkiej sztuce. Zadanie nauczycielskie kończy się z chwilą, kiedy opuszczamy progi szkolne.

Dlatego też powiadam adeptom i miłośnikom sztuki i wszystkim innym ludziom, ażeby do dzieła sztuki nie przystępowali nigdy z pomocą krytyki. Oddajcie się sami dziełu sztuki - jeżeli ona otworzy wam swą istotę, o tyle będziecie bogatsi; jeżeli tego nie uczyni, wówczas leży ona poza granicami waszej zdolności odczuwania; aby ją odczuć, aby zespolić się z nią, nie wystarczą żadne objaśnienia postronne. Bądźcie szczerzy; inną drogą do ogrodu sztuki nie wejdziecie - żaden człowiek nie podrobi wam klucza do tego ogrodu.

Zdaję sobie jak najdokładniej sprawę, że niniejsze tomy muszą wyprowadzić z cierpliwości niejednego z tych, którzy o sztuce malarskiej przez całe pisali życie. Bez miłosierdzia deptałem wszelkie prawidła i autorytety, które służyły im za sztandary. Głęboko byłem wzruszony szczerością i prawością wielkiego grona ludzi, którzy z całym rozmysłem dawali posłuch temu, co inni zmuszeni byli w bezwzględny wykorzeniać sposób. Ale i ja musiałem imać się takiego wykorzeniania. A jeżeli wkońcu doprowadziłem ich do prawdy, albo do powątpiewania w wartość fałszywych prawideł, jeżeli w ten sposób przywiodłem ich bliżej duszy artysty, sowitą przez to otrzymałem nagrodę.

Że rozmaici nadęci głupcy już z góry nie zechcą mnie zrozumieć, skrępowani intelektualnym snobizmem, który im każe marnie trzymać się wielkich nieboszczyków, wiedziałem o tem dawno. Nic mnie oni nie obchodzą. Ale w dwadzieścia miesięcy po rozpoczęciu tego dużych rozmiarów dzieła i kiedy lwia jego część była całkowicie niemal ukończoną, pojawiła się w Londynie wystawa mieszaniny dzieł ludzi późniejszych, obok których pracowałem w dziewiątym lat dziesiątku; widok tego zamętu uderzył w krytyków niby grom z jasnego nieba i rozdzielił ich na dwa obozy - podobne zjawisko mieliśmy z Whistlerem lat temu trzydzieści. Ci, którzy chcieli uchodzić za ludzi, dotrzymujących kroku postępowi, zerwali się, aby Nową Ewangielię z otwartemi przyjąć ramionami - wyrzucili do rynsztoku wszystkie prawidła i zasady, których przez całe uczyli się życie, a które wyznawali jeszcze miesiąc przedtem. Namiętnie brano stronę to tego, to tamtego. Co tchu też rzucono się do pisania  książek, do publikowania artykułów po czasopismach. Wystawa ta nie skłoniła mnie do wymazania ani jednego wiersza z tego, co tu ogłaszam. Badania, które tutaj podaję w druku, wypełniają mój zakres, a - o ile mogę  świadczyć o tem - także zakres wszystkich sztuk wogóle. Wystarczyły one za przewodnika dla mnie; oddaje przewodnika tego młodzieży, aby uchronić ją od błąkania się po pustyni, czy to zwracającej się ku przeszłości, czy też po suchych piaskach celów fałszywych.

Jak mówię, nadęte powagi akademickie szydziły ze mnie, bo nie mogło być inaczej - szydzić musiały. Pojawili się jednak ludzie bardzo szczerzy, którzy się zawahali i postawili rzecz na ostrzu miecza. Jeden z nich stał po mojej stronie, a potem wystąpił do walki - przyjaciel mój Lewis Hind napisał książkę, w której zwalcza moje definicye. Rozprawię się z nim - szlachetny to typ i wart, aby go przekonać. Lewis Hind śmiało odrzuca moje określenie sztuki, że mianowicie „sztuka to emocyonalny czyli wrażeniowy łącznik z życiem“. Równocześnie jednak zarzuca z całą swobodą swoją zasadę poprzednią i godzi się z tem, że sztuka nie jest pięknem. I owszem; jesteśmy tego samego zdania. Sztuka, powiada, to ekspresya. Owszem; jasną jest rzeczą, że nie można tworzyć sztuki, nie umiejąc jej wyrazić („express" po angiel.). Ale czyż zasady Euklidesa albo „Księgi błękitne" (dyaryusze angielskiego urzędu kolonialnego w Londynie) są przez to dziełem sztuki? Nie mogę sobie lepszego wyobrazić dowodu przeciw temu, jakoby wszelka ekspresya była sztuką. Ale przypuśćmy, że sztuka jest ekspresyą. Odrazu przecież rodzi się wątpliwość, i Hind ją stwierdza. Ekspresya, jak się pokazuje, jest dekoracyjna i emocyonalna. Hoho! Zbliżmy się do jądra rzeczy. Pomijając jednak całkowicie, że określenie to jest absolutnie fałszywe, trzeba zaznaczyć, że sztuka stała się teraz „expresyą emocyonalną" z dodaniem dekoracyjności. Okazuje się więc, że Hamlet jest dekoracyjny. A potem koziołek: „Sztuka to ekspresya osobowości"! Owszem; sztukę wyrażać może tylko osobowość - tkwi to już w określeniu: „Sztuka jest wrażeniowym łącznikiem z życiem". Ale sztuka nie może być żadną miarą wyłącznie tylko „ekspresyą osobowości". Dana osobowość może w tysięcznych objawiać się ekspresyach, a te nie będą jeszcze sztuką. Atoli Hind zaczyna niebawem przypuszczać, że ekspresya osobowości nie potrzebuje być koniecznie sztuką - tego rodzaju podejrzliwość jest przecież istotnem niedomaganiem definicyi; tak więc, zaprzeczając mi, mówi o „emocyonalnej ekspresyi osobistej" plus pierwiastek dekoracyjny. I oto „emocyonalna ekspresya osobista" nie wiele różni się w brzmieniu swojem od definicyi: wyrażeniowe, czyli emocyonalne wyrażanie życia; określenie Hinda przecież trochę kuleje, ponieważ nie mówi, co ta ekspresya wyraża. Bądź co bądź, uznawszy w rzeczywistości to, czemu z początku przeczył, z dodaniem „dekoracyjności", która, nawiasem powiedziawszy, nie jest istotnym składnikiem sztuki, Hind, zaprzeczywszy razem ze mną, jakoby sztuka była Pięknem, powiada dalej, że Piękno w każdem jest zjawisku, a w szczególności w Brzydocie, „która faktycznie nie istnieje"! Innemi słowy Piękno jest tam, gdzie go niema! A potem zupełna kapitulacya: „Świat, który odczuwamy, jest większy od świata, który widzimy" - (widocznie zapomina on, że „widzenie jest częścią odczuwania"). Hind mniema w istocie, że uczucia są głębsze, aniżeli Rozum, a to jest esencyonalnym składnikiem mej nauki. Dziwiłbym się, gdyby Hind w istocie tak myślał, jak się wyraża. Powiada on dalej - a proszę pamiętać, że napisał o tem całą książkę, że nie jest to pogadanka przy cygarze poobiedniem - otóż mówi on dalej, że Sztuką (Art) jest wszystko to, co robi sztukmistrz (Artysta). Jeżeli jednak artysta wpadnie do wody, albo popełni bigamię, albo gada jak waryat, czyż różni się on w jakikolwiek sposób od innych, którzy bynajmniej nie są artystami, a którym to wszystko przydarzyć się może? Hind rzucił tani frazes o „retoryce" - i owszem, nienawidzi retoryki. Ale ja mu powiem, że najwięksi mistrze posługiwali się retoryką bez wahania, między nimi Szekspir. A potem Hind pomniejsza sztukę dalej, mówiąc, że jest ona „tylko epizodem w życiu". Gdyby sztuka była tem, czem chcą ją mieć krytycy, to istotnie byłaby tylko epizodem. Ale ja mówię i zawsze mówić będę, że życie bez sztuki byłoby królestwem obłąkańców, parafijką ślepca. Zdaje się, że domaga się on od sztuki, aby „głęboka jej wizya stroiła się w płaszcz radości i wesela". Ale kto na ukrzyżowanego Chrystusa, lub na tragiczne emocye życia patrzy jedynie oczami „radości i wesela", ten jest obłąkańcem najgorszego gatunku. Ach, tak! - Hind odnajduje siebie i to stojąc przed Chrystusem przydrożnym Gaugaina; zasadnicze wymaganie, aby sztuka chodziła „w płaszczu radości i wesela“ znikło, a miejsce jego zajmuje wykrzyknik: „to wyciska łzy“! Ale czytałem gdzieś w innem miejscu, jak zaręcza, że „sztuka nigdy nie porusza do łez“. Potem Hind napawa się radością z powodu trzech wielkich twórców „Postimpresyonizmu“ - Cézanne’a, Van Gogha i Gaugaina (jakkolwiek z innego, niezrozumiałą retoryką naszpikowanego ustępu, wynikałoby, że są nimi Boticelli, Rembrandt, Cozens i Swan): „Cóż zrobili ci trzej mężowie?! pyta. I tak na pytanie to odpowiada: „Pragnęli wyrazić wrażenie widzianego przedmiotu". Tak więc przyjmuje moją definicyę, odrzuciwszy ją poprzednio bez ogródek, definicyę, która wyłania się z tych ośmiu tomów - „Sztuka to emocyonalny łącznik z życiem". Hind domaga się, aby sztuka powróciła do dziewiczego wyrazu epoki dziecięcej - nie przypuszcza jednak, aby mógł to zrozumieć lud; sam też wyznaje, że do zrozumienia tego doszedł, ćwicząc się i ucząc. Ale ja mu powiem, że zasugerowali mu to autorowie, w których się wczytywał. Ja wolę własne impresye Hinda. Pogodzenie się z fałszami, które o sztuce rozsiewają książki, jest rzeczą niemożliwą.

A teraz pytam się jak najuroczyściej, czego może prosty człowiek nauczyć się z takich sprzeczności? Pytam się tego szczerego, żarliwego badacza życia, pytam się Hinda, cóż dobrego może wyniknąć z tej całej mętnej gadaniny o sztuce? Z gadaniny, opierającej się na samej li tradycyi, gadaniny bez związku, bez sensu, bez podstaw? Jeżeli Hind (który jest mistrzem w literaturze) do takiej dochodzi bezradności, to cóż powiedzieć o ludziach, którzy bez jego zdolności literackich, chwytają się książkowych fałszów i „prawideł"!

Nie. Mówię Hindowi, mówię to każdemu człowiekowi: Dajmy spokój tym wszystkim intelektualnym snobizmom. Dajmy sposób przystępowaniu do sztuki z książką w ręku. Idźcie wprost do dzieł sztuki, czy to będzie malarstwo, literatura, dramat czy muzyka! Jeżeli zjawiska te stworzą łącznik pomiędzy sobą a waszą duszą, to widać, że stworzone one były na to, aby rozszerzyć wasze doświadczenie, wzbogacić wasze życie. Jeżeli nie, to widocznie nie dane wam było odczuć istotę ich i znaczenie i wy o tyle będziecie biedniejsi.

Lecz zanim postawię kropkę po ostatnim wierszu tej pracy rąk moich, zwrócę się z ostatniem słowem do młodzieży, która wobec niejednego nauczyciela stoi bezradna. Zdobywszy raz łatwość ręki, która w technicznem wykonywaniu sztuki idzie pod nakazem woli, tak, że wola staje się panem zamierzonego dzieła, nie potrzebującym się liczyć z niepewnością tej ręki, wówczas otrząśnijcie się z nabytych po pracowniach bzdurstw, dotyczących tej, czy owej szkoły, tej, czy owej metody, tylko odważnie i bez lęku uciekajcie się do jakiejbądź techniki, zdolnej stworzyć lub spotęgować pożądaną przez was impresyę. Droga, prowadząca do stworzenia arcydzieła, dość jest samotna i twarda. Zdobywać macie cały bezmierny obszar życia; artysta, raz pozbywszy się opieki szkolnej, musi tą wspaniałą drogą kroczyć samotnie. Nikt mu już nie przyjdzie z pomocą. Szczerość powinna być jego godłem, a nie znająca trwogi prawda jego kamieniem probierczym. Z wielkiego zasobu techniki wybierajcie sobie instrument największy, jeżeli tylko macie odpowiednie siły do posługiwania się nim; jeżeli siły wasze na to nie starczą, instrument wybierajcie mniejszy. Poniechajcie stuku i huku warsztatów i wejdźcie na otwartą, szczytną drogę sztuki. Prowadzi ona w bezmiary; a jeżeli nie macie dosyć odwagi, aby piąć się na wyżyny i rozległe zdobywać horyzonty, macie po bokach drogi tej dosyć miejsc rozkosznych, na których słabsze serca mogą zrywać kwiaty. Czas wybuchnąć pieśnią. Czekamy pieśniarza. Zmęczyły nas sztuczki warsztatów, zajmujących się robieniem rytmu i tym podobnych rzeczy. Czy między nami są pieśniarze? Jeżeli tak, przez Bóg żywy, niechże hymn swój zanucą!

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new