Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
Odrodzenie w Wenecyi
TOM 2: PRZEDMOWA
TOM 2: WENECYA
TOM 2: ROZDZIAŁ I
TOM 2: ROZDZIAŁ II
TOM 2: ROZDZIAŁ III
TOM 2: ROZDZIAŁ IV
TOM 2: ROZDZIAŁ V
TOM 2: ROZDZIAŁ VI
TOM 2: ROZDZIAŁ VII
TOM 2: ROZDZIAŁ VIII
TOM 2: ROZDZIAŁ IX
TOM 2: ROZDZIAŁ X
TOM 2: ROZDZIAŁ XI
TOM 2: ROZDZIAŁ XII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIV
TOM 2: ROZDZIAŁ XV
TOM 2: ROZDZIAŁ XVI
TOM 2: ROZDZIAŁ XVII
TOM 2: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIX
TOM 2: ROZDZIAŁ XX
TOM 2: ROZDZIAŁ XXI
TOM 2: ILUSTRACJE
Malarstwo hiszpańskie
TOM 3: PRZEDMOWA
TOM 3: ROZDZIAŁ I
TOM 3: ROZDZIAŁ II
TOM 3: ROZDZIAŁ III
TOM 3: ROZDZIAŁ IV
TOM 3: ROZDZIAŁ V
TOM 3: ROZDZIAŁ VI
TOM 3: ROZDZIAŁ VII
TOM 3: ROZDZIAŁ VIII
TOM 3: ROZDZIAŁ IX
TOM 3: ROZDZIAŁ X
TOM 3: ROZDZIAŁ XI
TOM 3: ROZDZIAŁ XII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIV
TOM 3: ROZDZIAŁ XV
TOM 3: ROZDZIAŁ XVI
TOM 3: ROZDZIAŁ XVII
TOM 3: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIX
TOM 3: ROZDZIAŁ XX
TOM 3: ROZDZIAŁ XXI
TOM 3: ROZDZIAŁ XXII
TOM 3: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 3: ILUSTRACJE
Malarstwo flamandzkie i niemieckie
TOM 4: PRZEDMOWA
TOM 4: WSTĘP
TOM 4: ROZDZIAŁ I
TOM 4: ROZDZIAŁ II
TOM 4: ROZDZIAŁ III
TOM 4: ROZDZIAŁ IV
TOM 4: ROZDZIAŁ V
TOM 4: ROZDZIAŁ VI
TOM 4: ROZDZIAŁ VII
TOM 4: ROZDZIAŁ VIII
TOM 4: ROZDZIAŁ IX
TOM 4: ROZDZIAŁ X
TOM 4: ROZDZIAŁ XI
TOM 4: ROZDZIAŁ XII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIV
TOM 4: ROZDZIAŁ XV
TOM 4: ROZDZIAŁ XVI
TOM 4: ROZDZIAŁ XVII
TOM 4: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIX
TOM 4: ROZDZIAŁ XX
TOM 4: ILUSTRACJE
Malarstwo holenderskie
TOM 5: PRZEDMOWA
TOM 5: ROZDZIAŁ I
TOM 5: ROZDZIAŁ II
TOM 5: ROZDZIAŁ III
TOM 5: ROZDZIAŁ IV
TOM 5: ROZDZIAŁ V
TOM 5: ROZDZIAŁ VI
TOM 5: ROZDZIAŁ VII
TOM 5: ROZDZIAŁ VIII
TOM 5: ROZDZIAŁ IX
TOM 5: ROZDZIAŁ X
TOM 5: ROZDZIAŁ XI
TOM 5: ROZDZIAŁ XII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XV
TOM 5: ROZDZIAŁ XVI
TOM 5: ROZDZIAŁ XVII
TOM 5: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIX
TOM 5: ROZDZIAŁ XX
TOM 5: ROZDZIAŁ XXI
TOM 5: ROZDZIAŁ XXII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XXV
TOM 5: ILUSTRACJE
Malarstwo francuskie
TOM 6: PRZEDMOWA
TOM 6: ROZDZIAŁ I
TOM 6: ROZDZIAŁ II
TOM 6: ROZDZIAŁ III
TOM 6: ROZDZIAŁ IV
TOM 6: ROZDZIAŁ V
TOM 6: ROZDZIAŁ VI
TOM 6: ROZDZIAŁ VII
TOM 6: ROZDZIAŁ VIII
TOM 6: ROZDZIAŁ IX
TOM 6: ROZDZIAŁ X
TOM 6: ROZDZIAŁ XI
TOM 6: ROZDZIAŁ XII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XV
TOM 6: ROZDZIAŁ XVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XVII
TOM 6: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIX
TOM 6: ROZDZIAŁ XX
TOM 6: ROZDZIAŁ XXI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 6: ILUSTRACJE
Malarstwo angielskie
TOM 7: PRZEDMOWA
TOM 7: ROZDZIAŁ I
TOM 7: ROZDZIAŁ II
TOM 7: ROZDZIAŁ III
TOM 7: ROZDZIAŁ IV
TOM 7: ROZDZIAŁ V
TOM 7: ROZDZIAŁ VI
TOM 7: ROZDZIAŁ VII
TOM 7: ROZDZIAŁ VIII
TOM 7: ROZDZIAŁ IX
TOM 7: ROZDZIAŁ X
TOM 7: ROZDZIAŁ XI
TOM 7: ROZDZIAŁ XII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XV
TOM 7: ROZDZIAŁ XVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVIII
TOM 7 ROZDZIAŁ XXIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXXI
TOM 7: ILUSTRACJE
Malarstwo XIX wieku
TOM 8: PRZEDMOWA
TOM 8: ROZDZIAŁ I
TOM 8: ROZDZIAŁ II
TOM 8: ROZDZIAŁ III
TOM 8: ROZDZIAŁ IV
TOM 8: ROZDZIAŁ V
TOM 8: ROZDZIAŁ VI
TOM 8: ROZDZIAŁ VII
TOM 8: ROZDZIAŁ VIII
TOM 8: ROZDZIAŁ IX
TOM 8: ROZDZIAŁ X
TOM 8: ROZDZIAŁ XI
TOM 8: ROZDZIAŁ XII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIV
TOM 8: ROZDZIAŁ XV
TOM 8: ROZDZIAŁ XVI
TOM 8: ROZDZIAŁ XVII
TOM 8: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIX
TOM 8: ILUSTRACJE
TOM 9: ROZDZIAŁ I
TOM 9: ROZDZIAŁ II
TOM 9: ROZDZIAŁ III
TOM 9: ROZDZIAŁ IV
TOM 9: ROZDZIAŁ V
TOM 9: ROZDZIAŁ VI
TOM 9: ROZDZIAŁ VII
TOM 9: ROZDZIAŁ VIII
TOM 9: ROZDZIAŁ IX
TOM 9: ROZDZIAŁ X
TOM 9: ROZDZIAŁ XI
TOM 9: ROZDZIAŁ XII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIV
TOM 9: ROZDZIAŁ XV
TOM 9: ILUSTRACJE

TOM 3: ROZDZIAŁ XI


W KTÓRYM NIEMY CZŁOWIEK WIEDZIE HISZPANÓW KU BLASKOM SZTUKI WENECKIEJ, A „GRECZYN“ OBJAWIA IM GENIUSZ SWEJ RASY 

W ostatniej połowie wieku szesnastego wpływ wenecki owładnął geniuszem hiszpańskim i usunął manieryzm włoski. Oba narody obdarzone były poczuciem koloru; oba popychał realizm w kierunku malarstwa portretowego; oba miały wizyę opowieści życia powszedniego; oba, zamiast uganiać się za intelektualnymi środkami uczonych Florentczyków, dążyły celem ujawnienia tajemnicy swej sztuki do posługiwania się światłocieniem; oba mają prostą a rozległą wizyę; oba te wreszcie narody odznaczają się dramatycznem i lirycznem napięciem uczucia. 

NAVARRETE „ELMUNDO“ 
1526 –  1579 

Pierwszym Hiszpanem, który głos Hiszpanii wyrażał zapomocą określeń weneckich, był Juan Fernandez Nayar Rete, niemy malarz z Navarry, i dlatego lepiej znany jako „El Mundo“. Urodzony 1526 w małem miasteczku Logrono, w trzecim roku życia pozbawiony mowy wskutek jakiegoś ataku febrycznego, młody chłopiec zaczął się wyrażać zapomocą rysunków, tak, jak inne dzieci wyrażają się zapomocą języka; był też dzieckiem jeszcze, gdy szkice jego zaczęły wywoływać podziw prowincyi. Spędziwszy młodość w klasztorze w Estrelli, gdzie uczył się pod kierunkiem mnicha, Vicente de Santo Domingo, El Mundo wysłany został kosztem zakonu do Włoch i zwiedził Florencyę, Rzym, Neapoi i Medyolan. Wróciwszy do Hiszpanii, zamieszkał znowu w klasztorze w Estrelli; tutaj też, nie mając innych zamówień, malował dalej dla zakonu w duchu manierzystów włoskich. Filip II, zniechęcony do włoskich malarzy fresków, przyszedł nagle do przekonania, że, jeżeli Hiszpania stworzyć ma sztukę, uczynić to może jedynie przez swój SZTUKI geniusz rodzimy. El Munda powołano na dwórwr. 1568. Zycie w Eskorialu objawiło mu jego sztukę. Opowiadają, że, kiedy Filip II polecił obcięcie płótna jednego z arcydzieł Tycyana, aby zmieściło się na przeznaczonej dla niego OBJAWIA ścianie, niemy malarz znakami gorąco przeciw temu zaprotestował i postanowił zrobić kopię naturalnej wielkości, SWEJ RASY a nawet odebrać sobie życie, gdyby mu się to nie udało. Z tą chwilą też od razu zmienił zupełnie swój styl –  pozbył się całkowicie manieryzmu włoskiego i do zadziwiającej doszedł potęgi dzięki nowemu objawieniu, wyrażonemu zapomocą środków, które jego zdolności nareszcie znalazły. 

Dla dania świadectwa tym zdolnościom polecono mu namalowanie Chrztu Chrystusa, obecnie w Prado; dzięki temu obrazowi stał się też malarzem królewskim. Słabowite zdrowie wzbudziło w nim tęsknotę za spokojem na stare lata powrócił więc do klasztoru w Estrelli, ażeby tutaj malować dla zakonników obraz za obrazem; z obrazów tych zabrał ze sobą do Madrytu Wniebowzięcie, Męczeństwo i Pokutę, kiedy go powołano z powrotem w r. 1571. Opowiadają, że, niezadowolony z Wniebowzięcia, postanowił je przemalować; jednakże król Filip do tego nie dopuścił. w r. 1575 wykonał Narodzenie, Chrystusa pod kolumną, Świętą Rodzinę i Świętego Jana, piszącego Apokalipsę; z obrazów tych Narodzenie jest dotychczas w Eskorialu, Święty Jan zaś spalił się razem z rozmaitemi innemi dziełami podczas wielkiego pożaru w r. 1734. El Mundo ściągnął na siebie wielką naganą Kościoła za namalowanie psa i kota, warczących nad kością na pierwszym planie Świętej ^Rodziny ; nakazano mu też, aby nigdy obrazy tej nie powtórzył, aby na malowidłach swych nigdy psówi kotów nie umieszczał. W roku 1576 El Mundo ostatniemi dotknięciami pendzla kończył arcydzieło Abraham, przyjmujący trzech Aniołów. W tym samym roku 1576 otrzymał polecenie namalowania trzydziestu dwóch obrazów świętych i apostołów dla bocznych ołtarzów Eskorialu; ojcowie daremnie jednak wypracowywali swe wskazówki i zastrzeżenia: El Mundo nie dał się porwać pokusie malowania brodatych aniołów, psówi kotów lub innych „lekkomyślności“. Ciało jego, zawsze słabowite, uginało się pod ciężarem choroby; wykonał tylko osiem obrazów, poczem zachorował i umarł w Toledo w r. 1579, w trzy lata po rozpoczęciu dzieła. 

W Andaluzyi nowe uczucie, stworzone dzięki bodźcom weneckim, błogie wydało owoce. Sewilla stała się nagle środowiskiem wszelkich żywotnych pierwiastków geniuszu hiszpańskiego. Artystą, który cele weneckie wniósł do Sewilli, był Juan de las Roelas

ROELAS 
1558 –  1625 

Juandelas Roelas, zwany „Klerykiem", urodził się okołor. 1558 w Sewilli. Niewątpliwie pracował we Włoszech: styl jego i koloryt dowodzą z całą pewnością, że uczył się tajemnic sztuki w Wenecyi i że patrzał na dzieło Tintoretta. Posiada on właściwe Hiszpanom wielkie zamiłowanie do silnych kontrastów światła i cieni, a Wenecya objawiła mu ponadto swój ciepły koloryt. Dramatyczny, krzepki, tragiczny, dosięga czasami wyżyn sztuki Tintoretta.

Wiemy, że w r. 1616 Roelas był w Madrycie i że tutaj daremnie starał się o posadę malarza nadwornego; Filip III dał ją miernemu Kastylijczykowi, nazwiskiem Gonzalez. Roelas przebywał jakiś czas w Madrycie, malując dla rozmaitych kościołów; wróciwszy jednak niebawem do Sewilli, wykonywał tutaj swą sztukę aż do r. 1624, to znaczy do chwili, kiedy kanonicką otrzymał prebendę w kościele w Olivarez, o kilka mil od stolicy; pozostał tu jednak zaledwie rok, gdyż umarł w r. 1625. Dla kościoła zdążył mimo to w roku tym namalować pięć obrazów. 

Najpiękniejsze jego dzieła znajdują się w Sewilli. Arcydzieło jego, El Transito de San Isidoro (Przejście św. Izydora), wisi w Paryżu w kościele św. Izydora. Muzeum w Sewilli posiada jego niespokojne, wielkich rozmiarów Męczeństwo św. Andrzeja i jego św. Annę, uczącą czytać Dziewicę, piękne, subtelne dzieło o płomiennym kolorycie, dzieło, którego prostota wzbudziła niechęć inkwizycyi, ponieważ Dziewica, jako niepokalanie poczęta, nie potrzebowała uczyć się czytać. 

W roku 1609 namalował Roelas dla katedry sewilskiej obszerne studyum, Św. Jakób, rażący Maurów w bitwie pod Clavigo. 

Mało tylko kościołów sewilskich nie posiada jego obrazów. Uniwersytet posiada jego Dzieciątko Jezus i studya do Adoracyi Królów i Ofiarowania małego Chrystusa w świątyni; kościół św. Piotra (San Pedro) ma jego Św. Piotra, uwolnionego przez Aniołów; kościół szpitala de la Sangre ma dwa potężne malowidła: Apoteozę św. Hermenegildy i Zesłanie Ducha św. Ostatnie dzieło przypisywane bywa zbyt często Herrerze el Viejo; oba odznaczają się czysto hiszpańskiem odczuciem światłocienia. Z uczniów jego żaden się nie wsławił. Może najlepszym jego uczniem był Franc is coVarela, zmarły w r. 1656. 

EL GRECO 
1548 –  1614 

Śród hiszpańskich wenecyanistów najprzedniejszym talentem był Domenico Theotocopuli albo Theotocopulo, którego długie a trudne nazwisko zginęło w słynnem na cały świat przezwisku „Grek“ –  El Greco.

O życiu jego i karyerze, o prawdziwem jego nazwisku, o dacie urodzin i śmierci nie wiemy nic pewnego. 

El Greca nazwano geniuszem nieujawnionego impulsu. To weneckim wpływom uległe pół stulecie malarstwa przy końcu wieku szesnastego oddzielało przezwyciężonych przez wielu manierzystów od dzieła realistów, które powstało bezpośrednio po niem i geniusz hiszpański doprowadziło do pełni rozwoju. 

El Greco był malarzem oryginalnym i indywidualnym, tak indywidualnym, że przypuszczenia ludzkie co do pochodzenia jego sztuki doprowadziły do sprzeczności i zamieszania. Krytycy znaleźli się naraz w ślepej uliczce. 

Trzeba na niego patrzeć, jako na niego –  zasłużył sobie na to, aby go nie sądzić inaczej. Nie znosi on, by go zaliczano do jakiejkolwiek grupy. Wszelkie wzory poprzednie wrzucił do kosza. Mógł być „jaskrawy i pokratkowany“, zapewne, skrzepły, jak zbita śmietana. Jego pragnienie, aby być oryginalnym, doprowadziło go do manieryzmu w tym stopniu, w jakim manieryzmu tego nienawidził. Żądza natychmiastowego utrwalania impulsu wiodła go do ekstrawagancyi i dziwactw niesmacznych. Że tego rodzaju człowiekowi nie udało się namalować szeregu obrazów dla Eskorialu, rozumie się samo przez się; prawdopodobnem też jest, że Filip II nie pozwolił zawiesić tam jego obrazów. Że człowiek ten jaskrawe robił błędy, wynikało to z właściwości jego natury, było tak nieuniknione, jak nieuniknionym stał się fakt, że dzisiejsi pedanci książkowi błędy te zaliczają do przedziwnych jego przymiotów. –  Jednakże El Greco był pozatem wszystkiem artystą, był człowiekiem żywotnym, którego największą potrzebą życia było wyrażenie siebie samego. Widział naokoło siebie, że honorowano przedewszystkiem naśladownictwa, przeto naśladownictwa te znienawidził. Jakżeż inaczej mogli patrzeć nań jego towarzysze i jego wiek, jeżeli nie jak na człowieka postrzelonrzyła sny, których ręka jego nie umiała wyjawić muzyką obrazu. 

Data i miejsce urodzenia jego nie są znane; wiadomo, że nie był Hiszpanem; przybył z Krety. Jakkolwiek uczeń Tycyana, nie lubił, gdy dzieło jego porównywano z dziełem Tycyana. 

Że „sztukę swą stworzył sam z siebie “, przeczy temu jego styl, gdyż na wczesnem jego dziele widać wyraźne wpływy Tintoretta. On sam podpisem swym na jednem z malowideł w Eskorialu poświadczył, że pochodził z Krety. Na miejsce pobytu wybrał sobie nasamprzód Wenecyę, –  ale od kogokolwiek i gdziekolwiek pierwsze pobierał nauki, faktem jest, że wcześnie zaczął szukać własnych sposobów wyrażania się i odtrącił wszelkich przewodników. W Rzymie był w r. 1570. Prawdopodobnie po jakich pięciu lub sześciu latach El Greco zjawił się w Toledo; w Toledo też swoją mnogą wykonywał sztukę. Architekt, rzeźbiarz i malarz, budował kościoły, rzeźbił posągi, malował rozrzutną swą ręką obrazy. Atoli gród maurytański nie wiele po nim zostawił nam wspomnień, oprócz dwóch procesów, odsłaniających nam w dziwny sposób temperament tego człowieka.

W jednym z tych procesów El Greco usiłuje wydobyć pieniądze za malowidło, którego nie chciał zmienić na żądanie kapituły toledańskiej, –  drugi dotyczy faktu, że nie chciał zapłacić zwykłej taksy kupieckiej za sprzedaż swych dzieł sztuki; dochodził praw swych bez ustanku, dopóki nie wygrał. Przez całe życie toczył walką o cześć swego rzemiosła. Powszechnie znana jest historya o jego ulubionym uczniu, Luisie Tristanie, który, gdy mu zakonnicy z klasztoru św. Hieronima w La Sisla nie chcieli za obraz zapłacić żądanej przezeń sumy, uważając dwieście dukatów za ceną zbyt wygórowaną, odesłał ich do swego mistrza, mówiąc, że zastosuje sią do jego decyzyi; kiedy zaś mnisi zjawili sią przed „Greczynem“ i grzecznie oświadczyli mu, że uczeń jego chyba sią pomylił, domagając sią dwustu czerwieńców, ten w obecności wszystkich swoich współpracownikówjął młodego Tristana okładać pięściami, krzycząc, że tylko łajdak i tchórz może dwustu żądać dukatów za malowidło, warte dukatów pięćset. A potem, oporządziwszy młodzieńca, zwrócił sią do mnichówioświadczył im, że sam malowidło to kupi, bo nie może dopuścić, ażeby je za taką nabywano ceną; miało to ten skutek, że mnisi uparli sią przy obrazie i zapłacono za niego dukatów pięćset! 

Uważając kolor za najżywotniejszy składnik malarstwa, wobec którego wszystko inne, kształt, rysunek it. p., drugorzędne tylko ma znaczenie, usiłował zawsze wizyą swą w myśl swych zapatrywań wyrażać przedewszystkiem zapomocą barwy. Starał sią stworzyć schemat koloru jako całość, któraby od razu więziła oko, a nie zajmował sią opracowaniem szczegółów bez oglądania sią na całość. Dla tego rodzaju impresyonizmu poświęcał wszystko inne: rysunek i wszelkie detalie. Wyróżniał niektóre kolory: kochał zblakłą barwą różową, lubował sią w ciemnej zieleni; posiadał czułe oko artysty na subtelności barwy szarej, zimne też kolory szare składały się u niego na właściwą mu grę barw. 

Subtelny jego Portret własny, w muzeum w Sewilli, pokazuje nam zamyślonego, wrażliwego człowieka o delikatnych, nerwowych palcach, z młodą, brodatą głową, ujętą w wielką białą kryzę na szyi. Postęp w malowaniu zadziwiający. A jak z kolorytem oraz impresyonizmem, tak samo ma się sprawa z jego światłocieniem. Sztuka jego przedziwne miała wydać owoce; najprzedziwniejszym był Velazquez. 

Pierwsze toledańskie dzieło El Greca nosi datę 1577 r. 

Ale nawróćmy do jego początków. Pierwsze dzieła Greca nie wiele mają śladów jego późniejszej doskonałości; widać na nich jasno, że ulegał wpływom weneckim i że nie znalazł jeszcze siebie. Jego Expolio de Jezus jest włoskie, zarówno niemającej jego zalet, jak i wolne od jego błędów, z wyjątkiem Chrystusa, który jest za długi. Tło obrazu zajmuje piękna dziewczyna, podobno córka malarza. Ze względów przyzwoitości wobec Madonny, patrzącej na nagość Chrystusa, inkwizycya napadła na El Greca, który nie chciał się zgodzić na zamalowanie niewiast i dla uzyskania zapłaty za obraz doprowadził do procesu. 

Ale Wenecya zamierała powoli w oczach El Greca. W Męczeństwie św. Maurycego odnalazł siebie. Obraz ten namalował na żądanie Filipa II dla ołtarza Eskorialu; był to jego pierwszy wielki eksperyment. Zacięta pogarda rysunku, śmiesznie długie figury, fantastyczny schemat kolorów surowo niebieskiego i żółtego, oryginalne arrangement kompozycyjne –  wszystko to było krzykiem człowieka, pragnącego urzeczywistnić coś, co stanowiło przedmiot jego uwielbień, ale którego siły nie wystarczały, aby tym uwielbieniom skończony dać wyraz. Jest w tem coś dziwnego, może nawet obłąkanego. Ale najszaleńszym aktem było to, że wybrał sobie tę nową sztukę, aby rekomendować ją łasce królewskiej. Filip II za obraz zapłacił, ale twórcy jego kazał się wynieść z powrotem do Toledo. Polecił też malowidło rzucić do kąta; leżało ono też długie czasy w kącie biblioteki klasztornej. El Greco malował w okresie tym niejeden jeszcze obraz; widać w tych dziełach wyraźną dążność do urzeczywistnienia jego celów impresyonistycznych. Do tego rodzaju niepohamowanych usiłowań należy jego święty Jan Chrzciciel, w szpitalu Afuera w Toledo. Przeważna też część malowideł w Prado to szalone próby ujawnienia wrażeń, których sztuka jego ręki wyrazić nie zdołała: Zwiastowanie, Śmierć Chrystusa, Ukrzyżowanie –  we wszystkich tych malowidłach światło traktowane jest niby przejściowa błyskawica, wszystkie odznaczają się ową tak charakteryzującą El Greca olbrzymią, kościstą, nienormalnie wydłużoną anatomią. Słynna tr ó jc aw katedrze sewilskiej jest typowym okazem jego sztuki z tej właśnie epoki. Najbardziej zniewalające arcydzieło swoje stworzył on może tak zwaną „dziką manierą” we Wniebowzięciu, w San Vincente w Toledo, obrazie, w którym ugrupowanie, koloryt i rysunek składają się na impresyę ulatującej w niebo postaci; jest tu także i powietrze. 

Ale z chwilą, gdy Greco rzucił się na malarstwo portretowe, ręka jego nabrała pewności; wybitny jego zmysł na tem polu wszystko do należytego doprowadził ładu. Arcydziełem tego rodzaju jest Pogrzeb Gonzala Ruiza hrabiego Orgaz, namalowany dla kościoła św. Tomasza w r. 1584, blizki bardzo szkalowanemu Św. Maurycemu. Jest to w rzeczywistości pyszna horyzontalna grupa portretowa z niespokojną górną częścią nieba, które tak często nie udaje się na obrazach hiszpańskich tego czasu. Tutaj, w tej grupie portretowej, sztuka El Greca doszła do szczytu pod względem techniki, stylu, poczucia koloru, ugrupowania, kształtu, powietrza. Toledo obfituje w wielkie jego portrety; muzeum św. Jana posiada surową głowę Antonina Covarrubiasa i Juana de Alava

W szpitalu Afuera wisi dostojny Kardynał Tavern. 

I Luwr ma również wielki portret jego pendzla. 

Przedziwny, niestrudzoną energią obdarzony pracownik, Cuczony, filozof i malarz, umysł wnikliwy i ruchliwy zarazem, A posługiwał się, o ile umiał, pełną garścią swego instrumentu malarskiego. Subtelność i piękność, surowa moc, natrętna brzydota –  wszystkie te wrażenia budziły w nim zaintere-sowanie. Niestrudzoną, nerwową energię tego człowieka ukoiła śmierć 7 kwietnia 1614 r.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new