Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W KTÓRYM WIDZIMY, JAK Z IZBY BALWIERZA ŚWIT ROZLEWA BLASI PO ANGLII
Z chwilą, gdy nadszedł rok 1800, geniusz brytyjski znalazł najwyższy swój wyraz w dziedzinie barw; olbrzymem w dziedzinie tej był Józef Mallord William Turner.
TURNER
1775 - 1851
„Czy nie wiesz, że masz wyrażać swoją impresyę”? - TURNER.
W Turnerze zyskała Anglia najwyższego artystę w malarstwie swej rasy, w dziedzinie krajobrazu najwyższego artystę wszech czasów. W poetyckiem posługiwaniu się barwami, w rozległej skali muzyki tych barw, w przedziwnej potędze orkiestracyi sztuki malarskiej stanął on ponad wszelkiem innem dziełem malarskiem, tak, jak Szekspir stanął ponad wszelkiem innem dziełem literackiem. Ze Turner doszedł do tak zdumiewającej potęgi w malarstwie pejzażowem, jest to tem dziwniejsze, ponieważ inni malarze, jako malarze, większymi byli od niego sztukmistrzami. Velazquez i Hals, Rembrandt i Tycyan, Watteau i Vermeer nie posiadali takiej olbrzymiej śmiałości w królestwie barw; jeden jest bardziej subtelny, drugi łagodniejszy, inny więcej absolutny w swem sztukmistrzostwie, atoli pod względem wyrazu artystycznego żadnego z nich nie można porównać z orloskrzydłym Turnerem.
Turnerowi dane było życie długie, jak gdyby Przeznaczenie zgóry wybrało go na przewódcę w tem potężnem państwie sztuki. Sztuka jego przeszła szybko pierwsze fazy rozwoju, stała się najwyższym wyrazem sztuki swego czasu i pełnymi popłynęła żaglami po olbrzymiem, nieznanem dotąd morzu przyszłej orkiestracyi barw.
Szara i brudna jest owa Maiden Lane, prowadząca od południowo-zachodniego rogu Covent Gardenu na zachód, była też brudną prawdopodobnie i wówczas, kiedy mieszkał przy niej sekretarz Miltona, „nieskazitelny patryota“, Andrew Marvell, a zapewne i później, gdy pod Białą peruką Wolter przetrawiał i puszczał z dymem dwa lata swego życia.
Tak więc nauczył się kłaść na powierzchnię cienkie farby wodne, jasne i przezroczyste, szlachetne wnosząc światło w efekty architekturalne. Wrażliwa jego ręka stosowała się do jego woli. A zamknięta w sobie natura mówiła mu, że to, co robił, jest dobre, że moc przyszła na niego. Razem z towarzyszem, młodym Girtinem, stał się niebawem najlepszym „akwarelistą“ w kraju, z wyjątkiem może Cozensa. Wiemy, że wkońcu jeden z architektów udał się po chłopca do balwierni ojcowskiej i ofiarował mu gwineję za malowanie tła na jego rysunkach architektonicznych; wiemy i to, że chłopiec ten nie pozwalał nigdy na to, aby zamawiający widzieli go przy pracy, że uciekał wówczas do sypialni, zamykał się i pracował dalej. Pewnego razu, kiedy Britton zjawił się po jakieś rysunki i wszedł do jego sypialni, młody Turner ukrył co tchu swoją robotę i rzucił się na odbiorcę. Newby Lowson, który później był z nim na kontynencie, nie widział nigdy ani jednego jego szkicu.
Mając więc lat czternaście, w r. 1789 został uczniem Akademii Królewskiej; w rok później jako piętnastoletni chłopiec wystawił Widok pałacu arcybiskupiego w Lambeth. W r. 1791 przebywał w dni świąteczne w Sunningwell u wuja Marshalla, oraz w Bristolu, u przyjaciół ojca, Narrawayów. W każdym z trzech lat następnych, 1791-2-3, Akademia otrzymywała od niego akwarelowe wizerunki rozmaitych miejscowości, tak zwane „szkice topograficzne", wykonane w Londynie i okolicy Londynu, a pozatem rysunki i szkice z Malmesbury, Canterbury, lub Bristolu, robione podczas odwiedzin u przyjaciół w Margate i Bristolu. Szkicownik jego z r. 1792 i 1793 zawierał rysunki z Oksfordu, z Windsoru, Herefordu, z Worcester, Walii i Montmouthshire. W roku 1792 zjawił się u niego Walker i zażądał rysunków dla „Copper-Plate Magazine", zapoczątkowując w ten sposób szereg sztychów według dzieł Turnera, co tak bardzo przyczyniło się do powiększenia jego reputacyi. I oto Turner zdecydował się wynająć sobie własną pracownię w Hand Court na Maide Lane, w najbliższem sąsiedztwie ojca. Miał teraz lat siedemnaście.
RYSUNKI KOLOROWANE LUB WIDOKI AKWARELOWE ROZMAITYCH MIEJSCOWOŚCI DLA CELÓW ILUSTRACYJNYCH 1793 - 1796
W następnym roku 1793 Harrison zamówił u Turnera rysunki dla swego „Pocket Magazine". Zmuszało to Turnera do odbywania wycieczek po Anglii. Udał się do Walii na koniu, pożyczonym od przyjaciół ojca, Narrawayów z Bristolu. Akwarelowe widoki Walii zaczęły się pojawiać w r. 1794 wraz z trzema obrazkami w Akademii i widokiem Chepstow w listopadowym numerze „Walkers Magazine".
W r. 1794 odbył podróż po hrabstwach środkowych, a sądząc po sztychach i malowidłach z r. 1795, zwiedził Nottingham, Bridgenorth, Matlock, Birmingham, Cambridge, Lincoln, Wrexham, Peterborough i Shrewsbury; w r. 1796 i 1797 był widocznie w Chester, Neath, Tunbridge, Bath, Staines, Wallingfordzie, Windsorze, Eby, Flint, Hampton Court, Herefordshire, Salisbury, Wolverhampton, Llandeilo, na Wyspie Wight w Llandaff, Waltham i Ewenny w Glamorgan. Tak więc dzięki czasopismom tworzył „obrazy topograficzne", wizerunki miejscowości, które lud łatwo miał rozpoznawać, zwłaszcza, jeżeli kładł nieco wagi na przedstawianie mostów i rybaków, łowiących na wędkę.
Patrzy on na daną miejscowość z odległości, a zajmują go szczegóły domów.
W roku 1797 wystawił pierwsze malowidło olejne, W świetle księżyca, Milbank, dziś w Galeryi Narodowej.
Już w r. 1794, kiedy miał lat dziewiętnaście, krytyka traktowała utwory jego w ten sposób, jak gdyby pierwszorzędne miały znaczenie.
„Brama kościoła Chrystusa w Canterbury W. Turnera należy do najlepszych rzeczy na wystawie!“ Przestrzegano go przed „naśladowaniem współczesnych“.
Wnętrze chaty w Ely (przez długi czas nazywane Kuchnią), z portretem matki artysty, było prawdopodobnie malowidłem akademickiem z r. 1796. Zdaje się, że około r. 1796 kokietowała Turnera siostra jednego z przyjaciół w Margate; dało to mu powód do jeszcze większego zamknięcia się w sobie i do większej jeszcze samotności. Z przedziwną energią i niezwykłą szybkością włóczył się po okolicy z zawiniątkiem w ręku, z wielkim parasolem i wędką, od czasu do czasu wsiadając do wozu pocztowego lub na konia, ten orlonosy, błękitno-oki, pożądliwie rozpatrujący się naokoło, krzywonogi, wielkogłowy, podsadkowaty, niewielkiego wzrostu człowieczek, obdarzony potężnym geniuszem poetyckim i nieustraszoną odwagą.Ruch romantyczny zapanował już w literaturze. W drugiej połowie osiemnastego wieku tragiczne napięcie życia, pełne tajemniczości i malownicze, zaapelowało do narodu. Yonga Myśli nocne poruszyły Blake’a - Greya (Elegia na cmentarzu wiejskim głębokie wywołała wzruszenie. - Burkę ogłosił szkic swój o Wzniosłości i Pięknie (On the Sublime and the Beautiful) w r. 1756. Percy’ego Zabytki (starodawnych pieśni ludowych) radosne znalazły przyjęcie. Macphersona Ossyan dotarł do publiczności, żądnej romantyki. Wśród tego to ruchu romantycznego urodził się Turner i wyrastał w jego atmosferze. Szkicownik jego roi się od przepisanych wierszy, a także od własnych, oryginalnych prób poetyckich.
Turnera, który doszedł do lat męskich, prowadził teraz w królestwo sztuki posępny, tragiczny geniusz Wilsona. Turner malował ciągle szczegóły leżących przed nim widoków, które zmysły jego oprzędzały czarem romantyki; dla poetyckiego wyrazu tej romantyki troskliwy pendzel jego był jak gdyby stworzony - świadczy o tem Wnętrze katedry w Ripon lub Widok zamku Convay. Gdy zabierał się do malowania, cała orkiestracya nastroju romantycznego znajdowała wyraz od razu. Narodził się poeta. Wrażliwy był zarówno na liryczny urok scen, owianych spokojem, jak i na tragiczny smętek widoków wzniosłych, majestatycznych.
Turner skończył teraz z nienawidzonem w robieniem mapy“, jak nazywał swe małowidła topograficzne; zaczął dawać folgę skrzydłom emocyi. Nie tylko malowidła Turnera były czystym poetyckim wyrazem nastrojów przyrody, jakie w zmysłach jego wywoływały rzeczy widziane, zaczęło się w nim ujawniać także wielkie zamiłowanie do wiersza. Do r. 1798 katalogi Akademii nie dopuszczały żadnych objaśnień; w r. 1798 Turner dodaje do obrazów swoich wiersze poetów. Niebawem zaczął pisać i własne wiersze, nieudolne, ale z widoczną żądzą, aby się udawały. Wybrał się teraz na północ, na słynną wycieczkę do hrabstwa Yorku, która miała rozpłomienić jego geniusz. Yorkshire i Cumberland wydobyły na jaw wrodzone jego skłonności romantyczne Rzucił między rupiecie kubraczek uczniowski, aby przystroić się w płaszcz mistrza. Co pociągnęło go na północ, nie wiadomo. Być może, że wtedy już spowodował go Dr. Whitaker do ilustrowania swej Parish of Whalley, albo też poszedł w ślady Girtina, który podróż tę odbył rok przedtem. Następną pracą akademicką były znajdujące się w Galeryi Narodowej Poranek w Coniston Fells i Nad Buttermere Lake. Oczarował go Zamek Norham (Norham Castle). Nowa wizya wkroczyła w dziedzinę krajobrazu, sztuka nowe zyskała objawienie. Powstał poeta, który, chcąc romantyczny wywołać urok, nie uzależniał się od ruin - twórca, któremu światło objawiło swe tajemnice, a barwa swą muzykę. W South Kensington znajduje się jego Warkworth Castle z Akademii z roku 1799. Podróż ta dała mu przyjaźń Dra Whitakera, głośnego historyka hrabstwa Yorku, jednego z najwierniejszych jego druhów, dalej przyjaźń Mr. Fawkesa z Farnley Hall pod Leeds, Lorda Harewooda i Sir Johna Leicestera, późniejszego Lorda de Tabley. Orrockowskie piękne Wrzosy z tego samego pochodzą czasu.
Akademia wybrała go na towarzysza w r. 1799. Mając lat dwadzieścia i cztery, przewyższał o głowę wszystkich współzawodników. Od razu przeniósł się na Harley Street Nr. 64. Dolbarden Castle z r. 1800 wisi w „Galeryi dyplomów".
Odtąd zamki jego i opactwa mają mało wspólnego z „malowidłami topograficznemi"; Carnarvon z r. 1800, St. Donat's i Pembroke z r. 1801, Kilchurn z r. 1802 i znowu Pembroke z r. 1806 świadczą o wielkiem umiłowaniu światła Turnerowi objawiło się światło. Zaczął teraz komponować, tak, jak muzyk komponuje muzykę, zestrajając poematy swoje w całość. Każdy jego szkic ma teraz rytm i zamysł liryczny. Ruskin widzi w jego sztuce surowość, powściągliwość, ciszę, głębokość koloru, spokój ducha, zatopionego w temacie gór, w dążeniach moralnych, w mitologii, w przepisach starego testamentu. W istocie rzecz ma się po prostu tak, że Turner, który poprzednio wyruszył do walki z akwarelistami i przemógł wszystkich, wstąpił teraz w szranki współzawodniczę z uprawiającymi pejzażowe malarstwo olejne, zarówno współczesnymi, jak i dawniejszymi.W r. 1799 powstała Walka nad Nilem, w r. 1800 namalował Pięć plag egipskich, w r. 1802 Zniszczenie wojska Medów przez trąbę powietrzną, oraz Plagę dziesiątą; we wszystkich tych rzeczach starał się współzawodniczyć z teatralną sztuką De Loutherbourga z czasów jego rozkwitu, nie mają też one chyba nic wspólnego z uwielbieniem „przepisów Starego Testamentu". Z Wilsonem współzawodniczył przez długie lata, do roku 1822, nie spocząwszy na chwilę; uznawał w nim jednak „potężnego antagonistę". „Zwyciężyć znaczy, być może, stworzyć nową epokę w szkole angielskiej; a jeśli padniemy, to padniemy w walce z olbrzymią potęgą!" Co za wspaniałe epitafium dla biednego, zapomnianego Wilsona! Spokojny duch, niema co mówić! Zatopiony w dążeniach moralnych! Trzeba jednak przyznać, że Turner współzawodniczył z innymi artystami nie z pospolitych pobudek zawiści; hasłem jego było mierzyć się na siły. Nie miał innej pobudki. Było to u niego zawsze dowodem, że ceni naśladowanego twórcę.
W r. 1801 wybrał się w podróż po Szkocyi, w r. 1802 wystawił Kilchurn i wrażenia szkockie. W r. 1802 został członkiem Akademii Królewskiej. „Pojawił się nowy artysta - niejaki Turner." Malowidło akwarelowe Stonehenge powstało w tym samym czasie, co Calais Pier.
1802 MORZE.W r. 1801 wystawił znajdujące się w Bridgewater Łodzie holenderskie na wietrze; w r. 1802 powstały: Lorda Iveagha Rybacy, dobijający do wybrzeża, dzieło wielkie, oraz pyszne Petworthowskie Odpływające okręty. W roku 1803 wystawił w Akademii pół tuzina malowideł z swojej wyprawy morskiej. Galerya Narodowa posiada Calais Pier, obraz, w którym objawił się poeta morza. Jest to dzielna orkiestracya, dająca posępną a mocną impresyę dnia burzliwego.
Yarboroughowskie Macon, Święto winobrania, Bonneville, St. Hugh, Lodowiec i źródło Averonu w dolinie Chamonix - oto nowy szereg; odłożył jednak na bok nagromadzone zapasy impresyi i w sześć lat później namalował Wodospad Renu pod Szafuzą (1806), a w r. 1812 Zamek św. Michała w Bonneville - poza tem w tekach jego ukrywały się studya z Alp, Chamonix, Grenoble, Grande Chartreuse i wiele innych. Zostawił je na razie, wzywając tymczasem w szranki rozmaitych mistrzów żywych i umarłych, aby wypróbować swe siły.
W r. 1803 wybuchła ponowna wojna z Bonapartem i zamknęła dla Turnera bramy Francy i na lat dwanaście, aż do roku 1815. W roku 1804 odbył podróż po Szwajcaryi; ciągnęło go jednak z powrotem do Anglii. Nie mógł być niezadowolony - czyż nie miał bogów, których strącał? Ponadto widział morze, a, co raz zobaczył, musiał zdobyć.
W swoich poprzednich wędrówkach po Anglii dotarł do wybrzeży morskich w Margate, w Walii, na wyspie Wight i w Kent - widział okręty na Tamizie i w Bristolu.
Galerya Narodowa ma jego słynny Rozbity okręt, namalowany w r. 1805; pyszne Yarboroughowskie Szczątki „Minotaura" (1810), Staffordzkie Łodzie rybackie podczas wichru ukazują nam Turnera, zajmującego się burzą. Prześcignął Van der Veldego. Daje nam widok wichru, targającego linami okrętu, chwyta niespokojne falowanie morza, a ponad tem wszystkiem góruje podniosły nastrój zagniewanej przyrody.
W r. 1806 namalował tragiczny, pełen majestatu, odpowiednio posępny obraz Bogini niezgody rzuca jabłko niezgody do ogrodu Hesperyd, wyzywający do walki klasyczną wizyę Poussina; ponowny tryumf zdobywa też w Wenerze i Adonisie. W Ogrodzie Hesperyd mamy prawdziwe arcydzieło pod względem postawienia tematu.Tworzył teraz wielkie malowidła morskie, których jednak nie wystawiał. W roku 1805 powstał słynny Rozbity okręt Kilka szkiców do tego obrazu znajduje się w Narodowym Zbiorze Akwarel. Turner napełnił swe płótno szałem i gniewem morza, gwałtownem biciem bałwanów, rozpryskającymi się pianami tego morza. Sir John Leicester - nie do uwierzenia! - wymienił obraz ten na Zachód słońca we mgłach (1807).
Od r. 1805 do 1810 wykonał Turner dwanaście krajobrazów olejnych, które odkryto w Galeryi Narodowej, zawinięte w papier bronzowy; razem z czterdziestu ośmiu akwarelami tworzą one drugą seryę odnalezionych Turnerów w Tate Gallery.
Dużo czasu spędził Turner nad ujściem Tamizy (1805 do 1809). Nic nie uszło jego uwagi. Świadczą o tem szkicowniki za szkicownikami. Burza czy spokój, zachód słońca, spokojny czy posępny, wszystko to znalazłou niego wyraz twórczy. Z melodyą burzy w uszach, z spokojem wielkich wód uciszonych w sercu, tworzył arcydzieła morskie - jedno po drugiem. Wantage’a Sheerness, Fawkesa Pilot, witający łódź holenderską z Whistable, Goulda „The Nore”, subtelne Spotkanie wód Tamizy i Medwayu, pyszny obraz Wciąganie kotwicy przez załogę łodzi - wszystkie te malowidła składają się na epopeję morza, jakiej świat nie widział, na melodyjny, orkiestralny majestat wielkich wod. Śmierć Nelsona powstała w r. 1808. Wyczytałem niedawno teoryę książkową, że malowidła „patryotyczne zacieśniały geniusz Turnera; ale czyż patryotyzm nie jest wzruszeniem? A ten, kto obniża znaczenie obrazu Wciąganie kotwicy przez załogę łodzi dlatego, że obraz ten przedstawia powrót zwycięskiej floty Nelsona z Kopenhagi, szuka formułek, aby wmówić w siebie, że wspaniałe to arcydzieło nie jest tak wspaniałem, jak inne; pozostanie ono przecież jednem z najgórniejszych malowideł morza, jakie kiedykolwiek ludzki stworzył geniusz. Co do mnie, nie wiem i wcale się o to nie troszczę, czy to malowidło ma naprawdę oznaczać powrót floty Nelsona z Kopenhagi; dla mnie wyraża ono tryumf i odwagę żeglarzy w wykonywaniu olbrzymiego zadania na potężnych wodach. Ten, kto czytał dzieje, wie, że w maju 1807 przestrzeżono Anglię, iż Napoleon zamierza z flotą duńską i portugalską wkroczyć do Anglii, że Canning zerwał się od razu do walki i że Nelson zajął flotę duńską dnia 8 września w Hopenhadze, że Turner udał się do Portsmouth, widział zwycięską flotę i namalował nieśmiertelne Wciąganie kotwicy. Któż inny, jeśli nie jedynie człowiek książkowy, zdolen jest pomyśleć, że to wszystko mógłby artysta, gdyby chciał, wyrazić w swojem malowidle? Wciąganie kotwicy powstało w r. 1809 i jest tylko wyrazem doznanych wówczas wzruszeń.1807 ,,LIBER STUDORIUM “ I ,,POSPOLITA PRZYRODA”
Zostawmy na chwilę Turnera z jego tryumfalnymi, radosnymi dreszczami, jakich doznawał na widok floty zwycięskiej, wypływającej na morze w Spithead, a zanim przedsięweźmiemy z nim razem podróż z powrotem do stolicy - podróż, tak wielkie mającą znaczenie dla jego sztuki - przerzućmy kartki jego „Liber studiorum”.
W Knockhelt, w hrabstwie Kent, w październiku 1806, na rok przed zwycięstwem kopenhaskiem, Mr. Wells poddał Turnerowi plan, który on rozwinął natychmiast w swoim Liber studiorum. Turner zasiadł do roboty i wygotował sepią pierwsze pięć szkiców swej księgi, rozpoczynając od Mostu i Krów, tak zwanego Flint Castle, przedstawiającego scenę na wybrzeżu francuskiem. Prawdopodobnie, mając jeszcze na myśli współzawodnictwo z klasycznymi pejzażystami w swojej Bogini niezgody i tym podobnych, zmierzył się Turner i w r. 1807 w swoim Liber studiorum z uznanem bożyszczem krajobrazu, Claudem. Były to jednak ostatnie zapasy z wielkim nieboszczykiem. Bezpośrednie współzawodnictwo widać w Kobiecie, grającej na tamburynie i w Ablucyi Hindusów, w Moście i Kozach, w Isis, w Samotności, w pysznem Połączeniu się rzeki Severn i rzeki Wye i w Słońcu między drzewami, oraz w tak zwanej Pope’s Villa, Twickenham; atoli w takich malowidłach, jak Hindhead, Góra św. Cotharda, Most dyabelski, Mchy w Solway, Płot i rów, Wzgórze św. św. Katarzyny pod Guildford, Zamek Norham, Rzeka Wye, Zamek Inverary, Wiatr, Torfowiska, Ben Arthur, Bonneville, Chamonix, Morpeth, Zamek Dunstanborough, tak samo, jak Zamek Okehampton i Raglan, dalej Wiatrak w pobliżu Grand Chartreuse i Opactwo Dunblane, zerwał całkowicie z tradycyą Claude’a. Claude zajmował takie same stanowisko między malowidłem a przyrodą, jak Grecy między rzeźbą a życiem. Hogarth prowadził wojnę z „czarnymi mistrzami", dla Turnera byli oni sztandarem współzawodnictwa; mierzył się z nimi zbyt usilnie, bynajmniej jednak nie starał się ich poniżać.Na rytownika do Liber studiorum wybrał sobie F. C. Lewisa ze względu na jego talent do akwatytny Turner miał trawić swe dzieło w miedzi, Lewis reprodukować je w aquatyncie. Na pierwszą płytę poszły Most i Kozy. Turner polecił Lewisowi, ażeby następne dzieła rytował i reprodukował je akwatyntą. Lewis zażądał ośmiu gwinei, zamiast pierwotnych pięciu; Turner nie chciał się zgodzić i rozeszli się. Turner zwrócił się skutkiem tego do Karola Turnera, pracującego w mezzotyncie, i zgodził się z nim za osiem gwinei od płyty; po zrobieniu dwudziestu płyt Karol Turner podniósł cenę na dziesięć gwinei, co skończyło się sporem między nimi. W kwestyach pieniężnych był Turner, w zetknięciu się z publicznością, człowiekiem nieszczególnym, częstokroć niehonorowym; zniszczone i retuszowane płyty Karola Turnera sprzedawał jako pierwsze; nie wahał się nigdy, jeśli mógł kogo ocyganić. W istocie, cały pomysł Liber studiorum był cygaństwem, ale cygaństwem, któremu, na szczęście dla nas, zawdzięczamy arcydzieła. Claude w swoim Liber Veritatis nie zamierzał nic innego, jak tylko stworzyć notatki swych malowideł, aby w ten sposób módz potem stwierdzić, wobec niesumiennych naśladowców, ich tożsamość; dzieło Turnera było istotnem dziełem sztuki - dziewięćdziesiąt obrazów, z których dwudziestu nie uprzystępnił publiczności. Okazał się tutaj Turner mistrzem o rozległej skali; z jednakową sztuką odtwarzał nastrój scen pasterskich, morza, gór, miejscowości dziejowych, scen mitologicznych. Wyzywał w szranki nię tylko Claude’a, ale i Poussina, Van der Veldego i Wilsona. Rycina tytułowa, dość uboga, oznaczona jest rokiem 1812, karta zaś tytułowa ma datę 1816 r. Był teraz Turner pierwszym po wszystkie czasy mistrzem krajobrazu, a szedł coraz to wyżej. Drzewo, ze swą budową, kształtem, cechami charakterystycznemi odsłoniło mu swe tajemnice. Odkryły mu swe tajemnice obłoki. Ziemia i turnie stały się całkowitą jego własnością. Powietrze, tęcze, dżdże, susze, wszystko to znajduje się w jego orkiestracyi, a tak samo romantyka i tragedya ruin, czary świtu i zmierzchu.
Ze stu mniej więcej malowideł sepiowych w owym Liber dwadzieścia i osiem znajduje się w Tate (Tate Gallery w Londynie). Z reguły były one tylko wskazówkami dla rytowników; Turner pracował nad niemi pilnie dopiero na płycie rytowniczej.
W r. 1808 podaje Turner jako swój adres I. 64 Harley Street i West End, Upper Mall, Hammersmith; adres ten powtarza się do r. 1811, kiedy to, rzecz dziwna, opuścił dom na Harley Street, jakkolwiek dom ten należał niewątpliwie do niego; w roku następnym 1812 przeniósł się na Queene Anne Street West, do domu, który, zdaje się, nabył w tym roku. W r. 1808 dodaje też do nazwiska litery P. P. - został profesorem perspektywy w Akademii Królewskiej i z tytułu tego wielce był dumny. W r. 1809 zaczął urządzać wystawę swych obrazów w własnym domu na Harley Stree; wystawy zasłynęły niebawem jako „Turner Gallery“ - Galerya Turnera. Dozorcą i jeneralnym faktorem tych wystaw był ojciec; pilnował on zwiedzających i umiał dobrze załatwiać interesy. Ci dwaj ekscentryczni ludzie znakomicie dobrali się na swych dziwnych drogach, wierną też zachowali sobie przyjaźń. Ale wróćmy na chwilę do r. 1807.
Powróciwszy z Portsmouth, od tryumfów i uciech w Spithead, Turner skierował zaraz oczy swoje na wiejskie życie Anglii. Od razu zaczął robić notatki i studya do lirycznego wyrażania swej „pospolitej przyrody", ażeby dać nam szereg pysznych poematów ziemi angielskiej, tak, jak dał nam seryę wizerunków morza, dumnych zamków i opactw i innych tego rodzaju widoków.
Zajęciu się życiem pasterskiem i „pospolitej przyrody" zawdzięczamy takie arcydzieła, jak znajdujący się w Galeryi Narodowej Mroźny Taranek, Windsor (1810), Abindgon (1810), Wybrzeże w Kingsten, Połączenie się Tamizy i Isis, Ława piaszczysta z cyganami, piękna Rzeka Trout, Wantage’owskie Walton Bridges, Orrockowskie Walton Bridges (Mosty w Walton), Cooka Wiatrak i grobla i słynny Bligh Sand, obraz, którego nie chciał sprzedać, a którego później użył do zatkania dziury w oknie!
Pierwszy swój wyraz w Liber studiorum znalazły obrazy Płot i rów i Hindhead, opublikowane 1811 r., namalowane jednak prawdopodobnie w roku 1808; te i tym podobne malowidła świadczą o nowych zamysłach twórczych.
Atoli daty płyt nie są bynajmniej datami malowideł, na podstawie których płyty te wykonano. Studyom Finberga nad szkicownikami zawdzięczamy znakomity opis artystycznego jego życia. Od czasu podróży do hrabstwa Yorku, podjętej przed laty dziesięciu, Turner przekonał się, że sztuka nie powinna naśladować, że wyraża ona tylko nastrój rzeczy, narzucających się zmysłom artysty. I tutaj Turner, mając przed sobą proste, powszednie życie pól i łąk wiejskiej Anglii, odkrywał takie same subtelne, poetyckie kryjówki, jakich dostarczała mu romantyka zamków. Ziemi Yorkskiej zawdzięczał ponowne tryumfy od r. 1809, do ziemi tej wracał też niejednokrotnie.
W r. 1810 powstały Potok górski w Tate, rzecz płomienna; pełen ciszy Abingdo i Windsor, wspaniały Lowther, Rośny Poranek, Tetworth W r. 1811 powrócił znowu do próbowania swych sił w współzawodnictwie z wielkimi nieboszczykami; namalował obraz Apollo zabija Pitona. W roku tym przybył do Devon i wykonał szkice do arcydzieła Przeprawa przez potok, a podczas wycieczek morskich, gdy inni niemal konali ze zmęczenia, on wdrapywał się na skały i rysował na wietrze, „raczej snać pisząc, aniżeli rysując". W r. 1812 namalował Przejście Hanibala przez Alpy; natchnął go do tego widok zawiei śnieżnej w Farnley. W tym samym roku zaczął przygotowywać płyty do Południowych wybrzeży Anglii.
W r. 1813 powstał Potop i Rośny poranek. „Przyroda pospolita", czyli wiejski okres Turnera skończył się, można powiedzieć, z Rośnym porankiem w r. 1813. Dochodząc do czterdziestki, powrócił znowu do współzawodnictwa z Claudem w dziedzinie sztuki „górnej", wydobył się jednak z tego, aby najwyższe rozpocząć loty.
1814 Głęboka, poetycka potrzeba wyrażania nastrojów przyrody za pomocą barw parła Turnera do uciekania się także do pieśni słowa.
Kiedy Turner po raz pierwszy zaopatrzył malowidła swoje w wiersze, nie wiadomo. Najwcześniejsze są, zdaje się, wiersze do Appolina i Pitona, z r. 1811; przypisywane Kallimachowi, są one zlepkiem opisu dwóch smoków z Owidyusza-Pitona i smoka Kadmusowego. Turner rozczytywał się w Miltonie, w Popem, w Porach roku Thomsona, w Owidyuszu i innych głównie w celu wynalezienia odpowiednich cytat dla katalogów Akademii. Grał też podobno bardzo pięknie na flecie; wiemy, że Coleridge, posiadający takie znakomite ucho na melodyę wiersza, nie umiał w muzyce odróżnić jednego tonu od drugiego; tak dziwne są granice ludzkich uzdolnień! Nie powinniśmy jednak nieartykułowanych słów Turnera sądzić według gruboskórnej, ignoranckiej interpretacyi Thornburyego. Turner wracał przeważnie do Przemian Owidyuszowych, one były źródłem natchnienia dla tego wielkiego geniusza, wszelkie też wiadomości mitologiczne z tej właśnie czerpał księgi. Pierwsze notatki o Majakach w kulawych wyrażone wierszach z jego własnej głowy, pojawiły się w r. 1812, a objaśniają Zawieję śnieżną - przejście Haanibala przez Alpy.
Poezya, którą żył Turner, dziwny tworzyła kontrast z jego otoczeniem powszedniem. Był teraz człowiekiem bogatym i nie należał bynajmniej do lubiących wyrzucać pieniądze za okno. W r. 1814 kupił posiadłość w Twickenham, Solus Lodge, nazwa, którą w następnym roku zmienił na Sandycombe Lodge; przemieszkiwał tutaj pewną część każdego roku aż do 1826; stąd ojciec jego musiał co rano udawać się do Harley Street, aby otwierać Galeryę Turnerowską. Koszty tej drogi trapiły starego człowieka, dopóki nie wpadł na znakomity pomysł oszczędności; zaprzyjaźnił się mianowicie z jakimś ogrodnikiem, handlującym jarzynami, który za kieliszek wódki zabierał go z sobą na wozie z warzywem do stolicy. Poza tem stary balwierz łapczywy był na ziemię i nieustannie o małekąseczki powiększał posiadłość synowską w Sandycombe, zabierając skrawki ziemi z drogi i sypiąc szereg fortyfikacyi, co wywoływało wesołość u miejscowych łobuzów, dopóki władze lokalne nie położyły końca tej robocie. Czy Turner aprobował te śmieszne małe kradzieże „papy", to zabieranie ziemi z drogi, czy śmiał się z tego, albo czy też sam pomagał mu w mrokach nocy, nie wiadomo; wiemy to jedno, że, kiedy działy się te niesmacznostki, krzywonosa, kabłąkonoga, fantastyczna postać syna śniła potężne sny i usiłowała zdobywać rozległeobszary królestwa wyobraźni.
Turner zagarnął dziedzinę romantyki, opanował morze, odnosił tryumfy w lirycznem przedstawianiu życia pasterskiego. Teraz ku potężniejszym kroczył zdobyczom: przedtem wyzywał w szranki dzieło ludzkie, teraz rzucił się na zdobywanie słońca. Panem czarującej atmosfery, jaką światło albo cień światła oprzędzają zamki, historyczne siedziby i miejscowości Brytanii, stał się, doszedłszy zaledwie do lat męskich. Zdobył subtelne, nieuchwytne tajemnice morza, teraz zapragnął owładnąć królestwem wyobraźni. Mając lat trzydzieści, tworzył arcydzieła niezwykle potężne. Aż dotąd sztuka Turnera była dla ludzi książkowych całkiem przystępna i miła, teraz zaczęli odkrywać w niej rozmaite fałsze, zaczęli się złościć i sapać, zarzucać pospolitość tłumom, stającym w podziwie wobec jego czarodziejstw. Mając przed sobą pyszną, emocyonalną orkiestracyę tak potężnego dzieła, jak Ulysses, urągający Polifemowi, tak płytkie ujawnili poczucie, że zaczęli doszukiwać się najrozmaitszych niedomagań; twierdzili, że okręt nie mógł być oświetlony, lecz że powinien był jako ciemna figurować sylweta, ponieważ słońce zaszło poza nim, że „tony“ tego obrazu są fałszywe; dalej, że żagle okrętu w Pogrzebie morskim Wilkiego są za czarne.
Ale zostawmy te brednie. Wszelka sztuka jest udawaniem, albo nawet, jeśli chcecie, kłamstwem. Malowidło na płótnie, rzeźba w kamieniu, dźwięki muzyczne, słowa poetyckie w wierszu czy prozie, to wszystko złuda, to wszystko udawanie, mające na celu omamienie zmysłów. Tak jest. I w ręku miernego, szkolarskiego talentu to wszystko nie będzie niczem więcej, jak tylko kłamstwem. Tylko w ręku artysty, albo, jeśli wolicie, w ręku poety rzeczy te pozbywają się rdzy fałszu; poeta, nie mając innych ku temu środków, posługuje się tem udawaniem w celu wyrażenia prawdy, całkowitej prawdy, niczego więcej, jak tylko prawdy, stara się bowiem wyrażać istotę, jądro rzeczy, a nie jej skorupę. Ten, kto, siedząc w teatrze na przedstawieniu dramatu Szekspira, nie widzi nic innego, jak tylko pomalowane kulisy i szminkę na twarzy grających; kto z uroczystą powiada mądrością, że to nie żadni królowie, ani żadne królowe, nie bohaterzy i nie bohaterki, nie żołnierze i nie klowni, nie śmieszkowie i oberwańcy, nie książęta i nędzarze, nie dzieci warstw zamożnych czy biednych, lecz tylko maski, dla kawałka chleba grające rzecz urojoną, pozorną, - ten ma istotnie racyę, ale jest beznadziejnym, nieuleczalnym głupcem.
Pozwólcie mi przytoczyć jeden przykład z pośród ostatnich w tem coraz to bardziej porastającem w siły królestwie Turnera. Weźmy Pogrzeb morski Wilkiego. W czasie, kiedy malował to swoje arcydzieło, zauważył Turner, on, mistrz prawdy, mistrz w oddawaniu samych li faktów życia, że mistrzostwo to nie wystarczy bynajmniej do wyrażania najwyższych emocyi życia. To była wielka rewelacya Turnera w dziedzinie malarstwa. Odkrył on, że emocye, uczuciowość człowieka, stoją ponad rozsądkiem, poza intelektem - że jest to największa, najświętsza ze wszystkich świętości, najbliższa dostojnej, majestatycznej tajemnicy życia. Ze wszystkich poprzedników Turnera najbliższy był tej prawdy Rembrand; Turner dociekania jego na tym punkcie jeszcze pogłębił. W czasie, kiedy zabierał się do malowania Pogrzebu Wilkiego, odkrył, że najwyższem zadaniem artysty jest tworzenie prawdy emocyonalnej; posługiwał się barwami, ażeby zapomocą ich orkiestracyi wyrazić uroczystą pompę śmierci - w tym celu do pewnego rodzaju uroczystych, posępnych uciekł się barw, dzięki którym noc rzuca żałobę na żagle i kadłub okazałego okrętu; mamy suggestyę przemijającego życia, czujemy, że skończyła się ziemska jego wędrówka, że zimne prochy powierzono głębiom. A przecież wobec tak głębokiego arcydzieła mógł bez wzruszenia stać tego rodzaju subtelny artysta, co Clarkson Stanfield, i z miną głupkowatego prostaka w śmieszny zauważyć sposób, iż żagle są nieprawdziwe. Dziwić się trzeba, że nie żałował i tego, iż żagle te nie są z płótna. Słusznie też Turner, z pogardą patrząc na to niewidzące oko Clarksona, mruknął: „Szkoda, żem nie namalował ich jeszcze czarniej!"
Ale musimy się wrócić do początków tego wielkiego okresu. W r. 1814 pojawiło się siedem płyt Południowych wybrzeży Anglii. W tym samym roku rzucił się Turner na współzawodnictwo z Claudem w obrazie Dido i Gneasz opuszczający Kartaginę, oraz w pysznem malowidle Apuleja poszukująca Apulejusza z wspaniałą, przedziwną horyzontalnością długiego mostu i ogromnemi, zda się, milami przestrzeni. Arcydzieło to poprzedziło nieśmiertelny obraz: Przejście przez potok, namalowany w roku następnym, 1815. W roku tym powstało również wielkie malowidło Dido zakłada Kartaginę, które razem z Zachodem słońca śród mgieł wyzywa w szranki sztukę Claude a; jeden i drugi obraz przekazał Turner narodowi z tym jednak warunkiem, aby wisiały obok Izaaka i Rebeki Claude’a i tegoż Odjazdu królowy Saby. Dzisiejsi ludzie książkowi przywykli pisać, że Claude nic na tem współzawodnictwie nie ucierpiał. A przecież Dido zakładająca Kartaginę całkowicie zdeklasowała szlachetny talent Claude’a. Turner był tak wielki, że nie miał z kim się mierzyć, chyba z tryumfami największych. Można śmiać się z tego rodzaju małostkowych usiłowań; a przecież, co do mnie, nie mogę sobie wyobrazić ani większej próby sił, ani szlachetniejszego dowodu wysokiej czci dla wyzwanego w szranki artysty.
Nie doszedł on jeszcze do najwyższych swych szczytów, ale tutaj wyprzedził Claudea o mile. Starano się usilnie rozłączyć go z Dydoną; nadarmo. Chantrey nęcącą dawał cenę; cena jednak rosłai Chantrey zapytał się: „Cóż pan myślisz robić z obrazem?“ A na to mruknął Turner: „Dam się z nim pochować, chcę go być pewnym!“
Był to rok, w którym próbował napisać straszny list miłosny. Henry Scott Trimmer, wikary z Heston, powitał go w swym domu i Turner zaprzyjaźnił się niebawem z jego rodziną. Wkrótce potem Trimmerowie odwiedzili go w jego mieszkaniu miejskiem na Queen Anne Street i bardzo miłego doznali przyjęcia. Turner powypychał im kieszenie ciastkami. Nieśmiało poprosił Trimmera o rękę jego krewnej. Zdaje się jednak, że nie traktowano tego poważnie; podnieciło go to jeszcze bardziej do podróży na kontynent.
Z r. 1816 pochodzą dwa malowidła, Świątynia Jowisza Panhelleńskiego, szkicowniki jednak pełne są studyów obłoków - przebywał dużo w Yorkshire.
W r. 1817, w którym sprzedał piętnaście akwarel Fawkesowi z Farnley Hall, odbył trzytygodniową podróż nad brzegami Renu; z tego samego roku pochodzą: Goarhausen i Zamek w Katz, Bonneville, Sabaudya, Jezioro Nemi. Rozpoczął też wielką seryę widoków dla Historyi hrabstwa Richmondzkiego Whitakera, wydanej w latach 1819 do 1822, która kosztowała wydawcę dziesięć tysięcy funtów; dla wydawnictwa tego wykonał Turner słynne akwarele, między niemi Sierp księżyca, Zamek Hornby, Zamek w i Richmond i tym podobne. W r. 1818 powstało niezbyt szczęśliwe Waterloo. Turner udał się na północ celem wykonania szeregu studyów dla Provincial Antiquities of Scotland (Starożytności prowincyi szkockich), które ofiarował się napisać Walter Scott; dzieła Turnera, śród nich Widok Edynburga z wzgórza Calton, darowane przez wydawcę Walter Scottowi, znane są dzisiaj jako Turnery abbotsfordzkie.
W r. 1819 za namową Lawrence’a, bawiącego wówczas w Rzymie, Turner przewędrował po raz pierwszy Włochy - zwiedził Wenecyę, Rimini, Ankonę, Neapol, Paestum, Pompei, Sorrento; włóczył się z miejsca na miejsce, nie ominął Rzymu i innych miejscowości, pilnie napełniając szkicowniki. Upijał się barwami, powietrzem. Zamknął to wszystko w pamięci, a wziął się do namalowania, dla Akademii, przepysznego obrazu: Rzeka Moza i Handlarze pomarańcz, udający się po towar do Baru, jedno z największych malowideł morza, jakie kiedykolwiek stworzono. Skończył teraz z współzawodniczeniem. Stanął poza sztandarami. W szranki zaczął wyzywać jedynie przyrodę - siebie samego, aby prześcigać... siebie.
Prawdopodobnie przed udaniem się do Włoch namalował Turner dwa wielkich rozmiarów płótna: Wzgórze Richmondzkie w dzień urodzin księcia Rejenta, które również z wielkich rozmiarów Widokiem Rzymu z Watykanu wystawił w r. 1820. Znajdująca się w Tate Gallery piękna akwarela Kościół św. Jana i Pawła (1819) nie ukazuje jeszcze Turnera, najwyższych, orlich próbującego lotów w rozległe przestworza błękitów. Przezwyciężył jednak wszystkie swe dotychczasowe sztandary. Nabiera teraz oddechu do podróży po nietkniętych dotąd morzach swej wielkiej przyszłości twórczej, pozbawionych dotąd światła, któreby mu wskazywało drogę, pozbawionych kompasu, którymby mógł się kierować. Musiał się puścić sam. Skończył Południowe wybrzeża i seryę widoków z Richmondshire. Odpoczywa, Turner ma teraz lat czterdzieści i pięć.
W roku 1821 Turner nic nie wystawił w Akademii. W roku 1822 posłał „Co chcecie“ Zmyliło to krytykę. Żadnego w obrazie tym nie było widać sztandaru. Turner udał się w tym roku morzem do Szkocyi, kiedy północny kraj ten odwiedził król jako Jerzy IV. Atoli znajdująca się w Galeryi Narodowej akwarela Zamek Norham, w tym właśnie namalowana roku, ujawnia wzrost talentu w kierunku impresyonizmu. Wyobraźnia jego zajęła się teraz Zatoką w Baje która przeraziła Akademię w r. 1823. Od tej chwili krytyka książkowa grzęzła w bagnisku. Właśnie, kiedy Turner potężne zdobywał dziedziny, zarzucano mu, że maluje dla poklasku tłumu! Wyszedł poza tradycyę! Stało się to wówczas, kiedy nabrał przekonania, że sztuka malarska nie może całej swej muzyki wyrazić bez orkiestracyi barw, stwarzanej w celu oddania nastroju zjawisk widzianych. Turner zaczynał dawać emocyonalny wyraz barw, o jakim przedtem ani nawet nie marzono. P. Jones, członek Akademii Królewskiej, szukający wierności fotograficznej, napisał kredą na ramie po łacinie: Splendide Mendax (Świetny kłamco!). Turner roześmiał się i napis zostawił. „Wszyscy poeci są kłamcami“ - powiedział - „i w tem jest wszystko!" A Jones? Gdzież on się dzisiaj podział? Galeryę Narodową założono w r. 1824; Griffiths wysłany został przez komitet razem z Sir Robertem Peel i Lordem Harding, ażeby nabyć od Turnera Dydonę zakładającą Kartaginę i Wpadek państwa Kartagińskiego na własność narodu. Turner, głęboko wzruszony, rozpłakał się, ale sprzedaży Didony odmówił; zwróciwszy się do Griffithsa, kiedy ten chciał odchodzić, wyraził swą wdzięczność i dodał, że Dido stanie się kiedyś własnością narodu. Chodził kilka dni, mrucząc: „Wielki tryumf, wielki tryumf!" Obrazu w Akademii nie wystawił. Pracował usilnie nad słynnem swem dziełem Rzeki Anglii i Porty Angielskie, dziś w zbiorach narodowych. Na obrazie Scarborough widać, jak daleko postąpił w kierunku wielkiej orkiestracyi wyrazu emocyonalnego. A cóż to za nieśmiertelne dzieło z tymi dumnymi okrętami! Portsmouth i Sheerness, Dover i Humber ukazują nam mistrza morza; piękne Totnes, blaskami zlane Dartmouth, Zamek w Dartmouth, Zamek Okehampton i majestatyczny, okazały Arundel, świetlany Park More i pyszne Opactwo Kirkstall, tragiczny Zamek Brougham i ciemno-niebieski Zamek Norham z narcyzowo-żółtem niebem - wszystkie te obrazy stawiają nam przed oczy największego kolorystę wszystkich czasów, umiejącego głęboko wnikać w ducha i istotę danej miejscowości i w odpowiedni wyrażać je sposób. Do Akademii posłał w r. 1825 tylko Dieppe; atoli Tamiza i szkice z Holandyi świadczą, że zajmowały go rozmaite pomysły. Fawkes zmarł w tym roku; Turnera tak to przejęło, że nie chciał już nigdy wracać do Farnley, jakkolwiek aż do końca w ścisłej żył przyjaźni z synem nieboszczyka, Hawksworthem Fawkesem.
Turner ma teraz lat pięćdziesiąt. Wypoczął na jaki rok lub dwa, ażeby następnie swą najpełniejszą wybuchnąć pieśnią. W roku 1826 opuścił dom w Twickenham, który nabył ze względu na „papę“, w którym jednak „papa“ nabawił się febry. Odtąd żył jeszcze samotniej w swoim domu w Londynie. Pieniądze płynęły - nie miał gdzie ich użyć. Dom był coraz to brudniejszy, coraz to bardziej zaniedbany. Turner zajmował się wyłącznie swą sztuką. Wieczne jego zatargi z wydawcami stawały się coraz to gwałtowniejsze ; w Akademii wystawił jednak swą świetną Kolonię. Potem popłynął morzem nad rzekę Mozę, Mozelę i Ren.
W r. 1827, mając lat pięćdziesiąt i dwa, zaczyna dalej wydobywać z siebie swe blaski. Pogodne Mortlake, Poranek i Mortlake, Wieczór, Córka Rembrandta, w których zmierzył się z wielkim Holendrem, z tego pochodzą czasu. Zabiera się do malowania morza otwartego - jest w Cowes i zaczyna pyszną seryę jachtów, jak Yacht Racing in the Solent (jacht przypływający do S.) w Tate Gallery; statki w Cowes obwieszczają wspaniałość t. zw. złotej wizyi Turnera. Wyzwał teraz samo słońce w szranki. Był to rok, w którym rozpoczął nieszczęśliwe swe dzieło Malownicze widoki Anglii i Walii (Picturesque Views in England and Wales), które miało dawać wszelakie nastroje tej ziemi - nastroje dzienne i nocne. Wykonał między 1827 a 1838 przeszło sto malowideł dla tego zbioru. Niektóre z nich należą do najwyższych arcydzieł w dziedzinie pejzażu.
W r. 1828 Turner wybrał się znowu do Włoch. Akademickie dusze tak zwanych artystów, zgromadzonych w Rzymie, mogły sobie „nic nie robić“ z jego dzieł. Sądząc po jego szkicowniku, z Orleanu udał się Turner do Lyonu, następnie do Marsylii, Genui, Florencyi, Orvieta, Rzymu. Do Akademii posłał obrazy Dido uzbraja flotę i Regata, płynąca naprzeciw wiatru (East Cowes Castle), East Cowes Castle (Regatta zarzuca kotwicę), oraz Boccaccia, o których Constable powiedział: „Co za wspaniale piękne wizye złote!“
Ale na ścianach tych miano niebawem zawiesić daleko potężniejsze wizye złote.
1829
W r. 1829 Turner posłał Akademii Królewskiej pyszne arcydzieło Uisses urągający Polifemowi. Od razu stanął Turner w przednim szeregu poetów wszystkich czasów. Samą li orkiestracyą kolorów wywołuje tutaj w zmysłach naszych impresyę nastroju, której nic prześcignąć nie zdoła. Całość ma potęgę eposu. Turner majestatyczną kieruje tutaj orkiestrą, muzyczne brzmienia w zadziwiające zlewają się arcydzieło. Był to rok niedokończonego Kanału w Chichester i prawdopodobnie niedokończonych Zatoki skalistej z postadaciami i Wschodu słońca.
W r. 1830, w roku śmierci Lawrence a, pięćdziesięciopięcioletni wówczas Turner stracił ojca. Utrata „papy“ była poważnym dla niego ciosem. W tym samym czasie samotność coraz to bardziej podniecała jego wyobraźnię, do coraz wyższych pchałają lotów. W obrazie Ulisses, urągający Polifemowi odważył się na majestatyczny lot w wspaniałą dziedzinę absolutnego impresyonizmu. Dostał się do jego królestwa i przez lat dwadzieścia w królestwie tem tworzył arcydzieła. Skalę artystycznego wyrazu zapomocą barw do zadziwiających rozszerzył granic. Posługiwanie się harmoniami nie miało kresu - od najweselszych barw do najciemniejszych i najgłębszych; tak Beethowen posługiwał się muzyką. Turner pierwszy odkrył to zadziwiające znaczenie barw. Wobec jego dzieła bledną usiłowania przeszłości.
Ażeby dokładnie pojąć, czem jest ta przedziwna reweIacya, musimy spróbować zrozumieć, czem Turner przyczynił się do wzbogacenia impresyonizmu. Przed nim malarze weneccy, holenderscy i hiszpańscy wnieśli walory do impresyonizmu; Turner miał wnieść orkiestracyę barw.
Wyraz impresyonizm sprowadzili ludzie, piszący o sztuce, do znaczenia ciasnej parafii na obszarze wielkiego królestwa. Krytycy, potrzebujący jakiegoś wyrazu, nadali subtelnemu dziełu malarzy francuskich z r. 1870, którzy t. zw. kolory łamane rzucali na płótno zapomocą punktów, kresek lub kleksów, nazwę „impresyonizmu“. I słusznie. Ale jest to tylko bardzo mała część impresyonizmu; a jako taka wywodzi się też całkowicie od pewnego składnika geniuszu Turnerowskiego.
Turner doszedł do tego, że barwa oddziaływa na zmysły zupełnie tak samo, jak muzyka; jeżeli barwa jest jasna i wesoła, jasne i wesołe wywołuje w nas emocye - jeżeli jest posępna i uroczysta, to i wywołane przez nią emocye będą posępne i uroczyste. Odkrywszy życiowy fakt ten, pchnął malarstwo na nowoczesne, z poprzedniem malarstwem nic wspólnego nie mające tory.
W r. 1830 Turner rozpoczął małe ilustracyjne winietki do dzieł poetów, jako wzory dla rytowników. Rozpoczynają Rogersa Włochy w r. 1830.
Lord Egremont był, zdaje się, bardzo blizkim przyjacielem Turnera. W roku tym przybył on też do Petworth i malował tutaj dużo, między innemi wykonał olejną impresyę Wnętrze Petworthu., z którego wynika, że ekscentryczny lord pozwalał sobie na to, aby salon jego nie wiele był lepszy od podwórza. Przyczepiać geniuszowi Turnera impresyonizm z powodu tej fantazyi jest czczą gadaniną. Jest to zwykła notatka, szkic pomysłu - ale przedziwnie suggestywny. Turner był także w Brighton i Arundel, a owocem tych wycieczek jest między innemi Stara śluza łańcuchowa w Brighton. Szkicownik jego wykazuje, że zwiedził również Dieppe, Rouen, Paryż. Prawdopodobnie zrodził się w nim teraz pomysł dzieła Rzeki francuskie.
W Akademii w r. 1831 miał Turner sześć obrazów; w jednym z nich, w Pałacu Kaliguli, do klasycznej wrócił nuty, ale klasycyzm swój zamienił teraz na impresyonizm. Malowidło Watteau’a jest znowu czystym tylko nastrojem. Znajdująca się w Soane-Museum Barka admirała Van Trompsa u wjazdu do Uexel w złotych trzymana jest kolorach. South Kensington ma piękną Łódź ratunkową, wyruszającą po rozbitków. Pięknym szkicem jest również Cochem nad Mozelą. Turner udał się do Szkocyi celem ilustrowania poetyckich i prozaicznych dzieł Waltera Scotta, u którego zamieszkał jako gość, a z którym spotkał się tutaj po raz pierwszy.
W r. 1832 powstały jego płomienno-złote Wędrówki rycerza Harolda i jego szare Helvoetsluys.
W roku 1833, mając lat pięćdziesiąt osiem, namalował Turner swój pierwszy Widok Wenecyi - Wenecyi, którą unieśmiertelniał w arcydziełach, przedstawiając ją w sposób przedziwny, z całą czarodziejską romantyką jej morza. Rozpoczął od wezwania w szranki i przezwyciężenia Canaletta; niebawem jednak miał tchnąć Wenecyę na płótno, nieuchwytną, powietrzną, jak w blaskach skąpane marzenie. W pierwszem jego malowidle czuć Canaletta. Od roku 1833 - 1835 pojawiły się The Rivers of Grange (Rzeki francuskie), z sześćdziesięcioma jego akwarelami. Pont de I Arche, Droga pocztowa z Vernon do Mantes, purpurowe Mantes, czarujący Most w Meulan, okazałe Troyes więżą wyobraźnię swoją muzyką Francyi. Jeżeli człowiek malował tego rodzaju arcydzieła w latach swego „chylenia się do upadku", to Bogu dzięki za taki upadek.
W roku tym umarł stary jego przyjaciel, Dr. Monro, i Turner, rzecz dziwna, odkupił własne utwory. Zaczęli się też pojawiać fałszerze; niektóre z przypisywanych mu dzieł nie były jego dziełami.
W r. 1834, gdy Turner liczył lat pięćdziesiąt dziewięć, szkicowniki jego zawierają notatki z nad rzeki Mozy, Mozeli, Renu, z Oksfordu i Bruggii; South Kensington posiada Mont St. Michel, Pożar na morzu i Wenecyę. Gillot, fabrykant piór z Birminghamu, zjawił się tego roku u Turnera i zamówił malowideł za pięć tysięcy funtów. W następnych latach do r. 1838 Turner malował piękny, nieskończony obraz olejny, który długie czasy leżał zwinięty w ukryciu, w Galeryi Narodowej, a dzisiaj należy do wspaniałości w Tate.
W r. 1835 miał Turner, trzeba to sobie zapamiętać, lat sześćdziesiąt. Niejeden artysta, według ciasnej tworzący skali, wyczerpał talent swój przed trzydziestką i doszedł LARSTWA do upadku - Turner, człowiek o nieugiętej postaci, zadziWSPÓŁ- wiająco krzepki, o nerwach stalowych, tworzył w sześćdziesiątym roku życia dzieła, pełne radosnego uczucia i świeżości lat młodych. Jak ludzie książkowi mogą w dziełach z tej epoki dopatrywać się dowodów upadku, tego żaden artysta zrozumieć nie zdoła. Talent jego wzmagał się w niesłychany sposób; dzierżawę za dzierżawą zdobywał dla swego królestwa - terytorya olbrzymie, jakich poprzednio nikt nie zbadał.
Spojrzyjcie na Wschód słońca, na Łódź w cieśninie między górami w Tate! Świeży, rosą przesycony świt znalazł tutaj wyraz w melodyi barw, pełnej promiennej światłości nadchodzącego dnia. Spojrzyjcie na nieskończone „Hastings'‘ i pamiętajcie, że w ostatnich jedenastu latach twórczego żywota - od sześćdziesiątego do siedemdziesiątego i pierwszego roku - dawał nam Turner sztukę radosną, wybraną, melodyjną, jak muzyka skrzypiec, fletni i lutni, że mając lat siedemdziesiąt i jeden, namalował świeżości i wesołości pełną Grotę królowej wróżek (Queen Mab’s Grotto), tchnącą szczęściem i radosną, jak serca spotykających się w niej młodych kochanków.
Potrzeba teraz daleko większych sił twórczych, ażeby wydobyć z głębin tego rodzaju subtelne emocye, aniżeli wówczas, gdy szło o odtworzenie samych tylko zjawisk przyrody. Atoli jasna rzecz, iż sądzenie tego rodzaju dzieła według formuł i strychulców jest czemś całkowicie beznadziejnem. Dalekie od upadku siły Turnera są nienaruszone, znajdują się w całej pełni rozwoju; poczucie koloru posiadł on przesubtelne, czarodziejski talent jego świeży jest, jak za lat młodych. Współzawodnictwo z ludźmi pozostawił dawno poza sobą - zdobywa teraz światło, słońce, przeźroczystość atmosfery, opanowuje rośne poranki, mistyczne zmierzchy, nieprzeparty urok wieczoru i czar nocy.
Spojrzyjcie teraz na ostatnią jego wizyę Zamku Norham - tego Norham, przy którym, malując go po raz pierwszy, „pracował tak szczegółowo, ile tylko można“ - tego Norham, które teraz pogrążył w atmosferze przeźroczystej, że wygląda jak tchnienie czarodziejskie, więżące zmysły, subtelne, jak melodya fletni pasterskiej o słodkim świcie nowonarodzonego dnia. Spojrzyjcie na wspaniały Most i wieżę (Bridge and Tower), z drzewem na pierwszym planie, znakomicie umieszczonem, skąpanem w przeźroczach światła, głoszącem mroczną wspaniałość swego majestatu, z mostem i przestrzeniami w dali.
W sześćdziesiątym roku życia wystawia w Akademii Łowienie na wędkę w Hastings (Line Fishing of Hastings), Widok Wenecyi z przed portyku kościoła Santa Maria della Salute, Pożar Parlamentu w nocy, którego druga odmiana znajduje się obecnie w Britich Institution. Interesującą będzie rzeczą zaznaczyć, że prasa zaczęła teraz atakować Turnera. Hasło dało Blackwood Magazine napaścią na Wenecyę. W roku następnym, 1836, napaści stały się powszechniejsze i dotyczyły Julietty i jej niańki, oraz obrazu Merkury i Argus. Ruskin wziął później w obronę starca, ale ten zlekceważył to sobie, mruknąwszy: „Mnie to nic nie obchodzi". Turner zwiedził Włochy razem z Monro’em, którego zastanowiło, że Turner nie entuzyazmował się słowami na widok przyrody. Ataki wzmogły się z pojawieniem się Zawiei śnieżnej i Odjazdu Regulusa. W roku tym zbankrutowało wydawnictwo Malowniczych widoków Anglii i Walii i Turner odkupił na aukcyi cały zapas, za trzy tysiące funtów. Odtąd sześćdziesięcioletni artysta pędził życie przeważnie zagranicą. Fizyczne siły jego musiały być niezwykle krzepkie, zwłaszcza, jeśli się zważy „Diogenesowy sposób życia“, na który sam się skazał, oraz uciążliwości podróży. Fizyczne jego przejścia mogłyby wyczerpać siły młodego człowieka, tymczasem u niego w dziesięcioleciu tem artystyczne zdolności objawiały się w całej pełni w jednem arcydziele za drugiem, w przepysznych obrazach akwarelowych. Wenecya i Rigi jakżeż on śledził każdą zmianę ich linii! Szkicownik jego pełen jest Wenecyi i jeziora lucernskiego. Do Akademii z roku 1838 posłał Włochy starożytne i Włochy nowożytne. W Tate jest jego urocza, nieskończona akwarela Salute.
Do r. 1839 należy nieśmiertelny obraz Fighting Temeraire tugged to her Last Berth (Walczący Temerair cofa się do ostatniej przystani) i Agrypina wylądowuje na statku Germanika. Tate posiada szkic akwarelowy Wenecka łódź rybacka.
Do r. 1840 należy Statek niewolników, ogłoszony przez Ruskina za największe dzieło Turnera; sądząc z reprodukcyj, jest to rzecz uboga z świetnymi szczegółami; w tym samym roku powstały: Na nowiu i piękna Wenecya w South Kensington; pyszne arcydzieło Rockets and Blue Lights, obecnie w Ameryce, dzieło, w którym nastrój burzy mógł tylko taki stworzyć artysta, jak Turner; bogaty, płomienny Łuk Konstantyna w Tate; Tivoli i wspaniały Pożar okrętów. A jeżeli sobie uprzytomnimy szereg akwarel, jak Jezioro lucernskie od strony Fluelen, dużych rozmiarów Jezioro z wzgórzami i pałacami w dali i Rawlinsonowską Vale d’Aosta (Dolina Aosty), należących do tego samego czasu, to dziwić się trzeba, jak można mówić o schyłku czy upadku Turnera. W r. 1842 powstała Wenecya i pełne słońca Złożenie obrazów Belliniego w Kościele Zbawiciela w Wenecyi. Szkicowniki świadczą, że pracował w Lucernie, nad Renem, w Thun, Zug, Goldau, Fluelen, w Bellinzonie, Como, Spluegen, Grenoble, a sztuka jego rzuca na papier wizye powietrzne, które, widocznie, w miarę napływających barw, chwytała na miejscu czarodziejska zwinność jego ręki.
W r. 1842, mając lat sześćdziesiąt i siedem, Turner namalował kilka rzeczy, należących do arcydzieł w jego wielkim dorobku. Wspaniałe dzieło, znane jako Zawieja śnieżna, w którem statek przebija się poprzez rozpętane szaleństwa morza i nieba, jest mistrzowskiem przedstawieniem mgieł i świateł, ruchu morza i statku na morzu, szalejącej burzy, lśnień i ciemności na rozfalowanych wodach - w nastrojach tych przeszedł on wszystko, co dotąd w tym rodzaju stworzono. „Krytycy wszelkiego rodzaju wściekli się.“ Tak jest, wściekli się. Nie mogli dać sobie rady. Nie było żadnego podobieństwa z Michałem Aniołem i ani śladu Rafaela. Przedziwny ten utwór, jedno z arcydzieł wieków, był dla nich, jak gdyby ktoś przeszedł po płótnie „ścierką i mydlinami". Turner, chcąc mieć tę wizyę, usadowił się na maszcie statku w Harwich i kazał się żeglarzom podczas burzy wywieźć na pełne morze - on, człowiek sześćdziesięciosiedmioletni, w okresie wrzekomego „upadku“. Nie wszystkie obrazy jednakowej są mocy. Zbywa jej takim obrazom, jak The Etile and the Roch Limpet, atoli Pogrzeb morski Wilkiego to mistrzowska impresya majestatu śmierci. W tym samym roku powstała też niejedna z pysznych akwarel, oraz pięć szkiców akwarelowych, wykonanych w Szwajcaryi, przeważnie w okolicy Lucerny. Należy do nich również Rawlinsonowski Spietz nad jeziorem thuńskiem, Koblencya, Konstancy a, Splugen, Zatoka w Uri, Zurych.
Munro z Novar ofiarował mu 25.000 f. szt. za wszystko, co miał w swej Galeryi na ulicy Królowej Anny, ale Turner odpowiedział: „Nie, nie chcę! Nie mogę!... Zresztą nie pozwolę sobie przeszkadzać. Dobranoc!“
W r. 1843 powstały: Przybycie do Wenecyi i „Słońce Wenecyi", zapadające w morze. Turner, pamiętajmy o tem, miał lat sześćdziesiąt i osiem, kiedy malował Przybycie do Wenecyi; jako starzec dał nam tę radości pełną impresyę. Przenikliwe stare jego oczy mogły teraz patrzeć na to, jak daleko wyszedł poza olbrzymie dziedziny sztuki malarskiej największych mistrzów przeszłości. Daje on nam tutaj hymn na cześć świtu, najczystszą poezyę, jaka przedtem całkowicie była niemożliwa. Spojrzyjcie na te świetne pomniki majestatycznej przeszłości, znajdujące się w Galeryi Narodowej, a potem stańcie przed tym obrazem Turnera; przekonacie się, jak w porównaniu z nim tamto wszystko jest ciemne i brudne. Barwy dostają tu głosu, zmieniają się w muzykę - słyszymy harfy w powietrzu. Wilgotny czy rośny Poranek oddycha promiennem tchnieniem istotnego poranku.
Do tego samego roku należą: Wieczór w czasie powodzi i Walhalla, którą Turner posłał w podarunku królowi bawarskiemu, ale zacna osoba ta obraz zwróciła, mówiąc, że go nic nie rozumie. Turner zajęty był także publikacyą pierwszego tomu Ruskinowskich Malarzy nowożytnych. Powstały też przecudne akwarele, Rawlinsonowskie Seelisberg, Światło księżyca i Jezioro Brienzkie w South Kensington. Czyż to upadek? Ten stary człowiek, krzątający się około brudnego, zaniedbanego domostwa, siadający do łodzi w Margate i puszczający się na burzliwe morze, żywiący się rakami, wyciąganymi z czerwonego zawiniątka, śledzący i notujący impresye morskie - ten człowiek nie wiedział chyba, co znaczy schyłek czy upadek. Ładny mi upadek, kiedy w roku następnym, 1844, mając lat sześćdziesiąt i dziewięć, maluje swój Deszcz, Parę i Ruch, impresyę pociągu kolei żelaznej; ładny mi upadek, który człowiekowi, zaczynającemu rok siedemdziesiąty, każe włóczyć się po Lucernach, Thunach, każe mu zwiedzać Interlaken, Lauterbrunnen, Grindelwald, Meiringen, Rheinfelden, Heidelberg i robić setki szkiców! Przyznaje się jednak do tego, że odczuwa już srogość zimy, on, starzec siedemdziesięcioletni, powracający z dwukrotnej wycieczki w Alpy! Miał słuszność, kiedy, zaczynając rok siedemdziesiąty, napisał z dumą: „Cóż z tego, że udało się Hannibalowi, kiedy W. B. i J.(ózef), M.(allord), W.(illiam), T.(urner) przeszli Alpy z Fombey 3 września 1844.“ Tennantowskie Przybycie do Wenecyi i Łodzie rybackie, przyprowadzające uszkodzony statek, w Galeryi Narodowej, z tego pochodzą roku. Ostatecznie jednak krzepkie ciało zaczyna uczuwać ciężar lat. Śmierć przyjaciela Callcotta ciężkim był dlań ciosem. Pochylił się naprawdę. W r. 1845 doszedł do siedemdziesiątki. Mamy świadectwo Ruskina, że zaczął niedomagać na zdrowiu, ale ta mała, ciemna postać grzęzła po pół godziny i więcej w nadbrzeżnych błotach Tamizy, ażeby patrzeć, jak woda rozpryskuje się u brzegów. Malował Wschód słońca z potworem morskim - interesował się teraz wielorybami - i wystawił w tym i następnym roku Poławiaczy wielorybów. Czy szkicownik jego z wielorybami i poławiaczami wielorybów powstał z autopsyi, czy też na podstawie opowiadań rybaków z Wapping, nie wiadomo. Thakeray obniżał wartość malarską Turnera dziecinnemi napaściami w Punch’u, świadczącemi jedynie o ignorancyi autora; jednakże napaści te głęboko raniły starego artystę. Szkicowniki z r. 1845 i 1846 świadczą, że Turner był w Folkestone, Hythe, Walmer, Ambleteuse, Wimereux, Boulogne, Eu, Treport, Dieppe, a potem znowu z powrotem w Folkestone. W Rawlinsonowskiej Kaplicy Tella, ostatniej szwajcarskiej akwareli Turnera, niema ani śladu jakiegoś wahania się, czy upadku; niema go też w roku 1846, w siedemdziesiątym pierwszym roku życia artysty, kiedy stary ten śpiewak swą ostatnią wielką zanucił pieśń. A cóż to za pieśń i jakiego znaczenia! Pomyślcie sobie! Mając lat siedemdziesiąt i jeden, tworzy uroczą, eteryczną fantazyę, Grotę królowej wróżek (Queen Mab s Grotto), jasną, jak pierwsza miłość młodego liryka, świetną, jak najpełniejszy sopran - prawdziwy śpiew łabędzi.
W tym samym czasie powstały malowidła: Poławiacz wielorybów, Ondyna, Anioł stojący w słońcu, dwa poławiacze wielorybów - Hurra! i Gotowanie tranu - dalej Wenecya, Poranek, Powrót z balu i Na bal, dalej ręka zaczyna już drżeć; namalował przecież Grotę królowej wróżek, swój wspaniały śpiew łabędzi!
W tym roku też zamknął ostatni szkicownik „Kent 1845-46“.
1847 POCZĄTEK KOŃCA
W następnym roku 1847, w siedemdziesiątym drugim roku życia, zaczął unikać dawnych pieleszy, ulatniał się z domu. Bramy domu jego na Queen Anne Street zamknięte były na zamki i rygle. Rzadko kiedy wracał do starego, brudnego domu. Stara gospodyni, wierna Hannah Danby, nie wiedziała, dokąd chodził. Nagle wracał, zjawiał się na jakiemś posiedzeniu Akademii lub otwarciu wystawy, mało z kim mówił, stronił od dawnych przyjaciół i potem znikał znowu. Posyła dawne obrazy na wystawę Akademii, zawraca do Mayalla, fotografa na Regent Street, powiada, że jest naczelnikiem sądu i że się interesuje fotografią i znowu spieszy dalej. Idzie na obiad z Bicknellami do Herne Hill, jest wesół; portret jego robi ukradkiem Landseer i hrabia d’Orsay, portret przypisywany Linneleowi; wtem, nagle, w r. 1850, zjawiają się cztery malowidła Turnera w Akademii - uchodzą za rzeczy chybione; przecież dobrze jest, iż są własnością narodu ten Eneasz, opowiadający Dydonie swe dzieje, ten Merkury, przestrzegający Eneasza, ten Odjazd floty trojańskiej i te Odwiedziny grobu. Stroi żarty na obiedzie w domu Robertsa, bierze dorożkę, nie chce podać szczegółowego adresu, mówiąc: „Powiedzcie mu, aby jechał wprost na Oksford Street, a tam już ja mu wskażę, dokąd ma jechać dalej “ i w ten sposób nieustanną otacza się tajemnicą. Gdy zmarł Shee, gniewał się, że go nie zrobiono prezydentem Akademii. Na prywatnem zebraniu Akademii z roku 1851 zjawił się Turner, jako słaby, trzęsący się człowiek. Roberts oświadczył mu w imieniu towarzyszy, że go chce odwiedzić, przytem jednak zapewnił, że mieszkania jego nie zdradzi. Turner, wzruszony tem, odpowiedział jednak, że sam kiedykolwiek przyjdzie i zobaczy się z Robertsem w mieście.
Hannah Danby, przetrząsając pewnego razu ubrania Turnera, znalazła list, który był dla niej wskazówką, gdzie go szukać; z inną starą kobietą wybrała się do Chelsea i przekonała się tutaj, że Turner mieszkał w Cremorne Cottage w Cheyne Walk pod nazwiskiem Booth. Udała się co tchu do Harpura, przyjaciela Turnera, i ten, przybywszy tam, zastał Turnera, złożonego niemocą. Żył on w starym domu z panią Booth, która mówiła o nim jako o swoim mężu. Obrócony ku oknu, aby popatrzeć na zimowy zachód słońca, stary artysta zmarł na jej rękach 19. grudnia 1851.
Gawiedż z Chalsea przezywała starca admirałem Booth, albo Puggy (małpka) Booth. Mówiono, że wybierał się do Wapping, aby się trącić szklanką z tamtejszymi rybakami. Pochowano go w katedrze św. Pawła tuż obok Sir Jozuego Reynoldsa. Bogate skarby sztuki swojej pozostawił w spadku narodowi. Wysoką sumę, którą przeznaczył na budowę przytułku biednych i podupadłych artystów, zakwestyonowano sądownie i oddano rodzinie. Tak więc dziewiętnaście tysięcy trzysta trzydzieści i jeden numerów jego dzieł znajduje się w posiadaniu narodu; niejeden z tych numerów jest zniszczony i zbrukany, wszystkie jednak, wydobyte na jaw dzięki troskliwości przyjaciół jego sztuki, wspaniałe dziwy, świadczą o jego geniuszu w zbiorach narodowych; Sir Joseph Duveen zgotował im wspaniałomyślnym darem swym piękne pomieszczenie w Tate.
Wielkie odkrycie Turnera polegało na tem, że dla każdego zjawiska widzianego trzeba wyszukać styl całkiem odrębny, zanim je artysta mógł przetworzyć w najwyższe zjawisko emocyonalne. Nie umiał on się tak wypowiedzieć w słowach, nie był człowiekiem, operującym środkami wyrozumowanymi, środkami świadomego intellektu, on stwarzał zjawiska, pod wpływem niezawodnego instynktu, tak, jak to czynił Szekspir.
Mallarme, patrząc na Deszcz, Parę i Ruch, powiedział: „Turner to największy malarz, jaki kiedykolwiek żył na świecie“ - i był on nim istotnie. Wszystko, co jest żywotnego w sztuce, narodziło się z objawienia Turnera.
Turner ze swą niezmierną pracowitością, z opanowaniem tradycyi, z którą współzawodniczył i którą zdobył, przyswoiwszy ją sobie i zaopatrzywszy się w jej środki, puścił się na szersze morze, aby nowe zdobywać światy. Odkrył on, że malarstwo to ogromny instrument - sto instrumentów - i dzięki temu doszedł do orkiestracyi barwy. Velazquez grał na subtelnościach realistycznych - stworzył przez to sztukę ciasną, ale stworzył w sposób najdoskonalszy. Tak ma się sprawa i z innymi. Tryumfy samej li techniki Turner rzucał do kosza. Widział on, że barwa, służąca do stworzenia emocyi jasnej, radosnej, świetlanej, nie nadaje się absolutnie do stworzenia emocyi głębokiej, dostojnej, uroczystej; że majestat śmierci wyrażać należy harmoniami barw o kadencyi uroczystej, majestatycznej, całkiem odmiennej od harmonii, odpowiadającej nastrojowi orszaku weselnego z biciem dzwonów i różami, ścielącemi się po drodze. Naginał też światło do woli swojej w ten sposób, że harmonie radosne wyrażały nastroje, zaś harmonie poważne szły na usługi emocyi uroczystych, poważnych. W ten sposób poranek w Wenecyi zjawia się w bladej, powiewnej sukni nad zwierciadłami wód, zmieniając gondole, statki, gmachy, kopuły jak gdyby w warsztat snów, tak, jak je chwila świtu przywodzi przed nasze oczy i jak im każe oddziaływać na nasze uczucie.
Stanowisko Turnera jest niezwykłe - jest to lot orła. Pędzi on na rumaku burzy: wielkie, nabrzmiałe bałwany i uderzenia rozchwianego, szalejącego morza odnajdują wściekłość swą na jego płótnach, w jadowite bryzgi rozbijają się spienione fale, z rozgłośnym szumem wielkich wód łączą się huki gromowe rozpętanej tuczy niebios. Dotknięciem czarodziejskiej swej różdżki wywołuje on majestatyczne milczenie wielkiej ciszy, w której toną góry i miasta, odbijające się w błękitach wód, spoczywających niby zwierciadła pod bezmiernem sklepieniem wspaniałego nieba. Tragiczna dusza wielkich, nagich gór, uroczy zapach łąk, położonych nad uroczemi rzekami, roiska miast, uderzanie wody o wypukłe ściany ogromnych okrętów, wschody i zachody słońca, zmierzchy i światło księżyca - wszystko to w niezapomniany wyrażał sposób; tryumfował ten największy poeta barwy, jakiego wydał świat. „Wszystkie pochodnie, falą nowego światła zalewające sztukę, twórczość Delacroixa z r. 1825, dzieło impresyonistów z r. 1870 zapalały się w jego ogniu “ - mówi De la Sizeranne i mówi tylko prawdę. Constable, wracając z wystawy w r. 1828, napisał słusznie: „Turner ma jakieś wizye złote, wspaniałe i piękne. Są to tylko wizye, ale zawsze są one sztuką; z takiemi malowidłami możnaby żyć i umierać." Czemże innem jest życie, jeśli nie wizyą? Z czemże ma sztuka malarska do czynienia, jeśli nie z wizyą? I Turner był panem tego wszystkiego. O nim to powiedział Constable: „Wierzę, iż trudno byłoby twierdzić, że istnieje teraz jakikolwiek kawał pejzażu, któryby nie pochodził z tego źródła.“ Nie dziwota, że samotny ten człowiek, mający do czynienia z wiecznym bólem, jaki odczuwa artysta, gdy rozłącza się z swem dziełem, zwykł był mawiać, przymuszony do sprzedaży jakiegoś malowidła: „Tracę jedno z swych dzieci.“ Na szczęście dla narodu, fortuna Turnera powstała ze sztychów, a nie ze sprzedaży jego malowideł. Przywiązany był do swych „dzieci “.
Nieszczególny w stosunkach pieniężnych, wspaniałomyślny był w sprawach, dotyczących sztuki. Jednemu z młodych artystów, nazwiskiem Bird, umieszczono obraz w zbytnim natłoku; Turner zdjął swoje malowidło i na jego miejscu powiesił obraz Birda. Świetlistą swą Kolonię, powieszoną między portretami Lawrence’a, ciemną powlókł barwą, ażeby w ten sposób złożyć hołd malowidłom tamtego. - „Po wystawie to się wszystko zmyje“ - powiedział.
I oto ten mały, krzywonogi, zatabaczony, wielkogłowy człowieczek, który życie swoje poświęcił zdobywaniu światła i barwy, żyje wiecznie; bo słusznie powiedział Constable, że malarstwo Turnera to najcałkowitsze dzieło geniuszu ze wszystkich mu znanych. Jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wydobywa Turner z pustki wizye i marzenia w sposób tak nieskończony, że zniewala sobie umysły. Tylko tępy pedant stanie przed jego obrazami i, nie wzruszony urokiem tego wszystkiego, będzie doszukiwał się niedostatków w drobiazgowych szczegółach.
Turner śpiewa peany na cześć świata; gdy ciało jego pochyliło się pod brzmieniem lat, pieśń jego tak była pełna radosnego zapału, jak gdyby mu w żyłach krew płynęła młodzieńcza; muzyka tego hymnu, to niby głos wielkiego wieszcza, przekazującego wiekom swą wizyę. Stojąc przed olbrzymiem dziełem jego geniuszu, mamy wrażenie, że jesteśmy w jakiejś wielkiej katedrze, której chór i majestatyczna głębia rozbrzmiewa echem jego potężnej pieśni. Tylko tępi ludzie domagać się mogą nastroju trzeźwości od kogoś, kto się upija winem żywota! Odnalazł on nareszcie świetność barwy i olbrzymią orkiestracyę tej barwy, która stwarzała sztukę, dającą wszelkiego rodzaju nastroje, podniosłe czy delikatne, epickie czy liryczne, dramatyczne czy pasterskie, blask, który widziały jego oczy, istotę rzeczy, którą poznały jego zmysły.
A mali, tępi ludzie pełzają u jego stóp i ganią go za to!