Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
KTÓRYM FRANCYA, ZARAŻONA PRZEZ MISTRZÓW WŁOSKICH, UPRAWIA DALEJ MUZYKĘ WŁOSKĄ
ROK 1600
Jeżeli spojrzymy na dzieło francuskie w chwili śmierci, Henryka IV w roku 1610, to zobaczymy, że malarstwo historyczne od Rossa do Dubois’a było zupełnie obce duchowi Francyi, że natomiast malarstwo portretowe od Janeta do Piotra Dumoustiera rozpoczęło od wizyi flamandzkiej, a skończyło na wybitnych tendencyach stworzenia szkoły francuskiej. Zdawało się, że po śmierci Henryka IV sztuka francuska przez jakie lat dwadzieścia całkowicie zanikła. Nie było ani jednego malarza, któryby umiał uczynić zadość życzeniom dworu tego w coraz to większy dobrobyt porastającego państwa. W roku 1620 Marya Medycejska zapragnęła ozdobić pałac luksemburski; zobaczymy, że powołała do tej pracy Flamandczyka Rubensa. Sztuka Rubensa miała we Francyi niezwykłe wywołać skutki; flamandzki też geniusz do spółki z gracyą włoską miał zatknąć sztandar dążeń francuskich.
Wtem w roku 1627 powstał człowiek, który malarstwo francuskie zwrócił od mody flamandzkiej ku modzie włoskiej, i to w chwili, kiedy się zdawało, że liche dzieło włoskie padło zupełnie pastwą śmierci; od tej chwili jednak dał on początek nowym usiłowaniom. Nazwisko tego człowieka Vouet. W tym czasie, równolegle z Vouetem, zjawili się Blanchard, Laurent De Lahyre, Perrier i Bourdon. Wielkie galerye mieli teraz malować Francuzi. Obok zaś usiłowań włosko-francuskich ukazał się poetycki geniusz Poussina i Claude’a. Zdaje się, jak gdyby mieli przygotować drogę dla Ludwika XIV, któremu wspaniałe przeznaczenie kazało się urodzić w oślepiających światłościach sztuki dekoracyjnej. Do życia przyszła sztuka francuska, Włochów mająca za nauczycieli. Rubensa powołano do ozdobienia pałacu luksemburskiego, ponieważ nie było Francuza, któryby mógł to uczynić. Zanim jednak Rubens umarł, zjawili się już Francuzi, którzy mogli ukończyć udekorowanie ścian luksemburskich. Vouet miał lat dwadzieścia, gdy umierał Henryk IV; sztuki swej uczył się poza granicami Francyi. Wyniósł on z nauki włoskiej styl całkiem nowy, nie mający nic wspólnego z Fontainebleau. Gdy Ludwik XIII wstąpił na tron, szkoła w Fontainebleau już nie istniała; artyści jej pomarli, — to zaś, co żyło, najmniejszego nie miało znaczenia.
To samo było z malarstwem portretowem wieku siedemnastego. Wizya Clouetów, Dumoustierów, Quesnelów nie istniała. Portrecistów nieustannie sprowadzano z innych krajów; atoli Pourbus całkiem był niepodobny do tych ludzi. Z Flandryi przybył Ferdynand Elle z Mechlinu; z Holandyi zjawił się Vrains. Z tą trójką artystów wkroczyła do Francyi całkiem nowa moda malowania zgromadzeń starszyzn miejskich. W ich ślady wkroczyli dwaj malarze francuscy — Louis Beaubrun z Amboise i Georges Lallemand z Nancy. Lallemand pierwszą grupę starszyzn namalował w r. 1611. Od r. 1616 Beaubrun dzierżył tytuł malarza miejskiego. Ten wpływ flamandzki stworzył artystę flamandzkiego, Fllipa Champaigne, którego grupy starszyzn i urzędników miejskich słynne były za dni Ludwika XIII. Atoli wszyscy ci malarze francuscy byli dość mierni z wyjątkiem Lenainów. Również miernymi byli malarze z czasów małoletności Ludwika XIV, z wyjątkiem Claude’a Lefevre’a. W tych latach wieku siedemnastego żył wielki rytownik Nanteuil, który w malarstwie portretowem graniczył z genialnością. Również za dni Ludwika XIV zajaśniał, rozmaitego typu portret francuski, wielką traktowany manierą, w sztuce Rigauda i Largilliere’a. Clouetowie przygotowali grunt, który miał wydać owoce w Nanteuilu i wielkich rytownikach francuskich, tak, jak grunt, uprawiany przez Primaticcia, zrodził owoce w Lebrunie. Działały tu inne jeszcze wpływy: jak Rubens wpłynął na dzieło francuskie, tak samo przez Lemoyne’a Correggio, a przez Largilliere’a i Watteau’a Van Dyck, jakkolwiek sztuka Watteau’a, jego głębsza sztuka, była narodową, północno-francuską, bardziej francuską, niż sztuka innych, ponieważ geniusz francuski bliższy jest flamandzkiemu, niż włoskiemu.
LUDWIK XIII, 1610—1643
Ponieważ mały król Ludwik XIII miał w chwili śmierci Henryka z Nawarry, zamordowanego przez Ravaillaca, lat zaledwie osiem, przeto rządy objęła rejentka, słaba królowa-matka, Marya de Medici, niebawem opanowana przez faworytów, zwłaszcza przez awanturnika z Florencyi, Conciniego, któremu nadała tytuł markiza d’Ancre, i przez jego siostrę. Za jednym zamachem przewalono politykę Henryka z Nawarry — wielkiego ministra, Sullye’go, odsunięto od steru państwa. W dwunastym roku życia upełnoletniono króla. Na zgromadzeniu Stanów Jeneralnych, na którem oddano rządy w ręce chłopięcego króla, zjawił się także niejaki Armand Duplessis de Richelieu, biskup Luconu. Bezowocne spory deputowanych spowodowały w r. 1615 rozwiązanie zgromadzenia, które miano powołać ponownie do życia prawie w dwieście lat później, w r. 1789, w celu obwieszczenia rewolucyi francuskiej. Małżeństwo króla z Anną Austryaczką, zawarte pod wpływem Medyceuszów, wywołało rokosz ludowy pod wodzą księcia Kondeusza; nazwisko Kondeusza stało się od tej chwili synonimem sprzysiężeń we Francyi.
Zdawało się, że Kondeusz trzyma już wszystko w ręce, gdy wtem wkroczył na widownię człowiek, który miał uratować stronnictwo królowej-matki; człowiekiem tym był Richelieu. Bądź jak bądź, Ludwik, mając lat szesnaście, ujął cugle władzy, naglony ku temu przez młodego ulubieńca, De Luynesa, i wmieszał się w ohydne skrytobójstwo, popełnione przez partyę De Luynesa na faworycie królowej-matki, markizie d’Ancre. Mordu dokonano na dziedzińcu Luwru, na którym niejaki De Vitry, dowódzca straży, wezwał markiza do oddania szpady; zamiast tego, d’Ancre dobył szpady i natychmiast został zastrzelony. Ludwik przypatrywał się z okna tej scenie i dziękował mordercom. Zobaczymy nieco później, że Vitry był protektorem artystów. Królowa-matka poszła na wygnanie, a Richelieu wrócił na swe biskupstwo. Ambicye i żądza władzy De Luynesa były większe, niż jego zdolności polityczne. Niezadowoleni wielmoże zrzeszyli się wkrótce naokół królowej. Gdy De Luynes, spostrzegłszy własną nieudolność, poradził królowi, ażeby załatwił się z królową-matką, Maryą Medycejską, sprawę umowy z nią powierzono Richelieumu i tem samem przeznaczono go na męża władzy. Nastąpiła powszechna amnestya, która Kondeuszowi, zamkniętemu w murach Bastylii, otworzyła bramy więzienne.
Potęga Richelieugo (1585—1642) rosła coraz to bardziej. Zdrada hugenotów ze strony króla, niepowodzenia wojenne i śmierć De Luynesa zeszły się ze współzawodnictwem Kondeusza z królową-matką i jej ministrem Richelieum w nadzorowaniu woli królewskiej. Richelieu otrzymał w r. 1622 kapelusz kardynalski. W r. 1624 skończyły się wywołujące zamęt narady królewskie — Richelieu miał wszystką zagarnąć władzę. Postanowił teraz zniszczyć hugenotów, zmniejszyć wichrzącą potęgę szlachty i wzmocnić koronę. Francya znalazła nareszcie swego pana. Richelieu powrócił do polityki Henryka z Nawarry co do jego nieprzyjaznego stanowiska wobec Austryi; zawarł w tym celu przymierze z protestanckiemi państwami, północnemi i przeprowadził w r. 1625 ożenek księcia Wallii z Henryetą Maryą, siostrą Ludwika XIII. O d razu Francya zaczęła wygrywać wojny. Papież, który interweniował u Richelieugo na korzyść Austryi, stanowczej doznał rekuzy ze strony kardynała; Richelieu uderzył w buntowniczych hugenotów i wielmożów. Nędznego Gastona d’Anjou (Andagaweńczyka), brata i dziedzica Ludwika XIII, kupił sobie podarkiem w postaci Księstwa Orleańskiego, aby mu wydał możnowładzców, którzy uknuli spisek w celu zamordowania Richelieugo.
Wreszcie wyruszył osobiście przeciw hugenotom, okazał się żołnierzem z urodzenia: pobił raz za razem Buckinghama i Anglików pod La Rochelle i wziął twierdzę hugenotów. Z takiem samem szczęściem walczył z wielmożami Francyi. Karyerę swoją splamił w r. 1632, skazując na śmierć wielkiego, rycerskiego marszałka, księcia de Montmorency; pokazał jednak Francyi, że jest panem. Ciężko było Richelieumu trzymać cugle rządów w silnej dłoni; dokuczała mu chwiejność króla, zażarta nieprzyjaźń królowej, Anny Austryaczki, zawziętość królowej-matki, Maryi Medycejskiej, która mu stała się wrogiem, i nienawiść notablów francuskich.
Tymczasem sprawy Francyi toczyły się szybko. Na czoło wysuwa się 1640 Turenne, jako wielki wódz pod słynnym hrabią Harcourt z książęcego domu lotaryńskiego. Szczęśliwa gwiazda Richelieugo zaczęła domagać się jego mocy i sztuki. Hr. de Soissons odniósł zwycięstwo nad wojskami królewskiemi pod Sedanem , padł jednak od kuli pistoletowej właśnie w dniu, kiedy wydał rozkaz ścigania złamanych rojalistów. Niebezpieczne intrygi markiza de Cinq-Mars odpierało stronnictwo kardynała, który zaczął zapadać na zdrowiu, rozpaczliwymi wysiłkami i rozpaczliwymi środkami. Richelieu wrócił do Paryża w chwili, kiedy wywalczył Francyi naczelne w Europie stanowisko, w chwili, kiedy upokorzył Austryę, kiedy na każdym kroku bił swych nieprzyjaciół politycznych, — wrócił poto jedynie, ażeby zakończyć życie 4 grudnia 1642 z wyniosłą spowiedzią na ustach; kiedy spowiednik zapytał go, czy nie ma nieprzyjaciół, którymby należało przebaczyć, odrzekł, że nie miał żadnych, oprócz nieprzyjaciół państwa. W sześć miesięcy później Ludwik XIII zeszedł również, śladem swego ministra, do grobu. Młodociany Ludwik XIV zasiadł na tronie Francyi. Richelieu założył r. 1635 Francuską Akademię Umiejętności. Mazarini rezszerzył niebawem zakres Akademii, uzupełniając ją malarstwem, rzeźbą i budownictwem. Z Ludwikiem XIII ujawniła się we Francyi usilna chęć stworzenia malarstwa narodowego. Portreciści flamandzcy, którzy teraz przyszli do Francyi, przynieśli ze sobą intencye flamandzkie. Zamiast zależeć od dworu, zaczęli malować obywateli miast i grupy tych obywateli. Sztuka odwróciła się od dworu i wkroczyła w życie rodzinne. Zamiast być na rocznym żołdzie królestwa, malarze stali się niezależnymi. O d razu zaczął się wypowiadać duch narodowy.
Powszechną było w Europie modą zwracać oczy w kierunku Włoch, gdzie szkoły Caraccich i im podobnych stały się wychowawczyniami nowego dzieła. Ale było tu także najście flamandzkie z północy. Flamandzkie życie rodzinne weszło w modę śród bogatych sfer francuskich. Północną inwazyę tę odczuto silnie na północy. Miasto Laon dało teraz Francyi rodzinę malarzy, których wpływy tak samo jesteśmy skłonni niedoceniać, jak lubimy niedoceniać znaczenie artystyczne narodowego dzieła w całem tem stuleciu.
BRACIA LE NAIN
Dzieło trzech braci Le Nainów niełatwo da się rozgraniczyć. Urodzeni w Laon, przenieśli się do Paryża. Najstarszy, Antoine Le Nain, zwany „Chevalier“, urodzony około r. 1588, zmarł w Paryżu 1648. Louis Le Nain, zwany „Rzymianinem”, ur. 1593, zmarł w Paryżu w tym samym roku, co brat starszy. Trzeci brat, Mateusz Le Nain, urodzony 1600, zmarł w Paryżu 1677, przeżywszy swych starszych braci o jakie lat trzydzieści. Wszyscy trzej szeroką zyskali sławę i byli członkami-założycielami królewskiej Akademii Francuskiej, założonej przez Mazariniego za panowania Ludwika XIV w r. 1648.
Luwr obfituje w subtelne ich dzieła, przedstawiające sceny z życia wieśniaków manierą, pokrewną stylowi holenderskiemu oraz stylowi Flamandczyka Teniersa. Udawali się oni do natury z wnikliwemi oczami ludzi północy; malowali z wielką stanowczością pod względem techniki i z poczuciem charakteru rzeczy, dzięki czemu zajęli wysokie stanowisko, na jakie sobie zasłużyli śród twórców prawdziwej szkoły francuskiej. Wobec silnie zamarkowanej różnicy co do poczucia kolorytu, ujawnionej w ich dziełach — wobec tego, że u jednych jest koloryt świecący i przejrzysty, u drugich zaś widnieje skłonność do barw gorących i suchych przy równoczesnem rozpraszaniu się pod względem kompozycyi — wobec tego wszystkiego nietrudno jest oddzielić dzieła większego brata od dzieł dwu drugich. Wszyscy zaś interesowali się codziennem życiem pospólstwa; wysunęli się też jako subtelni realiści w czasie, który przeważnie cudzemi zajmował się rzeczami i cudzą kierował się wizyą. Byli tem dla wieku siedemnastego, czem Chardin stał się dla wieku osiemnastego.
Francuskie malarstwo historyczne udawało się teraz skwapliwie do Włoch. Z nastaniem roku 1600 Rzym stał się Mekką adeptów malarstwa wszystkich krajów. Akademie, stworzone przez Caraccich w Bolonii, były przedmiotem rozmów w każdej pracowni. Potem przyszła kolej na szkoły rzymskie. Każdy uczeń, jeżeli tylko mógł, udawał się do Rzymu, a skoro taki pilny uczeń stanął na gruncie rzymskim, śmierć padała na rodzinną jego sztukę. Wyjątek stanowiło kilku Flamandczyków i Francuzów. Flamandczycy tu i ówdzie wyszli cało, zachowując rodzimy język sztuki; Francuzi nie było jeszcze malarstwa francuskiego, któreby można było zepsuć — pozostali niezepsuci, utracili przecież niejedno z swej francuszczyzny na rzecz akcentu włoskiego. Szkoła włoska miała zaciężyć na geniuszu francuskim, który w wieku siedemnastym ciężką musiał staczać walkę w tym wyścigu z wpływami włoskimi. Dopiero, gdy zawitał wiek osiemnasty, zło zażegnał Watteau, zwracając Francyę ku pokrewnej Flandryi i północy. A przecież trzeba było dopiero Rewolucyi, aby, w wieku dziewiętnastym, szkoła Barbizońska wypowiedziała szczerą prawdę francuską i francuską odkryła rzeczywistość.
Włoska ta sztuka, przeciskając się przez Alpy do Francyi, dziwny w kraju tym wywołała skutek, całkiem odmienny od tego, jaki się ujawnił w Hiszpanii. Podczas gdy pierwsi Holendrzy i Hiszpanie przejęli się męskiem objawieniem tenebrozów, Francuzi zainteresowali się raczej zmanierowaną gracyą eklektyków. Kiedy jednak wpływy te napełniały Francyę bogami, obcymi jej duchowi, Francya, na szczęście, zbyt była młoda, zbyt wnikliwa i przejmująca się życiem, ażeby stać się wyłącznie naśladowniczką; czuła żądzę wypowiedzenia się. Atoli opętanie włoskie było dość silne, aby sztukę francuską przemienić w zabawkę artystyczną na dość długie czasy. Włoskie rzeczy tworzyli: Jean De Boulougne, zwany, Le Valentin (1591—1634).
SIMON VOUET
1590—1649
Urodzony w Paryżu r. 1590, Szymon Vouet umarł w sześć lat po śmierci króla Ludwika XIII. Jest on przedstawicielem historycznego kierunku w malarstwie tych czasów. Uczeń swego ojca, Wawrzyńca Voueta, przybył w młodym wieku do Anglii, stąd udał się do Konstantynopola, następnie w r. 1612 do Włoch, i tutaj przez lat trzynaście pracował w Wenecyi, Genui i w Rzymie. Stał się manierzystą włoskim, i sztuka jego dość jest płytka. Wróciwszy w r. 1627 do Francyi, został malarzem królewskim; do roku 1640 pierwsze na dworze zajmował stanowisko. W roku tym Mikołaj Poussin przybył z Rzymu do Paryża, zjednał sobie łaskę króla, został malarzem nadwornym, zabierając Vouetowi fawory monarsze. Vouet, do spółki z swymi przyjaciółmi, zaczął namiętnie intrygować przeciw nowemu faworytowi, prześladując go na każdym kroku. Gdy król, postanowiwszy przyozdobić Luwr, do pracy tej powołał Poussina, rozgoryczenie było bardzo silne. Poussin, znużony ustawicznymi atakami, wyprosił sobie w dwa lata później pozwolenie na powrót do Rzymu pod pozorem, że chce sprowadzić żonę swą do Paryża. Następnego roku (1643) król zakończył życie, i Poussin uważał przyrzeczenie powrotu do Francyi za niebyłe. Vouet zmarł 1649 roku. Sam niewielki artysta, Vouet wychował przecież dwóch ludzi, którzy za panowania Ludwika XIV wielki wywarli wpływ — Le Bruna i Lesueura. Valentin (Jean De Boulougne) żył i działał przeważnie w Rzymie; tutaj też umarł 1634.
NICOLAS POUSSIN
1594—1665
Na terenie sztuki francuskiej pojawił się w tym samym czasie, co Le Nainowie, inny utalentowany mąż z północy, Mikołaj Poussin. Urodzony w czerwcu 1594 r. we wsi Villiers, pod Les Andelys, w Normandyi, pochodził z szlachetnego rodu z Soissons, niedaleko od Laon, gniazda Le Nainów. Po nauce u miernego malarza z Les Andelys, Quintina Varina, Mikołaj Poussin, mając lat osiemnaście, postanowił szukać szczęścia w Paryżu. Przybywszy do stolicy w r. 1612, w dwa lata po zajęciu tronu przez Ludwika XIII, młodzieniec rozmiłował się w sztuce starożytnej i zaczął pilnie przerysowywać oryginały lub kopie; z natury rzeczy doszedł także do odtwarzania szkoły fontainebleauskiej, a włoskie to malarstwo owiane było duchem starożytnym. Ciągnął go oczywiście Rzym. Po długiej i twardej walce stanął też jako mężczyzna trzydziestoletni w murach wymarzonego miasta (1624) i tutaj spotkał się z pokrewną duszą w osobie rzeźbiarza Quesnoya; obaj z zapałem oddali się swej sztuce. Poussin modelował i malował; przyłączył się do szkoły Domenichina, którego przez całe uwielbiał życie. Domenichino stał u szczytu karyery, sławy i powodzenia, a Poussin musiał surowej poddać się dyscyplinie, aby módz u niego rysować i szkicować. Nauczyciele z Akademii bolońskiej bardzo byli surowi. Czego się było można nauczyć pod względem techniki, tego się nauczono; a jakkolwiek ze szkoły tej wychodziły stosy malowideł płytkich, to przecież pod względem techniki rzeczy te wykonane były dobrze. Ostatecznie Poussin zdobył sobie tutaj podstawy rysunkowe.
Żył zapałem, ponieważ materyalne środki jego bardzo były liche. Pierwszym potężnym przyjacielem, którego spotkał na drodze życia, był kardynał Barberini; do malarza francuskiego wprowadził go poeta Marino, i to wieczorem, w którym kardynał miał wyjechać w misyi dyplomatycznej do Francyi i Hiszpanii. Barberini, powróciwszy do Rzymu, polecił mu wymalować Śmierć Germanika i Wzięcie Jerozolimy; zainteresował się też mocno jego powodzeniem. Poussin od razu zyskał sławę; zaczęły napływać zamówienia. W Rzymie stał się niebawem panem sytuacyi. Ożenił się i był u szczytu sławy, kiedy w r. 1640, mając lat czterdzieści sześć, zatęsknił za krajem rodzinnym. Jeden z jego głównych odbiorców, M. de Chantelou, wybierając się z powrotem do Paryża, gdzie mieszkał, a nie chcąc rozstawać się z artystą, zabrał go z sobą do stolicy Francyi. Poussin, zawitawszy do Paryża, spotkał się odrazu z powodzeniem i został gorąco przyjęty przez kardynała Richelieu, który go przedstawił Ludwikowi XIII. Na królu, zdaje się, wielkie wywarł wrażenie; król dał mu też zaraz urząd malarza nadwornego i powierzył przyozdobienie Tuileryi. Nowe stosunki wyczerpywały malarza, nieprzyzwyczajonego do sztywności i etykiety dworskiej; prowadził on tak długo niezależne życie w Rzymie, że zatęsknił do niego z powrotem.
W dwa lata później, w r. 1642, postarał się o pozwolenie wyjazdu do Rzymu pod pozorem, że chce przywieźć żonę do kraju. W roku następnym umarł król Ludwik, a Poussin uważał się za zwolnionego co do przyrzeczonego powrotu i nigdy już Rzymu nie opuścił. Umarł tutaj 19 listopada 1665, w siedemdziesiątym drugim roku życia; pochowano go w kościele San Lorenzo in Lucina. Przebywający całe swe artystyczne życie we Włoszech, tworzący według ideałów włoskich, Poussin zwany był „jednym z największych malarzy, jakich kiedykolwiek wydała Francya“. Jakkolwiek włoską miał wizyę, jakkolwiek sztuka jego włoską posiada atmosferę, to przecież jest w niej coś z wrodzonego smaku francuskiego, którego w włoskiej karyerze swej nie zatracił. Jeżeli wiedza szkolarska ma cośkolwiek wspólnego ze sztuką, to jest on naprawdę wielki; ale ona nie ma nic z nią wspólnego.
W rzeczywistości główny jego tryumf polega na tem, że, niezależnie od ideałów klasycznych, miał w sobie zmysł artystyczny; dzięki niemu właśnie zachował oryginalność śród Włochów, którzy coraz to bardziej popadali w manierę. Zmysł jego kompozycyjny odznacza się niezwykłą dostojnością i oryginalnością stylu. Wielka jego Bachanalia, w Luwrze, i subtelny ruch oraz bachiczne poczucie orgii w innej Bachanalii, w Galeryi Narodowej, dowodzą, że był to człowiek geniuszu. Jego szeroki, bezwzględny pendzel i zniewalająca technika uchroniły dzieło jego od pustki, która była śmiercią niejednego malarza w tym wieku. Zabawnie jest czytać krytykę, uwielbiającą Bachanalię z Galeryi Narodowej za to, że „w tej scenie rozkiełzanej niema niepotrzebnej, wulgarnej rubaszności“; gdyby to było prawdą, to Poussina należałoby zaliczyć do miernot i kłamców. Na obrazach tych widzimy to, co widzieć powinniśmy. Poussina zajęło szaleństwo bachiczne, — nastrój jego wyraził on też w dzikim tańcu, w zamaszystem poczuciu nieokiełzanej radości i więcej niż zwierzęcego upojenia, — wyraził to w arcydziele, stojącem ponad wszelkiemi pochwałami. Zarówno tutaj, jak i w subtelnej seryi dzieł, znajdujących się w Luwrze, ujawnia się szeroka, dostojna sztuka człowieka, który stworzył francuską szkołę historycznego malarstwa, a którego geniusz całkowite jeszcze znajdzie uznanie.
Ciężkie wobec niego zaciągnęli długi Simon Vouet, Bourdon i Le Brun; szlachetny jego wpływ odbił się i na dalszem dziele francuskiem. Na nieszczęście przeniósł on cudze bogi poprzez Alpy i rozpuścił je po rodzinnym swym kraju; piękność kobiet psuł niejednokrotnie przez to, że dawał im brzydkich satyrów za towarzyszy; ale piękne kobiety te umieszczał śród majestatycznego krajobrazu, i to z takim artyzmem, na jaki przed nim nie zdobył się żaden twórca francuski. Wyświadczył też wielką przysługę wrodzonemu francuskiemu zmysłowi krajobrazu przez to, że krajobrazowi temu w utworach swoich dostojne i wybitne wyznaczył miejsce, stwarzając w ten sposób podnietę dla geniuszu francuskiego. W Dreźnie jest jego piękna Wenus spoczywająca, w Berlinie wielki Pejzaż rzeczny, będący główną miarą najlepszej jego sztuki.
SEBASTYAN BOURDON
1616—1671
Sebastyan Bourdon, ur. w Montpellier 1616, przybył we wczesnych latach do Paryża, dostał się do pracowni Barthelemy’ego, stąd zaś udał się do Bordeaux i Tuluzy, gdzie wkrótce znaczną zyskał reputacyę. Atoli Rzym stał się teraz Mekką młodych artystów; powędrował też i on do Rzymu i mieszkał tutaj lat osiem. Bourdon stał się niebawem daleko zdolniejszym malarzem od Voueta; prawdopodobnie też stanowisko Voueta na dworze francuskim ciągnęło go z powrotem do Paryża, ażeby popróbować szczęścia w kraju rodzinnym. Wszedł wkrótce w modę. W roku 1648 został malarzem króla Ludwika XIV i miał to szczęście, że ożenił się z Zuzanną de Guernier, wdową po Mikołaju Colsonnet, która obdarowała go sześciorgiem dzieci. W sześć miesięcy po jej śmierci Bourdon zawarł ponowne śluby z Małgorzatą Jumeau, a ta i tak już liczną rodzinę pomnożyła o siedmioro dzieci. W ten sposób dostarczyły mu losy bodźca do zadziwiającej pracy artystycznej w celu utrzymania rodziny; wykonał też wielką liczbę dzieł, sztandar malarstwa francuskiego dzierżąc niezwykle wysoko. Bourdon był jednym z dwunastu członków-założycieli Akademii Królewskiej. Z wybuchem wojny domowej i zamieszek religijnych Bourdon, będący protestantem, uciekł do Stockholmu; przyjęty gościnnie, osiedlił się tutaj na czas niejaki i namalował portret Królowej Krystyny, dobrze znany ze sztychu Nanteuila. W r. 1655, gdy nastał spokój, Bourdon wrócił do Paryża, został rektorem Akademii i na wyżynie szczęścia i powodzenia utrzymał się aż do śmierci w r. 1671. Nadejdzie jeszcze dzień, w którym Bourdon uzyska przynależne sobie miejsce. Jeden z najlepszych malarzy swego czasu, tworzył on drobne obrazki z życia ludu, mogące współzawodniczyć z najlepszymi utworami braci Le Nainów.
LE SUEUR
1617—1655
Syn snycerza, urodzony w Paryżu, jeden z tych ludzi, którzy w sztuce owych czasów znaczną odegrali rolę, Eustace Le Sueur, uczeń Voueta, zawdzięczał rozległą sławę swym licznym, nieco wątłym tematom historycznym. Był jednym z członków-założycieli Akademii, żył przecież tylko do roku 1655. Tkwiąc w klasycznych ideałach włoskich, nie dorósł nigdy do wielkiej wizyi osobistej. Śród silnych akcentów włoskich trudno w nim odkryć Francuza.