Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
O LATACH WESOŁEGO MONARCHY
LELY
1618—1680
Portrecistą za Restauracyi był Lely, który, chociaż cudzoziemiec, potrafił się wczuć w ducha angielskiego i przyswoić sobie angielski styl. Sztuką swoją powiedzieć umiał bardzo wiele; opowiadał też o wieku swoim, jak opowiadać umie skończony mistrz formy. Koloryt jego jest bogaty i miękki, kompozycya znakomita. Lely uchwycił subtelną atmosferę swojej epoki, a jeśli maniery i obyczaje tego czasu były lekkie i mało skromne, nie winiem temu Lely; był artystą i odtwarzał to, co widział. W tem odtwarzaniu był bardziej objektywnym widzem i artystą, a szczerszym, prostszym człowiekiem, niż ci obłudni krytycy, którzy jego sztukę za to potępiają. W jego niezwykle ponurym Portrecie własnym, w Narodowej Galeryi Portretów, widać doskonale właściwy mu sposób traktowania oczu, a szczególniej uderza w nim surowa górna linia powieki pomiędzy okiem a brwią; widać, że po Rembrancie i tych, których nazywano „tenebrosi“, umiał ktoś jeszcze dawać duchową głębię w portrecie.
Lely, człowiek ogromnie lotnej wyobraźni, umiał w portrety swoje tchnąć wdzięk, który nigdy nie zwiędnie; odtwarzał dwór angielski za Karola II z takiem samem mistrzowstwem, z jakiem Van Dyck oddawał kawalerów z czasów Karola I. Wniósł do sztuki angielskiej wpływ Fransa Halsa i szkoły haarlemskiej. Trudno powiedzieć, jakiej narodowości był Peter Lely; w każdym razie Anglia przyjęła go za swego i dała mu powodzenie. Był to piękny i elegancki syn kapitana piechoty, niejakiego Van Der Vaas czy Van Der Faes, który służył w Soest koło Utrechtu. Niderlandzki kapitan zmienił nazwisko Van der Faes na Lely czy Lilly, skutkiem czego syn jego, urodzony w r. 1618, zaczął się nazywać Peter Lely — a kiedyś miał zdobyć sobie sławę jako Sir Peter Lely. Młody Piotr studyował sztukę przez dwa lata u Piotra Franciszka Grebbera w Haarlemie. Gdy umarł Van Dyck w 1641, zaczął dwudziestotrzyletni Lely spoglądać w stronę Anglii, w której Van Dyck doszedł do majątku i zaszczytów. Niewątpliwie wieści o Van Dycku i blask jego imienia doszły do Haarlemu, skoro wiemy, że doleciały aż do dalekiej Sewilli, skąd się młody Murillo wybrał był na pielgrzymkę do Londynu, ale go w drodze Velazquez zatrzymał w królewskim Madrycie. I tak stało się, że Piotr Lely wsiadł na okręt i stanął na ziemi, która Van Dycka taką opromieniła sławą. Powiadają, że był w orszaku Wilhelma Orańskiego, który miał poślubić Maryę, córkę Karola; świadczyłoby to o tem, że miał już pewne znaczenie w Holandyi.
Piotr był sprytny; spostrzegł rychło, że jego „krajobrazy z historycznemi postaciami” nie dadzą mu powodzenia; Van Dyck był bogiem w sztuce, Cooper objawieniem. Prędko więc Lely zarzucił dawne tematy, a wziął się do portretu; było rzeczą jasną, że w tej dziedzinie sztuki spodziewać się mógł poparcia ze strony dworu Stuartów. Zrazu naśladował styl Van Dycka; kształcił się na nim, ale miał się rozwinąć niezależnie od niego, pójść swoją własną drogą. Miał przecież własne bogate i subtelne poczucie koloru; umiał, podobnie, jak i Van Dyck, przemawiać własnym językiem i odtwarzać styl i charakter angielski. Widzimy to w cudnym portrecie dziecka w Galeryi Narodowej, gdzie Dziewczynka karmi papugę. Jest w tym obrazie dobry ton Van Dycka i odrobina afektacyi, — ale jest prócz tego jakiś czar, Lelyemu tylko właściwy, jest jakaś woń dziewczęcej duszy, coś, co więcej przypomina dziecko, niż kobietę. Hrabia Northumberland wprowadził Lelyego na dwór królewski. W czasie ślubu księżniczki Maryi, najstarszej córki Karola I, którą znamy z Van Dyckowskich grup familijnych, z księciem Wilhelmem II Orańskim w 1643, w dwa lata po śmierci Van Dycka, został Lely przedstawiony królowi i malował Karola I, księcia Wilhelma Orańskiego, i córkę króla, Maryę.
Gdy Karol I był w więzieniu w Hampton Court, malował go Lely; król trzyma w ręku list, który właśnie mu wręczył syn jego, młodziutki książę York; królewicz podaje ojcu nożyk do rozcięcia sznurka. Obraz ten jest dziś w Sion House w posiadaniu księcia Northumberland, który ma pokwitowany rachunek, stwierdzający zakupno tego obrazu. Zdaje się, że gwałtowny wybuch i szybki rozwój wojny domowej nie przerwał pracy Lelyemu, bo pozostał w Anglii przez czas Republiki i malował portret Cromwella i innych znakomitości współczesnych. Znamy pewne często cytowane powiedzenie Cromwella: „Panie Lely, pragnąłbym, żeby Pan użył całej swej zręczności, aby portret mój był do mnie podobny; proszę mi wcale nie pochlebiać, proszę mi zaznaczyć wszystkie nierówności skóry, pryszcze, brodawki, zupełnie tak, jak mnie Pan widzi; inaczej nie zapłacę ani feniga.”
Ile zawdzięcza Lely Van Dyckowi, to najlepiej widać w pysznym althorpskim portrecie pięknego i miłego chłopczyka, Henryka Sydney; doskonale pojęty, niby młody, złotowłosy bóg; idzie na polowanie z dwoma chartami na smyczy. Romantyczne dzieje przeżył ten chłopak; dostał hrabstwo Romney, które, dla niego stworzone, z nim też istnieć przestało; romantyczność zawsze się mgłą wokoło jego domu snuła, a młody Henryk Sydney do dna wychylał jej zatrutą czarę. I trzeba było, żeby go właśnie Lely malował — Lely, którego sztuka duchem romantyzmu tchnie — w jego latach chłopięcych, w jakiejś aureoli półboga. Ze wszystkich artystów, na których Van Dyck wpłynął bezpośrednio, Lely zbliżył się najwięcej do geniuszu mistrza; pod niektórymi względami zdołał go nawet przewyższyć. Właśnie w tym obrazie czuć jakiś powiew świeżości: ruch i życie, czar chłopięcych lat, pewien swoisty urok małego lorda, a tych rzeczy Van Dyck tak dobrze nie rozumiał. Jest coś z powieści w dziejach rodziny tego chłopaka, a on sam był również postacią z romansu. Był to najmłodszy, czwarty z rzędu syn drugiego hrabiego Leicester. Rodzony brat Algernona Sydneya, sławnego patryoty, który śmierć poniósł na szafocie w Towrze, w mroźny dzień październikowy, w 1683, za spisek rodu Rye przeciw wesołemu monarsze. Imię jego żyć będzie, jak długo imię Hampdena kochać będą wolni Anglicy. To ten, który twierdził, że chrystyanizm jest boską filozofią ducha, — nie potrzebuje obrzędów, ani kościoła widzialnego. To najbardziej „zatwardziały“ republikanin, charakter gwałtowny i szorstki; tak nienawidził wszystkiego, co przypominać mogło monarchię, że znieść nie mógł nawet protektoratu Cromwella.
Brat jego młodszy, Henryk Sydney, był fanatycznym zwolennikiem rewolucyi, która przyniosła tron Wilhelmowi i Maryi; to też dostał od nich tytuł barona i wicehrabiego Sidney, a w lutym 1694 został hrabią Romney. Umarł w 1704, w roku bitwy pod Blenheim, nieżonaty i bezdzietny. Zdaje się, że Lely nie naraził sobie rojalistów, skoro Karol II zrobił go swym głównym malarzem, jak tylko wstąpił na tron. Pepys pisze o nim: „Jest to człowiek nadzwyczajnie dumny i ogromnie uważa na formy.“ Lely był teraz pierwszym artystą w Anglii; zasypywał kraj portretami piękności i znakomitości; a już sama jego miła twarz tłómaczy tę okoliczność, że towarzystwo jego bardzo odpowiadało królowi, który go zrobił baronetem w r. 1679. Stanowisko uczonych pisarzy względem „piękności“ Lely ego, które „robią oko“ do widza, i morał stąd wysnuty, wszystko to nie tylko nie dotyka jego sztuki, ale owszem — wysoko ją podnosi. Cały wiek był zepsuty, a Lely przedstawiał go takim, jakim go widział i znał. Ale dajcie Lelyemu modela szlachetnego lub skromnego, a cn go zrobi szlachetnym lub skromnym. Nie było jego rzeczą kłamać i pokazywać epokę w granicach moralności. A jeśli jego dworskie piękności odsłaniają zbyt poufale swoje wdzięki i bezwstydnie przewracają oczyma, bądźcie pewni, że one tak robiły naprawdę. Ale jak on potrafił uchwycić i uwiecznić ich lubieżny ton, jak po mistrzowsku umiał kłaść na nie połyski jedwabiów i atłasów! Robił z nich dzieła sztuki, znakomicie skomponowane, pełne stylu i charakteru!
W roku 1662, w dwa lata potem, jak Stuart skończył biedować w Holandyi i znowu wstąpił na tron, Lely zamieszkał na placu Covent Garden we własnym domu, w którym i życie zakończył. Jak niepodzielnie władał sztuką angielską za swoich dni, o tem dowiedzieć się możemy z ulotnych wzmianek w nieśmiertelnym dyaryuszu Pepysa. Osiemnastego czerwca 1661 r. „byłem w pracowni Lillyego, malarza, gdzie między innemi nadzwyczajnemi rzeczami widziałem portret księżniczki York, siedzącej w uroczystym stroju na krześle. Była w białej atłasowej sukni. Prócz tego, portret królewski, jeszcze niewykończony. Dzieła rzadkiej piękności”. Sprytny Pepys zaraz „wsunął coś w łapę chłopcu, który obrazy pokazywał”, żeby módz niezadługo przyjść zobaczyć nowe. „Poszedłem stamtąd do pracowni Wrighta, tego malarza, ale, Boże! co za różnica pomiędzy ich robotami”. Dwudziestego października idzie znowu do „pana Lillyego, wielkiego malarza”, który mu powiedział, że „nie będzie miał czasu przez te trzy tygodnie”, co bardzo zadziwiło Pepysa. Ogromnie zaciekawiony, wszedł do środka, żeby zobaczyć, „z jakim przepychem zastawiony był u niego stół dla jednej tylko osoby” — tak bardzo wzięty był ten człowiek.
18 lipca 1665 Pepys dziwi się znowu wziętości Lelyego: „Lilly jest tak przeciążony robotą, że musiał dopiero wyjąć notes i popatrzeć, jak ma czas podzielony, i wyznaczał mu (Sir Williamowi Penn) termin pozowania dopiero po sześciu dniach między siódmą a ósmą rano.” W Greenwich znajdują się pendzla Lelyego portrety „flagmanów”, admirałów, malowanych dla Jakóba II, gdy był jeszcze księciem Yorku: Książę Albemarle, Sir Tomasz Allin, Sir Jerzy Ayscue, Sir William Berkeley, Sir Jan Harman, Sir Józef Jordan, Sir Krzysztof Myngs, Sir W illiam Penn, Książe Rupert, Hrabia Sandwich, Sir Jeremy Smith i Sir Tomasz Teddiman. Hampton Court ma jego portret Admirała Sir Johna Lawson. Hinchingbroke posiada kilka portretów Lelyego, przedstawiających Hrabiego Sandwich. Ale Sir Peter Lely miał jeszcze przed śmiercią spotkać rywala w Londynie. Był już u progu sześćdziesiątki, gdy w r. 1674 lub 1675 młody Kneller przybył do Londynu, aby sobie zyskać względy królewskie, zdobywać bogactwa i zaszczyty — niedługo miał malować Wesołego Monarchę i jego dwór. Miejsca było dość dla obu artystów. Barwny, malowniczy dwór królewski przebierał miarę w zbytkach i rozpuście, a kochał się w sztuce. Zapotrzebowanie portretów było ogromne. Ale pendzel już wypadał z ręki Lelyego, i Kneller miał zostać sam, bez współzawodnika, na dworze. Lely umarł, rażony apopleksyą, podczas gdy malował piękną Księżnę Somerset; zeszedł ze sceny swoich tryumfów; zginął w pracowni, pośród sprzętów sztuki malarskiej, którą upiększył i wysoko podniósł godnością, wdziękiem i urokiem swego stylu. Został pochowany przy pochodniach w kościele św. Pawła w Co vent Garden, gdzie biust jego, roboty Grinlinga Gibbonsa w sto lat później padł pastwą pożaru 1795. W r. 1680 więc umarł starszy z tych dwóch sławnych mężów, których imiona dziś zna każde dziecko w Anglii. Odtworzyli w swej sztuce słynne piękności wspaniałego, wesołego, żeby nie powiedzieć — płochego i zepsutego dworu Karola II. Niezmordowanej pracy tych ludzi i wyjątkowym ich talentom zawdzięczamy to, że po tylu domach w Anglii żyją i mówią do nas rysy tych, którzy się przesunęli przez romantyczne tło drugiej połowy wieku 17-go. Po Lelym został znakomity zbiór obrazów, sztychów i rysunków starych mistrzów, znaczony inicyałami jego: P. L.; rzeczy te sprzedano za bardzo wysoką sumę.
Lely malował damy bardzo zręcznie, — umiał oddawać wdzięk kobiecy; malował jednak lepiej portrety męskie. W Hinchingbroke jest pyszny portret znanej księżny Cleveland, jeszcze jako Hrabiny Castlemaine. W Narodowej Galeryi Portretów wisi jego Nell Gwyn, którą często malował, i Moll Davis, aktorka, inna metresa Karola II, babka hrabiego Derwentwater, który został ścięty. Tam także wisi piękny portret Tomasza lorda Clifford of Chudleigh. Lelyemu przypisują pyszny portret Johna Graham of Claverhouse, Wicehrabiego Dundee, własność Cartwrighta, ale to rzecz niepewna; jest to piękna twarz „Ładnego Dundee”; niktby się z niej nie domyślił charakteru tego męża, który pod Killiecrankie pobił Wilhelma z Oranii i rozbił w puch jego wojsko, jakkolwiek życiem przypłacił zwycięstwo. W Hampton Court oglądać można subtelne „piękności windsorskie”, które malował był dla Anny Hyde, księżny Yorku. Są to: śliczna Lady Belasyse jako św. Katarzyna, długo nazywana Elinorą, Lady Byron; Księżna Cleveland, także jako św. Katarzyna; Anna Hyde, księżna Yorku; Franciszka Stewart, księżna Richmond; Henrietta Boyle, hrabina Rochester; Mrs Joanna Middleton; Franciszka Brooke, lady Whitmore; Elżbieta hrabina Northumberland, fałszywie zwana hrabiną Ossory; Elżbieta Brooke, lady Denham; Barbara księżna Cleveland; Anna hrabina Sunderland; Elżbieta Hamilton, hrabina Grammont, i prześliczna Joanna Kelleway jako Dyana, zwana niekiedy „Księżniczką Mary”.
HAYLS
16?—1679
Z dyaryusza Pepysa wiemy, że John Hayls, który jego portret za młodu malował, (obraz, wiszący dziś w Narodowej Galeryi Portretów) był jednym z głównych współzawodników Lelyego. Zdaje się, że Hayls cieszył się wielką wziętością; najlepiej może znamy z jego prac portrety Russellów w Opactwie Woburn. Lely miał licznych uczniów i naśladowców, do których należeli Marya Beale i John Greenhill.
MARY BEALE
1632—1697
Marya Beale, dobra bardzo malarka, wzorowała się na Van Dycku i Lelym; Lely był jej nauczycielem, a mówią, że przedtem miał ją uczyć Walker. Portretowała bardzo wielu współczesnych duchownych. Towarzystwo Królewskie ma portret Biskupa Wilkinsa i Dr. Tomasza Pageta, a Narodowa Galerya Portretów ma jej Karola II, Cowleya, Arcybiskupa Tillotsona i Księcia Norfolku (szóstego). W Wadham, w Oksfordzie, znajduje się jej Jan Wilkins. Wiele z jej dzieł przypisują Lelyemu. W pracach Maryi Beale są błyski geniuszu. Uczyła się u niej Sarah Curtis; z razu malowała portrety na zamówienie, a później wyszła za biskupa Hoadly i malowała dla przyjemności. Powiadają, że Hogarth przemalował jedno z dzieł pani Hoadly — Biskupa Hoadly’a z Narodowej Galeryi Portretów.
GREENHILL
1649—1676
John Greenhill urodził się w Salisbury i żył bardzo krótko. Jeśli rzeczywiście on namalował tę piękną srebrzystą Mrs Middleton, którą w Narodowej Galeryi Portretów przypisują ze znakiem zapytania Largilliere’owi, to malarstwo angielskie poniosło wielką stratę przez jego wczesną śmierć. Jako uczeń Lelyego, Greenhill zaczął od kopiowania dzieł Van Dycka. Życie miał krótkie i niespokojne. Narodowa Galerya Portretów ma jego mistrzowskie portrety Karola II i Lorda Shaftesbury, Dulwich jego Portret własny, a Trinity w Oxfordzie jego Setha Warda.
William Claret, Jeremiah Davison, John Dixon, Sir John Gawdie, Matthew Meek, Thomas Sadler i Henry Tilson byli również uczniami Lelyego. Edward Hawker objął pracownię Lelyego po jego śmierci. William Shepherd jest wcześniejszym malarzem; wykształcił Franciszka Barlow z Lincolnshire, malarza zwierząt, który umarł w 1702.
Tomasz (Thomas) Manby był pejzażystą w tym czasie. Baronet Sir Ralph Cole (1625?—1704), poseł do parlamentu z Durham, malarz-amator, nie mając lat szesnastu, miał się uczyć malarstwa u Van Dycka. Malował go Lely. Cole najął sobie kilku malarzy włoskich, płacił im rocznie po 500 gwinei i stracił cały majątek przez swój zapał dla sztuki. Petworth ma jego portret Tomasza Wyndhama z 1677.
Baronet Sir John Gawdie (1639—1708) z hrabstwa Norfolku, amator, głuchy i niemy, został uczniem Lelyego.
Anna Killigrew (1660—1685), dama dworu Maryi Modena, księżnej Yorku, postać jasna i czysta, odbija na tle zepsutego dworu — powiadają, że namalowała ładne portrety Jakóba II i jego Żony.
Fryderyk Kerseboom (1632—1690), urodzony w Solingen, kształcił się u Le Bruna w Paryżu; był w Rzymie, a wkońcu przyjechał do Anglii, osiedlił się tutaj i był bardzo wzięty jako portrecista.
Gerard Soest (1637—1681) urodził się w Westfalii, zjawił się w Londynie za czasów Cromwella około 1656 i rychło doszedł do rozgłosu. Narodowa Galerya Portretów ma jego Pułkownika Blooda, postać z dramatu historycznego; Towarzystwo Królewskie ma jego Dr. Wallis. Był to dobry malarz i wykształcił innego także dzielnego malarza Rileya. W Kollegium Królowej w Oksfordzie jest Soesta portret, przedstawiający Tomasza Cartwright.
Robert Streater (1624—1680), mianowany malarzem nadwornym za czasów Restauracyi, malował portrety, obrazy historyczne, krajobrazy, architekturę i martwą naturę.
RILEY
1646—1691
Jan (John ) Riley, uczeń starego Fullera i Soesta, portrecista, zyskał sobie wielki rozgłos wśród arystokracyi po śmierci Lelyego. Malował Karola II, Jakóba II i jego Żonę, a później został nadwornym malarzem Wilhelma i Maryi. Narodowa Galerya Portretów ma doskonały jego portrety Jakóba II, Biskupa Burneta, Wilhelma Lorda Russel, poety Wallera i Lorda Crewe, trzeciego barona Stene, biskupa z Durham.
Largilliere (1656—1746) przybył w młodości do Anglii, uległ urokowi Lelyego, namalował kilka portretów dla Karola II i wrócił do Francyi. Do Anglii wracał dwa razy; wyjechał z niej, gdy wybuchła rewolucya przeciw Jakóbowi II, dla którego Largilliere był wymalował rodzinę królewską. Jemu przypisują dwa obrazy, znajdujące się w Narodowej Galeryi Portretów, a mianowicie: Księcia Karola Edwarda i Kardynała York jako chłopców, jakkolwiek niektórzy twierdzą stanowczo, że są to dzieła Nattiera.
Henryk Gascar przybył do Anglii z księżną Portsmouth, ale małe miał znaczenie i prędko wrócił znowu do Paryża.
MINIATURA PRZY KOŃCU SIEDEMNASTEGO WIEKU
Wśród kilkunastu dobrych miniaturzystów, którzy pracowali po Cooperze, było dwóch czy trzech malarzy bardzo utalentowanych — Laurence Crosse, Nathaniel Dlxon, Tomasz Flatman, Faithorne, Logan i Lens; potem przez czas jakiś z początkiem osiemnastego stulecia miniaturę uprawiali cudzoziemcy miernych zdolności.
FLATMAN
1637—1688
Tomasz Flatman, autor Nieznanej pani, w kollekcyi Josepha, objawia pierwszorzędny talent w zakresie miniatury; doskonale modeluje, maluje szeroko, pięknie i silnie. W kollekcyi Salting znajduje się jego dobry portret Mężczyzny ogolonego i drugiego Pana z wąsami. Próbował także pisać wiersze. Za dni Wilhelma III zaczęto malować miniatury na kości słoniowej; podobno pierwszy to zrobił Bernard Lens. W osiemnastym wieku powszechnie używano tego materyału.