Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W KTÓRYM WIDZIMY, JAK PORTRET Z DNI WATTEAU’A ZMIENIA WIELKOŚCI ÓWCZESNE W ELEGANCKICH BOGÓW I ELEGANCKIE BOGINIE
Mignard, Rigaud i Largilliere przenieśli ducha pompatycznego, wspaniałego wieku Króla-Słońca w pierwsze lata rządów Ludwika Piętnastego, w lata wdzięku i uroku, a uczynili to w sposób iście subtelny. Largilliere przejął się nową wizyą dosyć wyraźnie — w istocie też miał on w sobie zawsze nieco ze śladów tej wizyi. Człowiek, powołany do malowania Dworu swego wieku, był artystą, na którego rozmaici krytycy tyle wylali żółci, dowodzącej gorzkiego u nich braku znajomości rzeczy. Nic na świecie nie świadczy tak o bezpłodności krytyki książkowej, jak sądy o sztuce. Malując dwór nowego króla elegancyi i wdzięku, przedstawił on gracyę i wytworność tej warstwy powierzchownej z prawdą, ukazującą ten jej czar elegancki i tę wymuszoną nieszczerość w sposób, w jaki żaden inny portrecista ówczesny uczynić tego nie zdołał. Nattier był tem dla dworu i arystokracyi Ludwika Piętnastego, czem Van Dyck dla dawniejszego „towarzystwa“ angielskiego. Przedstawił on ich wszystkich z elegancyą królewską, odpowiadającą szlacheckiej dumie i szlacheckiej świetności na angielskich portretach Van Dycka. A gdyby był chciał, zamiast tego, przedstawić tych ludzi jako duchy krzepkie, poważnych pełne zamiarów, byłby zeszedł do kłamstwa w sztuce, które trudno byłoby mu wybaczyć. Malując te klasy z całą ich świetnością zewnętrzną, pokazując ich płytkość i powierzchowność, musiał sam otwarcie poddać się pod jarzmo sztuki „powierzchownej”; krytyka zaś, niezdolna zrozumieć prawdziwej impresyi sztuki, sama popadła w powierzchowność i powierzchowność tę przyczepia do niezwykłej, wyjątkowej twórczości artysty. Pompatyczni krytycy atakowali twórczość tę na gruncie, leżącym poza dziedziną sztuki; kanony ich powtarzano przez pokolenia aż do naszych czasów. Nattier nie potrzebuje obrony.
NATTIER
1685—1766
W rok po przyjściu na świat Watteau’a urodził się portreciście nazwiskiem Jean Marc Nattier, powszechnie zwanemu Marc Nattier, w Paryżu 1685, chłopiec, któremu ojciec na chrzcie swe własne nadał imię, Jean Marc Nattier, a który miał świetnym zostać malarzem wielkości z czasów Ludwika Piętnastego. Nie należy jednak tego Jana Marka Nattiera, czyli poprostu Nattiera, mieszać ze starszym jego bratem, Janem Baptystą Nattierem, malarzem tematów historycznych, który na nieszczęście, po przyjęciu go w r. 1712 do Akademii, zawikłał się w haniebny skandal, dostał się dzięki temu do Bastylii i tutaj w r. 1726 odebrał sobie życie.
Jean Marc Nattier, czyli poprostu Nattier, był synem nie tylko znakomitego malarza-portrecisty o tem samem nazwisku, ale miał także matkę artystkę, Marie Courtois, która zaznaczyła się w miniaturze. Młody Nattier poszedł, po nauce u ojca, do szkół akademickich i studyował w galeryach luksemburskich, gdzie dla sztychów robił sobie rysunki z medycejskich obrazów Rubensa. Wcześnie zwrócił się ku malarstwu portretowemu, w którem zasłynął niebawem. Zyskał sobie względy starego króla, po śmierci zaś Ludwika XIV, mając lat trzydzieści i jeden, udał się z ministrem Piotra Wielkiego do Amsterdamu i sportretował tu rozmaite wielkości dworu rosyjskiego. Stąd powędrował do Hagi, aby malować Carycę. Zadowolenie jej z portretu zjednało mu łaski Piotra Wielkiego, przebywającego w Paryżu; tutaj też namalował Nattier swego Piotra Wielkiego. Car był tak uszczęśliwiony, że zaprosił go do Petersburga, aby się tam osiedlił. Atoli Paryżanin zląkł się uciążliwej podróży i zimnej Rosyi; zdawało mu się, że idzie na wygnanie. Odmowa tak dalece rozsierdziła samodzierżcę Rosyi, że zabrał z sobą portrety, nie zapłaciwszy za nie. W r. 1718 Nattier wybrany został w trzydziestym trzecim roku życia do Akademii.
Szybko do znacznej doszedł fortuny, lecz nagły krach, spowodowany oszustwami finansisty Lawa, pochłonął nie tylko jego majątek, ale i majątek żony. Od tego czasu, przez jakie lat czterdzieści, Nattier oddał się całkowicie portretowi, zyskując sławę i powodzenie. — Postacie znakomitości ówczesnych łączył z pasterzami i pasterkami w sceny pasterskie lub mieszał je z bogami Olimpu. Watteau zwyciężył. Dwór wolał naturalnie Olimp. Wielkości ówczesne puszyły się na wzór bóstw olimpijskich; jako bóstwa olimpijskie malował je też Nattier, — z zadziwiającą malował je sztuką, pokazując gracyę i wdzięk francuski i brak istotnej mocy bogów, tak, jak je właśnie widział. Ale ta prawda, ta szczerość w przedstawianiu nieszczerości stała się właśnie źródłem zarzutu ze strony krytyków książkowych, nazywających go nieszczerym, jak gdyby nieszczerość mogła się ukazywać w szatach szczerości, jak gdyby niejeden z największych mistrzów nie przedstawił tego wielkiego puszenia się w pozie bogów! To, co uchodzi za zaletę u Van Dycka czy Rubensa, poczytywane bywa równocześnie za słabość u Nattiera. Lecz Nattier był artystą, a nie filozofem. Widział on postacie te na wysokościach złudnych, pozornemi otoczonych niebiosami, i w takiej też przedstawił je pozie; dzięki temu też dał nam seryę pysznych portretów, na których ówczesne znakomitości dworskie kroczą i pląsają jako Heby i Jutrznie, jako Flory i tym podobne. Schlebiało to im, a on coraz to większą zyskiwał wziętość. Ale ta wziętość była tylko pozorną, znakomitości dworskie, lubiące udawać bogów, nie lubiły płacić jak bogowie.
Jakkolwiek wielką była sztuka Chardina i Latoura, bez księgi Nattiera bylibyśmy pozbawieni poważnego rozdziału o życiu Francyi. Malował Chateauroux jako Le Point du Jour, jako Brzask. W r. 1762 choroba nawiedziła malarza, wytrącając mu pendzel ze zręcznych palców; po czterech latach uwiądu, latach strasznych, rozjaśnianych jedynie troskliwością córek, wybawiła go śmierć w r. 1766. Nattier stracił obiecującego syna, który się utopił w Rzymie.
TOCQUE
1696—1772
Louis Tocque urodził się w r. 1696. Wysłużywszy lata nauki pod kierunkiem miernego malarza, Bertina, krótki czas stracił na naśladownictwie wielkiego stylu, niebawem jednak znaczne zdolności rozwinął w malarstwie portretowem. Ożenił się z jedną z zacnych córek Nattiera. Ale, wprowadzając do sztuki swej subtelną, twórczą manierę Nattierowską, zajmował się przecież daleko głębiej charakterem swych modeli. Był malarzem znanym, kiedy Salon z roku 1737 otworzył swe podwoje; wystawił też w nim swoje rzeczy, tak, jak odtąd subtelne dzieła sztuki swej w każdym wystawiał Salonie. Portret młodego Delfina z r. 1739 jeszcze większą, zdaje się, zgotował mu wziętość, jakkolwiek trudno zaliczyć go do najlepszych jego utworów; świadczy on jednak o względach, zażywanych u dworu, którego odtąd stał się malarzem. Królową, Maryę Leszczyńską, malował w r. 1740; pozowała mu również i królewna. Portret brata Pani Pompadour, De Marignyego, w Wersalu, jest jednem z najpyszniejszych jego dzieł. Portretował wszystkie wielkości ówczesne, a portretował je przedziwnie dobrze. Ale może być, że dzięki właśnie zdolności chwytania charakterów najlepiej udawały mu się portrety osób o rysach wybitniejszych. W r. 1757 odbył podróż do Rosyi, aby sportretować cesarzowę Elżbietę i znakomitości dworskie; stąd udał się do Danii, gdzie malował króla, królowę i rodzinę królewską; obsypany honorami, znaczną zdobywszy fortunę, wrócił 1759 do Paryża, dokąd powołała go Akademia. Dania pociągnęła go znowu na Północ. Wróciwszy do Paryża, otrzymał przywilej zamieszkania w apartamentach Luwru. Mistrz o niezwykłych zdolnościach w malarstwie portretowem, w które wniósł swobodne poczucie charakteru oraz subtelny przymiot szczerości, zmarł w r. 1772. Luwr ma jego słynną Madame Danger.