Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
WIELKIE STULECIE MALARSTWA HISZPAŃSKIEGO O HISZPANII WIEKU SIEDEMNASTEGO, KIEDY GENIUSZ WKRADŁ SIĘ CHYŁKIEM W JEJ GRANICE
Nie zawadzi rzucić okiem na środowiska malarstwa hiszpańskiego w początkach wieku siedemnastego.
REALIZM WAHA SIĘ WKROCZYĆ DO MADRYTU
W pierwszych latach wieku siedemnastego pracowała w Madrycie grupa malarzy. Byli to ludzie zdolni, choć pozbawieni oryginalności i geniuszu; stał na ich czele Włoch, niejaki Vicente Carducci, który jako dziecko siedmioletnie przybył w r. 1585 do Hiszpanii, i to razem z swym bratem, Bartolommeo Carduccim. Vicente Carducci został w r. 1609 malarzem Filipa III i był głową życia artystycznego w Madrycie aż do chwili, kiedy się zjawił Velazquez.
SZKOŁA CARDUCCIEGO W MADRYCIE
Widzieliśmy, że starszy b ra t, Bartolommeo Carducci, uczeń znakomitego Zuccara, był za panowania Filipa II najlepszym śród malarzy, tych uwodzicieli sztuki hiszpańskiej w wieku szesnastym. Młodszy brat, Vicente Carducci, Włoch z urodzenia, przybywszy do Hiszpanii, mając lat siedem, przeżył całe swe życie w Hiszpanii ale w sztuce swej całkowicie pozostał Włochem.
Dzięki wyrobionemu stanowisku na dworze stał się niejako sztandarem, którego następcy jego ściśle się trzymali. Pomysłowy i łatwy pracownik, wykonał dla Kartuzyanów pięćdziesiąt cztery malowideł, a dla Salon de Reyes seryę obrazów historycznych. W Prado jest jego Święty Bruno i Mnich kartuzyański, modlący się na klęczkach, z historycznych zaś obrazów znajduje się tam Oswobodzenie Konstancyi, Wzięcie Rheinfeldu i Bitwa pod Fleurus. Obrazy historyczne, jakkolwiek nie należą do najlepszych dzieł Carducciego, rozwarły bramy sztuce świeckiej, którą Hiszpanie popchnęli naprzód.
Carducci dostał obłąkania, podobno z powodu niepowodzeń i bankructwa, i zmarł w r. 1638.
Śród Hiszpanów, bezpośrednich uczniów Vicenta Carducciego, odznaczyli się najbardziej Francisco Collantes, Pedrode Obregoni Francisco Fernandez. Wykonywali oni sztukę swą w ciągu pierwszej połowy wieku siedemnastego; atoli z nich wszystkich jednego tylko Collantesa rozpalało tchnienie geniuszu. Collantes wprowadził w nowy ruch malarstwa hiszpańskiego krajobraz jako krajobraz, a jego Ezechiel w Dolinie Kości jest arcydziełem tego okresu twórczości hiszpańskiej; w obrazie tym okazał się on Hiszpanem, jakkolwiek ciężył jeszcze nad nim manieryzm włoski.
Ucznia Carducciego, Francisca Fernandeza, nie należy mieszać z Luisem Fernandezem z Sewilli.
Szkoła Patricia Caxesa, jednego z licznych malarzy Filipa II, wywodziła się od sztuki Carducciego.
Bartolome Gonzales został w r. 1617 malarzem nadwornym, pobiwszy rywala swego, wenecyanistę Juana de las Roelas z Sewilli. Antonio Lanchares, zmarły w r. 1625, był jednym z wychowanków tej szkoły. Ale może jedynym artystą, godnym wzmianki, był Eugenio Caxes albo Caxesi (1577-1642), urodzony w Madrycie, syn Patricia Caxesa. Odparcie Anglików od murów Kadyksu i Sw. Ildefons reprezentują jego sztukę w Galeryi Królewskiej.
Z prowincyi wyszedł Fray Sanchez Cotanz Toledo, uczeń Blasa del Prado.
Dotąd geniusz hiszpański obracał się w sferze prób, naśladując obficie. El Greco zbudził w Hiszpanach płomienną żądzę objawiania się impresyonistycznie, a nie małpowania zmarłych. Jego wenecyanizm nie był jedynym haraczem, spłaconym sztuce hiszpańskiej; przyniósł on jeszcze coś bardziej wartościowego: potrzebę udawania się wprost do Przyrody. Cała Hiszpania dojrzała już do nowego ruchu. Sztuka zrzuciła z siebie więzy Korony i Kościoła. Z początku artyści pracowali pod wpływem szkoły włoskiej, do czego byli zobowiązani; niebawem jednak przestali oglądać się na Odrodzenie – poszli do ludzi, którzy posługiwali się skalą malarstwa w takim stopniu, do jakiego malarstwo tylko dojść może. A jak Hiszpanie odnaleźli nowy świat poza morzem, tak artyści ich szukali teraz zdobyczy na polu tej nowej sztuki, której o mało co nie odkryli dawniejsi Wenecyanie, a którą odkryła szkoła tenebrozów – podobnie, jak, prawdziwym wiedzeni instynktem, szukali jej Holendrzy.
Nie trzeba tylko zapominać, że ci pierwsi odkrywcy artystycznego objawienia hiszpańskiego musieli się otrząsać z akcentów cudzoziemskich i walczyć przeciwko czarnej tradycyi. Patrząc na sztukę Ribalty, Herrery i ich następców, należy pamiętać, iż oni to odkryli Velazquezowi i innym potężną prawdę, że sztuka istnieje sama dla siebie, że nie jest zależną od Kościoła czy państwa, ale że jest objawieniem życia.
REALIZM ZJAWIA SIĘ WALENCYI
W Walencyi choć kwitła w niej włoszczyzna, sztuka, jakeśmy to widzieli, nigdy tak nie ulegała wpływom włoskim jak w reszcie Hiszpanii, zwłaszcza w Andaluzyi. Ale pamiętajmy, że wszyscy uczniowie jej szli po naukę do Rzymu.
Z tych nieobiecujących początków terminatorstwa włoskiego wyszedł człowiek, który sztukę swą miał oswobodzie z pod jarzma manieryzmu; nazwisko jego
RIBALTA
1560? – 1628
Francisco Ribalta, urodzony okołor. 1560 w małej nadbrzeżnej mieścinie Castellón de la Piana, w Walencyi, ma ogromne znaczenie dla sztuki hiszpańskiej.
Był to pierwszy realista hiszpański. Sztuka jego wolna jest od manieryzmu. Hiszpan do szpiku kości, wcześnie oddany w naukę do miernego malarza w Walencyi, młody Ribalta zakochał się w córce swego mistrza, mistrz jednakże surowo kochania mu zabronił. Ribalta udał się do Włoch. Wróciwszy do Walencyi po dwóch czy trzech latach ciężkiej pracy, udał się natychmiast do pracowni swego nauczyciela, a widząc, że niema w niej nikogo, wykończył szybko znajdującą się na sztalugach rozpoczętą głowę i chyłkiem się wyniósł. Zebrali się uczniowie, zjawił się majster i, stanąwszy zdumiony przed dziełem, zapytał się córki, kto to malował, poczem krzyknął: „To jest malarz, który cię pojmie za żonę, a nie ten bazgracz Ribalta!“
Ale pozatem, że Ribalta „dwa lub trzy lata uczył się we Włoszech", pisarze nic nie wiedzą, natomiast najdowolniejsze i najdziksze robią przypuszczenia. Mówią, że był u Annibala Carracciego. Atoli jeden rzut oka na Sw. Jana Ewangelistę i na Św. Mateusza wystarczy, aby uwierzyć, że Ribalta dostał się pod wpływ męskiej sztuki Caravaggia i że zawrzała w nim krew hiszpańska na widok sztuki, tak całkowicie zestrojonej z realistyczną wizyą hiszpańską. Prawda, że pochwytał on coś niecoś ze smaczków eklektycznych od tenebrozów jednak nauczył się szerokiej maniery, akcyi dramatycznej i posługiwania się nowym kolorem czarnobiałym – od nich też subtelnego nauczył się rysunku. Ale poza tem wszystkiem ogarnął go nowy duch i natchnął go do wyrażania po raz pierwszy rodzimych hiszpańskich objawień. Za krótko bawił we Włoszech, aby dać się ujarzmić. Fakt to charakterystyczny, żewłaśnie Caravaggia pierwsze malowidło, Św. Mateusz, piszący ewangelię, wywołało zgorszenie u mnichów rzymskich! U Ribalty mamy esencyę dramatyczną, wolną od włoskiego uganiania się za wdziękiem, słodyczą i idealnem pięknem. Namiętny, męski, prawdziwym jest Hiszpanem. W Madrycie widać wielki jego realizm i potęgę w dwóch zwykłych głowach: w Duszy w gloroi i w Duszy ukaranej; zdolności jego dramatyczne widnieją również w Głowie Chrystusa w ramionach dwóch aniołów, w Świętym Franciszku z Assyżu, pocieszanym przez anioła, w Chrystusie ukrzyżowanym, jak i w subtelnych Ewangelistach św. Janie i św. Mateuszu. Najbogatszą w męską jego sztukę jest Walencya. Jego podniosła Matka Boska Bolesna największe posiada zalety; w niepospolity sposób malował też Dziecię Jezusa w Świętej Rodzinie, w kościele Bożego Ciała, w którym znajduje się również jego dramatyczny Święty Wincenty Ferreryjski na łożu śmierci. Śród kilku szlachetnie malowanych Chrystusów Muzeum posiada Ukrzyżowanie oraz wielce dramatycznego Św. Franciszka z ukrzyżowanym Chrystusem w objęciach. Wszędzie mistrzowska charakterystyka. W obu tych miejscach znajduje się Ostatnia wieczerza Ribalty, z głowami uczniów, znamiennych co do przedstawienia charakterów. Umarł w r. 1628, gdy Velazquez miał lat dwadzieścia dziewięć, w pięć lat po osiedleniu się tego młodego malarza w Madrycie.
Długie lata kierował Ribalta malarstwem swej prowincyi gromadząc w pracowni uczniów, którzy krzewili naokoło krzepką jego tradycyę.
Do uczniów jego należał jego syn, Juan de Ribalta, ruchliwy a płodny Jacinto Jeronimode Espinosa; atoli największy z nich, to Ribera, jeden z najpotężniejszych twórców hiszpańskich wogóle. Juan de Ribalta, urodzony 1597, malował tak podobnie do swego ojca, że obrazy ich trudno odróżnić – niektóre z nich do dziś dnia uchodzą za dzieła ojca. Miał lat zaledwie osiemnaście, gdy namalował dużych rozmiarów Ukrzyżowanie, obecnie w Muzeum w Walencyi, utwór znacznej mocy. Gdyby był dłuższe miał życie, byłby niewątpliwie doszedł do wielkości. Jego malarstwo portretowe jest osobiste i szczere, jak tego dowodzi Muzyka nt, z nutami w ręku, obecnie w Prado. Umarł jednak w trzydziestym pierwszym roku życia, w roku 1628, w kilka miesięcy po śmierci ojca.
W Walencyi działał też o kilka lat młodszy od Ribalty niejaki Pedro Orrente, który wybił się ponad innych.
ORRENTE
1570 – 1644
Pedro Orrente, urodzony w Montealegre w r. 1570, malował dużo, zanim przybył do Walencyi. Nazwano go „hiszpańskim Bassanem“. Obrabiał tematy religijne jako ekskuzę za malowanie Przyrody w jej życiu powszedniem, w jej kształtach niewyszukanych. Dzień na wsi ze stadami owiec i bydła – to ulubiony przedmiot jego obrazów. Uświęconymi dla niego ludźmi są wieśniacy. O życiu jego mało co wiemy. W późniejszych latach kary ery artystycznej zjawił się w Madrycie, gdzie jego sceny pasterskie, pogardzane w Walencyi, znalazły łaskę w oczach Dworu. Jego piękne Wyjście Żydów z Egiptu znajduje się w Akademii Sztuk Pięknych; Prado posiada Chrystusa, ukazującego się Maryi Magdalenie. Zmarł w Toledo r. 1644.
Ńajwybitniejszym uczniem Orrenta był batalista Esteban March.
REALIZM ZJAWIA SIĘ W TOLEDO
Tyle o Walencyi i Sewilli do r. 1600. W Toledo płomienił się geniusz El Greca i stworzył szkołę, posuwającą naprzód kierunek realistyczny.
El Greco dwóch miał uczniów: jeden z nich to Fray Juan Bautista Mayno, drugi Luis Tristan.
Mayno, urodzony w Toledo 1569, malował dużo dla kapituły tego miasta i dla klasztoru św. Piotra Męczennika (San Pedro Martir). Później przybył do Madrytu i został malarzem i rysownikiem młodego królewicza, Filipa III; zmarł też w Madrycie 1649. Atoli nagłośniejsze dzieła wykonał w Toledo, na modłę El Greca.
Arcydziełem jego, nieco twardem i szorstkiem, ale mimo to pełnem siły, jest Adoracya Królów, w Prado.
TRISTAN
1586 – 1640
Luis Tristan, kolega Mayna w pracowni El Greca, urodził się w małej wiosczynie tuż pod Toledo, w r. 1586. W młodym bardzo wieku został uczniem El Greca, a mając lat dziewiętnaście, namalował obraz ołtarzowy dla mnichów w La Sisla; właśnie z powodu tego obrazu miał z mnichami zatarg o pieniądze, a El Greco, wygrzmociwszy go w obecności zakonników, wymusił na nich w ten sposób przeszło dwa razy tyle, aniżeli pierwotnie żądał jego uczeń. Największe jego dzieło – to serya malowideł do wielkiego ołtarza w Yepes, pod Toledo, w których uwidoczniły się jego zdolności na polu malarstwa portretowego. Portret Kardynała Bernarda de Sandoval, w Toledo, namalowany w r. 1619, godny jest uwagi ze względu na realizm i szczerość. Tristan spędził życie w Toledo, gdzie też umarł w r. 1640.
Prado posiada piękny jego portret Mężczyzny w kryzie.
Tristan szczególniejsze ma w sztuce hiszpańskiej znaczenie, z jego bowiem dzieła przyjął Velazquez dużo pierWiastków realistycznych i impresyonistycznych.
Velazquez wysoki miał podziw dla sztuki Tristana; w młodych też latach był pod wielkim jego wpływem.
REALIZM ZJAWIA SIĘ W SEWILLI
W pierwszych latach wieku siedemnastego Sewilla stała się artystycznem środowiskiem Hiszpanii. Powstali tu naturaliści – buntownicy, odrzucający wszystko, co było przedtem, udający się wprost do Przyrody, jako jedynej mistrzyni. Równolegle z nimi istniała akademicka szkoła malarzy religijnych, których styl krępowały powijaki tradycyi.
SZKOŁA LUISA FERNANDEZA Z SEWILLI
W ostatnich latach wieku szesnastego manierystyczny malarz Luis Fernandez w pracowni swej w Sewilli wtajemniczał w sztukę trzech uczniów: dwóch z nich to Pacheco i Juan del Castillo, którzy mieli kontynuować fałsz włoski; trzecim zaś był Herrera, i jego to stanowczy, nieugięty geniusz powołany był do posunięcia naprzód realizmu i najwyższych objawień hiszpańskich.
PACHECO
1571 – 1654
Artysta – historyk Francisco Pacheco, uczeń Luisa Fernandeza, żył w Sewilli od r. 1571-1654 i przeszedł do nieśmiertelności jako nauczyciel swego zięcia, Velazqueza. Dzieło jego – to błyskotliwe nic, to lodowata poprawność. Była to najpoprawniejsza osoba w świecie. Zarówno w sztuce, jak i w życiu, był on duszą akuratności. Największe uzdolnienie miał do urzędu cenzora, który też wykonywał jako zaufany inkwizycyi. Jego Arte de la pintura godne jest starej panny. Mimowolny jego humor święci tryumfy w takich namaszczenia pełnych konkluzyach, jak to, że sztuka rzeźbiarska starsza jest od malarstwa, ponieważ Pan Bóg ulepił Adama z gliny; później zbił to jednak odkryciem, że światło i barwa były przecież przed stworzeniem Adama! Twierdził też, że studyum nagości wystawia na szwank czystość artysty, że jest dla chrześcijańskiego malarza niewłaściwe.
Rozwiązał on problem swój w ten sposób, że zalecał, aby „twarz i ręce malować z natury, gdyż w tem niema niebezpieczeństwa", natomiast „inne części należy malować według dobrych malowideł, sztychów, rysunków, wzorów, posągów dawnych i nowożytnych i według świetnych planów Albrechta Dürera" – to niebezpieczeństwem nie zagraża! Biedny Dürer i inni, którzy tworzyli dzieła widocznie tak bezkrwiste, że nie narażają świata na „niebezpieczeństwo"!
Świat dzisiejszy obojętnie patrzy na pracowitą sztukę Pacheca, zamkniętą w mnogich obrazach, zawieszonych na ścianach katedry, kościołów i muzeów sewilskich, w obrazach, będących dowodem tępej miernoty, która do bezpożytecznych dzieł tych skrzętne robiła studya. Obojętność ta jest najlepszą krytyką tego niegdyś modnego malarza.
JAN DEL CASTILLO
1584 – 1640
Jandel Castillo, godny partner Pacheca, urodził się w Sewilli 1548 i uczył się razem z nim, jako jego kolega, w pracowni Luisa Fernandeza. Castillo pochodził z rodu artystów; starszy brat jego, Augustin del Castillo, był miernym malarzem fresków. Arcydzieło jego, Zwiastowanie, surowe jest i twarde, jaskrawe w kolorze, dość źle narysowane. Miał z czasem zostać nauczycielem Murilla i Alonsa Cano, tak, jak Pacheco i Herrera nauczycielami Velazqueza.
Trzecim uczniem w pracowni Fernandeza był Herrera.
HERRERA
1576 – 1656
Francisco de Herrera, sławny jako Herrera el Viego, „Herrera Starszy", dziwnym musiał być członkiem tej uczniowskiej trójki w pracowni Luisa Fernandeza. Około tej nieokiełzanej, twardej osobistości urosła legenda, że w niej szukać trzeba twórcy wielkiej szkoły hiszpańskiej; ześrodkował przecież w sobie właściwości swego narodu i do wielkiego poprowadził go czynu.
Wcześnie spostrzegłszy, że Hiszpania zaprawiała się w małpowaniu cudzych wzorów, szorstką ręką zburzył budowę fałszu, ideaływłoskie rzucił do błota i malował wprost z natury.
Urodzony w Sewilli w r. 1576, wcześnie oddany do pracowni Luisa Fernandeza, objawił niebawem zadziwiającą oryginalność i krzepkość, która była istotnem jego tchnieniem. Nauczycielowi swemu nie zawdzięcza niczego, chyba sposób rozcierania farb. W latach młodzieńczych, to znaczy w czasie nauki, naginał wolę celem opanowania trudności swej sztuki, tak, że z mocą wyrażał wrażenia, które w nim budziła Przyroda. Stał się też postacią legendową, sławioną „za furyę pendzla", za rozmach i krzepkość techniki, za gwałtowną impulsywność w uzewnętrznianiu swych impresyi. Wprowadził nagość do pracowni, nie troszcząc się o złą wolę ponurej inkwizycyi. Nie dbał o tradycye gardził formułkami. Urodzony kierownik nowych światów, ma z konieczności wmęskiej sztuce swej dużo pierwiastków eksperymentalnych. Jego silny, wigoru pełny Sąd ostateczny (El Juicio Final), wiszący dotychczas w miejscu, gdzie od początku był umieszczony, mianowicie w kościele parafialnym św. Bernarda (w Parroquina de San Bernardo) w Sewilli, zakurzony i zaniedbany, w miejscu bez światła, posiada na pierwszym planie pięknie malowaną nagość kobiecą. – Mamy tu przed sobą człowieka, który nie lękał się być dramatycznym, który nie posiada cherlakowatych teoryi, że wdzięki piękność są celem sztuki. Posiada hiszpańskie umiłowanie pompy.
Jego Apoteoza św. Hermenegildy, namalowana około r. 1624, obecnie w Muzeum sewilskiem, jest dowodem jego zdolności. Z obrazem tym wiąże się opowieść, która rzuca światłoi na człowieka. Herrerę oskarżano o fałszowanie pieniędzy. Aby nie spotkać się zręką sprawiedliwości, schronił się do kolegium Jezuitów, i tutaj w r. 1624 powstało to malowidło. Zdarzyło się wkrótce po skończeniu tego dzieła, że król zjechał do Sewilli i odwiedził kolegium. Filip IV bystre miał oko na dzieła sztuki. Na rozkaz jego Herrera zjawił się przed królem i na klęczkach wyznał mu przyczynę pobytu w kolegium. Na to król: „Wstań, jesteś wolny. Na co srebra izłota człowiekowi, który ma talent waszmości." Herrera odszedł jako człowiek wolny, nigdy jednak nie starał się o łaski dworu; ani jedno jego dzieło nie wisi też w Galeryach Królewskich.
Nie wiele znamy dzieł Herrery. Muzeum sewilskie posiada inny jego dużych rozmiarów utwór, mianowicie Widzenie św. Bazylego, obraz, na którym stroje z wielkim są malowane przepychem; w tej samej galeryi znajduje się też jego osiem postaci świętych.
W klasztornym kościele św. Bonawentury są zblakłe freski Herrery. Luwr ma jego wielki, krzepki, zadziwiającej mocy rysunek, świadczący o uwagi godnem poczuciu charakterów. teraz o człowieku, który torował drogę Velazquezowi, i Zurbaranowi.
Sława Herrery przyciągnęła wielu uczniów do jego pracowni. Ale wielkiemu jego geniuszowi wychowawczemu szkodziła jego gwałtowność w obcowaniu z ludźmi, jego SIĘ ognisty, namiętny temperament. Odstręczało to wychowańków jego od nauki. Biciem i złem traktowaniem wygnał W syna, znanego później jako Herrera el Mozo, do Rzymu, a córka jego zmuszona była szukać schronienia w klasztorze. Połamał niejeden pręt na głowach i plecach uczniów, tak, źe czasami nie mógł znaleźć nikogo do przygotowania płócien i rozcierania farb. Opowiadają o nim, źe, zaszedłszy pewnego razu do pracowni i nie znalazłszy w niej żadnego ucznia, pobiegł do kuchni, wywlókł z niej służącą i kułakami i groźbami zmusił ją do podmalowania płótna za pomocą miotełki. Gwałtownik, nie na długo przykuwał uczniów do siebie, ale w tym krótkim czasie każdy z nich nauczył się u niego być Hiszpanem: objawienie jego rozpalało ich sztukę i do najwyższej prowadziło ją doskonałości. Albowiem największy geniusz hiszpański zawitał na krótką chwilę do pracowni Herrery; nazwisko jego, które miało przetrwać wieki, było: Velazquez.
Antonio Saavedra y Castillo i Alonso Cano mieli również krótki czas do czynienia z jego nie pohamowaniem .
W r. 1650 Herrera zawitał do Madrytu i tutaj też umarł w sześć lat później.