Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W KTÓRYM RAZEM Z WOUVERMANEM WJEŻDŻAMY NA BIAŁYM KONIU NA SZEROKI GOŚCINIEC I ZAPOZNAJEMY SIĘ Z ROMANTYKĄ
WOUVERMAN (1619—1668)
Philips Wouverman albo Wouwerman lub też Wouwermans z Haarlemu urodził się 1610 r. Zdobył sobie sławę w dziedzinie „krajobrazu zamieszkanego”, będącego chwałą Cuypa, Pawła Pottera i Adryana van de Velde, — podobnie też jak oni, zadowalał się życiem w swoim własnym kraju. A jak dwaj z nich, Potter i Van der Velde, krótkie miał życie, gorączkową wypełnione pracą. Ale, jakkolwiek Wouverman nie doszedł do pięćdziesiątki, a jakieś dwadzieścia lat życia trzeba wyłączyć z dzieła artysty, to przecież w trzydziestu latach pracy wykonał zadziwiającą ilość obrazów.
Umarł, nim dane mu było obchodzić czterdziestą dziewiątą rocznicę urodzin. Pozatem, wyposażony majątkiem, dzięki czemu praca nie była dla niego przymusem zarobkowym, zostawił przecież jakie tysiąc malowideł, nie licząc figur ludzi i zwierząt na krajobrazach przyjaciół. Samo Drezno posiada sześćdziesiąt jego obrazów, a sporo jest także w Ermitażu. A nie było to dzieło słabe. Malując na krajobrazach swych dużą niejednokrotnie ilość postaci i zwierząt, czynił to z wielką subtelnością; bogatą obdarzony wyobraźnią, niestrudzony był w pomysłach. Niezwykle oryginalny i osobisty, malował wybornie życie pozadomowe klasy bardziej romantycznej. Na szeroką skalę zakreślona wspaniałość jego sceneryi bywa nieraz zadziwiająca; w zdumiewający też sposób rozmieszcza swych jeźdźców i swe postacie dla spotęgowania impresyi i tak już rozległej przestrzeni, pomimo, że obrazy jego bywają niejednokrotnie małych rozmiarów. Chociaż malował jak najbardziej miniaturowo, styl jego i technika zawsze są szerokie.
Przywykliśmy patrzeć na Wouvermana jako na malarza białego konia; opowiadają też, że dawniejsi kupcy odrzucali każdy jego obraz, jeśli nie było na nim białego konia. Krytycy, nie widząc go na obrazie, bronili malarza z powodu tego braku. W rzeczywistości wielkość jego polega na świetności krajobrazu i na zrozumieniu, z jakiem na pejzażu rozmieszczał figury. Był poetą romantyki. Chwytał ją na gorącym uczynku w właściwej jej dziedzinie.
Wouverman wyrósł w cieniu wojny trzydziestoletniej; on też dał najbardziej liryczny wyraz znanym w owe czasy Utarczkom. Lubował się w tułaczem życiu żołnierskiem, — daje nam też całą wspaniałość zarówno tragedyi, jak i komedyi tego życia. Obóz, kwatera, hulanka, gry, pojedynki, zmiany posterunków, zrywanie się do boju, zamęt bitwy, plądrowanie miast, plugawe pospólstwo, gospodarujące na pobojowiskach, grabież siół wszystko to malował Wouverman.
Nie zaniedbywał jednakże i dróg pokoju, życia na gościńcach, na polach i lasach, — zajmował się myśliwskim obyczajem panów; spotkania się na łowach, postoje, wszelkie przyjemności życia myśliwskiego, rogi strzelców, rozlegające się po okolicy oto jego tematy. Umiłowanym przedmiotem jego pendzla było polowanie z sokołami. Traktem szerokim posuwają się kolasy, — w nich piękne damy, jadące na wizytę, otoczone galantami na koniach. Cyganów, kuźnie, rozbójników, napaście na kolasy, wieśniaków przy pracy w polu, wozy, jadące na targ, całe to codzienne życie, spełniające się na wolnem powietrzu, Wouverman zamknął w tysiącu obrazów, będących odzwierciedleniem różnych traktów ówczesnych. Nie było choćby największej ciżby, którejby Wouverman nie był należycie rozłożył ze skończonym zmysłem kompozycyjnym. Subtelny rysownik, wykwintne posiadający dotknięcie, uczynił on dla życia pozadomowego holenderskiej klasy wiejskiej to, co Steen dla życia domowego pośledniejszych warstw miejskich. Instynkt krajobrazowy ściągnął go na wolne powietrze, zmysł kolorystyczny i poczucie przestrzeni powietrznej były dla niego jakby tchnieniem świeżych powiewów. Srebrne światło Holandyi gra na wszystkich jego obrazach. I choć krytyk dzisiejszy zachowa się chłodno wobec niego, zbieracz zaś obrazy jego rzuci do kąta, Wouverman zostanie przecież jednym z wielkich artystów holenderskich, a miejsca jego nikt nie zastąpi.
Jakkolwiek dzieła swe zaopatrywał w monogram, rzadko je przecież datował; z grubszego jednak możemy odgadywać proces jego twórczości. Wyrosły w pracowni ojca, Pawła Joostena Wouvermana, Filip Wouvermann uczył się prawdopodobnie u Jakóba de Wet, ucznia Rembrandta, następnie poddał się kierownictwu Pietra de Laera, który wrócił do Haarlemu w czasie, gdy dwudziestoletni Wouverman wstąpił do cechu (1639); a ponieważ w tym czasie malował na sposób De Laera, trudno jest odróżnić ich malowidła. Atoli jedno ze studyów Wouvermana rychło znaczne ujawniło różnice. Porzucił też niebawem tony brunatne, uwalniając się od nich gwałtownie jako dwudziestoletni młodzieniec w szeregu drobnych malowideł, których okazy widzimy w Galeryi Narodowej, w Ermitażu i w Berlinie. Odnalazłszy siebie, zaczął puszczać w świat niesłychane mnóstwo o bogactwie wyobraźni świadczących, subtelnie skomponowanych arcydzieł, srebrnych i jasnych w kolorze, odznaczających się wizyą powietrzną.
Jan Wouverman (1629—1666) i Pieter Wouverman, młodsi bracia Wouvermana, malowali dobre krajobrazy jego manierą.
Henrik Verschuring, ur. w Gorkum 1627, uczeń Jana Botha, był we Włoszech, wrócił 1653 do Gorkum i został burmistrzem tego miasta. Pierwsze jego dzieła, oparte na Piotrze de Laerze, zajmują się scenami życia żołnierzy, rozbójników i utarczkami. Utopił się w Dordrechcie 1690.
Joon Van Huchtenburgh, ur. w Haarlemie 1646, zm. w r. 1733, uczeń Jana Wycka, a potem brata jego, Jakóba, pejzażysty, który go wyciągnął do Rzymu 1667, skąd przybył do Paryża i został uczniem Van der Meulena, — powróciwszy 1670 do Holandyi, niepoślednią zyskał wziętość jako malarz starć kawalerzyckich, utarczek, łowów i t. p. Książę Eugeniusz zatrudniał go 1708 lub 1709 jako batalistę. Prawdopodobnie ulegał Huchtenburgh w znaczny sposób wpływom Wouvermana.