Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W KTÓRYM SPOTYKAMY SIĘ Z WESOŁYM POETĄ HOLENDERSKIEGO KRAJOBRAZU I CHOWAMY GO W GROBIE UBOGICH
HOBBEMA
1638—1709
W r. 1668 Ruisdael, kawaler, świadkował przy zawarciu ślubu swego ucznia i przyjaciela, niejakiego Hobbemy, który w trzydziestym roku życia żenił się ze służącą, o jakie cztery lata starszą od niego. Meindert Hobbema, ur. w Amsterdamie w 1638, został uczniem Jakóba Ruisdaela, który z Haarlemu przybył do Amsterdamu w połowie lub przy końcu piątego lat dziesiątka. Człowiek sprytny, nie bardzo rozmiłowany w swem dziele, obdarzony zdrowym rozsądkiem. Małżeństwo ze służącą burmistrza Amsterdamu, Reyusta, miało ten skutek, że za wstawieniem się u sławetnego burmistrza biedny malarzyna otrzymał mały urzędzik dozorcy miar win na rynku amsterdamskim. Na nieszczęście Hobbema miał z tem dosyć dużo grzebaniny, do malowania zaś zabierał się dopiero wówczas, gdy miał natchnienie, a natchnienia miewał rzadko.
Od drugiego roku po zawarciu małżeństwa, od r. 1670, aż do śmierci, która go zabrała w r. 1709, namalował tylko jeden obraz — słynną Alleę (Alea w Middelharnis) z roku 1689 w Galeryi Narodowej. Mówią, że siły opuściły go z chwilą ożenku, albo też w rok potem, czy coś podobnego. Arcydzieło powyższe zadaje kłam tej plotce.
W rzeczywistości trudno sobie dać radę z tym Hobbemą. W jego Alei nie mogę się dopatrzyć niczego więcej ponad konwencyonalizm, A napięcie dramatyczne niektórych jego scen leśnych jest niewątpliwe. Atoli wyobraźnia jego nie była na wielką miarę; powtarzał się też bardzo często, jak w rozmaitych Młynach wodnych, w Amsterdamie, w zbiorach Wallace’a i w Chicago, gdzie jedno z jego malowideł znajduje się w Wantage Collection. Luwr posiada Młyn, a Galerya Narodowa drugi.
Przyroda rzadko wywołuje u Hobbemy nastroje i emocye, którym nie można się opędzić, a które tak odczuwał Ruisdael. W dramatycznym Skraju lasu, w zbiorze Kannowskim, w utworze przepysznym, mamy odczucie wspaniałości przyrody, zbyt rzadkie w jego sztuce; tak samo w Moście wiejskim z wielką wyraził mocą woń pola i zniewalające efekty światła słonecznego. Dekoracyjnymi efektami w słynnej Alei, w Galeryi Narodowej, umie wywoływać dziwną rytmikę uczuć lirycznych. Rzadkie jego utwory są obecnie bardzo poszukiwane. Naczelne jego arcydzieła, dostępne oczom publiczności, doprowadziły jego sławę do szczytów. W rzeczywistości jest to mimo wszystko jeden z największych pejzażystów, urodzonych w tem wielkiem stuleciu. Hobbemę i Ruisdaela prześcignął geniusz Turnera, choć rywalizował z nimi niejeden Anglik i Francuz; Hobbema i Ruisdael byli dla Anglii największem objawieniem w malarstwie krajobrazowem; oni też do spółki z Claude Lorrainem mieli stać się źródłem natchnienia dla największego malarza krajobrazów, największego jako malarza-poety, syna balwierza z Cockney, Turnera, którego obcy doktorowie, książkową kierujący się wiedzą, odczuć nie umieli, nie umieli ocenić go należycie, nie umieli powitać go jako największego między wszystkimi.
Hobbema przecież zamykał w sztuce taką czarodziejską pełnię siły, takie rozkoszne radowanie się przyrodą, że pozostawił po sobie dzieła, więżące zmysły. Jest w nich poezya, jaką wogóle człowiek śmiertelny tworzyć jest zdolen. Nie jest to wprawdzie posępna, czarodziejska poezya Ruisdaela, — nie jest to również szeroka, podniosła poezya Turnera, — niewątpliwie, że nie; atoli rytmiczny wyraz smukłych drzew Alei oczarowuje tak samo nasze zmysły, jak to czyni dramatyczne napięcie Skraju lasu, i to w sposób tak subtelny, w jaki zwykł nas więzić Ruisdael. A dwa te malowidła wystarczą, ażeby Hobbemę postawić obok wielkiego jego mistrza. Z jakim zaś subtelnym zmysłem dekoracyjnym namalował Zwaliska zamku w Brederode!
Przyjaciele Ruisdaela malowali i dla Hobbemy postacie na krajobrazach — Adryan van de Velde i inni. Hobbema otrzymywał tak nędzny grosz za swe obrazy, że nie trudno temu właśnie przypisywać jego przygnębienie. Nie miał on wielkiej duszy Ruisdaela. Księgi kościelne jego parafii zawierają straszną zapiskę o pogrzebie jego żony, jako o „pochówku ubogich“, a i o pogrzebie Hobbemy ta sama gorzka powtarza się zwrotka: „pogrzeb ubogich“. Umarł naprzeciw domu, z którego wyprowadzono zwłoki Rembrandta, aby je lichym uczcić pogrzebem. Obaj zasnęli na wieki w pustym domu i w największej nędzy.
Ale my mamy dla Hobbemy potężniejszy hołd, aniżeli jakiekolwiek uznania profesorskie, — hołd, zawarty w wyrazach umierającego Starego Crome’a: „Hobbemo, drogi mój Hobbemo, jak ja Ciebie kochałem!“ Lecz i biedny Crome nie wiele większych zaznał honorów, niż jego bożyszcze za dni swego życia.
NAŚLADOWCY HOBBEMY i RUISDAELA:
Salomon Rombouts, zmarły w Haarlemie około r. 1702; malował manierą Salomona Ruisdaela.
I. Van Rombouts w tym samym malował stylu; dzieła jego częstokroć mieszano z obrazami Hobbemy i Ruisdaela.
Cornelis Decher, uczeń Salomona Ruisdaela, wstąpił do cechu haarlemskiego w r. 1643, zmarł w tem mieście w nędzy w r. 1678; zarówno Adryan van de Velde, jak i Adryan van Ostade, malowali figury na jego krajobrazach.
Roelof De Vries z cechu haarlemskiego malował w latach Ruisdaela.
Abraham Verboom, z tych samych lat, był naśladowcą Ruisdaela; malował przeważnie lasy; figury na jego obrazach są dziełem pendzla Adryana van de Velde.
Jan Van Kessel, ur. w Amsterdamie 1648, zm. tamże w r. 1698, był również naśladowcą Ruisdaela.
Jan Looten żył długie czasy w Anglii, gdzie też umarł około r. 1680.
Guillam Dubois wstąpił do cechu w Haarlemie, w r. 1646, zmarł tamże w r. 1680; malował pod wpływem Everdingena i Ruisdaela, tematy biorąc z wybrzeży nadreńskich.
Joris Van Der Hagen, czynny od r. 1640 do 1669, był pod silnym wpływem Ruisdaela.
Herman Saftleven, ur. w Rotterdamie 1609, zmarł w Utrechcie 1685; uczeń Jana van Goyena, malował widoki z nad Renu i Mozelli z łodziami i postaciami; był także dobrym portrecistą i malarzem zwierząt.
Jan Griffier (1656—1720?), podobno uczeń Roghmana i Wouvermana, naśladował Saftlevena.
Robert Griffier, ur. w Anglii 1688, uczeń swego ojca, Jana Griffiera, malował jego manierą sceny nadreńskie ze statkami i figurami.