Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Malarstwo łowieckie w pełnym było rozkwicie w Niderlandach, a powszechne zamiłowanie do myśliwstwa u szlachty francuskiej musiało stworzyć odpowiednich malarzy i we Francyi. Chociaż nie było ich wielu, to są między nimi, za Ludwika Czternastego, Desportes i Oudry. Podobnie, jak Rigaud i Largilliere, obaj żyli jeszcze w połowie następnego stulecia. Ale, jakkolwiek sztuka ich, zajmująca się malowaniem zwierząt, mniej była zarażona pseudo-heroicznym duchem czasu, aniżeli sztuka, uprawiająca inne tematy, to przecież obaj przejęli się wielką manierą, twórczość ich opierała się na sztuce wieku siedemnastego. Obaj mają też wielkie zamiłowanie do krajobrazu.
DESPORTES
1661—1743
Alexander Francois Desportes, urodzony w Champigneul w Szampanii 24 lutego 1661, był uczniem obskurnego pijaczyny, Flamandczyka Nicasiusa, który dni swoje przepędzał w szynku. Po jego śmierci w r. 1678 młody Desportes pozostawiony był własnym losom. W nieszczęściu tem było szczęście, ponieważ młodzieniec zaczął się zwracać wprost do przyrody i stał się niebawem jednym z najsubtelniejszych malarzy zwierząt. Patrzał na sztukę Snydersa. Atoli wielkie jego zdolności nie ograniczyły się do malowania zwierząt; jego samouctwo zaprowadziło go w szeregi największych portrecistów ówczesnych. Żałowano tysiąckrotnie, że swego wielkiego talentu nie poświęcił w wyższym stopniu malarstwu portretowemu. Wkrótce rozległe zyskał powodzenie.
W r. 1695, mając lat trzydzieści i cztery, udał się do Polski, malował króla Jana Sobieskiego i jego dwór. Ludwik XIV wezwał go jednak w następnym roku z powrotem do Francyi, i tutaj pozostawił on w pałacach królewskich wielką liczbę obrazów. Od razu wszedł w modę u szlachty i bogaczy, jako dekorator rozlicznych, powstających właśnie, zamków; Wersal, Chantilly, Anet, Marley, La Muette, Palais Royal korzystały z jego sztuki. W tym samym czasie wielki miały pokup także jego krzepkie malowidła sztalugowe; malował zwierzęta tak świetnie, takie miał poczucie ich kształtów i charakterów, że w dziedzinie tej stanął na równi z wielkimi Flamandczykami. Słynny jego Portret własny w postaci myśliwego, z psami i łupem, w Luwrze, posiada wszystkie najlepsze przymioty zarówno malarstwa portretowego, jak i zajmującego się zwierzętami; namalował obraz ten jako „okazowy“ w celu dostania się do Akademii, do której go też w r. 1699 przyjęto; jest w malowidle tem szczerość i siła, którym Desportes zawdzięcza jedno z najpierwszych miejsc w szeregu artystów swego wieku. Zmarł w Paryżu 15 kwietnia 1743.
OUDRY
1689—1755
Urodzony w Paryżu 1689, Jean Baptiste Oudry był o lat dwadzieścia osiem, to znaczy o całą generacyę, młodszy od wielkiego swego ziomka, Desportesa. Wprowadzony w tajemnice sztuki przez ojca, Oudry został następnie pomocnikiem De Serre’a, który malował galerye królewskie. Pomagając mu w tej pracy, Oudry uległ czarowi Largilliere’a i prosił znakomitego portrecistę, aby go przyjął za ucznia. Largilliere przejęty był wielkim afektem dla młodego chłopca i szczerą admiracyą dla jego talentów. Było oczywiście rzeczą nieuniknioną, że Oudry skierował swe ambicye w stronę malarstwa historycznego — widział, jakie ono przynosiło bogactwa i zeszczyty. Po kilku jednak nieudanych próbach w tej dziedzinie zdrowy jego zmysł i krytycyzm pokazał mu, że powodzenia szukać powinien gdzieindziej, że talentowi jego odpowiada sztuka dekoracyjna, zajmująca się malowaniem zwierząt, i temu też zawodowi poświęcił wszystkie swe siły. Doprowadziło go to do Akademii i znakomitą zgotowało mu karyerę. Dzieła jego zyskały wielki pokup śród arystokracyi i bogaczy. Styl jego i tematy tak były pokrewne stylowi i tematom Desportesa, że rozróżnianie ich utworów niemałą sprawia trudność. Trzeba też powiedzieć na wieczystą chwałę Desportesa, że pomiędzy obu artystami nie było ani cienia zazdrości. Obaj wesołego usposobienia i bez zawiści, w długiej ze sobą żyli przyjaźni, a pokup na ich dzieła dawał obu dostateczne zajęcie.
W czasie, gdy Oudry dochodził do męskości, lata Króla-Słońca miały się ku zachodowi. Atoli za Ludwika XV zdobył sobie od razu względy królewskie i został ostatecznie dyrektorem fabryki tkanin w Beauvais. Przybywszy do Beauvais, Oudry zastał fabrykę w opłakanym stanie; dzięki akademickiemu brakowi oryginalności, rysowanie wzorów spadło do najniższego stopnia. Obecność Oudryego odczuto zaraz. Zasiadł sam do robienia wzorów w duchu wieku i wezwał niebawem do pomocy największych artystów ówczesnych. Fabryka odzyskała swą dawną reputacyę. Położył on też podwaliny pod dzieło lat następnych; przelał entuzyazm swój w tkaczy i w warsztaty nowe tchnął życie. Sztuka jego odpowiadała charakterowi tkanin i szerokie zyskała powodzenie. Słynne są jego Bajki La Fontaine’a, utrzymane w smaku wieku; smak ten przeniósł się także na warsztaty w Aubosson. Oudry utorował drogę dla Bouchera. Zdaje się, że kierownikiem był nieco surowym. Wychował nowe pokolenie tkaczy. Później oddano mu kierownictwo warsztatów w Gobelins, nie mógł jednak przyjść do ładu z robotnikami. Dbał o to w Beauvais, a i teraz w Gobelins nastawał na to, aby wzory były dokładne, aby kolor zgadzał się z kolorem, jak przystało na rzeczy artystyczne; tkacze odpowiadali na to, że w tkaninach niejeden z kolorów zastosować się nie da, nie chcieli też posługiwać się kolorami przelotnymi, ograniczając się do tych, które były ich tajemnicą. Oudry zmarł 1755, doprowadziwszy do szczytu długi, ostry zatarg; potrzeba było genialnej siły Bouchera, aby uspokoić rozdrażnienie tkaczy. Z Oudrym zeszedł do grobu wydoskonalony system artystycznego przemysłu z czasów Ludwika XIV, stworzony przez Colberta i Le Bruna. Szkoła spełniła swe dzieło; utorowała drogę sztuce świeższej, mniej akademickiej, oryginalniejszej, mającej stać się chlubą wieku osiemnastego.
Zanim opuścimy wiek siedemnasty, należy rzucić okiem na malarzy życia ludu, jakkolwiek Król-Słońce tematu tego nienawidził, jak tego dowodzi jego wzgardliwe „Otez-moi ces magots-la!” (Dajcie mi pokój z tymi koczkodanami!), słowa, które wypowiedział na widok dzieł Teniersa.
Jean Alexis Grimou (1678—1740), Szwajcar z pochodzenia, samouk, wprowadził do Francyi sceny pijackie w stylu holenderskim i flamandzkim.
Pierre Subleyras (1699—1749), jakkolwiek malował także na tematy biblijne w stylu ciężkim, to przecież subtelne zdolności okazał w drobnych rozmiarów obrazkach z życia ludu; bogate poczucie kolorytu i walorów świadczy o jego wysokiem uzdolnieniu. Krwi hiszpańskiej zawdzięcza swój realizm, tak niezgodny z duchem wieku. W Luwrze jest znakomite jego dzieło Sokół.
Nie można też pominąć subtelnego portrecisty, jakim był Jean Raoux (1677—1734), jakkolwiek jego obrazy religijne i mitologiczne dość są ciężkie. Luwr posiada kilka jego subtelnych utworów, pół-portretów, pół-scen z życia ludu, których dobrym okazem jest Młoda kobieta, czytająca list. Jednakże, jako malarz, ulegający wpływom Watteau'a, należy on raczej do wieku osiemnastego, tak samo, jak Jean Francois de Troy (1679—1752), który zajmował się bardziej eleganckiem życiem klas wyższych.
Panuje zwyczaj dowodzenia, że sztuka wielkiego wieku Ludwika Czternastego jest wytworem daleko głębszego i potężniejszego stulecia, aniżeli twórczość wieku osiemnastego, któremu mamy się przyjrzeć obecnie. Dowodzenie to najpowierzchowniejsze w świecie. Pseudo-heroizm i pompatyczność zasłaniają zawsze ubóstwo umysłowe. Tej powierzchowności i ubóstwa duchowego było tu więcej, aniżeli w wieku następnym. Wiek osiemnasty, na który przywykliśmy patrzeć jedynie jako na kolebkę wdzięku i czaru, był w rzeczywistości kolebką Waszyngtona i olbrzymów rewolucyi francuskiej; a dwa te ruchy, amerykańska wojna o niepodległość i rewolucya francuska, to przecież najgłębsze, najbardziej zniewalające, najdonioślejsze zjawiska czasów nowożytnych. Czyny odrodzenia włoskiego były w porównaniu z tymi ważnymi, przedziwnymi faktami czemś powierzchownem, trywialnem. Patrzeć na wiek osiemnasty wyłącznie jako na Fetes galantes, znaczy opuścić teatr przy końcu uwertury do panowania terroru. Francy a miała wydać całą drogę mleczną wielkich ludzi, tak, że pod tym względem żadne wieki rywalizować z nią nie mogą. Panuje zwyczaj potępiania błędów Francyi po rewolucyi; atoli Francya odważyła się na próbę wzniesienia rzeczywistości ponad wszelkie puste teorye, któremi szlachetna rozbrzmiewała Europa, nie mogąc jednak zdobyć się na ich urzeczywistnienie. Odwagę Francyi zaliczyć trzeba do najpotężniejszych z nieśmiertelnych atrybutów wielkości człowieka. A wszystko to zrodził wiek osiemnasty. Sztuka Francyi Wielkiego Stulecia miała bądź co bądź tę wielką doniosłość, że stworzyła wyraz narodowy; utorowało to drogę istotnemu dziełu francuskiemu, które miało zjawić się z północy w zniewalającej sztuce Watteau’a. Francya legła pod stopy Króla-Słońca; na chwilę straciła istotę swą w upadku Frondy, — dostała się skutkiem tego pod tyrańską władzę ideałów starożytnych, — grzech swój zmyła jednak rewolucyą i zaraz zaczęła kroczyć w przednich szeregach świata. Ludwik Czternasty uważał za słuszne, wychodząc ze stanowiska tyranii wieku, poddać sztukę pod jarzmo akademizmu. Wiek osiemnasty uwolnił z kajdan sztukę Francyi.
Wszystko we Francyi istniało na to, aby uświetniać panowanie Króla-Słońca, — między innemi i sztuka. Sztuka to z Le Brunem na czele wyraziła sztywność wieku w sposób skończony. Z nastaniem roku 1700 wyczerpała sama siebie i legła, pozbawiona nerwów, konająca, — tak, jak Francya wyczerpana była pseudo-heroizmem; w istocie w r. 1702 skarbiec był próżny. Z r. 1700 słońce wielkiego monarchy miało się ku zachodowi. Król-Słońce miał niebawem zapaść się w przepojony krwią pomrok bankructwa, jaki na Francyę ściągnęło jego długie, w blaskach skąpane panowanie. Poza kanałem angielskim większy od niego mąż, surowy Cromwell, dawał światu lekcyę demokracyi. A jakkolwiek Fronda zaniedbała zgotowania we Francyi tryumfalnego wyniku tej lekcyi, to przecież lekcyi tej się nauczyła, — zastanowiły się nad nią poważniejsze umysły francuskie.
Rozum stanu Króla-Słońca — tak nazywają jego rozliczne postępki zdradzieckie — poszedł spać. Znaleźli się tacy, którzy odkryli fałszywą grę w karty i lepszej udzielili mu nauki. Uszy starego króla słyszały, jak wojska angielskie tratowały pod Blenheim i Ramillies kwiat potężnego jego rycerstwa. Flandrya przestała słuchać jego praw boskich. A potem klęska pod Oudenarde, pod Lille, Gandawą i Bruggią i zagrożenie faktycznym granicom Francyi. Straszliwa zima i głód wtargnęły do kraju. Podatki pobrano na osiem lat naprzód, i szlachta stopiła swe srebra stołowe po to tylko, aby usłyszeć przerażające wieści z pod Malplaquet. A potem dawne szczęście króla oszczędziło mu przykrości na chwilę. Marlborough spadł ze szczytów potęgi w swym kraju, i nastał spokój. Ale równocześnie ze spokojem wkroczyła śmierć do pałacu starego króla: pierwszy padł jej ofiarą Delfin, potem syn Delfina, książę Burgundzki, który stał się po nim następcą tronu, potem w szybkiem tempie poszedł syn tegoż, nowy Delfin, pozostawiając chorego małego brata, Ludwika, księcia Andegawenu, w charakterze Delfina, który miał zasiąść na tronie Francyi jako Ludwik Piętnasty.
Bigotka, kierująca wolą starego króla, popchnęła go do szalonego pomysłu prześladowania Jansenistów, co kraj na dwa podzieliło obozy, stwarzając ową namiętną żądzę swobody, która miała zburzyć dom królewski, zanim stulecie dobiegło do kresu. Pierwszego dnia września 1715 r. stary król, ten tak gorzki prześladowca swego ludu, spotkał się oko w oko ze śmiercią. W takich pomrokach Król-Słońce położył się, aby umrzeć z odwagą i pobożnością, która mu towarzyszyła przy najpodlejszych nawet czynach zdradzieckich. Była to składowa część pozy, przepełniającej stulecie — i on w pozie tej utrzymał się do końca. Gdy ciało królewskie ostatnie opuściło tchnienie, herold dworski powlókł się, z czarnem piórem na kapeluszu, pod okna chorego wnuka zmarłego króla, ażeby szepnąć: „Król umarł“ — a potem, zjawiwszy się znowu w tej samej chwili z białem już piórem, krzyknął: „Niech żyje król!“ — Pięcioletni Ludwik XV zasiadł na tronie Francyi.