Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W KTÓRYM PORTRET Z CZASÓW LUDWIKA PIĘTNASTEGO DALSZE ŚWIĘCI TRYUMFY
PERRONNEAU
17?—1796
Dnia 27 sierpnia 1746 Akademia „akceptowała” prezentacye artysty „Jana Chrzciciela Perronneau z Paryża”. Młody Perronneau przeleciał był, jak widmo, przez pracownię sztycharza, starego ojca Carsa, ale o tych pierwszych latach jego młodości wiemy nie dużo. Syn Henryka Perronneau, obywatela Paryża, i Maryi Genowefy Fremont, oddany został w naukę do ojca Wawrzyńca Carsa; miał być również uczniem Natoire’a, u którego kolegował z Vienem. Karta niespokojnych jego wędrówek i podróży zaginęła dla nas. Nie zdobył sobie nigdy względów dworu. Subtelną sztukę portretu wykonywał śród zamożnych warstw średnich, które, jak mówią we Francyi, „nie mają historyi”. Musiał się kontentować swemi „siostrami, kuzynami, ciotkami”, swymi sąsiadami, przyjaciółmi, kolegami po pendzlu, towarzystwem, w które rzadko kiedy wkraczała jakaś księżniczka; dlatego też pozostawił nam portrety zwykłych i wykształconych ludzi ówczesnych.
Niespokojna, włóczęgowska natura zmuszała go do wędrówek po Europie; niespokojnego ducha ścigało nieszczęście aż do grobu i nawet prześladowało go jeszcze poza grobem. Rekomenduje się on nam z dość nieporadnym dygiem na zadrukowanej bibule, na opatrzonej sygnaturą, sztychowanej kartce tytułowej z r. 1738. Podobnie, jak La Tour, odwróciwszy się od malarstwa olejnego, przerzucił się na pastel. W r. 1740 sygnował pastelowy portret Panny Desfriches, świadczący o wahaniu się i trwożliwości ręki jeszcze niewyćwiczonej. Po sześciu jednak latach przyjęto go do Akademii, a świetne portrety jego z Salonu z r. 1746 stały się przedmiotem rozmów po pracowniach. Formalne przyjęcie go do Akademii odbyło się w chwili, kiedy członkowie jej zaczęli przyganiać wziętości pastelu; jeden z pastelistów, Alexis Loir, przyjęty też został do Akademii nie dla swych zasług, położonych w malarstwie pastelowem, ale z powodu swego „talentu modelunkowego“. Perronneauwi polecono namalowanie dwóch portretów olejnych: Oudryego i starszego Adama. Nad wywiązaniem się z zadania tego spędził lat siedem; skorzystał jednak z prawa wystawiania pastelów, począwszy od Salonu z r. 1746. W r. 1750 posłał piętnaście dzieł olejnych i pastelowych wraz ze słynną Panną, trzymającą kota, obecnie w Luwrze. Ale w Salonie z r. 1750 wyróżnił się całkiem czemś innem: wykonał Portret la Toura, dziś w St. Quentin, który po latach dał powód do pierwszych nań napaści ze strony Diderota. Perronneau, sądząc po wielkiej ilości pozujących mu do portretu, duże miał powodzenie. W r. 1751 posłał na wystawę, śród innych portretów, piękne wizerunki p. Chevotet i Pani Chevotet, obecnie w Orleanie.
W roku 1753 Akademia wciąż jeszcze nie miała „obrazów próbnych“. Zdaje się, że odczuwał swój błąd; przyjęto jednak jego eksskuzę i udzielono mu sześciu miesięcy zwłoki. W tym czasie też wykonał żądane portrety Oudryego i starszego Adama, dziś w Luwrze, które w Akademii z wielkim przyjęto aplauzem. Dobrze znany Pierre Bouguer powstał również w tym roku, — w Salonie przecież go nie było. Perronneau stał teraz na szczycie powodzenia, krytyka otrząsnęła jad z swych piór; napływały zamówienia. Perronneau poszukał sobie żony. D. 9 listopada 1754 poślubił jedną z córek miniaturzysty Auberta. A że świetne miał teraz powodzenie, dowodem tego długi spis znakomitych osób, które świadkowały mu przy zawieraniu małżeństwa. Przenosił się jednak na mieszkanie, jak dawniej, z jednej ulicy na drugą — do każdego Salonu inny podawał adres. W salonie z roku 1755 uczestniczył z osiemnastoma portretami. W r. 1756 widzimy go w Bordeaux, w którego sąsiedztwie znajduje się do dziś dnia niejeden subtelny portret pastelowy. Tutaj namalował też portret poety Robbe de Beauveset. Był to poeta, który aż do końca swych dni ścisłą prowadził korespondencyę ze swym wujem, artystą Desfrichesem. Korespondencya ta zawiera mnóstwo szczegółów, dotyczących zamachu na króla i wykonania wyroku na Damiensie, który targnął się na życie królewskie, a który skutkiem tego tak straszliwą poniósł śmierć. „Ach! mój drogi wuju! — pisze poeta, — co za okropna to rzecz być manekinem! Ten dyabeł Perronneau żądał odemnie wczoraj, abym podniósł lewe ramię, włożył trzonek pendzla między palec wielki i wskazujący i w pozycyi tej kazał mi stać przez cały dzień. Żaden Spartanin nie zdobyłby się na podobną cierpliwość." Poeta cierpiał widocznie; zdaje się jednak, że powtórne zaryzykował męczeństwo, gdyż w roku 1758 pisze ponownie: „Perronneau każe mi stać na nogach całe pół dnia w jednej i tej samej pozycyi. Nie pozwala mi nawet wytrzeć nosa.“ Perronneau prowadził dalej wędrowne życie.
W r. 1759 był w Lyonie — w tym samym roku we Włoszech — następnie malował z wielkiem powodzeniem portrety w Holandyi przez dwa albo trzy lata. W grudniu 1765 kupił dom obok Barriere de Montreuil w Paryżu. W listopadzie 1766 urodził mu się syn. Salony obsyłał regularnie. W roku 1767 był znowu w Bordeaux. Diderot, jak zwykle, zawzięcie napadał na niego. Biedny Perronneau pisze w r. 1770 do przyjaciela Desfrichesa o swoich utrapieniach; powiada, że na wędrówkach taniej wychodzi, aniżeli na mieszkaniu w Paryżu, gdzie powinien być sam, gdyż hałasy dzieci doprowadzają go do szaleństwa, przytem krytyka co chwila wymierza mu ciosy. W dwa i pół roku później widzimy go znowu w Holandyi, żona zaś jego przebywa pod Paryżem, chorowita, smutna, zagrożona suchotami. Rządy pani Du Barry nie przyniosły szczęścia Perronneauwi. Druga jego podróż do Holandyi nie powiodła się: nie miał zamówień na portrety, zaczął niedomagać na zdrowiu.
Pierwszego maja 1772 zjawił się w Paryżu, niebawem jednak w ponowną puścił się wędrówkę. Bouvart de Fourqueux, główny jego druh i przyjaciel, nie umiał mu do dawnej dopomódz wziętości. Zamówień na portrety było w Paryżu niewiele. W r. 1773 urodził mu się drugi syn. Wybrał się na południe, do Lyonu, chcąc podreparować fortunę, ale wybrał się jedynie po to, aby się przekonać, że trudno było o zamówienia. Szczęście omijało go na każdym kroku. Ponadto żona jego w głęboką zapadła melancholię. Wrócił do Paryża w lecie, posłał kilka portretów do Salonu z r. 1773. Stracił jednak otuchę, czuł się złamanym. Du Barry nie przysporzyła mu splendoru; śmierć Ludwika XV nie przyniosła mu względów nowego króla i królowej. Ostatnie dziewięć lat życia jego gruba pokrywa zasłona. W Salonach z r. 1775 niema ani jednego jego dzieła. Salon z r. 1777 miał tylko jeden portret, olejny portret Coqueberta de Montbret, który surową ściągnął na siebie krytykę, jako rzecz twarda, koloru „żółciowego”, który opanował teraz jego wizyę. W Salonie z r. 1779 wystawił kilka Głów niewieścich; krytyka milczała; stary faworyt stracił swój dwór. Atoli Comte Goyon de Vaudurant z tego samego pochodzi czasu — piękne dzieło, przez długie lata przypisywane La Tourowi. W roku 1783 Perronneau był znowu w Holandyi. Tutaj bowiem, dnia 19 listopada Imć pan Jan Martens powiadamia sekretarza miasta Amsterdamu, że „Imć pan Jan Chrzciciel Perronneau, bez szczególnego zajęcia, lat czterdzieści i dwa (?), zamieszkały na Heerengracht, zmarł na febrę”. Tak więc biedny Perronneau zmarł na febrę w oberży, w rojowisku ludzi bogatych, a pochowany został między ubogimi miasta. Wdowa, stosując się do jego woli, wyszła 17 lutego 1784 powtórnie za mąż za artystę, który dwanaście lat przedtem dopuszczony był do Akademii, a który wykonał wielkie malowidło sufitowe w teatrze w Bordeaux.
Inni portreciści z tej samej doby panowania Ludwika XV to Szwed Roślin, Duplessis i Drouais.
ROSLIN
1718—1793
Aleksander Roslin był Szwedem, który dostał się pod wpływy francuskie. Choć portret jego bywa czasem martwy, jak skóra, to przecież ma on w swym dorobku takie arcydzieła, jak jego Portret własny, w Sztokholmie. Wziąwszy 30 kwietnia 1774 formalny urlop od Akademii, powrócił do Szwecyi. W Paryżu szeroką zyskał sobie reputacyę.
DUPLESSIS
1725—1802
Joseph Silfrede Duplessis, uczeń Subleyrasa, sportretował kilka najznakomitszych osób wieku. Dzieli razem z Drouaisem honory jako portrecista za panowania Ludwika XV. Płaszcz Nattiera dostał się Drouaisowi.
DROUAIS
1727—1775
Francois Hubert Drouais, ur. 1727 w Paryżu, jako syn portrecisty, Huberta Drouais (1699—1767), wnikał w tajemnice sztuki w pracowni świetnego swego ojca. Od niego udał się do Nonotte’a, a stąd do Karola van Loo, potem do Natoire’a i prawdopodobnie do Bouchera. Przyjęty w r. 1758 do Akademii na podstawie portretów rzeźbiarzy Coustou’a i Bouchardona, co mu od razu zyskało względy dworu, malował całą rodzinę królewską i wkrótce potem rozmaite sławy i piękności wieku. Chwalą go krytycy, rzucając się równocześnie na Nattiera, mimo, że na nim właśnie Drouais opierał swą sztukę. Malował on ponadto przeróżne wielkości w postaci bogiń manierą Nattierowską, a czynił to niezwykle zręcznie. South Kensington ma jego subtelne popiersie Dauphine’y, z Chantilly, obraz, na którym Marya Antoanetta przedstawiona jest jako bogini — rzecz piękna. Sztuce Drouaisa zawdzięczamy kilka najlepszych portretów osobistości, które na dworze Ludwika XV wielką odgrywały rolę. Drouais zmarł w Paryżu 1775, w rok po śmierci Ludwika XV. Był on tem dla pani Du Barry, czem Boucher dla pani Pompadour. Drouais miał obiecującego wielce syna, ale miły i świetny młodzieniec ten, Jean Germain Drouais, urodzony 1763, udawszy się w r. 1785 z nauczycielem swym, klasykiem Davidem, do Rzymu i wywoławszy sensacyę dziełami swemi, nadesłanemi do Paryża, zapadł na febrę i zmarł w Rzymie 1788.
VESTIER
1740—1824
Antoine Vestier przebywał długie czasy w Anglii i przyswoił sobie wiele ze stylu i wizyi angielskiej.
DANLOUX
1745—1806
Danloux uprawiał malarstwo portretowe za Ludwika XVI; podczas rewolucyi uciekł do Anglii. Nigdy jednak nie doszedł on do szczytów.