Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
ZAJMUJĄCY SIĘ POTĘŻNEM WSPÓŁZAWODNICTWEM, KTÓRE ROZDZIELIŁO MIASTO, A O ŚMIERĆ PRZYPRAWIŁO ZWYCIĘZCĘ
Dekoracyjne i historyczne malarstwo bombastycznych lat za panowania Króla-Słońca, urodzone z bękarciej szkoły w Fontainebleau, z Le Brunem na czele, stało się ciężarem dla Francyi, gdy starość nawiedziła króla. Poprzez Jouveneta przeszło ono w brak smaku u Louisa De Boullogne’a, a potem zblakło w Antonim Coypelu. Wtem powstał Watteau, tworząc ducha nowego wieku. Do nowych ludzi, którzy tego nowego pojęli ducha, należał Francois Lemoyne, albo Lemoine, lub Le Moine, śladami objawienia Watteauwskiego kroczący razem z współzawodnikiem swym, Janem Franciszkiem de Troy.
DE TROY
1679—1752
Akademickiemu malarzowi i portreciście Francois (Franciszkowi) De Troy (1645—1730), urodził się w Paryżu 1679 syn Jean Francois De Troy. Kształcony przez akademickiego ojca, młody chłopiec wcześnie objawił zdolności do malarstwa, wcześnie też wszelkie porzucił szkoły, tak, że, mając lat piętnaście, mógł już myśleć o drodze do Rzymu, co w owych czasach oznaczało drogę, wiodącą do sławy i majątku. Rosły, piękny chłopiec wywierał taki sam urok na ojca, jaki przez całe życie wywierał na otaczające go towarzystwo. Stary akademik nie mógł i nie chciał jechać z synem, — dopiero kłopotliwa afera miłosna tego młodzieńca sprawiła, że podróż do Włoch okazała się najlepszym środkiem uniknięcia skandalu. Świetne zdolności De Troya szły w parze ze skłonnościami do lekkiego, fircykowatego życia; było też szczęściem dla jego dalszej karyery, że ojciec ratował tego niemal jeszcze chłopca w jego nicpoństwach.
W r. 1699, mając lat dwadzieścia, De Troy siedział w Rzymie — z owem krotochwilnem i swawolnem usposobieniem, które było oddechem i ruchem tego galanta, tego człowieka, posiadającego wykształcenie wieku. Mimo wszystko, te trzy lata w Rzymie pracował usilnie. Pociągali go głównie naturaliści, a przedewszystkiem Guercino. Atoli głównem jego zajęciem było odgrywanie roli modnisia i gonitwa za przyjemnościami. Ojciec, baczne mając snać oko, wezwał go z powrotem do Paryża i zagroził odebraniem zasiłku. De Troy skierował się z powrotem ku ojczyźnie, wracał jednak niezmiernie powoli; obyczajem pańskim zatrzymał się spokojnie we Florencyi i pogrążył się w przyjemnościach życia, zdobywając sobie serca wszystkich. Ojciec ostatecznie wstrzymał subwencyę. De Troy skorzystał jednak z gościnności posła francuskiego i powędrował do Pizy; tutaj zyskawszy przyjaźń starego bogacza, pozostał z nim w Pizie przez dwa lata. Uważano sobie za zaszczyt przyjmować w domu eleganckiego młodzieńca i tolerowano wszelkie jego kaprysy i wybryki.
W Pizie zjednał sobie De Troy miłość pięknej, młodej żony pewnego starego sędziego, który, ulegając również urokowi jego, miłosną tę intrygę traktował jako zaszczyt dla siebie. W ten sposób przedłużając drogę, De Troy dotarł nareszcie w roku 1706 do Paryża. Rozpoczął od malarstwa historycznego, niebawem jednak zwrócił się do portretu. W r. 1708, posławszy Niobe z dziećmi, jako obraz okazowy, przyjęty został do Akademii i w przeciągu roku zaliczał się już do jej członków. Poświęcił się teraz całkowicie malarstwu portretowemu. W r. 1719 wybrano go na profesora Akademii. Powołany na nauczyciela rysunków w dom bogatej rodziny Deslandesów, postanowił zdobyć serce — i majątek — dziewiętnastoletniej ich córki, która też, uległszy czarowi jego osoby i jego manier, stała się jego wielbicielką. De Troy ożenił się z tą pełną taktu kobietą, która, ślepa na jego awantury miłosne, chroniła go od skandalów.
Jego lekkomyślna, za przyjemnościami uganiająca się natura zerwała się nagle do współzawodnictwa z młodszym malarzem, Lemoynem, o tyle pracowitym, o ile De Troy był leniwy. W r. 1727 ustanowił król w celu stworzenia zachęty nagrodę dla konkurujących o nią członków Akademii. Przyszło do potężnego pojedynku na polu sztuki pomiędzy De Troy a Lemoyne. Towarzystwo podzieliło się na dwa obozy. Zdumiona Akademia obdarzyła nagrodą — po połowie — jednego i drugiego, nie zadowalając nikogo. Król otoczył względami Lemoyne’a. De Troy przerzucił się na kilka lat całkowicie na sztukę dekoracyjną i namalował trzydzieści dwie supraport dla M. de la Live i dla innych, między tymi dla bankiera Bernarda. Gdziekolwiek był, odgrywał rolę pustego łowcy przyjemności. Wykonał przecież znaczną ilość dzieł. Nie bardzo to jednak wystarczało na życie, a gusty i maniery miał szerokie. Wykręcał się z trudności w drodze niezbyt przyzwoitej. Polegając na żywości i łatwości swej pracy, rysował wzory dla warsztatów w Gobelins i utwory swoje polecał poniżej stałej ceny. W ten sposób namalował w r. 1737 Dzieje Estery i Tryumf Mardocheja. Zdawało się, że samobójcza śmierć Lemoyne’a w r. 1737 ułatwi De Troy’owi drogę do uzyskania urzędu pierwszego malarza króla. Atoli po śmierci podeszłej matki, zmarłej w r. 1738, skorzystał z nadarzającej mu się sposobności pojechania do Rzymu i objęcia tam stanowiska dyrektora Akademii francuskiej.
W Rzymie sztuka jego, będąca przedmiotem powszechnego uwielbienia, rozwinęła się w całej pełni; wykonał też w tem mieście kilka najlepszych swych dzieł. Skończywszy tutaj Dzieje Estery dla warsztatów w Gobelins, wypracował seryę Jazona i Medei. Ubóstwiany przez towarzystwo, stał się także bożyszczem dla swoich uczniów. Człowiek wolnomyślny, kazał im wysoko trzymać sztandar sztuki. Zwracając ich oczy ku wzorom starożytnym, ucząc ich, aby, zamiast niewolniczego kopiowania, baczyli raczej na ducha tych wzorów, rosły, piękny, elegancki, rycerski, gładki młody człowiek zdobywał sobie ich serca przyjacielskością i wrodzoną dostojnością. Wybrano go księciem Akademii św. Łukasza. Potem gwiazda jego zaczęła się mieć ku zachodowi. Śmierć zabrała mu dwóch synów w r. 1741, a w r. 1742 stracił żonę i syna, który mu jeszcze pozostał. Strata żony była prawdziwym dlań ciosem. Dzięki wykształceniu i taktowi, pomagała mu ona w zajmowaniu wybitnej pozycyi towarzyskiej, miarkowała jego niedyskretne postępki, osłaniała jego wybryki. Z czasem głęboko się do niej przywiązał. Pozostawiony samemu sobie, w śmieszną popadł pozycyę; zgorzkniał i, zbrzydziwszy sobie Rzym, błagał, aby go wezwano z powrotem do Paryża. Ale błagania jego pozostały latami bez odpowiedzi. W r. 1752, mając lat siedemdziesiąt i cztery, namiętny, dumny ten człowiek zakochał się w pięknej dziewczynie rzymskiej. Stała się ona dla melancholijnego, skwaszonego człowieka jedynym celem życia. Był z nią na zabawie, kiedy się dowiedział, że Natoire przybył z Paryża do Rzymu, aby przyjąć jego usługi. Gniewny i dotknięty, nie chciał się teraz dumny ten człowiek ruszyć z Rzymu, — sposępniał jeszcze bardziej. Ostatecznie jednak zdecydował się odjechać do Francyi, ale, mając już wsiadać na okręt, zachorował i w przeciągu tygodnia umarł.
Że De Troy zapomniany został niezasłużenie, tego dowodem jego subtelne, sygnowane malowidła, jak Niespodzianka, w South Kensington, Bethsaba, w Angers, Śniadanie z ostrygami, w Chantilly, Welbeckowski portret Sylwii i wielka Zaraza w Marsylii. Sztuka jego pełna jest smaku, krzepka, przemawiająca; na życie z wybitną patrzał prawdą i miał skończone poczucie kompozycyi. Do wyżyn wielkości doszedł w Zarazie w Marsylii. Zmieniał swój styl odpowiednio do impresyi. Było to nieszczęściem dla sztuki francuskiej, że nie został „pierwszym malarzem króla“, gdyż męskie jego zdolności byłyby się niewątpliwie przyczyniły do wzrostu tej sztuki, a i on sam byłby obfitsze stworzył dzieło. Jest jednym z malarzy wieku.
FRANCOIS LEMOYNE
1688—1737
Urodził się w Paryżu 1688. Po śmierci ojca, dzieckiem jeszcze będąc, otrzymał ojczyma w osobie akademika Tournieresa, człowieka dobrego, który dodawał chłopcu otuchy w jego zamiarach artystycznych, uczył go, a potem w trzynastym roku jego życia umieścił go w pracowni Galloche’a z Akademii. Niezmiernie pracowity młodzieniec, wcześnie zwrócił na siebie uwagę, zyskał wielką nagrodę w roku 1711, mając lat dwadzieścia i trzy, — musiał jednak czekać aż do roku 1724, zanim mógł się udać do Rzymu.
Pracowitości Lemoyne’a nic powstrzymać nie zdołało; od r. 1711 wykonał olbrzymią ilość dzieł i szybko doszedł do sławy. W roku 1717 przyjął wezwanie jednego z malarzy z Amiens i zasiadł do malowania dziewięciu obrazów dla Franciszkanów; trzy wykonał w tym roku w Amiens, cztery posłał w trzy lata później z Paryża. Tymczasem w r. 1718 wybrano go do Akademii; za dwa pozostałe obrazy zażądał też sumy, równającej się wynagrodzeniu, zakontraktowanemu za całość. Lemoyne zatrzymał te dwa malowidła u siebie. Zajął się teraz przyozdobieniem sufitu w chórze kościoła Jakobinów w Faubourg St. Germain, ciężko się zapracowując i żałując odroczenia podróży do Włoch, — gdy wtem w r. 1724 pewien bogaty miłośnik sztuki ofiarował mu się z zabraniem go ze sobą. Atoli nieprzemożona energia Lemoyne’a nie pozwoliła mu siedzieć tam więcej nad sześć miesięcy, w ciągu których wykonał olbrzymią ilość dzieł. Głównym przedmiotem jego uwielbienia była kaplica Sykstyńska oraz malowidła Piera z Kortony i Lanfranca; nie kopiował jednak ich obrazów, — zamiast tego, zajął się malowaniem widoków z natury. Powróciwszy do Paryża, coraz większej zażywał sławy. Spoczywając mało, przeszedł od Jakobinów do ozdobienia kopuły w kaplicy Matki Boskiej przy kościele św. Sulpicyusza, co mu zajęło trzy lata nieustannej pracy. Podczas tej pracy też spotkał się z konkurencyą ze strony lekkiego świszczypały, De Troy’a. „W celu ożywienia sztuki “ król ofiarował Akademii 1000 fr. nagrody za najlepszy obraz historyczny. Na konkurs patrzano jako na pojedynek De Troy i Lemoine’a. Malarze, dwór, towarzystwo — stanęli jedni po stronie tego, drudzy po stronie tamtego. Zdumieni sędziowie Akademii rozdzielili nagrodę pomiędzy obu. Nikogo to nie zadowoliło. Król zlał następnie łaski swoje na Lemoyne’a, który też bez żadnych zgoła pomocników namalował w Wersalu Ludwika XV, pokojem obdarzającego Europę, a potem wykonał olbrzymią dekoracyę sali Herkulesa, dzieło wielkie.
Lemoyne ożenił się w roku 1730 z siostrą akademika Stiemarta; ku gorzkiemu jego żalowi umarła mu jednak ona w czasie pracy jego nad przyozdabianiem sali Herkulesa. Usilną pracą starał się stłumić w sobie ból, pracując, gdy zapadł dzień, przy lampie. Po czterech latach ciężkiej pracy dzieło powitane zostało w roku 1736 z entuzyazmem przez króla i jego dwór. Lemoyne otrzymał pensyę i urząd „pierwszego malarza króla". Lemoyne do dalszego rwał się dzieła. Nagle jednak opadł na siłach. Ogarnęła go melancholia i podejrzliwość. Wmówił w siebie, że grozi mu więzienie. Z obawy przed więzieniem chciał uciekać. De Caylus był z nim owej nocy, w której skończył swój Czar, odsłaniający prawdę, obecnie w zbiorach Wallace’a. Po odejściu De Caylusa Lemoyne poprosił małą kuzynkę, mademoiselle Lefranc, aby z nim posiedziała. Następnego rana, odwiedziwszy swych uczniów, kochających go za jego dobroć i gotowość w niesieniu im pomocy, wrócił na śniadanie, a potem, powstawszy od stołu, chwycił dziewczynę za rękę, pochylił się nad nią i, zawoławszy ze śmiechem „Allons, dansons" (Dalejże, zatańczmy), wybiegł z pokoju do sypialni. W chwilę potem Berger, mający do niego interes, zapukał do drzwi, aby usłyszeć jęki, zamiast odpowiedzi; po ponownem pukaniu drzwi się otworzyły, ale życie uchodziło już z ciała Lemoynea, który kilka ran własnym zadał sobie sztyletem. Słynna niegdyś sztuka jego popadła w zapomnienie. Atoli Lemoyne subtelnym był artystą. Dał on Francyi tę szczęśliwą, różową atmosferę, którą w przedziwnej karyerze swojej miał rozwinąć potem geniusz Bouchera, jego ucznia. Wallace Collection obfituje w jego dzieła. Watteau rozpalił płomień, — De Troy i Lemoyne przenieśli go w dziedzinę dekoracyi, która miała całą pełnię osięgnąć w geniuszu Bouchera i Fragonarda. Starzy bogowie zmarli; świeży wiatr powiał po Francyi; w kraju nowa powstała sztuka. Lemoyne wniósł ducha W atteau’owskich fetes galantes w tak zwane „wielkie malarstwo”. Rozwarł na oścież bramy, które dla Francyi otworzył Watteau. Rubens i Flamandczycy odnieśli tryumf nad Włochami.
RESTOUT
1692—1768
Uczeń i kierownik Jana Jouveneta, Jean Restout malował ogromnych rozmiarów płótna obrazy ołtarzowe, sufitowe i wzory dla tkanin. Arcydzieło jego, Tryumf Bachusa i Aryadny, malowane dla Fryderyka Wielkiego, znajduje się w Poczdamie.