Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
W KTÓRYM HISZPANIA POMNAŻA SWĄ CHWAŁĘ
ZURBARAN
1598 – 1661
O dziesięć lat młodszy od Ribery, urodził się 7 listopada 1598 jako syn pary wieśniaków, Ludwika (Luisa) Zurbarana i żony jego, Izabeli Małgorzaty, robotników roinych w małej wioszczynie Fuente de Cantos, w Estrema durzę. Na chrzcie otrzymał imię Franciszka.
Francisco Zurbaran zaczął jako chłopaczek wiejski rysować kawałkiem węgla przedmioty, widywane w polu. Nauczycielką była mu Przyroda. Wcześnie też objawiać zaczął zrozumienie istoty sztuki; twórcza ręka jego, nieskażona małpowaniem stylu innych, malowała życie tak, jak je własnemi widział oczyma – opiewał spiekłe równie i bezmierny strop nieba Estremadury, pasące się stada owiec i surowych ich pasterzy. Zaczęto mówić o nim w okolicy; mądrale wiejscy, uroczyście potrząsającgłowami, nakłonili ojca do zaprowadzenia go do Sewilli. Zgromadziwszy grosz potrzebny, ojciec zawiódł go do miasta malarzy; od razu też poznano się na zdolnościach chłopca i wenecyanista Juan de las Roelas, zwany „Klerykiem", przyjął go do swej pracowni. Juan de las Roelas, jakeśmy widzieli, wychowany w tradycyi Tintoretta, posiadający tintorettowskie męskie poczucie światłai cieni oraz płomiennego kolorytu, przymioty, z którymi „Kleryk" połączył własny, hiszpański pierwiastek dramatyczny, był jakby na to stworzony, aby młodemu wieśniakowi dać to, czego mu było potrzeba dla uzupełnienia nauki, czerpanej z surowej Przyrody. – Zurbaran pilnie studyował problematy światłocienia, a dramatyczny hiszpański jego instynkt popchnął go ku głębokiej muzyce, spoczywającej w kolorycie, wytwarzanym silnymi kontrastami barwy czarnej i białej. Przyroda, ta pierwsza jego nauczycielka, powstrzymałarękę jego od naśladownictwa; z pracowni „Kleryka" wyszedł też jako wielki, oryginalny geniusz – może najoryginalniejszy, jaki Hiszpania dała światu – najczystszy Hiszpan ze wszystkich. Zurbaran ani razu nie zboczył z właściwej swej drogi rzeczywistości. Miał wielkie objawienie, które mu dały wiatrem owiane równie Estremadury; przybył do Sewilli, która nowe objawienie w tryumfalny witała sposób. Naokoło niego mówiono o człowieku twardej woli, Herrerze; młodzi ludzie ruszali ramionami na gwałtowny jego temperament, ale ewangielię jego przyjmowano z uznaniem. Cała Hiszpania rozbrzmiewała wieścią o Riberze i tenebrozach.
Dla Zurbarana wieść ta o potrzebie malowania rzeczy, widzianych w Przyrodzie, była koniecznością, którą odkrył sam z siebie – czy to będzie figura, draperya, czy jakiś inny szczegół. A z jaką sztuką malował fałdy najbielszych z draperyi! Z jak śmiałem okiem notował przeróżne typy mnichów z tylu najrozmaitszych klasztorów sewilskich! Pierwsze wielkie dzieło, które wyszło z jego ręki, to dziewięć płócien, przedstawiających Dzieje św. Piotra, a znajdujących się w katedrze – miał on wówczas (r. 1623) lat dwadzieścia i pięć; obrazy te ukazują poczucie płomiennego kolorytu tego człowieka i pyszny jego rysunek. W dziesięć lat później (wr. 1633) namalował seryę dla Kadyksu: Św. Brunona, zatopionego w modlitwie, i obraz ołtarzowy Odbudowanie kościoła Torcyunkuli przez św. Franciszka z Assyżu. W Gwadalupie znajduje się serya Życie św. Hieronima.
Muzeum w Sewilli posiada seryę kartuzyańską: w Św. Hugonie, karzącym mnichów za jedzenie mięsa, mamy do czynienia z pierwotniejszą fazą jego twórczości; w każdym razie i tutaj przedstawia się on nam jako twórca potężny. Prado w Madrycie ma wielkie malowidła klasztorne: Wzyę św. Piotra Nolaskiego, Św. Piotra apostoła, objawiającego się św. Piotrowi z Noli; zaś w Akademii Sztuk Pięknych znajduje się Zachwycenie św. Benedykta, z niezapomnianemi anielskiemi dziewczątkami, grającemi na mandolinie. Berlin ma Św. Bonawenturę, objaśniającego Ukrzyżowanie, obraz sygnowany, z datą 1629, co było u Zurbarana rzadkością – w Dreźnie zaś wisi Obiór św. Bonawentury na papieża; oba te malowidła są częścią łupu, który marszałek Napoleona I, Soult, uwiózł był z Hiszpanii; oba z wielką wykonane mocą.
Zurbaran był najszczęśliwszy w malowaniu postaci odosobnionych, a Galerya Narodowa w Londynie ma szczęście posiadania trzech pięknych okazów jego sztuki, przedewszystkiem zaś pysznego, w brunatny habit odzianego Franciszka, zatopionego w modlitwie; jest to nie tylko jedno z największych jego dzieł, ale jeden z najpyszniejszych utworów hiszpańskich wogóle. Gdyby nie namalował nic więcej, ta jedna rzecz wystarczałaby, aby Zurbarana zaliczyć do rzędu nieśmiertelnych Hiszpanów.
W swych rozległych kompozycyach Zurbaran od razu przezwyciężył trudności, narzucające się kompozytorowi, który usiłuje sztukę swą zakląć w wielką, pełną orkiestracyę. Zjawił się w czasie, kiedy malarstwo ujawniło harmonijną agłęboką muzykę potężnego światła i cienia. Efekt malarski wzrósł dzięki temu do niesłychanych rozmiarów; ale skutkiem tego niezmierne też nasunęły się trudności.
Zurbaran zmógł je w mistrzowski sposób przedewszystkiem w swych postaciach odosobnionych. Ale z chwilą, kiedy zaczął komponować, ręka jego dawała dowody, że walczy z trudnościami. Trudności te miał rozwiązać Velazquez.
Pod względem kolorytu nie prześcignął go żaden Hiszpan, jakkolwiek Zurbaran lubował się w barwach ciemnych. Arcydzieło jego z pośród licznych utworów, duży tryptyk ołtarzowy, przedstawiający Apoteozę św. Tomasza z Akwinu (1628-30), wielkie pod względem techniki, świetności portretowej, ma wspaniale malowane draperye, pyszne jest pod względem światłocienia, ma płomienny koloryt i przedziwną głębię powietrzną. Malowidło to interesuje nas i z tego jeszcze względu, że wyrażony jest na niem portret Zurbarana, klęczącego u stóp cesarza Karola.
W Muzeum sewilskiem są trzy serye Ukrzyżowania, dzieło wielkiej mocy, którego czarujący światłocień oddycha muzyką, nakształt wielkiego organu, grającego w wnętrzu olbrzymiej katedry. W tem samem muzeum znajduje się także wprost cudowny obraz, przedstawiający małego Jesusa, El nino Jesus. Widać tutaj owo delikatne tchnienie realizmu, z którym spotykamy się w jego malowidłach religijnych: – obok Chrystusa na piedestale szklany wazonik z kwiatami; wszystko to proste, naiwne, a wyrażone przedziwnie. Madryt posiada inne Dzieciątko Jezus, może bardziej znane.
W r. 1633, mając lat 35, Zurbaran namalował najwspanialsze swe dzieło religijne, Adoracyę pasterzy, utwór potężnej mocy o zadziwiającem poczuciu prawdy. W Galeryi Narodowej londyńskiej wisi płótno tej samej treści, przez długi czas przypisywane Velazquezowi, dziś uznane za rzecz Zurbarana.
Malowidła te dowodzą, że Zurbaran posiada aż do zbytku wszystkie wielkie przymioty Hiszpana, niezbędne malarstwie portretowem. W malowidłach kobiet portretowe jego zdolności tak panują nad intencyą religijną, że, gdyby nie pewna naiwna powaga, intencyę tę możnaby SWĄ uważać za całkiem urojoną. Prawdą jest, że cudowne portrety świeckich piękności sewilskich z pierwszych lat wieku siedemnastego noszą nazwiska świętych – malowano je dla kościołów, a jakgdyby przypadkowo tylko umieszczano na tych obrazach baranka albo jakiś inny symbol. Tego rodzaju serya obrazów wisi w szpitalu de la Sangre w Sewilli. Są to przecież portrety pięknych kobiet, z wielką malowanych potęgą, wziętych z życia, ubranych w szczegółowe stroje owych czasów, a Zurbaran rzadko kiedy zapomina o różu na ich malowanych policzkach. Zurbaran nie miał bynajmniej zamiaru traktowania świętych w sposób humorystyczny, to też, gdy zagrzmi trąba Sądu Ostatecznego, piękne, urocze kobiety te staną po stronie wybranych, jakkolwiek artysta, mimo ubrania je w brzydkie szaty, obciążył je niemiłym brakiem pobożności.
Leighton nazwał Zurbarana „Hiszpanem od stóp do głów“ – nie był on też niczem innem. Sztuka jego jest hiszpańską od a do z. Hiszpańska jego pogarda piękna jako ostatecznego celu sztuki, zmysł realistyczny, jego zdolność chwytania charakterów, jego melancholia i smutek, nieugięta, świadoma siebie wola – wszystko to złożyło się na to, że Francisco de Zurbaran prawdziwym był Hiszpanem. Jest to też jednym z szlachetnych darów Fortuny, że istnieje taka obfitość dzieł jego ręki. W swej wielkiej a prostej wędrówce życia pozostał wiernym prawdzie, tkwiącej w jego duszy – od chwili, kiedy po raz pierwszy próbował wyrazić siebie w dziczy estremadurskiej wśród wieśniaków, swych krewnych, aż do dnia, kiedy, wstąpiwszy na dwór, przechadzał się w towarzystwie króla, w sztywnym, kosztownym stroju swych malowniczych czasów, aż do dnia, kiedy opryskliwy, ponury król stanął przed nim, witając w nim „Malarza króla i Króla malarzy".
W Sewilli uprawiał swą sztukę z wyjątkiem krótkiej przerwy, kiedy wrócił do swego ludu jedynie po to, aby go deputacya obywateli sewilskich, o ile prawdę mówią wieści, przyzwała z jego wioski rodzinnej z powrotem do miasta, w którem tyle święcił tryumfów.
Ostatecznie jednak musiał pożegnać Sewillę na zawsze. Król Filip IV długi czas uwielbiał jego dzieła. W trzydziestym piątym roku życia (1633) Zurbaran znaczył swe płótna jako „Pintor del Rey“ (Malarz Króla Jegomości); w roku 1650 król wezwał go do Madrytu wskutek namowy Velazqueza; Zurbaran zjawił się też w tym roku, mając lat pięćdziesiąt i dwa. Dla królewskiego pałacyku Buen Retiro namalował kilka płócien, przedstawiających Historyę Herkulesa, obecnie w Prado. Król poddał mu tutaj temat, dla geniuszu jego nieodpowiedni. Dostąpił jednak wielkich zaszczytów w Madrycie, gdzie Velazquez stał na wyżynie swej potęgi; zażywał też przyjaźni jego w ciągu ostatnich dziesięciu lat wielkości tego malarza. Zurbaran zmarł w Madrycie w rok lub dwa po skonie Velazqueza, w r. 1661 lub 1662, w sześćdziesiątym trzecim lub czwartym roku życia.
Pozostawił nam swój portret: ciemny, o pięknie ciętych rysach, śmiały, bystrooki, dostojny, wrażliwy – osobistość dramatyczna, krzepka i żywa, prawdziwy Hiszpan, w wyszukanym stroju, aktor, gotowy każdą rolę wykonać równie zręcznie, czy to grając wieśniaka, czy dworzanina, człowiek, którego nie łatwo prześcignąć w tej czy owej roli.
LLANOS Y VALDES
1605? – 1668
Sebastian de Llanos y Valdes, urodzony w pierwszych latach wieka siedemnastego, był subtelnym realistycznym malarzem sewilskim ; niestety, dzieła jego zbyt są rzadkie. Zwrócony ku kierunkowi realistycznemu przez Herrerę starszego, którego był uczniem, a którego brutalności tak samo nie mógł długo znosić, jak inni uczniowie, Llanos y Valdes tworzył w stylu silnie dramatycznym, pokrewnym Zurbaranowi. Llanos y Valdes popadł w zatarg z gwałtownym Canem i rozprawił się z nim w pojedynku; w zajściu tem był też początek niespokojnego życia Cana. Llanosa Valdesa nie należy mieszać z Valdesem Lealem. Piękny przedstawia temat badanie sztuki tego prawdziwie wielkiego malarza.