Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
Odrodzenie w Wenecyi
TOM 2: PRZEDMOWA
TOM 2: WENECYA
TOM 2: ROZDZIAŁ I
TOM 2: ROZDZIAŁ II
TOM 2: ROZDZIAŁ III
TOM 2: ROZDZIAŁ IV
TOM 2: ROZDZIAŁ V
TOM 2: ROZDZIAŁ VI
TOM 2: ROZDZIAŁ VII
TOM 2: ROZDZIAŁ VIII
TOM 2: ROZDZIAŁ IX
TOM 2: ROZDZIAŁ X
TOM 2: ROZDZIAŁ XI
TOM 2: ROZDZIAŁ XII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIV
TOM 2: ROZDZIAŁ XV
TOM 2: ROZDZIAŁ XVI
TOM 2: ROZDZIAŁ XVII
TOM 2: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIX
TOM 2: ROZDZIAŁ XX
TOM 2: ROZDZIAŁ XXI
TOM 2: ILUSTRACJE
Malarstwo hiszpańskie
TOM 3: PRZEDMOWA
TOM 3: ROZDZIAŁ I
TOM 3: ROZDZIAŁ II
TOM 3: ROZDZIAŁ III
TOM 3: ROZDZIAŁ IV
TOM 3: ROZDZIAŁ V
TOM 3: ROZDZIAŁ VI
TOM 3: ROZDZIAŁ VII
TOM 3: ROZDZIAŁ VIII
TOM 3: ROZDZIAŁ IX
TOM 3: ROZDZIAŁ X
TOM 3: ROZDZIAŁ XI
TOM 3: ROZDZIAŁ XII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIV
TOM 3: ROZDZIAŁ XV
TOM 3: ROZDZIAŁ XVI
TOM 3: ROZDZIAŁ XVII
TOM 3: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIX
TOM 3: ROZDZIAŁ XX
TOM 3: ROZDZIAŁ XXI
TOM 3: ROZDZIAŁ XXII
TOM 3: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 3: ILUSTRACJE
Malarstwo flamandzkie i niemieckie
TOM 4: PRZEDMOWA
TOM 4: WSTĘP
TOM 4: ROZDZIAŁ I
TOM 4: ROZDZIAŁ II
TOM 4: ROZDZIAŁ III
TOM 4: ROZDZIAŁ IV
TOM 4: ROZDZIAŁ V
TOM 4: ROZDZIAŁ VI
TOM 4: ROZDZIAŁ VII
TOM 4: ROZDZIAŁ VIII
TOM 4: ROZDZIAŁ IX
TOM 4: ROZDZIAŁ X
TOM 4: ROZDZIAŁ XI
TOM 4: ROZDZIAŁ XII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIV
TOM 4: ROZDZIAŁ XV
TOM 4: ROZDZIAŁ XVI
TOM 4: ROZDZIAŁ XVII
TOM 4: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIX
TOM 4: ROZDZIAŁ XX
TOM 4: ILUSTRACJE
Malarstwo holenderskie
TOM 5: PRZEDMOWA
TOM 5: ROZDZIAŁ I
TOM 5: ROZDZIAŁ II
TOM 5: ROZDZIAŁ III
TOM 5: ROZDZIAŁ IV
TOM 5: ROZDZIAŁ V
TOM 5: ROZDZIAŁ VI
TOM 5: ROZDZIAŁ VII
TOM 5: ROZDZIAŁ VIII
TOM 5: ROZDZIAŁ IX
TOM 5: ROZDZIAŁ X
TOM 5: ROZDZIAŁ XI
TOM 5: ROZDZIAŁ XII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XV
TOM 5: ROZDZIAŁ XVI
TOM 5: ROZDZIAŁ XVII
TOM 5: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIX
TOM 5: ROZDZIAŁ XX
TOM 5: ROZDZIAŁ XXI
TOM 5: ROZDZIAŁ XXII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XXV
TOM 5: ILUSTRACJE
Malarstwo francuskie
TOM 6: PRZEDMOWA
TOM 6: ROZDZIAŁ I
TOM 6: ROZDZIAŁ II
TOM 6: ROZDZIAŁ III
TOM 6: ROZDZIAŁ IV
TOM 6: ROZDZIAŁ V
TOM 6: ROZDZIAŁ VI
TOM 6: ROZDZIAŁ VII
TOM 6: ROZDZIAŁ VIII
TOM 6: ROZDZIAŁ IX
TOM 6: ROZDZIAŁ X
TOM 6: ROZDZIAŁ XI
TOM 6: ROZDZIAŁ XII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XV
TOM 6: ROZDZIAŁ XVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XVII
TOM 6: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIX
TOM 6: ROZDZIAŁ XX
TOM 6: ROZDZIAŁ XXI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 6: ILUSTRACJE
Malarstwo angielskie
TOM 7: PRZEDMOWA
TOM 7: ROZDZIAŁ I
TOM 7: ROZDZIAŁ II
TOM 7: ROZDZIAŁ III
TOM 7: ROZDZIAŁ IV
TOM 7: ROZDZIAŁ V
TOM 7: ROZDZIAŁ VI
TOM 7: ROZDZIAŁ VII
TOM 7: ROZDZIAŁ VIII
TOM 7: ROZDZIAŁ IX
TOM 7: ROZDZIAŁ X
TOM 7: ROZDZIAŁ XI
TOM 7: ROZDZIAŁ XII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XV
TOM 7: ROZDZIAŁ XVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVIII
TOM 7 ROZDZIAŁ XXIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXXI
TOM 7: ILUSTRACJE
Malarstwo XIX wieku
TOM 8: PRZEDMOWA
TOM 8: ROZDZIAŁ I
TOM 8: ROZDZIAŁ II
TOM 8: ROZDZIAŁ III
TOM 8: ROZDZIAŁ IV
TOM 8: ROZDZIAŁ V
TOM 8: ROZDZIAŁ VI
TOM 8: ROZDZIAŁ VII
TOM 8: ROZDZIAŁ VIII
TOM 8: ROZDZIAŁ IX
TOM 8: ROZDZIAŁ X
TOM 8: ROZDZIAŁ XI
TOM 8: ROZDZIAŁ XII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIV
TOM 8: ROZDZIAŁ XV
TOM 8: ROZDZIAŁ XVI
TOM 8: ROZDZIAŁ XVII
TOM 8: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIX
TOM 8: ILUSTRACJE
TOM 9: ROZDZIAŁ I
TOM 9: ROZDZIAŁ II
TOM 9: ROZDZIAŁ III
TOM 9: ROZDZIAŁ IV
TOM 9: ROZDZIAŁ V
TOM 9: ROZDZIAŁ VI
TOM 9: ROZDZIAŁ VII
TOM 9: ROZDZIAŁ VIII
TOM 9: ROZDZIAŁ IX
TOM 9: ROZDZIAŁ X
TOM 9: ROZDZIAŁ XI
TOM 9: ROZDZIAŁ XII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIV
TOM 9: ROZDZIAŁ XV
TOM 9: ILUSTRACJE

TOM 3: ROZDZIAŁ XIX


O TYCH, KTÓRZY W HISZPANII WIEKU SIEDEMNASTEGO KROCZYLI POMIĘDZY REALIZMEM A AKADEMIZMEM 

A więc w r. 1600 wkroczyło nowe objawienie realizmu, do Hiszpanii i geniusz hiszpański stanął w płomieniach. Kierunek akademicki i realistyczny szły teraz bok przy boku, walcząc o zwycięstwo. A śród tych dwóch wielkich Nil prądów artystycznych biegł trzeci, skłaniający się bądź ku realizmowi i nowemu wyrazowi hiszpańskiemu, bądź w stronę akademizmu włoskiego. Trzy te strumienie miały swe źródła w Sewilli.

ALONSO CANO
1601 — 1667

Największym z grupy ludzi, patrzących na życie przez okulary, w których jedno szkło było polskie, a drugie hiszpańskie, był Alonso Cano, zwany od czasu do czasu także „ostatnim manierzystą". Nazywano go także „ostatnim Hiszpanem ze wszystkich malarzy hiszpańskich . Jest to określenie surowe, nie oparte chyba na fakcie. Targała nim gorzka, gwałtowna zawiść; sztuka jego jest podobna do wygrzewającego się w słońcu lamparta, gotowego do skoku, z płomieniami w oczach. 

Urodzony w Granadzie 1601, syn niejakiego Miguela Cana, snycerza ołtarzów, dziesięć lat przepędził w biedzie, ucząc się u ojca. Zobaczył go przy pracy akademik Juan del Castillo i poradził rodzinie, aby się przeniosła do Sewilli i chłopca kształciła w sztuce; w ten sposób Alonso Cano dostał się do pracowni Juana del Castillo. Po niejawkim czasie widzimy go u Herrery, u którego czas dłuższy nikt wytrzymać nie mógł. Do śmierci wybitnym był rzeżbiarzem, a jego kolorowane figury w drzewie dowodzą przedziwnej delikatności snycerskiej. To zaprawianie się w rzeźbie podsycało studya nad marmurami starożytnymi w Casa Pilatos, w tej wspaniałej siedzibie książąt Alcala. 

Cano pracował szybko i łatwo, wykonał też mnóstwo dzieł. Sztuce jego zbywa na krzepkości i inwencyi; podobnie, jak przeważna część szybko i łatwo pracujących akademików, powtarzał swe typy –  a typ jest wrogiem charakteru. Jego arcydziełem jest piękna Dziewica  z Dzieciątkiem, w katedrze sewilskiej, odznaczająca się zarówno kolorytem, jak i delikatnością stylu w wyrażeniu pomysłu. A i słynna Matka Boska różańcowa, w Katedrze w Maladze, jest również wielkiem dziełem. 

Że Cano umiał posługiwać się krzepkim stylem, tego dowodem malowidła jego w kopule katedry w Granadzie, przedstawiające Życie Maryi Panny. 

Dziesięć obrazów Cana w Prado wraz z bardzo znaną Dziewicą, adorującą Dziecię Jezus, subtelne są, znakomicie narysowane, ze znamionami wybitnego piękna. Święty Jan, piszący Apokalipsę, jest dziełem, które poza swoją indywidualną, znaczną mocą interesuje nas i z tego względu, że gwałtownik Cano namalował je dla klasztoru kartuzyańskiego w Portacoeli, obok Walencyi, jako dziękczynny dar za użyczenie mu konia w ucieczce przed sprawiedliwością. 

Ukrzyżowanie, Chrystus pod kolumną, Chrystus umarły i San Jeronimo penitente (Pokuta świętego Hieronima) –  to wszystko dzieła piękne. 

Podania, krążące naokoło Cana, świadczą o jego nieposkromionym temperamencie. Opowiadają, że audytor trybunału w Granadzie polecił mu wykonać statuę św. Antoniego z Padwy. Po skończeniu dzieła Cano zażądał stu, dublonów. Audytor żachnął się na tę cenę i zapytał się, jak długo nad figurą tą pracował, a usłyszawszy, że dni dwadzieścia i pięć, zauważył: „Wypada więc cztery dublony na Nil dzień." Na to otrzymał nieśmiertelną odpowiedź Cana: „Uczyłem się lat pięćdziesiąt, ażeby posąg taki módz zrobić w dniach dwudziestu pięciu." Ale audytor chciał się potargować. „Straciłem" –  powiada- „ojcowiznę i młodość, aby większy, niż twój, uzyskać zawód; i jeżeli zarobię dublona..." –  Nie skończył tego trywialnego szyderstwa; Cano przerwał mu z gniewem i statuę św. Antoniego roztrzaskał na sztuki. 

Cano posiadał maniacki wstręt do żydów. Przechodził na drugą stronę ulicy, gdy groziło mu spotkanie się z żydem; jeżeli który z nich przypadkiem dotknął się jego płaszcza, natychmiast zrzucał go z siebie i posyłał po drugi. Jakiś żyd wszedł raz w czasie jego nieobecności do jego pracowni; Cano nie miał odwagi wejść do domu, dopóki go nie skropiono święconą wodą i nie okadzono. 

Niepodobieństwem było, aby taki człowiek gładko przeszedł przez życie. Mając lat trzydzieści siedem, w r. 1637, popadł w zatarg i pojedynkował się z Sebastyanem de Llanos y Valdes ze szkoły realistycznej. Cano musiał z powodu tego uciekać z Sewilli i udać się co tchu do Madrytu, gdzie przez Velazqueza uzyskał protekcyę pierwszego ministra Filipa IV, Olivareza. Tutaj zamieszkał na lat kilka. W dwa lata później, w r. 1639, został kontrolorem robót pałacowych, a po jakimś czasie nauczycielem rysunków infanta Don Baltazara Carlosa. 

Ale gwałtowny temperament tego człowieka nowe mu przyniósł nieszczęście. Mając lat czterdzieści i trzy, w roku 1644, zamordował swą żonę i musiał uciekać przed sprawiedliwością; schronił się u Kartuzyanów w Portacoeli koło Walencyi, skąd inkwizycya wywlokła go na tortury. Jego milczące zachowanie się na torturach, dla piekielnych pobożnisiów mające być dowodem jego niewinności, oraz interwencya królewska uchroniły go od dalszej kary. Powróciwszy do Madrytu, kierował przyozdobieniem sceny, wystawionej na powitanie królowej Maryanny, drugiej żony Filipa IV, w r. 1648. Następnie widzimy go w Toledo, zajętego rzeźbami dla tamtejszej katedry. W pięćdziesiątym roku życia, 1651, powrócił do rodzinnego miasta Granady, gdzie król nadał mu wakującą właśnie kanonię. Nominacya ta stała się źródłem nowych niepokojów; mnisi niechętnie przyjęli nowego kanonika, zarzucając mu, że w przepisanym czasie nie przyjął święceń kapłańskich. Alonso Cano apelował do króla, i wówczas to Filip przesłał zakonnikom ową słynną, dowcipną odpowiedź: „Król może zrobić nie jednego kanonika, ale jeden tylko Bóg stworzyć może Alonsa Cana." W Granadzie więc zostawszy kanonikiem, żył tutaj Cano aż do swojej śmierci 1667; dziwnym przypadkiem nie zabił tu ani jednego mnicha. Zdaje się, żew czasie swego kanonikatu Cano w kiepskie popadł interesy, ponieważ w rachunkach Granady znajduje się pozycya pięciuset realów, wypłaconych kanonikowi, wraz z dopiskiem, że „jest chory i bardzo biedny, nie może opłacić doktora"; później dodano jeszcze sto realów na żądanie archidyakona, aby mu kupić „sztukę drobiu i leguminę". Ale, choć opuściła go sztuka, Cano do końca życia awanturniczym pozostał mnichem. Kiedy do łoża konającego przybył z olejami św. ksiądz, który przypadkowo zajmował się nawracaniem żydów, Cano, usłyszawszy to, nie chciał nic o nim wiedzieć. Przyprowadzono mu innego księdza, a gdy ten dał mu do rąk kiepsko rzeźbiony krucyfiks, umierający Cano, spostrzegłszy to, rzucił lichą robotę o ziemię, mówiąc, że takie paskudztwo chyba dyabłu przydać się może. Tak odszedł niespokojny duch człowieka, co rzeźbę uważał, za wypoczynek po pracy malarskiej, jak to wiemy ze znanej odpowiedzi, danej przyjacielowi, który, gdy pewnego W razu spotkał Cana, po męczącej robocie malarskiej zajętego snycerstwem, taką gorącą otrzymał replikę: „Nie widziszże, głupcze, iż stwarzanie formy i wypukłości na płaskiej powierzchni większym jest trudem, aniżeli zacinanie jednego kształtu w drugim?" 

PEDRO DE MOYA 
1610 –  1666 

Do pracowni akademika Juana del Castillo w Sewilli, w której zajęty był młodzieniec nazwiskiem Murillo, przybył także wędrowny Pedro de Moya, który miał zostać „malarzem żołnierzem". Urodzony w Granadzie, we wczesnych latach zawitał do Sewilli i pracował pod kierunkiem Castilla. Niespokojny włóczęga, zapisał się w poczet jednego z pułków i jako żołnierz pomaszerował do Flandryi. Anglia poznała go w r. 1641; uczył się tutaj sześć miesięcy pod Van Dyckiem. Śmierć Van Dycka przerwała naukę, i Moya powrócił do Hiszpanii, gdzie pozostał aż do śmierci w roku 1666. Pobyt jego w Hiszpanii po śmierci Van Dycka miał ogromny wywrzeć wpływ na sztukę Murilla, towarzysza jego w pracowni Castilla, a także i na wielu innych, działających w Sewilli; on to bowiem w r. 1642 przyniósł do Sewilli sztukę Van Dycka. 

JUAN DE VALDES LEAL 
1630 –  1691 

Juan de Valdes Leal, urodzony w Kordubie w początkach wieku siedemnastego, dostał się jako uczeń do miernego malarza tego miasta, nazwiskiem Antonio del Castillo, u którego zapoznał się z narzędziami malarskiemi. Energiczny, płomienny Hiszpan do szpiku kości, o temperamencie dramatycznym, zjawił się w Sewilli celem uprawiania swej sztuki. Ale zawistne jego usposobienie pchało go w nieustanne zatargi z towarzyszami. Gdy przybył do Sewilli, młody Murillo znalazł już drogę do sławy; jedyną też ambicyą Leala było współzawodniczyć z Murillem. To współzawodnictwo Valdesa z Murillem było nieszczęściem dla jego sztuki; naśladując Murilla, chciał go prześcignąć przez dodanie pierwiastków dramatycznych, co u niego teatralnymi kończyło się efektami. Jednem z jego arcydzieł jest obraz, malowany w młodzieńczych jeszcze latach dla kościoła Karmelitów w Kordubie. Obiecujący jego talent nigdy się nie rozwinął należycie. Valdes Leal płodnym był pracownikiem, zapełnił też Sewillę obrazami, do których należą słynne dwa płótna, namalowane dla szpitala de la Caridad: „Marność wielkości świata“. Na pierwszem z tych płócien ręka trzyma wagę z grzechami i marnościami świata na jednej i z godłami męki Chrystusowej na drugiej szali; drugi obraz, to dzieło pełne mocy, na którem Śmierć gasi świecę, płonącą nad stołem, zasypanym klejnotami i godłami ziemskiej chwały, podczas gdy na ziemi leży skrzynia ze zwłokami zmarłego człowieka. O tym to obrazie wyraził się Murillo, że namalowany jest z taką siłą, iż można na niego patrzeć tylko z zatkanemi nozdrzami, –  na co Valdes Leal odparł z goryczą: „Ha, mój kolego, nie moja to wina; zabrałeś mi wszystkie świeże owoce z kosza, pozostawiając same tylko zgniłe“. Słabym jest tam, gdzie kopiuje Murilla, jak w Niepokalanem Poczęciu i w Zwiastowaniu, w Museo de la Merced. Bardziej znane malowidła jego, Dziewica i trzy Marye, razem z św. Janem szukające Chrystusa, teatralne i wymuszone, ukazują go równocześnie jako kolorystę, rysownika i Hiszpana, pomimo całego jarzma manieryzmu, pod którem się uginają. W seryi Legenda o św. Hieronimie widać walkę manieryzmu z realizmem. 

W jakim czasie Valdes Leal przybył do Sewilli, aby zacząć swój zawiścią targany zawód, tego nie wiadomo. Ze był w Sewilli, osiedliwszy się tutaj na stałe w r. 1658, wynika to z jego zabiegów, czynionych do spółki z Murillem, aby dla młodych malarzy andaluzyjskich założyć akademię sztuk pięknych. Był członkiem jej przez lat sześć; w r. 1663 wybrano go prezydentem na lat pięć, jakkolwiek zawiść rywala tak go rozgoryczyła, że ostatecznie A AKAszkołę w r. 1666 opuścił, aby już nigdy nie wrócić do niej. Pewien młody Włoch z rzadkiemi zdolnościami rysunkowemi zgłosił się o przyjęcie go do szkoły, ale Valdes odmówił. Dopuścił go potem, zmuszony przez powagi szkoły. Zdolność młodzieńca w malowaniu portretów kawałkiem węgla i wydobywaniu efektów świetlnych zapomocą kawałka chleba tak się podobała uczniom, że Valdes popadł w wściekłość i wyrzucił młodego chłopca w pięciu dniach z akademii. Młodzieniec namalował parę obrazów i pokazywał je na stopniach katedry; przechodzący tamtędy Valdes Leal zagroził mu odebraniem życia, tak, że biedny chłopiec, przerażony, opuścił miasto. Takie prowadził życie Valdes Leal aż do ostatnich pociągnięć pendzla przy seryi obrazów dla kościoła Błogosławionych w r. 1691, poczem niebawem umarł. Pozostawił syna, Lucasa de Valdes, i dwie córki, –  obie, Dona Maria Valdes i Dona Luisa Valdes, były malarkami. Miał dużo uczniów, atoli sztuka ich jest bez znaczenia. 

UCZNIOWIE ALONSA CANA 

W Granadzie wychował sobie Alonso Cano śród wielu uczniów przedewszystkiem dwóch, którzy zdołali się wybić, porzuciwszy styl akademicki dla realizmu; są to Fray Atanasio Bocanegra i Juan Escalante de Sevilla.

Rozliczne dzieła Bocanegry nie jednakowej są mocy; w najlepszych jego malowidłach silny widać rysunek i krzepkość w traktowaniu figur; był też szczęśliwy w malowaniu Madon. Granada pełna jest jego obrazów; śród nich istotnie piękny jest Spoczynek podczas ucieczki do Egiptu. Prado posiada Madonnę z Dzieckiem, adorowaną przez św. Jana i św. Annę. Data urodzenia Bocanegry nieznana; zmarł w r. 1688. 

JuandeSev il la albo JuandeSev il laRomeroyEscalante, urodzony w Kordubie 1627, zmarły w Madrycie 1695, był podobno uczniem Pedra de Moya, zanim przybył do Granady, do pracowni Alonsa Cana. Sztuka jego większe ma znaczenie, aniżeli sztuka jego współucznia, Bocanegry ; ręce jego zbywa wprawdzie na subtelności rysunku, ma on jednak delikatniejsze poczucie światłocienia i większy zmysł kolorytu. Jego arcydzieła w katedrze w Granadzie, Męczeństwo św. Cecylii i Odwiedziny Matki Boskiej u św. Bernarda, mają głębię koloru i przepyszne światło. Sztuka jego bardzo jest pokrewna sztuce Murilla z lat jego młodych.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new