Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
Odrodzenie w Wenecyi
TOM 2: PRZEDMOWA
TOM 2: WENECYA
TOM 2: ROZDZIAŁ I
TOM 2: ROZDZIAŁ II
TOM 2: ROZDZIAŁ III
TOM 2: ROZDZIAŁ IV
TOM 2: ROZDZIAŁ V
TOM 2: ROZDZIAŁ VI
TOM 2: ROZDZIAŁ VII
TOM 2: ROZDZIAŁ VIII
TOM 2: ROZDZIAŁ IX
TOM 2: ROZDZIAŁ X
TOM 2: ROZDZIAŁ XI
TOM 2: ROZDZIAŁ XII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIV
TOM 2: ROZDZIAŁ XV
TOM 2: ROZDZIAŁ XVI
TOM 2: ROZDZIAŁ XVII
TOM 2: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIX
TOM 2: ROZDZIAŁ XX
TOM 2: ROZDZIAŁ XXI
TOM 2: ILUSTRACJE
Malarstwo hiszpańskie
TOM 3: PRZEDMOWA
TOM 3: ROZDZIAŁ I
TOM 3: ROZDZIAŁ II
TOM 3: ROZDZIAŁ III
TOM 3: ROZDZIAŁ IV
TOM 3: ROZDZIAŁ V
TOM 3: ROZDZIAŁ VI
TOM 3: ROZDZIAŁ VII
TOM 3: ROZDZIAŁ VIII
TOM 3: ROZDZIAŁ IX
TOM 3: ROZDZIAŁ X
TOM 3: ROZDZIAŁ XI
TOM 3: ROZDZIAŁ XII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIV
TOM 3: ROZDZIAŁ XV
TOM 3: ROZDZIAŁ XVI
TOM 3: ROZDZIAŁ XVII
TOM 3: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIX
TOM 3: ROZDZIAŁ XX
TOM 3: ROZDZIAŁ XXI
TOM 3: ROZDZIAŁ XXII
TOM 3: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 3: ILUSTRACJE
Malarstwo flamandzkie i niemieckie
TOM 4: PRZEDMOWA
TOM 4: WSTĘP
TOM 4: ROZDZIAŁ I
TOM 4: ROZDZIAŁ II
TOM 4: ROZDZIAŁ III
TOM 4: ROZDZIAŁ IV
TOM 4: ROZDZIAŁ V
TOM 4: ROZDZIAŁ VI
TOM 4: ROZDZIAŁ VII
TOM 4: ROZDZIAŁ VIII
TOM 4: ROZDZIAŁ IX
TOM 4: ROZDZIAŁ X
TOM 4: ROZDZIAŁ XI
TOM 4: ROZDZIAŁ XII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIV
TOM 4: ROZDZIAŁ XV
TOM 4: ROZDZIAŁ XVI
TOM 4: ROZDZIAŁ XVII
TOM 4: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIX
TOM 4: ROZDZIAŁ XX
TOM 4: ILUSTRACJE
Malarstwo holenderskie
TOM 5: PRZEDMOWA
TOM 5: ROZDZIAŁ I
TOM 5: ROZDZIAŁ II
TOM 5: ROZDZIAŁ III
TOM 5: ROZDZIAŁ IV
TOM 5: ROZDZIAŁ V
TOM 5: ROZDZIAŁ VI
TOM 5: ROZDZIAŁ VII
TOM 5: ROZDZIAŁ VIII
TOM 5: ROZDZIAŁ IX
TOM 5: ROZDZIAŁ X
TOM 5: ROZDZIAŁ XI
TOM 5: ROZDZIAŁ XII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XV
TOM 5: ROZDZIAŁ XVI
TOM 5: ROZDZIAŁ XVII
TOM 5: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIX
TOM 5: ROZDZIAŁ XX
TOM 5: ROZDZIAŁ XXI
TOM 5: ROZDZIAŁ XXII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XXV
TOM 5: ILUSTRACJE
Malarstwo francuskie
TOM 6: PRZEDMOWA
TOM 6: ROZDZIAŁ I
TOM 6: ROZDZIAŁ II
TOM 6: ROZDZIAŁ III
TOM 6: ROZDZIAŁ IV
TOM 6: ROZDZIAŁ V
TOM 6: ROZDZIAŁ VI
TOM 6: ROZDZIAŁ VII
TOM 6: ROZDZIAŁ VIII
TOM 6: ROZDZIAŁ IX
TOM 6: ROZDZIAŁ X
TOM 6: ROZDZIAŁ XI
TOM 6: ROZDZIAŁ XII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XV
TOM 6: ROZDZIAŁ XVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XVII
TOM 6: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIX
TOM 6: ROZDZIAŁ XX
TOM 6: ROZDZIAŁ XXI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 6: ILUSTRACJE
Malarstwo angielskie
TOM 7: PRZEDMOWA
TOM 7: ROZDZIAŁ I
TOM 7: ROZDZIAŁ II
TOM 7: ROZDZIAŁ III
TOM 7: ROZDZIAŁ IV
TOM 7: ROZDZIAŁ V
TOM 7: ROZDZIAŁ VI
TOM 7: ROZDZIAŁ VII
TOM 7: ROZDZIAŁ VIII
TOM 7: ROZDZIAŁ IX
TOM 7: ROZDZIAŁ X
TOM 7: ROZDZIAŁ XI
TOM 7: ROZDZIAŁ XII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XV
TOM 7: ROZDZIAŁ XVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVIII
TOM 7 ROZDZIAŁ XXIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXXI
TOM 7: ILUSTRACJE
Malarstwo XIX wieku
TOM 8: PRZEDMOWA
TOM 8: ROZDZIAŁ I
TOM 8: ROZDZIAŁ II
TOM 8: ROZDZIAŁ III
TOM 8: ROZDZIAŁ IV
TOM 8: ROZDZIAŁ V
TOM 8: ROZDZIAŁ VI
TOM 8: ROZDZIAŁ VII
TOM 8: ROZDZIAŁ VIII
TOM 8: ROZDZIAŁ IX
TOM 8: ROZDZIAŁ X
TOM 8: ROZDZIAŁ XI
TOM 8: ROZDZIAŁ XII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIV
TOM 8: ROZDZIAŁ XV
TOM 8: ROZDZIAŁ XVI
TOM 8: ROZDZIAŁ XVII
TOM 8: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIX
TOM 8: ILUSTRACJE
TOM 9: ROZDZIAŁ I
TOM 9: ROZDZIAŁ II
TOM 9: ROZDZIAŁ III
TOM 9: ROZDZIAŁ IV
TOM 9: ROZDZIAŁ V
TOM 9: ROZDZIAŁ VI
TOM 9: ROZDZIAŁ VII
TOM 9: ROZDZIAŁ VIII
TOM 9: ROZDZIAŁ IX
TOM 9: ROZDZIAŁ X
TOM 9: ROZDZIAŁ XI
TOM 9: ROZDZIAŁ XII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIV
TOM 9: ROZDZIAŁ XV
TOM 9: ILUSTRACJE

TOM 7: ROZDZIAŁ XXIV


W KTÓRYM ŚWIECI PLEJADA GENIALNYCH MALARZY PORTRETÓW W MAŁYM FORMACIE

MINIATURA W OSIEMNASTEM STULECIU
W r. 1769 założono Akademię Królewską. W tymże czasie pracowała w Anglii grupa wybitnych miniaturzystów. Jan Smart i Engleheart szli drogą starej, wypróbowanej tradycyi i doszli do poważnych wyników. Cosway był największym talentem w dziedzinie tej sztuki wytwornej i lekkiej; cechował go wdzięk, wyszukana dystynkcya i niezrównane tony perłowe, które tak znakomicie malują wiek współczesny; Downman był również mistrzem w dziedzinie portretu w małym formacie.

JAN SMART
1740—18?
Jan (John) Smart, urodzony w Norwich w r. 1740, posiadał wyjątkowy talent rysowniczy i panował w zupełności nad techniką miniatury. Ma cudny koloryt, jakkolwiek nie dorównywa techniką i sposobem ujęcia Coswayowi. Smart i Cosway byli serdecznymi przyjaciółmi; obaj byli małego wzrostu: żaden z nich nie miał więcej, niż pięć stóp. Smart uważał za podstawę swej sztuki pewny i dokładny rysunek, podczas gdy Cosway, wiedziony instynktem prawdziwego malarza, odczuwał przedewszystkiem grę barw. Lady z Kollekcyi Josepha, Sir Karol Oakeley i Nieznana Lady ze zbiorów Pierponta Morgana, oraz Edward Percival i Pani Edwardowa Percival, w posiadaniu Lorda Hothfielda, dają dobre wyobrażenie o jego stylu. Smart lubował się w zielonawo-popielatych tonach tła; Cosway zwykł był używać tła blado-niebieskiego z białemi chmurkami. „Poczciwy John Smart” stoi na biegunie wręcz przeciwnym, niż romantyk Cosway, który go zresztą bardzo szanował. Cztery lata spędził Smart w Indyach. 

COSWAY
1742—1821
Urodził się w Anglii zachodniej, podobnie jak i Reynolds, który był starszy od niego o dwadzieścia lat. Ryszard Cosway miał blaskiem geniuszu opromienić sztukę miniatury. Talent wrażliwy, subtelny, świetny. Pod jego ręką wykwitały na białych płytkach kości słoniowej portreciki miniaturowe lekkie i zwiewne, niby magią czarodziejskiej sztuki wywołane. Uchwycił w nich Cosway dystynkcyę, delikatność i czar dostojnych dam swej epoki; odtwarzał ich postacie z wyszukanym wdziękiem i poczuciem. Ze wszystkich jego męskich portretów, jakie kiedykolwiek widziałem, najbardziej mistrzowski jest portret młodego Generała Bellenden Kera w szkarłatnym uniformie gwardyjskim, który sprzedano coś dziesięć lat temu w hali aukcyjnej Christiego wraz z miniaturą pięknej żony generała, Pani Bellenden Ker, i sławną Hrabiną Derby. Cosway malował zawsze na kości słoniowej, z wyjątkiem kilku wyśmienitych rysunków na papierze, jednego na jedwabiu, kilku miniatur na tym materyale, oraz jednej próby na emalii.

Madame du Barry (1791) z kollekcyi Pierponta Morgana należy do jego najsłynniejszych arcydzieł; Cosway malował ją, gdy przyjechała do Anglii, aby odszukać swoje zaginione klejnoty, i chcąc, jak niektórzy podejrzywają, załatwić przy tej sposobności tajną misyę polityczną. W tej samej kollekcyi znajdują się: piękna Lady Augusta Murray (żona księcia Sussex, szóstego syna Jerzego III) i Lady Henrietta Duncannon (Hrabina Bessborough), siostra Georginy księżnej Devonshire. Lord Hothfield ma Lucyę, żonę Wilhelma H. Nassau, czwartego hrabiego Rochfordu, Charlottę, księżnę Walii, i Henryka Tuftona, ostatniego hrabiego Thanetu. Kollekcya Josepha ma Księcia Wellingtona, Lady Annę Fane i Nieznanego mężczyznę. Wielka Kollekcya Windsorska ma sławną głowę Georginy księżnej Devonshire (istnieją jeszcze dwie inne jej miniatury pendzla Coswaya) i piękną Księżniczkę Zofię, córkę Jerzego III. 

Dziwak Cosway, ekscentryczny, podobnie, jak i jego żona, ulubienica towarzystwa londyńskiego, malował każdego, kto się tylko nawinął, bez względu na płeć, wiek, czy stanowisko. Naśladowców miał roje. Niejakiemu panu Ryszardowi i Maryi Coswayom urodził się w Okeford, koło Bampton, w hrabstwie Devon, w listopadzie 1742, syn jedynak, Ryszard Cosway, którego czekała sława w szerokim świecie. Ojciec jego był dyrektorem szkoły Blundella w Tiverton, i tam też pobierał chłopak nauki początkowe. Kuzyn jego, William Cosway, był prywatnym sekretarzem Collingwooda pod Trafalgarem i został podniesiony do stanu rycerskiego; córka jego żyje jeszcze i posiada pięć olejnych obrazów Coswaya, oraz wiele jego miniatur. W kościele św. Piotra w Tiverton jest jego obraz p. t. Anioł wyzwala św. Piotra z więzienia, a w kościele w Bampton jest jego Dźwiganie krzyża. Cosway pochodził z rodziny flamandzkiej, która się osiedliła w Tiverton. Mianowicie: za dni królowej Elżbiety wyemigrował z Flandryi, uciekając przed rządami księcia Alvy, pewien handlarz wełny, nazwiskiem Cosway, przybył do Anglii, wzbogacił się i zakupił dobra Coombe-Willis koło Tiverton. Stary Cosway zabrał był ze sobą z Flandryi kilka obrazów; posiadał między innymi Rubensa, którego potomek jego kopiował kolorowemi kredkami. Wuj chłopaka, burmistrz z Tiverton, i przyjaciel jego, niejaki Oliver Peard, namówili dyrektora szkoły, żeby wysłał dwunastoletniego synka na naukę do Londynu. 

Gdy Cosway miał lat dwanaście, w r. 1754, założono Towarzystwo Sztuk Pięknych. Chłopak uzyskał teraz część nagrody konkursowej za robiony ołówkiem rysunek Głowy z wyrazem współczucia; zgodnie z warunkami konkursu autor nie miał jeszcze lat czternastu. Następnie brał ten sam nieletni uczestnik konkursów nagrody w r. 1757, 1758 i w r. 1759. W r. 1760 przypadła mu w udziale nagroda za rysunek aktu, wyznaczona dla uczniów poniżej lat dwudziestu czterech. Cosway poszedł teraz na naukę do Tomasza Hudsona, który był mistrzem Reynoldsa, a pochodził również z Devonshire. Nauka trwała zaledwie kilka miesięcy, majster bowiem używał chłopca do najrozmaitszych robót służebnych, zamiast go uczyć sztuki malarskiej. Później mieszkał Cosway na pensyi i chodził do szkoły rysunków Shipleya. Robił szybkie postępy, bo też pracował ciężko, odmawiał sobie snu i jedzenia; zawziął się bowiem i powiedział sobie, że musi zostać „największym malarzem w Londynie Wcześnie zaczął robić portrety dla sklepów i miniatury do tabakierek dla jubilerów. Wszedł też w koła złotej młodzieży i sam udawał eleganta. Już w osiemnastym roku życia wystawił w Towarzystwie Sztuk Pięknych portret olejny Schipleya. W rok później poświęcił się przedewszystkiem miniaturze, porzucił Towarzystwo Sztuk Pięknych i poszedł do „Wolnego Związku“, gdzie wystawiał w roku 1762. W Akademii Królewskiej zaczął wystawiać dopiero w r. 1770. Hrabina Carrick z córkami pochodzi z r. 1771, Lady Duncannon z r. 1780, Księżna Cumberland z Lawley z r. 1781. 

Cosway mieszkał przy ul. Strand; przeniósł się stamtąd na ul. Orcharda, Portman Square; w r. 1768 wyprowadził się na ul. Berkeleya 1. 4. Dni jego biedy i walki miały się ku końcowi, — w dwudziestym szóstym roku osiągnął cel swej karyery; żył wesoło, używał świata, był popularny, pieniądze rozrzucał garściami. Stwarzał szeregi arcydzieł. W r. 1770 został nadzwyczajnym, a w r. 1771 zwyczajnym członkiem Akademii Królewskiej. Z czasem postanowił się ożenić. Gdy już dekorowano jego przyszłe mieszkanie małżeńskie, Cosway sprowadził się do swego przyjaciela, Ciprianiego, ale poróżnił się zaraz z Bartolozzim, który także mieszkał u Ciprianiego; elegancki Cosway nie mógł znieść Bartolozziego, który się bardzo zaniedbywał w ubraniu. Wyniósł się zatem do innego przyjaciela, Pawła Benfielda, posła do parlamentu z Woodhall Park, Herts. Dopiero, gdy się Bartolozzi wyprowadził na inne mieszkanie, wrócił Cosway do Ciprianiego na ul. Hedge i stąd pojechał do ślubu 18 stycznia 1781 do kościoła św. Jerzego na Hanover Square. Żonie swej ofiarował w intercyzie 2.800 f. s. 

Marya Ludwika Katarzyna Cecylia Hadfield, lepiej znana jako Marya Cosway, była córką pewnego obywatela Manchesteru, który się osiedlił we Florencyi i miał pierwszorzędny pensyonat nad Arnem. Marya urodziła się w r. 1759. Wychowano ją w religii katolickiej, a w czwartym roku życia oddano do klasztoru, gdzie zaraz rozpoczęła lekcye muzyki; skoro tylko skończyła lat osiem, zaczęła się uczyć rysunku. Wróciwszy do domu, pracowała dalej pod kierunkiem nauczycieli prywatnych. Gdy Zoffany bawił we Florencyi, oddano mu Maryę pod opiekę; pod jego kierunkiem kopiowała wiele obrazów po wielkich galeryach florenckich. Jednakże ojciec jej zaczął już myśleć o powrocie do Anglii. Przed wyjazdem wyprawił Maryę w towarzystwie pani Gore, matki Lady Cowper, do Rzymu. Tu spędziła półtora roku na studyach nad starymi mistrzami; tu spotkała Battoniego, jego wielkiego przeciwnika, Mengsa, Fuseliego i innych. Śmierć ojca przerwała jej studya; powołano ją z powrotem do Florencyi. Dziewczyna chciała wstąpić do klasztoru, ale rozpacz matki odwiodła ją od tego zamiaru.

W r. 1778 wybrano ją do Akademii florenckiej. Rodzina jej wróciła z czasem do Anglii — rodzina, t. zn. matka jej, brat i trzy siostry; wraz z niemi wróciła i Marya. Wszystkich ich zwabiła na północ Angelika Kauffmann, która doszła była w Anglii około r. 1765 do wielkiego rozgłosu, mimo, że była, podobnie, jak i Marya, katoliczką. Angelika czekała Hadfieldów w Londynie i zaprosiła ich na jakiś czas do siebie. Ale szczęście nie czekało ich, niestety. Pieniądze rozeszły się wkrótce. Marya opowiadała wszystkim po przyjeździe, że ma polecenia od Lady Rivers, które ją wprowadzą do najpierwszych osób z towarzystwa londyńskiego; jednakże zdaje się, że to nie listy Lady Rivers, ale Angelika Kauffmann wprowadziła ją do Reynoldsa, Ciprianiego, a między innymi i do Coswaya. Marya wyszła za Coswaya, nie będąc jeszcze pełnoletnią. Istnieje dobrze znana mezzotinta Valentina Greena, robiona według portretu własnego pani Coswayowej. Marya, obecnie już pani Coswayowa, przeniosła się teraz na ul. Berkeleya. Przeżyła tam rok w zaciszu domowem, wchodząc zwolna w nowe stosunki i zwyczaje. Zależało jej na przystosowaniu się do środowiska, była to bowiem osoba ambitna, dumna, energiczna, a marzyła o życiu salonów i tryumfach na tem polu. Ziściły się jej sny; znajomości znalazła w najwyższych sferach i chwaliła się niemi później, gdzie tylko mogła. W roku ślubu swego, 1781, posłała trzy obrazy do Akademii; w następnym roku wystawiła cztery prace, a między niemi portret powszechnie ubóstwianej piękności, Księżnej Devonshire, pojętej jako Cynthia.

Marya była już doskonale zoryentowana w stosunkach miejscowych. Cosway zrobił wówczas miniaturę Pani Fitzherbert, a był to krok nadzwyczaj trafny i szczęśliwy, bo zrobić przyjemność i zasłużyć na pochwałę księcia Walii znaczyło tyle, co znaleźć bogactwo i sławę. Książę złożył wraz z braćmi wizytę przy ul. Berkeleya, i odtąd zaczął się Cosway cieszyć niezwykłą popularnością w całem mieście; od razu został jednym z pierwszych artystów współczesnych. Gniewało go teraz tylko to, że dostęp do jego mieszkania był ciasny, niewygodny, okna mu zasłaniały białe ściany pałacu Devonshire, nie miał u siebie sali, w którejby mógł godnie przyjmować dostojnych gości; żona również narzekała na to, że mieszkanie mają nie dość wykwintne. Przeprowadzili się więc państwo Coswayowie na Pall Mail do olbrzymiego domu Schomberga (dom zamieniony w 1850 na Ministeryum Wojny), gdzie odtąd mieszkali po książęcemu. „Złotowłosa a roztęskniona do życia“ pani Coswayowa, „powabna aż do afektacyi“, spraszała elegancki świat na swoje wieczorne koncerty. Bywały u niej na przyjęciach wysokie osobistości, zjawiał się nawet sam „Książę Czar“, podczas gdy fertyczny, mały, elegancki Cosway, ubrany podług ostatniej mody, biegał tu i tam i odgrywał z wdziękiem rolę pana domu. U Schomberga mieszkał artysta Astley, który się ożenił z Lady Duckenfield; po nim Nathaniel Hone ze swoją modelką murzynką; później wynajął część domu szarlatan Graham, ów „lekarz niebiański”. Do jednego skrzydła sprowadził się teraz Cosway. Angelika Kauffmann ozdobiła mu dwa sufity. Gainsborough mieszkał w zachodniem skrzydle tego samego gmachu od 1774 do 1788. Tu z okien pokoju jadalnego wymalował Hedges „Widok na Pall Mall“; siedząca figurka pani Coswayowej w tym obrazku jest dziełem jej męża. 

Cosway poświęcał się w tem mieszkaniu swej sztuce wykwintnej i popłatnej, a pozatem robił dobre interesa antykwarskie: wyszukiwał stare obrazy, naprawiał je, retuszował, werniksował i sprzedawał licznym swym a bogatym protektorom. Przez ręce jego przeszły cenne obrazy, bibeloty, stare meble. Niezmordowanej pracowitości, wstawał ze świtem, jakkolwiek nieraz całą noc poprzednią spędził na hulance, a hulać umiał i lubił. Pracował nadzwyczajnie szybko. Nie stronił od obowiązków towarzyskich, — owszem, szukał ich chętnie. Bywał na wszystkich zebraniach i przyjęciach w Akademii. Towarzysze lubili go bardzo, mimo, że go niejeden ośmiewał za plecyma; nie w oczy, bo nie było bezpiecznie narazić go sobie, był bowiem zaufanym księcia Walii, a znał cały świat. W okresie, kiedy się cieszył łaską i zaufaniem księcia, malował dwie damy, z któremi łączyły ich stosunki przyjazne: Panią Robinson (Perdita) i Panią Abington. Wymuskaną strojność Coswaya wyśmiał Darton w karykaturze p. t. Elegancki malarz miniaturek. Dighton zrobił inną na ten sam temat: Malarz elegancik. Dziś są to rzeczy bardzo rzadkie, bo Cosway wykupywał i niszczył wszystkie kopie i reprodukcye tych karykatur, jakie mu tylko w rękę wpadły. Wystarał się gdzieś o czarnego sługusa i ubierał go równie cudacznie, jak się sam zwykł był nosić. Złośliwi i dowcipni artyści, jak Wilson i Hayman, korzystali z każdej sposobności, żeby przypiąć łatkę i dokuczyć małemu dandysowi. 

W r. 1789 urodziła się Coswayom jedyna córeczka, Ludwika Paulina Angelika; maleństwo trzymali do chrztu: generał Pasquale de Paoli i księżna D’Albany. Niedługo potem rozchorowała się Marya Cosway, bo nie służył jej klimat angielski, zaczem drogą na Paryż i Flandryę wyjechała na lat kilka do Italii, a małą Angelikę zostawiła pod opieką męża, który męczył dziecko szalenie, obciążając umysł maleństwa nauką języka hebrajskiego już w szóstym roku życia. Cosway nosił zawsze szpadę u boku, co mu nie zawsze dodawało powagi. Pewnego razu bowiem, gdy się nizko kłaniał księciu Walii, wychodzącemu z wielkiego przyjęcia w Akademii, i cofał się przy tem z uszanowaniem wstecz, szpada wpadła mu między nogi, skutkiem czego stracił równowagę i upadł jak długi w błoto ku wielkiej uciesze gawiedzi ulicznej. Innym razem znowu jakiś członek klubu Whigów przy ul. św. Jakóba pokłócił się z kimś w lokalu klubowym i wybiegł na ulicę, a wpadłszy prosto na Coswaya, który się tamtędy przechadzał eleganckim krokiem, wyrwał mu szpadę z pochwy, nie mówiąc nawet „przepraszam“, i wpadł z powrotem do drzwi klubu, żeby się tam wybić z przeciwnikiem.

Na Pall Mall wykonał Cosway niektóre z najpiękniejszych swych miniatur i namalował kilka pierwszorzędnych olejnych portretów, jak np. szereg wizerunków Hrabiego Radnora i jego Dzieci. Akademia Królewska posiada doskonały rysunek Jerzego Dance’a, przedstawiający Coswaya. Niewiadomo, dlaczego się Cosway wyprowadził z Pall Mall; sam narzekał na to, że musi się przenieść bliżej miasta, którego nie lubił, a jednak w r. 1791 sprowadził się do domu narożnego między placem Stratfordzkim a ul. Oksfordzką, tam, gdzie lew kamienny dziś, jak i wówczas, pilnuje ulicy. Ten lew dał Piotrowi Pindarowi asumpt do satyry, która tak obeszła Coswaya, że po trzech miesiącach zerwał kontrakt najmu i przeniósł się o dwie bramy dalej na plac Stratfordzki, gdzie spędził większą część swego życia. Wielkie i wspaniałe pokoje udekorował z wielkim nakładem pracy i kosztów; urządzenie sprawił sobie wspaniałe: drogocenne meble, obrazy itd. Przeprowadzka jednak nie uwolniła czułego Coswaya i jego żony, Maryi, od ostrych ataków Piotra Pindara; owszem, satyryk, czując, że mu się nic nie stanie, szarpał ich dalej paszkwilami. Na wiadomość, że Cosway zachorował poważnie, wróciła Marya z pośpiechem z zagranicy do domu. Mała jej córeczka wyrosła tymczasem; niestety, zachorowała wkrótce i umarła prędko, okrywając żałobą dom oryginalnej pary. Cosway zabalsamował jej ciało i umieścił je w marmurowym sarkofagu w salonie; później dopiero pogrzebała ją pani Coswayowa na cmentarzu Bunhill Fields. Niedługo potem wróciła Marya do Paryża; pracowała tam nad illustracyami do książki o Luwrze, spotykała wiele wysoko postawionych osobistości i obracała się w kołach arystokratycznych. Po powrocie do Anglii zaczęła znowu zapadać na zdrowiu; truły ją może ustawicznie pojawiające się paszkwile, a może dwuznaczne pogłoski, w których łączono jej nazwisko z imieniem księcia Walii. Prawdopodobnie były to tylko ludzkie złe języki; natomiast jest rzeczą pewną, że w tym czasie wyjechała do Francyi w towarzystwie śpiewaka Marchesiego, poczem znowu zaczęto łączyć jej nazwisko z nazwiskiem Lunardiego, sekretarza ambasady neapolitańskiej, i z pewnym pianistą Dussekiem. Cosway wraz z żoną wyjechał na święta do Francyi, a podróżował, jak zawsze, z paradą. Święta w Paryżu zeszły bardzo wesoło. W jakiś czas po powrocie do Londynu zapadła pani Coswayowa na melancholię; nerwy odezwały się znowu. Ponieważ jednak brat jej otrzymał był równocześnie złoty medal w Akademii i wyjechał właśnie do Rzymu, Marya wyjechała z nim razem, i znowu nie było jej przez trzy lata w Anglii.

W r. 1797 został Cosway ponownie słomianym wdowcem. To też zaplątał się w awanturkę z Maryą Moser, członkiem A. K. Niezbyt już młoda parka puściła się razem na przejażdżkę po Anglii. Trzeba zaznaczyć, że Cosway nie malował nigdy tematów „ślizkich“, oprócz kilku „sekretnych tabakierek”, które się nie cieszą najlepszą sławą. „Wycieczka na szkice", jesienny romans pięćdziesięcioletniej pary, trwała blizko sześć miesięcy. Ktoby nie wierzył, że miłość była w tym wypadku w grze, ten chyba nie czytał dzienniczka Coswaya, który artysta pisał podczas podróży. Jest to mało nadający się do druku szereg wspomnień na temat wdzięków Maryi Moser w porównaniu z wdziękami Maryi. Podczas podróży poznała Marya Moser kapitana Hugona Lloyda i wyszła za niego przy końcu roku za mąż. Zdaje się jednak, że plotki na ten temat nie doszły do Rzymu, gdyż Marya, Mary Moser i Ryszard żyli do końca w zażyłej przyjaźni. 

Co się tyczy techniki malarskiej Coswaya, to przedewszystkiem zwykł był wygładzać pumeksem powierzchnię płytek kości słoniowej. Znakomity rysownik, obdarzony doskonałem poczuciem stylu, umiał znakomicie wyzyskiwać ciepły, jasny ton kości jako tło i podkład pod barwy lekkie, przejrzyste, zwiewne. Paleta jego uboga: błękit, kilka tonów popielatych, czarna, sepia, cielista i blado kremowa. Chciałem raz skopiować jedną miniaturę rodzinną i przekonałem się wtedy, że cynober, czerwień wenecka, a przedewszystkiem róż indyjski dają tony najpodobniejsze do tonów jego karnacyi; przypuszczam więc, że musiał najwięcej tych właśnie farb używać. Farb dostarczał mu stary Newman z Soho, ten sam, który był dostawcą Turnera, Reynoldsa, Gainsborougha i innych wielkich artystów. Ulubiony błękit Coswaya można wydobyć z pomocą ostrego błękitu antwerpskiego, najlepiej z pomocą drogiej ultra-maryny. Stary reprezentant firmy, pan Mills, nieraz opowiadał nam, młodszym, że Cosway sam sobie błękit preparował, wobec tego, że błękit antwerpski jest nieco za ostry i nie dość pewny, szczególnie w połączeniu z tonami perłowymi, tak charakterystycznymi dla Coswaya, które on śmiało mieszał z białej i czarnej. Często za podkładką miniatur jego znaleźć można kartkę reklamową Drane’a, handlarza kości słoniowej, lub Gregoryego, fabrykanta ram; często sam Cosway kładł pod swe miniatury pobazgrane notatkami kawałki kart do grania.

Kollekcye Windsoru, Pierponta Morgana, Wharncliffe’a, Rutlanda, Josepha, Holland House, Drake’a mają mnóstwo Coswayów, i niepodobna podać wykazu tych dzieł. Pani Swinnerton w posiadaniu rodziny Beauchamp, Henryk Bankes z Kingston Lacey i Tomasz Towneley w posiadaniu pana Hodgkinsa, sławny Horacy Beckford w całej postaci, Pani Tinling, Pani Francillon, Pani Webber, Pani Anstey Calvert i Pani Metcalfe Maurroch, pięć sióstr majora Peirsona, który padł w bitwie pod Jersey, pyszny Lord Rivers, Podchorąży Tollemache z Dysart, Pani James Stuart Wortley Mackenzie, Lady Anna Lindsay (autorka „Auld Robin Gray“) i cudowna Pani Harcourt, — wszystkie te miniatury są typowymi okazami jego artyzmu. Kazanie Wesleya o śmierci wywarło na Cosway u głębokie wrażenie. Dawniej pragnął być pochowanym w kościele św. Pawła, a jeśli nie, to obok Rubensa lub Tycyana; teraz postanowił inaczej: chciał leżeć w kościele w Marylebone. Przejął się mistycyzmem Swedenborga i nie wyłamał się już z pod jego uroków do śmierci; zaczął teraz głosić jasnowidzenie i obcowanie z wielkimi zmarłymi. Za przykładem przyjaciela swego, fanatyka Loutherbourga, zapalił się do leczenia magnetyzmem, a wkońcu wierzyć zaczął, że ma moc wskrzeszania umarłych. Zdziwaczał teraz do reszty, a zawsze był trochę postrzelony i pretensyonalny; z jego blagi śmiało się całe miasto. Jerzy III nie lubił Coswaya i nie brał go nigdy na seryo. Cosway wierzył w rewolucyę francuską, zapalał się do jej haseł i był przekonany, że ona przyniesie ludzkości szczęście. Zdaje się, te ten republikański entuzyazm jego wpłynął ochładzająco na stosunek przyjaźni między nim a księciem Walii, który podziwiał i popierał jego sztukę, ale nie szanował go jako człowieka. Dwór odwracał się od niego stopniowo, a książę Walii, zostawszy w roku 1811 regentem, zerwał od razu stosunki osobiste z artystą. Dotknęło go to bardzo i gryzło aż do śmierci, tem bardziej, że przedtem stosunek ten był wcale ciepły. 

Pomiędzy r. 1790 a 1815 stał Cosway u szczytu swego rozwoju i stwarzał arcydzieła pierwszorzędne. Wykonał w tym czasie wiele pięknych rysunków ołówkiem; był to u niego okres owych t. zw. „rysunków plamami“. Styl jego uległ z czasem pewnej zmianie; miniatury z r. 1818 należą do najlepszych dzieł, jakie kiedykolwiek stworzył. Choroba jego rozwijała się coraz poważniej; Marya musiała go pielęgnować. Już od roku 1800, od chwili powrotu Maryi z Włoch, miewał Cosway halucynacye, w których oglądał wielkich umarłych i słyszał z ich ust pochlebne słowa pochwały; teraz halucynacye zaczęły się powtarzać coraz częściej. Artysta zaczął wierzyć w jakieś dziecinne zabobony, cześć oddawał relikwiom tego rodzaju, jak „krucyfiks Abelarda, sztylet Feltona, manuskrypt o Ukradzionym loku... kawałek drzewa z Arki Noego, pióro Feniksa“ i t. p. Marya pielęgnowała go czule i z wielkiem poświęceniem. 

Ludzie kochali Coswaya bardzo, był bowiem wspaniałomyślnym przyjacielem wszystkich, którzy potrzebowali jego protekcyi lub pomocy pieniężnej. Nawet teraz, w okresie choroby, stwarzał arcydzieła, jakby nic nie mąciło spokoju jego duszy i nic nie podkopywało zdrowia jego ciała. Humor miał, wesół był, chociaż blizko była śmierć. Umiał doskonale zachęcać i zapalać młodzież do pracy. Pozyskał też sobie jej przywiązanie. Andrzej Plimer nazywał go swoim „kochanym mistrzem”, Ozias Humphrey „najserdeczniejszym przyjacielem”. Cosway lubił imponować ludziom obcym; próżny był do najwyższego stopnia; ale miał szlachetne i dobre serce, a rękę hojną. Miał dar opowiadania, to też mile go widziano w każdej kompanii. Dwa ataki paraliżu odebrały mu władzę w prawem ręku. Czuł teraz, że sztuka jego umarła. W r. 1821, schorowany i stojący przed widmem ubóstwa, ale wesoły, jak zawsze, pożegnał scenę swych tryumfów; sprzedał ukochane skarby i wynajął mały domek przy ul. Edgware. Tą drogą przeszły w posiadanie Lorda Radnora w Longford Castle dwa obrazy Rubensa: Amorki przy żniwie i Escorial, malowany w Hiszpanii za Velazqueza. W kwietniu 1821 Ryszard i Marya Cosway przeprowadzili się na ul. Edgware pod Nr. 31. Parę staruszków zwykła była teraz brać na przejażdżkę po parku przyjaciółka ich, Miss Udney. 4 czerwca Marya została w domu, a Cosway wyjechał na jedną z takich wycieczek. Wesół i uprzejmy dla służby, jak zawsze, jechał w towarzystwie Miss Udney, gdy wtem bez słowa skargi wyzionął ducha. Miał wtedy lat osiemdziesiąt. Pochowano go w kościele Marylebone.

W następnym roku, w lutym, sprzedała Marya Cosway znakoimtą, pozostałą po mężu kollekcyę rysunków starych mistrzów, oznaczoną jego inicyałami. Postanowiła teraz jak najprędzej opuścić Anglię i poświęcić się nauczaniu dziewcząt w klasztorze w Lodi, do czego z dawna miała ochotę. Na pomysł założenia takiej szkoły wpadła była jeszcze w r. 1802. W rok potem nakłonił ją kardynał Fesch, żeby spróbowała plan swój wprowadzić w czyn w Lyonie. Usłuchała go Marya, ale w r. 1811 musiała się przenieść do Medyolanu, wobec tego, że szkoły w Lyonie zamknięto. W tym samym roku stary jej przyjaciel, książę Lodi, zakupił dla niej klasztor w Lodi na szkołę. Mąż dał jej trochę pieniędzy na początek. Ale około r. 1815 Cosway zachorował, i Marya musiała wrócić do Anglii, a szkołę zostawiła pod opieką sił pomocniczych. Po śmierci Coswaya sprzedała wszystko, co po nim zostało, zabrała kilka jego prac oraz papiery prywatne i wróciła do Lodi, gdzie w r. 1830 zakupiła dawny gmach klasztorny i osadziła w nim kongregacyę religijną tego samego rodzaju, co domy w Hammersmith i w Yorku. W r. 1834 cesarz Franciszek nadał Maryi tytuł baronowski. Tknięta apopleksyą w dzień Bożego Narodzenia 1837, gasła prędko, a skończyła 5 stycznia 1838. 

Siostia jej, Charlotta Hadfield, wyszła za lichego gatunku poetę, Williama Combe’a, który napisał sławną Podróż dr. Syntaksa, czyli poszukiwanie malowniczych okolic. Charlotta miała lat czterdzieści, a on siedemdziesiąt sześć, z których kilka przesiedział w więzieniu Fleet za długi. Nie potrzeba dodawać, że małżeństwo to było mniej szczęśliwą kombinacyą. Do innych miniaturzystów za dni Coswaya należał Ozias Humphrey, Plimerowie, Engleheart, Shelley, Laurence Cross i Horacy Hone.

OZIAS HUMPHREY
1742—1810
Ozias Humphrey lub Humphry urodził się w tym samym roku, co i Cosway, pochodził z tej samej prowincyi i został także członkiem A. K. Robił miniatury równie rzadkie, jak wytworne. Hothfieldowska Hrabina Thanet przypomina portrety Cotesa; jest to rzecz piękna i stylowa, wolna od afektacyi i bardzo oryginalnie ujęta, podobnie, jak i portret małej Księżniczki Albany, którą malował Humphrey, gdy był w Rzymie z Romneyem w r. 1773; była to późniejsza żona księcia Karola Edwarda Stuarta, młodego pretendenta do tronu. Sławny jest jego Warren Hastings. Humphrey nie zdobył sobie takiego rozgłosu, jak Cosway, prawdopodobnie dlatego, że bawił przez kilka lat w Indyach. Musiał jednak uchodzić za tęgiego artystę, skoro malował kilkanaście portretów rodziny królewskiej, o czem świadczy zbiór windsorski, w którym też oglądać można jego miniaturę Księżnej Gloucester, dawnej hrabiny Waldegrave, z domu Walpole. Humphrey został członkiem A. K. W r. 1772 spadł z konia i poświęcił się wyłącznie malowaniu obrazów olejnych, ponieważ nerwy jego nie pozwalały mu odtąd na delikatną robotę nad miniaturami. W roku 1773 udał się Humphrey ze swym przyjacielem, Romneyem, do Rzymu, gdzie bawił cztery lata. Po powrocie do Anglii wyjechał do Indyi w r. 1785, gdzie zabrał się napowrót do miniatur i dorobił się tam wielkiej fortuny.

Równocześnie cieszyło się rozgłosem kilkunastu Szkotów miniaturzystów:

Jan Brown (1752—1789), charakter sympatyczny, rysował portrety ołówkiem;

Jan Donaldson (1737—1801) i

Jan Bogle (1769—1792, jakkolwiek według niektórych umarł w 1804) byli bardzo dobrymi miniaturzystami. Donaldson i BogIe udali się do Londynu i doszli tam do rozgłosu. DonaIdson wielki dziwak, pokłócił się ze swymi możnymi protektorami z powodu swych zapatrywań na reformę socyalną i skończył w ostatniej nędzy. Malował często na czarnem tle i cierpiał na manię symbolów. Malował też worcesterską porcelanę. Mały, kulawy, dumny i ubogi Bogle z Glasgowa przybył do Londynu w r. 1772 i, choć przez lat dwadzieścia wystawiał prace swoje w Akademii, umarł w strasznej nędzy. Głuchy i niemy Karol Sheriff wyniósł się do Bath i cieszył się wielką wziętością w kołach ludzi możnych.

Do pomniejszych portrecistów szkockich należeli: miniaturzysta Aleksander Reid (1747—1823) i Jakób Wales (1747—1795). Archibald Skirving (1749—1819), wielki dziwak, malował miniatury i portrety pastelowe, a doszedł na północy do szerokiego rozgłosu, na co zasługiwały jego dobre dzieła. Malował też przy sposobności i portrety olejne.

DOWNMAN
1750—1824
Jan Downman należał do najpierwszych mistrzów w zakresie “rysunku, robionego plamami” i wogóle portretu w małym formacie. Jego wirtuozowski rysunek, wrażliwość i miarę artystyczną będą kiedyś ludzie cenili wyżej, niż my ją dziś cenimy. Dzieje Downmana są dość niejasne. Tyle wiadomo, że z hrabstwa Devonshire pochodził niejaki Hugo Downman, kwakier (1672—1728-9), który został jenerałem artyleryi w Sheerness. Miał dwóch synów i dwie córki: starszy, Karol, został urzędnikiem biura wojskowego w Sheerness i ożenił się z Anną Player z Mailing, w hrabstwie Kent; drugi, Franciszek Downman, notaryusz w St. Neot’s, w Huntingdonshire, ożenił się z Charlottą Goodsend, najstarszą córką prywatnego sekretarza Jerzego I, i przeniósł się do Walii, gdzie w Ruabon urodził się im piąty z rzędu syn, John Downman, w r. 1750. 

Mimo, że się notaryuszowi nie bardzo dobrze wiodło, chciał swego małego Johna kształcić również na prawnika. Opowiadają, że, gdy mały John chodził do szkółki, kazano mu raz za karę stać w kącie z oślą czapką na głowie; chłopak wyrysował wtedy na dwóch zwieszających się z niej kawałkach papieru portrety dwóch nauczycielek tak dobrze , że panie te wycięły swe wizerunki i oprawiły je w ramki. W gimnazyum również znano go z jego szkiców. Następnie wysłano chłopca do Chester, a później do Liverpoolu na naukę rysunków, ale geometrya, perspektywa i dokładnie cieniowany rysunek podług modeli gipsowych nudziły go i zrażały do szkoły. W r. 1767, w siedemnastym roku życia, wyjechał Downman do Londynu, do Szkoły Akademickiej. W dwa lata później poszedł na naukę do Benjamina Westa, a w r. 1770 wystawił portret Damy przy pracy. Bardzo serdeczny stosunek łączył mistrza z uczniem, tem bardziej, że obaj pochodzili z rodziny kwakierskiej. W r. 1773 wystawił Downman swój pierwszy obraz historyczny p. t. Śmierć Lukrecyi i dwa małe portrety olejne na blasze miedzianej. Ożenił się w tym samym roku, a za rok został ojcem pary bliźniąt. Niedługo potem, w r. 1775, odwiedził stryja swego, Karola Downmana, w Rochester. Właśnie była wybuchła wojna z Ameryką, zaczęto z pośpiechem wybierać rekruta, wzięto i jego. Młody artysta wiedział teraz dobrze, że lata upłyną, zanim się rodzina dowie, co się z nim dzieje. Tymczasem jednak zaskarbił sobie serca towarzyszów niedoli, robiąc dla nich portrety, i jeden z nich namówił swego brata, aby stanął do apelu w miejsce Downmana. Downman wykradł się nocą, a swemu wspaniałomyślnemu towarzyszowi zostawił w upominku piękny złoty zegarek, który był dostał od Westa. Mimo to dwa lata nie było go w domu. Gdy wrócił, zastał żonę i dzieci w Cambridge w nędzy na poddaszu. Pewnego dnia, gdy go nie było w domu, jedno z dzieci posmarowało farbami tylną stronę cienkiego papieru, na którym był wyrysowany jakiś portret; Downman w pierwszej chwili bał się, że portret zniszczony, ale, gdy się przyjrzał bliżej, zauważył, że farby, na tył papieru kładzione, dają po drugiej stronie efekt bardzo subtelny, i odtąd posługiwał się tym środkiem technicznym bardzo często. Chcąc wyrwać rodzinę swą z nędzy, zabrał się Downman na razie do malowania tanich portretów, byle zarobić trochę grosza i przenieść się napowrót do Londynu. Z tego czasu pochodzą jego Portrety uniwersyteckie. Niedługo potem zaczął wchodzić w modę i stworzył sobie grono doskonałych klientów. Już od początku swego zawodu miał Downman zwyczaj szkicować osobno szczegóły swoich portretów; wypełniał tymi szkicami notatniki, które dziś stanowią prawdziwe albumy portretów, opracowanych bardzo szczegółowo. Cztery serye tych szkiców są dziś skarbem nadzwyczaj cennym; tomy z pierwszej seryi należą do kilkunastu różnych właścicieli, ale serya druga, złożona z pięciu tomów, trzecia z czterech i czwarta z sześciu tomów należą dziś do pani Maitland, która je niewątpliwie kiedyś opublikuje.

W r. 1777, jeszcze podczas pobytu w Cambridge, posłał kilkanaście portretów do Akademii. W r. 1778 przeniósł się do Londynu, zamieszkał przy ul. Bedford w Covent Garden, gdzie mieszkał i pracował do r. 1779, poczem przeniósł się na ul. św. Jakóba 79, a w r. 1785 osiedlił się w Leicester Fields. W r. 1795 został nadzwyczajnym członkiem Akademii Królewskiej; wyprowadził się znowu na pierwszorzędną ulicę Fitzroy i tu mieszkał do r. 1802; potem przeniósł się na ul. New Bond 116, w 1803 na ul. Jermyn 41, a w r. 1804 na Piccadilly 188. Przez cały ten czas stwarzał znakomite portrety. Na Piccadilly zrobił portret Nelsona. Wkrótce potem zamieszkał Downman na wsi. Obok malowanych i rysowanych portretów, którymi zyskał sobie wielką wziętość w sferach arystokratycznych, malował też przy sposobności i obrazy treści historycznej. Wiodło mu się doskonale, był ogromnie wzięty; szkoda tylko, że nie mamy więcej szczegółów z jego życia. Dzieci umarły mu wcześnie; żona prawdopodobnie także nie doczekała się lepszych czasów. Około roku 1778 ożenił się poraź drugi z Elżbietą Jackson, córką kompozytora, Williama Jacksona z Exeteru, który był organistą w katedrze i skomponował sławne Te Deum. Ten Jackson był osobistym przyjacielęm państwa Sheridanów, Samuela Rogersa i Gainsborougha.

W r. 1804 przeniósł się Downman w hrabstwo Kent, do West Malling, zatrzymał jednak pokój na Piccadilly. W Kent osiedlił się był jego starszy brat, pułkownik, Franciszek Downman, po skończeniu świetnej karyery wojskowej. Artysta wynajął Went House; w ogrodzie trzymał dzikie ptaki, które umiał obłaskawiać nadzwyczaj sprytnie; tu zwykł był też leczyć się z kataru, chodząc boso po mokrej trawie. W r. 1806 wyjechał na dwa lata w zachodnie strony Anglii; naprzód zatrzymał się w Plymouth, potem w Exeter, gdzie mieszkał u kuzyna swego, Dr. Hugona Downmana, i tu wykonał mnóstwo portretów wielu znakomitości miejscowych. W r. 1807 wrócił do Londynu, wynajął pokoje przy John Street, Adelphi 20. Z drugiego małżeństwa miał troje dzieci: córkę Izabellę Chloe i dwóch synów: Karola, który zginął na morzu, i Damona, który umarł w młodym wieku.

Downman pracował w tym okresie bardzo produktywnie. Ze swojej głównej kwatery na Leicester Square 41 wyjeżdżał do wielu dworów wiejskich po całym kraju. W Alnwick rysował rodzinę Percych i t. d. W r. 1817 mieszkał w Londynie przy ulicy Henrietty pod Nr. 16; w r. 1818 mieszkał w Chester; w r. 1819 posłał ostatni swój obraz do Akademii. W Chester córka jego, Izabella, wyszła 29 maja 1817 za Ryszarda Mellor Benjamina, człowieka bardzo rozrzutnego, który był prokuratorem w tem mieście. Artysta nie dbał nigdy o pieniądze; gdy się postarzał i stracił dwóch synów, znalazł przytułek w domu zamężnej córki. Zięć jego umarł podczas jakiejś pijatyki we Wrexham 24 listopada 1823. W rok potem, w wilię Bożego Narodzenia 1824, umarł stary artysta. Bojąc się, żeby mu zięć obrazów nie posprzedawał, oddał je prawie wszystkie swoim bratanicom; zapomniał o tem, że ukochana córka zostanie po jego śmierci w nędzy, nie mając nawet co sprzedać po ojcu. Niepodobna tu przejść szczegółowo świetnego dorobku artystycznego Downmana. Sławne kolorowe sztychy, robione podług jego arcydzieł, upamiętniły nam jego Miss Farren, Panią Siddons, Księżnę Devonshire i t. d. Ale, żeby zrozumieć cały urok jego sztuki, oglądać trzeba jego oryginały, jak — subtelną Księżniczkę krwi królewskiej, Królową Charlottę, piękną Panią Arbuthnot, Miss Mills, Panią Harcourt, pyszną Panią Trevanion, Miss Mary Cruikshank, Miss Abbot, cudowną jako koloryt, oparty na harmonii tonów perłowych i blado-błękitnych, Miss Bulteel i inne podobne arcydzieła. Downman nie zrobił wielu portretów olejnych; do najpiękniejszych należą małe, przeważnie męskie portreciki w owalu, robione niekiedy na blasze miedzianej.

ENGLEHEART
1752—1829
Jerzy Engleheart kopiował tak często obrazy Reynoldsa, że dzieła jego mają wiele zalet mistrza; są traktowane szeroko i czysto. Jak umiał chwytać charakter modela, widać z jego portretów, bijących życiem, jak np. Hrabia Beauchamp, własność lady Maryi Ponsonby, Pani Sainthill i Pan Brundish z Kollekcyi Hothfieldów; dwa ostatnie dzieła należą do jego najlepszych prac pod względem koloru, a obok nich nadzwyczajnie piękna Miss Mary Barry z Kollekcyi Pierponta Morgana.

Do innych dobrych miniaturzystów współczesnych należeli:
Ryszard Crosse (1740?—1810); James Nixon (1741—1812); Samuel Shelley (1750?—1808) i Horacy Hone (1756—1825), najstarszy syn Nataniela Hone’a; dziełem jego jest William Pitt, własność lady Maryi Ponsonby; widać po tej miniaturze, że Horacy Hone był daleko lepszym artystą, niż jego ojciec. Horacy jest bardziej sławny ze swych portretów na emalii, jak np. Lady Marya Elżbieta Nugent z Kollekcyi Hothfieldów. Mało co wiemy o artyście L. Vaslet z Bath, tyle tylko, że malował miniatury i portrety pastelowe w swem mieście rodzinnem i w Yorku. Jego Miss Vincent z Kollekcyi Hothfieldów jest traktowana zbyt miękko i puszysto, jakby była robiona pastelą, jakkolwiek Horacy Hone miał koloryt bardzo wdzięczny. Znany jest przeważnie ze swoich portretów pastelowych, które wiszą w sali dyrektorskiej w Kollegium Mertona w Oksfordzie. Doskonałe portrety na emalii malował w tym czasie: 

HENRYK BONE
1755—1834
Henryk Bone, rodem z Kornwalii, zaczął karyerę jako dekorator porcelany w Plymouth; później wziął się do emalii i dawał w tej technice pyszne kopie z obrazów współczesnych, jak np. Bracia Gawlor, podług obrazu Reynoldsa. Sławne są jego emalie według portretów z epoki królowej Elżbiety. Został członkiem A. K. w r. 1811; umarł w 1834. Synowie jego, Henryk Pierce Bone (1779—1855) i Robert Trewick Bone (1790—1840), nie dorównali mu nigdy.

PLIMER
1763—1837
Andrzej (Andrew) Plimer wzorował się na Coswayu, był dobrym miniaturzystą drugiego rzędu, jednakże lubił przesadzać, szczególnie rysunek oczu, i rysował już nie tak nadzwyczajnie, jak Cosway. Styl Plimera jest monotonny. Włosy traktował, jak druty. Mówią, że do szyi i postaci osób portretowanych pozowały mu córki; być może, że ich ładne, smukłe karki i błyszczące wielkie oczy zabiły wkońcu indywidualne podobieństwo wszystkich jego miniatur. Istotnie, gdy w Kollekcyi Pierponta Morgana oglądamy Lady Rebekę Northwick i jej trzy córki: Harriet, Annę i Elżbietę Rushout, uderza nas siostrzane podobieństwo wszystkich tych dam, zacząwszy od oczu, nosa i ust, a skończywszy na brodach i szyjach. To schematyczne traktowanie twarzy uderza w nich tem silniej, gdy porównamy te portrety z miniaturami trzech Sióstr Rushout z Kollekcyi Lorda Hothfielda, w których autor starał się oddać charakter ich twarzy. Trzy miniatury Sióstr Ellis i Pani Bailey, w Kollekcyi Hothfielda, mały Sir Karol Kent z bębnem, w posiadaniu Lady Maryi Ponsonby, są typowemi dziełami Plimera. Dr. Williamson posiada portret małej córki Plimera, Seliny Plimer, jako anioła.

Nathaniel Plimer (1757—1822), starszy brat Andrzeja, doszedł do rozgłosu jako miniaturzysta. Jego pendzla jest hothfieldowska Pani Dawes, — jego arcydziełem są dwie miniatury z Kollekcyi Salting. 

Do licznych pomniejszych miniaturzystów należeli: Luke Sullivan, który umarł w 1771; William Grimaldi (1751 do 1830), Ryszard Collins (1755—1831), Tomasz Hazlehurst (1760—1818), William Wood (1768—1809), Henry Edridge (1769—1821) i Andrzej Robertson (1777—1845).

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new