Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
Odrodzenie w Wenecyi
TOM 2: PRZEDMOWA
TOM 2: WENECYA
TOM 2: ROZDZIAŁ I
TOM 2: ROZDZIAŁ II
TOM 2: ROZDZIAŁ III
TOM 2: ROZDZIAŁ IV
TOM 2: ROZDZIAŁ V
TOM 2: ROZDZIAŁ VI
TOM 2: ROZDZIAŁ VII
TOM 2: ROZDZIAŁ VIII
TOM 2: ROZDZIAŁ IX
TOM 2: ROZDZIAŁ X
TOM 2: ROZDZIAŁ XI
TOM 2: ROZDZIAŁ XII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIV
TOM 2: ROZDZIAŁ XV
TOM 2: ROZDZIAŁ XVI
TOM 2: ROZDZIAŁ XVII
TOM 2: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 2: ROZDZIAŁ XIX
TOM 2: ROZDZIAŁ XX
TOM 2: ROZDZIAŁ XXI
TOM 2: ILUSTRACJE
Malarstwo hiszpańskie
TOM 3: PRZEDMOWA
TOM 3: ROZDZIAŁ I
TOM 3: ROZDZIAŁ II
TOM 3: ROZDZIAŁ III
TOM 3: ROZDZIAŁ IV
TOM 3: ROZDZIAŁ V
TOM 3: ROZDZIAŁ VI
TOM 3: ROZDZIAŁ VII
TOM 3: ROZDZIAŁ VIII
TOM 3: ROZDZIAŁ IX
TOM 3: ROZDZIAŁ X
TOM 3: ROZDZIAŁ XI
TOM 3: ROZDZIAŁ XII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIV
TOM 3: ROZDZIAŁ XV
TOM 3: ROZDZIAŁ XVI
TOM 3: ROZDZIAŁ XVII
TOM 3: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 3: ROZDZIAŁ XIX
TOM 3: ROZDZIAŁ XX
TOM 3: ROZDZIAŁ XXI
TOM 3: ROZDZIAŁ XXII
TOM 3: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 3: ILUSTRACJE
Malarstwo flamandzkie i niemieckie
TOM 4: PRZEDMOWA
TOM 4: WSTĘP
TOM 4: ROZDZIAŁ I
TOM 4: ROZDZIAŁ II
TOM 4: ROZDZIAŁ III
TOM 4: ROZDZIAŁ IV
TOM 4: ROZDZIAŁ V
TOM 4: ROZDZIAŁ VI
TOM 4: ROZDZIAŁ VII
TOM 4: ROZDZIAŁ VIII
TOM 4: ROZDZIAŁ IX
TOM 4: ROZDZIAŁ X
TOM 4: ROZDZIAŁ XI
TOM 4: ROZDZIAŁ XII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIV
TOM 4: ROZDZIAŁ XV
TOM 4: ROZDZIAŁ XVI
TOM 4: ROZDZIAŁ XVII
TOM 4: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 4: ROZDZIAŁ XIX
TOM 4: ROZDZIAŁ XX
TOM 4: ILUSTRACJE
Malarstwo holenderskie
TOM 5: PRZEDMOWA
TOM 5: ROZDZIAŁ I
TOM 5: ROZDZIAŁ II
TOM 5: ROZDZIAŁ III
TOM 5: ROZDZIAŁ IV
TOM 5: ROZDZIAŁ V
TOM 5: ROZDZIAŁ VI
TOM 5: ROZDZIAŁ VII
TOM 5: ROZDZIAŁ VIII
TOM 5: ROZDZIAŁ IX
TOM 5: ROZDZIAŁ X
TOM 5: ROZDZIAŁ XI
TOM 5: ROZDZIAŁ XII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XV
TOM 5: ROZDZIAŁ XVI
TOM 5: ROZDZIAŁ XVII
TOM 5: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XIX
TOM 5: ROZDZIAŁ XX
TOM 5: ROZDZIAŁ XXI
TOM 5: ROZDZIAŁ XXII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 5: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 5: ROZDZIAŁ XXV
TOM 5: ILUSTRACJE
Malarstwo francuskie
TOM 6: PRZEDMOWA
TOM 6: ROZDZIAŁ I
TOM 6: ROZDZIAŁ II
TOM 6: ROZDZIAŁ III
TOM 6: ROZDZIAŁ IV
TOM 6: ROZDZIAŁ V
TOM 6: ROZDZIAŁ VI
TOM 6: ROZDZIAŁ VII
TOM 6: ROZDZIAŁ VIII
TOM 6: ROZDZIAŁ IX
TOM 6: ROZDZIAŁ X
TOM 6: ROZDZIAŁ XI
TOM 6: ROZDZIAŁ XII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XV
TOM 6: ROZDZIAŁ XVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XVII
TOM 6: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XIX
TOM 6: ROZDZIAŁ XX
TOM 6: ROZDZIAŁ XXI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 6: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXV
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 6: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 6: ILUSTRACJE
Malarstwo angielskie
TOM 7: PRZEDMOWA
TOM 7: ROZDZIAŁ I
TOM 7: ROZDZIAŁ II
TOM 7: ROZDZIAŁ III
TOM 7: ROZDZIAŁ IV
TOM 7: ROZDZIAŁ V
TOM 7: ROZDZIAŁ VI
TOM 7: ROZDZIAŁ VII
TOM 7: ROZDZIAŁ VIII
TOM 7: ROZDZIAŁ IX
TOM 7: ROZDZIAŁ X
TOM 7: ROZDZIAŁ XI
TOM 7: ROZDZIAŁ XII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XV
TOM 7: ROZDZIAŁ XVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXIV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXV
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVI
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVII
TOM 7: ROZDZIAŁ XXVIII
TOM 7 ROZDZIAŁ XXIX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXX
TOM 7: ROZDZIAŁ XXXI
TOM 7: ILUSTRACJE
Malarstwo XIX wieku
TOM 8: PRZEDMOWA
TOM 8: ROZDZIAŁ I
TOM 8: ROZDZIAŁ II
TOM 8: ROZDZIAŁ III
TOM 8: ROZDZIAŁ IV
TOM 8: ROZDZIAŁ V
TOM 8: ROZDZIAŁ VI
TOM 8: ROZDZIAŁ VII
TOM 8: ROZDZIAŁ VIII
TOM 8: ROZDZIAŁ IX
TOM 8: ROZDZIAŁ X
TOM 8: ROZDZIAŁ XI
TOM 8: ROZDZIAŁ XII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIV
TOM 8: ROZDZIAŁ XV
TOM 8: ROZDZIAŁ XVI
TOM 8: ROZDZIAŁ XVII
TOM 8: ROZDZIAŁ XVIII
TOM 8: ROZDZIAŁ XIX
TOM 8: ILUSTRACJE
TOM 9: ROZDZIAŁ I
TOM 9: ROZDZIAŁ II
TOM 9: ROZDZIAŁ III
TOM 9: ROZDZIAŁ IV
TOM 9: ROZDZIAŁ V
TOM 9: ROZDZIAŁ VI
TOM 9: ROZDZIAŁ VII
TOM 9: ROZDZIAŁ VIII
TOM 9: ROZDZIAŁ IX
TOM 9: ROZDZIAŁ X
TOM 9: ROZDZIAŁ XI
TOM 9: ROZDZIAŁ XII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIII
TOM 9: ROZDZIAŁ XIV
TOM 9: ROZDZIAŁ XV
TOM 9: ILUSTRACJE

TOM 6: ROZDZIAŁ XXII


W KTÓRYM PIĘKNY DANDYS PRÓBUJE, NIE ZAWSZE SKUTECZNIE, MALOWAĆ ŻYCIE DOMOWE, UMIEJĄC NATOMIAST PRZEDSTAWIAĆ WŁAŚCIWOŚCI NATURY DZIEWCZĘCEJ 

GREUZE
1725—1805
W Tournus, obok miasta Macon, urodził się 21 sierpnia 1725 w poślednim domu Jean Baptiste Greuze jako syn miejscowego pokrywacza dachów. Gdy chłopiec doszedł do lat młodzieńczych, ojciec, pokrywacz dachów, zaznajamiał go, zdaje się, ze swem rzemiosłem, miał bowiem ambicyę wychowania go na wspólnika swej firmy, jako architekta. Chłopiec jednak wcześnie zaczął okazywać artystyczne skłonności; odbieranie mu narzędzi sztuki i powstrzymywanie go od rysowania po ścianach było bezskuteczne. Narysowawszy w nocy, gdy przypuszczano, że śpi, piórkiem i ołówkiem Wizerunek św. Jakóba, dał go ojcu na urodziny, a ten, myśląc, że to jest sztych, posłał chłopca do Lyonu, do fabrykanta obrazów, Grandona. Zamiast tworzyć, uczono go kopiować. Elegancki, przystojny młodzieniec był od początku niezwykle wrażliwy na piękność kobiecą; do kobiety też przystępował z wysokiem poczuciem romantycznej rycerskości, co było absolutnie niezgodne z duchem wieku. Poczuł głęboką skłonność do żony swego mistrza, Grandona, matki dorastających córek, i ubóstwiał ją w cichości.

Wytworny młodzian, z pięknem o sobie wyobrażeniem, przeniósł się, mając lat dwadzieścia, do Paryża, i to z niczem więcej, prócz wiary w swe siły. W Paryżu też, przez lat dziesięć nieustanną tocząc walkę, miał tylko same nadzieje i same niepowodzenia. Zbytnia ufność w siebie ciężką gotowała mu drogę. Natoire’owi, który mu kazał poprawić jakąś jego rzecz, odpowiedział szorstko: „Panie, gdybyś pan umiał zrobić rzecz równie dobrą, mógłbyś się pan uważać za człowieka dostatecznie szczęśliwego”. Dostawszy się do którejś z pracowni Akademii, malowidłami zarabiając na liche utrzymanie, zwrócił na siebie uwagę Sylvestre’a i Pigalle’a, za ich sprawą też przedłożył Akademii w trzydziestym roku życia, w r. 1755, obraz Le Pere qui lit la Bible a ses Enfants (Ojciec, czytający dzieciom biblię), obraz, który mu przyniósł uznanie. Nadchodzącą modę przedstawiania życia domowego pojął w sposób sentymentalny. Głosem gromowym obwieścił Diderot swój dogmat:

„Pokazywanie, że tylko cnota posiada urok, a że pogardy godnym jest występek, oto cel każdego uczciwego człowieka, posługującego się piórem, pendzlem lub rylcem rzeźbiarza.“

Filozofowie znaleźli swego malarza - moralistę. Człowiek Uczucia wkraczał w granice kraju. Greuze zaczął szalone mieć powodzenie. Przyjęto go do Akademii. Potężni przyjaciele powstali naokół niego. Abbe Gougenet zaprosił go, aby z nim razem pojechał do Włoch, i Greuze udał się tam na dwa lata, lecz podróż ta na sztukę jego wywarła wpływ niewielki. Kopiował obraz dla jednego z wielmożów włoskich, i wtedy to córka księcia, gwałtowną do pięknego młodzieńca zapłonąwszy namiętnością, wyznała mu swą miłość. Od tej chwili zaczął jej unikać, podając jako powód wielką różnicę w pozycyi towarzyskiej. Dopiero, gdy panna zachorowała, sprowadziła go do niej potajemnie stara jej niańka. Szalona księżniczka chciała spakować manatki i uciec z nim do Paryża. Atoli honor nie pozwalał mu zgodzić się na to. Ulotnił się pod pozorem choroby. Po latach napisała do niego list z podziękowaniem; była teraz szczęśliwą żoną i matką, a szczęście to zawdzięczała jemu. Greuze powrócił do Paryża 1757, aby z szerokiem spotkać się powodzeniem. Jego Narzeczona wiejska (L’Accordee du Village), albo, jak pierwotny, lepszy brzmiał tytuł, Ojciec, wydający wiano córki (z r. 1761), zgotowała Greuze’owi drugi sukces publiczny, ze stanowiska artystycznego bardziej zasłużony. Obraz ten wisi w Luwrze i wykazuje sentyment, wysuwający się ponad nieprzyjemne właściwości, w których Greuze tak się lubował. Tutaj też z większą już pewnością uderzał w strunę domowego życia, o którem tyle słyszano teraz we Francyi. Surowa, teatralna Klątwa ojca, namalowana następnie, w r. 1765, oraz Syn ukarany, jedno i drugie dzisiaj w Luwrze, świadczą o sentymentalizmie tego malarza; zachwyty Diderota, że dowodzą one „wielkich przymiotów serca i zacnej moralności”, brzmią dość fantastycznie. W tymże roku 1765 Greuze wywołał raczej zdumienie u moralistów, i to swym Pocałunkiem (Le Baiser envoye), przedstawiającym, jak dziewczyna przechyla się w oknie i posyła pocałunek. Dawał on zawsze dowody, że umie w sposób czarujący malować główki dziewcząt, że pod tym względem sztuka jego bywa najpiękniejszą. Atoli uroczy jego Pocałunek musiał wywołać zgorszenie u moralistów: Greuze pokazał naraz, że lepszym jest artystą, aniżeli moralistą. Malowidło nazwał z całą swobodą La Voluptueuse.

Powróciwszy z Włoch, Greuze oddał się studyowaniu dzieł Rubensa. Udając się do Pałacu Luksemburskiego, musiał przechodzić około bud księgarskich nad brzegami Sekwany. W kramie Babutyego na Quai St. Augustin obsługiwała gości piękna jego córka, o której mówiono w całej dzielnicy. Greuze zaszedł w nieszczęśliwej chwili do tego kramu, i dziewczyna, ujrzawszy go, od razu postanowiła go zdobyć. Kazała sobie dawać podarunki, ogłosiła, że jest zajętą, a niebawem, że wychodzi za mąż. W dwa lata później, w r. 1761, Greuze ożenił się z nią w jednem z miast okolicznych. Stała się ona wrzodem jego życia. Oboje nie wielkie posiadali środki, to też niebawem rozpoczęła się walka z ekstrawagancką jędzą. Mąż oddał jej romantyczną swą miłość: malował ją nieustannie. Ona to jest bohaterką Pocałunku, jakby stworzoną do tej roli; ona jest ową La Mere Bien-Aimee. Wkrótce jednak sprzykrzyło się dziewczynie spokojne to życie; puszczała pieniądze, jak wodę, — napełniała dom zgiełkiem i kochankami, — omal nie biła męża w swoich napadach. Greuze szukał ukojenia w twardej pracy. Zatruwała życie mężowi, jego uczniom, przyjaciołom. Wkońcu musiał oddać dwie córki do klasztoru, lecz

gdy chciał je tutaj odwiedzać, ona trzymała je w ścisłem odosobnieniu. Tymczasem, naglony przez Diderota, malował dalej Paralityka, w Ermitażu, Owoce dobrego wychowania, również

w Ermitażu, Błogosławieństwo ojcowskie i Rozdarty testament. Greuze uprawiał teraz sztukę, która, jak mówił instynkt, była dla niego właściwą drogą do sławy. Zainteresował go urok młodych kobiet. Nawet wówczas, gdy malował dzieci, były to raczej dziewczęta, dochodzące do wieku kobiecego; przedstawiając małe dziewczyny, dopatrzył się w nich zawsze śladów, zapowiadających lata kobiece. Trudno powiedzieć o tem, iżby to było moralne, ale niema w tem również nic niemoralnego; jest to powab niewieści, który pociąga serce każdego zdrowego mężczyzny. Lecz Greuze igra tym powabem, zaprząta się nim, zatrzymuje się przy nim, dopóki ostatecznie nie wzbudzi w nas żądzy. Czy to będzie Niewinność, czy co innego, usta zawsze są zmysłowe, draperye, odsłaniające okrągławość piersi więcej, niż się należy, układ szyi i ramion wydobywa na jaw urok niewieści, a delikatna skóra uwodzicielską wyraża nutą, jak gdyby z jakiegoś subtelnego płynącą zapachu. Czy nazwie on to Niewinnością, czy dziewczę płakać będzie nad nieżywą ptaszyną, czy też nad stłuczonem zwierciadłem lub rozrzuconymi kwiatami, czy stać będzie z oczami pełnemi łez nad rozbitem jajem lub dzbankiem stłuczonym, będzie w tem zawsze jedno i to samo: emocya pierwiastku kobiecego. — A z chwilą, gdy sztuka jego dojrzewa, dziewczęta jego przemieniają się w pełne życia kobiety z pięknemi głowami w jego Snach o miłości, jego Bachantkach, jego Lubieżności, Florze, Żądzy, których tytuł prowadzi zawsze do tego kobiecego pierwiastku. Jest on „moralistą z namiętnością do rozkosznych ramion, kaznodzieją, odsłaniającym piersi młodych dziewcząt". Wkrótce potem zarozumiałość młodego człowieka nie zna granic. Cały wielki świat przewija się przez jego pracownię, a on pokazuje swe dzieła, obsypując je pochwałami, które łagodny wzbudzają uśmiech.

Najcharakterystyczniejsza strona sztuki Greuze’a widnieje w jego portretach, nad którymi zbyt lekko przechodzono do porządku. Jego Mężczyzna z Panem, w Luwrze, wytwornem jest dziełem. W malarstwie portretowem posługiwał się tonem nizkim, jednakże bogatym i płomiennym, w narzucającem się przeciwieństwie do jego dziewcząt. Tutaj też objawił się wrodzony jego geniusz stylu — dał nam znane portrety Willego, który jako jego sztycharz tak szeroką zgotował mu sławę, malarza Sylvestre'a i rzeźbiarza Pigalle’a. W Luwrze jest jego w nizkich tonach utrzymany portret malarza Jeaurata. Sława jego sprowadziła mu do pracowni Delfina i rozmaite inne wielkości. W portrecie okazał Greuze zadziwiającą zdolność chwytania charakterów, o którąby go nikt nie posądził. Portretami kobiecymi, między innymi portretem Markizy de Chauvelin i własnej pięknej Żony, zyskał sobie zasłużenie wielką reputacyę. Zarozumiałość jego była dla jego karyery malarskiej takiem samem złem, jak jego nieszczęsne małżeństwo. Delfin, zachwycony swym portretem, kazał mu namalować swą żonę, żonę królewicza, stojącą obok niego; na to Greuze w szorstki odpowiedział sposób, że nie może malować pudru i farb, któremi kobiety malują sobie twarze. Ostygła łaska królewska; prostackiej tej odpowiedzi zawdzięczał prawdopodobnie to, że król zwlekał z przyznaniem mu apartamentów w Luwrze.

Greuze odraczał z roku na rok wykonanie „obrazów próbnych“, aż po czternastu latach (1769) otrzymał surowy nakaz uczynienia tego, bo w przeciwnym razie miano mu zabronić wstępu na wystawę Salonu. Zasiadł więc do pracy nad „obrazem historycznym", napisawszy poprzednio impertynencki list do Akademii. Lichy rezultat tej pracy można widzieć w jego ciemnem malowidle Septimus Severus, w Luwrze. Akademia nie mogła go odrzucić, jednakże zganiła go za tę pracę i przyjęła go na stopień niższy. Greuze był wściekły; chodził po całych dniach ponury, nie sypiał, nie jadał, pisywał listy, w których starał się dowieść, że stworzył arcydzieło. Oddany mu Diderot napadł teraz na niego. Pewien otrzymania apartamentów w Luwrze, Greuze poprzysiągł sobie, że nigdy nic już nie wystawi w Salonie, i dotrzymał przysięgi. Apartamenty w Luwrze przyznano mu w marcu 1769. Był wówczas pięknym mężczyzną, średniego wzrostu, o manierach dostojnych, miał wygląd dystyngowany. Luwr posiada dwa jego Portrety własne. Subtelny „causeur”, elegancki pod względem stroju i zachowania się, dobrze ułożony, przyjmował w pracowni wszystkie ówczesne wielkości Francyi. Dzięki skandalicznej żonie stał się jednak przedmiotem plotek. Madame Roland pozostawiła nam wspomnienie, związane z Rozbitym dzbankiem (Cruche cassee), dopiero co namalowanym, który widziała w jego pracowni. Obraz ten jest dzisiaj w Luwrze. Danae (Luwr) i L’Offrande a l’Amour (Wallace) pochodzą z tych samych lat.

Do scen z życia domowego należą La Paix du Menage, La Mere Bien Aimee, Le Gouter, — w nich wszystkich przebija się szczęście macierzyństwa, — oraz Wysłanie dziecka do niańki, stanowiące pendent do Powrotu od niańki. Sztychy rozpowszechniły te dzieła. Malował na temat szczęśliwego macierzyństwa obraz po obrazie, jak gdyby chciał w wyobraźni swojej znaleźć rekompensatę za brak tego szczęścia w domu. Ulubieniec książąt, cel zawiści ze strony malarzy, Greuze, ogromne zbierający sumy, stał obecnie u szczytu powodzenia. Koroną tego powodzenia było, że cesarz Józef II zamówił u niego obraz za 4000 dukatów i dał mu tytuł barona. Atoli jędza w jego domu hałasowała zbyt głośno, aby nie słyszał tego świat. Roztrwonienie olbrzymich sum domagało się wyjaśnień; mąż był zrozpaczony; oświadczyła mu, że pieniądze popłynęły morzem, nie chciała jednak wymienić ani kapitana, ani statku. Pojawiły się karykatury i żarty szydercze na temat wiarołomstwa żony i zgodliwości męża. Zmuszony był porzucić apartamenty Luwru. Opuściła go cierpliwość; w r. 1785 rozwiódł się z żoną. Posępny cień rewolucyi zaczął zagrażać Francyi. Bankrutował bank po banku, grzebiąc ciężko zebraną fortunę Greuze’a. Monarchia padła, a z nią razem poszła i jego pensya. Namalował kilka portretów wielkich przewódców rewolucyi — Dantona, Robespierre'a, Gensonne’a, Fabre'a d’ Eglantine, Dumouriera, Józefiny de Beauharnais. Z pośród krwawego zamętu posłał do Salonu z republikańskiego roku VIII jakie siedemnaście obrazów jedynie po to, aby się zbudzić i przekonać, że stał całkowicie poza modą. David był panem sztuki. Greuze pisał traktaty, dowodzące moralnych celów swej sztuki, — nikt nie chciał słuchać. Próbował zastosować się do nowej mody w Aryadnie i Naksosie — wyśmiano go. Dawniejszy dandys chodził teraz w sukniach wytartych. Pozostała mu jednak duma i godność własna. Lękał się raczej o swoje córki, niż o siebie. „Gotów jestem do podróży” — rzekł przed śmiercią do przyjaciela swego, Barthelemy’ego. „Żegnam; będziesz pan sam na moim pogrzebie, jak pies żebraka.” I tak zmarł 21 marca 1805 r. Gdy niesiono jego zwłoki, którym towarzyszyło dwóch żałobników, jakaś zapłakana kobieta w grubej żałobie złożyła wieniec z nieśmiertelników na jego trumnie, mówiąc — jak powiada legenda:

„Kwiaty te, ofiarowane ci przez najwdzięczniejszą z uczenic, są emblematem twej sławy.”

Greuze nie mało posiadał błędów. Uwiedziony przez krytykę, mieszał zbyt często sztukę malarską ze sztuką literacką, — mieszał sztukę z moralnością. Atoli głupią jest pogarda, z jaką traktują go dzisiaj. On był artystą, a gdy idzie za istotnym swym instynktem i wyraża swe emocye, wówczas kroczy w szeregu nieśmiertelnych. Umiał charakter ciała w zadziwiający wyrażać sposób, przedewszystkiem zaś przymioty budzącej się kobiecości. Jeżeli sobie powiada: „Bądź pikantnym, jeżeli nie umiesz być szczerym”, wówczas nie docenia sam siebie. Gloryfikuje zwykłe życie prostego człowieka, a choć czyni to w sposób sentymentalny, wgłębia się przecież w rzeczy poważne i duchowe. Chwyta niewinność małych dzieci i ich urok. Maluje piękne portrety. Wybornie przenosi na płótno subtelne tchnienie zapowiadającej się kobiecości; pomimo wszystkich okazanych sztuczek, pod tym względem nie prześcignęła go żadna inna ręka, — nikt nie wypowiedział dziewiczości głosem tak subtelnym, jak biedny, szarpany na duszy, umęczony Jean Baptiste Greuze.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new