Napoleon powrócił z Moskwy upokorzony głęboko, ale nie pokonany na polu bitwy. Ów straszliwy odwrót ze spalonej Moskwy, przez lody i śniegi, wśród trzaskających mrozów i dokuczliwego głodu, z nieprzyjacielem silniejszym liczebnie na tyłach i skrzydłach, był sam przez się klęską, ale nie był hańbą. Nie była to ucieczka bezładna, lecz długi szereg bitew i potyczek, stoczonych w najniekorzystniejszych warunkach, to zaczepnych to odpornych, a prawie zawsze zwycięskich. Jeszcze za Smoleńskiem, gdy z „Wielkiej armii” pozostało zaledwie 40.000 zbrojnych, geniusz dowódzcy taką budził obawę, że Kutuzow, zabiegłszy mu drogę pod Krasnem, nie odważył się na bitwę rozstrzygającą, lecz postanowił zaczekać na przybycie Wittgensteina. Nawet nad Berezyną, Napoleon umiał tak rozłożyć resztki armii, otoczonej z trzech stron przez trzykroć silniejsze wojska rosyjskie, że mogły stawić jeszcze opór skuteczny i wywalczyć sobie przejście przez rzekę, i tylko załamanie się mostu, które utrudniło i opóźniło o cały dzień przeprawę, stało się przyczyną katastrofy. A jednak nie był to już Napoleon z pod Marengo, Jeny i Wagramu. Niepowodzenia nie złamały jego żelaznej woli, nie pozbawiły go dumnej pewności siebie, zdumiewającej bystrości i przytomności umysłu, ani śmiałości postanowień, mocą których od lat piętnastu przykuwał zwycięstwo do swoich sztandarów. Od samego początku kampanii rosyjskiej spostrzegamy u niego objawy głębokiej przemiany psychicznej. Gdy dawniej cały jego umysł był skierowany wyłącznie na ten jeden jasno określony cel, o którego osiągnięcie w danej chwili chodziło, i wyszukanie środków wiodących do niego, i wszystkie siły duchowe były oddane na usługi woli, obecnie zaczyna przeważać w jego umyśle pierwiastek refleksyjny, a następstwem tego jest rozproszenie uwagi, niepewność i zmienność postanowień. Był-że to skutek naturalnego rozwoju psychicznego, ociężałości fizycznej, albo też wspomnianej w przeszłym rozdziale choroby- natury, jak się zdaje, epileptycznej – dość, że już podczas wojny z Rosyą bywały chwile takiego osłabienia energii, że marszałkowie nie poznawali swojego cesarza, chwile wahania się, kiedy wszystko zależało od szybkiej decyzyi, a nawet lękliwego oglądania się na przyszłość. Próżno dociekać, jakiby obrót był aby wzięła ta wojna, gdyby nie te chwile słabości. To tylko należy stwierdzić, że Napoleon miał możność zniszczenia armii Barclaya de Tolly na wzgórzach Walutyńskich, a nie wyzyskał sposobności; że pod Borodynem mógł odnieść zupełne zwycięstwo i rozbić armię ks. Kutuzowa, ale nie śmiał rzucić swej gwardyi na pole bitwy, dla dopełnienia zwycięstwa, i błagającym o pomoc marszałkom przysłał nieznaczne tylko posiłki, tłomacząc się, że nie może poświęcać swej gwardyi, gdy znajduje się o mil 800 od Francyi. Pod piramidami lub pod Friedlandem myśl taka nie byłaby przeszła wcale przez głowę Napoleonowi. Podczas bitwy jedynym celem było dla niego zwycięstwo, po odniesieniu zwycięstwa jego wyzyskanie, a troska o dalszy przebieg wojny nie mąciła mu spokoju. To była jedna z tajemnic jego powodzenia.
Gen. York'von Wartenburg (1759†1830). Według obrazu W. Woltze’go.
Tą przemianą psychiczną tłomaczy się w większej części rozwój wypadków w roku 1813 i upadek Napoleona. Jego niepowodzenie w Rosyi dodało otuchy nieprzyjaciołom, zachęciło Prusy do próby odwetu za Jenę i Auerstaedt, obudziłow Austryi nieokreślone nadzieje. Należało zapobiedz połączeniu się wszystkich przeciwników do wspólnego działania, a można to było osiągnąć tylko przez energiczny wysiłek i szybkie a pomyślne zakończenie wojny z Rosyą. Tak też chciał uczynić Napoleon. Pięć miesięcy po katastrofie nad Berezyną posiadał znowu potężną armię, 400.000-czną, a jakkolwiek było w niej wiele żołnierzy młodych i niewykształconych, jego ogromna przewaga strategiczna zapewniła mu zwycięstwo. Ale w chwili, gdy chodziło już tylko o jego wyzyskanie, zabrakło mu energii. Pierwiastek refleksyjny zwyciężył nad temperamentem wojownika, a następstwem tego były układy, które skończyły się na tern, że Austrya – dotąd neutralna – połączyła się z Rosyą i Prusami. Położenie w roku 1813 nie wiele było inne, niż po bitwie pod Aspern. Ale gdy wtedy Napoleon przez śmiałe wystąpienie odstraszył Prusy od zawarcia sojuszu z Austryą, to teraz przez swoje wahanie zachęcił Austryę do wystąpienia przeciw sobie.
*****
Nikt w Europie nie mógł wątpić o tern, że niepowodzenie w Rosyi nie usposobiło Napoleona pokojowo. Jeżeli jego odwrót z Moskwy nie miał stać się dla wszystkich jego nieprzyjaciół hasłem do zbrojnego wystąpienia, pozbawić go przymusowych a nawet dobrowolnych sprzymierzeńców, to trzeba było powetować natychmiast klęskę i zakończyć wojnę zwycięstwem.
W roku 1813”. (Pospolite ruszenie w Prusach). Z obrazu O. Brausenwettera.
Wiedział o tem cesarz Aleksander i przygotowywał się do dalszej walki, tem więcej, ze i on nie pragnął pokoju, lecz chciał skorzystać ze sposobności, aby złamać na zawsze potęgę przeciwnika i przywrócić w Europie dawny stan rzeczy. Gdy Napoleon, powróciwszy do Paryża, organizował pospiesznie nową armię, wojska rosyjskie posuwały się wolno ku Elbie, wypierając słabe oddziały francuskie. Feldmarszałek Schwarzenberg, zjednany jeszcze w r. 1812 dla zamiarów rosyjskich, wydał Rosyanom Księstwo Warszawskie. Książę Józef Poniatowski cofnął się ze swoim oddziałem do Krakowa. Resztki „Wielkiej armii”, oddane pod dowództwo Eugeniusza Beauharnais, ustąpiły za Odrę. Tylko w kilku fortecach pozostały jeszcze załogi bądź to polskie, bądź mieszane, oprócz Krakowa, w Zamościu, Modlinie, Częstochowie, Toruniu i Gdańsku. Dalej na zachodzie, Szczecin i Kistrzyn pozostawały w rękach francuskich. Pośpiechu w działaniach wojennych nie było. Cesarzowi Aleksandrowi chodziło przedewszystkiem o zyskanie sprzymierzeńców. Ale urok potęgi napoleońskiej był jeszcze tak wielki, że tylko Prusy zdecydowały się na krok stanowczy. Umowa, zawarta przez gen. Yorka, nie obowiązywała rządu pruskiego. Ale koła oficerskie i urzędowi doradzcy zachęcali króla do wojny, w kraju panowało usposobienie bardzo wojownicze, nienawiść do Napoleona skojarzyła się pragnieniem odwetu i odzyskania swobody, w Prusach wschodnich, były minister Stein, objąwszy rządy z polecenia cesarza Aleksandra, zorganizował już na w spółkę z Yorkiem pospolite ruszenie, nie pytając się o zamiary swego monarchy, i ostatecznie bojażliwy Fryderyk Wilhelm, popychany ze wszystkich stron do wojny, zgodził się na otwarte wystąpienie. Dnia 28 lutego Prusy zawarły w Kaliszu z Rosyą przymierze zaczepno odporne i zobowiązały się wystawić 80.000 wojska, oprócz pospolitego ruszenia i załóg fortecznych. Cesarz Aleksander obiecał 150.000 ludzi i przyrzekł Prusom przywrócenie granic z roku 1806, a więc kraje położone po lewej stronie Elby i część Księstwa Warszawskiego. Poprzednio już, pod koniec stycznia, Fryderyk Wilhelm przeniósł się z Berlina do Włocławia i polecił Scharnhorstowi zorganizowanie armii. W przeciągu kilku miesięcy armia ta była gotowa. Prusy, liczące podówczas 5 mil. mieszkańców, wystawiły 271.000 wojska. Dnia 15 marca cesarz Aleksander przybył do Włocławia, a dnia następnego Prusy wypowiedziały wojnę Napoleonowi. Trudniej szły układy z Austryą. Ostrożny Metternich nie chciał stawić wszystkiego na jedną kartę, nie pragnął też zupełnego obezwładnienia Napoleona, a spodziewał się zdobycia korzyści terytoryalnych bez udziału w wojnie. Wprawdzie Napoleon w liście, pisanym w styczniu do cesarza Franciszka, oświadczył, że nie ustąpi piędzi ziemi ani z prowincyi francuskich, ani też z krajów połączonych z Francyą, ale niebawem w rozmowach z pełnomocnikami austryackimi dawał do zrozumienia, że zgodzi się na zniesienie Księstwa Warszawskiego i jego rozdzielenie pomiędzy mocarstwa północno wschodnie. Tak więc Austrya zachowała na razie zupełną neutralność i zastrzegła sobie stanowisko pośredniczące.
Książę Klem. Lotar Metternich (1773†1859). Według starego sztychu.
Osobno toczyły się układy z Księstwem Warszawskiem. Za pośrednika służył młody ks. Adam Czartoryski, który, nie otrzymawszy żądanej dymisyi, nie przystąpił do konfederacyi generalnej, jakkolwiek ją pochwalał, i nie zerwał stosunków z dworem rosyjskim. Jeszcze podczas wojny Rosyanie nawiązali za pośrednictwem generała polskiego Czaplica, którego spotkaliśmy nad Berezyną pod rozkazami adm. Czyczagowa, stosunki z rządem Księstwa Warszawskiego, a zwłaszcza z Matuszewiczem, aby skłonić go do opuszczenia sprawy napoleońskiej. Po zniszczeniu „Wielkiej armii”, prąd, zmierzający do pogodzenia się z Rosyą, nabrał siły, i ks. Czartoryski w porozumieniu z członkami rządu i wiceprezesem rady konfederacyjnej zwrócił się do cesarza Aleksandra z prośbą o protekcyę. Wyłuszczył z wielką otwartością przyczyny swego postępowania podczas wojny i przedstawił omawiany już dawniej projekt odnowienia państwa polskiego w dawnych granicach, pod berłem jednego z wielkich książąt rosyjskich, a mianowicie W. ks. Michała. Cesarz odpowiedział bardzo łaskawie: „Niech Polacy mają ufność w moim charakterze i moich zasadach, a nie zawiodą sięu. Oświadczył, że nie zmienił swoich zamiarów, ale narazie nie może wystąpić otwarcie ze „swą ulubioną myślą” i musi mieć się na ostrożności przed Prusami i Austryą. List ten nie doszedł dość wcześnie do rąk rządu, aby na jego podstawie można było zawrzeć jakąkolwiek umowę przed wkroczeniem wojsk rosyjskich do Warszawy. Rząd Księstwa schronił się do Krakowa, a cesarz Aleksander ustanowił dla kraju radę najwyższą, składającą się z 2 Rosyan i 2 Polaków (Lanskiego, Nowosilcowa, Wawrzeckiego i Lubeckiego). Dopiero dnia 15 marca wiceprezes rady konfederacyjnej odpowiedział z Krakowa na list cesarza i powtórzył w innej formie propozycye ks. Czartoryskiego: Połączenie wszystkich prowincyi polskich, pod nazwą królestwa i rządami W. ks. Michała, 100.000 wojska, konstytucya z dnia 3 maja z poprawkami, zaprowadzonemi przez ustawę Księstwa Warszawskiego, dla Litwy statut litewski. W pierwszych dniach kwietnia ks. Czartoryski udał się do Kalisza, gdzie bawił cesarz Aleksander z powodu układów z Prusami. Cesarz zgodził się w zasadzie na przedstawiony projekt i polecił wysłać z Warszawy do Krakowa Kalasantego Szaniawskiego dla zawarcia umowy. Z polecenia króla pruskiego, który nie śmiał sprzeciwić się zamiarom cesarza Aleksandra, wyjechał do Krakowa ks. Antoni Radziwiłł. Zdawało się, że umowa dojdzie do skutku. Większa połowa rady konfederacyjnej popierała gorąco myśl stanowczego zerwania z Napoleonem; zachęcał do tego także poseł angielski. Ale w szerokich kołach nie zachwiało się zaufanie do cesarza Francuzów, żądanie gen. Sackena, aby rozproszono wojsko polskie na małe oddziały, niepokoiło umysły, a naczelny dowódzca siły zbrojnej, ks. Józef Poniatowski, od którego decyzyi zależało wszystko, oparł się stanowczo zawarciu umowy. Pozwolił on na niesympatyczne sobie pertraktacye tylko dla tego, aby uzyskać zwłokę i wytrwać w Krakowie do przybycia Napoleona. Nie doczekał się go. Z wiosną rozpoczęła się wojna. Sprzymierzeni postanowili uprzedzić Napoleona, opanować cały kraj aż do Elby i zająć stanowisko nad tą rzeką. Padły Częstochowa i Toruń, Prusacy zdobyli Szpandawę; z Berlina załoga francuska usunęła się jeszcze przed wypowiedzeniem wojny, dnia 4 marca, a kilka dni później wicekról włoski cofnął się ze swoim słabym oddziałem na Elbę. Król saski, zagrożony przez Rosyan i Prusaków, schronił się do Austryi i zawarł z nią dnia 8 kwietnia umowę, w której poświęcił Księstwo Warszawskie i przyrzekał zerwać przymierze z Napoleonem. Kraków mieli zająć Austryacy. Gdy ks. Józef nie ustępował, wojska rosyjskie podsunęły się pod miasto. Położenie stało się bardzo niebezpieczne. Dnia 30 kwietnia rozwiązała się rada konfederacyjna. Za zwinięciem rządu oświadczyli się ci sami członkowie, którzy pragnęli porozumienia się z cesarzem Aleksandrem: Zamoyski, ks. Gołaszewski, Badeni, Linowski. Dnia 3 maja ks. Poniatowski opuścił Kraków i cofnął się za Wisłę. Nie wiedział, że tymczasem Napoleon odniósł zwycięstwo pod Lützen. W tydzień po opuszczeniu Krakowa otrzymał rozkaz rozpoczęcia wojny partyzanckiej w Księstwie Warszawskiem, ale, po zajęciu Krakowa przez wojska rosyjskie, nie mógł go już wykonać. Pozostał więc na swojem stanowisku i nie wziął udziału w pierwszej części tej wojny. Pod koniec maja dopiero, otrzymawszy nowy rozkaz, wyruszył do Saksonii.
Wojna rozpoczęła się pomyślnie dla Napoleona. W przeciągu 5 miesięcy powstała nowa armia, pod względem wykształcenia i doboru ludzi daleko gorsza od tej, którą pochłonęła wyprawa do Moskwy, ale liczebnie nie wiele słabsza. 100.000 gwardyi narodowej, 100.000 niepowołanych do broni w latach 1809-1813, 150.000 młodzieży, która miała wstąpić do wojska dopiero w roku 1814-ym, powołano pod sztandary. Po wypowiedzeniu wojny przez Prusy, zaciągnięto do wojska jeszcze 80.000 gwardyi narodowej i 90.000 młodzieży poborowej z roku 1814, a 30.000 odwołano z Hiszpanii. Z tych 550.000, połowa, była w początkach kwietnia gotowa do marszu. Dnia 15-go kwietnia Napoleon, zamianowawszy Maryę Ludwikę regentką, wyruszył z Paryża, wyprzedził swą armię i w ostatnich dniach tego miesiąca stanął nad Elbą. Zebrał tam armię 120.000-czną, w której przeważali młodzi rekruci, słabowici, niewyćwiczeni, nieobeznani z rzemiosłem wojennem. „Cóż poczniemy z takimi kociakami!” – mawiali z nieufnością generałowie. W obozie prusko-rosyjskim spoglądano z lekceważeniem na tę zbieraninę.
Marcin Badeni (†1825). Z dzieła „Burb. na wygn.“. – Oryginał w zbiór. Bibl. Pawlikowskich we Lwowie.
Feldmarszałek Blücher (1742†1819). Według obrazu H. C. Grögera.
Armia sprzymierzona, nad którą po śmierci Kutuzowa objął dowództwo Wittgenstein, liczyła tylko 90.000 ludzi, ale składała się z wyborowego, doświadczonego żołnierza, i posiadała nadto lepszą konnicę i artyleryę. Postanowiono więc nie zwlekać, lecz uderzyć od razu na nieprzyjaciela. Na drodze z Weissenfelsu do Lipska, w pobliżu miejscowości Lützen, nastąpiła dnia 2 maja pierwsza wielka bitwa w tej wojnie. Napoleon nie spodziewał się ataku, ale ogromna jego przewaga strategiczna zapewniła mu zwycięstwo. Po krwawej, namiętnej walce, w której po każdej stronie padło około 10.000 ludzi, wojska sprzymierzone były wyparte ze swoich stanowisk; utrzymały się tylko w Gross Görschen. Zwycięstwo Napoleona nie było zupełne, ale Wittgenstein nie mógł odważyć się na odnowienie bitwy i nazajutrz cofnął się w porządku, aby przeprowadzić swą armię przez Elbę. Napoleon podążył za nim. Zajęta przez sprzymierzonych linia obronna była przełamana. Co ważniejsze, zatarło się wrażenie niepowodzeń francuskich w Rosyi. Sława wielkiego wojownika odżyła na nowo; u jego stronników wrosła otucha, a osłabły nadzieje przeciwników. Król saski Fryderyk August powrócił do swej stolicy i odnowił przymierze z Napoleonem. Dnia 20 i 21 maja nastąpi Bitwa podła druga bitwa pod Budziszynem. Po stronie francuskiej stało po Budziszy – przystąpieniu oddziału saskiego, 130.000, sprzymierzeni mieli 96.000 ludzi. Zdecydowali się na nową bitwę, aby nie zniechęcić Austryi, która zajęła stanowisko wyczekujące, ale nie odważyli się już na akcyę zaczepną. Zajęli pozycyę obronną i czekali szturmu. Dwa dni trwała ciężka walka, i ostatecznie przeważyła znowu strategika Napoleona, który, obudziwszy przez zręczne ustawienie swoich wojsk mniemanie, że zamierza przełamać linię obronną na lewem skrzydle armii sprzymierzonej, uderzył z całą siłą na prawą. „O godzinie trzeciej bitwa będzie wygrana” – kazał powiedzieć Oudinotowi, który, naciskany mocno przez Rosyan, błagał o posiłki. Rzeczywiście, pomiędzy godziną 3-ią a 4-tą wojska prusko-rosyjskie zwinęły front i poczęły się cofać. Odwrót wykonano znowu w porządku. Straty francuskie były znacznie większe od sprzymierzonych, ale bitwa była przegrana; dalsza walka byłaby skończyła się niechybną klęską. Zupełnie tak samo, jak po bitwie pod Jeną u- mówił zniechęcony niepowodzeniem król pruski. Z państwa pruskiego tylko jeszcze mały. skrawek nie był zajęty przez nieprzyjaciela. Dowódzcy rosyjscy mówili otwarcie o odwrocie nad Wisłę. Na nową bitwę ani cesarz Aleksander ani Barclay de Tolly nie chciał zgodzić się pod żadnym warunkiem. Dnia 1 czerwca wojska francuskie dotarły do Odry i zajęły Wrocław. Tylko jeszcze jeden wysiłek, a mogły wkroczyć do Księstwa Warszawskiego i oswobodzić tamtejsze załogi, 40.000 starych, doświadczonych żołnierzy, a zwycięski pochód Napoleona byłby odstraszył Austryę od czynnego wmieszania się do wojny.
Napoleon pod Lützen dnia 2 maja 1813 r. Ze starego drzeworytu.
Ale właśnie w tej chwili, kiedy zwycięstwo zależało od szybkiego i energicznego wystąpienia, Napoleon zawahał się. Powetował klęskę zeszłoroczną i nie pragnął więcej, tylko honorowego zakończenia wojny, chociażby z poświęceniem dotychczasowych sprzymierzeńców. Tylko Prusom nie chciał przebaczyć zawarcia sojuszu. Mniemał, że uzyska przez ustępstwo pomoc czynną Austryi i zdoła skłonić cesarza Aleksandra do zawarcia pokoju. Nie próbował więc wcale wyzyskać zwycięstw pod Lützen i Budziszynem, lecz zawarł dnia 4 czerwca w Pojświcy rozejm dwumiesięczny, dla ułatwienia układów. Wojska obustronne zajęły stanowiska, oznaczone w umowie pojświckiej; załogi fortec, położonych na tyłach armii sprzymierzonej, Zamościa, Modlina, Gdańska, Szczecina, Kistrzyna, zaopatrzono w żywność.
Jan Baptysta Bernadotte (1764†1841).
Napoleon przyznał później, że to zawieszenie broni było największym błędem jego życia. Byłoby ono błędem nawet w tym wypadku, gdyby doprowadziło do zawarcia pokoju. Ten objaw słabości i niepewności, po dwóch wygranych bitwach, dodał otuchy jego przeciwnikom, a zwłaszcza Austryi. Jeszcze przed bitwą budziszyńską przybył do obozu francuskiego pełnomocnik austryacki hr. Bubno i ofiarował pokój pod warunkiem zniesienia i rozdzielenia Księstwa Warszawskiego pomiędzy trzy mocarstwa sąsiednie, zwrócenia Illyryi i małych ustępstw terytoryalnych dla Prus. Po zwycięstwie budziszyńskiem wypadło oczywiście obniżyć te żądania. Tymczasem nastąpiło ich podwyższenie. Dnia 27-go czerwca Austrya przystąpiła w Reichenbachu do umowy kaliskiej. Poprzednio już, dnia 14-go i 15-go tegoż miesiąca, Anglia zawarła umowę z Prusami i Rosyą. Wynikiem tego porozumienia sio było, że sprzymierzeni postanowili stawić następujące warunki Umowa pokoju: zniesienie i podział Księstwa Warszawskiego, zwrot prowincyi illyryjskich, wycofanie wszystkich załóg francuskich i polskich z Polski i Prus, przywrócenie wolnych miast hanzeatyckich, oddanie Gdańska Prusom, Hanoweru Anglii, rozwiązanie Związku Reńskiego, przywrócenie książętom niemieckim wszystkich krajowe oddanych na własność lub w zarząd książąt francuskich. Dla rozważenia tych żądań postanowiono zwołać do Pragi czeskiej kongres pokojowy. Ale Napoleon nie myślał zgodzić się na żądane ustępstwa. Pertraktował na wszystkie strony, w nadziei, że uda mu się rozdzielić przeciwników, ale bezskutecznie: im dłużej trwały układy, tem więcej wzrastała ich pewność siebie. Kongres ugodowy Układy po zebrał się dopiero dnia 12 lipca i zajmował się prawie wyłącznie sprawami formalnemi. Termin przedłużonego o kilka tygodni rozejmu upływał, a nie powzięto żadnego postanowienia. Dnia 9 sierpnia rząd austryacki stawił Napoleonowi ultimatum i zażądał stanowczej odpowiedzi na stawione warunki w ciągu 24-ch godzin. Gdy odpowiedź nie nadeszła do oznaczonego terminu, dano w obozie sprzymierzonych, w nocy z dnia 10 na 11 sierpnia, znak do rozpoczęcia kroków wojennych. Na górach zapłonęły ognie, i wojska wyruszyły na upatrzone od dawna stanowiska. Nazajutrz nadeszła odpowiedź Napoleona. Zgadzał się on na wszystkie te żądania, o których nie chciał wcale słyszeć przed 2 miesiącami, poświęcał Księstwo Warszawskie i oddawał Austryi Illyryę, natomiast chciał zatrzymać Gdańsk i Tryest i domagał się zachowania Związku Reńskiego, który je dn ak nie miał sięgać po za Odrę. Kilka tygodni, a może nawet i dni wcześniej, Austrya byłaby zadowoliła się temi ustępstwami i odmówiła udziału w wojnie, a nawet starała się powstrzymać Rosyę i Prusy. Obecnie, gdy Napoleon ofiarował je w odpowiedzi na formalne ultimatum, odrzucono je. Uznano je w obozie sprzymierzonych za dowód, że niezwyciężony niegdyś wojownik nie miał już zaufania do sił swoich i obawiał się dalszej walki.
Niezupełnie tak było. Napoleon rzeczywiście wahał się, pragnął pokoju i chciał okupić go przez poświęcenie swoich najwierniejszych i najofiarniejszych sprzymierzeńców, ale nie bał się wojny. Nie wątpił o swoim zwycięstwie, nawet w walce z całą prawie Europą. W ciągu dwumiesięcznego zawieszenia broni ściągnął ku sobie wojska polskie, przed któremi treść narad zachowywano w najściślejszej tajemnicy, sprowadził z Francyi rekrutów, zaciągniętych świeżo pod sztandary, wyćwiczył ich i posiadał przeszło 400.000-czną armię, nie wiele gorszą od nieprzyjacielskiej, w której było także wiele nowicyuszów w rzemiośle wojennem.
Napoleon w Lipsku. Z obrazu L. Braun’a.
Nie brał jednak w rachubę zapału patryotycznego i nienawiści, która ożywiała przeciwników, a zwłaszcza Prusaków, gdy z jego żołnierzy połowa z musu tylko stawała do walki; nie zdawał sobie sprawy z tego, że marszałkowie byli zniechęceni nieskończoną wojną, która nie pozwalała im użyć bogactw zagrabionych, a niepomyślny wynik wyprawy do Moskwy osłabił ich zaufanie do naczelnego dowódzcy. Nie przewidywał wreszcie, że część wojsk niemieckich, które służyły pod jego sztandarami, przejdzie do obozu nieprzyjacielskiego, a skutkiem tego stosunek liczebny wojsk zmieni się jeszcze więcej na jego niekorzyść.
Sprzymierzeni posiadali pod bronią około 800.000 ludzi, a więc Armia dwa razy więcej. Prusacy wystawili 270.000, Austrya 260.000, Rosya 250,000, Bernadotte przyprowadził ze iejszej wątpliwości, że śmiały wojownik rzuci się natychmiast z całą siłą na jedną z armii nieprzyjacielskich, aby zgnieść ją zupełnie i potem z równą szybkością zabrać się do drugiej i trzeciej,- ustawiono armię środkowę, Blüchera, tak, aby w najkrótszym czasie mogła pospieszyć z pomocą czeskiej lub północnej. Ta zaś armia, na którą uderzy Napoleon, otrzymała rozkaz cofnięcia się i zaczekania na przybycie posiłków.
Mimo tej śmiałej i zręcznej kombinacyi, generał Bonaparte lub cesarz Napoleon w pierwszych latach swego panowania byłby może wyszedł z wy ciężko z tej walki z daleko potężniejszym nieprzyjacielem. Błyskawiczna szybkość jego obrotów nie pozwalała jego nieprzyjaciołom nigdy na przeprowadzenie ułożonego zgóry planu. Ale, jak już wspomnieliśmy, właśnie wtedy, kiedy trzeba było nadzwyczajnego wysiłku, aby wyjść cało z groźnego położenia, Napoleon nie posiadał tej energii i pewności siebie, która zapewniała mu dawniej zwycięstwo. Jak po bitwie budziszyńskiej zawahał się, nie umiał – zdecydować się na dalszy pochód, lecz rozpoczął układy i pi zez to popchnął Austryę do sojuszu z Rosyą i Prusami, tak podczas wojny nie uderzał bez namysłu, jak dawniej, lecz zwlekał, zmieniał swe postanowienia, odwoływał wydane rozkazy, i skutkiem tego ponosił klęski, które znowu zachęciły niepewnych sprzymierzeńców niemieckich do przejścia na stronę nieprzyjacielską.
Podobnie jak sprzymierzeni, Napoleon podzielił armię swą na 3 wielkie oddziały. 70.000 oddał pod naczelne dowództwo mar szałka Oudinota, który przy pomocy Davousta, pozostawionego jeszcze w pierwszej części wojny w Hamburgu, miał uderzyć na znacznie silniejszą armię Bernadottego i zająć Berlin. Sam z główną siłą zbrojną zajął stanowisko w pośrodku, naprzeciw Blüchera, a na prawo skrzydło wysłał gen. Yandamme’a z 40.000 ludzi dla obserwacyi armii czeskiej.
Książę Józef Poniatowski rzucający się wpław przez Elsterę d. 19 paźdz. 1813 r. Z obrazu Yerneta.
Pomnik księcia Józefa Poniatowskiego w Lipsku. Ze zbiorów M. Olszyńskiego.
W liczbie 300.000 żołnierzy, zebranych na froncie, było dwadzieścia kilka tysięcy Polaków, podzielonych na 3 oddziały. Ks. Józef Poniatowski miał w swoim korpusie (ósmym) oprócz 10.000 Francuzów, 6200 piechoty, 5200 jazdy, kompanię artyleryi i 1 kompanię inżynieryi polskiej. W korpusie drugim, którym dowodził Dąbrowski, były 2 i 14 pułki piechoty (gen. Żółtowski), 2 i 4 pułki jazdy (gen. Krukowiecki) i oddział artyleryi. Dywizyę jazdy Sokolnickiego cesarz oddał pod rozkazy Kellermanna, który dowodził korpusem czwartym. Pułk jazdy lekkiej Krasińskiego, powiększony do 15 szwadronów, Napoleon zatrzymał przy sobie, dla swojej obrony.
Natychmiast po zerwaniu układów, Oudinot wyruszył przeciw Bernadottemu, Napoleon sam rzucił się na Blüchera. Szwedzki następca tronu, któremu sprzymierzeni powierzyli ważne zadanie obrony Berlina, zachowywał się w całej wojnie bardzo dwuznacznie. Niemcy zarzucają mu, że chciał oszczędzać Napoleona, i zdaje się, iż zarzut ten niezupełnie jest nieuzasadniony. Zamiast przyjąć bitwę ze słabszym o połowę przeciwnikiem, cofnął się i dopiero pod Grossbeeren, 6 mil od Berlina, generał pruski Biilow zdołał skłonić go do zatrzymania się na miejscu. Oudinot poniósł dnia 23 sierpnia zupełną klęskę.
Pomnik księcia Józefa Poniatowskiego w Homlu. Ze zbiorów M. Olszyńskiego.
Pozostawił na polu bitwy około 3000 zabitych i ranionych, w rękach Prusaków 1500 jeńcówi 14 dział. Oddział Sasów przeszedł na stronę nieprzyjacielską. Generał Girard, który z 10 tysiącami nie wyćwiczonych rekrutów miał niepokoić Prusaków na lewem skrzydle, został odparty i odcięty od armii głównej. Dnia 27 sierpnia korpus Tauenziena uderzył na niego pod wsią Hagelsbergiem. Rekruci nie stawili prawie żadnego oporu. Około 3000 legło na placu, drugie tyle dostało się do niewoli; niespełna 2000 zbiegło do Magdeburga i Wittenberga. Davoust, który nadszedł zapóźno z Hamburga, stoczył w Meklemburgii kilka zwycięskich potyczek, ale klęski Oudinota powetować nie zdołał.
Pomyślniej rozpoczęła się wojna w centrum i na prawem skrzydle armii francuskiej. Napoleon wyparł Blüchera dnia 22 sierpnia za rzekę Katzbach i, pozostawiwszy nad tą rzeką 60.000 ludzi pod dowództwem Macdonalda, rzucił się z resztą armii na ks. Schwarzenberga.
Spotkał go pod Dreznem i zadał mu dnia 27-go ciężką klęskę. Sprzymierzeni utracili 15.000 zabitych i ranionych i 20.000 jeńcówi cofnęli się w nieładzie w góry, w kierunku na Cieplice. Napoleon, pewny zwycięztwa, polecił Yandamme’owi, aby zajął stanowisko nad drogą, którą musiała cofać się pobita armia, i wzmocnił jego korpus oddziałami St. Cyra i Mortiera. Ale w ostatniej chwili zawahał się, otrzymawszy zapewne wiadomość o klęsce Oudinota i Macdonalda, którego armię tymczasem rozbił gen. Blücher (26-29 sierpnia). Odwołał rozkazy, wydane St. Cyrowi i Mortierowi, i nie zawiadomił nawet o tem Yandamme’a, a sam udał się do Drezna. Yandamme, licząc na zapowiedziane posiłki, uderzył dnia 28-go sierpnia w pobliżu miasta Culm na cofające się wojska sprzymierzone. Dnia tego posiadał przewagę liczebną i walczył z powodzeniem. Nazajutrz, zamiast oczekiwanych posiłków, ukazały się na tyłach jego armii wojska pruskie. Dostawszy się tak niespodziewanie pomiędzy dwa ognie Yandamme postanowił się przebić. Ale uratował tylko część swej armii. 3000 ranionych i zabitych, 10.000 jeńców, 80 dział, cały tabor, 2 orły i 3 sztandary pozostały w rękach zwycięskiego nieprzyjaciela. Podczas odwrotu sam Yandamme dostał się do niewoli. Klęska ta zniweczyła wszystkie korzyści zwycięstwa drezdeńskiego.
Sprzymierzeni w Lipsku dnia 19 października 1813 r. Według współczesnego sztychu.
Nie lepiej powiodło się Macdonaldowi nad Katzbachem. Blücher po odejściu głównej armii francuskiej do D re zna, uderzył na niego niespodziewanie, wciągnął na teren bardzo niekorzystny i pobił na głowę. Pułki westfalskie podczas bitwy przeszły do Pru saków. Ogromna liczba Francuzów utonęła podczas bezładnej ucieczki w wezbranym skutkiem nagłej ulewy potoku górskim; 18.000 wzięli Prusacy i Rosyanie do niewoli. Ogółem straty Macdonalda wynosiły w tej bitwie 30.000 ludzi i 103 działa.
Wobec tylu ciężkich klęsk, Napoleona opuścił zwykły spokój. Zamiast wybrać sobie, według swego zwyczaju, jednego z przeciwników i zgnieść go, nie pytająco resztę, rozbijał swą armię na małe oddziały, zwracał się to w tę, to w ową stronę, wyruszał przeciw Blticherowi, to znowu przeciw Schwarzenbergowi, to znowu wysyłał kilkadziesiąt tysięcy ludzi przeciw Bernadottemu. Nie odniósł skutkiem nieustannej zmiany postanowień nigdzie stanowczego zwycięztwa, a znużył i zniechęcił swe wojska. Na północy nadto poniósł ponownie ciężką klęskę. W ypraw ił najzdolniejszego ze swoich marszałków, Neya z 3 korpusami (70.000 ludzi) dla powetowania klęski Oudinota. Bernadotte pragnął znowu uniknąć bitwy i Bülow znowu zmusił go do jej przyjęcia. Pod Dennewitz, dnia 6 września Ney spotkał się z nieprzyjacielem i po krwawej walce został zmuszony do odwrotu. Utracił 15.000 ludzi i 80 dział. Cięższej jeszcze klęsce zapobiegła brygada Krukowieckiego, która zasłoniła odwrót rozbitej armii.
Powodzenia podniosły ufność sprzymierzonych. Dnia 9 września Prusy, Rosja i Austrya zawarły w Cieplicach uroczystą umowę, w której zobowiązały się nie zawierać pokoju na własną rękę, lecz tylko za zgodą wszystkich sprzymierzonych. W tajnym układzie ułożono warunki pokoju: przywrócenie Austryi i Prus w granicach z roku 1805, zniesienie Księstwa Warszawskiego i Związku Reńskiego, zupełną niezawisłość krajów niemieckich pomiędzy Renem a Alpami. Pod koniec września przystąpiono do akcyi zaczepnej. Do armii sprzymierzonej przyłączył się generał Bennigsen z 27.000 żołnierza i 200 działami, gdy francuska, walcząca na froncie, zmalała do 200.000. Na mocy umowy w Ried (8 października) Bawarya wystąpiła ze Związku Reńskiego i wypowiedziała (14 października) Napoleonowi wojnę. 36.000 Bawarów pod dowództwem gen. Wrede przeszło do obozu sprzymierzonych.
Napoleon już pod koniec września cofnął się za Elbę i założył główną kwaterę w Dreźnie. Blücher wyruszył za nim, wywalczył sobie dnia 3 października pod Wartenbergiem przejście przez rzekę i pociągnął za sobą szwedzkiego następcę tronu z armią północną. Armia szląska wyruszyła na Lipsk. W szystkie siły państw sprzymierzonych poczęły posuwać się naprzód, aby otoczyć nieprzyjaciela. Napoleon dnia 14 października przybył do Lipska, w nadziei, że uda mu się przeszkodzić zamknięciu koła i odrzucić Schwarzenberga za Elbę. Ale było już zapóźno. Około 500.000 Austryaków, Rosyan, Prusaków i Szwedów zebrało się w pobliżu miasta. Przybywszy dnia 14-go do Lipska, Napoleon zastał już wysłanego naprzód Murata w walce ze strażą przednią Schwarzenberga. Objął natychmiast dowództwo i poprowadził całą swą armię do walki. Trwała ona do nocy dnia 16 października i skończyła się połowicznem zwycięstwem. Główna walka toczyła się o wsi Doelitz i Wachau, które kilkakrotnie zdobywali i tracili sprzymierzeni. Broniły ich korpusy 8 i 4-ty. Ks. Poniatowskiego, który dowodził pierwszym z tych korpusów, Napoleon podczas bitwy zamianował w uznaniu jego zasług marszałkiem Francyi. Dnia 16-tego cesarz był już tak pewny wygranej, że wysłał do Paryża wiadomość o zwycięstwie i kazał bić w dzwony w Lipsku. Zwycięstwa miała dokonać szarża jazdy pod dowództwem śmiałego króla Neapolu.
Bitwa pod Hanau, dnia 31 października 1813 r. Według obrazu Horacego Vernet’a.
Na znak dany zamilkły działa, 8000 wspaniałej konnicy runęło na zwarte szeregi nieprzyjacielskie i rozbiło je. Ale piechota nie podążyła za konnicą. Na wyczerpaną przez zwycięski atak konnicę Murata rzuciła się jazda rosyjska i odparła ją. Zanim nadeszła piechota francuska, rozbite szeregi zamknąły się i mogły stawić energiczny opór. Pod Doelitz tymczasem pułki polskie rozbiły powołany do Wachhau oddział gen. Meerfelda i samego wzięły do niewoli. Zupełnej klęsce sprzymierzonych pod Wachhau zapobiegł Blücher, który nadchodząc z północnego zachodu, nie pozwolił Mormontowi i Neyowi przybyć na pole walki. Uderzył na nich przeważającemi siłami pod Mӧckern. Otę wieś toczyła się jedna z najkrwawszych bitew tego roku. Bronił jej Dąbrowski. Prusacy pod dowództwem Yorka przypuszczali przez cały dzień szturm po szturmie do warownych stanowisk; zdobyli je dopiero wieczorem, straciwszy około 7000 ludzi.
Nazajutrz, dnia 17-go, milczały działa. Sprzymierzeni przygotowywali się do powszechnego ataku na otoczoną już prawie zupełnie armię francuską, Napoleon myślał o odwrocie nad Ben. Poprzednio jednak spróbował jeszcze układów pokojowych. Wysłał pojmanego generała Meerfelda do cesarza Franciszka z listem, w którym przypominał mu związki familijne i zażądał zawieszenia broni w ciągu 24 godzin, celem rozpoczęcia układów. Oświadczał, że zwróci Austryi Llirlyę, zgodzi się na zniesienie Ks. W arszawskiego i rozwiązanie Związku Reńskiego, cofnie się za Ren, przywróci niepodległość Włochom i Hiszpanii i zrzecze się Belgii. Franciszek nie odpowiedział. Dopiero kilka tygodni później rozpoczęły się na podstawie tych propozycyi układy pokojowe. W ciągu dnia 17 października Bernadotte ze swoją armią nadciągnął pod Lipsk i zamknął półkole otaczające Napoleona. Ale i Francuzi otrzymali posiłki. Z Eulenburga nadszedł gen. Reynier z korpusem saskim. Natomiast nie sprowadził cesarz z Drezna generała St. Cyra, którego 35.000 ludzi mogło w dalszych walkach zaważyć na szali. Dnia 18 Napoleon zmienił pozycyę, aby zasłonić odwrót. Ustawił prawe skrzydło nad Pleissą pod Connewitz, lewe oparł pod Schonfeldem o Partę. Obronę stanowiska najważniejszego, przy miejscowości Probstheyda, powierzył Victorowi; Dąbrowskiemu polecił powstrzymywać pomiędzy Partą a Elsterą Prusaków, nadchodzących z pod Mockern. Przy ogromnej jego przewadze strategicznej, której najlepszy dał dowód przez zmianę całej pozycyi w obliczu nieprzyjaciela, położenie jego bynajmniej nie było rozpaczliwe ani nawet groźne.
Przejście wojsk niemieckich przez ren pod Kaubem. Według sztychu L. C. Richtera.
Ale nieprzewidziana zdrada sprzymierzeńców niemieckich nie tylko osłabiła jego armię, lecz co gorsza, wywołała zamęt w szeregach. Nad samem zaraz ranem niemieckich, konnica saska, oddana pod dowództwo Neya, przeszła na stronę Prusaków; popołudniu w ślady jej wstąpiła reszta Sasów pod dowództwem Rüssela i Brause’go, a równocześnie przeszli do sprzymierzonych Wirtembcrczyoy. Mimo to pod Probstheydą i na stanowiskach sąsiednich odparto zwycięsko wszystkie ataki, i tylko po wschodniej stronie pola walki sprzymierzeni posunęli się naprzód. Ale Napoleon przy obronie rozległych pozycyi przed dwakroć silniejszym nieprzyjacielem musiał wysłać na pole walki ostatnie rezerwy, gdy przeciwnicy jego mieli jeszcze 100.000 wojsk nieznużonych. Przytem wojsku francuskiemu zabrakło amunicyi. Wieczorem cesarz dał rozkaz do odwrotu. Victor, Augereau, reszta 5 korpusów jazdy i gwardye wyruszyły przez Lipsk ku Erfurtowi. Dla zasłonięcia odwrotu mieli pozostać w mieście: Mormont, Ney, Lauriston, Macdonald, wreszcie ks. Józef Poniatowski, i wycofać się zwolna w podanym tu porządku. Napoleon spędził noc w „hotelu Pruskim U Nazajutrz rano odwiedził jeszcze króla Fryderyka Augusta i pożegnał na zawsze tego wiernego sojusznika. Opuścił miasto około godz. 12 wśród gradu kul i walki ulicznej. Nad ranem sprzymierzeni przypuścili szturm. Badeńczycy, którym powierzono obronę jednej z bram, zdradzili. Wpuścili bez walki Prusaków i połączyli się z nimi. Należało przyspieszyć odwrót. Napoleon polecił Polakom pod Poniatowskim bronić przedmieścia hallskiego (na północy miasta), a po wycofaniu wszystkich wojsk wysadzić most w powietrze. Rozkaz w popłochu wykonano za wcześnie, kiedy Poniatowski, wyparty po zaciętej walce przez Rosyan ze swoich pozycyi, znajdował się jeszcze po tej stronie rzeki. Ciężko ranny (14, 16 i 19-go października 2 razy) rzucił się z resztą wojsk przez Pleissę i przebył ją szczęśliwie. Do przepłynięcia Elstery nie miał już sił. Utonął w spienionych falach. Skutkiem przedwczesnego wysadzenia mostu, większa część wojsk, które do ostatniej chwili broniły odwrotu, dostała się do niewoli: około 15.000 ludzi, pomiędzy nimi kilka tysięcy Polaków i prawie połowa generałów polskich: Izydor Krasiński, Rożniecki, Umiński, Małachowski, Bronikowski, Rautenstraucli i Grabowski. Cesarz Aleksander nie uważał Polaków za jeńców, lecz polecił Krasińskiemu odprowadzić ich do kraju, gdzie stali się później zawiązkiem armii Królestwa Kongresowego.
Wjazd zwycięzców do Paryża, dnia 31 marca 1814 r. Według rysunku L. Wolf’a w galeryi narodowej w Berlinie.
Ogółem bitwa pod Lipskiem, jakkolwiek nie była przegrana, zamieniła się skutkiem popłochu, który powstał dnia 19-go, na ogromną klęskę Napoleona. Straty francuskie w zabitych, ranionych i wziętych do niewoli obliczają na 27 generałów, blisko 3.000 oficerów i 45.000 szeregowców. Oprócz tego pozozostawiono w rękach nieprzyjacielskich 300 dział i kilkaset wozów. Pomiędzy jeńcami znajdował się zdradzony przez swoje wojska, opuszczony przez Napoleona, król saski a książę Warszawski, Fryderyk August. Straty sprzymierzonych nie były mniejsze od francuskich: 21 generałów, 1.800 oficerów i 45.000 szeregowców zabitych i ranionych.
Około 100.000 żołnierza pozostało Napoleonowi po bitwie lipskiej, w tej liczbie 9.000 Polaków, którzy przed zburzeniem mostu opuścili miasto. Dowódzcą korpusu czwartego zamianował cesarz, po śmierci ks. Poniatowskiego, dotychczasowego generała brygady, ks. Sułkowskiego, jakkolwiek należało się ono starszemu rangą i wiekiem Dąbrowskiemu lub Sokolnickiemu. Jazdę odłączył od korpusu i oddał pod dowództwo generała francuskiego, Lefebre-Desnouettes. Po klęsce, która zniweczyła wszystkie nadzieje w pomoc Napoleona, i pod wrażeniem pogłosek o treści jego układów ze sprzymierzonymi, nasunęło się pytanie, czy należy towarzyszyć mu do Francyi, lub też powrócić do kraju i połączyć się tam z towarzyszami broni, odesłanymi z Lipska przez cesarza Aleksandra. Sułkowski przedstawił sprawę tę Napoleonowi, który przyrzekł dać odpowiedź za 8 dni. Tymczasem więc żołnierze polscy towarzyszyli mu w jego odwrocie przez Gothę, Eisenach, Fuldę nad Ren. Pochód ten przypominał tragiczny odwrót z Moskwy. „Wzdłuż wielkiego trak tu – pisze naoczny świadek, historyk niemiecki Schlosser- leżały trupy lub konali ludzie; jeńcy, których prowadzono, nosili na licach piętno śmierci.” Topniała też gwałtownie armia napoleońska, i nad Menem stanęło już tylko 70.000 ludzi. W Schlüchtern Napoleon przypomniał sobie wątpliwości, które trapiły Polaków, i zwoławszy oficerów (dnia 27 października) wygłosił do nich mowę, w której zaprzeczył twierdzeniu, iż chciał okupić pokój przez poświęcenie Księstwa Warszawskiego, zapewnił, że będzie starał się o jego utrzymanie, i wystawił swoje położenie w kolorach różowych.
Napoleon żegna się z gwardyą, dnia 20 kwietnia 1814 r. Według obrazu H. Vernet’a.
Przekonani o jego szczerości oficerowie postanowili towarzyszyć mu dalej. Dowództwo oddano Dąbrowskiemu. W trzy dni po tej rozmowie zdarzyła się nowa sposobność do przypieczętowania krwią wierności do Napoleona. Generał bawarski Wrede, który, zdradziwszy swego protektora, chciał okazać swoją gorliwość sprzymierzonym, zabiegł mu dnia 30 października z 50.000 Bawarów i Austryaków drogę pod Hanau, aby powstrzymać go w odwrocie. Poniósł jednak sromotną klęskę, która zatarła częściowo wrażenie niepowodzeń Napoleona pod Lipskiem. Główne siły sprzymierzonych nie spieszyły się z pogonią, i armia francuska bez dalszej walki cofnęła się za Ren. Pomiędzy 4 a 6-ym listopada zebrali się we Frankfurcie nad Menem monarchowie: austryacki, rosyjski i pruski. W kilka dni później armie sprzymierzone zajęły cały kraj aż do Renu. Nie próbowano jednak na razie przeprawy na drugą stronę. Austrya była zadowolona odniesionem zwycięstwem, zdobyła pewność, że odzyska utracone terytorya i dawne wpływy, a powaga, której skutkiem wybitnego udziału w wojnie nabrały Prusy, i ruch narodowy w Niemczech zachodnich obudziły obawę, aby po zupełnem obezwładnieniu Francyi, nie zmieniły się zupełnie stosunki w Niemczech i przewaga nie przechyliła się na stronę pruską. Jakkolwiek więc Bliicher naglił do pochodu, a także cesarz Aleksander pragnął powetować pożar Moskwy przez wjazd do Paryża, przypomniano sobie propozycye zrobione przez Napoleona podczas walk naokoło Lipska i rozpoczęto układy. Kierował niemi Metternich. Za zgodą wszystkich interesowanych ofiarowano Napoleonowi pokój pod warunkiem, że zrzecze się wszystkich krajów poza Benem, Alpami i Pirenejami, zgodzi się na niepodległość Holandyi, Włoch i Hiszpanii.
Napoleon otrzymał akt zawierający te propozycye dnia 15 listopada, ale nie spieszył się z odpowiedzią. Względna łagodność warunków zachęcała go do oporu. Tymczasem przybył do Frankfurtu najnamiętniejszy z jego przeciwników, minister pruski Stein i za jego staraniem prąd wojowniczy zyskał przewagę. Przyczyniły się do tego wiadomości o niepowodzeniach francuskich w Hiszpanii i zdrada Murata, który nawiązał stosunki z Austryą, w nadziei, że przy jej pomocy utrzyma się przy Neapolu. Dnia 1-go grudnia postanowiono walczyć dalej aż do zupełnego pokonania Napoleona. Jak na początku wojny, tak i teraz Napoleon po długim namyśle zdecydował się na przyjęcie stawianych warunków, ale odpowiedź jego nadeszła już zapóźno, po ogłoszeniu manifestu wojennego sprzymierzonych.
Dnia 1 stycznia armia Blüchera przeprawiła się w trzech kolumnach, pod Kaubem, Koblenzyą i Mannheimem przez Ben i dotarła bez walki do Nancy. Schwarzenberg zachodząc z południa, posunął się dnia 17 tegoż miesiąca z armią główną do Langres. Napoleon zamianował regentką M aryę Ludwikę i przybył dnia 25 stycznia do Chalons sur Marne. W rozpaczliwem swem położeniu odzyskał dawną energię. Bzucił się jak piorun na najniebezpieczniejszego, bo najruchliwszego ze swoich przeciwników, Bliichera, i zadał mu dnia 29 stycznia pod Brienne ciężką klęskę, a następnie uderzył bezzwłocznie na Schwarzenberga, aby pobić go przed połączeniem się z Prusakami i wyprzeć za Ben. Ale do przeprowadzenia tego planu za mało miał wojska. Chwiejność jego w obu kampaniach roku 1813-go pomściła się ciężko. Zawierając bez potrzeby zawieszenie broni w Poiświcy, zdał na łaskę losu przeszło 40.000 wyborowego wojska, zamkniętego w fortecach Księstwa Warszawskiego i twierdzach nadbałtyckich. Przy odwrocie za Elbę a dalej za Ren nie wycofał oddziałów rozłożonych w rozmaitych miastach zachodnio i środkowo niemieckich. Mniemał może, iż powróci niezadługo do Niemiec i nie chciał utracić ważnych punktów strategicznych. Niezrozumiale w każdym razie było pozostawienie korpusu St. Cyra przed bitwą pod Lipskiem w okolicy saskiej. Drezno było również już placówką straconą, a 35.000-czny korpus mógł zapobiedz przegranej pod Lipskiem. Po odwrocie za Ren wszystkie te oddziały, pozostawione przez nieuwagę czy z mylnego wyrachowania w kraju zajętym przez nieprzyjaciela, nie mogły się utrzymać i wszystkie złożyły broń w ostatnich miesiącach 1813-go lub w początkach 1814 roku. Najpierw poddało się Drezno. 35.000 wojska, w tej liczbie 1.200 Polaków pod dowództwem gen. Weysenhofa dostało się do niewoli. Niebawem padły: Szczecin (8.000 wojska 350 dział), Gdańsk (15.000 wojska, 1.300 dział), Zamość (4.000 wojska, 130 dział), Modlin (3.000 wojska, 120 dział), Torgan (10.000 wojska i 250 dział). Dnia 1 stycznia r. 1814 trzymały się tylko jeszcze: Kistryn, broniony przez 2.500 ludzi z 90 działami, Głogowo z 5.000 ludzi i 200 działami, Erfurt z 2.000 ludzi i 180 działami, Magdeburg z 18.000 ludzi i 841 działami, wreszcie Hamburg z 15.000-czną załogą. I te fortece padły po części przed, po części po ostatecznej klęsce Napoleona. Najdłużej bronił się Hamburg, który kapitulował dopiero dnia 1-go maja.
Ludwik XVIII (1814 – 1824). Urodzony 1755†1824.
190.000 wojska, i nie zbieraniny, lecz weteranów doświadczonych w licznych bitwach, pozostawił Napoleon na placówkach straconych pomiędzy Renem a Wisłą, armię pod względem liczby i jakości daleko silniejszą od tej, z którą w styczniu r. 1814 poprowadził przeciw Schwarzenbergowi i Blucherowi. Miał ogółem zaledwie 150.000 ludzi, w połowie rekrutów nietylko niewyćwiczonych, ale i niezdolnych do znoszenia trudów wojennych. Dlatego też nie powiódł się śmiały zamiar rozbicia pojedyńczych armii nieprzyjacielskich, przypominający czasy jego największej sławy wojennej. Pobił bez trudu Blüchera, ale nie mógł wyzyskać zwycięstwa. Do energicznego pościgu zabrakło mu ludzi. Gdy zwrócił się przeciw Schwarzenbergowi, musiał pokonanego nieprzyjaciela pozostawić w spokoju. Przy ogromnym zapale patryotycznym, który ożywiał Prusaków, ochłonęli oni szybko z przerażenia, zorganizowali się i wyruszyli na pomoc Schwarzenbergowi, kiedy Napoleon dotarł do La Rothiere aby tam rozbić drugą armię nie pod przyjacielską, spotkał się ze zjednoczonemi siłami sprzymierzonych. Dnia 1 lutego poniósł dotkliwą klęskę, utracił oprócz kilku tysięcy zabitych i ranionych, 3.000 jeńcówi 75 dział i został zmuszony do odwrotu.
Ale sprzymierzeni nie długo cieszyli się zwycięstwem. W obozie ich nie było jedności zdania, ani jednolitości dowództwa. Jedni radzili wyruszyć wprost na Paryż i opanować stolicę, drudzy, nie ufając szczęściu wojennemu, pragnęli rozpoczęcia układów. Wreszcie polecono Bliicherowi, którego armie uzupełniono do 60.000 ludzi, wyruszyć naprzód, a główne siły rozłożyły się obozem w okolicach Brienne. Napoleon wyzyskał ten błąd. W długim szeregu bitew, na lewem brzegu Marny, pod Champaubert, Montrail, Chateau Thierry, Etoges, Vauchamps, porozbijał pomiędzy 10 a 14-ym dniem lutego rozproszone oddziały felmarszałka pruskiego i zniweczył prawie zupełnie jego armię. Dnia 18-go, wyruszywszy przeciw Schwarzenbergowi, zadał pod Montereau ciężką klęskę jego armii przedniej.
Tymczasem w obozie sprzymierzonych przeważył prąd pokojowy. Już dnia 14 stycznia Metternich przedstawił Napoleonowi nowe warunki, a dnia 5 lutego rozpoczęły się w Chatillon obrady kongresu pokojowego. Napoleon wysłał na kongres swego ministra spraw zagranicznych Caulaincourta i pod świeżem wrażeniem klęski pod La Rothiere okazywał skłonność do ustępstw. Po zwycięstwach nad Blücherem jednak począł znowu przemawiać śmielej, i gdy sprzymierzeni chcieli pozostawić mu Francyę w granicach z roku 1792-go, zażądał jeszcze Belgii. O to żądanie rozbiły się układy. Dnia 1 marca Rosya, Austrya, Prusy i Anglia zawarły w Chaumont nową umowę, w której każde z tych państw Umowa w zobowiązało się na najbliższe lat 20 do wystawienia 150.000 wojska w razie rozpoczęcia wojny zaczepnej przez Francyę.
W ostatnich dniach lutego rozpoczęły się działania wojenne. Szczupłość sił któremi już tylko rozporządzał Napoleon, nie pozwalała na wielką bitwę. Odbywały się tylko mniejsze potyczki W tem rozpaczliwem położeniu, w walce z trzy i czterykroć silniejszym nieprzyjacielem, geniusz wojenny Napoleona zabłysnął raz jeszcze w jasnem świetle, ale ostatecznie olbrzymia przewaga liczebna zwyciężyła nad mistrzowstwem strategiki. Pod Bar sur Aube (dnia 27 lutego) Francuzi walcząc jeden przeciw trzem, ponieśli klęskę. W marcu Napoleon skorzystał znowu z nieoględności Blüchera, którego przerzedzoną armię wzmocnił gen. Biilow silnym korpusem, pobił go pod Graonne (7 marca) i odrzucił do Laon. Tam Blücher zajął pozycyę warowną i bronił jej pomyślnie dnia 9 i 10 tegoż miesiąca. W bezowocnych szturmach, Napoleon stracił około 17.000 ludzi. Pozostało mu zaledwie 30.000. Z tą garstką, rzucił się z energią rozpaczy na armię główną przeciwników, zgniótł dnia 13-go pod Rheims korpus rosyjski gen. St. Priesta, ale nie zdołał pokonać Schwarzenberga. Po krwawej bitwie w okolicy Arcis sur Aube (20.3) w której 30.000 Francuzów walczyło z 90.000 Rosyan, Austryaków i Niemców, Napoleon cofnął się w porządku i powziął zamiar uderzenia na sprzymierzonych z tyłu, aby odciągnąć ich od Paryża. Wysłano przeciw niemu 8.000 jazdy pod dowództwem gen. W intringerody, aby utrzymać go w mniemaniu, że plan jego się powiódł. Główne siły sprzymierzonych zaś wyruszyły ku stolicy.
Napoleon opuszcza Elbę dnia 26 lutego 1815 r. Według obrazu Beame’a.
Powrót Napoleona do Tuileryów, dnia 20 marca 1815 r. Według starego sztychu.
Marszałkowie Mormont i Mortier, którzy w 25.000: ludzi chcieli powstrzymać nieprzyjaciela, ponieśli dnia 25 marca klęskę pod Frere Champenoise i utraciwszy trzecią część swego oddziału, musieli się cofnąć. Dnia 30-go pod stolicą ukazały się wojska sprzymierzone. Marya Ludwika za radą Talleryanda poprzednio już opuściła z trzyletnim królem rzymskim Paryż. Mormont i Mortier stawiali opór z odwagą rozpaczy, ale bezskutecznie. Po krwawej walce skorzystali z pełnomocnictw udzielonych przez króla Józefa i poddali miasto. Nazajutrz, dnia 31-go marca, wojska francuskie opuściły stolicę, a równocześnie przeciwną bramą wkroczyły do niej gwardye wojsk sprzymierzonych, z cesarzem Aleksandrem i królem pruskim na czele. Tłum przyjął zwycięzców z zapałem. Z okien posypały się na nich lilie, motłoch rzucił się na kolumnę Vendome, aby zrzucić z niej posąg cesarza, który niedawno jeszcze był jego bożyszczem. Interwencya zwycięzców, zdziwionych niepomiernie zmiennością uczuć ludu stołecznego, zapobiegła zburzeniu wspaniałego pomnika wielkości napoleońskiej. Gdy zagasło słońce wielkiego bohatera, zaćmił się pod wrażeniem klęsk blask jego wielkości, w sercach lekkomyślnego ludu wygasło uwielbienie. Przytem ucisk lat ostatnich obudził uczucie głębokiego niezadowolenia. Tłum bezmyślny powitał upadek cesarza jako zapowiedź nowej epoki szumnych, świetnych uroczystości pod panowaniem nowego monarchy, jako jutrzenkę swobody, ograniczonej przez surowe rządy napoleońskie.
Uderza, że Napoleon, który lepiej niż ktokolwiek znał całą nędzotę moralną tłumu stołecznego, po utracie Paryża uznał rolę swoją za skończoną. Nie wpadł wcale na myśl, która najwięcej niepokoiła i uspasabiała przez czas długi pokojowo monarchów sprzymierzonych, nie pomyślał o powołaniu całej ludności kraju do walki narodowej, jakkolwiek przykład czasów rewolucyi narzucał się niejako umysłowi. Pał za wygrane i pragnął tylko jeszcze uratować tron dla swego syna. Ale przebiegły Talleyrand, który z chwilą upadku cesarza stał się najpotężniejszą osobistością w Paryżu, a tem samem we Francyi, miał inne rachuby. Nie chciał na tronie Napoleona, ani ojca ani syna, za którego rządziłby ojciec. Pragnął osadzić na nim zero, wobec którego małości, on sam pozostałby potęgą. Poruszył myśl przywrócenia Burbonów ze względów zasadniczych i radził oddać tron Ludwikowi, Stanisławowi, Ksaweremu, bratu Ludwika XVI. Zgadzało się to najzupełniej z zamiarami i widokami politycznemi sprzymierzonych. Dnia 11 kwietnia Napoleon, nie mogąc uzyskać innych warunków pokoju, podpisał za namową swoich marszałków abdykacyę. Sprzymierzeni przyznali mu 2 miliony franków renty rocznej i wyspę Elbę, pozostawili mu tytuł cesarza i prawo trzymania gwardyi w liczbie 400 ludzi. Dnia 20 kwietnia pozbawiony tronu i władzy cesarz pożegnał w Fontaineblau swoją wierną gwardyę, iw towarzystwie kilku komisarzów, ustanowionych przez zwycięskich przeciwników, wyjechał przez Francyę na maleńką wysepkę, na której miał być więźniem raczej niż monarchą.
Dnia 12 kwietnia trzydziestu kilku członków senatu wypracowało według programu Talleyranda nową konstytucyę, mocą której książę Ludwik Stanisław Ksawery „został przywrócony narodowi. u Ale książę chciał objąć tron Francyi nie z łaski senatu, lecz mocą własnego prawa, i, nie uznawszy konstytucyi, odbył dnia 4 maja wjazd uroczysty do Paryża, jako Ludwik XVIII, z łaski Bożej król Francyi i Nawarry. Dnia 14 maja nędzny Ferdynand VII powrócił do Madrytu, dnia 20 tego miesiąca Wiktor Emanuel do Turynu.
Cesarz Franciszek I prowadzi wojska sprzymierzone przez Wogezy. Według obrazu I. M. Hoechle’a.
Papież Pius VII jeszcze przed abdykacyą Napoleona, opuścił Fontainebleau, gdzie przez lat kilka był gościem przymusowym, i dnia 24 marca, witany z zapałem przez ludność, wjechał do Rzymu i objął rządy przywróconego państwa kościelnego. Królestwo Holandyi otrzymał Wilhelm IV Orański. Cesarzowa Marya Ludwika, próżna córka Franciszka I, nie uznała za stosowne towarzyszyć małżonkowi do jego maleńkiego państewka na samotnej wyspie. Powróciła z synem do Wiednia, i wypełniła próżnie swego serca miłostkami z generałem Neippergiem. Józefina natomiast, której przywiązania nie osłabił bolesny rozwód, nie przeżyła upadku Napoleona. Umarła z żalu, w kilka tygodni po jego abdykacyi, dnia 29 maja 1814 r.
Dnia 30 maja Austrya, Rosya, Prusy i Anglia zawarły w Paryżu pokój z Francyą. Podajemy tylko ważniejsze jego warunki: Francya zatrzymała terytorya, które posiadała „w roku 1792 i kilka przyłączonych później okręgów niemieckich obszaru 150 mil kwadratowych. Zobowiązała się do wycofania swoich załóg z wszystkich twierdz, położonych za jej granicami. Garnizony miały opuścić fortece z bronią i częścią dział polowych, a pozostawić wszystką artyleryę forteczną oraz amunicyę. Utraciła przez to materyałów wojennych na 1.500.000.000 fr. W miarę oddawania fortec, wojska sprzymierzone miały opuszczać terytoryum francuskie. Królestwo hiszpańskie, holenderskie i państewka niemieckie przywrócono. Maltę zatrzymała Anglia, natomiast zobowiązała się zwrócić wszystkie kolonie francuskie z wyjątkiem Tabagu, St. Lucii, Isle de France. Hiszpańska część San Domingo pozostała przy Anglii. Sprzymierzeni zrzekli się wszystkich pretensyi pieniężnych do Francyi tytułem zwrotu kosztów wojennych lub pobranych kontrybucyi. Dla załatwienia wszystkich innych spraw – chodziło głównie o sprawę polską i saską – miał zebrać się w przeciągu 2-cli miesięcy w Wiedniu kongres złożony z przedstawicieli państw, które brały udział w wojnie. Wojsku polskiemu zapewniono, w uznaniu jego „zaszczytnych zasługi, powrót do kraju z bronią w ręku. Pozostało go nie wiele: 12 generałów, 600 oficerów i garstka żołnierzy. Na mocy artykułów tajnych Francya zobowiązała się zgóry na uznanie podziału krajów odłączonych od Francyi przez mocarstwa sprzymierzone. Dla uregulowania wzajemnych należytości Francyi i Księstwa Warszawskiego miano wyznaczyć komisyę, składającą się z przedstawicieli Francyi i Rosyi.
Odwrót Napoleona z pod Waterloo, dnia 18 czerwca 1815 r. Z obrazu A. E. Gow’a.
Apoteoza Wellingtona. Z obrazu T. Lawrence’a.
Dnia 3 listopada zebrali się w Wiedniu, stosownie do artykułu 21 pokoju paryskiego, reprezentanci Anglii, Austryi, Rosyi, Kongres Prus, Hiszpanii, Portugalii i Francyi, dla przeprowadzenia ostawierieński. tecznej likwidacyi nietylko upadłości napoleońskiej, lecz także rewolucyi. Podamy na innem miejscu szczegółowy obraz prac tego świetnego zgromadzenia, które na więcej niż pół wieku ujęło w stałe normy stosunki międzynarodowe Europy. Tu zaznaczymy tylko, że wobec ogromnej liczby zgłoszonych pretensyi i licznych spraw spornych mniejszego i większego znaczenia, obrady wolno posuwały się naprzód. Zwłaszcza w sprawie polskiej i saskiej, które były głównemi przedmiotami rokowań, zdania i dążności ścierały się ostro ze sobą, i była chwila, kiedy zdawało się, że Kongres pokojowy doprowadzi do nowego ugrupowania się państw i nowej wojny.
W tej chwili właśnie nadeszła piorunująca wiadomość: Napoleon omylił czaty angielskie, opuścił w tajemnicy Elbę i powrócił dnia 20 marca 1815 r. do Tuileryów. Ten sam tłum, który przed rokiem chciał wywrócić pomnik jego sławy i przyjął z zapałem jego pogromców, obecnie powitał go z nieopisanym entuzyazmem. Generałowie stanęli po jego stronie, pod sztandary napływały tysiące żołnierzy, którzy byli świadkami i uczestnikami jego wielkości, iw krótkim czasie utworzyła się ze starych weteranów, którzy przeszłej wojnie musieli przyglądać się bezczynnie ze swoich odosobnionych fortec, a po zawarciu pokoju powrócili do Francyi, armia 250.000-czna. Napoleon liczył nie na samą armię tylko, lecz przedewszystkiem na szerokie warstwy Indu.
„Zwycięstwo!“ Według litografii A. Mentzla.
Wojenny okręt angielski “Bellerohon.”
Mniemał, że zdoła porwać za sobą cały naród, i poprowadzić do walki i zwycięstwa, jak niegdyś generałowie wielkiej rewolucyi. Liczył przytem na rozdwojenie przeciwników i na pokojowe ich usposobienie. Wszystkie te nadzieje zawiodły. Lud przyjął go z zapałem, w nadziei, że cesarz wyzwoli go z pod ciężkich rządów Ludwika XVIII i jego kamarylli, że przywróci mu dawną swobodę. Gdy jednak Napoleon nadał konstytucyę (p. t. „Acte additionnelu), – nie lepszą od burbońskiej, odwrócił się od niego i obojętnie przyglądał się walce. Jak w roku 1813 tak i teraz Napoleon nie umiał skorzystać z potęgi tego jedynego żywiołu, który przez swój zapał i swoją liczebność mógł zapewnić mu zwycięstwo i tron cesarski. Omyliły go także nadzieje, iż zdoła rozdwoić przeciwników i przynajmniej na razie uniknąć wojny. Na wieść o jego powrocie, w Wiedniu zapomniano o nieporozumieniach i reprezentanci wszystkich państw postanowili nie ustać, aż do jego ponownego obezwładnienia. Na listy swoje cesarz nie otrzymywał żadnej odpowiedzi. Uznano go za wyjętego z pod opieki prawa, jako niepoprawnego burzyciela spokoju.
Widząc, że wojna jest nieuniknioną, Napoleon zdecydował się szybko. Postanowił uderzyć na przeciwników zanim zdołają zebrać nad granicą francuską wszystkie swoje siły zbrojne, i dnia 12 czerwca wyruszył ze swoją armią do Charleroi. Sprzymierzeni nie byli jeszcze gotowi do walki. Główna ich armia pod dowództwem Schwarzenberga, któremu towarzyszył cesarz Franciszek I, zbierała się dopiero, aby z południa, przez Wogezy, wkroczyć do Francyi. Tylko na północy stały już dwie potężne kolumny, jedna 95.000-czna pruska, pod dowództwem Blüchera, druga 130 tysięczna, niemiecko-angielska, pod dowództwem lorda Wellingtona. Pierwsza zbliżała się do Charleroi od Namuru i Leodymu, druga od Brukselli. Napoleon wysłał Neya przeciw W ellingtonowi, a sam rzucił się na Blüchera i zadał mu dnia 16 czerwca pod Ligny ciężką klęskę. Prusacy utracili 12.000 ludzi i 21 dział, sam Blücher znajdował się w niebezpieczeństwie i o mało nie dostał się do niewoli. Jeżeliby udało się jeszcze rozbić armię drugiego przeciwnika, to Napoleon byłby uratowany. Mógł liczyć z wszelką pewnością, że sprzymierzeni ulękną się jego zwycięskiego geniuszu i mocą wszelkich zobowiązań zaofiarują mu pokój. Ale taksamo, jak w roku 1813, brak ludzi nie pozwolił mu dokończyć zwycięstwa. Wyruszając przeciw Wellingtonowi, nie mógł ścigać Prusakówi przez pogoń energiczną rozproszyć ich zupełnie. Nie sądził też, aby armia Blüchera po tak ciężkiej klęsce zdołała zreorganizować się szybko i za kilka dni wystąpić na nowo do walki.
Napoleon na Św. Helenie. Według litografii H. Verneta.
Rodzina Napoelona.
Rodzina Napoleona.
A jednak tak się stało. Dnia 18 czerwca Napoleon zetknął się pod Waterloo z cokolwiek słabszą armią niemiecko – angielską. Przezorny Wellington zajął stanowisko obronne i czekał szturmu. Bitwa pod Odparł szczęśliwie kilka gwałtownych ataków, ale szeregi jego poczęły się chwiać i klęska zdawała się nieuniknioną. Ale Blücher, który szybko zorganizował swą rozbitą armię, dotrzymał danego słowa, i w chwili największego niebezpieczeństwa, po dwóch dniach wyczerpującego marszu przybył na pole bitwy. Położenie zmieniło się na niekorzyść Francuzów. Z podziwienia godną pogardą śmierci, przerzedzone pułki odpierały znacznie silniejszego już te raz nieprzyjaciela, ale ostatecznie uległy przemocy. Późnym wieczorem cesarz zdecydował się na rozpaczliwą próbę przełamania zwartych szeregów nieprzyjacielskich. Wysłał w ogień resztki rezerw, swoją wierną gwardyę. Ale i ta próba była bezowocna. Gwardye padły pod gradem kartaczów, Prusacy i Anglicy przypuścili szturm ostatni. W przerzedzonych szeregach francuskich powstał zamęt i popłoch, i resztki zniszczonej armii zwróciły się do ucieczki. Około 72.000 zabitych, ranionych i jeńcówu tracił Napoleon w tej ostatniej swej bitwie. Uciekające wojska porwały cesarza ze sobą. Bez kapelusza i szpady uciekał pokonany bohater wieku z pola bitwy, i z trudem tylko uszedł pogoni. Wojna była przegrana. Losy wielkiego zdobywcy rozstrzygnęły się na zawsze. Pozbawiony armii, opuszczony przez naród, Napoleon udał się do Rochefort, aby wyjechać do Ameryki. Spostrzegłszy, że niepodobna przedostać się przez krążącą w pobliżu portu flotę angielską, zaufał wspaniałomyślności przeciwników, i udał się na pokład okrętu wojennego Bellerophon, aby oddać się dobrowolnie w ręce Anglików. Zaufanie nie było uzasadnione. Wspaniałomyślności Anglicy nie znali. Przewieziono go na skwarną skałę Św. Heleny, tam w więzieniu angielskiem, w poniżającem położeniu zaczęło się długie i bolesne konanie dla największego wojownika i może najpotężniejszej osobistości, jaką wydała ludzkość.
Dom, w którym mieszkał Napoleon na Św. Helenie.
Na tronie francuskim rozparł się niedołężny Ludwik XVIII, aw imieniu jego rządził krajem powiernik niegdyś Napoleona, przebiegły Talleyrand. Z rodziny wielkiego cesarza nikt nie utrzymał się na podarowanym tronie. Z jego upadkiem wszyscy ci, których wyniósł swą ręką na królów i książąt, powrócili do nicości. Pozostały im z dawnego blasku tylko puste tytuły. Tragicznie skończyli dwaj najwięksi wojownicy, którzy wychowali się w obozie Napoleona: Murat, król Neapolu i szlachetny Ney. Murat jeszcze przed wypowiedzeniem wojny w r. 1815 stanął po stronie Napoleona w nadziei, że przez niego utrzyma się na tronie i wyruszył na własną rękę przeciw Austryakom a poniósłszy klęskę pod Talentinem (dnia 13 maja) schronił się do Francyi. Po upadku cesarza powrócił do Włoch, został tam pojmany i rozstrzelany na mocy wyroku sądu wojennego, dnia 13-go października 1815 r. Ney przypłacił życiem przywiązanie do Napoleona. Rząd Burbonów kazał rozstrzelać go jako zdrajcę stanu.
Salon kasztelanowej Połanieckiej. Z dzieła „Burboni na wygnaniu".