Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Pogrom Turków pod Wiedniem w roku 1683 nadał zupełnie nową postać „sprawie wschodniej”, niepokojącej od wieków połowę Europy. Odtąd nie to już było zagadnieniem przyszłości, czy Europa środkowa, a przynajmniej kraje naddunajskie, nieutoną ostatecznie w powodzi muzułmańskiej i nie zabłyśnie złoty półksiężyc turecki na wieży Świętego Stefana. Niebezpieczeństwo tureckie, zbliżające to oddalające się od wieków, lecz zawsze groźne, przestało istnieć. Ale ztą sama chwilą zaczęło zarysowywać się na widnokręgu politycznym, początkowo zaledwie dostrzegalnie, z biegiem czasu coraz wyraźniej, zagadnienie nowe, natury wręcz przeciwnej: czy państwo Ottomańskie, nadwątlone klęskami, naciska Be przez potężnych sąsiadów, rozprzęgające się skutkiem zastoju wewnętrznego, rządów pretoryańskich, intryg i rewolucyi pałacowych, zdoła utrzymać swe dzierżawy europejskie, nie rozpadnie się lub nawet zniknie zupełnie z mapy politycznej Europy. Upadek jego zamąciłby niezawodnie równowagę europejską, stałby się źródłem zatargówi walk pomiędzy spadkobiercami, groziłby niebezpieczeństwem krwawych i zaciętych wojen. Sto lat miało minąć od klęski wiedeńskiej, zanim sprawa ta nabrała rzeczywiście praktycznego znaczenia, poczęła interesować nietylko już najbliższych sąsiadów Turcyi, lecz całą Europę. Pod koniec wieku XVIII Turcya była już ruiną. Z zanikiem tego wojowniczego fanatyzmu, który dawnych następców Proroka popychał do walk i zwycięstw stępiał miecz, zmalała powaga państwa, skurczyły się jego granice; z wzrastającą potęgą buntowniczych janiczarów, z wzmagającym się nieładem w kraju, osłabła potęga sułtana, rozluźniły się węzły, łączące w jedną całość rozliczne ziemie i różnorodne ludy, nabrali wpływów i znaczenia wielkorządcy pojedyńczych prowincyi.
Jednocześnie wśród zamętu i nieustannych przewrotów, ludy, które od wieków znosiły cierpliwie jarzmo niewoli tureckiej, poczęły targać więzy, rwać się do wolności i samodzielnego życia politycznego. Z początkiem wieku XIX na Węgrzech pozostała już tylko pamięć krwawych i ciężkich walk z najeźdźcą muzułmańskim, nad morzem Czarnem buńczuki tureckie cofnęły się aż do Prutu przed zwycięskiemi sztandarami Rosyi, Mołdawia (dzisiejsza Rumunia) luźnym już tylko węzłem była połączona z państwem Ottomańskiem, Serbia byłavw połowie niezależna.
Hasła wolnościowe wielkiej rewolucyi francuskiej, głuche wieści o śmiałych wyprawach i wielkich planach Napoleona, dodały zachęty budzącym się z letargu ludom bałkańskim, i kiedy w Europie zachodniej i środkowej dawno już nastąpił zwrot reakcyjny, rozpoczęło się energiczne tłumienie i grzebanie tych wszystkich poglądów i dążności, które wywołały gwałtowny przewrót pod koniec wieku XVIII, wytworzyły nowy porządek rzeczy, wlały nowe życie w upadające społeczeństwa, – na Bałkanach idea wolności wsiąkała w ludy, ogarniała coraz szersze koła, nabierała siły, popychała do czynu. Ciężki głaz, wzruszony w swoich posadach, począł się toczyć i spadając rwał za sobą lawinę. Nie było już siły, któraby zdążała powstrzymać ruch obudzony; musiał nastąpić wybuch, bez względu na to, jakie będą jego skutki, czy przyniesie swobodę lub cięższą jeszcze niewolę.
Pierwsi zbudzili się do życia narodowego Grecy. Wspólny ucisk, wspólna nienawiść, wspólny język i poczucie wielkiej przeszłości, wspólna religia łączyła członków tego narodu, a polityka turecka Rosyi dodawała zachęty marzącym o wolności. Już w początkach wieku XIX utworzyło się pod nazwą „Heteryi przyjaciół Muz” stowarzyszenie, w którem rozwijała się myśl odbudowania wielkiej, potężnej Hellady. W r. 1814 powstało w Atenach stowarzyszenie drugie, zorganizowane na wzór karbonarii włoskiej, z wyraźnym celem zrzucenia jarzma tureckiego – „Heteria Filike”. Należeli do niej najwybitniejsi synowie narodu, pomiędzy nimi politycy i wojskowi z najbliższego otoczenia cesarza Aleksandra. W roku 1820 jeden z nich, adjutant cesarza, ks. Aleksander Ypsilanti stanął na czele Ileteryi i postanowił skorzystać z pomyślnych okoliczności, aby zamienić w czyn ideę niepodległości ojczyzny. Pomoc czynna Rosyi, gdzie Grek Kapodistrias kierował ministeryum polityki zagranicznej, zdawała się zapewnioną, aw Turcyi wybuchła wojna domowa. Jeden z satrapów sułtana, Ali basza z Janiny, wypowiedział swemu panu posłuszeństwo, marząc o stanowisku samodzielnem w Albanii, Tesalii i Macedonii. W początkach roku 1821 śmierć hospodara, Aleksandra Suzo, stała się na Wołoszczyźnie hasłem do powstania, skierowanego przeciw t. zw. fanaryotom, sturczonym bojarom wołoskim i greckim. Wśród zamieszania, członek Ileteryi, pułkownik mołdawski Georgakis podniósł broń przeciw ciemięzcom tureckim, a równocześnie Aleksander Ypsilanti przekroczył na czele małego lecz wyborowego oddziału Prut, aby w ziemiach naddunajskich rozpocząć dzieło oswobodzenia ojczyzny, i w stolicy mołdawskiej, Jassy, wydał w marcu r. 1821 płomienną proklamacyę, wzywającą naród helleński do walki z potomkami Daryusza i Kserksesa.
Ale plan był źle obmyślany, dowództwo spoczywało w rękach nieudolnych, a spodziewanej pomocy z zewnątrz nie było. Nie trwało trzech miesięcy, a ruch powstańczy w krajach naddunajskich był stłumiony. Dnia 13 maja Turcy zdobyli warowny Galacz, wycięli w pień Grekówci spalili miasto. Kilka dni później dostał się w ręce ich Bukareszt. Główny oddział powstańców poniósł dnia 19 czerwca ciężką klęskę pod Dragaszanem. Sprawa była przegrana. Aleksander Ypsilanti schronił się do Siedmiogrodu, i tam, na rozkaz rządu austryackiego, został uwięziony i zamknięty w fortecy Munkacz. Jego towarzysz broni, bohaterski Georgakis, wysadził się po rozpaczliwej obronie w klasztorze Sekko w powietrze, aby nie dostać się w ręce nieprzyjaciół.
Ale ofiary nie były nadaremne. Powstanie w krajach naddunajskich zachęciło do walki naród spragniony swobody i obudziło ruch powszechny na Peloponezie. W Mainie, dawnej Lakonii, poczęli zbierać się wojownicy pod dowództwem Piotra Mauromichalisa, w górach Arkadyi wydał hasło do walki Teodor Kolokotronis, nad zatoką Achajską arcybiskup Germanos. Ludność Aten i Teb wstąpiła w ślady braci południowych, na północy dzikie szczepy pasterskie stanęły pod sztandarem obrońców wolności, a wyspy egejskie, zwłaszcza Hydra, Spezia i Psara dostarczyły licznych okrętów do walki z odwiecznym wrogiem Hellady.
Turcy odpowiedzieli na ruch powstańczy wyrżnięciem ludności greckiej w Konstantynopolu. W niedzielę wielkanocną tłum fanatyczny powiesił patryarchę konstantynopolitańskiego Gregoriosa w ornacie u bramy katedry, a potem włóczył okrwawione zwłoki po ulicach miasta; burzono kościoły, plądrowano domy bogatych kupców, dopuszczano się nieopisanych gwałtów, nie przebaczono także sturczonej szlachcie greckiej. Na prowincyi lud turecki wstępował w ślady stolicy. Wieść o powstaniu Hellenów i strasznych mordach tureckich wstrząsnęła Europą, ale Grecy próżno spodziewali się od niej pomocy. Nie darmo ks. Metternich był mistrzem i wyrocznią we wszystkich sprawach politycznych. Wszakżeż powstanie greckie było skierowane przeciw „prawowitej” władzy tureckiej, a celem jego było zburzenie istniejącego stanu rzeczy na Bałkanach.
Co obowiązywało względem Hiszpanii i Włoch, było też obowiązującem względem Turcyi. Dogmaty polityczne nakazywały wystąpić przeciwko burzycielom spokoju, a co najmniej już nie pozwalały na ich popieranie. Nie ruszyła się więc Europa. Tylko z pośród ludów, zakutych w kajdany reakcyi, wyrywały się szlachetne, śmiałe lub awanturnicze jednostki, aby w odległym kraju Hellenów walczyć z bronią w ręku w obronie tych idei i haseł wolności, które były wyklęte na zachodzie. Pierwszą garstkę ochotników około 50, sprowadził do Grecyi w połowie r. 1821, brat Aleksandra Ypsylanti’ego, Demetrios. Przybył właśnie w porę, aby wziąć udział w organizacyi rządu i zająć w nim miejsce wybitne obok prezesa, ks. Aleksandra Maurokordatosa. W styczniu r. 1822 zebrał się na północy Peloponezu w Piadzie (dawnym Epidaurosie) kongres narodowy, na którym proklamowano niepodległość Grecyi, uchwalono konstytucyę i ustanowiono Dyrektoryat, składające się z 5 członków.
Przez kilka długich lat miała toczyć się jeszcze ze zmiennem szczęściem walka, nacechowana ze strony tureckiej nieopisanym barbarzyństwem, ze strony greckiej bohaterstwem, o jakie nie podejrzywalibyśmy synów Hellady, sławnych dziś tylko z krzykliwości i szybkości w nogach. W lutym 1822 r. spotkał ich cios ciężki. Pośredni ich sprzymierzeniec, Ali basza z Janiny wpadł przez zdradę w ręce nieprzyjaciół, i powstanie w Epirusie skończyło się tem samem. Prawie równocześnie powstańcy zdobyli Akropolis, twierdzę ateńską, nie tyle ważną jako pozycya strategiczna, ile chlubną przez pamięć dawno minionej przeszłości. W kwietniu tegoż roku basza Kara Ali, wylądowawszy z7.000 Turków na pięknej wyspie Chios, wyciął w pień ludność grecką. Zaledwie kilkuset mieszkańców uniknęło strasznej rzezi. Ale szybko nastąpiła kara. W czerwcu dwa statki greckie podpłynęły niepostrzeżenie pod turecki okręt admiralski, na którym Kara Ali obchodził właśnie swe zwycięstwo nad bezbronnym ludem wyspy, podpaliły go i wysadziły w powietrze. Około 3.000 Turków znalazło śmierć w falach. Basza ciężko raniony dostał się na wybrzeże i tam umarł. W miesiącu następnym zdawało się, że wybiła dla walczącego o wolność ludu ostatnia godzina. Basza Dramy, Mahmud, wyruszył na czele potężnej armii ku południowi, zadał pod wsią Peta straszliwą klęskę 4.000-nemu oddziałowi powstańców, dowodzonych przez samego Maurokordatosa, i tą samą drogą, którą niegdyś posuwał się Kserkses, dotarł do Peloponezu. Wobec olbrzymiej potęgi nieprzyjaciela, opór wydawał się niemożliwym. Ale powstańcom przyświecała gwiazda szczęśliwa. Skutkiem nieporządków w armii, a zwłaszcza niedostatecznego jej zaopatrywania w żywność, Mahmud musiał nietylko przerwać swój pochód zwycięski, ale nawet cofnąć się i pozostawić wszystek bagaż w ręku nieprzyjaciół.
W listopadzie tegoż roku zaskoczyła go śmierć w Koryncie. Wszystkie owoce jego wyprawy były stracone. Tymczasem Maurokordatos przebił się po klęsce pod Petą z garstką ocalałych do Missolunghi nad zatoką koryncką i zaopatrzywszy się w żywność, bronił się tak skutecznie, że trzykroć silniejsza armia turecka odstąpiła w roku 1823 po licznych szturmach od oblężenia.
Przez dwa lata następne leniwie wlokła się wojna. Grecy nie otrzymali upragnionej pomocy ze strony mocarstw. Na kongresie w Weronie, w r. 1822, nie przyjęto nawet ich posłów, błagających o poparcie. Napływały tylko składki i ofiary od osób prywatnych i zwiększała się liczba ochotników, odkąd przykład lorda Byrona, – który własnym kosztem wystawił oddział zbrojny i, nie doczekawszy się zwycięstwa, umarł w r.1824 w Missolunghi, – zaelektryzował ludy; ale pomoc ta, jakkolwiek chętna, nie była wielką, nie wystarczała do wywalczenia niepodległości. Na szczęście dla Grecyi, także Turcya była wyczerpana, niezdolna do wysłania wielkich sil zbrojnych na pole walki. Dopiero w roku 1825 nastąpił zwrot bardzo niebezpieczny. Sułtan zażądał pomocy od wojowniczego wicekróla Egiptu, Mehemeda Ali, który w swoim paszaliku był prawie zupełnie niezależnym panem i posiadał armię liczną, wyćwiczoną na sposób europejski, – i wzamian za pewne ustępstwa polityczne uzyskał poparcie. Wicekról wysłał 6.000 wojska na Kretę, aby przywrócić tam spokój i władzę sułtańską, a syn jego przybrany, Ibrahim basza, wyruszył na czele 18.000 wyborowego żołnierza do Grecyi. W lutym wylądował w pobliżu miejscowości Modon na Peleponezie, zajął Patras i Nawarino. Równocześnie sułtan wysłał większą armię pod dowództwem Mehemeda Redszyda do Missolunghi z lakonicznym rozkazem: „Albo padnie Missolunghi albo twoja głowa!” Przez cały rok Grecy bronili się z podziwienia godnem bohaterstwem w skalistej warowni. Nawet gdy Ibrahim basza wzmocnił armię oblężniczą kilku pułkami, – niepodobna było wykonać rozkazu sułtana. Próżno Turcy bombardowali miasto, przypuszczali szturm po szturmie, pozbawili oblężonych wszelkiego dowozu żywności, próżno wreszcie ofiarowali łagodne warunki kapitulacyi. Grecy trzymali się, pomimo głodu i straszliwej nędzy. W początkach roku 1826 wyczerpały się wszystkie zapasy żywności. Zgniłe wodorosty, padlina, ryby, łowione z narażeniem życia wśród gradu kul nieprzyjacielskich, były jedynym pokarmem oblężonych. Do głodu przyłączył się w porze zimowej mróz. Brak drzewa nie pozwalał rozgrzać przy ogniu zziębniętych członków, domy, potrzaskane bombami, nie dawały schronienia. Gdy nędza doszła do najwyższego stopnia, oblężeni spalili resztki swego mienia i postanowili przebić się z żonami i dziećmi. W nocy dnia 22 kwietnia resztki powstańców zebrały się przy wschodnich bateryach. 2.500 zbrojnych, podzielonych na 3 oddziały, miało przeprowadzić przez armię nieprzyjacielską nieuzbrojonych rzemieślników i kobiety z dziećmi. Nie powiódł się krok rozpaczliwy. Drobna tylko garstka ocalała, większa część kobiet i dzieci znalazła śmierć w wycieczce. Dnia następnego Turcy zajęli miasto i wymordowali resztę ludności. Część starców, chorych i niezdolnych do walki wraz z nacierającymi Turkami powstańcy wysadzili w powietrze.
Podczas oblężenia tej ważnej fortecy nastąpił w Rosyi wypadek, którego następstwem była zmiana polityki rosyjskiej względem Grecyi i Turcyi. Cesarz Aleksander, który w ostatnich latach swego panowania poddawał się wpływom i namowom ks. Metternicha, umarł dnia 1 grudnia 1825 r., a ponieważ uprawniony następca W. Ks. Konstanty już w r. 1822 zrzekł się korony, po krótkiem zamieszaniu wstąpił na tron brat jego młodszy, Mikołaj. Było do przewidzenia, że nowy cesarz, mniej oddany marzeniom idealistycznym, niż jego poprzednik, a zwracający za to uwagę na sprawy bliższe i uchwytne, znany przytem ze swej przychylności dla Greków, zechce skorzystać z zawikłań tureckich w interesie rosyjskim.
Stary zatarg o Mołdawię i Wołoszczyznę, gdzie Rosyi przysługiwało prawo nadzoru, dawał sposobność do zbrojnego wystąpienia. Obudziła się nanowo obawa daleko sięgających planów, których ostatecznym celem było wyparcie Turków z Europy, i, chcąc przeciwdziałać temu, Anglia zapragnęła porozumieć się z Austryą, jak niegdyś za czasów napoleońskich. Ks. Metternich jednak nic był skłonny, ani też zdolny do żadnej akcyi poważniejszej, która wychodziła po za ramy jego programu wyłącznie reakcyjnego. Umowa pe-Wtedy śmiały angielski prezes ministrów postanowił nawiązać bliżtersburska. szc s(osunpj z Rosyą, aby zapewnić Anglii glos i wpływ w przewidywanej akcyi. Wysłał do Petersburga ks. Wellingtona z życzeniami dla wstępującego na tron cesarza, aw roku następnym (w kwietniu 1826 r.) oba mocarstwa zawarły umowę, na mocy której miano wpłynąć na Turcyę, aby nadała Grecyi autonomię wewnętrzną, z zatrzymaniem zwierzchnictwa i pobieraniem trybutu. Interwencya nie doprowadziła do niczego. W tym czasie właśnie groziła Rosyi, z powodu zatargu granicznego, wojna z Persyą, która też wybuchnęła w roku 1826 i skończyła się po dwuletniej walce zdobyciem chanatów erywańskiego i nachiczewańskiego przez zwycięzcę pod Elizawetpolem i Erywaniem, gen. Paskiewicza. Zbliżająca się wojna zmuszała do łagodnego wystąpienia względem Turcyi. Zatarg o Mołdawię i Wołoszczyznę załatwiono w październiku 1826 r. układem w Akermanie w sposób korzystny dla Rosyi. W sprawie greckiej sułtan nie zgodził się na żadne ustępstwa. Ale nie porzucono już myśli o interwencyi. W lipcu 1827 r. Rosya, Anglia i Francya zgodziły się w umowie londyńskiej na wystąpienie w obronie Greków i rozpoczęcie starań o zawieszenie broni, celem pokojowego załatwienia sprawy. Aby skłonić Turcyę do ustępstwa, postanowiono wysłać na wody greckie silną flotę mieszaną. Składała się ona z 27 okrętów wojennych z 13.000 żołnierzy i 1.300 działami. Naczelne kierownictwo objął admirał angielski Codrington. Ks. Metternich odmówił wszelkiego udziału w tej akcyi.
Równocześnie polepszyły się cokolwiek stosunki w Grecyi. Wprawdzie Ibrahim basza opanował prawie już całą Moreę, a wojska tureckie Grecyę środkową. Ateny po długiej i energicznej obronie dostały się w ręce Turków, pomiędzy powstańcami panowała niezgoda i zawiść; ale przychylna dla Greków polityka mocarstw odbiła się potężnem echem w Europie i zachęciła do prywatnego popierania walczących o niepodległość. Z Francyi, Anglii, z Bawaryi, za staraniem króla Ludwika, napływały tysiące ochotników i wielkie sumy pieniężne. Nad siłami zbrojnemi objęli dowództwo dwaj doświadczeni wojownicy, admirał lord Cochrane i gen. Church. Ostatecznie też ustały w obozie powstańców spory i nieporozumienia, gdy na kongresie narodowym w Dalami uchwalono nową konstytucyę i zamianowano Jana Kapodistriasa, byłego ministra spraw zagranicznych ces. Aleksandra, prezesem na lat siedem.
Grecy, pobici na. wszystkich punktach przez Ibrahima baszę i wojska sułtańskie, przyjęli z wielkim zadowoleniem narzucone przez trzy sprzymierzone mocarstwa zawieszenie broni. Turcy natomiast, którym już niewiele brakowało do zupełnego uśmierzenia ruchu powstańczego, niechętnie poddali się żądaniom mocarstw. Flota ich,składająca się z 82 okrętów, zawinęła we wrześniu 1827 roku z wojskiem i zapasami żywności do portu Nawarino i miała ztąd zaopatrzyć w żywność i posiłki wojska w Patras i Misso. lunghi. Dowódzcy sprzymierzonej floty angielsko-rosyjsko-francuskiej nie pozwolili jednak okrętom tureckim opuścić portu, a skutkiem tego Ibrahim basza począł zbierać zapasy żywności w Morei, przyczem wojska jego dopuszczały się nadużyć i gwałtów. Obustronne rozdrażnienie wzrastało, i dnia 20 października, bez szczególnej właściwie przyczyny, nastąpiło starcie. Od południa do rana 21 października toczyła się w porcie straszliwa walka i zakończyła się zupełną klęską Turków. Flota ich przestała istnieć. Tylko 27 okrętów, po części ciężko uszkodzonych, ocalało.
W Europie przyjęto wieść o bitwie pod Nawarino z mieszanemi uczuciami. Ludy były zachwycone wypadkiem, który nadawał sprawie greckiej nową zupełnie postać; rządy mniej były zadowolone. Metternich scharakteryzował zniszczenie floty tureckiej z najwyższem oburzeniem jako „krytobójstwo”, angielski prezes ministrów, Wellington, nazwał bitwę „fatalnym wypadkiem”, jakkolwiek oczywiście nie miał nic przeciw temu, że przez ten „fatalny wypadek” Anglia zdobyła jeszcze większą przewagę na oceanach. Także dla rządu francuskiego bitwa ta była przykrą niespodzianką. Niezadowolenie tych trzech mocarstw ułatwiło Turcyi decyzyę. Wprawdzie jej siły zbrojne były właśnie w tym czasie bardzo nadwątlone, bo sułtan Mahmud II kazał wyciąć w pień swoje najlepsze ale i najniespokojniejsze wojsko, janczarów, gdy sprzeciwili się reorganizacyi armii (w czerwcu 1827 r.). Ale liczono w Konstantynopolu na neutralność Anglii i Francyi, a czynną pomoc Austryi, i sułtan, protestując przeciw zburzeniu swej floty, uznał traktaty z trzema mocarstwami za nieważne, a szczególnie wrogo odezwał się o Rosyi.
Rząd rosyjski odpowiedział na gwałtowny i obrażający protest dnia 28 kwietnia 1828 r. wypowiedzeniem wojny i wysłał przeciw Turcyi dwie armie, jedną do Azyi, drugą pod dowództwem gen. Dybicza nad Dunaj. Nadzieja sułtana w pomoc Austryi zawiodła zupełnie. Wprawdzie Anglia wycofała swoje wojska z Grecyi, a Francya wstąpiła w jej ślady, aby nie popierać pośrednio Rosyi, ale ks. Metternich jak zawsze, tak i w tym wypadku nie zdobył się na krok śmiały a niebezpieczny. Austrya zachowała najściślejszą neutralność. Turcya musiała przeprowadzić wojnę własnemi siłami, i mimo odwołania się do uczuć religijnych świata muzułmańskiego, poniosła na obu teatrach wojny zupełną klęskę. Kampania pierwsza, w roku 1828, pozostała nierozstrzygnięta. Po stronie azyatyckiej wprawdzie Rosyanie zdobyli warowną fortecę armeńską Kars; nad Dunajem natomiast, gdzie dowodził osobiście cesarz Mikołaj, wojska rosyjskie, po zajęciu Warny i daremnem oblężeniu Szumli, cofnęły się na lewy brzeg rzeki. Za to kompania w r.1829 miała przebieg nadzwyczaj pomyślny dla Rosyi. Naczelne dowództwo nad Dunajem objął doświadczony w wojnach napoleońskich generał Dybicz i, pozostawiwszy korpus obserwacyjny pod Silistryą, pomaszerował z armią główną w okolice Szumli i zadał Turkom dnia 11 czerwca pod miejscowością Kulewcza stanowczą klęskę. Po zdobyciu Silistryi przez gen. Krassowskiego, Dybicz przez zręczny manewr wprowadził w błąd Turków, obudził mniemanie, jakoby zamierzał uderzyć całą siłą na Szumię, a tymczasem przekroczył góry bałkańskie i stanął niespodziewanie przed Adryanopolem. Armia jego liczyła tylko 30.000 ludzi i w razie energicznego oporu była zbyt słaba do zdobycia miasta. Turcy jednak dali za wygraną, cofnęli się w nieładzie ku Konstantynopolowi i oddali Adryanopol bez walki Rosyanom. W tym samym czasie gen. Paskiewicz zdobył w Azyi stolicę Armenii, Erzerum. Zachęcony powodzeniem, gen. Dybicz wyruszył z ogromną śmiałością, która przy umiejętnem kierownictwie wojsk tureckich mogła stać się bardzo niebezpieczną, na czele swej, teraz już tylko 20.000 armii, w kierunku na Konstantynopol, jakkolwiek o zdobyciu tego miasta w istniejących warunkach mowy być nie mogło.
Ale śmiałe jego ruchy przeraziły Turków, sułtan miał już dość wojny i rozpoczął za pośrednictwem Prus układy, które dnia 14 września doprowadziły do pokoju w Adryanopolu. Turcya odzyskała w nim wszystkie posiadłości, utracone w Europie w ostatniej kompanii. W Azyi natomiast Rosya uzyskała Poti i Anapę nad morzem Czarnem. W księstwach naddunajskich przywrócono stan rzeczy, zaprowadzony w umowie akermańskiej. Rosya zatrzymała prawo nadzoru, hospodarowie stali się prawie niezależni od Turcyi, płacili jej tylko haracz.
Także sprawa grecka, która była przyczyną tej wojny, doczekała się nareszcie rozwiązania. W chwili zawarcia pokoju w Adryanopolu, wojsk tureckich nie było już prawie na ziemi Hellenów. Na samym początku wojny, zanim jeszcze Anglia i Francya zdecydowały się na wycofanie swoich wojsk, zwycięzca pod Nawarino, gen. Codrington ukazał się ze swą flotą przed Aleksandryą i skłonił wicekróla Egiptu do odwołania Ibrahima baszy. W tymże czasie gen. Maison, na czele 14.000 Francuzów, odebrał Turkom ostatnie pozycye w Morei. W artykule 10 traktatu pokojowego w Adryanopolu Turcya zgodziła się na zupełną autonomię wewnętrzną Grecyi za opłatą rocznego trybutu.
Ostatecznem uregulowaniem sprawy greckiej zajął się kongres mocarstw w Londynie w r. 1830. Zmieniono tam warunki pokoju adryanopolskiego. Grecya uzyskała zupełną niepodległość a natomiast zwężono cokolwiek jej granicę, ku wielkiemu niezadowoleniu powstańców. Nowe królestwo obejmowało Peloponez, Grecyę środkową, część Tessalii aż do linii przeciągniętej od zatoki Volo do Arta, wielką wyspę Eubeę i Cyklady. Wyspy dońskie pozostały przy Turcyi. Trudność sprawiało tylko jeszcze znalezienie monarchy dla odbudowanej Hellady. Książę Leopold Koburski, zięć króla angielskiego, Jerzego IV, wymówił się od przyjęcia tej godności. Zarządzał więc krajem nadal hr. Capodistrias, ale nie zdołał zadowolić waśniwych i niespokojnych Greków i został w roku 1831 zamordowany przez braci Konstantyna i Georgiosa Mauromichalisów. Następca jego i brat, Augustyn, nie umiejąc dać sobie rady z potomkami Hellenów, zrzekł się godności i udał się za granicę. W zaledwie co odbudowanej Grecyi wybuchła krwawa wojna domowa. Dopiero w roku 1833 naprawiły się stosunki, gdy pod osłoną mocarstw wstąpił na tron młodociany syn króla Ludwika bawarskiego, Otton I. Lud powitał go Otto i. z zapałem, gdy wylądował w Nauplii i objął w posiadanie swoje królestwo. Regencya, składająca się z trzech członków, zaprowadziła przy pomocy wojska i urzędników bawarskich porządek w kraju i zorganizowała armię narodową. Siedlisko rządu przeniesiono z Nauplii do Aten, które podnosiły się szybko z ruin i niebawem nabrały wyglądu europejskiego. W roku 1835 król, doszedłszy do pełnoletności, objął osobiście rządy i panował do roku 1867 wśród nieustannych prawie sporów i zatargów z narodem, który oddziedziczył po swoich wielkich przodkach wszystkie wady bez ich cnót obywatelskich.