Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Wojna austryacko-pruska w r. 1866 była walką o hegemonię w narodzie niemieckim. Zwycięstwo Prus wyparło * Austryę z odwiecznego stanowiska w Europie środkowej, przekreśliło jej prawa historyczne; odtąd środowiskiem, naokoło którego grupują się rozliczne państwa i państewka niemieckie, stały się Prusy. Stosunek państewek północnych do monarchii Hohenzollernów określono w pokoju praskim; reszty dokonał istniejący już od lat kilkudziesięciu „związek celny“.
Przedewszystkiem król pruski i ks. Bismarck skorzystali ze zwycięstwa, aby pogodzić się z reprezentacyą ludności, zakończyć ku powszechnemu zadowoleniu zatarg konstytucyjny. Nie było to teraz rzeczą trudną. Armia, której reorganizacya stała się przyczyną tego zatargu, okryła się wawrzynami w dwóch następujących po sobie wojnach, zapewniła Prusom stanowisko kierujące w Niemczech a mocarstwowe w Europie, powiększyła terytoryum państwowe o ⅓ , do 6595 mil kwadratowych z 24 milionami ludności. Powodzenie złagodziło niechęć opozycyi; pogodzono się łatwo z ogromnemi wydatkami, skoro przyniosły państwu tak wielkie korzyści. Trzeba było tylko dobrej chęci, maleńkiego ustępstwa formalnego ze strony rządu, aby reprezentacya ludu oświadczyła się otwarcie za nim i pochwaliła jego politykę. Król Wilhelm był dość mądry, aby nie zaciąć się i nie upierać przy swojej woli. Oświadczył w mowie od tronu, wygłoszonej przy otwarciu sejmu w sierpniu r. 1866, że rząd poprosi izby o zatwierdzenie wydatków, poczynionych w latach ubiegłych na własną odpowiedzialność gabinetu. Sejm był zachwycony wspaniałomyślnością swego monarchy i uchwalił „indemnizacyę”. I Bismarck osobiście skorzystał na zwycięztwie. Głęboka niechęć do niego ustąpiła miejsca podziwieniu, a nawet szczerej sympatyi. Zaprowadzenie administracyi pruskiej w krajach anektowanych nie było połączone z wielkiemi trudnościami, zwłaszcza, że we wszystkich tych krajach istniało stronnictwo, które sprzyjało oddawna Prusom, pragnęło widzieć je na czele narodu niemieckiego, i po wojnie z Austryą znalazło się u celu swych marzeń. Właściwie tylko w Hanowerze pozostała jeszcze przez długie lata niechęć do zdobywcy i utrzymało się przywiązanie do prawowitej dynastyi.
W pokoju praskim przewidziano utworzenie „związku północnoniemieckiego”, z Prusami na czele, i „związku południowo-niemieckiego”, któremu pozostawiono swobodę porozumienia się z Prusami.
Związek północno-niemiecki został zorganizowany zaraz w r. 1867, na podstawie projektu, przedstawionego przez Bismarcka w przeddzień wojny w frankfurckiej radzie związkowej. Książęta porozumieli się ze sobą jeszcze w r. 1866 na konferencyi w Berlinie; konstytucyę zatwierdził w roku następnym parlament, wybrany w głosowaniu powszechnem, według regulaminu konstytucyi frankfurckiej z r. 1849. Związek składał się z 22 państw, które posiadały łącznie przeszło 30 mil. ludności. Przystąpiła do niego z konieczności, na mocy warunków pokoju, także Saksonia, jakkolwiek sympatye rządu i ludu bynajmniej nie były po stronie pruskiej. Terytoryum pruskie stanowiło 6/7 całego obszaru związku. Prezydentem, z prawem wypowiadania wojny i zawierania pokoju, oraz dowództwem naczelnem w wojnie, był oczywiście król piuski. Radę związkową tworzyło 43 pełnomocników państw pojedyńczych. Prusy nie miały tu przewagi, posiadały tylko 17 reprezentantów. Rada reprezentowała interesy poszczególnych rządów. Wreszcie izba niższa-parlament-był wybierany bezpośrednio przez lud w równem głosowaniu. Na 1.000.000 dusz przypadał 1 mandat poselski. Izba ta posiadała zwykłe prawa konstytucyjne: uchwalania budżetów i wszystkich ustaw dotyczących związku. Prawa związkowe stawały się prawomocne, jeżeli zostały uchwalone przez parlament i radę związkową, a zatwierdzone przez prezesa-króla pruskiego. Wspólność związkowa odnosiła się do spraw obrony krajowej, tak na lądzie, jak i na morzu, ceł, traktatów handlowych i poczty. Obywatel którego bądź państwa związkowego był tem samem obywatelem wszystkich innych.
Związek południowy natomiast pozostał na papierze. Miały należeć do niego Bawarya, Wirtembergia, Badenia i Hesya po lewej stronie Menu (część znajdująca się po drugiej stronie musiała przystąpić do związku północnego). Państwa te obejmowały razem 2114 mil kwadratowych z 3,600,000 ludności, reprezentowały więc w razie porozumienia się i przy dobrej organizacyi pewną siłę. Ale związku nie można było utworzyć z dwóch przyczyn. Nie było zgody pomiędzy rządami, a co najważniejsza, należność wszystkich tych państw do pruskiego związku celnego nie pozostawiała im dostatecznej swobody ruchów, nie mówiąc już o tajnej umowie odporno-zaczepnej z Prusami, wymuszonej przy zawarciu pokoju. Każde z państw południowych więc zachowało na pozór zupełną samodzielność, wszystkie jednak stały się zależne od Prus. Istniała też instytucya, która wyrażała ten stosunek. Był nią „parlament celny”, z radą związkową celną, jako izbą wyższą.Obie te izby powstawały w taki sposób, że do parlamentu i rady związkowej północno-niemieckiej przystępowali delegaci państw południowych.
Rozumie się, że w takich warunkach przewaga była po stronie związku północnego, ale mimo to wspólna praca, oraz wspólność interesów handlowych i celnych wyrównywały przeciwieństwa polityczne, wytwarzały poczucie pewnej spójni, zbliżały Niemców południowych do północnych. Od tych stosunków do zupełnego porozumienia się i utworzenia cesarstwa Hohenzollernów był już tylko jeden krok, i krok ten uczyniony został w następstwie wojny z Francyą, w r. 1871.
Z państw ościennych najwięcej zaniepokoiła się zwycięstwem Prusaków nad Austryą Belgia, gdzie w r. 1864, po śmierci zasłużonego Leopolda I, wstąpił na tron syn jego, panujący dotąd Leopold II. Niepokojący zaś był nie tyle sam wynik tej wojny, ile dyplomacya, a zwłaszcza zachowywanie się Napoleona i Bismarcka. Obawiano się w Brukselli, i nie bez wszelkiej przyczyny, że Prusy, dla uspokojenia Francyi, zgodzą się na rozszerzenie jej granic i pozwolą zająć Belgię. I myśl taka nie była obcą Napoleonowi, ale nie odważono się na krok stanowczy. Skończyło się na dążności, aby połączyć koleje belgijskie z francuzką koleją wschodnią i w ten sposób wytworzyć pewną wspólność interesów i pewien związek pomiędzy obu krajami, który zapewne nie byłby pozostał bez następstw politycznych. Król Leopold II oparł się stanowczo tym dążnościom.
Bliższe urzeczywistnienia było rozszerzenie granic francuskich przez zdobycie Luksemburga, na pokojowej drodze umowy handlowej. Kraik ten, obejmujący 46 mil kwadratowych z 200.000 ludności, a wciśnięty pomiędzy Belgię, Francyę i Prusy, był własnością króla holenderskiego, ale należał prawno-politycznie do dawnego związku niemieckiego. Po rozerwaniu tego związku, zawisł niejako w powietrzu, pozostał tylko w pruskim związku celnym. Król holenderski, potrzebując pieniędzy, chciał sprzedać swe prawa do tego terytoryum Francyi, i Napoleon zgodził się chętnie na tę propozycyę. Prusy jednak, które spoglądały również pożądliwie na ten mały, lecz bogaty kraik, uważały go już prawie za swoją własność i miały w nim nawet swoją załogę, – założyły protest. Sprawa zaostrzyła się w sposób groźny, w początkach roku 1867 tak dalece, że wojna pomiędzy Prusami a Francyą wydawała się nieuniknioną. Wtedy Bismarck ogłosił trzymano dotądw tajemnicy sojusze zaczepno-odporne, zawarte z państwami południowo-niemieckiemi. Cesarz Francuzów przekonał się, że musiałby stanąć do walki nietylko z królem pruskim, lecz z całemi Niemcami, a nie będąc do takiej wojny przygotowany, przyjął pośrednictwo europejskie. Na wniosek kanclerza austryackiego Beusta, uznano Luksemburg za państewko neutralne, pozostające pod gwarancyą Europy. Miało ono pozostać nadal w pruskim związku celnym, ale Prusacy musieli wycofać swoją załogę, a fortyfikacye, broniące stolicy, zniesiono.
Tak więc Napoleon nie zyskał zgoła nic na tej wojnie, w której pozwolił Prusakom pokonać Austryę, aby wytargować od nich dla siebie ustępstwa. Wszystkie jego nadzieje i rachuby zawiodły, a nieszczęśliwa polityka zagraniczna osłabiła bardzo jego stanowisko we Francyi i powagę w Europie. Nie zdołał zachować sobie przychylności Włochów, którzy jemu zawdzięczali swoje zjednoczenie narodowe; nie zadowolił stronnictwa klerykałnego, ponieważ wzgląd na Włochów nie pozwalał mu występować dość energicznie w obronie Papieża; nie zapobiegł utworzeniu się groźnej potęgi nad granicą wschodnią swego kraju przez skupienie się całego prawie narodu niemieckiego naokoło Prus; w Meksyku doznał ciężkiej porażki. Wycofanie wojsk francuskich z powodu gróźb Amerykanów nie było bardzo upokarzające; ale tragiczna śmierć cesarza Maksymiliana rzucała cień czarny na jego francuskiego protektora, robiła wrażenie wielkiej jego klęski, a w dodatku, wierzyciele, w których interesie pierwotnie przedsięwzięto wyprawę na drugą stronę oceanu, nie otrzymali swych pieniędzy, bo z Juarezem nie zawarto żadnej umowy, a Maksymiliana już nie było. Były to w gruncie rzeczy małe tylko nieporozumienia, których wrażenie można było zatrzeć łatwo jednem skutecznem wystąpieniem w jakiejkolwiek sprawie większej. Ale Napoleon nie znalazł sposobu, aby naprawić swoją opinię. Sztuczki w rodzaju wielkiej wystawy międzynarodowej w Paryżuwr. 1867, na którą przybyli także monarchowie, pomiędzy innymi cesarz Aleksander II, i zwycięzcy pod Sadową, odnowiły tylko nakrótko blask Francyi i zrobiły Paryż środowiskiem świata. Wpływy Napoleona malały, zmniejszała się powaga, wzmagała się siła opozycyi w kraju. W wyborach r. 1869 stronnictwo rządowe zeszczuplało znacznie, a opozycyjne t. zw. stronnictwo środkowe nabrało tak wielkiej siły, że cesarz zdecydował się na ustępstwa. Powołał pod koniec tego roku do rządów przywódcę stronnictwa środkowego, Emila Oliviera i powierzył mu zadanie przekształcenia Francyi cesarskiej na monarchię konstytucyjną. Ollivier spotkał się z zaciętym oporem. Dawna większość nie chciała słuchać o ustępstwach w duchu liberalnym i demokratycznym, a republikanom, na których czele stali Juliusz Favre i Leon Gambetta, nie wystarczała reforma projektowana przez rząd umiarkowany. Ostatecznie jednak izba prawodawcza uchwaliła projekt Olliviera, a senat zatwierdził go. Reforma polegała głównie na przywróceniu zwykłych praw konstytucyjnych reprezentacyi narodu. Dotąd cesarz pozostawiał zupełną konstytucji. swobodę nowemu gabinetowi. Ale uczyniwszy zadość uzasadnionym żądaniom stronnictw liberalnych, znalazł z wielką zręcznością sposób na wyminięcie niebezpiecznych dla siebie skutków reformy. Zrozumiał, że, zamieniając cesarstwo, utworzone przez zamach stanu, na monarchię konstytucyjną, samby podważył swój tron, i za radą mądrego Eugeniusza Rouhera powrócił do fortelu, którym rozpoczął swą karyerę: odwołał się bezpośrednio do ludu i zażądał zatwierdzenia reformy przez plebiscyt.
Głosując za ustawą, którą cesarz polecał w liście osobistym do każdego z wyborców, lud głosował tem samem za cesarzem. W taki sposób plebiscyt nabierał znaczenia wielkiej manifestacyi napoleońskiej, podnosił powagę, umacniał stanowisko cesarza. Dobroduszny Ollivier dał pozyskać się dla tej akcyi, która zresztą nie sprzeciwiała się wcale konstytucyi, i bronił w izbie energicznie wniosku Napoleona, a następnie i prefektowie otrzymali rozkaz, aby postarali się o zatwierdzenie reformy. Wynik głosowania przeszedł wszystkie nadzieje. 7.300.000 wyborców oświadczyło się za nową ustawą t. j. za Napoleonem, przeciw tylko 1 ½ miliona.
Przez ten fortel Napoleon stał się znowu panem położenia; opozycyjne „stronnictwo środkowe” zamieniło się na cesarskie, i taki sam charakter otrzymało ministeryum Olliviera. Ministrowie niezadowoleni z takiego obrotu rzeczy podali się do dymisyi, a pomiędzy innymi ustąpił minister spraw zagranicznych Daru. Miejsce jego zajął dotychczasowy poseł we Wiedniu ks. Gramont, dostępny dla wpływów cesarzowej Eugenii i stronnictwa klerykalnego. Stronnictwo to było usposobione wojowniczo; spoglądało ono z niechęcią i na Prusy protestanckie, które po wojnie z Austryą zamieniły się na mocarstwo, i na antykościelne królestwo włoskie. Zepchnięcie Prus na dawne stanowisko państwa drugorzędnego i przywrócenie Państwa Kościelnego, włączonego do Włoch Zjednoczonych: to były cele, do których dążono na dworze cesarzowej. Zresztą zaś przewidywano powszechnie, że starcie z Prusami prędzej czy później będzie nieuniknione. W całej Francyi odczuwano klęskę Austryi jako własną porażkę; nawet opozycyoniści, jak Thiers, podzielali to zapatrywanie.
Utworzenie się nowego militarnego mocarstwa nad granicami Francyi było groźbą dla niej, a nadto zdawano sobie z tego sprawę, i z stan rzeczy, wytworzony w Niemczech w r. 1866, nie był ostatecznym, był tylko stadyum przejściowem na drodze do zupełnego przekształcenia stosunków, do jeszcze ściślejszego ugrupowania się państewek niemieckich naokoło tronu Hohenzollernów. I to było rzeczą oczywistą, że dzieło rozpoczęte pod Sadową mogło być ukończone tylko przez nowe zwycięztwo, przez złamanie potęgi francuskiej. Świadomość ta skłoniła Napoleona do zreformowania zaniedbanej oddawna armii. Utworzono bezpośrednio po wojnie w r. 1866 nową organizacyę wojsk francuskich według wzoru pruskiego, zaopatrzono piechotę w udoskonalone karabiny (szasepoty), zaprowadzono w artyleryi straszliwe mitraliezy, i po tych przygotowaniach spoglądano spokojnie w przyszłość. W trwałość pokoju nikt nie wierzył, ale nikt też we Francyi nie liczył się z możliwością starcia w czasie najbliższym, a nawet jeszcze tuż przed wybuchem wojny z Niemcami, dnia 30 czerwca r. 1870, prezes ministrów Napoleona mógł oświadczyć w parlamencie, że „gdziekolwiek spojrzeć, nigdzie nie podobna znaleść sprawy, któraby mieściław sobie niebezpieczeństwou.
Pewność siebie była we Francyi tem większa, że jeszcze w r. 1867 znalazła się we Włoszech sposobność do wypróbowania nowej broni palnej. Na mocy umowy, zawartej z Wiktorem Emanuelem w r. 1864, Napoleon wycofał w r. 1866 swoje wojska z Rzymu i przyległego terytoryum. Czekał na to tylko Garibaldi, i z garstką ochotników wyruszył natychmiast (jeszcze w tymże grudniu) do Wiecznego Miasta, aby zdobyć je dla zjednoczonego królestwa. Próba nie powiodła się. Wojska włoskie, strzegące granicy resztek Państwa Kościelnego, rozproszyły ochotników, a Garibaldi dostał się do niewoli. Ale i tym razem, jak już i poprzednio, w r. 1862, władze włoskie obeszły się z nim bardzo łaskawie. Niebawem stary rewolucyonista „umknął z więzienia” i, zebrawszy około 4000 ludzi, wyruszył w październiku r. 1867 na nowo przeciw Papieżowi. Był już na terytoryum papieskiem, tuż pod Rzymem, gdy nadeszła wiadomość, że silny oddział francuski wylądował pod Civitta Vecchia. Wobec tego, rząd polski, który dotąd sprzyjał zamiarom Garibaldiego, zwrócił się do niego z żądaniem, aby złożył broń i opuścił terytoryum papieskie. Garibaldi żądanie to odrzucił i, zająwszy miasto Mentonę, obwarował się tam. Po trzech dniach nadeszły wojska papieskie, zorganizowane przez Francuzów-3000 ludzi pod dowództwem ministra wojny, gen. Kanzlera, i część oddziału francuskiego-około 2000 ludzi, pod dowództwem gen. Failly. Garybaldczycy posiadali przewagę liczebną,- armia ich urosła tymczasem do 8000 ludzi-ale ponieśli straszliwą klęskę. „Szasepoty dokonały cudów” – mógł donieść Napoleonowi Failly.
1000 garybaldczyków pozostało na polu bitwy, 1400 wzięto do niewoli i odstawiono do Rzymu. Papiescy mieli tylko 30 zabitych i 103 ranionych, a Francuzi 2 zabitych i 36 ranionych. Garibaldi wycofał się z niedobitkami na terytoryum włoskie, został tam pojmany i uwięziony w fortach Spezzii. Ale i tym razem rząd Wiktora Emanuela obszedł się z nim łaskawie. Po kilku już tygodniach uwolniono go z więzienia i pozwolono mu powrócić na Caprerę.
Dzięki interwencyi Napoleona, i tym razem jeszcze Rzym pozostał Papieżowi, i ostatni sobór ekumeniczny, zwołany w r. 1868 bullą „Aeterni Patris” , mógł odbyć się w mieście papieskiem. Sobór ten, pamiętny zatwierdzeniem “Syllabusa“ i sformułowaniem dogmatu o nieomylności Papieża, gdy przemawia w sprawach wiary ex cathedra, został otwarty w kościele Świętego Piotra, dnia 8 grudnia 1869 r. i obradował do dnia 18 lipca 1870 r. W tym dniu, poprzedzającym wypowiedzenie wojny francusko-pruskiej, został odroczony do dnia. 11 listopada, a dnia 20 października, po zajęciu Rzymu przez wojska włoskie, na czas nieograniczony. W soborze wzięło udział 764 biskupów, z których znaczna większość zgadzała się od samego początku na wniosek, wypracowany przez komisyę dogmatyczną. Uchwaleniu dogmatu sprzeciwiali się głównie biskupi niemieccy, niektórzy francuscy, wszyscy węgierscy (z wyjątkiem jednego) oraz kilku amerykańskich i angielskich. Z wybitniejszych książąt Kościoła należeli do opozycyi: arcybiskup paryzki Darboy, orleański Dupanloup, moguncki Ketteler, Strosmayer z Sirium. Dnia 13 lipca, w pierwszem głosowaniu, z 700 biskupów oświadczyło się za nieomylnością Papieża bez zastrzeżeń 450, z zastrzeżeniem 62, przeciw głosowało 88. Około 100 biskupów nie przybyło na posiedzenie. W głosowaniu ostatecznem, dnia 18 lipca 1870 roku, z 549 obecnych biskupów, dwóch tylko, jeden amerykański i jeden włoski, oświadczyło się przeciw ogłoszeniu dogmatu. Z przeciwnych w zasadzie uznaniu nieomylności papieskiej, ale nieobecnych już na ostatniem posiedzeniu, żaden, po zapadnięciu uchwały, nie wystąpił przeciw dogmatowi. Natomiast w uczonych kołach teologicznych niemieckich podniosła się czynna opozycya i doprowadziła do rozłamu w Kościele katolickim.
Oponenci nie uznawali oprócz dogmatu o nieomylności papieskiej także Niepokalanego Poczęcia Matki Boskiej, uznanego za dogmat w r. 1854, i, przyjąwszy nazwę “starokatolików“, utworzyli kościół osobny. Duchowym ich przywódzcą był uczony profesor monachijski Dollinger; biskupem wybrano profesora wrocławskiego Reinkensa, który został uznany przez rząd pruski i otrzymał od niego wraz z pensyą pozwolenie na założenie swego biskupstwa w Bonn. Organizacya ta nie była jednak trwała. Część członków nowej społeczności religijnej połączyła się niebawem z protestantami, inni pogodzili się z Kościołem katolickim, i obecnie „starokatolicyzmu należy już zupełnie do przeszłości.
W Austryi zajęto się po nieszczęśliwej wojnie z Prusami, która pozbawiła monarchię nietylko stanowiska przodującego w Niemczech, ale i reszty tradycyjnej powagi w Europie, bardzo energicznie naprawą stosunków wewnętrznych. Próby utworzenia nowej organizacyi, z zachowaniem wewnętrznej jedności państwa, rozbiły się o opór Węgrów, Czechów i Polaków. W lipcu r. 1865, po osobistych, dość obiecujących układach cesarza Franciszka Józefa z Węgrami, Schmerling podał się do dymisyi, a miejsce jego zajął dotychczasowy namiestnik w Czechach, bar. Belcredi. Nowe ministeryum zawiesiło konstytucyę lutową (dnia 20 września), którą uważano za przeszkodę w pracy nad reorganizacyą stosunków, a zwołało sejmy krajowe dla wysłuchania ich propozycyi. Wszystkie Indy, oprócz Niemców, przyjęły tę decyzyę z wielkiem zadowoleniem. W sprawie najtrudniejszej i najniebezpieczniejszej, węgierskiej, układy toczyły się nie bez powodzenia. Najpotężniejsze ze stronnictw węgierskich, liberalne, dowodzone przez Franciszka Deaka, domagało się przywrócenia konstytucyi zr. 1848, oraz politycznego połączenia z Węgrami Siedmiogrodu, Slavonii, Chorwacyi i Pogranicza wojskowego. Rząd wiedeński zgodził się w zasadzie na oba żądania, z tym warunkiem, że konstytucya z r. 1848 będzie przez sejm peszteński zmieniona w taki sposób, aby nie ucierpiała jedność monarchii. Wśród układów nastąpiła wojna z Prusami, a jej wynik nieszczęśliwy zachęcił rząd do ustępstw dla ludów. Niemcy jednak stawili w nadzwyczajnej radzie państwa opór przeciw zaprowadzeniu ustroju federalistycznego, i ugoda z Węgrami nie mogła być uchwalona, dla braku kompletu posłów. U steru rządu stanął, w lutym r. 1867, b. minister saski hr. Beust, i wobec niechęci Niemców do federalizmu, powrócił do starej austryackiej tradycyi dualizmu.
Podzielono państwo, które od tej pory nosi urzędową nazwę „monarchii austryacko – węgierskiej“, na dwie równorzędne połowy, Przedlitawię i Zalitawię. Do pierwszej należą kraje koronne: Austrya Dolna i Górna, Bukowina, Czechy, Dalmacya, Galicya, Górz-Gradiska, Istrya, Karyutya, Kraina, Morawy, Salzburg, Styrya, Szlązk, Tryest, Tyrol, Vorarlberg; do drugiej: Węgry, Chorwacya, Transylwania, Serbia i Pogranicze wojskowe. Za granicę uznano rzeczkę Litawę, i ztąd nazwy obu połów monarchii. Każda z tych połów otrzymała własny rząd i własny parlament; łączy je tylko unia osobista i wspólne ministeryum, które załatwia sprawy, obchodzące w równej mierze oba państwa, a więc politykę zagraniczną i obronę krajową. Sposób pokrycia wydatków wspólnych oraz załatwienie różnych spraw, w których, w interesie obu połów i całości państwa, potrzebne jest porozumienie się, a więc stosunków celnych, monetarnych, handlowych i przemysłowych, są zależne od "ugody“, odnawianej co lat 10, pomiędzy delegatami parlamentów obustronnych. Następnie każdy z parlamentów osobno ugodę, zawartą przez delegacyę, zatwierdza. Przy podziale monarchii w r. 1867 podzielono także dług państwowy; Austrya objęła z sumy ogólnej 70, Węgry 30$. W tym samym stosunku rozdzielono i wspólne wydatki. Stosunek wzajemny w podziale opłat na wydatki wspólne otrzymał urzędową nazwę “kwoty“.
Przeprowadzając ten system dualistyczny, Beust oddalił się zupełnie od dążności swego przeciwnika. Równouprawnienie wszystkich ludów monarchii pozostało nadal zasadą obowiązująca i wyraźnie sformułowaną, ale tylko na papierze.
Myślą przewodnią Beusta było utworzenie dwóch państw równorzędnych, z dwoma narodami rządzącymi. W Zalitawii rolę tę przyznano Węgrom, w Przedlitawii Niemcom. Wszystkie inne ludy zostały tym dwom w praktyce podporządkowane, nietylko przez narzucenie im niemieckiego, względnie węgierskiego, języka urzędowego, lecz i organizacyę wewnętrzną. Na Węgrzech, konstytucya zrewidowana zr. 1848 poręcza wszystkim swobodę osobistą i równe prawa polityczne, ale izba poselska stała się dostępna przedewszystkiem dla Madziarów, przez zaprowadzenie cenzusu wyborczego, który ubogiej ludności słowiańskiej nie pozwala korzystać w pełni z praw zasadniczych. Zresztą zaś żaden z rządów nie zawahał się nigdy przed nadużyciem swej władzy, gdy chodziło o to, aby zapobiedz wyborowi posłów opozycyjnych. W Przedlitawii ogłoszono równość wszystkich języków i narodowości: „Wszystkie ludy państwa- brzmi prawo zasadnicze – są równe pod względem praw i każdy z nich ma nienaruszalne prawo zachowania swojej narodowości i języka. Równouprawnienie wszystkich języków jest uznane przez państwo w szkole, w urzędach i w życiu publicznem. W krajach zamieszkiwanych przez kilka plemion, publiczne zakłady szkolne powinny być urządzone w ten sposób, ażeby każde z plemion otrzymywało potrzebne środki cywilizacyi we własnym języku, bez uciekania się do przymusu nauczania drugiego języka“. W praktyce prawo to nie było przeprowadzone, ani bez starć przeprowadzić się nie dało. Zdobycie tego zagwarantowanego konstytucyą równouprawnienia przez pojedyńcze ludy słowiańskie, jest przedmiotem walki, dotąd nie skończonej.
Że walka ta przewleka się tak długo, pochodzi ztąd, że Niemcy, jakkolwiek stanowią mniejszość liczebną, mają zapewnioną przewagę. System wyborczy opiera się na zasadzie reprezentacyi interesów ekonomicznych. Nie każdy wyborca posiada równe prawa, lecz prawo to jest zależne od stanu lub grupy opozycyjnej, do których należy. Wybory odbywają się według konstytucyi z roku 1.867 w „kuryach“: wielkiej własności ziemskiej, izb handlowych, miast i gmin wiejskich. Przytem stosunek był (i jest dotąd) bardzo niekorzystny dla szerokich, niezamożnych warstw ludu. Kurye wielkiej własności ziemskiej i izb handlowych wybierają stosunkowo bardzo licznych posłów, miasta, w stosunku do liczby wyborców, znacznie mniej, a gminy wiejskie znajdują się w położeniu jeszcze więcej niekorzystnem. Ponieważ zaś w krajach z ludnością mieszaną Niemcy opanowali oddawna handel i przemysł, posiadają wielkie włości i przewagę w miastach, więc na mocy tego systemu wyborczego mieli zapewnioną przewagę nad mniej zamożną ludnością wiejską, a przynajmniej wpływy, nieuzasadnione ich stosunkiem liczebnym do ludu innoplemiennego. Tak samo było w Przedlitawskiej radzie państwa. Konstytucya przepisywała wybory tylko dla sejmów krajowych, a sejmy wysyłały (do r. 1874) swoich delegatów do rady państwa.
Pod względem politycznym ucierpiała na tem urządzeniu z wszystkich krajów słowiańskich Przedlitawii stosunkowo najmniej jeszcze Galicya, o tyle, że Niemcy byli tam zbyt słabi liczebnie, ażeby mogli odgrywać jakąkolwiek rolę wybitniejszą. Ogromna przewaga stanów posiadających uwydatniła się tam dopiero z biegiem czasu w sposób bardzo niekorzystny, kiedy najpotężniejsze ze stronnictw polskich, konserwatywne, zwane pospolicie „stańczykowskiem“ (od publikacyi „Teka Stańczyka”, wydanej przez jego członków w r. 1868/9), opanowało zupełnie kraj, zepchnęło z widowni lub pochłonęło wszystkie inne wybitniejsze grupy polityczne i w niewolniczem przywiązaniu do swego programu, poczęło opierać się stanowczo wszelkim zmianom, niemiłym dla rządu centralnego, a w dążności do utrzymania swych wpływów, zwichnęło nieznacznie rozwój życia politycznego. Pierwotnie stronnictwo to nie było bynajmniej wrogie reformom zasadniczym (nazywało się nawet pierwotnie Klubem reformy) i dążyło wraz z innymi bardzo energicznie do naprawy stosunków krajowych. Myślą przewodnią jego programu było i jest dotąd utrzymy wanie za każdą cenę dobrych stosunków z rządem i uzyskanie tą drogą korzyści dla kraju. W epoce, o której mowa, głównym i pierwszym celem działalności politycznej wszystkich stronnictw było rozszerzenie praw autonomicznych Galicyi, i pomimo powrotu rządu do umiarkowanego centralizmu, cel ten został częściowo osiągnięty. Ustrój zaprowadzony przez Beusta był przekreśleniem wszystkich starych pragnień i niedawnych przyrzeczeń. Belcredi zamierzał podzielić monarchię na 5 samodzielnych królestw, połączonych tylko unią osobistą.
W takim razie Galicya (a także Czechy) otrzymywała te same prawa i zajmowała to samo stanowisko w monarchii jak Węgry. Beust natomiast potworzył tylko prowincye autonomiczne, zależne we wszystkich sprawach ważniejszych od rządu i parlamentu centralnego. Ustrój ten wywołał z natury rzeczy silną opozycyę. Jedni nie porzucali myśli o przekształceniu monarchii na federacyę przez solidarne postępowanie wszystkich ludów słowiańskich. Inni zadawalali się samem tylko rozszerzeniem praw autonomicznych. Dążności te skrystalizowały się w programie, sformułowanym przez Floryana Ziemiałkowskiego, Kabata Zbyszewskiego i innych, a przyjętym niebawem przez Zyblikiewicza i Grocholskiego. Domagano się w nim pomiędzy innymi: utworzenia dla Galicyi rządu odpowiedzialnego przed sejmem, ustanowienia ministra dla Galicyi przy rządzie centralnym, uznania języka polskiego za urzędowy, autonomii w szkołach i urzędach, tak samo w sądownictwie – przez utworzenie najwyższego trybunału dla Galicyi, mianowania wyborów do rady państwa przez sejm galicyjski, wreszcie różnych ustępstw materyalnych. Zanim jeszcze żądania te zostały przedstawione urzędownie, w formie „rezolucyi”, radzie państwa, namiestnik, hr. Agenor Gołuchowski, przy pomocy sejmu skłonił rząd do uwzględnienia części tego programu. Zarówno w Galicyi jak w Czechach zamierzano w r. 1867 zmusić rząd do ustępstw zasadniczych za pomocą tego samego środka, którego za czasów Belcrediego użyli z powodzeniem Niemcy: przez niewysyłanie posłów do rady państwa. Czesi przeprowadzili ten zamiar; sejm galicyjski jednak, za staraniem Gołuchowskiego, wysłał Zdobycze swoich delegatów do Wiednia, a Beust wzamian zgodził się na zaprowadzenie języka w szkołach średnich i utworzenie autonomicznej rady szkolnej galicyjskiej. Dalszem następstwem porozumienia się z rządem było wstąpienie hr. Alfreda Potockiego w r. 1868 do gabinetu Karola Auersberga. W tymże roku sejm galicyjski uchwalił za namową Czechów, mimo protestów Gołuchowskiego, rezolucyę, zawierającą wyluszczony wyżej program. Za radą Ziemiałkowskiego wysłano jeszcze i tym razem delegatów do rady państwa, a Beust? chcąc zadowolić Polaków, zaprowadził na drodze administracyjnej język polski w sądach i urzędach. Mimo to, doszło do zerwania stosunków. Komisya konstytucyjna odrzuciła bowiem rezolucyę przedstawioną przez delegatów sejmu galicyjskiego, a wskutek tego wszyscy posłowie polscy złożyli swoje mandaty. Ministeryum Karola Auersberga upadło (w styczniu r. 1870) i, po krótkich rządach Hausnera, u steru rządu stanął b. minister hr. Alfred Potocki. Ale ani on, ani jego następca hr. Hohenwart (od lutego r. 1871) nie zdołali uregulować stosunków ku zadowoleniu wszystkich ludów. Jedno z dalszych żądań Galicyi spełniono, gdy Grocholski, jako pierwszy minister bez teki dla spraw galicyjskich, wstąpił do gabinetu Hohenwarta.
Reformie zasadniczej, któraby zapewniła Galicyi stanowisko odrębne, sprzeciwili się Węgrzy. W październiku r. 1871 Hohenwart ustąpił, a miejsce jego zajął ks. Adolf Auersberg (1871-1879). Rząd nowy przełamał trudności, przy pomocy Niemców, a wbrew woli Polaków i Czechów, przez zmianę systemu wyborczego do rady państwa. Gdy dotąd rada składała się z delegacy! pojedyńczych sejmów krajowych i skutkiem tego była zależna od nich, ks. Auersberg zażądał uskutecznienia osobnych wyborów do parlamentu centralnego, z zatrzymaniem podziału wyborów na 4 kurye. Mimo protestu hr. Gołuchowskiego, który, złożywszy urząd namiestnikowski w r. 1869, przyjął go na nowo w r. 1871, i mimo secesyi posłów polskich, prawo to zostało uchwalone w r. 1873. Wytworzywszy w taki sposób współzawodnictwo pomiędzy sejmami krajowymi, a reprezentantami krajów koronnych w radzie państwa, rząd miał przewagę sejmów i przeniósł punkt ciężkości w polityce wnętrznej monarchii do Wiednia.
W związku z reorganizacyą ustroju prawno-połitycznego narchii, zajęto się i uregulowaniem spraw kościelnych, iwr. 1868 parlament wiedeński uchwalił trzy prawa, ograniczające znacznie prawa Kościoła katolickiego. Mianowicie zaś zaprowadzono śluby cywilne, odebrano duchowieństwu sądownictwo w sprawach małżeńskich i kierownictwo w sprawach oświaty, wydano prawo, określające wyznanie dzieci z małżeństw mięszanych. Papież Pius IX zaprotestował przeciw tym ustawom, jako niezgodnym z konkordatem, uznał je za nieprawne i nieobowiązujące. Kanclerz Beust odpowiedział wprawdzie na protest protestem, ale, wobec oporu duchowieństwa, praw tych przeprowadzić w praktyce nie zdołał. Walka przeciągnęła się przez kilka lat i skończyła się po zamknięciu soboru watykańskiego (w lipcu r. 1870) zupełnem zniesieniem konkordatu w Austryi, a w kilka lat później – nowem i ostatecznem uregulowaniem spraw kościelnych na drodze ustawodawczej. Na resztę państw europejskich wojna prusko-austryacka nie oddziałała wcale, albo tylko pośrednio i nieznacznie. Rosya zachowała wobec tej walki o przewagę w Niemczech zupełną neutralność. Sympatye cesarza Aleksandra były po stronie pruskiej, i klęska Austryaków o tyle nie była niepożądaną, że osłabiała stanowisko monarchii Habsburskiej na Bałkanach, na które Rosya od dawna zwracała szczególną uwagę. Po wojnie krymskiej i reformach zaprowadzonych w związku z nią, proces powolnego rozpadania się potęgi tureckiej został cokolwiek powstrzymany, ale nie ustał zupełnie. Ludy chrześciańskie dążyły nadal usilnie i wytrwale do wyzwolenia się z pod władzy sułtana, i niezupełnie bez powodzenia. Rumunia zdobyła w r. 1866 prawie zupełną samodzielność, po wypędzeniu zatwierdzonego przez sułtana ks. Aleksandra Guzy. Pozostał Turcyi tylko maleńki trybut (700.000 fr. rocznie) wraz z kilku podrzędnemi prawami bez znaczenia praktycznego. Na tron powołali Rumunowie księcia niemieckiego, Karola Hohenzollerna z linii Singmaringen i pod jego mądremi rządami mały kraik zajął w krótkim czasie poważne stanowisko na niespokojnym półwyspie. Także Serbia zdobyław tym czasie zupełną niezawisłość. Jerzy Czerny wdługich walkach pomiędzy rokiem 1804 a 1807 wydarł wszystkie ważniejsze punkty kraju z rąk tureckich i napoleońskich i zapewnił swemu narodowi prawie zupełną swobodę. W roku 1815 Miłosz Obrenowicz dał nowe hasło do walki o wolność, osiągnąwszy w wojnie znaczne korzyści, został wybrany w roku 1817 księciem dziedzicznym.
W roku 1834 Serbia uzyskała prawie zupełną samodzielność. Płaciła tylko haracz i w niektórych fortecach, pomiędzy innemi w Belgradzie, pozostały załogi tureckie. Miłosz, znienawidzony przez „stronnictwo narodowe” przychylne dla Rosyi, złożył władzę w ręce najstarszego syna, Milana, a po tegoż śmierci Serbowie powołali na tron jego syna najmłodszego, Michała. Młody książę niebawem zraził sobie ludność przez rozmaite wybryki i został w r. 1842 wygnany z kraju. Miejsce jego zajął protegowany przez armię i rząd turecki syn Jerzego Czernego, Aleksander Karagieorgiewicz. I jego rządy nie trwałydługo. Niezadowolone z jego przychylności dla Austryi „stronnictwo narodowe” przeprowadziło w skupczynie w r. 1858 uchwałę, pozbawiającą go tronu, i powołało do kraju starego Milana Obrenowicza. Po jego śmierci w r. 1860, na tron wstąpił syn jego, zdetronizowany w r. 1842-gim Michał i panował do r. 1868. Pod jego rządami Serbia wyzwoliła się do reszty z zawisłości od Turcyi. w r. 1862 wybuchła w Belgradzie walka pomiędzy ludnością chrześciańską a mahometańską i Turcya po długich układach zrzekła się skutkiem interwencyi mocarstw europejskich prawa utrzymywania swej załogi w Belgradzie i innych fortecach (wr. 1867). W roku następnym, 1868, ks. Milan został zamordowany przez stronników Aleksandra Karagieorgiewicza. Na tron wstąpił czternasto-letni Milan (IV) Obrenowicz pól-azyata, pół-paryżanin, człowiek wielkich zdolności i większej jeszcze lekkomyślności, którego rządy, wybryki i przygody są jeszcze w świeżej wszystkich pamięci.
Krótko po załatwieniu zatargu serbsko-tureckiego, dyplomacya europejska znalazła jeszcze raz sposobność do wystąpienia z interwencyą na półwyspie bałkańskim. Groził wybuch nowy pomiędzy Grecyą i Turcyą a w następstwie jego zakłócenie pokoju europejskiego.
Grecy zawdzięczają odzyskanie swej niepodległości głównie zainteresowaniu, które w czasach odnowionego klasycyzmu obudziło się w całej Europie dla ojczyzny Homera, Fidyasza, Praksitela i Platona a w szczególności Rosyi, która przez wojnę z Turcyą w roku 1828 stworzyła nowoczesną Grecyę. W Europie zapał powszechny ostygł szybko po wyzwoleniu kolebki sztuki i literatury klasycznej, ale geneza państwa nowogreckiego, jego powstanie pod wpływem abstrakcyjnych upodobań i reminiscencyi historycznych, oddziałała bardzo szkodliwie na jego rozwój. Grecy wstąpili w szereg narodów samodzielnych z poczuciem wielkości, która nie miała żadnej podstawy realnej, uważając się za spadkobierców starej Hellady, przyswoili sobie zbyt wysokie o sobie mniemanie, oddali się od samego początku dążności, aby odnowić dawny blask i potęgę ojczyzny Peryklesa, odzyskać wszystkie kraje, które w czasie największego rozkwitu Aten były od nich zależne. Te dążności odwróciły uwagę narodu od zadań najważniejszych, od których rozwiązania zależy dalsza przyszłość, olbrzymia ambicya kazała zapominać zbyt często o braku sił do ich zaspokojenia. Cały rozwój państwa wszedł na tory nieprawidłowe, nienaturalne. Gdy na odbudowanie stolicy, dzięki bezprzykładnej bodaj w dziejach ofiarności patryotów, posypały i sypią się nieustannie miliony i Ateny skutkiem tego odzyskały szybko część dawnego blasku, chociaż inną przybrały postać,-kraj jako całość pozostał w zaniedbaniu i nędzy, stosunki ekonomiczne znajdują się w stanie opłakanym, skarb cierpi na niedobór chroniczny. Wszystko to nie przeszkadza jednak Grekom marzyć nieustannie o rozszerzeniu granic państwa i ponawiać co chwila rozpaczliwe próby, aby cel ten osiągnąć. Jest to błędne koło, z którego naród nowo-grecki widocznie nie szybko się wydobędzie. Gorączkowe ambicye nie pozwalają na rozwój prawdziwy, na zebranie sił, na stworzenie warunków nieodzownych do wypłynięcia na szerszą widownię, brakiem sił i nieładem ekonomicznym tłomaczy się niepowodzenie w każdej próbie zaspokojenia ambicyi, a każde niepowodzenie osłabia kraj jeszcze więcej i budzi tem większą tęsknotę do nieurzeczywistnionego celu. Król Otton I, pierwszy władca odbudowanej Grecyi, trzeźwy, spokojny Niemiec, nie zdołał zaprowadzić ładu w narodzie niespokojnym i uregulować stosunków państwa.
Upadł, ponieważ Grekom zdawało się, że nie popiera dostatecznie ich programu patryotycznego. Jego następca, młody Jerzy duński, wstępując na tron, zwracał narodowi podarowane sobie przez Anglię wyspy Jońskie, ale nie zaspokoił jego pragnienia wielkości. Kiedy na Krecie wybuchło powstanie przeciw Turkom (wr. 1866), Grecy uważali chwilę tę za odpowiednią, aby wielką tę wyspę odzyskać dla swego państwa. Król Jerzy, pomny doświadczeń swego poprzednika, nie oparł się głosowi opinii publicznej. Ministeryum Delyanisa przyznało się w parlamencie do zamiaru aneksowania Krety, a gdy rząd turecki zaprotestował przeciw takim dążnościom i wysyłaniu wojsk greckich na wyspę, a wreszcie stawił ultimatum, Grecy zdecydowali się na wojnę. Ultimatum odrzucono, poseł turecki opuścił Ateny, greckiego wydalono z Konstantynopola (grudzień r. 1868). Wynik walki maleńkiego państewka z potęgą sułtańską nie mógł ulegać żadnej wątpliwości. Grecya była zagrożona w swym bycie, a ponieważ wszelka zmiana stosunków na półwyspie bałkańskim interesowała żywo całą Europę i każdy z przeciwników posiadał swoich protektorów, z walki o Kretę mogła wyłonić się wielka wojna europejska. Temu trzeba było przeszkodzić i uczyniono to na kongresie mocarstw w Paryżu r. 1869. Pełnomocnicy państw podpisanych na akcie pierwszego kongresu paryskiego (po wojnie krymskiej), zebrani pod przewodnictwem francuskiego ministra spraw zagranicznych Lavalette, uznali zupełną słuszność pretensyi tureckich i nakazali Grecyi spełnić warunki postawione w ultimatum z roku 1868. Kreta pozostała nadal własnością Turcyi, pomiędzy Konstantynopolem i Atenami przywrócono stosunki dyplomatyczne.
W tym samym roku wielkorządzca Egiptu, obdarzony tytułem „Kedywa” wnuk wielkiego Mehemeda Alego, walczący o niepodległość Izmail basza musiał ukorzyć się przed sułtanem Abdul Azisem (1861-1876) i zobowiązać się, że nie będzie porozumiewał się z rządami Europy bez zezwolenia rządu tureckiego, nie będzie zaciągał nowych pożyczek i nakładał nowych podatków, i nie powiększy swej armii ponad 30.000 ludzi. Bezpośrednią przyczyną energicznego wystąpienia Turcyi przeciw niepewnemu wasalowi, była zbytnia jego samodzielność przy otwarciu kanału Sueskiego, na którą to uroczystość Izmail basza, nie pytając się o wolę swego sułtańskiego pana, zaprosił monarchów Europy jako samodzielny władzca Egiptu. Kanał ten zbudowany przez inżyniera francuskiego, Ferdynanda Lesseps’a, połączył morze Śródziemne z Czerwonem a przez to z oceanem Indyjskim, stał się niebawem główną drogą z Europy do wybrzeży zachodnich Afryki oraz Azyi południowej i wschodniej. Uroczyste jego otwarcie nastąpiło przy udziale przedstawicieli wszystkich większych państw europejskich, pomiędzy innymi ces. Franciszka Józefa, cesarzowej francuskiej Eugenii i króla pruskiego Wilhelma, dnia 17 listopada r. 1869.