Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Łatwo zrozumieć, jak potężne wrażenie zrobiły w Europie pierwsze wiadomości o wypadkach hiszpańskich. Nad Spreą i Dunajem, gdzie przyzwyczajono się uważać lud za martwą, bezmyślną masę, i nie umiano wyobrazić sobie państwa bez centralizacyi i biurokracyi, rządzącej z nad zielonego stolika, nie posiadano się ze zdumienia. Jakto? Naród, pozbawiony swej władzy prawowitej, grzęznący od wieku w nierządzie, nie posiadający ani armii wyćwiczonej, ani sławnych dowódców, ani pieniędzy, nie tylko śmiał stawić opór potędze napoleońskiej, ale nawet pobił niezwyciężone armie francuskie i odparł je po za Ebro? Nie zdawano sobie jeszcze jasno sprawy ze znaczenia i charakteru tej rozpaczliwej walki dumnego narodu o swoją wolność, ale śledzono z natężoną uwagą jej przebieg i witano każdą wiadomość niepomyślną dla Francuzów wybuchami tłumionej radości. Niepowodzenia wojsk francuskich dodawały rządom otuchy, zachęcały do próby wyłamania się z pod przewagi Napoleona.
Zwłaszcza na dworze wiedeńskim zapanowało usposobienie bardzo wojownicze. Postanowiono skorzystać z wypadków, które zmusiły cesarza Francuzów do skoncentrowania znacznych sił na półwyspie pirenejskim, i zajęto się energicznie reorganizacyą armii. Najważniejsze stanowiska znajdowały się tym razem w lepszych rękach, niż dawniej. Na czele armii stał zdolny i energiczny brat cesarza, arcyksiąże Karol, polityką spraw zagranicznych kierował śmiały lir. Filip Stadyon, namiętny przeciwnik Napoleona, a posłem przy dworze paryskim był przebiegły ks. Metternich, który przez obłudę i postęp umiał zakrywać przed cesarzem rzeczywiste zamiary swego rządu. Rozumiano w Wiedniu, że wojna bez sprzymierzeńców była z góry przegraną; starano się więc pozyskać Prusy i Rosyę, a przynajmniej skłonić cesarza Aleksandra do zachowania ścisłej neutralności. Cesarz Aleksander, związany umową z Napoleonem, odpowiedział bardzo zimno na umizgi austryackie. Prusy natomiast, w których podówczas przeważały wpływy energicznego i wojowniczego ministra Steina, zachęcały do wojny. „Skorzystamy z pierwszej sposobności, aby przyczynić się do osiągnięcia celu, który wytknęła sobie Austrya” – zapewniał dwór berliński przez usta swego ministra, a podczas kongresu monarchów w Erfurcie, Stein kazał prosić arcyksięcia Karola, aby rozpoczął walkę jak najrychlej, „bo potrzeba tylko jednego skinienia, aby ożywić całe Niemcy od Niemna aż do Renu”. Austrya zaufała tym oświadczeniom. Gdy jednak Napoleon, dowiedziawszy się w Hiszpanii o intrygach Steina, zawezwał Fryderyka Wilhelma, aby oddalił go natychmiast, Prusy stchórzyły, zastosowały się do rozkazu cesarza i opuściły Austryę w trudnem położeniu.
Na dworze wiedeńskim jednak nie przestano wierzyć, że Fryderyk Wilhelm w chwili stanowczej zdecyduje się na zmobilizowanie swej armii, liczono na pomoc niektórych południowych państewek niemieckich, a hr. Metternich zapewniał, że nawet Francuzom sprzykrzyły się już rządy Napoleona, i można liczyć na sprzymierzeńców we własnym jego kraju. Mylono się. Kiedy wiosną roku 1809 wybuchła wojna, tylko magnaci węgierscy stanęli po stronie Austryi i przyrzekli popierać cesarza wszelkiemi siłami.
Z państw niemieckich żadne nie wystąpiło w obronie swej wolności, a południowe, należące do Związku Reńskiego, pierwsze zebrały swe wojsko, aby uderzyć na arcyksięcia Karola. Austrya niezupełnie jeszcze była gotowa do wojny, ale w kraju i armii panował wielki zapał i pewność zwycięztwa. Położenie było rzeczywiście nienajgorsze. Napoleon, powróciwszy dopiero pod koniec stycznia z Hiszpanii, spóźnił się ze swemi zbrojeniami, i kiedy rozpoczęła się wojna, Austryacy mieli przed sobą tylko wojska południowo-niemieckie i polskie z Księztwa Warszawskiego. Arcyksiąże Karol jednak nie wyzyskał swej chwilowej przewagi. Zamiast zapewnić sobie korzyści akcyi zaczepnej, uderzyć natychmiast na słabych sprzymierzeńców Napoleona, obezwładnić ich i przenieść wojnę na terytoryum nieprzyjacielskie, zwlekał z wymarszem i pozwolił wojskom francuskim połączyć się z niemieckiemi. Zanim jeszcze Austryacy przystąpili do wykonania dawno wypracowanego planu strategicznego, cesarz Francuzów wsiadł im na karki. „Przybywam z szybkością błyskawicy – powiedział w swym rozkazie dziennym. – Żołnierze, nasze wielkie zwycięztwa, odniesione w przeszłości, zapewniają nam nowe zwycięztwo. Naprzód! Niechaj nieprzyjaciel ujrzawszy nas, pozna swoich pogromców”! Pięć dni wystarczyło do wykazania ogromnej przewagi strategicznej Napoleona. W szeregu zwycięzkich potyczek pod Tann, Abensberg, Eggmühl i Regensburgiem, gdzie odłamek granatu zranił go w nogę, wyparł wojska francuskie po za Izarę i Inn. Zdobycie Regensburga utorowało mu drogę w głąb krajów austryackich. Wiedeń, nieprzygotowany do obrony, nie stawił żadnego oporu. Dnia 13 maja zwycięzca w kroczył po raz drugi do stolicy Napoleon Habsburgów i założył znowu swą główną kwaterę w Schoenbrunnie. Mniemał, że wojna już się skończyła. Przekonał się jednak niebawem, że tym razem trzeba będzie jeszcze ciężkich walk, aby zmusić Austryę do uległości. Próba przeciągnięcia Węgrów na swoją stronę nie powiodła mu się. Wydał do nich z Schönbrunna proklamacyę, w której zawezwał ich, aby zerwali stosunki z dworem Habsburgów: „Wybierzcie sobie króla, który tylko waszemu wyborowi będzie zawdzięczał swą koronęu, kusił ich, licząc na ich ambicyę narodową. Ale Węgrzy domyślali się podstępu i odmówili. W Tyrolu powstali górale i wypędzili z kraju swych nowych (od pokoju w Pressburgu) panów bawarskich, wraz z ich francuskimi opiekunami, a nie rozbita lecz tylko osłabiona przez liczne klęski armia arcyksięcia Karola zajęła pod Aspern silne stanowisko, zagrażając Wiedniowi.
Napoleon postanowił zakończyć wojnę odrazu, przez rozbicie wojsk arcyksięcia, i począł przeprawiać się dnia 20 maja przez Dunaj, aby doścignąć nieprzyjaciela. Spotkał się jednak z niespodziewanie silnym oporem. Dnia 21-go Massena i Lannes, przekroczywszy rzekę poniżej Wiednia, gdzie tworzy wyspę Lobau, uderzyli w pobliżu wsi Esling i Aspern na Austryaków. Walka była nierozstrzygnięta. Ponowiła się ona nazajutrz i ukończyła się wieczorem odwrotem wojsk francusna wyspę Lobau. Na polu walki pozostało około 24,000 Austryaków i 30,000 Francuzów. Bitwa była dla Napoleona przegraną, i żadne buletyny kłamliwe nie zdołały osłabić potężnego wrażenia faktu, że niezwyciężony zdobywca poniósł pierwszą 'swoją klęskę, nie rozstrzygającą wprawdzie, ale dotkliwą.
W tym samym czasie spotkała Francuzów i sprzymierzeńców ich niemieckich niespodziewana klęska w Tyrolu. Wojna rozpoczęła się tam wcześniej, niż nad Dunajem, już z dniem jej wypowiedzenia, dnia 9 Kwietnia. Górale, przyzwyczajeni do stosunków patryarchalnych, przywi ą zani do swych starych tradycyi i przesądów, nic mogli pogodzić się z nowemi i rządami Bawarów, którzy, objąwszy kraj w posiadanie, zaprowadzili w nim natychmiast ład i porządek według liberalnych pojęć rewolucji francuskiej. Nie brakowało zresztą dziwactw, które niepotrzebnie drażniły ludność górską, i nadużyć, obrażających najświętsze ich uczucia. Dawne rządy austriackie nie były pod żadnym warunkiem lepsze ani sprawiedliwsze, ale, jak dzieje się zwykle w takich wypadkach, pod wpływem niezadowolenia poczęto idealizować przeszłość i tęsknić do powrotu pod berło Habsburgów.
Powstanie Hiszpanów oddziałało potężnie na umysły góralów i zachęciło ich do walki. Na czele ruchu stanęło, podobnie jak w Hiszpanii, duchowieństwo. Nawiązano w tajemnicy stosunki z dworem wiedeńskimi przygotowano się starannie do zbrojnego wystąpienia. Dnia 9-go kwietnia, w dniu wypowiedzenia wojny, wszystko było gotowe. Wojska austryackie wyruszyły drogę, aby oswobodzić kraj, a równocześnie od wioski do wioski poczęły krążyć kartki z napisem: „W imię arcyksięcia Jana. Czas”. Na stokach gór zapłonęły ognie, po Innie i wszystkich strumykach spłynęły kawałki desek z czerwonemi chorągiewkami, jako hasło do zbrojnego wystąpienia. Już dnia 11-go rozpoczęła się walka. Słabe wojska francuskie i bawarskie, które nie spodziewały się wcale zaczepki, cofnęły się pospiesznie, i dnia 12-go stolica kraju, Innsbruk, wraz z załogą bawarską, dostała się w ręce górali. Dnia następnego wkroczył do Tyrolu, nie wiedząc o niczem, silny oddział bawarsko-francuski pod dowództwem generała Brissona. Otoczony niespodzianie z wszystkich stron, Brisson poddał się z 4,000 żołnierzami i 7 działami. W przeciągu 5 dni chłopi pod dowództwem Speckbachera i Andrzeja Hofera wypędzili z kraju wszystkie załogi, a przybywający dnia 15-go do Innsbruka generał austryacki Chasteler nie znalazł już nic do roboty. W drugiej połowie maja wyruszył doliną Innu do Tyrolu marszałek Lefebvre i połączywszy swoje wojsko z oddziałem bawarskim Wrede’go, który od tygodnia już palił i mordował w kraju, przywrócił znowu władzę bawarską. Generał austryacki Cliasteler, pobity pod Wdrglem, zabierał się już do odwrotu, ale górale okazali więcej energii i śmiałości od niego. Zapatrując się na przykład Hiszpanów, rozpoczęli oni wojnę partyzancką. Utrudniali wojskom nieprzyjacielskim pochód i opanowanie kraju, strzelając zza skał i krzaków na długie kolumny francuskie i bawarskie, staczając na nie z gór lawiny kamieni i pnie drzew wywalonych, bronili zawzięcie każdej osady i każdego niemal domu. Wreszcie zebrali się pod dowództwem Andrzeja Hofera w wielkiej liczbie w okolicach Innsbrucka, zadali wojskom francusko-bawarskim na górze Isel dotkliwą klęskę i wyparli je ponownie z kraju. Rządy tymczasowe objął w imieniu arcyksięcia Jana, który w tern powstaniu odgrywał wcale nie zasłużoną rolę legendowego bohatera, Andrzej Hofer, jako „komendant naczelny Tyrolu", i rządził wcale nic gorzej od biurokracji austryackiej. Poprzednio jeszcze ludność Vorarlbergu rozbroiła w licznych potyczkach załogi wyrteinberskie i francuskie, i dnia 25 maja powstańcy zajęli Bregenz.
Nietylko w Tyrolu przykład Hiszpanii zachęcił do próby zrzucenia więzów, nałożonych przez Napoleona. Także w Niemczech północnych, w państwach zarówno neutralnych jak i sprzymierzonych z Francyą, znaleźli się ludzie przedsiębiorczy, którzy wbrew woli swych rządów chwycili za broń i zebrali naokoło siebie oddziały zbrojnego ludu, aby wywrocie porządek, zaprowadzony przez cesarza Francuzów. Żadne z tych przedsięwzięć nie miało charakteru ludowego, jak w Hiszpanii i Tyrolu. Były one dziełem awanturniczych oficerów i członków lub stronników starych dynastyi, pozbawionych tronu przez Napoleona. Pierw si pragnęli zmusić swoje rządy, mianowicie rząd pruski, do współudziałuu wojnie francusko – austryakiej i otoczyli się wojskiem regularnem lub też byłymi żołnierzami, których, skutkiem przymusowego zmniejszenia armii pruskiej po klęskach z roku 1806 17-go, było pełno w Niemczech. Drudzy wyzyskiwali niezasłużone przywiązanie prostego ludu do zdetronizowanych dynastyi, aby przywrócić na tron dawni} cli panów. Wszystkie te przedsięwzięcia skończyły się nieszczęśliwie, lub przynajmniej nie doprowadziły do zamierzonego celu. Obudziły one jednak zapał wr najszerszych warstwach ludu, rozdmuchały przygasające pod popiołami egoizmu i apatyi iskry uczuć narodowych i przygotowały wybuch, który kilka lat później miał złamać potęgę Napoleona.
Pierwszy odważył się wystąpić na własną rękę przeciw rządom francuskim w Niemczech, więcej pod wpływem awanturniczego usposobienia, niż w celach jasno określonych, kapitan Katt. Zebrał on około dnia 15 kwietnia, garstkę byłych żołnierzy pruskich i wyruszył ku Magdeburgowi, aby opanować znienacka tę potężną fortecę.
Zdążył jednak zebrać tylko kilka kas rządowych w królestwie Westfalskiem. Generał Michaud, dowodzący w Magdeburgu, rozproszył bez trudu jego oddział. Odebrano mu wszystkie łupy, o ile nie roztrwonili ich żołnierze, a Katt umknął do Czech, gdzie przystąpił do oddziału księcia Brunświku. Nie lepiej powiodło się pułkownikowi strzelców westfalskich, Doerenbergowi, który, wkradłszy się w zaufanie lekkomyślnego i dobrodusznego Hieronima, postanowił porwać go i odzyskać przyłączoną do Westfalii Hessyę dla byłego elektora Wilhelma. Chłopi hescy w liczbie kilku tysięcy przystąpili do spisku i wyruszyli dnia 23 kwietnia na Kassel, aby z wszystkich stron równocześnie wkroczyć do miasta. Na widok armat jednak, które kazał na wieść o rozruchach ustawić przed bramami miasta minister wojny króla Hieronima, chłopi rozbiegli się i powrócili do domu. Doerenberg schronił się, tak samo jak Katt, do Czech i odegrał później dość poważną rolę pod rozkazami księcia brunświckiego. Łagodny król zadowolił się bezkrwawem stłumieniem powstania i nie pozwolił ukarać nikogo, nawet krewnych Doerenberga, którzy niewątpliwie wiedzieli o spisku.
Z większem powodzeniem rozpoczął walkę na tyłach armii francuskiej wspomniany już ks. Fryderyk Wilhelm z Brunświku, syn naczelnego dowódcy wojsk pruskich w bitwie pod Jeną. Zebrał on kilka tysięcy wysłużonych żołnierzy, ochotników i awanturników, i, w porozumieniu z Austryą, uderzył na ogołoconą z wojsk Saskonię, aby następnie przedostać się do Westfalii i odzyskać utracony tron brunświcki. Oddział jego, zwany dla barwy mundurów „legią czarnąu, zdobył wielką sławę przez swoją śmiałość i męstwo graniczące z bohaterstwem. Utrzymał się on w Saksonii do końca wojny. Po klęsce Austryaków książę brunświcki nie chciał słuchać o kapitulacyi. Przebił się ze swoim 2-tysięcznym oddziałem przez całe Niemcy północne do ujścia Wezery, walcząc nieustannie ze znacznie silniejszemi wojskami króla Hieronima, a zastawszy w Elsfiet flotę angielską, odpłynął z większą częścią swego oddziału do Anglii.
Najwięcej wrzawy narobiło przedsięwzięcie majora pruskiego Schilla, który, zniecierpliwiony neutralnością swego króla, zapragnął zmusić go do wojny z Francyą i mniemał, że przez krok śmiały” energiczny można wywołać w kraju ogólne powstanie. Nie opowiedziawszy się nikomu, wyruszył w ostatnich dniach kwietnia na czele swego pułku z Berlina i oddaliwszy się od miasta, wtajemniczył żołnierzy i oficerów w swój plan wyzwolenia Niemiec z pod władzy Napoleona. „Lepszy koniec ze strachem, niż strach bez końca“ – zakończył wśród grzmiących oklasków swą płomienną mowę. Żołnierze przystali na wszystko, i Schill wydał natychmiast gorącą odezwę do narodu, wzywając go do walki za wolność. Ale nadzieja, że chłopi z widłami i kosami wyruszą na Francuzów, zawiodła. Tylko drobna garstka ochotników, przeważnie byłych żołnierzy, przyłączyła się do jego oddziału. Król pruski, oburzony do głębi buntem swego majora, ogłosił go za dezertera, Napoleon kazał ścigać go jako zwykłego rozbójnika, a nawet łagodny Hieronim wyznaczył nagrodę na jego głowę. Po kilku małych potyczkach, Schill zrozumiał, że jest zgubiony. Postanowił więc przebić się do morza, spodziewając się znaleźć tam schronienie na okrętach angielskich. Dotarł szczęśliwie do Stralsundu i zdobył fortecę, ale po kilku dniach wojska westfalskie i duńskie otoczyły miasto i wzięły je szturmem. Schill z częścią swego oddziału poległ. Reszta żołnierzy złożyła broń. Napoleon skazał ich na ciężkie kary więzienne, a 11 oficerów kazał rozstrzelać.
Wyprawy Katta, Doerenburga, Schilla, księcia brunświckiego zrobiły w Prusach potężne wrażenie i spotęgowały w kołach oficerskich usposobienie wojownicze. Król jednak nie odważył się na krok stanowczy, mimo zwycięstwa arcyksięcia Karola pod Aspern i nalegań Austryi, aby wystąpił przeciw Napoleonowi. „Jeżeli odniesiecie jeszcze jedno zwycięstwo – odpowiadał- to zmobilizuję swą armię.” Drugiego zwycięstwa jednak nie było. W początkach lipca Napoleon powetował klęskę i zakończył wojnę. Przez 6 tygodni wojska nieprzyjacielskie stały bezczynnie naprzeciw siebie, przedzielone tylko wodami Dunaju. Arcyksiąże Karol ani nie pomyślał o wyzyskaniu tego czasu. Trzymał swoje wojska spokojnie w obozie, wzmacniając tylko cokolwiek jeszcze szańce, i ani nawet nie starał się przeszkodzić przygotowaniom Napoleona do drugiej a rozstrzygającej bitwy. W obozie francuskiem tymczasem panował ruch gorączkowy. Zbierano zapasy, budowano mosty dla przeprowadzenia wojsk przez rzekę, układano z wszelkiemi szczegółami plan dalszej akcyi. Gdy arcyksiążę Karol zabawiał się przeglądami wojsk i grą na fortepianie, Napoleon zajmował się osobiście wszystkiem, a z szczególną troskliwością doglądał prac przy budowie mostów, od których doskonałości miał zależeć wynik bitwy. Gdy nadeszła chwila działania, niestrudzony wojownik przez 60 dni z rzędu nie zsiadał z konia, pilnując najpierw przeprawy przez rzekę, a następnie kierując bitwą.
Dnia 4 lipca mosty były gotowe. Najważniejszy z nich, który miał połączyć wyspę Lobau z lewym brzegiem Dunaju, Francuzi przygotowali na wyspie i złożyli ku wielkiemu zdumieniu Austryaków w przeciągu kilku godzin.
Arcyksiąże Karol, który do chwili ostatniej nie wiedział, na którym punkcie zamierza przeprawić się armia Napoleona, postanowił czekać na nieprzyjaciela pomiędzy Dunajem a wsią Wagram. Pod wieczór dnia 5 lipca, armia francuska, wzmocniona oddziałem Eugeniusza Beauharnais, który, nadchodząc z Włoch, pobił arcyksięcia Jana nad rzeką Raab (14 czerwca), była już na lewym brzegu rzeki i przypuściła natychmiast szturm do warownych stanowisk austryackich. Atak odparto i noc rozdzieliła walczących. Nazajutrz arcyksiąże, zachęcony powodzeniem, zdecydował się na akcyę zaczepną. Do południa toczyła się na rozległej przestrzeni zacięta walka. Atak Austryaków był tak energiczny, że wojska francuskie chwiać się poczęły. Napoleon jednak, ogarnąwszy jednem spojrzeniem sytuacyę, zmienił plan bitwy, przesunął podczas walki front i zmusił arcyksięcia Karola do odwrotu. Arcyksiąże Jan, który miał nadejść w czasie bitwy i uderzyć na prawe skrzydło armii francuskiej, spóźnił się o kilka godzin i przybył dopiero około wieczora, gdy bitwa była przegrana i armia główna cofnęła się już do Znaimu. Zwycięstwo Napoleona nie było wielkie ani rozstrzygające, ale wystarczyło, aby skłonić cesarza Franciszka do rozpoczęcia układów pokojowych. Dnia 11 lipca nastąpiło zawieszenie broni na warunkach bardzo niekorzystnych dla Austryi, a dnia 31 arcyksiąże Karol, zniecierpliwiony intrygami dworskiemi i zarzutami, na które zresztą zupełnie zasłużył, złożył naczelne dowództwo.
Zawieszenie broni w Znaim położyło kres lipcowej kampanii austryackiej przeciw Księstwu Warszawskiemu i walkom, które w następstwie jej toczyły się w Galicyi. Była to, nie pod jednem tylko względem, bardzo dziwna wojna. Dwór austryacki, mimo odmowy ze strony Rosyi a dwuznacznego zachowywania się Prus, nie tracił nadziei, że uda się wciągnąć oba te państwa do walki z Napoleonem. Aby zachęcić je przez zwycięstwo do udziału w wojnie, arcyksiąże Ferdynand natychmiast po jej wypowiedzeniu, przekroczył na czele 45.000-cznej armii granice Księstwa Warszawskiego i ruszył na Warszawę. Księstwo było prawie bezbronne. Część wojsk polskich walczyła za Pirenejami, inna udała się z armią saską nad Dunaj, mniejsze oddziały były porozrzucane po oddalonych fortecach, w Gdańsku, Kistrzynie i t. d., w kraju zaś pozostało tylko 10.000 żołnierzy pod dowództwem ks. Józefa Poniatowskiego. Kilka dni marszu od Warszawy stał wprawdzie oddział rosyjski, ale zajmował postawę wyczekującą. Ks. Poniatowski, zebrawszy swą garstkę wojska, wyruszył naprzeciw Austryakom i wydał im dnia 19 kwietnia pod Raszynem bitwę. Walka była bardzo gorąca. Po stronie polskiej padło przeszło 2.000 ludzi, pomiędzy innymi wsławiony śpiewak-legionista, pułkownik Cypryan Godebski, po stronie austryackiej około 4.000, Poniatowski cofnął się w porządku ku Warszawie i zawarł dnia 21 kwietnia z arcyksięciem Ferdynandem umowę, wed ł ug ’ której Austryacy zajęli Warszawę ale zobowiązali się nie przechodzić na drugą stronę Wisły. Zwycięstwo pod Raszynem nie skłoniło jednak ani Rosyi ani Prus do udziału w wojnie. Generał Gorczakow, stojący ze swą armią pod Brześciem, wysłał do arcyksięcia list z powinszowaniem, ale na skargę Napoleona został odwołany i zastąpiony przez ks. Golicyna. Prusy zaś oświadczyły, że tylko w razie wielkiego zwycięstwa nad Francuzami, zdecydują się na wojnę. Arcyksiąże Ferdynand łudził się jeszcze i, pozostawiwszy załogę w Warszawie, wyruszył ku granicy pruskiej, aby dodać Prusom odwagi. Zanim jednak dotarł do Torunia, ks. Poniatowski, korzystając z lekkomyślności arcyksięcia, wkroczył do Galicyi. Na wszystkich punktach kraju ludność chwyciła za broń i porozpędzała załogi austryackie. W krótkim czasie poddały się Lublin, Sandomierz, walki Zamość, Lwów, i armia ks. Poniatowskiego urosła do kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Zagrożony na tyłach, arcyksiążę Ferdynand zrzekł się swojej zdobyczy i wyruszył do Galicyi. Zdobył po zaciętej walce Sandomierz, ale nie mógł się w nim utrzymać. Wojska rosyjskie ku wielkiemu niezadowoleniu Napoleona zachowywały się na początku wojny neutralnie, pod koniec zaś zadawalały się osadzaniem swoich załóg w miastach, zdobytych przez Polaków. Przewidywano już wtedy, że sojusz pomiędzy Rosyą a Francyą nie utrzyma się długo, a według pamiętników Peleta, Napoleon, otrzymawszy dnia 31-go maja wiadomość o liście, wysłanym przez gen. Gorczakowa do arcyksięcia Ferdynanda, zawołał: „A więc będę musiał prowadzić jeszcze wojnę z cesarzem Aleksandrem! u Narazie jednak nieporozumienia nie doprowadziły do zerwania stosunków przyjacielskich, zwłaszcza że wojna skończyła się szybko. Dnia 15 lipca ks. Poniatow ski, poprzedzony przez 30 dragonów rosyjskich i 60
Zanim powrócimy do rozpoczętych w Znaim układów pokojowych, musimy wspomnieć jeszcze o walkach, które toczyły się, równocześnie z wojną austryacką, na północno-zachodnich krańcach Europy, w Holandyi (dzisiejszej Belgii). Rozpoczęli tam wojnę na własną rękę Anglicy, korzystając z wypadków, które zmusiły Napoleona do utrzymywania dwóch potężnych armii równocześnie, w Hiszpanii i nad Dunajem. Postanowili zająć słabo obronną a bardzo ważną pod względem strategicznym Antwerpię, której posiadanie zapewniłoby im władzę nad ujściem Skaldy. Conajmniej spodziewali się napaść z nienacka na flotę francuską stojącą pod Vlissingen i spalić ją lub zabrać, a zniszczyć warsztaty okrętowe w Antwerpii. W wielkiej tajemnicy przygotowano, jak na stosunki angielskie, potężną armię, składającą się z 38.000 ludzi, i ogromną flotę (175 okrętów wojennych i 180 przewozowych). Policzywszy majtków, około 60.000 ludzi wzięło udział w tej wyprawie. Dowództwo powierzono bratu zmarłego Williama Pitta, lordowi Chatham, który uchodził za bardzo zdolnego wojownika, ale nie usprawiedliwił tego dobrego o sobie mniemania. Zamiast uderzyć odrazu na Antwerpię, bronioną tylko przez 2.000 inwalidów, niedołężny dowódca wysadził swą armię na wyspie Walcheren, anastę p nie począł oblegać warowny port Vlissingen, z którego admirał francuski tymczasem już uprowadził swą flotę w górę rzeki Skaldy. Zdobył wprawdzie port, ale tymczasem Francuzi obwarowali Antwerpię i przysłali silną armię pod dowództwem króla holenderskiego i gen. Bernadottego, który, powaśniwszy się z Napoleonem po bitwie pod Wagram, od początku sierpnia bawił w Paryżu. Obroną Antwerpii zajął się najpotężniejszy po upadku Talleyranda, skompromitowanego przez intrygi przeciw Napoleonowi, minister francuski Fouche. I on znienawidzi! cesarza, gdy tenże sprzeniewierzył się zasadom rewolucyi, i umyślnie rozporządził się bez jego wiedzy. „Pokażemy Europie – oświadczył na posiedzeniu ministrów – że jakikolwiek blask spływa z geniuszu Napoleona na Francyę, obecność jego jest niepotrzebną do pokonania nieprzyjaciół.u Napoleon zatwierdził rozkazy Fouchego, ale nie przebaczył mu nigdy samowolnego wystąpienia. Rozporządzenia, wydane przez Fouchego, były trafne. Gdy Anglicy przystąpili nareszcie do oblężenia Antwerpii, znaleźli tam tak silną załogę, że o zdobyciu miasta mowy już być nie mogło. Obronę ułatwiła Francuzom i Holendrom epidemia, która wybuchła wśród wojsk angielskich, biwakujących na błotnistych nizinach. We wrześniu Anglicy dali za wygranę i zmniejszyli swą armię, a pod koniec roku, utraciwszy około 10.000 ludzi, zniszczyli swoje arsenały i magazyny i cofnęli się na wyspę Walcheren, zkąd odpłynęli do Anglii.
Niepomyślny wynik wyprawy przeciw Antwerpii przyspieszył zawarcie pokoju pomiędzy Napoleonem a cesarzem Franciszkiem. Dopóki Antwerpia była zagrożona, na dworze austryackim opierano się przyjęciu ciężkich warunków, stawianych przez zwycięzcę. Mniemano, że klęska w Holandyi skłoni go do ustępstw. Pogodzono się dość łatwo z utratą znacznej części kraju; natomiast wzbraniano się zapłacić żądaną sumę kontrybuoyi wojennej. Napoleon żądał 100 milionów, cesarz Franciszek ofiarował tylko 50. Przewidywano, że mimo ustąpienia arcyksięcia Karola, wojna rozpocznie się na nowo. Niepowodzenie Anglików onieśmieliło zwolenników dalszej wojny, i cesarz Franciszek byłby ostatecznie zgodził się pewno na wszystkie warunki, gdyby nie przykry wypadek, który skłonił Napoleona do spiesznego opuszczenia „tego nieprzyjemnego – jak się wyraził – kraju.” Podczas przeglądu wojsk, dnia 12 października, 18-letni syn pastora protestanckiego z Naumburga, nazwiskiem Staps, przecisnął się do Napoleona i, aresztowany, oświadczył, że zamierzał zamordować cesarza długim nożem, który miał przy sobie. Zapewniał, że powziął ten zamiar z własnej inicyatywy i nie posiadał wspólników, lecz uważał za swoją misyę usunięcie tyrana, który zgnębił jego ojczyznę. Napoleon był przekonany, że zamach był dziełem intryg dworu berlińskiego lub wejmarskiego, i oświadczył, że nie rozumie, jak dobrze wychowany protestant niemiecki mógł wpaść na myśl podobną.
Próba uznania Stapsa za obłąkanego nie powiodła się, i Napoleon musiał zdecydować się na karę śmierci. Wypadek ten zaniepokoił go i odebrał mu chęć do dalszych targów z cesarzem Franciszkiem. Dwa dni później podpisano w Wiedniu warunki pokoju. Austrya wypłaciła 85 milionów franków kontrybucyi wojennej i utraciła przeszło 2.000 mil kwadratowych z 3 ½ milionami mieszkańców. Bawarya otrzymała Salcburg, okręgi Innu, Hausrucku i Berchtensgaden, Saksonia kilka miejscowości czeskich, Ks. Warszawskie Galicyę wschodnią z Zamościem, Krakowem i połową soli wielickiej, Iłosya cząstkę dawnego Podola z 400.000 mieszkańców. Beszta Galicyi pozostała przy Austryi. Tyrol rozdzielono pomiędzy Bawaryę, Włochy i nowe państwo „prowincyi illiryjskich, utworzone z Gorycyi, Krainy, Karyntyi, Tryestu i Friaulu. Austrya, zmniejszona do 9.500 mil kwadratowych z 20 milionami mieszkańców, uznała wszystkie zmiany, które Napoleon miał zaprowadzić w Hiszpanii i Portugalii, i przystąpiła do systemu kontynentalnego. Drobne zmiany terytoryalne w Związku Reńskim pomijamy. Na wzmiankę zasługuje tylko przekształcenie Prymasowstwa na wielkie księstwo Frankfurckie, które po śmierci prymasa Dalberga miał otrzymać wicekról włoski, Eugeniusz Beauharnais. W osobnym artykule cesarz Franciszek udzielił amnestyę wszystkim swoim poddanym w Galicyi, którzy walczyli przeciw Austryi, Napoleon zaś w imieniu swoich sprzymierzeńców, Tyrolczykom.
Tyrol, oszukany niegodziwie przez Austryę, dla której podjął się walki z potężnym nieprzyjacielem, nie skorzystał z amnestyi. Nie zawiadomiono góralów o zawieszeniu broni w Znaim, i kiedy marszałek Lefebvre na czele 50.000 wojska wkroczył pod koniec lipca do Insbrucku, Tyrolczycy zerwali się ponownie do walki. Oddział saski, który posunął się najdalej w głąb kraju, musiał złożyć broń, Francuzi ponieśli klęskę i cofnęli się, a Hofer wkroczył po raz trzeci do oswobodzonego Insbrucku. Mniemano w Tyrolu, że cesarz Franciszek ujmie się za swoim przywiązanym ludem i nie wyda go nieprzyjaciołom. W Wiedniu jednak zapomniano o wszystkich przyrzeczeniach i odstąpiono cały kraj Napoleonowi, który rozdzielił go w sposób scharakteryzowany powyżej. Dnia 25 października Bawarzy wkroczyli do przyznanej sobie części kraju. Tyrolczycy na razie nie próbowali oporu. Na początku listopada jednak, Hofer, ulegając życzeniom stronnictwa usposobionego wojowniczo, wezwał na nowo lud do powstania. Wojska bawarskie i włoskie stłumiły je, na głowę zaś Hofera wyznaczono nagrodę. Jeden z jego towarzyszów broni pokazał Włochom chatę, do której Hofera się schronił Odstawiono go do Mantuy, gdzie sąd wojenny skazał go na śmierć przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano na rozkaz telegraficzny Napoleona, dnia 10 lutego 1810 r.