Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
KSIĘGA PIERWSZA (1801—1815)
I. Zamknięcie starego stulecia.
II. Pierwszy Konsul
III. Ruch umysłowy na przełomie wieków.
IV. Podróże i badania geograficzne
V. Od koronacyi do pokoju w Pressburgu.
VI. Pogrom Prus
VII. Walki w Hiszpanii
VIII. Wojna z Austryą
IX. Księstwo Warszawskie
X. Zatargi z Papieżem
XI. Dwa lata pokoju
XII. Kodyfikacye prawodawcze
XIII. Styl Empire w architekturze i sztuce stosowanej.
XIV. Muzyka
XV. Dziennikarstwo
XVI. Rosya, Szwecya, Turcya do r. 1812
XVII. Rok 1812
XVIII. W rozbiciu
XIX. Ostatnie walki
XX. Świat niewieści
XXI. Malarstwo
XXII. Fizyka
XXIII. Wynalazki i ulepszenia techniczne
XXIV. Astronomia
XXV. Reakcya, restauracya
XXVI. Po za Europą
KSIĘGA DRUGA (1815—1830)
I. Kongres wiedeński
II. Święte przymierze
III. Romantyzm
IV. Europa pod panowaniem reakcyi
V. Wyzwolenie Grecyi
VI. Królestwo Polskie
VII. Chemia
VIII. Teatr
KSIĘGA TRZECIA (1830—1848)
I. Wojna polsko-rosyjska w 1831 r.
II. Literatury słowiańskie
III. Kraina wszechwiedzy
IV. Dzieje polityczne od roku 1830 do 1848
V. Wolne miasto Kraków
VI. Nauki przyrodnicze
VII. Przemysł żelazny i maszyny parowe
VIII. Rok 1848 i jego następstwa
VIII. Szkolnictwo
IX. Medycyna
X. Ziemie polskie
KSIĘGA CZWARTA (1848—1871)
I. Wojna krymska
II. Od kongresu paryskiego do pokoju w Villafranca
III. Podróże naukowe
IV. Czasy Wielopolskiego
V. Europa po wojnie włoskiej
VI. Po ustąpieniu Wielopolskiego
VII. Kierunki filozoficzne
VIII. Medycyna
IX. Od Szlezwiku do Sadowy
X. Wojna secesyjna i cesarstwo Meksykańskie
XI. Dzieje polityczne do r. 1870
XII. Fotografia
XIII. Wojna niemiecko-francuska
XIV. Astronomia
KSIĘGA PIĄTA (1871-1900)
XV. Europa w epoce bismarkowskiej
XVI. Podróże i badania geograficzne
XVII. Wynalazki i udoskonalenia techniczne
XVIII. Literatura
XIX. Dzieje polityczne do końca wieku
XX. Sztuka
XXI. Historyozofia
XXII. Wystawy
Mody

XIX. Dzieje polityczne do końca wieku


Ulica w Pekinie.
Ulica w Pekinie.

W roku 1888 podwoje mauzoleum Hohenzollernów w Poczdamie zamknęły się za zwłokami dwóch cesarzów, dwóch twórców cesarstwa niemieckiego. Dnia 9 marca umarł „cesarz żołnierzy u Wilhelm I, a dnia 15 czerwca, po ciężkiej chorobie i operacyi na raka w gardle, rycerski jego syn i następca Fryderyk Wilhelm, zwany jako cesarz Fryderykiem III. Na tron wstąpił 28-letni syn Fryderyka, Wilhelm II. Książę Bismarck pozostał na razie w urzędzie, ale przestał rządzić. Młody cesarz, przedsiębierczy, impulsywny, spragniony czynu i władzy, chciał mieć w „kanclerzu rzeszy” posłusznego wykonawcę swej woli, a nie despotycznego mentora, chciał rządzić osobiście a nie tylko podpisywać dekrety swego pierwszego urzędnika. Bismarck znów, który w ostatnich latach panowania zgrzybiałego Wilhelma I, zagarnął był wszystką władzę, odgrywał rolę podobną, jak Karol Martell przy ostatnim z Merowingów na tronie, i w poczuciu swej wielkości spoglądał z lekceważeniem na młodego, niedoświadczonego monarchę, nie myślał poddać się dobrowolnie, lecz pragnął i spodziewał się przełamać opór, nagiąć cesarza do swojej woli i pozostać nadal rządzcą cesarstwa. Ze spotkania się dwóch silnych indywidualności wyniknęły częste i groźne starcia, które skończyły się w r. 1890 nagłą dymisyą „żelaznego kanclerza”. Cesarz zmusił go formalnie do podpisania aktu abdykacyi. Powalony tytan, mianowany jakby na urągowisko tytularnym księciem tego samego Lauenburga, którego władzcą udzielnym pragnął podobno zostać w czasie wojny z Danią, obsypany przez uwielbiający go fanatycznie naród objawami niezwykłej czci i sympatyi, zamknął się w swojej posiadłości Friedrichsruhe, i tam prowadził dalszą walkę z cesarzem. Friedrichsruh stał się miejscem pielgrzymki dla wszystkich niezadowolonych z nowych rządów, wszystkich a licznych wielbicieli „dynastyi bismarkowskiej”, główną kwaterą frondy, kuźnią intryg przeciw młodemu władcy i jego doradcom. Jak niezgłębiona była Bismarcka nienawiść do Wilhelma II, można osądzić ztąd, źe to bożyszcze patryotów pruskich, „największy z Niemców”, najwierniejszy, jak kazał wypisać na swoim nagrobku, sługa swego pana, usiłował na przekorę cesarzowi, narazić państwo na trudności międzynarodowe i zburzyć swoje własne dzieło, trójprzymierze, przez wyjawienie w chwili na j nie wygodniejszej dla rządu tajemnicy, iż układał się z Rosyą o przymierze przeciw sprzymierzonej Austryi. Wobec takich i podobnych wybryków nienawiści, o pogodzeniu się jego z cesarzem mowy być nie mogło.

Wilhelm II, ces. niemiecki (ur. r. 1859 na tronie od r. 1888).
Wilhelm II, ces. niemiecki (ur. r. 1859 na tronie od r. 1888).

„Żelazny kanclerz" nie powrócił już na swoje stanowisko; nie zajął go też ambitny spadkobierca jego nazwiska i włości, ale nie jego talentu politycznego, syn najstarszy, ks. Herbert. 

Ces. Wilhelm dice „sam być swoim kanclerzem" i dobiera sobie doradzców odpowiednich. Przedstawia im tylko wypracowywanie swoich pomysłów, przeprowadzanie ich w parlamencie, a rafistwa załatwianie formalistyki rządowej i odpowiedzialność wobec przedstawicieli narodu; sam zaś rządzi wszystkiem i wszędzie usiłuje wycisnąć piętno swej indywidualności. Ta jego samodzielność, w połączeniu z usiłowaniem, aby odznaczyć się na każdem polu, nie tylko w polityce, ale i jako kompozytor, malarz, poeta imówca, z ogromnie wyrobionemi poczuciami monarchicznemi i nie dającemi pogodzić się z konstytucyjnym ustrojem państwa dążnościami samowładczerni, naraziła cesarza, zwłaszcza w pierwszych latach jego panowania, na bardzo nieprzychylną krytykę i ciężkie zarzuty; wywoływała wielkie niezadowolenie i głośne protesty w państwach Związkowych, dotkniętych w swoich prawach autonomicznych. Zaraz początkach jego panowania doszło do tego, że członek dynastyi największego po Prusach państwa związkowego, Bawaryi, zaznaczył publicznie w towarzystwie międzynarodowem, iż książęta rzeszy nie są „wasalami" cesarskiemi; a wcale niedawno jeszcze (1902 r.) znaleziono w tejże Bawaryi i całem państwie sposobność do stanowczego zaznaczenia, iż cesarz wbrew konstytucyi miesza się do spraw wewnętrznych państw związkowych, rozbudza przez to dążności partykularystyczne i utrudnia wewnętrzne połączenie się ludów niemieckich w cesarstwie. Także wobec reprezentacyi narodu cesarz niejednokrotnie wychodził po za granice, przepisane konstytucyą, ku wielkiemu niezadowoleniu kół przywiązanych do ustawy; ale tu z biegiem czasu odniósł zwycięstwo, zamienił parlament na dość posłuszne narzędzie swej woli. W miarę słabnięcia zasad i uczuć liberalnych w szerokich warstwach narodu, słabnie i opozycya i zanika śmiałość krytyki. Pomimo nieustannego sarkania na „bezbrzeżne plany", awanturniczą niekiedy politykę, ogromne wydatki na wojsko i marynarkę i lekceważenia pewnych przepisów konstytucyi, parlament zwykle uchwala wnioski i zatwierdza budżety rządowe i wyjątkowo tylko, w sprawach szczególnie drażliwych lub dotyczących stosunków zarobkowych warstw pojedynczych, zajmuje stanowisko odmowne.

Berlin.
Berlin.

W pierwszych latach panowania cesarza Wilhelma, pod rządarni kanclerza Capriviego, generała, którego cesarz powołał na Capriviego. miejsce Bismarcka, przewidując słusznie, że ten żołnierz, wychowany w posłuszeństwie, będzie, tak samo jak w armii, stosował się ściśle do rozkazów naczelnego wodza, parlament kilkakrotnie jeszcze wystąpił bardzo stanowczo przeciw wnioskom idążnościom rządu cesarskiego. Odrzucono prawo o nowych wydatkach na armię, oparto się wnioskom o budowaniu nowych pancerników, sprzeciwiono się zawarciu traktatów handlowych z państwami ościennemi, odrzucono projekt skierowany „przeciw przewrotowi”, zmuszono rząd do cofnięcia wypracowanej już szczegółowo i przedyskutowanej klerykalnej ustawy szkolnej. Kilka z swoich projektów jednak cesarz ostatecznie zdołał przeprowadzić przy pomocy posłów polskich, za cenę przychylności dla nich i kilka drobnych ustępstw. Tak uchwalono prawo, umożliwiające zawarcie traktatów handlowych, i kredyty na armię i marynarkę. Kanclerz, generał Caprivi, otrzymał za to tytuł hrabiowski, a ówczesny przywódzca posłów polskich w Berlinie, p. Józef Kościelski, telegram z podziękowaniem dla Polaków za wierność i usłużność. Wspominamy o tern, bo telegram ten stał się punktem wyjścia dla nowej polityki antypolskiej, formalnym powodem zszeregowania się frondy, dowodzonej przez ks. Bismarcka, pod sztandarem germanizacyjnym, i utworzenia osławionego „towarzystwa dla obrony kresów wschodnich”, które później, od początkowych liter nazwisk swoich twórców, Hansemanna, Kennemanna i Tiedemanna, otrzymało nazwę „hakatystowskiego“ (H. K. T.). Uchwalenie umiarkowanych ceł na zboże zagraniczne, które pozwoliło na zawarcie traktatów handlowych z innemi państwami, nie zgadzało się z interesem wielkiej własności ziemskiej w prowincyach wschodnich królestwa pruskiego. Przedstawiciele polskiej własności ziemskiej głosowali za temi cłami, wbrew swoim interesom, aby zdobyć przychylność cesarza i uzyskać w dziedzinie szkolnej i administracyjnej ulgi dla ludności polskiej. Ulgi te były maleńkie, ale prąd ogólny zmienił się i złagodzono pod niejednym względem bismarkowski system germanizacyi. Ta okoliczność, zaznaczona w sposób dość jaskrawy wspomnianym telegramem cesarza, dała niezadowolonym z ceł niemieckim właścicielom ziemskim wW. Ks. Poznańskiem i Prusach Zachodnich sposobność do ubrania swej polityki anty cesarskiej w płaszczyk narodowy i popularny. Aby zwalczać cesarza i jego politykę, wywieszono hasło obrony zagrożonej w rzekomo niemieckości w dzielnicach polskich, a zdobywszy aprobatę Bismarcka, znaleziono zwolenników wśród nieobeznanych wcale ze stosunkami, a zaniepokojonych skargami na rzekome zanikanie żywiołu niemieckiego na wschodzie.

Parlament niemiecki w Berlinie.
Parlament niemiecki w Berlinie.

Z biegiem czasu przystąpili do tego stowarzyszenia także urzędnicy w W. Ks. Poznańskiem, jako namiętni wielbiciele Bismarcka. Grono stowarzyszonych zwiększało się, z rokiem każdym wzrastała potęga frondy, rozwinęła się dzika agitacya, poczęły się knowania i intrygi i sięgnęły niebawem aż do dworu cesarskiego. Ruch antypolski ogarnął cały naród, polskie próby samoobrony, przedstawiane jako akcya przeciwpaństwowa, plotki, oszczerstwa, nawoływania pism, podejrzenia o dążność do oderwania się Polaków od państwa pruskiego: wszystko to zaniepokoiło w wysokim stopniu szerokie warstwy narodu niemieckiego, i towarzystwo wyrosło na taką potęgę, że rząd począł liczyć się z niem coraz więcej, robić mu coraz większe ustępstwa, aż nareszcie uwierzył jego zapewnieniom i przyswoił sobie zupełnie jego dążności. Nastąpiło to jednak dopiero pod rządami trzeciego kanclerza rzeszy, ks. Hohenlohego. W r. 1894 hr. Caprivi otrzymał nagle dymisyę w okolicznościach niezwykłych i dotąd niezupełnie wyjaśnionych, i cesarz powołał na swego doradcę i odpowiedzialnego ministra swego daleko krewnego, mądrego i doświadczonego ks. Hohenlohego z Langenburga, – znowu w tem słusznem przewidywaniu, że ten sędziwy polityk nie będzie miał ambicyi do samodzielnego sprawowania rządów, a jako krewny, będzie jeszcze powolniejszy od posłusznego ale bądź co bądź energicznego generała. Tak się też stało. Książę Hohenlohe brał na siebie odpowiedzialność za wszystkie kroki cesarza i nie protestował nigdy stanowczo przeciw woli, ale też z powodu sędziwego wieku nie był już zdolny do kierowania maszyną rządową i utrzymywania jej w porządku. Politykę spraw zagranicznych oddał zupełnie swemu zastępcy, prezydyum w ministeryum pruskiem wiceprezesowi, przebiegłemu-socyaliście niegdyś w latach rewolucyjnych, później skrajnemu liberałowi, wreszcie na starość konserwatyście – Miquelowi, który jako geniusz finansowy zwrócił na siebie uwagę cesarza i zdobył jego zupełne zaufanie. Przy takiej decentralizacyi władzy, a raczej rozstroju, towarzystwo antypolskie, do którego z biegiem czasu przystąpiło wielu wyższych urzędników, nabrało wielkich wpływów i mogło w pewnym zakresie występować jako rząd poboczny, zwłaszcza, że zatarła się już pamięć dawnych zatargów z cesarzem, az śmiercią ks. Bismarcka (30 lipca 1898) ubył duch ożywiający frondę. Wreszcie sam wiceprezes gabinetu pruskiego, Miquel, znienawidzony przez liberałów, których zdradził, zaprzyjaźnił się z konserwatystami, przyswoił sobie, wraz z innemi szczegółami ich programu, także politykę antypolską i zajął się jej wykonywaniem.

Kanclerz Rzeszy, hr. Bülów.
Kanclerz Rzeszy, hr. Bülów.

Dążności stowarzyszenia stały się odtąd dążnościami rządu, i gdy ostatecznie ks. Hohenlohe usunął się ze stanowiska kanclerskiego, a cesarz powołał na jego miejsce dotychczasowego ministra spraw zagranicznych hr. Bulowa (1900), nowy kanclerz i prezes ministrów pruskich uznał potrzebę popłynięcia z prądem antypolskim, aby nie uledz w walce z ograniczonym obecnie w swej władzy Miquelem. Miquel niebawem umarł, ale hr. Bülow zasmakował tymczasem już w polityce germanizacyjnej i, szukając łatwych tryumfów, czy też licząc się z wolą pozyskanego również już zupełnie przez hakatystów cesarza, stanął na jej czele. Germanizacya, rozwijana dotąd bardzo energicznie, ale dorywczo i niekonsekwentnie, odtąd stała się twardym, nieugiętym systemem. Zatwierdzono wszystkie stare rozporządzenia antypolskie, wydano nowe, poczęto wytaczać niezliczone procesy broniącym swych praw konstytucyjnych, otaczano opieką rządową gwałty i nadużycia władz niższych, zatrzymano komisyę kolonizacyjną, której fundusz został podniesiony o 100 milionów marek, i uchwalono jeszcze ćwierć miliarda na cele germanizacyjne, wypowiedziano ludności polskiej otwarcie walkę na wszystkich polach życia publicznego, rozciągnięto ją nawet na sprawy prywatne, familijne. Ale nadzieja łatwych tryumfów zawiodła zupełnie. Dopiero teraz, kiedy skierowano wszystkie siły na germanizowanie ludności polskiej, spostrzeżono się, że wszelkie usiłowania mają wyniki ujemne, że wzmacniają ludność polską, zamiast ją osłabiać. Wprawdzie komisya kolonizacyjna wyrwała znaczne szczerby w polskiej własności ziemskiej i zakupiła w ciągu 16 lat swego istnienia 164.494 hektórów ziemi (około 658.000 morgów magdeburskich). Ale z tego obszaru tylko 53.4% znajdowało się w rękach polskich. Prawie połowę więc (76.758 ha.) kupiono od Niemców; od Polaków zaś 85.736 hc., a mianowicie 139 większych włości i 97 gospodarstw włościańskich. I to jest obszar znaczny (przeszło 15 mil kwadratowych), i strata byłaby wielka a niepowetowana, gdyby rzeczywiście o tyle zmniejszyła się polska własność ziemska. Ale tak nie jest. Ogromny, sztucznie zorganizowany nacisk wywołał reakcyę. Zabrano się w Poznańskiem do pracy, rozwinięto wielką energię, aby obronić się przed groźnem niebezpieczeństwem, zorganizowano akcyę ratunkową. Utworzył się „Bank Ziemski”, aby nawzajem osiedlać na roli włościan polskich; dopomogły mu w tem dwie instytucye mniejsze, „Bank parcelacyjny", i „Spółka rolników parcelacyjna”, a nabywców chętnych nie zabrakło. Gdy Niemcy z trudem tylko zdobywają kolonistów dla komisyi koloninie germanizacyjnej i rozparcelowali dotąd zaledwie połowę zakupionej ziemi, nabywców polskich jest więcej, niż ziemi wystawionej na sprzedaż. Włościanie rozszerzają swoje gospodarstwa, pozbywają się małych, aby nabyć większe; robotnicy, zwłaszcza pracujący w zachodnich prowincyach górniczych i przemysłowych, obracają zaoszczędzony pieniądz na zdobycie własnej zagrody, i dzięki temu ruchowi, szczerby wyrywane przez „komisyę“ w polskiej własności ziemskiej, wyrównywają się na innych miejscach. Według urzędowych sprawozdań, własność polska powiększyła się nawet w ciągu ostatnich lat dziesięciu o znaczny obszar, bo mniej więcej 5 mil kwadratowych. Nie wiadomo, czy to prawda, bo sprawozdania urzędowe, sporządzane na to, aby skłonić sejm pruski do uchwalenia nowych funduszów na germanizacyę, są podejrzane o stronniczość. To jednak pewna, że strata w ziemi jest niewielka, albo też nie ma jej wcale. Także powiększenie liczby nowych gospodarstw niemieckich, a tem samem ludności niemieckiej w ogólnym bilansie znaczy nie wiele. Tymczasem zaś polskie rolnictwo na wielką skalę rozwinęło się w sposób nieoczekiwany; nietylko dorównywa niemieckiemu, ale i przewyższa je niejednokrotnie. Drobne rolnictwo przewyższa niemieckie pod każdym względem i staje się coraz więcej podstawą, na której opiera się społeczeństwo. Równocześnie powstał i rozwija się polski przemysł i handel, przy pomocy banków ludowych (spółek zarobkowych systemu Reiffeisena) świetnie zorganizowanych przez ks. Piotra Wawrzydiaka. Dzięki temu, miasta nabierają coraz więcej wyglądu polskiego, nawet te, w których dawniej panował wyłącznie żywioł niemiecki. Wśród ludu rozbudziło się silnie poczucie swej odrębności, swych praw i obowiązków, poczucie narodowe i pewność siebie; mimo zniemczenia szkół i skoszlawienia nauki, podnosi się oświata, a na Górnym Śląsku, uważanym przed kilkudziesięciu laty za kraj zupełnie spruszczony, lud śpiący od kilku wieków obudził się z letargu pod wrażeniem walki z Kościołem i usiłowań germanizacyjnych. Milion ludzi, którzy niedawno jeszcze uchodzili za Prusaków polskiego języka, obecnie przyznaje się do narodowości polskiej i myśli już o wyzwoleniu się z pod wpływów centrum katolickiego i wyborze własnych reprezentantów. Tylko Polacy protestanci, w okolicach Odolanowa, i pół miliona Mazurów wschodnio-pruskich, nie biorą udziału w ogólnym ruchu, czekają jeszcze na przebudzenie. Protestanci poznańscy są Polakami i zachowują się obojętnie tylko dla tego, że rząd oszczędza ich a nawet opiekuje się nimi; Mazurzy natomiast w ogromnej większości uważają się za Prusaków, jak do niedawna jeszcze Szlązacy. 

Po za tem o stosunkach wewnętrznych państwa niemieckiego w okresie ostatnim wieku nie wiele pozostaje do powiedzenia. Pod względem przemysłowym, handlowym, naukowym, kraj rozwija się, chociaż rozwój ten jest cokolwiek sztuczny i niezdrowy; pod względem politycznym panuje zastój i reakcya, zaczyna się zgnilizna. Na zewnątrz jest to jeszcze niebardzo widoczne. Powaga, którą cieszy się to państwo zagranicą, nie pozwala dostrzegać coraz widoczniejszych niedomagań wewnętrznych; rozwój przemysłu i handlu wywozowego daje państwu pozory siły ekonomicznej i podnosi jego znaczenie w stosunkach wszechświatowych; ruchliwość i rzutkość cesarza Wilhelma II, stworzenie przez niego wielkiej floty wojennej, zdobycie kolonii na Oceanie Spokojnym (wyspy Karolińskie) i w Chinach (Kiaoczau), zabieranie głosu we wszystkich sprawach polityki międzynarodowej i rozszerzenie działalności państwa pod każdym względem: wszystko to, jako objawy pewności siebie i siły, aw każdym razie wielkiej przedsiębiorczości, sprawia, że cesarstwo niemieckie zajmuje w stosunkach wszechświatowych stanowisko bardzo poważne i wpływowe. 

Wyspa Helgoland ze strony południowej.
Wyspa Helgoland ze strony południowej.

Jeżeli zajrzymy głębiej w stosunki, to spostrzeżemy, że w tem wszystkiem jest wiele blichtru i pustej wrzawy, że zwłaszcza ta polityka kolonialna, z której tak dumni są Niemcy, jest tylko kosztowną i bezpożyteczną a w następstwach swych niebezpieczną zabawką, i jedyną korzyścią z niej jest wymiana maleńkiej, ale jako pozycya strategiczna ważnej (angielskiej od r. 1807) wysepki Helgolandu na morzu Niemieckiem za rozległea zupełnie nieużyteczne terytoryum, zdobyte w czasach bismarkowskich w Afryce wschodniej. 

Powaga i wpływy polityczne Niemiec w Europie, a poniekąd i w stosunkach wszechświatowych, opierają się nie tyle na potędze militarnej cesarstwa i stałej jego gotowości do zbrojnego wystąpienia, ile na świadomości, że w razie jakiegobądź zatargu, po jego stronie stanęłyby, na mocy traktatów, dwa inne mocarstwa środkowo-europejskie, Austrya i Włochy. Dopóki istniała ta pewność- a istniała ona lat kilkanaście – i nie było czynnika, któryby zrównoważał te zjednoczoną potęgę trzech państw, Niemcy posiadały przewagę w Europie i wyzyskiwały ją z właściwą sobie bezwzględnością. Pewność ta zachwiała się dopiero w latach ostatnich, skutkiem wspomnianej wyżej niedyskrecyi ks. Bismarcka, zwiększenia się wpływów słowiańskich w monarchii Habsburskiej i obudzenia się bardzo uzasadnionej wątpliwości, czy sojusz ten zapewnia Austryi i Włochom rzeczywiste korzyści, lub też służy wyłącznie interesom politycznym Niemiec. Wszystko to nie przeszkodziło odnowieniu trójprzymierza po raz drugi w r. 1902, ale pozbawiło je dawnego znaczenia. Pozostała forma bez treści, wraz ze starem parodoksalnem twierdzeniem, że sojusz ten jest najpewniejszą rękojmią pokoju powszechnego. 

Że przymierze to wogóle zostało odnowione, to zawdzięczają Niemcy niepewnej, zaśniedziałej polityce zagranicznej Austryi, wpływom niemieckim i węgierskim w tem państwie i obawie przed naruszeniem związku, który nie pozwala cesarstwu niemieckiemu mieszać się – przynajmniej otwarcie i urzędowo – do stosunków wewnętrznych Przedlitawii. Są to zaś stosunki wielce opłakane i niebezpieczne dla państwa. Połowiczne przeprowadzenie zasady konstytucyjnej przez Beusta pomściło się ciężko. Podzielono ludność kraju na panującą-niemiecką, i podwładną-słowiańską; ale podział ten nie był uwarunkowany stosunkiem sił obustronnych i nie dał się utrzymać. Polacy, zamieszkujący w zwartej masie Galicyę, zajęli od razu stanowisko odrębne, poniekąd uprzywilejowane, i mogliby zmniejszyć jeszcze znacznie swą zależność od niemieckiego rządu centralnego, gdyby w polityce ich było więcej celowości i stanowczości. Z drugiej strony Czesi nie chcieli zgodzić się na to, iż pozostawiono ich nadal pod przewagą Niemców i, korzystając z swej siły oraz z przepisów ustawy, dobijają się z wielką energią i nie bez powodzenia równych praw, dążą otwarcie do zupełnego opanowania krajów korony Ś-go Wacława i przywrócenia im dawnego stanowiska historycznego. Także Słoweńcy stawiają bardzo stanowczy opór dalszym usiłowaniom germanizacyjnym i dążą do rozszerzenia swoich praw i wpływów politycznych; wreszcie zaś Włosi w Tyrolu południowym i Tryeście biorą udział w ogólnym ruchu emancypacyjnym i żądają autonomii, a w gruncie rzeczy marzą o przyłączeniu się do królestwa apenińskiego. Te walki ludów nieniemieckich o zdobycie odpowiedniego do ich siły liczebnej stanowiska w państwie wypełniają zupełnie historyę Austryi w ostatnich lat dziesiątkach. Szczególne trudności sprawiają rządowi Czesi, jako najliczniejsi, najzamożniejsi, najwięcej rozwinięci i najlepiej zorganizowani, zwłaszcza, odkąd w narodzie tym zdobyło przewagę stronnictwo radykalne młodoczeskie (około r. 1890), które nie zadawala się drobnemi ustępstwami, lecz dąży konsekwentnie już nietylko , lecz do zdobycia przewagi nad Niemcami, i popiera swoje żądania taktyką obstrukcyjną, stosowaną z wielką bezwzględnością. Zamęt, wywołany przez te walki, dosięgnął punktu kulminacyjnego, kiedy prezes ministrów a były namiestnik galicyjski, hr. Kazimierz Badeni przeprowadził reformę wyborczą, utworzył obok istniejących do tej pory czterech kuryi wyborczych, piątą, powszechną, i przez to powiększył wpływy warstw niezamożnych w radzie państwa (1896), az drugiej strony spór czesko-niemiecki połączył się z trudnością odnowienia ugody celnej z Węgrami. 

Hr. Kazimierz Badeni (ur. r. 1846).
Hr. Kazimierz Badeni (ur. r. 1846).

Aby w niepewnych warunkach parlamentarnych zapewnić sobie większość dla odnowienia tej ugody, hr. Badeni zrobił znaczne ustępstwo Czechom, wydającwr. 1897 cztery rozporządzenia językowe (2 dla Czech i 2 równobrzmiące dla Moraw), w których rozstrzygnął, że we wszystkich sądach i urzędach rozprawy toczyć się powinny w języku stron; w tym samym języku miano też prowadzić akty i wydawać wyroki oraz porozumiewać się z władzami autonomicznemi. W związku z tern, hr. Badeni rozporządził, że wszyscy urzędnicy w Czechach i na Morawach mieli w ciągu lat 7 nauczyć się obu języków używanych w kraju, a urzędnicy, wstępujący do służby po dniu 1 lipca r. 1901, mają znać oba języki. Rozporządzenia te wywołały wśród Niemców nieopisaną burzę, a wstąpienie do parlamentu żywiołów najradykalniejszych, skutkiem nowego prawa wyborczego, nadało ich wystąpieniu przeciw Badeniemu i większości polsko-czesko-klerykalnej, charakter najbezwzględniejszej brutalności. Mniejszość niemiecka skorzystała ze środka, którym nieraz posługiwali się Czesi: zastosowała taktykę obstrukcyjną, i przez wygłaszanie nieskończonych mów, podawanie niezliczonych wniosków nagłych i interpelacyi, przez urządzanie kociej muzyki, a wreszcie i wywoływanie bójek i scen karczemnych, uniemożliwiała parlamentowi wszelką pracę. Równocześnie zaś na czoło opozycyi wysunęły się żywioły zasadniczo wrogie dla państwa, marzące o przyłączeniu prowincyi niemieckich monarchii do cesarstwa Hohenzollernów, i ruch prusofilski, wyhodowany w latach poprzednich przy pomocy „niemieckiego związku szkolnego” (Deutscher Schulverein) począł rozwijać się w Czechach, na Szląsku i Morawach w sposób przerażający. Ministeryum Badeniego nie zdołało zmusić Niemców do uszanowania praw parlamentu, i ustąpiło w listopadzie roku 1897. Gabinet następny, baiona Gautscha, zmienił cokolwiek rozporządzenia Badeniego, ale nie dowolił Niemców, i podał się w marcu r. 1898 do dymisyi. Trzecie ministeryum, hr. Thuna, nie było szczęśliwsze od poprzednich. Tymczasem zbliżył się termin odnowienia ugody celnej, a ponieważ ani w Przedlitawii, ani na Węgrzech nie załatwiono tej sprawy w sposób prawidłowy, ugodę odnowiono do r. 1907 na mocy artykułu 14-go konstytucyi, który pozwala cesarzowi rozstrzygać samodzielnie wszystkie sprawy w razie braku uchwały parlamentarnej. Gabinet węgierski Banffyego upadł w ciągu dyskusyi nad tą sprawą, au steru stanęło ministeryum nowe pod przewodnictwem Kolomana Szell a (1899) i uzyskało zatwierdzenie nowego układu przez parlament. W Przedlitawii natomiast nie udało się przywrócić stosunków prawidłowych w radzie państwa. Gabinet hr. Thuna upadł w r. 1899, po bezowocnej próbie zaspokojenia Niemców przez wydanie korzystniejszych dla nich rozporządzeń językowych. Ani rząd, ani większość parlamentarna nie potrafili zdobyć się na krok energiczny, któryby raz na zawsze uniemożliwił mniejszościom zakłócanie porządku w izbie-jak się to swego czasu stało w Anglii. Na dworze cesarskim zdecydowano się na ustępstwa. Powołany do rządów gabinet urzędniczy hr. Clary zniósł rozporządzenia językowe i ustąpił niebawem miejsca nowemu ministeryum urzędniczemu Körbera, które usiłuje wybrnąć z trudności przez manewrowanie między stronnictwami i przekupywanie opozycyi ogromnemi datkami państwowemi na cele ekonomiczne i komunikacyjne. Czesi, którzy po zniesieniu rozporządzeń językowych zajęli natychmiast miejsce Niemców i rozpoczęli taktykę obstrukcyjną, niebawem znaleźli się w odosobnieniu. Koło polskie i Niemcy klerykalni zdecydowali się na zajęcie stanowiska biernego wobec nowego rządu, aby nie utrudniać mu załatwienia nieznoszących zwłoki spraw państwowych. Związek stronnictw prawicy, który stanowił większość w parlamencie za czasów Badeniego, Gautscha i Thuna, rozwiązał się za staraniem prezesa Koła polskiego, Apolinarego Jaworskiego, a wobec tego, lewica niemiecka jest najsilniejszą grupą w radzie państwa, i jakkolwiek jest mniejszością, rządzi przy pomocy gabinetu i skutkiem biernej postawy Polaków i stronnictwa klerykalnego.

Hr. Agenor Gołuchowski (ur. r. 1849).
Hr. Agenor Gołuchowski (ur. r. 1849).

Czesi są jednak dość silni liczebnie, aby na własną rękę uprawiać obstrukcyę. Liczne próby Körbera, aby pogodzić ich z Niemcami, spełzły na niczem. Mimo to gabinet przywrócił względny spokój w radzie państwa, skłoniwszy Czechów do chwilowego zaniechania obstrukcyi przez wyznaczenie wielkich sum na podniesienie ekonomiczne pojedynczych krajów koronnych, przyczem uwzględniono głównie ziemie czeskie i samą Pragę. Przez tę taktykę jednak Korber nie rozwiązał zagadnienia, lecz tylko odroczył decyzyę, a zachwiał równowagę budżetów i podkopał zupełnie finanse państwa, doprowadzone do świetnego stanu przez ministra skarbu Dunajewskiego. 

W polityce międzynarodowej Austrya nie odgrywała żadnej roli w ostatnim okresie wieku. Trójprzymierze i ruch prusofilski, który może w danych warunkach wytworzyć niebezpieczeństwo interwencyi niemieckiej-podobnie jak było z Danią z powodu sprawy szlezwicko-holsztyńskiej; wreszcie i brak energii i przedsiębiorczości w ministeryum spraw zagranicznych, kierowanem od r. 1895 przez hr. Agenora Gołuchowskiego, syna wielkiego namiestnika Galicyi: wszystko to sprawia, że Austrya nie pozwala sobie na śmiałe występowanie względem Niemiec i przeciw nadużyciom niemieckim, lecz podporządkowuje się państwu Hohenzollernów. Dopiero w latach ostatnich stosunki te zmieniły się cokolwiek na lepsze, odkąd w monarchii nabrała siły opozycya przeciw trójprzymierzu i naprawiły się stosunki z Rosyą. Wyrazem tej zmiany jest zawarta z Rosyą umowa, w której oba cesarstwa postanowiły nie występować bez porozumienia się wzajemnego i dążyć solidarnie do utrzymania istniejącego stanu rzeczy na półwyspie bałkańskim. 

Lepiej niż Austrya wyszły na udziale w trójprzymierzu Włochy. Dla młodego państwa, które zawdzięczało swój byt-nie godnej zresztą uznania-waleczności swoich synów, lecz szlachetnemu ł idealizmowi Napoleona III, a swoją stolicę straszliwej klęsce swego dobroczyńcy, przymierze z dwiema pierwszorzędnemi potęgami było najskuteczniejszym patentem uznania, najlepszą rękojmią bezpieczeństwa, dodawało wpływów i powagi w stosunkach międzynarodowych, wprowadziło słaby jeszcze i wątły organizm państwowy w szereg mocarstw europejskich. Włochy przystąpiły do związku niemiecko-austryackiego, aby ubezpieczyć się przed Austryą, która nie uznała wcielenia Państwa Kościelnego a zwłaszcza Rzymu, do królestwa i mogła być podejrzewana o chęć odzyskania utraconych prowincyi. Cel ten został zupełnie osiągnięty. Wprawdzie cesarz Franciszek Józef do tej pory poczuwa się do obowiązku szanowania praw Papiestwa do Wiecznego Miasta i ztej przyczyny nie odpowiedział na wizytę króla Ilumberta w Wiedniu, nie bacząc na rozdrażnienie, które wywołał przez to w narodzie włoskim; ale dziś już o możności zniszczenia dzieła napoleońskiego lub choćby tylko okrojenia państwa włoskiego nikt nie myśli w Europie. Trójprzymierze zastąpiło Włochom siłę i tradycyę, dało im, mimo braku obu tych czynników, prawo obywatelstwa wśród wielkich państw europejskich. Ale na tem nie kończą się skutki tego sojuszu. Na dnie przepełnionego powodzeniem kielicha, którym Włochów z niezwykłą hojnością obdarzyła fortuna, znalazła się gorycz, i nie jedna jej kropla tylko. Sojusz zmusił młode, niezorganizowane państwo do wielkich zbrojeń, a tem samem ogromnych nieprodukcyjnych wydatków, które nie pozwalają na wyniesienie kraju z nędzy ekonomicznej. Co gorsza, powodzenie zawróciło głowę narodowi. Włosi nie zadowolnili się swem znaczeniem i poważaniem w Europie, lecz uwierzyli w swą siłę i wielkość, zapragnęli naśladować stare, silnie ugruntowane i zamożne oraz młode ale potężne rzeczywiście mocarstwa, i wypłynęli pełnemi żaglami na niebezpieczne fale nowomodnej polityki kolonialnej. Ta lekkomyślność kosztowała ich drogo: haniebną klęskę wojenną, wojny ogromne straty i znaczny ubytek powagi w Europie. W roku 1885 Włosi zajęli skrawek wybrzeża nad morzem Czerwonem w Afryce, należący do państwa abisyńskiego, i zdobyli ważne mia- 1 – sto Massaua. Stało się to powodem zaciętej wojny z negusem Abisynii, Janem, w której Włosi ponieśli ciężką klęskę pod Soati (25 stycznia 1887 r.). Energiczne ' i szczęśliwe wystąpienie floty i blokada wybrzeży abisyńskich uchroniły tym razem Włochów od upokarzającego pokoju.

Gen. Orest Baratieri.
Gen. Orest Baratieri.

Epizod z wojny włosko-abisyńskiej w r. 1896.
Epizod z wojny włosko-abisyńskiej w r. 1896.

Utrzymali się oni w pasie wybrzeżnym, i zaprowadzili w zdobytem terytoryum, które w roku 1890 otrzymało nazwę kolonii Erytrejskiej, swoją administracyę. Nie zadowolili się jednak tą zdobyczą. Skorzystali z napaści Mahdystów na Abisynię i trudnego w owych czasach położenia negusa Jana, ahy posunąć się wgłąb kraju, i zająć jeszcze kilka ważnych posterunków. Szczęście zdawało się im sprzyjać. Następca Jana, negus Menelik II, odstąpił Włochom w umowie zawartej w r. 1889 w Ucciali, formalnie terytoryum, zdobyte z bronią wręku, i oddał swoje państwo pod ich protektorat. Ale niebawem odwróciła się karta. Włosi posuwali się coraz dalej naprzód, pragnąc wyzyskać pozornie pokojowe usposobienie Menelika, i zajęli w r. 1890 Agordat. Tymczasem negus zorganizował swą armię i przygotował się do rozstrzygającej walki. Zaraz pierwsze jego wystąpienie przeciw gubernatorowi kolonii Erytrejskiej, gen. Baratieri, w r. 1893, powinno była przekonać Włochów, że mają tam do czynienia z nieprzyjacielem bardzo śmiałym i niebezpiecznym. Baratieri jednak zadowolił się odparciem Abisyńczyków, pozwolił im wzmocnić jeszcze więcej swoje siły i wystąpić niebawem ponownie do walki. Skończyła się ona haniebną klęską Baratieri’ego pod Aduą, dnia Klęska, pod 1 marca r. 1896. We Włoszech zrozumiano, że do powetowania tej klęski trzebaby wysłać nad morze Czerwone armię stotysięczną, na co nie pozwalał smutny stan finansów państwowych, i miano dość odwagi, aby przyznać, że kolonia afrykańska nadzwyczajnych ofiar nie warta, i że nie warto poświęcać tysięcy ludzi i dziesiątek milionów lirów dla ocalenia honoru. Po kilkumiesięcznych układach, zawarto dnia 11 listopada roku 1896 w Addis Abeba pokój, w którym Włochy zrzekły się wszelkich praw do Abisynii, uznały zupełną niepodległość tego państwa i pozostawiły Menelikowi zdobytą część kraju. Wobec silnej opozycyi stronnictw radykalnych przeciw polityce kolonizacyjnej, w roku następnym postanowiono ograniczyć wydatki na administracyę i utrzymanie kolonii Erytrejskiej, i odtąd kraj ten, obejmujący 250.000 kilometrów kwadratowych z 200.000 mieszkańców, nie odgrywa żadnej roli w stosunkach politycznych królestwa włoskiego. 

Nieszczęśliwa wojna z Abisynią miała ten skutek, że otworzyła Włochom oczy na praktyczne korzyści, wynikające dla nich z trójprzymierza. Niemcy i Austrya nie uczyniły żadnego kroku, aby dopomódz sprzymierzeńcowi w ciężkiej potrzebie. Z drugiej strony spostrzeżono się, jak niebezpieczną może stać się nieprzyjażń Francyi, obrażonej ciężko przystąpieniem Włoch do sojuszu, który był przeciw niej skierowany. Zdawano sobie doskonale sprawę z tego, że wojna z Abisynią miałaby inny zupełnie wynik, gdyby Francya nie stała po stronie Menelika i nie popierała go pośrednio, a równocześnie uznano konieczność pogodzenia się z potężną republiką, celem naprawienia opłakanych stosunków ekonomicznych kraju. Nieprzyjaźń z Francyą miała w następstwie zamknięcie granic francuskich dla produktów i wyrobów włoskich i utrudniała ogromnie rozwój włoskiego handlu i przemysłu. Odczuwano następstwa wojny celnej z Francyą oddawna bardzo dotkliwie. Dopóki jednak stał u steru, aw każdym razie kierował polityką królestwa, szczery wielbiciel Niemiec i twórca trójprzymierza, Franciszek Crispi, nie mogło być mowy o naprawieniu stosunków z republiką. Klęska pod Aduą ostatecznie dobiła Crispiego i złamała na zawsze jego wpływy, bo była wynikiem jego polityki. W kołach rządowych, tak samo jak w szerokich kołach ludności, zawiał wiatr nowy, i za staraniem ministra spraw zagranicznych Visconti-Venostego, pod sam koniec wieku, nastąpił zasadniczy zwrot w polityce zagranicznej królestwa. Porozumiano się z Francyą i zawarto z nią traktaty handlowe za cenę oświadczeń, których treść ujawniła się dopiero w wieku nowym, pod rządami nowego króla. Król Humbert padł w r. 1900 pod strzałami mordercy, anarchisty Bresci, a na tron wstąpił syn jego, Wiktor Emanuel III. Młody monarcha, już przez swoje małżeństwo z córką księcia – a od r. 1901 króla- czarnogórskiego Heleną, zbliżył się cokolwiek do Rosyi, a tem samem do dwuprzymierza francuskorosyjskiego, zawartego dla zrównoważenia przewagi niemieckiej w Europie. 

Negus abisyński Menelik II (ur. r. 1844).
Negus abisyński Menelik II (ur. r. 1844).

Po za tem zaś i przedstawienia doradców z obozu radykalnego, przychylnego dla Francyi, nie pozostały zapewne bez wpływu na jego umysł. Włochy wstąpiły teraz otwarcie wobec całego świata na nową drogę. Trójprzymierze zostało odnowione po raz drugi; ale pogorszyły się znacznie stosunki między Włochami i Austryą, zastygła przyjaźń dla Niemiec, a natomiast francuski minister spraw zagranicznych Delcasse, mógł oświadczyć publicznie, że według zawartej umowy Włochy nigdy i pod żadnym warunkiem nie wystąpią wrogo przeciw Francyi. Znaczy to, że trójprzymierze przestało już być tern, czem było pierwotnie, związkiem skierowanym przeciw Francyi, że z poszanowania dla tradycyi zachowano tylko formę dawnego sojuszu, ale w formie tej niema już treści.

Wiktor Emanuel I.I (ur. r. 1869).
Wiktor Emanuel I.I (ur. r. 1869).

Wewnętrzne stosunki Włoch polepszyły się znacznie od zawarcia traktatów handlowych z sąsiednią republiką. Rozwija się przemysł, zakwita handel, zwiększa się dobrobyt, przywrócono równowagę w budżecie. Ale miliony pracującego ludu, zwłaszcza w dzielnicach środkowych i południowych kraju, znajdują się jeszcze w stanie opłakanym, wyzyskiwane przez podatki, pozbawione chleba i możności zarobku. Znaczne ulgi, wywalczone przez ministeryum Zanardelliegó, nie wystarczają jeszcze. Bardzo wiele jeszcze pozostaje do naprawienia. Stosunek do Stolicy Apostolskiej nie zmienił się od r. 1870. Panuje stan wojenny, chociaż z biegiem czasu zatarły się cokolwiek przeciwieństwa, złagodziła się forma walki i pośród ludu szczerze przywiązanego do Kościoła i Papiestwa zwiększa się pragnienie, aby brać czynny udział w życiu publicznem, zyskać wpływ na politykę, dopomódz do wyprowadzenia na drogę rzeczywistego rozwoju i dobrobytu tego państwa, które bądź co bądź jest ojczyzną wszystkich Włochów. Patryotyzm włoski szuka sposobów pogodzenia praw Kościoła z obowiązkami względem państwa świeckiego – dotąd nadaremnie. Stolica Apostolska nie zniosła zakazu brania udziałuw wyborach do ciała prawodawczego, a radykalizm stronnictw panujących i rządu wywołuje co chwila starcia, które jątrzą nanowo niezabliźnione jeszcze rany. 

Helena, królowa wioska (ur. r. 1873).
Helena, królowa wioska (ur. r. 1873).

Zwrot ku Francyi w polityce włoskiej nie miał być krokiem nieprzychylnym dla Niemiec. Opierając się na frazesie o pokojowym charakterze trójprzymierza, usiłowano nawet przedstawić przyjaźń z Francyą jako uzupełnienie tego sojuszu, bo nową rękojmię pokoju. W rzeczywistości też nie zmieniły się zasadniczo stosunki włosko niemieckie. W każdym razie jednak porozumienie się Włoch z republiką francuską było objawem niezadowolenia z polityki trójprzymierza. Przekonano się w Rzymie, że sojusz z Austryą i Niemcami korzyści praktycznych państwu nie zapewnia, że Włochy na pomoc obu mocarstw środkowo europejskich, nawet dyplomatyczną, w sprawach pierwszorzędnego znaczenia liczyć nie mogą. Trójprzymierze nie przeszkodziło Francyi usadowić się w Tunisie, który Włochy uważali za swoją sferę interesów, ani nie uchroniło ich od klęsk wojennych i smutnych następstw polityki kolonialnej nad morzem Czerwonem. Wobec takich doświadczeń, Włosi musieli sobie powiedzieć, że przymierze z Niemcami i Austryą nie uchroni ich przed nowym zawodem i nowem niebezpieczeństwem, nie powstrzyma Francyi od dalszego rozszerzenia swych granic na północnem wybrzeżu Afryki, a zwłaszcza od zajęcia Trypolitanii, na którą rząd włoski, po wysunięciu mu się z rąk Tunisu, szczególną zwrócił uwagę. Trypolitania sama przez się nie ma wielkiej wartości, ale w rękach wrogiej Francyi stałaby się Tripolis, nowym posterunkiem, groźnym dla Włoch; wogóle zaś każda nowa zdobycz Francyi na północnych wybrzeżach afrykańskich zwiększa potęgę republiki na morzu Środziemnem. Ale i to było jasne, że Francya szczególnie chciwa opanowania Trypolitanii nie jest i zrzekłaby się chętnie tej bardzo wątpliwej korzyści wzamian za odpowiednie ustępstwo. Ustępstwem tem było pogodzenie się Włoch z Francyą, a tem samem rozluźnienie związków politycznych z Niemcami. Niebawem też po wymianie uprzejmości obustronnych i zawarciu traktatu handlowego, rząd włoski otrzymał od francuskiego ministeryum spraw zagranicznych prawo uważania Trypolitanii za swoją wyłączną sferę interesów i przyszłą zdobycz. Umowa ta, zatwierdzona również przez Anglię, jest tylko warunkowa i odnosi się wypadku jakiegokolwiek naruszenia równowagi nad morzem Środziemnem. W każdym razie daje ona Włochom pewność, że Francya nie wyciągnie ręki po tę prowincyę turecką. 

Francya do końca wieku nie przebolała swej wielkiej klęski z r. 1871 i nie przestała myśleć o odwecie. Ale myśl ta nie wypełnia już całkowicie duszy narodu, ani rozpala go, nie roznamiętnia. Nie jest już gorącem pragnieniem zemsty i odzyskania utraconych prowincyi, lecz raczej tradycyą i hasłem politycznem jednego ze stronnictw. Kraj ten został zamieniony na republikę wbrew woli większości narodu, i zatrzymał tę formę rządów nie z przywiązania ludu do niej, lecz dla braku króla czy cesarza, przy zbytniej obfitości pretendentów do tronu. Tak było w pierwszych latach po wojnie, za prezydentury marszałka Mac-Mahona, i stosunki te nie zmieniły się zasadniczo do końca wieku. Wzrosła tylko liczba przekonanych stronników republiki, zwłaszcza na prowincyi, a równocześnie wzrosła obawa przed powrotem do monarchizmu i zwiększają się wysiłki stronnictw lewicy, aby zapobiedz takiemu przewrotowi. Ponieważ zaś o sympatye monarchiczne są podejrzane żywioły konserwatywne i katolickie, a posiadają – z czasów jeszcze napoleońskich – wielkie wpływy w armii, walka toczy się pod hasłem obrony republiki z konserwatywną arystokracyą oraz jej stronnikami, z Kościołem katolickiem i militaryzmem. Na tem tle rozwijała się polityka wewnętrzna Francyi, zwłaszcza w latach ostatnich stulecia. W rzeczywistości, to niebezpieczeństwo, z którem walczą republikanie, jest, z przyczyn już wymienionych, urojone.

Kapitan Alfred Dreyfus.
Kapitan Alfred Dreyfus.

W ciągu 30 lat, które upłynęły od upadku cesarstwa napoleońskiego, nie było ani jednej poważnej próby zamachu stanu; wystarczało wykryć jedyny spisek, który istniał w tym czasie-gen. Boulanger’a – aby rozbroić tego agitatora i zmusić go do opuszczenia kraju; zmiany prezydentów (odr. 1887-1894 Sadi Carnot, 1894 Casimir Perier, 1894-1899 Feliks Faure, od r. 1899 Emil Loubet) następowały bez wszelkich wstrząśnień, nawet po raz ostatni, po nagłej śmierci Feliksa Faure’a, kiedy ogólne stosunki zdawały się sprzyjać przewrotowi. Nie przeszkodziło to jednak stronnictwom lewicy właśnie wtedy rozpocząć wielką akcyę dla obrony zagrożonej rzekomo republiki. Formalną przyczyną walki stał się proces o zdradę stanu, wytoczony w r. 1894 kapitanowi artyleryi, nazwiskiem Alfred Dreyfus, żydowi alzackiemu, któremu zarzucono sprzedawanie tajemnic wojskowych pełnomocnikowi państwa obcego. Dreyfus został skazany na dożywotnie więzienie  na skalistej Czarciej Wyspie, ale dzięki swemu żydowskiemu pochodzeniu, wielkiemu majątkowi i związkom rodzinnym z potęgami finansowymi, znalazł we Francyi obrońców, którzy dowodzili, że skazano go niesprawiedliwie, bez dowodu winy. Sprawa stała się głośną i zainteresowała w wysokim stopniu szerokie koła ludności. Po stronie skazańca stanęli, oprócz jego współplemieńców, ludzie zatrwożeni i zgorszeni samem już przypuszczeniem, że skazano może niewinnego, a ogromna reklama napędzała do tego obozu coraz więcej stronników. Przeciw Dreyfusowi występowali przedewszystkiem oficerowie, ze sztabem generalnym na czele, i zbiegiem czasu cały naród podzielił się na dwa wielkie wrogie stronnictwa: stronnictwo armii, składające się z konserwatystów, katolików, umiarkowanych republikanów i entuzyastów narodowych, którzy wierzyli w zdradę kapitana, lub też utrzymywali, że chociażby nawet nie był winny, to interes armii, który jest interesem kraju, nie pozwala rozmazywać tej sprawy i obalić wyroku sądu wojennego, – i stronnictwo radykalne, które zarzucało armii kastowość, nadużycia, dążność do panowania w kraju, sympatye dla monarchizmu, a wybitnym jej członkom i obrońcom ze stanu cywilnego zamiary zdrady stanu. Z obu stron walczono z nieopisanem zacietrzewieniem, i w następstwie walki, przeciwieństwa zaostrzyły się tak dalece, że jedni poczęli uważać armię w stanie ówczesnym za instytucyę wrogą dla republiki, drudzy chcieli ocalić jej honor i obronić ją przed rozstrojem przez zamach stanu i przywrócenie monarchii. W ciągu tych walk umarł nagle prezydent Feliks Faure, a połączone izby wybrały jego następcą radykalistę Emila Loubeta. Nowy prezydent uznał konieczność załatwienia tej przykrej sprawy i powołał do rządu stronnictwa lewicy, od radykalnych republikanów aż do demokratów społecznych. Na czele nowego rządu stanął człowiek niezwykle energiczny i zręczny, adwokat Waldeck Rousseau, który w ciągu kilku miesięcy położył kres niebezpiecznej agitacyi. Przeprowadzono rewizyę procesu Dreyfusa, a kiedy sąd wojenny skazał go ponownie, jakkolwiek na mniejszą już karę, Waldeck skłonił prezydenta do ułaskawienia skazańca. Podejrzanym o dążności do przewrotu politycznego wytoczono proces przed najwyższym trybunałem i kilku z nich skazano na więzienie lub banicyę. W armii zaprowadzono nowy porządek; oficerów i generałów, którzy pod koniec walki o Dreyusa zdradzali się ze swemi sympatyami dla marzących o przewrocie, usunięto z armii, ukarano, lub przeniesiono na inne stanowiska. W krótkim czasie spokój został przywrócony. Ale zwycięskie stronnictwa radykalne skorzystały ze swojej chwilowej przewagi i sprzyjających okoliczności, aby utwierdzić swoje wpływy i rozbroić zupełnie przeciwników. Zwrócono teraz z naciskiem uwagę na tę okoliczność, że po stronie armii stali konserwatyści i katolicy, że w agitacyi brały udział kongregacye religijne, że oficerowie wychowywali się w zakładach arystokratyczno-religijnych i tam przejmowali się sympatyami dla stronnictw prawicy, że wreszcie szkolnictwo w znacznej części spoczywało w rękach kongregacyi. Przeniesiono więc akcyę na pole wyznaniowe, wypowiedziano otwarcie walkę Kościołowi katolickiemu. Rząd Waldecka Rousseau przeprowadził w parlamencie ustawę, wydalającą z kraju kongregacye niezatwierdzone przez władzę, a gdy Waldeck Rousseau, syt laurów, podał się w początkach r. 1902 do dymisyi, następca jego, eksksiądz Combes, doprowadził walkę do punktu kulminacyjnego, pozamykał szkoły zakonne i wystąpił przeciw duchowieństwu świeckiemu, które dość nieśmiało ujęło się za kongregacya mi. Dla skuteczniejszego przeprowadzenia tej akcyi, stronnictwa najskrajniejsze zażądały także zerwania konkordatu i zniesienia poselstwa francuskiego przy Watykanie. Ponieważ jednak Papież Leon XIII już w r. 1892 uznał formalnie republikę za uprawnioną formę rządów, nie mieszał się czynnie do walki toczącej się we Fracyi a pośrednio zawezwał kilka razy oporne duchowieństwo do posłuszeństwa względem władz państwowych, wreszcie zaś zerwanie stosunków ze stolicą Apostolską pozbawiłoby Francyę cennego pod względem politycznym protektoratu nad katolikami Wschodu, żądaniu radykalistów nie stało się zadość, i dotąd (październik 1902), mimo walki wewnętrznej z Kościołem, Francya, przynajmniej formalnie, utrzymuje przyjazne stosunki z Watykanem. 

Sprawa Dreyfusa ze swemi objawami chorobliwej nieufności do zagranicy, a zwłaszcza do Niemiec, ze swemi przykremi odkryciami, napaściami na rząd i armię, przesileniami gabinetowemi, lekkomyślnemi pogłoskami o przygotowaniach do zamachu stanu, zbiegowiskami i walkami ulicznemi, ogólnym niepokojem i niepewnością, miała dla Francyi niemal znaczenie przegranej wojny. Wytworzyła ona nieopisany zamęt wewnątrz, na zewnątrz zaś obniżyła w sposób bardzo dotkliwy powagę kraju. Wrażenie jej było tem więcej ujemne, że nie była ona jedynym objawem wewnętrz nego rozstroju i rozkładu.

Port w Toulonie.
Port w Toulonie.

Zwłaszcza bankructwo towarzystwa dla przekopania przesmyku Panamskiego (1892 r.), i ujawnione przy tej sposobności nadużycia, oszustwa i przekupstwa rzuciły bardzo niekorzystne światło na koła, które odgrywały rolę przodującą w republice, i zachwiały zaufanie do narodu. Proces Dreyfusa, skandal panamski, uderzający zastój w naturalnym przyroście ludności, dziwaczne zwroty i skoki w literaturze i życiu towarzyskiem Paryża, małpowane z przesadnią gorliwością przez histeryków w całej Europie: wszystko to złożyło się na obraz mało pochlebny dla Francyi, utorowało drogę powtarzanemu z zadowoleniem przez wszystkich jej przeciwników frazesowi o fizycznem, moralnem, umysłowem i politycznem zwyrodnieniu narodu francuskiego. Już nietylko środowiskiem ruchu politycznego Europy przestał być Paryż; przestano uważać go także za ognisko kultury i dobrego smaku, dopatrywano się objawów upadku Francyi także w jej handlu i przemyśle. Obok Anglii, Niemcy usiłowały zająć pod tym względem drugie miejsce i zajęły je rzeczywiście, jeżeli ilość produkcyi i zbytu, a nie doskonałość wyrobu i rzetelność handlu, jest miarą rozwoju handlowego i przemysłowego. Jak mało uzasadnione jest mniemanie o przemysłowym upadku Francyi, tego dowiodły dwie ostatnie wielkie wystawy paryskie, urządzone w r. 1889, w setną rocznicę rewolucyi, iwr. 1900 z powodu końca wieku. W obu Francya dowiodła, że nie tylko nie ustępuje innym państwom w pracy przemysłowej, ale zajmuje nadal miejsce przodujące, obok Anglii, a pod względem artyzmu wykończenia i smaku ją także przewyższa. Obie wystawy ściągnęły do Paryża niezliczone tłumy ciekawych z wszystkich krajów, zwróciły wszystkie oczy na Francyę, zamieniły jej stolicę znowu na stolicę świata. Ale skutek nie był trwały. Ujemne wrażenie upadku pozostało i utrzymuje się, głównie dlatego, że naród francuski, zebrawszy ogromne bogactwa, jest bardzo ostrożny w lokowaniu swoich kapitałów, woli zysk mały lecz pewny, niż wielki a wątpliwy, woli kupować papiery państwowe, niż akcye przemysłowe, świat przemysłowy zaś zadawala się utrzymaniem starych rynków a nie szuka nowych, których zdobycie zmuszałoby do powiększenia produkcyi i odpowiedniego rozszerzenia przedsiębiorstw, bez rękojmi stałego powodzenia. Wszystko to wytwarza pewną ospałość, brak rzutkości i przcdsiębierczości, odbijający bardzo jaskrawo od gorączkowego miotania się ludów innych, a zwłaszcza Niemców, i żywiołowej ruchliwości Amerykanów. 

Wystawa w Paryżu w r. 1900. Wieśjszwajcarska.
Wystawa w Paryżu w r. 1900. Wieśjszwajcarska.

Naród francuski jest „nasycony”, znajduje się w stanie odpoczynku, trawienia, i niemal trwożliwego pilnowania zdobytych skarbów, io tyle jest w stadyum zastoju, który, w razie zbytniego przedłużenia się, naraża go na to, że będzie wyprzedzony przez narody ruchliwsze, więcej przedsiębiercze i żądne zysków. 

W związku z tą wyrachowaną przezornością pozostaje niepokojąca polityków francuskich w wysokim stopniu sprawa słabego zwiększania się liczby ludności. Aby zapobiedz rozdrobnieniu majątku pomiędzy liczne potomstwo, przyjęto w bardzo szerokich kołach system dwojga dzieci, i skutek jest ten, że gdy np. w Niemczech liczba mieszkańców powiększa się rocznie o 600.000 głów, we Francyi stan liczebny nie zmienia się prawie wcale. Tak się stało, że z tych dwóch krajów, które w r. 1871 posiadały mniej więcej równą liczbę mieszkańców, Niemcy pod koniec wieku liczyły 56, a Francya 39 milionów ludności. Rzecz oczywista, że ten stosunek w razie wojny zapewnia Niemcom wielką przewagę, bo pozwala im wystawić pół miliona żołnierzy więcej, a świadomość tej różnicy oddziaływa także w czasie pokoju na stosunki polityczne, bo wpływ państw pojedynczych mierzy się zawsze siłą, jaką w razie zatargów wojennych mogą rzucić na szalę wypadków. Ta okoliczność zmusiła rząd francuski do obejrzenia się zawczasu za sprzymierzeńcem. Wobec sojuszu między Niemcami a Włochami i Austryą, a odosobnionego stanowiska Anglii i słabych sił lądowych tego państwa, sprzymierzeńcem takim mogła być dla Francyi tylko Rosya, a wojenna atmosfera r. 1889 ułatwiła porozumienie. Ale dopiero w kilka lat później, po wizycie floty francuskiej w Kronsztacie a rosyjskiej w Toulonie, odwiedzinach Cesarza Mikołaja II w Paryżu (w r. 1896) i prezydenta Feliksa Faurea w Petersburgu (1897), nastąpiło ogłoszenie sojuszu francusko rosyjskiego, który samym faktem swego istnienia złamał przewagę polityczną Niemiec w Europie i przywrócił równowagę, zachwianą przez wojny niemieckie i trójprzymierze. Zaniepokojenie, wywołane przypuszczeniem, że- sojusz ten ma posłużyć dla urzeczywistnienia francuskiej idei odwetu, było przemijające. Ze strony rosyjskiej od samego początku zaznaczono kilkakrotnie, że jedynym celem dwuprzymierza jest utrzymanie pokoju w Europie, a konferencya, zwołana za staraniem rządu rosyjskiego do Hagi, celem obmyślenia środków dla stałego zabezpieczenia pokoju i zmniejszenia zbrojeń, rozproszyła wszelkie obawy, Konferencya ta odbyła się w r. 1900 i skończyła się ustanowieniem międzynarodowego trybunału rozjemczego z siedzibą w Hadze, dla rozpatrywania i rozstrzygania zatargów międzynarodowych. Nie udało się jednak skłonić rządów, aby zobowiązały się do przestawiania wszystkich spraw spornych temu trybunałowi, a projekt ograniczenia zbrojeń rozbił się o opór państw, które z rozmaitych przyczyn nie chciały pozbawiać się swobody dalszego powiększania i doskonalenia swych armii, a zwłaszcza Niemiec, Anglii i Turcyi. 

Wystawa w Paryżu w r. 1900. „Stary Paryż
Wystawa w Paryżu w r. 1900. „Stary Paryż".

Przymierze z Rosyą dało Francyi stały punkt oparcia w sprawach polityki zagranicznej, zapewniło jej większą swobodę ruchów i bezpieczeństwo przed nagłą napaścią, zwiększyło ogólną pewność siebie i odziaływa także na stosunki wewnętrzne, zmuszając rząd i stronnictwa do liczenia się z wrażeniem swojej polityki w państwie sprzymierzonem. Zapewnieniom o pokojowym charakterze tego sojuszu nie dowierzano początkowo ani we Francyi ani zagranicą. Gorące pragnienie ludności francuskiej, aby powetować klęskę z roku 1871, odzyskać utracone prowincye i przywrócić krajowi stanowisko polityczne, które posiadał przed tą nieszczęśliwą wojną, szukało sobie ujścia w fantastycznych przypuszczeniach, których złudność wykazała się dopiero przy sposobności zatargu z Anglią o Faszodę. W roku 1898 pułkownik francuski Marchand, wysłany z ekspedycyą do Sudanu, przedostał się przez pustynię nad górny Nil i zatknął tam, we wiosce Faszoda, sztandar francuski, bez upoważnienia a nawet wiedzy swego rządu, ale w przekonaniu, że fakt dokonany usadowienia się Francuzów w tych okolicach zachęci rząd do energicznego wystąpienia i uprości dyplomatyczne załatwienie tej sprawy. Anglicy jednak, którzy właśnie w tym roku, za staraniem generała Kitchenera (o czem później), odzyskali dla Egiptu Sudan, znajdujący się od pamiętnej klęski Chartumskiej w posiadaniu Mahdystów, nie pozwolili Francuzom wziąć udziału w zyskach zwycięstwa, które odnieśli sami. Na wieść o objęciu Faszody w posiadanie przez Francuzów, przybył do tej miejscowości z Omdurmanu oddział angielski i zatknął tam sztandar wielkobrytański, a rząd londyński dał Francyi wcale niedwuznacznie do zrozumienia, że będzie uważał zatwierdzenie kroku Marchanda za powód do wojny. Groźba poskutkowała. Francya posiadała armię potężną, ale do wojny morskiej nie była przygotowana. Ani flota wojenna, ani fortyfikacye portowe w kraju i koloniach zamorskich, a zwłaszcza w Tunisie, Tonkinie i na zdobytym w r. 1895 ostatecznie po długiej i ciężkiej wojnie Madagaskarze, nie znajdowały się wr takim stanie, aby można było odważyć się na walkę z potężną na oceanach W. Brytanią. Rosya zaś, której pomoc w takiej walce byłaby bardzo skuteczną ze względu na posiadłości angielskie w Azyi, pragnęła utrzymania pokoju i nie chciała dopomagać do jego zakłócenia, przez popieranie francuskiej polityki zdobywczej w Afryce. W takich warunkach zdecydowano się w Paryżu na dyplomatyczne załatwienie tej sprawy w sposób pokojowy. Anglicy zatrzymali Faszodę. Aby jednak uniknąć podobnych zatargów w przyszłości, przedewszystkiem zaś nie narazić się na otwartą nieprzyjaźń narodu francuskiego, który z powodu tego wypadku poraź pierwszy od r. 1871 przypomniał sobie, iż nietylko za Wogezami, ale także po drugiej stronie Kanału posiada „odwiecznego wroga”, zgodzili się na korzystne dla Francyi rozgraniczenie obustronnych sfer interesów w Afryce północnej. Na mocy traktatu zawartego w r. 1899, Francya otrzymała prawo zajęcia rozległych przestrzeni położonych za Algerem i Tunisem. Jest to szczera pustynia, z kilku grupami rzadko rozsianych oaz, zamieszkanych przez bitne szczepy arabskie; ale pustynia ta leży między północno-afrykańskiemi posiadłościami Francyi, które do tej pory, dla braku związku z północną, nie mogły być wyzyskane ani też obronione w razie wojny. Prawo zajęcia tej części Sahary pozwoliło Francyi na zaokrąglenie i organiczne połączenie swych kolonii tamtejszych, zarówno w celach handlowych jak i obrony przez wojska algierskie. Obecnie już stwierdzono, że skutkiem tego traktatu prawie cały ruch handlowy w Saharze zachodniej i krajach położonych za nią aż do jeziora Czad skupił się w rękach francuskich, a przeprowadzenie wyznaczonej a po części nawet zbudowanej linii kolejowej zapewni Francyi zupełną przewagę w tych stronach „czarneju części świata. Nie mniej ważnem następstwem zatargu o Faszodę było zwrócenie uwagi rządu i narodu francuskiego na niedostateczność zbrojeń na morzu i obrony wybrzeży. Przykre doświadczenie r. 1898 skłoniło Francyę do znacznego ulepszenia i lepszego zorganizowania swej marynarki wojennej i wzmocnienia fortyfikacyi portowych zarówno w kraju samym jak i w koloniach. Na szczególną wzmiankę zasługuje budowa potężnych fortyńkacyi na wybrzeżach tunetańskich, w Bisercie, i zdobycie przez to nowego a bardzo ważnego punktu oparcia na morzu Śródziemnem. Przez swoje stanowisko w Toulonie, na Korsyce i w Bisercie, Francya pozbawiła na wypadek wojny Anglików przewagi na tem morzu i ubezpieczyła się przed nimi zupełnie.

Gen. Weyler.
Gen. Weyler.

Gdy Włosi w ciągu ostatniej ćwierci wieku XIX doczekali się dzięki niezwykle szczęśliwym okolicznościom, żemłode ich państwo wstąpiłow szereg mocarstw pierwszorzędnych, a Francuzi mimo klęski wojennej i warunków nieprzychylnych, zdobyli olbrzymie państwo kolonialne, obejmujące (wraz z Algerem) przeszło 70 tysięcy mil kwadratowych z 42 milionami ludności, trzeci z wielkich narodów romańskich, który mógł niegdyś mówić o sobie z dumą, żew jego państwie nigdy słońce nie zachodzi, utracił w tym samym czasie resztę swoich posiadłości zamorskich i resztę swojej powagi w Europie. Kilkunastoletnie rządy mądrego i przezornego króla Alfonsa XII przyczyniły się tylko nieznacznie do naprawienia opłakanych stosunków hiszpańskich. Jedyną rzeczywistą korzyścią było utrzymanie względnego spokoju w kraju; zresztą wszystko pozostało po dawnemu: wyzyskiwanie narodu przez stany uprzywilejowane, nieład w administracyi, nepotyzm, pustki w kasach państwowych, zaniedbanie w armii i marynarce, zastój w handlu i przemyśle, brak rozwoju w rolnictwie, u góry przepych i wielkie bogactwa, na dole nędza i głębokie niezadowolenie, wszędzie brak ochoty do pracy, przy żądzy łatwych zysków, zawiści stronnicze, skłonność do namiętnych wybuchów nienawiści, do walki wszystkich przeciw wszystkim bez jasno określonego celu, bez programu twórczego. Dopóki panował pokój, wszystko to było pokryte pozorem pewnego ładu i porządku i nie zwracało na siebie szczególnej uwagi; ale pierwsza zaraz większa wojna ujawniła w sposób przerażający zupełne bankructwo państw i narodu. Nastąpiło to pod rządami małżonki Alfonsa XII, Krystyny, która po śmierci męża (w r. 1885) jako królowa regentka kierowała sprawami państwowemi w imieniu małoletniego syna Alfonsa. W roku 1895 na wielkiej wyspie Kubie, wyzyskiwanej w sposób niegodziwy przez urzędników hiszpańskich, wybuchło ponownie powstanie pod hasłem wywalczenia niepodległości. 

Maximo Gomez.
Maximo Gomez.

Na czele ruchu stanęło kilku mężów śmiałych i przedsiębiorczych, wśród których odznaczyli się zwłaszcza przebiegły Maximo Gomez i zręczny partyzant Maceo, i w krótkiem czasie wojna ogarnęła całą wyspę. Okrucieństwa gubernatora gen. Weylera, którego rząd wysłał na wyspę wobec niepowodzeń marszałka Martineza Camposa, nie zachęciły krajowców wcale do uległości; armia źle dowodzona i rozbrojona w oj nie zdołała stłumić rokoszu. Tymczasem w Hiszpanii zmienił się ogólny kierunek polityki. Konserwatywny prezes ministrów Canovas del Castillo został zamordowany w sierpniu r. 1897, a rządy objął, po krótkiem panowaniu gabinetu Azcarrogi, przywódzca stronnictwa liberalnego Sagasta. Rząd nowy uznał, że Kubańczycy mieli powody do niezadowolenia z władzy hiszpańskiej, odwołał gen. Weylera, a zastąpił go łagodnym gen. Blankiem, i spróbował skłonić lud powstańczy do złożenia broni przez zaprowadzenie samorządu na wyspie. Ale było już zapóźno. Kubańczycy uważali ustępstwo rządu słusznie za objaw bezsilności, i rozwinęli tem większą energię, aby wypędzić Hiszpanów z kraju; równocześnie zaś ponowili starania, aby skłonić rząd Stanów Zjednoczonych do interwencyi. Pogróżki rzucane w Hiszpanii pod adresem Stanów mogły co najwyżej zachęcić Amerykanów do wystąpienia. Dopóki jednak władza najwyższa spoczywaławrękach spokojnego prezydenta Clevelanda, sympatye Amerykanów dla Kubańczyków objawiały się tylko tajnem ich popieraniem przez wysyłanie broni, amunicyi i ochotników na wyspę, oraz hałaśliwemi ale nieszkodliwemi dla Hiszpanii manifestacyami. Nowy prezydent, wybrany w r. 1896, Mac-Kinley, chętniej słuchał podszeptów kapitalistów, którzy radzili wmieszać się do wojny, aby zdobyć dla Stanów bogate plantacye kubańskie tabaki i trzciny cukrowej, a niewytłómaczony dotąd wybuch na pancerniku amerykańskim „Maine” w porcie Hawany (luty 1898) dostarczył pożądanej od dawna sposobności do wystąpienia. Rząd waszyngtoński wysłał do Madrytu groźną notę dyplomatyczną, w której zażądał zaprzestania walki na Kubie. Hiszpania oczywiście odpowiedziała odmownie. Nie wątpiono o tem ani na chwilę w Madrycie, jak wogóle w Europie, że dzięki znacznej, około 100.000-cznej armii, zebranej na Kubie, i potędze floty hiszpańskiej, wojna skończy się stanowczą klęską republiki amerykańskiej. Stało się inaczej. 

Adm. Cervera.
Adm. Cervera.

Okazało się niebawem, że liczba wojsk, ani nawet ich wyćwiczenie techniczne nie rozstrzyga o wyniku wałki, gdy uzbrojenie jest liche a dowódzcom brak śmiałości, przedsiębierczości i zdolności strategicznych. Na lądzie Hiszpania mimo swej wielkiej przewagi liczebnej pozwoliła osaczyć się Amerykanom i poniosła zupełną klęskę. Na morzu decyzya nastąpiła jeszcze wcześniej. Flota wojenna hiszpańska była tylko liczebnie silną; składała się z okrętów starych, nie zdatnych już wcale do walki wobec udoskonalenia broni palnej, ai dowództwo nie spoczywało w rękach najlepszych. Dnia 19 kwietnia 1898 r. parlament amerykański uznał niepodległość Kuby i upoważnił prezydenta do wojny z Hiszpanią, a już dnia 1 maja admirał Dewey zniszczył w zatoce Manili (wyspy Filipińskie) całą tamtejszą flotę hiszpańską, a dnia 3 lipca admirałowie Sampson i Schley zatopili w pobliżu Santjago na Kubie liczebnie bardzo silną flotę admirała hiszpańskiego Cervery. Dnia 16 lipca wojna na Kubie skończyła się zdobyciem głównej pozycyi hiszpańskiej, Santjago, a dnia 16 sierpnia Manila, stolica wysp Filipińskich, na których ludność tagalska powstała pod dowództwem Aguinaldo przeciw Hiszpanom i zwróciła się do Stanów Zjednoczonych z prośbą o poparcie, dostała się w ręce Amerykanów. Wojna była przegrana. Jeszcze przed upadkiem Manilli, dnia 12-go sierpnia rozpoczęły się układy pokojowe. Hiszpanie musieli odstąpili Amerykanom nietylko Kubę ale i Portorico, oraz wyspy Filipińskie. Usiłowania Francyi, aby przy układach w Paryżu złagodzić warunki pokoju i zachować Hiszpanii przynajmniej część posiadłości kolonialnych, były bezskuteczne. Pozbawiona floty, upokorzona klęską, i doprowadzona przez wojnę do zupełnego bankructwa, Hiszpania zdecydowała się na sprzedanie reszty swoich posiadłości zamorskich. W roku 1899 Niemcy kupiły wyspy Karolińskie, Maryańskie i Palaos na Oceanie Spokojnym. Tylko wyspy Kanaryjskie nad zachodniem wybrzeżem Afryki, Hiszpanii pozostały z olbrzymiego niegdyś państwa kolonialnego. 

Aguinaldo. Dowódzca Tagalów filipińskich.
Aguinaldo. Dowódzca Tagalów filipińskich.

Manila, stolica wysp Filipińskich.
Manila, stolica wysp Filipińskich.

Wojna kosztowna a zakończona klęską i upokarzającym pokojem nie mogła przyczynić się do naprawienia wewnętrznych stosunków hiszpańskich. Nadzwyczajne pobory żołnierzy i nadzwyczajne ciężary podatkowe wywołały w różnych częściach kraju krwawe rozruchy, które rząd Sagasty stłumił, zawiesiwszy gwarancye konstytucyjne, obudziły na nowo ruch karlistowski, spotęgowały dążności separatystyczne, zwłaszcza w kolonii. Po formalnem zawarciu pokoju, stosunki pogorszyły się jeszcze więcej. Gabinet liberalny, na który spadła odpowiedzialność za przegraną wojnę, ustąpił, a rządy objęli konserwatyści pod przewodnictwem Silveli. Wybory do Kortezówwr. 1899 wypadły, jak zawsze w Hiszpanii, korzystnie dla rządu. Nowy parlament zatwierdził traktat pokojowy i zgodził się na odstąpienie resztek kolonii na oceanie Spokojnym cesarstwu niemieckiemu. Ale próba zrównoważenia budżetu przez zaprowadzenie oszczędności, konwersyę długów państwowych i podwyższenie podatków wywołała wielką burzę. Rząd zachowawczy chciał naprawić finanse krajowe kosztem stanów zarobkujących, kupców i przemysłowców, co odbiłoby się także na stosunkach robotniczych, a pragnął oszczędzać stany uprzywilejowane, wojsko i urzędnictwo. Opozycya, składająca się z przedstawicieli kół handlowo przemysłowych, domagała się przeciwnie zmniejszenia wydatków na armię i administracyę, i znacznego okrojenia budżetu kościoła katolickiego. Nastąpiły znowu manifestacye i rozruchy uliczne z charakterem wyraźnie rewolucyjnym; w wielkich miastach, Barcelonie, Sewilli, Valencyi, Alicante, a nawet w samym Madrycie, powtórzyły się krwawe walki, zwiększyło się niebezpieczeństwo karlistowskie, tron małoletniego Alfonsa XIII, w którego imieniu rządziła słaba kobieta, chwiać się zaczynał. Głęboki i niebezpieczny zatarg skończył się jednak pomyślniej, niż w początkach nowego wieku śmiano spodziewać się na dworze królewskim. Silviela musiał ustąpić, i po kilku gabinetach przejściowych, ster rządu objął ponownie liberalny Sagasta, który przez oględną, chociaż ze stanowiska stronnictwa liberalnego mało konsekwentną politykę, przywrócił względny spokój w kraju. Wśród tych trzyletnich walk zdołano przeprowadzić przynajmniej część planu reorganizacyjnego, a mianowicie bardzo niekorzystną dla wierzycieli konwersyę długów państwowych i nowe podatki. Dzięki temu usunięto William Gladstone (1809 † 1897). przesilenie finansowe i zrównoważono budżet – co prawda tylko na papierze. Bądź co bądź młody król, obejmując z rąk matki władzę w czerwcu r. 1902, zastał w kraju stosunki jako tako uregulowane. 

William Gladstone (1809 † 1897).
William Gladstone (1809 † 1897).

Sąsiednia Portugalia znajduje się w położeniu pozornie tylko lepszem niż Hiszpania. Takich namiętnych walk stronniczych jak w Hiszpanii tam niema. Istnieje w tem królestwie pewna równowaga grup politycznych, która zapobiega chaosowi i umożliwia stosunkowo spokojny rozwój stosunków. Ale ostatecznie jest to tylko różnica w kolorycie a nie w treści dziejów. Pod pewnym względem nawet Portugalia znajduje się w stanie daleko gorszym niż Hiszpania. Czasy jej wielkości i bogactwa minęły dawno, i, zdaje się, niepowrotnie. Kraj ten jest zrujnowany zupełnie pod względem finansowym, a jako państwo utracił wszelki wpływ i znaczenie. Polityka portugalska jest we wszystkiem zależna od angielskiej; rozległe jeszcze kolonie afrykańskie staną się prędzej czy później własnością państw innych, i podobno istnieje już nawet traktat, w którym jest przewidziany sposób podziału tych posiadłości między Anglię i Niemcy. 

Lord Horacy Kitchener (ur. r. 1851).
Lord Horacy Kitchener (ur. r. 1851).

Anglia po sam koniec wieku pozostała wierną swej tradycyjnej polityce postępowania własną drogą w „świetnem odosobnieniuu, z niezmiennym celem jaknajwiększego rozszerzenia swych posiadłości zamorskich, jako rynków zbytu dla swoich wyrobów, podstawy bogactwa narodowego i potęgi państwowej. O sprawach wewnętrznych tego państwa w ostatnich latach wieku XIX niewiele pozostaje do powiedzenia. Historyczny rozwój stosunków wewnętrznych dobiegł do swego naturalnego kresu z chwilą, gdy za staraniem Gladstona parlament został ostatecznie zdemokratyzowany. Zniknęła przez to najważniejsza przyczyna walk stronniczych, i stare stronnictwa, torysów i whigów, między któremi rozgrywała się ta walka, utraciły cel swego istnienia i racyę bytu. Zacierają się więc coraz więcej różnice programów i przeciwieństw stronniczych, następuje mieszanie się grup ze sobą, a zwłaszcza stronnictwo demokratyczne, które osiągnęło już wszystko, co w mądrem ograniczeniu swoich dążności uznawało za godne pożądania, topnieje coraz więcej, rozprzęga się i pojedyńczemi odłamami łączy się z dawnymi przeciwnikami zachowawczymi. Wobec nowych zagadnień, które wysuwają się naprzód, zmieniających się stosunków życiowych i politycznych, wytwarzają się nowe stronnictwa z charakterem zapewne i innym niż dawne, ale nie dającym się jeszcze określić w obecnem stadyum przejściowem fermentacyi.

Stejn, prezydent republiki Orańskiej.
Stejn, prezydent republiki Orańskiej.

Ze spraw dawnych, pozostała niezałatwiona właściwie tylko jeszcze irlandzka. Gladstone nie zdołał dokończyć swego dzieła, wystąpił bodaj zapóźno, aby rozwiązać to zagadnienie, w chwili, kiedy rozpoczął się już upadek tego stronnictwa, które żyło ideami wolności i równouprawnienia i w imię tych haseł było gotowe do wielkich ofiar. Raz jeszcze, w r.1892, wybory skończyły się zwycięstwem stronnictwa liberalnego i po raz ostatni spróbował Gladstone załatwić sprawę irlandzką w duchu humanitaryzmu i sprawiedliwości. Przedstawił on w r.1893 w parlamencie projekt ustawy, która miała zapewnić Irlandyi rodzaj bytu niezawisłego i własnego rządu („Homerule”). Izba lordów odrzuciła ten projekt; żądanie, aby znieść tę izbę, nie znalazło posłuchu w kraju. Do dalszej walki sędziwy mąż stanu nie miał już sił. Ustąpił w r.1894 i wycofał się zupełnie z życia publicznego. Miejsce jego zajął lord Rosebery, ale upadł już w roku następnym, i odtąd rządzi krajem stronnictwo zachowawcze, wzmocnione przez liberalnych unionistów, pod przewodnictwem Chamberlaina. Prezydyum gabinetu objął w r.1895 lord Salisbury i złożył je po 7-letni rządach w ręce swego kuzyna Balfoura. Stronnictwo liberalne rozpadło się zupełnie po śmierci Gladstona (r. 1897). Poprzednio już, jak widzieliśmy, część jego połączyła się z konserwatystami. Na przełomie wieku nastąpiło nowe rozdwojenie. Większa część, pod dowództwem Campbella – Bannermanna, usiłuje bezskutecznie związać zerwane nici tradycyi gladstoneowskich, utrzymywać własny program i w danych okolicznościach porozumiewać się z Irlandczykami. 

Cecil Rhodes (1835 † 1902).
Cecil Rhodes (1835 † 1902).

Ulica w Johannesburgu.
Ulica w Johannesburgu.

Mniejszość, składająca się z najwybitniejszych polityków tego kierunku, pod dowództwem b. przyjaciela Gladstonea, lorda Rosseberyego, właściwie tylko nazwą jeszcze i sympatyami liberalnemi różni się od przeciwników konserwatywnych, i we wszystkich sprawach zasadniczych polityki praktycznej zajmuje to samo stanowisko, co dawni dezerterzy z obozu Gladstonea, t. zw. liberalni unioniści, którzy stali się głównymi filarami rządu zachowawczego. 

Rozkładowi w łonie stronnictwa liberalnego i tworzeniu się nowych grup politycznych pod nowemi hasłami sprzyjały bardzo wypadki polityki zewnętrznej. Koniec wieku XIX był dla Anglii okresem ciężkich walk o zabezpieczenie i rozszerzenie posiadłości afrykańskich. Na północy, w Egipcie, zamienionym nieznacznie na kolonię angielską z pozornem zachowaniem rządów Kedywa, pozostawała jeszcze niepomszczona śmierć bohaterskiego Gordona w Chartumie. Znaczne siły liczebne mahdystów, fanatyzm religijny i wojowniczość wyznawców nowego „Proroka“, niekorzystne stosunki terytoryalne Sudanu, wreszcie i względy przezorności, które nie pozwalały na wystąpienie do walki z wojskami czysto angielskiemi w tym kraju: wszystko . to zmuszało do znoszenia zwycięskiego a niebezpiecznego nieprzyjaciela na południowym i południowo-zachodnim pograniczu Egiptu. Nie próżnowano jednak w tych latach; ćwiczono wojska krajowe egipskie, których wzgląd na zazdrosne mocarstwa Europy, a zwłaszcza Francyę, nakazywał użyć do pokonania mahdystów, przygotowywano transporty, zbudowano kolej przez pustynię aż niemal do terytoryum, zajętego przez nieprzyjaciela, słowem robiono przygotowania do stanowczego ciosu. Duszą tej akcyi, cichej, nie budzącej podejrzeń, ale wytrwałej, systematycznej i zastosowanej ściśle do celu, był człowiek żelaznej woli, wielkich zdolności organizacyjnych i strategicznych, młody jeszcze generał, niegdyś inżynier cywilny, Horacy Kitchener, dodany do pomocy gubernatorowi Egiptu. Ten sam generał stał się wykonawcą wygotowanego przez siebie planu. Błyskawicznemi ruchami swych wojsk oskrzydlił on w r. 1898 groźnego i liczebnie daleko silniejszego przeciwnika i zadał mu pod Omdurmanem we wrześniu tegoż roku straszliwą klęskę. Znaczna część mahdystów pozostała na polu walki, resztę rozproszono w roku następnym. Prochy założyciela sekty, Mahdiego, który umarł niebawem po zdobyciu Chartumu i został tam uroczyście pogrzebany, zwycięzca kazał wrzucić do Nilu, aby grób proroka nie stał się dla mahdystów rodzajem Mekki, świętością narodową, celem wszystkich dążeń i usiłowań. Zdobyty Sudan został przyłączony do Egiptu, jako posiadłość wspólna egipsko-angielska, niezależna teoretycznie od państwa Otomańskiego, jak dawny kraj Faraonów. 

Gen. Buller. Dowódzca angielski w Natalii.
Gen. Buller. Dowódzca angielski w Natalii.

Przez zdobycie Sudanu, Anglia zrobiła wielki krok na drodze do do utworzenia olbrzymiego jednolitego państwa kolonialnego w Afryce. Krok drugi w tym kierunku uczynił człowiek prywatny, jeden z tych ludzi zadziwiających energią, przedsiębiorczością, pomysłowością i zdolnością kroczenia najprostszą drogą do celu, których pracy Anglia zawdzięcza większą część najpiękniejszych swoich kolonii. Człowiek ten nazywał się Cecil Rhodes, pochodził z rodziny niezamożnej i został jako chłopiec kilkunastoletni wysłany do Natalu, aby tam umrzeć na suchoty lub odzyskać zdrowie w pięknym klimacie.

Gen. angielski Methuen.
Gen. angielski Methuen.

Wyzdrowiał i na wieść o znalezieniu dyamentów na dalekim zachodzie, nad granicą państwa Grabskiego, gdzie dziś wznosi się miasto Kimberley, udał się tam z bratem, który posiadał fermę w Natalu, aby wraz z nim szukać złota i dyamentów, oddziedziczył po jego rychłej śmierci jego dział kopalniany, zdobył w krótkim czasie miliony i opanował cały ruch kopalniany w Afryce południowej. Teraz zajął się polityką. Przystąpił do wykonania dawno, dzieckiem jeszcze, wymarzonego planu, zdobycia niezmierzonych przestrzeni Afryki południowej i środkowej, zamieszkanych przez dzikie ludy murzyńskie, dla Anglii, połączenia ich z Egiptem i utworzenia w ten sposób państwa kolonialnego, któreby sięgało od Przylądka Dobrej Nadziei do ujść Nilu. Po upływie lat kilkunastu nie wiele już brakowało do zupełnego urzeczywistnienia tego pomysłu. Rhodes użył swoich pieniędzy, wpływów i swobody działania, aby zdobywać jeden po drugim kraje, położone na północ od kolonii Przylądkowej, a na zachód od wolnego państwa Oranii i republiki Transwalskiej. Zajął i zorganizował kraj Beczuanów, podbił wojowniczych Matabelów i obie te prowincye niebawem oddał pod zarząd W. Brytanii. Posuwając się dalej ku północy, opanował następnie ogromne terytoryum, które nazwał Rhodezyą, pobudował tam kolej i linię telegraficzną, pozakładał miasta i założył w Bagamoyo swoją stolicę. Od Sudanu angielskiego i Egiptu dzielił go już tylko niezbyt szeroki pas posiadłości portugalskich i niemieckich. O zdobyciu ich na razie mowy być nie mogło. Cecil Rhodes zadowolił się tedy zamiarem połączenia Rhodezyi, a tem samem Kapstadlu, z Egiptem angielskim linią telegraficzną po przez posiadłości niemieckie, ale spotkawszy się z niechęcią cesarza Wilhelma II, planu tego nie przeprowadził. Niemcy obawiali się wpuścić energicznego i przed siebierczego człowieka do swoich posiadłości i zbudować własną linię telegraficzną. 

Ogromne angielskie państwo kolonialne, które powstało w Afryce południowej, dzięki niestrudzonej działalności Rhodesa, zamykało w sobie dwie republiki chłopów boerskich, Transwaal i wolne państwo Oranii. Były to państewka pod względem obszaru niewielkie, pod względem liczby ludności maleńkie, i sama już ta okoliczność zachęcała do ich zdobycia, celem lepszego jeszcze zaokrąglenia kolonii angielskiej. Istniały jednak jeszcze względy inne, daleko ważniejsze, które ostatecznie doprowadziły Anglię do wystąpienia przeciw tym republikom i wykreślenia ich z mapy politycznej. Kraje te były zamieszkane przez ludność pochodzenia holenderskiego, która pierwotnie zajmowała kraj Przylądkowy i Natal i została ztąd w ciągu wieku XIX wyparta przez Anglików. W obu tych koloniach pozostał jednak pień ludności boerskiej, aw kraju Przylądkowym farmerzy boerscy stanowią nawet większość mieszkańców. Wyparci ze swoich pierwotnych siedzib, cofnęli się wgłąb kraju, po za rzekę Oranje, założyli tam dwa nowe państwa, i jak widzieliśmy już, bronili się energicznie i skutecznie przed zaborczością Anglii, przyczem wprawdzie zaznaczyć należy, że tylko liberalizm Gladstonea umożliwił im po bitwie pod Majubą zachowanie swej niepodległości. 

Widok Praetoryi.
Widok Praetoryi.

Między ludem obu republik i ludnością boerską w koloniach angielskich istniały nadal serdeczne stosunki i panowało poczucie jedności rasowej i pragnienie połączenia się. Ta wspólność pochodzenia, uczuć, sympatyi i cichych marzeń, stała się dla ambitnego prezydenta republiki Orańskiej, Stejna, punktem wyjścia w wielkiej akcyi politycznej, która wbrew jego zamiarom doprowadziła do zupełnego podbicia Boerów przez Anglię. Stejn powziął zamiar zjednoczenia obu republik i kolonii angielskich, zamieszkanych przez Boerów, w jedno wielkie państwo, i rozpoczął pod hasłem „Afryka dla Afrykandrów“, energiczną agitacyę w tym kierunku, początkowo nie bez powodzenia. Nad Anglią zawisło niebezpieczeństwo wyparcia jej z Afryki południowej, a chociaż może nie było groźne, to w każdym razie zachęciło rząd do wystąpienia przeciw Boerom. Głównym, zakulisowym kierownikiem ruchu przeciwboerskiego był Cecil Rhodes, który z głębi duszy nienawidził chłopów holenderskich i uważał ich za przeszkodę na drodze do przeprowadzenia swoich planów. Popierał go gubernator kolonii Przylądkowej, Alfred Milner, który przejął się zupełnie jego dążnościami, aw rządzie londyńskim minister kolonii Joe (Józef) Chamberlain, znany nam już przywódzca liberalnych unionistów, otaczał obu mężów stanu swoją potężną opieką. Jeżeli był kto w Anglii, co rozumiał i podzielał dążności Cecila Rhodesa, to był nim Chamberlain. Korzyści i względy czysto inateryalne odgrywały w tej sprawie pewną rolę. Republiki boerskie posiadały bogate pokłady złota, a Johannesburg w Transwaalu był środowiskiem kopalń tego szlachetnego kruszczu, których akcye znajdowały się prawie wyłącznie w rękach angielskich. Rząd transwalski pobierał od wydobytego złota i materyałów używanych w kopalniach (dynamitu) ogromne cła, ze stratą oczywiście dla angielskich właścicieli akcyi kopalnianych.

Generał orański Cronje.
Generał orański Cronje.

Wobec tego myśl zdobycia republik i przyłączenia ich do państwa angielskiego nie była wcale niemiłą kołom kapitalistycznym. Nie było jednak formalnego powodu do zbrojnego wystąpienia, a rząd Salisburego nie miał też ochoty wykraczać przeciw uroczyście zawartym traktatom, które zapewniały republikom zupełną niezawisłość i swobodę, z wyjątkiem zawierania umów z obcemi państwami. Rhodesowi jednak spieszyło się z wykonaniem wielkich planów zdobywczych. Wystąpił więc, według swego zwyczaju, na własną rękę, nie bez wiedzy gubernatora Milnera i Chamberlaina. W r. 1896 zbrojny oddział Anglików, dowodzony przez powiernika Rhodesowego, dra Jamensona, wtargnął niespodziewanie do Transwaalu. Ale Boerowje nje się zaskoczyć. Oddział rozbito, Jamenson został z częścią swych towarzyszów ujęty, i rząd transwalski, nie chcąc narazić się Anglii, oddał napastników rządowi londyńskiemu celem ich ukarania i wyjaśnienia przyczyn napaści. Proces nic nie wyjaśnił, Jamensona sąd angielski uwolnił. 

Wypadek ten pogorszył bardzo stosunki między Anglią a republikami, zwłaszcza gdy cesarz Wilhelm II w telegramie do prezydenta Transwalu, Krugera, powinszował mu powodzenia. W Londynie zrozumiano to tak, że Niemcy chcą zapewnić sobie sympatye Boerów, aby w razie zatargu z Anglią skorzystać z ich pomocy. Utwierdziło to Chamberlaina, Milnera i Rhodesa w postanowieniu, aby za każdą cenę pozbyć się niebezpiecznych sąsiadów w Afryce. Za staraniem Generał angielski French. ich, a zwłaszcza Rhodesa i Milnera, rząd londyński został zasypany skargami poddanych angielskich, którzy pracowali w kopalniach Transwaalu i jako niekrajowi nie posiadali oczywiście praw obywatelskich, na niesprawiedliwość rządu boerskiego i prośbami o pomoc, a zwłaszcza o wyrobienie im praw obywatelskich. Rząd, za staraniem Chamberlaina, przyjął petycye tych „uitlanderów“ (obcokrajowców) przychylnie i zażądał od Boerów odpowiedniej zmiany ustaw krajowych. Przez więcej niż rok toczyły się układy, a w ciągu nich stosunki zaostrzały się coraz więcej i wydobywano coraz nowe postulaty. 

Generał angielski French.
Generał angielski French.

Naczelny wódz Boerów Ludwik Botha.
Naczelny wódz Boerów Ludwik Botha.

Po obu stronach padały ostre wyrazy, po obu poczęto przygotowywać się do wojny. Gdy Anglicy skupili w Natalu, nad granicami republik, znaczne siły zbrojne, Transwaal stawił ultimatum i zażądał ich wycofania. Rząd republiki Orańskiej poprzednio już zaznaczył, że na mocy zawartej dawniej umowy, stanie po stronie Transwaalu. W Anglii uznano stawienie ultimatum za obelgę; ministeryum nie dało żadnej odpowiedzi i gdy termin oznaczony upłynął, dnia 11 października r. 1899, wojska transwaalskie i orańskie wkroczyły do Natalu. Ku swemu wielkiemu przerażeniu, Anglicy przekonali się już w pierwszych dniach wojny, że lekceważyli zbytnio Boerów i nie byli wcale przygotowani do wojny z takim przeciwnikiem. Dowodzący wojskami angielskiemi gen. White, poniósł kilka ciężkich klęsk i został z całą armią zamknięty przez Boerów w fortecy granicznej Ladysmith. Sprzymierzona armia republikańska, pod dowództwem zdolnego generała Jouberta, posuwała się coraz dalej naprzód i w krótkim czasie zajęła większą część Natalu. Równocześnie zaś mniejsze oddziały, wzmacniane przez powstańców kaplandzkich, przekroczyły rzekę graniczną Oranje i opanowały część kraju Przylądkowego. Na zachodzie Boerowie zajęli cały kraj Beczuanów i poczęli oblegać miasto Kimberley; na północy otoczyli miasto Mafeking i opanowali cały tor kolejowy, ciągnący się wzdłuż zachodniej granicy republik. Wobec wielkich zwycięstw nieprzyjaciela, rząd angielski wysłał do Afryki potężną armię pod dowództwem gen. Bullera. Liczyła ona 40.000 ludzi, ale okazało się wkrótce, że i te siły nie wystarczały do wyparcia Boerów z zajętego terytoryum. 

Sehalk Burger. Wiceprezydent Transwaalu.
Sehalk Burger. Wiceprezydent Transwaalu.

#4174{Generał boerski Dewot.}

Przy tem i dowództwo nie spoczywało w rękach najlepszych. Buller uwziął się na to, aby przedewszystkiem oswobodzić gen. Whitea, zamkniętego w Ladysmicie i skupił w tym celu wszystkie swe siły w Natalu. Nie zdołał jednak przekroczyć rzeki Tugeli, która odgradzała go od Ladysmithu. Boerowie, pod dowództwem Jouberla i Bothy, zadali mu kilka bardzo ciężkich klęsk; w Kaplandzie podwładnemu Bullerowi, gen. Methunowi, który miał z kilku tysiącami ludzi wkroczyć z południa do rep. Orańskiej powodziło się nie lepiej. Wojna była przegrana. Boerowie jednak nie umieli wyzyskać swojej przewagi, nie potrafili zdobywać fortec, nie odważyli się na śmiałą akcyę zaczepną w wielkim stylu, nie chcąc narażać się na straty w ludziach. Wreszcie nie było ani porozumienia między dowódzcami, ani dostatecznej karności w wojsku, składającem się z obywateli z wielce rozwiniętem poczuciem samodzielności. Tymczasem rząd angielski zdecydował się na wysłanie do Afryki swych obu najsławniejszych generałów i znaczne jeszcze powiększenie armii. Naczelne dowództwo objął doświadczony w wojnach z Afganami marszałek lord Roberts; jako szef sztabu generalnego towarzyszył i mu sławny i straszny zwycięzca Mahdiego, generał Kitchener z Omdurmanu. Nowi dowódzcy spostrzegli od razu, na czem polegał błąd Bullera. Nie z Natalu, gdzie potężne góry Smocze utrudniały przejście, lecz z kolonii Przylądkowej prowadziła droga do republik boerskich. Pozostawiwszy Bullera nad Tugelą z poleceniem dalszego starania się o oswobodzenie Ladysmithu, armia główna pod dowództwem Robertsa i Kitchenera wyruszyła w początkach r. 1900 z kolonii Przylądkowej ku Kimberleyowi, gdzie bronił się z wielkim powodzeniem Cecil Rhodes. 

Generał boerski Delarey.
Generał boerski Delarey.

Edward VII, król angielski (ur. r. 1841).
Edward VII, król angielski (ur. r. 1841).

Boerowie nie zdawali sobie wcale sprawy z niebezpieczeństwa, które im groziło. Czekali spokojnie na nadejście wojsk nieprzyjacielskich, i nie przypuszczali, że nadejdą szybko. Ale nie napróżno Kitchener znajdował się przy boku Robertsa. W wielkiej tajemnicy przygotowano plan kampanii i ze zdumiewającą szybkością armia posuwała się naprzód. Generał boerski Cronje, który dotąd miał do czynienia tylko z niezdolnym gen. Methuenem, nie spostrzegł się aż kiedy było zapóźno. Oskrzydliła go świetna konnica gen. Frencha, i kiedy zauważył nieprzyjaciela, było już zapóźno, nie tylko do walki, ale i do odwrotu. Cofnął się ku Bloemfonteinowi, aby zasłonić tę stolicę rep. Orańskiej, ale niebawem został z wszystkich stron otoczony pod Paardebergiem (dnia 27 lutego 1900 roku) i zmuszony do kapitulacyi. Przeszło cztery tysiące Boerów dostało się do niewoli. Anglicy przewieźli ich na wyspę S-tej Heleny, aby zaoszczędzić sobie trudu pilnowania ich, i niewstrzymani posuwali się naprzód. Dnia 13-go marca byli już w Bloemfonteinie. Nagła zmiana losów wywołała zdobycie w obozie Boerów przerażenie i zamęt tem niebezpieczniejszy, że naczelny dowódzca wojsk republikańskich, doświadczony i niewątpliwie zdolny, chociaż zbyt przezorny i ociężały, generał Joubert, musiał z powodu choroby złożyć swą władzę w ręce inne, a nadto klęska Cronjego zachwiała zaufanie do dowódzców starych i rozluźniła do reszty karność wojskową. Właśnie w chwili, kiedy stosunki wymagały jednolitej wielkiej akcyi i połączenia wszystkich sił na punkcie najwięcej zagrożonym, pod Bloemfonteinem, nie było jedności i naczelnego kierownictwa w obozie boerskim, i każdy z dowódzców działał mniej lub więcej na własną rękę i według własnego zrozumienia rzeczy. Prezydent Stejn, na czele armii orańskiej, zajął stanowisko na północy, aby zagrodzić nieprzyjacielowi drogę wgłąb kraju i do Pretoryi. Gen. Ludwik Botka, który zastępował Jouberta w Natalu, nad Tugelą, i po jego śmierci (28 marca) objął naczelne dowództwo, zwlekał z opuszczeniem swoich pozycyi, obawiając się nie bez powodu, że wtedy gen. Buller przekroczy góry Smocze i wkroczy na terytoryum republik. Skutkiem tego wprawdzie Ladysmith pozostał jeszcze przez kilka tygodni w oblężeniu i Buller przekroczył granicę dopiero po rozstrzygających zwycięstwach Robertsa ale wojska republikańskie na głównym teatrze wojny były zbyt słabe, aby mogły stawić czoło bardzo dobrze prowadzonej a liczebnie kilkakroć silniejszej armii angielskiej. Boerowie liczyli bodaj na to, że marszałek angielski zechce wyzyskać od razu swoje zwycięstwa i wyruszy wprost ku północy, aby przez zdobycie Traetoryi zakończyć jak najrychlej wojnę. W takim razie, ich ociąganie się mogło zapewnić im zwycięstwo, bo pozwoliło im na zajęcie tyłów armii angielskiej, osaczenie jej i zniszczenie. Doświadczony lord Roberts nie wszedł jednak w zastawioną pułapkę. Nie spieszył się z pochodem ku północy. Rozpoczął go dopiero wtedy, gdy ubezpieczył zupełnie swoje związki z krajem Przylądkowym i ściągnął tyle wojsk, iż nie potrzebował obawiać się zerwania swych związków z podstawą operacyjną. Bezprzykładnie śmiałe i szczęśliwe wycieczki pojedynczych dowódzców boerskich, a zwłaszcza Delareya i Deweta, w okolice Bloemfonteinu nie wyprowadziły go zrównowagi. Gdy jednak nareszcie, po dwumiesięcznych pracach przygotowaniach, rozpoczął swój pochód ku Pretoryi, szybko bardzo stanął u celu. Na wielką bitwę w otwartem polu nie odważyli się już Boerowie; stawiali tylko opór w mniejszych potyczkach sposobem niemal partyzanckim, ale bezskutecznie. Bez nadzwyczajnych strat wojska angielskie przekroczyły graniczną rzekę Waal i zdobyły dnia 31 maja Johannesburg, ad. 5 czerwca stolica rep. Transwaalskiej, Praetorya, poddała się zwycięzcom. Na tem skończyła się właściwa akcya wojenna. Ale trwała jeszcze blisko dwa lata, zanim Anglicy stali się rzeczywistymi panami kraju. Boerowie i po utracie obu swych stolic i rozbiciu głównych swych sił zbrojnych, nie dali za wygranę. Rozpoczęli wojnę partyzancką i prowadzili ją z wielkiem powodzeniem. Wielkie obławy urządzane na liczne oddziały boerskie przez lorda Robertsa i Kitcheners, przy pomocy konnicy, dowodzonej przez śmiałego gen. Frercha, kończyły zawsze wydobyciem się Boerów z matni, przytem niejednokrotnie zadawali ciężkie porażki przeciwnikom.

Wilhelmina, królowa holenderska, przyjmuje hołd w wiernopoddańczy ludności (5 lipca r. 1898).
Wilhelmina, królowa holenderska, przyjmuje hołd w wiernopoddańczy ludności (5 lipca r. 1898).

Zwłaszcza ostrożny Delarey i przebiegły a zręczny Dewet doprowadzali Anglików do rozpaczy swoją śmiałością, szybkością i nieobliczalnością ruchów. Prezydent Kriiger, któremu wiek sędziwy nie pozwalał brać udziału w wojnie partyzanckiej, opuścił wkrótce ] o upadku Praetoryi, Afrykę i udał się do Holandyi (w listopadzie r. 1900), aby ztąd skłonić mocarstwa nieprzychylne dla Anglii cło interwencyi. Reszta wojsk regularnych, pod dowództwem Ludwika Bothy, wraz z rządem, na którego czele stanął w zastępstwie prezydenta, Schalk Burgher, zajęła obronne stanowisko na niegościnnej północy, w okolicach Pietersburga, a wyparta po kilku miesiącach stąd, w górach nad granicą portugalską, pod Lydeburgiem, wreszcie zaś, po ostatniej większej klęsce rozproszyła się i przyłączyła do oddziałów partyzanckich. Pod koniec r. 1891 lord Roberts, uważając swoje zadanie za skończone, opuścił Afrykę i powrócił do Anglii, gdzie otrzymał polecenie zreorganizowania armii według doświadczeń zrobionych wr tej wojnie. Dowództwo w Afryce objął Kitchener, ale minęło jeszcze przeszło pół roku, zanim Boerowie zdecydowali się na zawarcie pokoju. Wywołali oni bardzo nic bezpieczne dla Anglii powstanie ludności holenderskiej w północnych dzielnicach kraju Przylądkowego i chcieli przez to zmusić Anglię do przyznania łagodniejszych warunków. Nie utracili też nadziei, że ostatecznie mocarstwa wystąpią z pośrednictwem i zmuszą W. Brytanię do ukończenia walki. Śmierć królowej Wiktoryi i wstąpienie na tron Edwarda VII (22 stycznia 1901 roku), obudziły nowe ale płonne m dzieje. Wybory w r. 1900, przeprowadzone pod hasłem prowadzenia wojny aż do zupełnego zwycięstwa, skończyły się wielkiem zwycięstwem gabinetu zachowawczego, a niebawem okazało się, że i część stronnictwa liberalnego, dowodzona przez lorda Roseberyego, w sprawie wojny podzielała zapatrywania rządu. Wobec tego o dobrowolnem zrzeczeniu się owoców zwycięstw mowy być nie mogło, a z mocarstw żadne nie chciało wystąpić z interwencyą, gdy rząd angielski oświadczył, że uważałby każde takie wystąpienie za krok otwarcie nieprzyjazny. Tylko Holandya, gdzie tymczasem z rąk matki-regentki objęła rządy młoda królowa Wilhelmina (1898 r.) i klęska spokrewnionych Boerów budziła żal głęboki, zdobyła się na poufne zapytanie, czy rząd angielski nie zgodziłby się na pośrednictwo. Odpowiedź była odmowna. Walka, słabnąc coraz więcej, toczyła się jeszcze przez cały pierwszy kwartał r. 1902 i dopiero po wyczerpaniu wszystkich środków obrony, Boerowie zgodzili się na złożenie broni. Nastąpiło to po długich naradach, na konferencyi w Vereeniging, i dnia 31 maja r. 1901 pokój został podpisany. Obie republiki zostały włączone do państwa kolonialnego Anglii. Boerowie otrzymali zapewnienie, iż rząd dopomoże im do odbudowania zniszczonych ferm i wogóle do naprawienia smutnych skutków wojny; poufnie zaś przyrzeczono im zupełne równouprawnienie z żywiołem angielskim i rychłą reorganizacyę stosunków na zasadzie samorządu. 

Nad Amurem.
Nad Amurem.

Wojna ta, największa jaką kiedykolwiek państwo europejskie prowadziło w krajach zamorskich, zwróciła uwagę na wadliwe organizacyę armii angielskiej i zachęciła do jej udoskonalenia. Z drugiej strony jednak wykazała ona ogromną sprawność marynarki angielskiej, która pozwoliła na przewiezienie do odległej kolonii afrykańskiej przeszło 200.000 żołnierzy i tyluż koni, i wyżywienie tej stosunkowo bardzo wielkiej armii przez dwa lata z górą. Wreszcie zaś wojna ta przyczyniła się bardzo do ściślejszego zespolenia się kolonii zamorskich z krajem macierzystym. Wszystkie kolonie autonomiczne poraź pierwszy wzięły udział w wojnie prowadzonej przez Anglię i wzmacniały ją przez wysyłanie ochotników, których pomoc w walce z Boerami była bardzo skuteczna. O tyle wojna południowo afrykańska stała się bardzo ważnym czynnikiem w stosunkach ogólnopolitycznych W. Brytanii. Zbliżyłają znacznie do wielkiego celu, który wytknął sobie minister Chamberlain, do organicznego połączenia wszystkich posiadłości angielskich z krajem macierzystym w państwo jednolite, gdy do tej pory kolonie autonomiczne posiadają prawie nieograniczoną samodzielność, a nawet odgrodziły się od Anglii granicami celnemi. Bardzo ważnym krokiem do urzeczywistnienia tych planów „imperalistycznych" Chamberlaina było połączenie w r. 1900 wszystkich kolonii australskich w jednę całość pod nazwą Federacyi australskiej, przy równoczesnem zacieśnieniu związków b z Anglią. 

Rosya wysunęła się pod koniec wieku-tak samo jak w jego początkach-na pierwszy plan, w polityce europejskiej zajęła miejsce Niemiec bismarkowskich. stała się głównem środowiskiem zmienionej konstelacyi politycznej, O przyczynach tej zmiany wspominaliśmy już, pisząc o państwach innych. Najważniejszą z nich było zawarcie sojuszu francusko – rosyjskiego, który zrównoważył zupełnie trójprzymierze i tein samem wytrącił Niemcom z rąk władzę. Drugą, niemniej ważną, było porozumienie się Rosyi z Austryą w sprawach polityki bałkańskiej, trzecią ogólne rozluźnienie się trójprzymierza, i wyraźne ciążenie jednego z jego członków – królestwa włoskiego – do Francyi i Rosyi, co uwydatniło się w sposób bardzo uderzający nietylko w przytoczonem już oświadczeniu francuskiego ministra spraw zagranicznych Delcassego, dotyczącem polityki włoskiej względem republiki, ale i tą okolicznością, że wstępujący na tron młody król włoski, Wiktor Emanuel III, rozpoczął swój objazd po dworach europejskich wizytą w Petersburgu. Przyczyniła się do tego wreszcie niepewna, nerwowa polityka niemiecka pod rządami cesarza Wilhelma TT, świadcząca o wewnętrznym niepokoju i niepewności siebie. W ostatecznych wynikach właśnie ten niepokój, objawiający się gorączkowym staraniem o usunięcie wszelkich chmur z choryzontu polityki europejskiej, nieustannemi podróżami cesarza Wilhelma, próbami nawiązania stosunków z Francyą, powtarzanemi często zapewnieniami o przyjaźni z Rosyą, szukaniem nowych związków politycznych aż na drugiej stronie kuli ziemskiej, w Ameryce, lub na kresach Azyi, w Japonii, – najwięcej osłabiły zaufanie do potęgi państwa niemieckiego i okroiły jego wpływy. 

Mikołaj II Cesarz Wszeelirosyjski (ur. 6 maja 1868 r.).
Mikołaj II Cesarz Wszeelirosyjski (ur. 6 maja 1868 r.).

A niepewność ta była uzasadniona utratą najpoważniejszego środka dyplomatycznego, który w czasach bismarkowskich posiadały Niemcy. Ogromne ich znaczenie w Europie polegało w znacznej części na umiejętności stosowania zasady „divide et impera“, na budzeniu podejrzeń wszystkich przeciw wszystkim. Austryę ks. Bismarck straszył Rosyą, Włochów Austryą i Francyą, Rosyę przestrzegał przed Austryą i jej intrygami na półwyspie bałkańskiem, pomiędzy Rosyą i Anglią pogłębiał systematycznie uzasadnioną stosunkami nieufność. To skończyło się pod koniec wieku. Włochy porozumiały się z Francyą, zbliżyły się do Rosyi i nietylko przestały obawiać się Austryi, ale odważyły się nawet na wystąpienie z nią do współzawodnictwa w Albanii; po porozumieniu się Rosyi z Austryą w sprawach polityki bałkańskiej, niepodobna było Niemcom nadal podżegać jednego państwa przeciw drugiemu; niezadowolenie Anglików z polityki niemieckiej doprowadziło do znacznego złagodzenia przeciwieństw między Anglią i Rosyą, a nawet do próby nawiązania stosunków przyjaznych. W takich okolicznościach, zasady bismarckowskiej stosować już nie można, i Niemcy, nie posiadając już tego środka w zakulisowej walce dyplomatycznej i pozbawione nadto pewności, że obaj sprzymierzeńcy urzędowi w razie wojny rzeczywiście poprą ich wszystkiemi silami, musieli utracić dużo dawnej powagi i znaczenia w Europie. Wszystkie oczy zwróciły się teraz na to państwo, które w dwuprzymierzu odgrywa rolę kierującą, na Rosyę, i Petersburg stał się punktem ciężkości w polityce europejskiej, a wystąpienie rządu rosyjskiego z projektem ograniczenia zbrojeń i zwołanie międzynarodowej konferencyi w tej sprawie, przyczyniło się, jako krok śmiały i świadczący o wielkiej pewności siebie, znacznie do powiększenia powagi. 

Rozumie się, że te przesunięcie się punktu ciężkości z Berlina do Petersburga, wcale niezależnie od wymienionych względów i wypadków, mogło nastąpić tylko pod wpływem powszechnego przekonania o ogromnej potędze wewnętrznej państwa rosyjskiego i sile, jaką w danych okolicznościach mogłoby rzucić na szalę. Nie chodzi w tym wypadku wyłącznie o siłę militarną, która w ciągu lat ostatnich nie uległa zasadnicznej zmianie, lecz o te czynniki, na których ta siła się opiera, bez których i największa armia nie zapewnia zwycięstwa: o stosunki ekonomiczne, dobrobyt kraju i zamożność państwa. To też wszystko zmieniło się pod koniec wieku znacznie na lepsze. W ostatnim dziesiątku lat stulecia budżet państwa rosyjskiego został zrównoważony, stosunki finansowe polepszyły się bardzo pod administracyą ministra skarbu Wittego, ulepszono walutę, podniósł się kurs pieniędzy państwowych, w kasach są zapasy gotówki, na pokrycie znacznej części banknotów jak i na wypadek wojny. Równocześnie zaś zaczął rozwijać się przemysł, ożywił się handel, ulepszono znacznie środki komunikacyjne. Zwłaszcza zaś kolej zakaukaska, i zbudowana na przełomie wieków olbrzymia linia kolei syberyjskiej, łącząc Rosyę europejską poprzez jezioro Bajkał z najdalszemi krańcami Azy i nadamurskiej i oceanem Spokojnym, oznaczają ogromne postępy i mają nietylko pod względem handlowym ale i militarnym olbrzymie znaczenie. W urządzeniach wewnętrzno-politycznych nie nastąpiły w ostatnich latach wieku żadne zmiany zasadnicze. Na ogólną wzmiankę zasługuje staranie o ujednostajnienie stosunków politycznych i ścisłe zespolenie pojedynczych dzielnic z cesarstwem. Nastąpiło to pod koniec starego i w początkach nowego wieku mianowicie w Finlandyi, która, od swego przyłączenia do państwa w początkach wieku XIX, zajmowała stanowisko pod niejednym względem odrębne, tworzyła prowincyę zamkniętą w sobie, z rozległą autonomią, sejmem, własnem wojskiem, własnemi pocztami i granicami celnemi i własnym językiem urzędowym. W r. 1897 Najwyższem rozporządzeniem wojsko finlandzkie zostało włączone do rosyjskiego, z prawem używania go według potrzeby w każdej wojnie, nietylko do obrony granic finlandzkich. W ciągu lat następnych nastąpiło dalsze przystosowanie stosunków Księstwa do ogólnorosyjskich: zaprowadzono w Finlandyi rosyjski język urzędowy, wspólne marki pocztowe, prawa generalnego gubernatora zostały rozszerzone a ścieśnione prerogatywy sejmu i senatu. 

W Królestwie Polskiem, jak już widzieliśmy, podobny stosunek został zaprowadzony w rozleglejszym zakresie po roku 1863 i instytucye wszystkie zostały przekształcone w sposób odpowiedni. Rządy kraju sprawowali do roku 1873 generał – gubernator hr. Berg, odtąd do r. 1880 hr. Kotzebue. Daliśmy już w jednym z rozdziałów poprzednich krótki pogląd na rozwój stosunków w kraju aż do tego czasu. Uzupełniamy go zestawieniem ważniejszych wypadków w ostatnich dziesiątkach wieku według treściwej publikacyi prof. Szymona Askenazego, wydanej pod tytułem „Sto lat zarządu w Królestwie Polskiem”, w początku stulecia nowego w Warszawie. Przytaczamy własne słowa znakomitego historyka, z opuszczeniem mniej ważnych szczegółów: 

„W maju 1875 nastąpiło przyłączenie b. grecko-unickiego wyznania w Królestwie Boiskiem do kościoła prawosławnego, przyczem b. grecko-unicka dyecezya chełmska złączoną została z prawosławną archidyecezyą chełmsko-warszawską, mającą odtąd wikaryuszem prawosławnego biskupa lubelskiego. Po zwinięciu w r.1871 Komitetu urządzającego, czynności komisyi prawnej przelane były, aż do r. 1876, do II wydziału Własnej J. C. M. Kancelaryi pod zarządem ks. Urusowa; czynności w rzeczach włościańskich tymczasowo, aż do r. 1879, przeniesiono do ministeryum spraw wewnętrznych. Własna J. C. M. Kancelarya do spraw Królestwa Polskiego zwinięta została w r. 1876, a Komitet do spraw Królestwa Polskiego najpóźniej, w r.1883; wszakże w ogólności już od r. 1876 można uważać za wykończone w najcelniejszych zarysach ogromne dzieło zjednoczenia Królestwa Polskiego z porządkiem powszechno-państwowym pod względem prawodawczym i administracyjnym. 

W początku r. 1880, po uwolnieniu hr. Kotzebuego, zarząd kraju objął generał Albedyński. Z zamknięciem kilkunastoletniej ery zasadniczych przeobrażeń, nastąpiła doba wypoczynka, nader przydatna dla wdrożenia kraju do nowych form bytu, opartych na ścisłem zespoleniu z państwowością rosyjską. 

Rozkazem Najwyższym z r. 1882 liczba godzin wykładowych języka polskiego w szkołach średnich rządowych podniesiona z 12 do 19, narówni z innemi dodatkowemi wykładami języków nowożytnych, francuskiego i niemieckiego; na uniwersytecie warszawskim zaprowadzono katedrę filologii słowiańskiej w zakresie history! literatury polskiej. Zarząd oświaty krajowej piastował atoli jeszcze od r. 1879, po Wittem, rz. r. t. Apuchtin, rozwijając wszechstronną i konsekwentną działalność w ciągu nieprzerwanego 17-letniego urzędowania na kuratorstwie warszawskiem. 

W marcu r. 1883, po zgonie Cesarza Aleksandra II, objął rządy Cesarz Aleksander III Aleksandrowicz. W czerwcu tegoż roku po zmarłym gen. Albedyńskim, Naczelnikiem kraju został generał Hurko. Tegoż roku po zrzeczeniu się w marcu ks. Felińskiego, który w czerwcu r. 1863 był opuścił Warszawę, biskup płocki i kujawski ks. Wincenty Chościak-Popiel odbył w czerwcu ingres na archidyecezyę warszawską. We wrześniu r. 1884 Cesarz Aleksander III zjechał do Warszawy. Ujawniło się znaczne podniesienie kraju pod względem ekonomicznym. Po założeniu w Warszawie w r.1870 i 1871 pierwszego prywatnego banku akcyjnego i Towarzystwa kredytowego miejskiego, po stworzeniu głównych linii kolejowych w r.1847, 1862, 1867, 1877, wzmagała się z każdym rokiem przedsiębiorczość prywatna w kierunku przemysłowym i handlowym, pod hasłem „pracy organicznej". 

Pomnik Mickiewicza w Warszawie.
Pomnik Mickiewicza w Warszawie.

Dobudowane nowe odnogi kolejowe: w r. 1884 staraniem rządu nad narwiańska, siediecko-małkińska, brzesko-chełmska, a zwłaszcza w roku 1885, za koncesyą prywatną, dąbrowska, czyniły wszakże zadość niektórym tylko najpierwszym potrzebom. W roku 1886 b. Bank polski przekształcony na filię Banku państwa. Tegoż roku poświęcony w Częstochowie pomnik Cesarza Aleksandra II. w r.1888 dwumilionowy fundusz użyteczności ogólnej przy Towarzystwie kredytowym ziemskiem przelany do Banku włościańskiego, otwierającego czynności w Królestwie. w r.1890 objawił się silny ruch wychodźczy do Ameryki z gubernii Królestwa, skąd emigrowało zrazu kilkadziesiąt tysięcy ludzi. w r.1891 rozciągnięto na gubernię piotrkowską i warszawską przepisy zr. 1882 i 1886 o inspekcyi fabrycznej, rozszerzone następnie od r. 1897 na inne gubernie Królestwa. W r. 1893 utworzony oddzielny korpus straży celnej pod zawiadywaniem ministeryum skarbu, oraz wydane przepisy o prowadzeniu rachunkowości i korespondencyi w Towarzystwie kredytowem ziemskiem w języku urzędowym w terminie trzyletnim, następnie odłożonym dla dyrekcyi szczegółowych Towarzystw do r. 1900. Tegoż roku ustanowiony urząd agenta rosyjskiego do spraw wyznania rzymsko-katolickiego przy Watykanie, sprawowany kolejno przez szambelana i zwolskiego i rz. r. st. Czarykowa; zaś w radzie państwa podjęto prace nad kodyfikacyą przepisów, dotyczących Kościoła rzymsko-katolickiego, zakończone ostatecznie w r.1896. Przy osobie generał-gubernatora warszawskiego utworzony urząd pomocnika do spraw cywilnych, powierzony zrazu senatorowi Medemowi, zastąpionemu później kolejno przez ochmistrza Petrowa, ks. Oboleńskiego i r. t. Podgorodnikowa. We wrześniu r. 1894 założony w Warszawie kamień węgielny pod nowy sobór Aleksandra Newskiego na placu Saskim. 

W listopadzie r. 1894, po zgasłym Cesarzu Aleksandrze III, wstąpił na tron Cesarz Mikołaj II Aleksandrowicz. W grudniu t. r. po uwolnieniu, na własną prośbę generał – adjutanta Hurki, Naczelnikiem kraju został hr. Szuwałow, przyczem w reskrypcie nominacyjnym wyrażone zostały słowa Monarchy, iż „istotne interesy kraju będą zawsze drogie Jego sercu“. Po niespełna dwuletniej administracyi, hr. Szuwałow z powodu choroby uwolniony w grudniu r. 1896, i w styczniu r. 1897 Naczelnikiem kraju mianowany ks. Imeretyński. W lutym r. 1897 rz. r. t. Apuchtin na własną prośbę uwolniony od obowiązków kuratorskich, przy wyrażeniu zupełnego uznania szczególnie dla 17-letniej działalności na trudnem i odpowiedzialnem  stanowisku w Królestwie i nieustannych trudów około utrwalenia zjednoczenia tego kraju z Cesarstwem w drodze przyswojenia zasad państwowości rosyjskiej, oraz przy zaleceniu, aby jego następcy na urzędzie równie stanowczo i wytrwale przestrzegali tych samych zasad, położonych za podstawę wychowania młodzieży. Wzamian zwiniętego urzędu naczelnika warszawskiego okręgu żandarmeryi, piastowanego kolejno, po zniesieniu w r.1867 urzędu generał-policmajstra, przez generała Freedericksa i Broka, zaprowadzony został nowy urząd pomocnika generał-gubernatora do spraw policyjnych. 

W lutym zoku 1897 ks. Imeretyński przybył do Warszawy i na wstępnem przyjęciu władz miejscowych wyraził swoje dążenie wytyczne, aby „być dokładnym wykonawcą zamierzeń Najwyższych, nie wykraczając z granic ścisłej legalności”. W kwietniu tegoż roku przez objawioną wolę Najwyższą „idąc za tradycyami panowań przeszłych i niezmiennie dążąc do utrwalenia w kraju Zachodnim państwowości rosyjskiej, a mając na pieczy stosowanie łaski w sprawach rządzenia”, zniesiona w dziewięciu guberniach zachodnich kontrybucya od majątków osób pochodzenia polskiego. W sierpniu t. r. Cesarz Mikołaj II wraz z Rodziną Cesarską przybył na czterodniowy pobyt do Warszawy. Zebrany ze składek publicznych, w celu upamiętnienia odwiedzin Najwyższych, fundusz miliona rubli zezwolono użyć na założenie w Warszawie instytutu politechnicznego imienia Cesarza Mikołaja II. 

Dokonany w początku t. r. spis powszechny ludności wykazał w Królestwie 9 ½ mil. mieszkańców, w czem około 5% prawosławnych (najwięcej w gubernii lubelskiej i siedleckiej 20-22%), 75% katolickiej (najwięcej w gubernii kieleckiej i radomskiej 85-88%), 14% żydów (najwięcej w gub. warszawskiej 20%), 5% protestantów (najwięcej w gubernii piotrkowskiej 13%). Najpoddańsze sprawozdanie oberprokuratora świątobliwego synodu za okres r. 1896 – 1897 wykazało w 276 parafiach b. greckounickich w guberniach lubelskiej, siedleckiej i suwalskiej, 83 tysięcy całkiem i9,200 po części upornych, 377 tysięcy nawróconych b. unitów, obok pomyślnego zresztą w ogólności stanu kościoła prawosławnego. W maju r. 1898 zaprowadzona rada przyboczna przy generał-gubernatorze warszawskim, złożona z jego pomocników w zarządzie cywilnym i policyjnym, obecnych gubernatorów i innych dostojników, jako instytucya doradcza dla kolegialnego roztrząsania kwestyi zawilszych. Z .inicyatywy Naczelnika kraju powstały także rozmaite komisye pomocnicze: dla skodyfikowania obowiązujących w Królestwie praw i rozporządzeń władzy, dla opracowania przepisów, dotyczących stanu włościańskiego, dla rewizyi przepisów o organizacyi policyi i dozoru policyjnego. W seminaryach duchownych rzymsko-katolickich wprowadzono egzaminy z przedmiotów świeckich w przytomności przedstawicieli władzy, oraz zalecono pomnożenie wykładu języka, literatury i historyi rosyjskiej pod kierunkiem nauczycieli-specyalistów, w celu udoskonalenia postępów alumnów w tych przedmiotach. 

Król serbski Aleksander I (ur. r. 1876).
Król serbski Aleksander I (ur. r. 1876).

Z uwagi na wprowadzenie od początku r. 1899 monopolu wódczanego do Królestwa, latem t. r. rozciągnięto na nie działalność kuratoryów trzeźwości, w myśl ustawy normalnej z grudnia roku 1894, przystosowanej odpowiednio dla Królestwa według zdania rady państwa z maja r. 1898. Niezwłocznie też urządzono w Warszawie, z ramienia tutejszego kuratoryum, pierwsze zabawy ludowe, niebawem otwarty teatr ludowy, od początku zaś r. 1899 staraniem rządowem wydawane pismo ludowe „Oświata”. W lipcu r. 1898 rozciągnięto na Królestwo przepisy o ochronie leśnej. We wrześniu t. r. nastąpiło otwarcie instytutu politechnicznego; w grudniu – odsłonienie pomnika, który zezwolono wystawić w Warszawie ze składek publicznych Adamowi Mickiewiczowi w setną rocznicę jego narodzin, ministrów, wyjaśniająca, iż W marcu r. 1899 zapadła uchwała Komitetu wykład języka polskiego w średnich zakładach naukowych nie sprzeciwia się prawu i jest dopuszczalny tam, gdzie okaże się niezbędnym ze względów pedagogicznych: utworzona została również komisya specyalna do uporządkowania wykładu języka polskiego i literatury w gimnazyach i szkołach realnych, która po dłuższych pracach wygotowała program, zatwierdzony w październiku 1900 czasowo, sposobem próby, na przeciąg lat trzech. W czerwcu r. 1900 rozciągnięte zostały na Królestwo przepisy czasowe z kwietnia r. 1892 o tajnem nauczaniu w guberniach zachodnich, przystosowane odpowiednio do warunków miejscowych. W tym samym czasie ustawa normalna o towarzystwach i syndykatach rolniczych z marca r. 1898 znalazła szerokie zastosowanie w kraju; równocześnie zatwierdzony został szereg prowincyonałnych towarzystw wzajemnego kredytu w Łodzi, Lublinie, Radomiu, wreszcie pomyślnie rozstrzygniętą została w zasadzie sprawa nowych linii kolejowych tomaszowskiej i kaliskiej, oraz bądź urzeczywistnioną, bądź naprzód posuniętą sprawa dróg wązkotorowych i wogóle dojazdowych. W końcu listopada r. 1900 po śmierci głównego Naczelnika kraju, ks. Imeretyńskiego, pomocnik generał gubernatora warszawskiego do spraw cywilnych, r. t. Podgorodnikow, objął zastępczo zarząd cywilny Królestwa.”

Od r. 1901 władzę w kraju sprawuje generał-gubernator, gen. adjutant Czertkow. 

Najniespokojniejszym zakątkiem Europy pozostał po sam koniec wieku półwysep Bałkański. Małe, rozwijające się licho, źle rządzące się ludy, z wielkiem mniemaniem o sobie, ogromnemi pretensyami politycznemi i niezachwianą wiarą w opiekę i pobłażanie mocarstw; słabe pod względem politycznym, źle zorganizowane, pozbawione wpływów państwo Ottomańskie; nadużycia urzędników tureckich w prowincyach zamieszkanych przez ludność chrześciańską; przeciwieństwa interesów mocarstw nad Bosforem i wynikająca ztąd wzajemna podejrzliwość-oto najwięcej charakterystyczne rysy stosunków na tym półwyspie. Z państw samodzielnych tylko Rumunia pod rządami króla Karola, rozwija się prawidłowo i kroczy stale na drodze postępu. Bulgarya na której tronie zasiada od lipca r. 1887 ks. Ferdynand Koburski, w ostatnich latach wieku naprawiła swoje stosunki z Rosyą i zbliżyła się do niej przez przejście następcy tronu, ks. Borysa, na prawosławie. Przez ten zwrot księstwo zdobyło stały punkt oparcia w polityce zagranicznej aw początkach nowego stulecia i pomoc finansową, która może pozwoli na uregulowanie opłakanych stosunków skarbowych. W ogólności jednak stan rzeczy w królestwie jest mało obiecujący, a dążność tajnych komitetów, popieranych przez władze, do zdobycia prowincyi tureckiej Macedonii, narażają państewko nieustannie na niebezpieczeństwo bardzo groźnego zatargu z Turcyą i innemi chrześciańskiemi państwami bałkańskiemi. Do Macedonii roszczą sobie bowiem pretensye także Grecya i Serbia a stosunki narodowościowe w tej prowincyi są tego rodzaju, że niepodobna z niej utworzyć państewka samodzielnego ani też rozdzielić jej między trzech pretendentów. 

Powstańcy chrześciańscy na Krecie odpierają szturm turecki. Według rysunku współczesnego Woodwille’a.
Powstańcy chrześciańscy na Krecie odpierają szturm turecki. Według rysunku współczesnego Woodwille’a.

W knowaniach i powtarzających się niemal corocznie powstaniach macedońskich Grecya i Serbia nie biorą czynnego, a przynajmniej wybitnego, udziału. Siedzą tylko pilnie wypadki tamtejsze, z gotowością do zbrojnego wystąpienia, gdyby Bulgarya miała wyciągnąć po kraj ten swą rękę. Jak Bulgarowie marzą o odbudowaniu wielkiego starego cesarstwa bułgarskiego, kosztem Turcyi i innych sąsiadów, tak znowu Serbowie myślą o utworzeniu państwa wielkoserbskiego i rzucają łakome spojrzenia nietylko na Macedonię ale i austryacką Bośnię i Hercogowinę. Zewnętrzne stosunki polityczne królestwa pogorszyły się w latach ostatnich znacznie w związku z wypadkami na dworze królewskim. W r. 1889 Milan zrzekł się tronu na korzyść dwunastoletniego syna Aleksandra i, otrzymawszy od kraju milion denarów tytułem odszkodowania, wyjechał zagranicę z przyrzeczeniem, że więcej nie powróci. Pieniądze wyczerpały się jednak szybko, a wtedy (w r. 1893) młody król Aleksander, za namową ojca, wykonał zamach stanu, ogłosił się pełnoletnim i po kilku miesiącach zawezwał ojca do powrotu. Przez kilka lat Milan rządził znowu wszechwładnie w imieniu syna, jakkolwiek formalnie był tylko naczelnym dowódzcą armii. Ostatecznie jednak powaśnił się z królem, opuścił kraj i niebawem umarł w Wiedniu. Przyczyną zatargu było małżeństwo Aleksandra zb. damą dworu królowej Natalii, niemłodą już Dragą Maszin, gdy Milan chciał wyszukać dla Serbii królowę na jednym z dworów książęcych Europy, w przekonaniu, że takie małżeństwo przyczyni się do wzmocnienia stanowiska politycznego kraju. Aleksander osiągnął przez swoje małżeństwo z Dragą i zachowanie się względem ojca, skutek wręcz przeciwny. Zraził zupełnie Austryę, o którą opierała się Serbia za czasów Milana, a nie zdobył szczególnych sympatyi w Rosyi. Wywołał wreszcie niezadowolenie i w swym własnym kraju, zwłaszcza gdy zawiodła nadzieja, że królowa obdarzy go następcą tronu. Zawód ten obudził w Serbii dążność do porozumienia się z Czarnogórzem, jedynem państewkiem słowiańskiem na Bałkanach, które posiada znaczenie i wpływy polityczne, i do mianowania księcia czarnogórskiego następcą tronu. Zdaje się jednak, że odstąpiono już od tej myśli, która miała tę zaletę, że umożliwiłaby połączenie się obu krajów serbskich pod jednem berłem.

Konstantynopol. Nad Złotym Rogiem.
Konstantynopol. Nad Złotym Rogiem.

Dzięki przezorności mocarstw i roztropności rządu tureckiego, wiek XIX skończył się bez poważniejszych zatargów w północnej części półwyspu. Natomiast na południu Turcya znalazła niepożądaną sposobność do wykazania, że nie jest jeszcze zupełnie bezwładną, a mianowicie posiada armię dobrze zorganizowaną, wyćwiczoną i zdolną do akcyi szybkiej i energicznej. w r.1896 wśród uciskanej i niespokojnej ludności armeńskiej wybuchły groźne rozruchy, które Turcya stłumiła z wielkim przelewem krwi i barbarzyństwem. Ogromna wrzawa, jaką wypadki te wywołały w Europie, zachęciła ludność grecką na Krecie do śmielszego niż dotąd wystąpienia przeciwko mahometanom. Liczono na interwencye oburzonej już rzeziami armeńskiemi Europy i spodziewano się, że mocarstwa dla miłego spokoju odbiorą wyspę Turcyi a przyłączą do Grecyi. W Atenach ludność, mniej znająca usposobienie mocarstw od rządu, nosiła się z temi samemi nadziejami i popierała bardzo energicznie powstańców. Wreszcie i rząd, obawiając się niepopularności, zdecydował się na wystąpienie, zmobilizował armię i marynarkę i wysłał oddział wojsk regularnych na Kretę. Mocarstwa zaprotestowały i zmusiły Grecyę przez blokadę portu ateńskiego do zachowania neutralności. Równocześnie jednak zażądały od Turcyi, aby przyznała wyspie samorząd, na co sułtan wobec nacisku gotów był się zgodzić. Tymczasem wśród ludności greckiej wzmogło się usposobienie wojownicze i nienawiść do Turków. Oddziały ochotników przekroczyły w początkach kwietnia r. 1897 granicę i uderzyły na wojska tureckie, a wobec tego Turcya wypowiedziała Grecyi wojnę. Grecy z wielkim zapałem wyruszyli pod dowództwem ks. Konstantego do walki, ale przekonali się wkrótce, że przecenili ogromnie swe siły. Turcy w ciągu kilku tygodni przełamali ich linię obronną, odparli ich aż do Larysy, niebawem zajęli Farsalos i port Volo, i wreszcie, dnia 17 maja, zadali im pod Domokos rozstrzygającą klęskę. W Atenach zrozumiano, że wojska tureckie wkrótce opanowałyby kraj cały, i rozpoczęto układy. Dnia 20 maja nastąpiło zawieszenie broni dla Tesalii, dnia 2 czerwca dla Epiru, a dnia 6 sierpnia podpisano tymczasowe warunki pokoju. Dzięki interwencyi mocarstw, Grecya okupiła klęskę tylko małą stratą terytoryalną przy nowem regulowaniu granicy, i nałożeniem 80 milionów fr. kontrybucyi wojennej, ale nadto zupełnem bankructwem, które skłoniło rządy do oddania zarządu finansów greckich pod kuratelą europejską. Na Krecie walka między ludnością chrześciańską i mahometańską toczyła się dalej, ożywiając się to przygasając na przemian. Wreszcie mocarstwa objęły same wyspę w posiadanie, aby przywrócić na niej spokój. Dnia 21 października r. 1898 sprawa kreteńska doczekała się uregulowania, które zapewne jest tylko tymczasowe. 

Główna brama w Pekinie.
Główna brama w Pekinie.

Korea. Pałac królewski w Soeul.
Korea. Pałac królewski w Soeul.

Rząd turecki wycofał swe wojska, urzędników tureckich zastąpiono przez europejskich, utrzymanie porządku i spokoju powierzono mieszanej żandarmeryi europejskiej, wreszcie zaś gubernatorem wyspy został mianowany ks. Jerzy grecki. Formalnie Kreta pozostała własnością państwa tureckiego, jako osobne państewko autonomiczne; w rzeczywistości jednak uczyniono ważny krok do połączenia jej z królestwem greckiem. 

„Sprawa wschodnia”, sprawa upadającej Turcyi, pozostała jednem z ważniejszych zagadnień polityki europejskiej, ale utraciła w znacznym stopniu swój charakter niebezpieczny. Czasy, kiedy uważano Bałkany za beczkę prochu, którą lada iskra może doprowadzić do wybuchu, aby wzniecić pożar, ogarniający całą Europę, należą już do przeszłości. Może i do przyszłości. U schyłku wieku XIX w każdym razie uwaga powszechna odwróciła się od Bałkanów ku nowej „sprawie wschodniej“, sprawie dalekiego Wschodu azyatyckiego, upadających Chin. Ogromne państwo „syna słońca”, które niegdyś wyprzedziło Europę cywilizacyą i ogólną, kulturą, zatrzymało się w swoim rozwoju w wiekach średnich, i odtąd, odgrodziwszy się „murem chińskim” nietylko od Tatarów, lecz i od reszty świata, kostniało w starych formach, zwyczajach i potrzebach życia, i w zastoju, tym upadało coraz więcej. W epoce ogromnego rozwoju życia na Zachodzie i zmieniających się tam stosunków ekonomicznych, które zmuszają narody do szukania nowych zysków i rynków zbytu w krajach zamorskich, musiało nastąpić zetknięcie się tego martwego kolosa z ruchliwym, przedsiębiorczym, zdobywczym światem zachodnim, i wtedy powstało zagadnienie: czy 400 milionowy naród chiński w tem zetknięciu otrząśnie się ze swego odrętwienia, znajdzie bodziec do nowego ruchu i rozwoju, aw takim razie, wobec swej wielkiej roztropności, pracowitości, zręczności, pomysłowości i skromności potrzeb, stanie się dla ludów Europy groźnym współzawodnikiem, lub też czy w uprzedzeniu o wyższości swojej kultury, zamknie się przed cywilizacyą zachodu, a wtedy państwo chińskie stanie się łupem Europy. 

Próby znalezienia nowego rynku zbytu i zdobycia wpływów politycznych w państwie chińskiem, sięgają początków wieku XIX i miały ten wynik, że Anglicy opanowali prawie cały handel zamorski Chin i uważali najbogatszą część kraju, a mianowicie dolinę Jangtsekiangu za swoją sferę interesów, Francuzi zaś objęli w swoje posiadanie Tonkin i Anam, luźno tylko związane z „państwem niebieskiem“, i zdobyli wpływy w prowincyi południowej Junnanie. Nie łatwo osiągnięło te korzyści: drogą długich i ciężkich wojen, które wykazały niepoślednią jeszcze siłę starego organizmu państwowego. Opierające się na ich przebiegu mniemanie o stosunkowej potędze Chin powstrzymało Europę do końca wieku wdążnościach do zupełnego opanowania kraju. Dopiero wojna chińsko-japońska, która dowiodła, że Chińczycy nie zdołają stawić skutecznego oporu wojskom wyćwiczonym i zorganizowanym w sposób europejski i uzbrojonym w broń nowoczesną, dodała śmiałości żądnym zdobyczy i zachęciła nawet mniejsze państwa do udziału w podziale państwa chińskiego. 

Wojna chińsko-japońska była następstwem sporu między obu państwami mongolskiemi o królestwo Koreańskie, obejmujące półwysep tej samej nazwy na wschodnich wybrzeżach Azyi. Japonia, która dawnemi czasy wzorowała się we wszystkiem na Chinach, wzięła z Chin pisownię, religię, przemysł i całą swoją kulturę, z zastygnięciem swego wzoru, również przestała się rozwijać; ale pierwsze bliższe zetknięcie się z kulturą europejską oddziałało bardzo silnie na naród wyspiarzy, obudziło nowy ruch i nowe życie, i w ciągu lat niewielu, Japonia pod rządami mądrego swego władcy, „mikada” Mutsu-Hito, przyswoiła sobie, jakkolwiek na razie tylko zewnętrznie, wszystkie zdobycze cywilizacyi zachodniej i zamieniła się na państwo parlamentarne, z wojskiem wyćwiczonem na sposób europejski, marynarką europejską i silnemi śladami nauki europejskiej. Niebawem Japończycy wystąpili na polu przemysłowo-handlowym w państwie chińskiem do współzawodnictwa z narodami Zachodu, a równocześnie zapragnęli zdobyczy terytoryalnych, zarówno celem ich wyzyskania ekonomicznego jak i dla umieszczenia wzrastającej szybko ludności. Głównym celem ich pożądań był półwysep Koreański, należący pod względem fizycznogeograficznym niejako do ich archipelagu. Chińczycy, których władzy do tej pory podlegało królestwo Koreańskie, spoglądali w poczuciu swej siły i pod wpływem tradycyi, z lekceważeniem na mały w porównaniu z nimi, bo tylko 40 milionowy naród japoński, i w każdym razie nie chcieli zrzec się bez oporu swojej prowincyi. Gdy Japończycy w czerwcu r. 1894, korzystając z rewolucyi w Korei, zajęli swemi wojskami stolicę kraju Soul, rząd chiński, mimo przestróg mądrego wicekróla Kantonu, Li-hung-czanga, który sam jeden bodaj w owych czasach zdawał sobie sprawę z bezwładności państwa, wysłał kilka pułków do Korei. Na przewiezienie wojsk nie pozwoliła flota japońska. Dnia 23 lipca Japończycy wydali Chińczykom bitwę na morzu i zatopili ich okręty, a dnia 1 sierpnia nastąpiło urzędowe wypowieLihung-czang wicekról Kantonu. dzenie wojny. Skończyła się ona nadspodziewanie szybko zupełną klęską Chińczyków. Dnia 16-go września marszałek Yamaagata wyparł wojska chińskie po kilkudniowej walce z obronnego obozu pod Ping-jang nad rzeką Ta-tong. Dnia następnego nastąpiła bitwa morska u ujścia rzeki Yalu. Admirał japoński Ito zniszczył w niej i częścią zatopił, częścią zabrał najlepsze, budowane w Europie pancerniki Chińczyków. Mimo znacznego powiększenia wojsk chińskich na teatrze wojny, Japończycy już w ostatnich dniach października wkroczyli z Korei do Mandżuryi, a nadto wysadzili drugą armię w pobliżu Tanlienwanu i zdobyli tę warownię, wraz z ogromnemi zapasami wojennemi, niebawem zaś (22 listopada) i ważną warownię morską, Port Artura. 

Li-hung-czang wicekról Kantonu.
Li-hung-czang wicekról Kantonu.

Mur forteczny Pekinu.
Mur forteczny Pekinu.

Dnia 14 lutego r. 1895 ważna forteca nadmorska Wei-hajwej dostała się w ręce japońskie, az nią reszta chińskiej floty wojennej. Dalsza wojna groziła Chińczykom pochodem nieprzyjaciela do stolicy kraju, Pekinu. O bezskuteczności oporu przekonano się już dostatecznie. Zdecydowano się więc w Pekinie na zawarcie pokoju pod upokarzającemi warunkami. Traktat podpisano dnia 17 kwietnia r. 1895 w Simonoseki na ziemi japońskiej. Chiny zapłaciły kontrybucyę wojenną i odstąpiły Japonii wielką wyspę Formozę oraz wyspy Pescadores i uznały niepodległość Korei. Przeciw żądaniu odstąpienia półwyspu Lioatung zaprotestowały mocarstwa europejskie, Rosya, Niemcy i Francya. 

Przez zatrzymanie półwyspu Lioatung, Chiny uniknęły niebezpieczeństwa, jakiemby im groziło usadowienie się Japończyków na stałym lądzie Azyi. Niebawem jednak okupiły bardzo drogo tę korzyść – usadowieniem się Niemców na półwyspie Szantung, daleko bliższym Pekinu od Lioatungu. Zachęceni łatwem zwycięstwem Japonii a żądni zdobyczy kolonialnych i wpływów na dalekim Wschodzie, Niemcy, zażądali zapłaty za pomoc w potrzebie, i sami oznaczyli cenę. W listopadzie r. 1897 admirał Diderichs ukazał się z flotylą pancerników w zatoce Kiaoczau Chiny po i zajął ją imieniem swego cesarza. W marcu roku następnego zawojme. ten został zatwierdzony przez zawarcie umowy, w której Chiny oddawały Niemcom w dzierżawę „na lat 99“ – jak piszą wymownie, w cudzysłowach, historycy niemieccy – zatokę Kiaoczau wraz z częścią wybrzeża, prawem wzniesienia tam fortyfikacyi, utrzymywania wojska i budowania kolei oraz zakładania kopalni w prowincyi Szantung. Dla utrzymania równowagi, Rosya zajęła Port Artura na południowym cyplu półwyspu Liaotung, naprzeciw Weihajwej, oddanego Anglikom. Włochy, które przy tej sposobności zapragnęły skorzystać z śmiałego wystąpienia swego sprzymierzeńca niemieckiego, wybrały sobie również skrawek terytoryum przy zatoce San-Mun, ale zawiodły się i tym razem w swoich nadziejach kolonialnych. Chińczycy zajęli groźną postawę, i rząd włoski, dla braku poparcia ze strony mocarstw, zdecydował się ostatecznie na odwołanie swojej eskadry pancernej. Nie mniej ważne od wymienionych ustępstw terytoryalnych, były koncesye przemysłowe, górnicze i komunikacyjno handlowe, przyznane przez Chiny państwom pod naciskiem dyplomacyi. Wystąpiły tam ze swemi żądaniami nietylko państwa wielkie i potężne, lecz także małe i słabe. Prawie każdy z ludów zapragnął wziąć udział w zyskach oczekiwanych z „otwarcia” państwa Niebieskiego dla kultury europejskiej i czyniły starania o odpowiednie koncesye lub przystępowały do przedsiębiorstw, do których większe wywalczyły sobie prawo.

Tsu-Hsi, chińska cesarzowa wdowa.
Tsu-Hsi, chińska cesarzowa wdowa.

Wynikiem tego ogólnego ruchu było otwarcie wielkiej liczby kopalń i fabryk w rozmaitych dzielnicach państwa chińskiego, przedewszystkiem zaś zbudowania kilku linii kolejowych: angielskiej, od Nankinu ku zachodowi do Singang i Tainnafu ku południowi do Sianjangu, z Szanghaju do Szau, i zTaku przez Tientsin i Pekin do Czingfengu; rosyjskiej przez Mandżuryę, od wielkiej kolei syberyjskiej przez Mukden do Portu Artura; niemieckiej od Tsinanfu do Tientsinu, Pekinu, Czau i Kiaoczau; belgijskiej od Czingfeng do Hankou, a ztąd do Kantonu amerykańskiej. Na południu w prowincyi Junnan, Francuzi zbudowali całą sieć kolejową pomiędzy Junanfu, rzeką Siang, oceanem i swojemi posiadłościami tonkińskiemi. Wreszcie Anglicy budują długą linię ze swoich posiadłości indyjskich, z Bhamy, do Junanfu. Z tych linii kolejowych, niektóre znajdują się jeszcze na papierze, budowę innych dopiero rozpoczęto; istnieje jednak już kilka linii, które ułatwiają bardzo komunikacyę pomiędzy pojedyńczemi prowincyami tego olbrzymiego państwa. 

Ten ogólny najazd cywilizacyi europejskiej z jej wszystkiemi ujemnemi jak i dobremi stronami wywołał wielkie wzburzenie wśród ludu chińskiego i w kołach rządowych. Przy budowach niezawsze szanowano zwyczaje chińskie, wierzenia i przepisy wyznaniowe (zwłaszcza co do cmentarzów), nadużywano niejednokrotnie spraw religijnych tytułem obrony chrześciaństwa, dla zdobycia wpływów politycznych, protegowano i wyróżniano chrześcian chińskich, do których należy bardzo wiele żywiołów podejrzanych, występnych i pogardzanych-chrześcian tylko dla interesu, dla uzyskania nadzwyczajnej opieki europejskiej, a nie z przekonań-występowano niejednokrotnie z butą i brutalnością wobec krajowców i władz, a wreszcie budowanie kolei żelaznych odbiło się na stosunkach zarobkowych niektórych klas uboższych. Zwłaszcza Niemcy narazili się przez swoją szorstkość na niechęć ludu, a zajęcie Kiaoczau i ich gospodarowanie w Szantungu dopełniło miary niezadowolenia. Atmosfera nienawiści, podsycanej fantastycznemi plotkami o mordach rytualnych chrześcian, sprzyjała bardzo agitacyi obrońców starochińszczyzny i zasadniczych przeciwników wszelkich reform, którzy, bez zrozumienia własnej bezsilności, a ogromnej potęgi mocarstw zachodnich, dążyli do oczyszczenia kraju z cudzoziemców i wyzwolenia państwa z pod ich kurateli. 

Adin, angielski Seymour.
Adin, angielski Seymour.

W początkach r. 1900 utworzyło się, za staraniem tych ludzi, w dzielnicach północnych stowarzyszenie pod nazwą „bokserów”, które wydało hasło wymordowania wszystkich obcokrajowców, a popierane dość otwarcie przez władze prowincyonalne, zorganizowało całą ludność do walki. Niebawem rozpoczęły się napaści na chrześcian i rzezie. Rząd pekiński nie uczynił nic, aby ruch ten okiełznać i złamać. Rządy sprawowała w imieniu nieudolnego cesarza Kwangsu, uwięzionego od kilku lat na wysepce w parku cesarskim, jego ciotka, cesarzowa wdowa Tsu-Hsi, kobieta niezwykle energiczna, ale tak samo, jak większość jej doradców, nieobeznana z rzeczywistem położeniem i siłami swego państwa, nienawidząca reform i nowatorstw. Mniemano w Pekinie, że ruch ten, mający wielkie cechy narodowe, wymiecie rzeczywiście obcokrajowców z państwa, i nie lękano się zbytnio nieuniknionej interwencyi mocarstw, w ufności do armii, zreorganizowanej przez oficerów niemieckich i uzbrojonej częściowo w broń udoskonaloną. Jeden z najbliższych krewnych cesarza, ks. Tuan, ojciec następcy tronu, objął wraz z ministrem Junglu kierownictwo w powstaniu bokserów i zachęcał edyktami do występowania przeciw Europejczykom. W początkach maja na Zachodzie zrozumiano grozę położenia. Nad wybrzeżem chińskiem zebrało się kilkanaście okrętów wojennych różnych mocarstw i, skutkiem wzajemnego rozgoryczenia, dnia 18 czerwca nastąpiło starcie. Z fortów portowych w Taku strzelono do okrętów zbliżających się do fortyfikacyi; pancerniki odpowiedziały, i po ciężkiej walce forty tegoż dnia zostały zdobyte. Zwycięzcy wysadzili na ląd kilka oddziałów wojska i wyruszyli pod dowództwem admirała angielskiego Seymoura ku Pekinowi, zkąd nadchodziły głuche, niepewne wieści o wielkiej rzezi, a nawet zamordowaniu posłów. Rzeczywiście, wiadomość o szturmie na forty w Taku i zajęciu tej warowni wywołała w Pekinie rozruchy, wśród których został zastrzelony na ulicy poseł niemiecki Ketteler. Wobec tego wypadku, posłowie inni zamknęli się w swoich ambasadach, znajdujących się obok siebie w jednej dzielnicy; wzniesiono dla obrony szańce i wytoczono działa. W krótkim czasie tłum bokserów uzbrojonych w karabiny otoczył ambasady; wojska rządowe nie zdołały, czy nie chciały, przywrócić spokoju i niebawem połączyły się z powstańcami. Przeciw działom poselskim wytoczono działa, i zaczęła się ciężka adługa walka garstki Europejczyków z nieprzejrzanym tłumem, która, tylko dzięki nieumiejętności Chińczyków obchodzenia się z działami, nie skończyła się tragicznie dla oblężonych. Tymczasem w Europie zdecydowano się na stanowcze wystąpienie w obronie oblężonych posłów i mordowanych chrześcian chińskich. Każde z mocarstw, posiadających interesy lub poddanych w Chinach, wysłało na wschód Azyi znaczny oddział wojska; do akcyi tej przyłączyły się także Stany Zjednoczone oraz Japonia. W początkach lipca na terytoryum chińskiem znajdowała się już około 15.000-czna mieszana armia i wyruszyła pod naczelnem dowództwem admirała Seymoura na Tientsin do Pekinu. Składała się ona przeważnie z Japończyków i Rosyan; państwa zachodnie z powodu swej wielkiej odległości były w niej słabo reprezentowane, z wyjątkiem Anglii. Chińczycy w liczbie około 100.000 stawili nadspodziewanie silny opór, wykazali umiejętność używania broni palnej a nawet dział, pewną karność i organizacyę oraz wielką odwagę. Ostatecznie jednak wojska sprzymierzone wyparły ich po ciężkich i krwawych wałkach z Tsientsinu i zajęły to miasto (13-14 lipca).

Błagowieszczeńsk.
Błagowieszczeńsk.

Marszałek Waldersee.
Marszałek Waldersee.

Tymczasem, niezależnie od tej .wspólnej akcyi, na północy, w Mandżuryi, rozpoczęła się – również bez urzędowego wypowiedzenia walki-wojna z Rosyą. Liczne oddziały Chińczyków poczęły napadać na rosyjskie straże kolejowe i zagrażać miastu granicznemu Błagowieszczeńskowi nad Amurem. Szybko skoncentrowane i wzmocnione oddziałami ściągniętemi z Europy, wojska rosyjskie w krótkim czasie obroniły kraj nadamurski, przekroczyły rzekę Amur i opanowały Mandżuryę. 

Szczególne stanowisko wobec rozruchów w Chinach zajęły Niemcy. Pogłoski o zabiciu posła Kettelera wywołały tam łatwo zrozumiałe oburzenie, które ujawniło się w sposób bardzo charakterystyczny w przemowie cesarza Wilhelma do odpływających na wschód Azyi żołnierzy: wezwaniem do takiego ukarania Chińczyków, „aby przez tysiąc lat żaden z nich nie śmiał spojrzeć krzywo na Niemca”. Ale nie o zemstę samą tylko chodziło. Cesarz postanowił skorzystać z rozruchów chińskich, aby, według swego wyrażenia w początkach swych rządów, zapewnić Niemcom „miejsce pod słońcem”, wpływy i poważne stanowisko w państwie Niebieskiem, kosztem Anglii, która, przynajmniej w dolinie Jangtsekiangu, rządziła niepodzielnie. W tym celu cesarz wysłał do Azyi 10.000 żołnierzy i, zasłaniając się potrzebą ustanowienia naczelnego dowództwa nad mieszanemi wojskami mocarstw, polecił rządom swego marszałka polnego, hr. Waldersee. Rząd rosyjski pierwszy zgodził się na to; inne poszły za jego przykładem i pod koniec sierpnia marszałek „wszechświatowy” wyruszył do Azyi, aby objąć naczelną komendę. Kiedy przybył na pole walki, był tam już właściwie niepotrzebny. Dnia 14 sierpnia wojska sprzymierzone wkroczyły do Pekinu i oswobodziły oblężonych posłów Cesarzowa wdowa z ks. Tuanem i całym dworem schroniła się w głąb kraju, do starej stolicy Singanfu, pozostawiając dowództwo w prowincyi Peczili zasłużonemu i mądremu Li-Hung-Czangowi. Doświadczony i bystry ten mąż stanu zdawał sobie doskonale sprawę z niemożliwości odniesienia zwycięsztwa nad sprzymierzonemi wojskami wszystkich mocarstw zachodnich, które w razie potrzeby mogły być pomnażane w nieskończoność. Armia chińska po dwu stanowczych klęskach była zupełnie zdemoralizowana; w Szantungu wprawdzie gubernator Juanszikaj posiadał jeszcze armię dobrze wyćwiczoną i nietkniętą, a takżew prowiucyach południowych wicekrólowie rozporządzali bardzo pokaźnemi siłami zbrojnemi, ale żaden z nich nie był dość lekkomyślny, aby wystąpić na własną rękę. Urzędownie wojny między Chinami i mocarstwami nie było, obie strony starały się o utrzymanie fikcyi, jakoby chodziło tylko o zwalczenie bokserów, i Li-Hung-Czang skorzystał z tego, aby wyjść z zatargu kosztem jaknajtańszym i według możności oszczędzić państwu strat, które nie dałyby się już powetować. Nawiązał więc niebawem układy z przeciwnikami, pomagał tłumić ruch bokserski i osiągnął przez swą dyplomacyę tyle, że rządy sprzymierzone zadowoliły się ostatecznie uwolnieniem swoich posłów, obroną swoich poddanych i przywróceniem spokoju w kraju. Wobec tego, marszałek Waldersee nie znalazł sposobności do odznaczenia się. Wojska chińskie unikały starcia, granice jego działalności ograniczono; musiał więc zadowolić się rozbrojeniem bokserów w prowincyi Peczili, kilku wyprawkami w głąb kraju aż do muru chińskiego, straceniem kilkudziesięciu bokserów i urzędników, którzy ich popierali, wycięciem ludności całych osad, i dość radykalnem złupieniem zajętego kraju, przyczem nie oszczędzono nawet grobów cesarskich, pałaców a nawet warty astronomicznej w Pekinie, której starożytno instrumenty zapakowano w pudła i przewieziono do Berlina. W ciągu tej pracy nad „uspokojeniem” kraju toczyły się układy z pełnomocnikami rządu chińskiego Li-Hung-Czangiem i ks. Czingiem. Niemcy usiłowali zmusić Chiny do pokoju na warunkach możliwie ciężkich i upokarzających. Li-Hung-Czang w bardzo zręczny sposób krzyżował te zamiary, i ostatecznie, porozumiawszy się z Rosyą, uzyskał warunki nie najgorsze. Wypowiedziana przez wszystkich zasada niepodzielności państwa chińskiego została w rzeczywistości przeprowadzona, wbrew dążności Niemców do podzielenia Chin na „sfery interesów^. Rząd chiński zobowiązał się do surowego ukarania przywódzców ruchu bokserskiego, księcia Tuana, ministrów i wysokich mandarynów, wydania edyktów potępiających wystąpienie przeciw obcokrajowcom i wypłacenia 800 milionów fr. odszkodowania, zgodził się na wzmocnienie straży poselskiej w Pekinie, obwarowanie dzielnicy poselskiej, na czasowe utrzymywanie załóg europejskich w ważniejszych miastach na drodze z Taku do Pekinu, zburzenie fortyfikacyi w Tientsinie i Taku, na zakaz dowożenia broni do Chin, wysiania księcia krwi do Berhna z przeproszeniem za zamordowanie posła Kettelera i nowe uregulowanie stosunków handlowych i celnych. Wobec widocznej możliwości osiągnięcia większych i więcej uchwytnych zysków, Niemcy ostatecznie przyjęli te warunki, ale zapewnili sobie podstępem inne korzyści przez umowę z Anglią, mocą której Chiny zostały uznane za otwarte dla handlu wszystkich narodów we wszystkich swoich częściach. Skutkiem tej umowy, na którą Anglia zgodziła się, aby uniknąć interwencyi Niemców w wojnie z Boerami, Niemcy umieścili silną załogę w Szanghaju, dając tem przykład innym narodom, a zwłaszcza Japończykom, pozostawili tam swoje wojska także po zawarciu pokoju i odebrali Anglii pierwszeństwo w dolinie Jangtsekiangu. Osiągnęli to przez systematyczne odwracanie uwagi Anglików od tego terytoryum, a skierowanie jej na Mandżuryę, która na mocy wspomnianej już umowy między rządem rosyjskim a Li-ilung-Czangiem miała przez czas nieokreślony bliżej pozostać pod zarządem Rosyi. 

Nowy Jork. Gmach telegrafów.
Nowy Jork. Gmach telegrafów.

Dom Biały w Waszyngtonie.
Dom Biały w Waszyngtonie.

Ten układ mandżurski wywołał nowe zatargi i nieporozumienia, które skończyły się: stanowczem oświadczeniem Rosyi, że nie zamierza zatrzymać Mandżuryi, i zmianą umowy z rządem chińskim. Rosya zobowiązała się wycofać swoje załogi w Mandżuryi, gdy mocarstwa wycofają swoje z prowincyi Peczili, pod warunkiem, że w kraju tym nie wybuchną nowe rozruchy. w r.1902 umowa ta została wykonana; w Mandżuryi pozostał tylko silny oddział straży dla obrony linii kolejowej. 

Udział Stanów Zjednoczonych w interwencyi mocarstw w rozruchach chińskich był pierwszem wystąpieniem wielkiej republiki noczone. północno – amerykańskiej na szeroką widownię polityki wszechświatowej. W czasie kilkudziesięciu lat, które upłynęły od wojny secesyjnej, Stany rozwinęły się pod każdym względem w sposób bodaj bezprzykładny w dziejach. Liczba ludności powiększała się szybko skutkiem emigracyi z Europy i naturalnego przyrostu, i pod koniec wieku przekroczyła liczbę 70 milionów. Skutkiem nieograniczonej swobody wszelkiego współzawodnictwa, przysłowiowej przedsiębiorczości i śmiałości, wytrwałości i energii Amerykanów, wobec zasadniczej równości wszystkich, która pozwala każdej jednostce zdolniejszej wybić się na wierzch i zużyć w sposób najodpowiedniejszy swoje uzdolnienie, ogromnych bogactw przyrodzonych kraju, obfitości węgla i metalów, żyzności gruntu, wreszcie i korzystnych warunków geograficznych i politycznych państwa, oblanego z dwóch stron Oceanem, i posiadającego na północy sąsiadów bardzo spokojnych, a na południu bez porównania słabszych: życie płynie tam niezwykle wartkim prądem, wyrastają jak grzyby po deszczu przedsiębiorstwa najróżniejszego rodzaju, powstają nowe miasta, stare zamieniają się na olbrzymie ogniska pracy i ruchu, rozwija się przemysł, krzewi się handel, ogarnia całą półkulę i sięga po za Ocean do starej Europy, niemal niepostrzeżenie, a nieustannie w coraz większym stopniu zwiększa się ogólny dobrobyt, spływają kapitały całego świata na ziemię amerykańską i Europie grozi już poważne niebezpieczeństwo popadnięcia w zawisłość ekonomiczną od zaledwie stuletniego państwa północno-amerykańskiego. W polityce wszechświatowej Stany Zjednoczone niemal do końca wieku nie wywierały ani to i nie usiłowały wywierać żadnych wpływów. 

Chicago. Pałac sławy.
Chicago. Pałac sławy.

Wielka republika była zajęta zupełnie gojeniem ciężkich ran wojny secesyjnej, reorganizacyą stosunków wewnętrznych i sprawami praktycznego życia. Ani zwycięzca w wojnie secesyjnej, gen. Grant, który kierował sprawami republiki od r. 1869 do 1877, ani jego następcy republikanie Hayes (1877-1881), Garfield (1881), Artuur (1881-1885), ani demokrata Cleveland (1885-1895) nie mieli ambicyi wyprowadzenia państwa na szerszą widownię, rozszerzenia jego wpływów politycznych lub posiadłości, i właśnie ta ich powściągliwość pozwalała rozwijać się Stanom w sposób scharakteryzowany powyżej, zebrać ogromne siły materyalne i zająć pierwsze miejsce między państwami przemysłowemi i handlowemi. Dzieło swoich poprzedników uwieńczył następca Clevelanda, republikanin Mac Kinlej, przez zaprowadzenie waluty złotej i rozwinięcie systemu ceł ochronnych, które uwolniły przemysł amerykański prawie zupełnie od współzawodnictwa europejskiego i pozwoliły mu rozrosnąć się w sposób już niemal karykaturalny. Skutkiem zamknięcia Stanów dla wyrobów zamorskich, kapitaliści i fabrykanci amerykańscy stali się panami położenia w kraju i, porozumiawszy się z sobą, mogli z jednej strony zakładać przedsiębiorstwa olbrzymieli rozmiarów i obniżyć koszta wyrobu, z drugiej zaś podkopać zupełnie współzawodnictwo tych fabryk krajowych, które nie zgodziły się na przystąpienie do spółki, – a następnie dyktować odbiorcom ceny.

Waszyngton. Sala posiedzeń Senatu.
Waszyngton. Sala posiedzeń Senatu.

Waszyngton. Sala posiedzeń Kongresu.
Waszyngton. Sala posiedzeń Kongresu.

Tak rozwinął się system “trustów“ we wszystkich gałęziach zarobkowości, zwiększyła się liczba przedsiębiorstw olbrzymich, zmalała samodzielnych małych; cały ruch przemysłowo handlowy skupił się w rękach niewielkiej liczby kapitalistów, których majątek wzrasta do nieskończoności i dosięga sum miliardowych, produkeya stała się, mimo wysokich płac robotniczych, tańsza niż gdziekolwiek indziej, organizacya zbytu jest skutkiem jednolitego kierownictwa doskonalsza, i ztąd pochodzi, że przemysł amerykański, mimo ceł, wytwarza już eropejskiemu konkurencyę w Europie, a niektóre artykuły handlowe, jak nafta, zostały prawie zupełnie zmonopolizowane przez Amerykanów. Rzecz oczywista, że takie skupianie się kapitałów i prawie całej produkcyi w nielicznych rękach musiało oddziałać bardzo silnie na stosunki wewnętrzne Stanów Zjednoczonych. Zasada równości została przełamana. Wytworzyło się małe kółko arystokracyi finansowej, które spycha miliony ludu do roli podwładnych pod względem ekonomicznym i społecznym. Łatwo zrozumieć, że także w polityce ten podział odgrywa pewną rolę. W polityce wewnętrznej niewielką, ho istnieje zupełna swoboda wyborów-i, pominąwszy oczywiście przekupstwa – potentaci finansowi i przemysłowi nie mogą zmusić szerokiej masy równouprawnionych wyborców do uwzględnienia swej woli. Inaczej jednak jest w sprawach polityki zewnętrznej, przynajmniej dopóty, dopóki republikańscy zwolennicy trustów posiadają większość w obu ciałach prawodawczych. Prezydent republiki jest zależny od większości izb i musi liczyć się z życzeniami tej potężnej grupy kapitalistycznej, którą większość ta popiera. To było przyczyną wystąpienia Stanów Zjednoczonych przeciw Hiszpanii z powodu walk na Kubie, i owej wojny, która skończyła się zdobyciem Kuby oraz Portoriki i wysp Filipińskich. Dopóki u steru państwa stał demokrata Cleveland, i republikanie nie posiadali w izbie bezwzględnej większości, rząd Stanów zachowywał najściślejszą neutralność i starał się tłumić ruch popychający do interwencyi w sprawie kubańskiej. Ruch ten miał w części charakter idealny, był wynikiem sympatyi dla Kubańczyków, pragnących wyzwolić się z pod władzy hiszpańskiej. Z drugiej jednak strony był on zręcznie podniecany i organizowany przez kółko kapitalistów, którzy obiecywali sobie wielkie zyski z przyłączenia bogatych kubańskich plantacyi kawy, tabaki i trzciny cukrowej do Stanów Zjednoczonych. Nowy prezydent, Mac Kinley, wybrany głosami republikańskie mi i posiadający w izbie większość republikańską, tym życzeniom oprzeć się nie mógł ani też nie chciał. Stosunki między Stanami i Hiszpanią zaostrzyły się i nastąpiła wojna o Kubę, a następstwem jej była cała dalsza polityka zagraniczna prezydenta Mac Kinleya. 

William Mac Kinley (1844 † 1901).
William Mac Kinley (1844 † 1901).

San Francisko.
San Francisko.

Stany Zjednoczone zdobyły w tej wojnie Kubę i Portorico wraz z przyległemi mniejszemi wyspami, a na Oceanie Spokojnym wielki archipelag Filipiński, z zamiarem zatrzymania tych zdobyczy, bądź to w formie kolonii zamorskich, bądź też „Stanów“ lub „Terytoryów“. Nie zgadzało się to wcale z dążnościami ludności tych wysp, która chciała samodzielności, nie tylko zaś zmiany pana. Mniejsza wyspa Portorico nie była zdolna do stawienia energicznego oporu i pozostała bez walki własnością Stanów. Ludność kubańska po ciężkich zatargach i czasowej okupacyi wyspy przez Amerykanów, zdobyła prawie zupełną samodzielność, pod rządami prezydenta Roosewelta, który więcej od Mac Kinleya liczy się z zasadami a mniej poddaje się wpływom republikańskich potentatów finansowych. Kuba została zamieniona na republikę niezależną od Stanów, ale związaną z niemi umową handlową i celną, bez prawa zawierania sojuszów z obcemi państwami. Zajmuje więc względem Stanów Zjednoczonych podobne stanowisko jak niegdyś Transwaal względem Anglii. Z ludnością wysp Filipińskich wcale nie doszło do porozumienia. Przywódca Tagalów, Aguinaldo, zawarł z admirałem Deweyem, przystępującym do oblężenia Manili, umowę, w której otrzymał zapewnienie, iż Stany Zjednoczone dopomogą krajowcom do wyzwolenia się z pod władzy hiszpańskiej do uzyskania niezawisłe ści. Republika filipińska została urzędownie ogłoszona i sztandar filipiński powiewał w początkach walk przed Manilą, obok amerykańskiego. Po upadku tego miasta jednak, zawarciu pokoju z Hiszpanią i odwołaniu Deweya, zmieniły się stosunki. Amerykanie zażądali od Tagalów złożenia broni i, otrzymawszy odpowiedź odmowną, rozpoczęli wojnę z Aguinaldem. Mimo bardzo energicznego oporu i uznania godnej waleczności, Tagalowie zostali wyparci z swych głównych pozycyi w trudno dostępne części wyspy Luzon; po dwuletniej walce Aguinaldo został pojmany przez zdradę jednego z swoich towarzyszów i pod naciskiem uznał władzę Stanów Zjednoczonych nad archipelagiem. Miejsce jego zajęli inni dowódcy, i walka toczyła się dalej. Powoli jednak Amerykanie opanowali całą wyspę Luzon – mniejsze zostały podbite już poprzednio i wogóle nie stawiły energicznego oporu – i utrzymuje na archipelagu rodzaj dyktatury wojennej. Większość ludności pogodziła się z faktem podboju i tylko w górzystem wnętrzu toczą się jeszcze walki z drobnemi oddziałami krajowców.

Caracas. Plac Bolivara.
Caracas. Plac Bolivara.

Szymon Bolivar (1783 † 1830).
Szymon Bolivar (1783 † 1830).

Wystarczy rzucić okiem na mapę, aby zrozumieć jakie znaczenie ten archipelag posiada dla Stanów Zjednoczonych i dlaczego rząd waszyngtoński nie żałował trudu, ludzi i pieniędzy, aby opanować go zupełnie i utrzymać w swem posiadaniu. Wyspy Filipińskie są dla republiki północno-amerykańskiej posterunkiem na Wschodzie Azyi, dają jej możność a równocześnie i prawo mieszania się do spraw chińskich, na równi z mocarstwami Europy, i z prawa tego skorzystały Stany zaraz przy pierwszej sposobności, przy powstaniu „bokserów“. To pierwsze wystąpienie w polityce wszechświatowej miało na celu zapewnienie Stanom udziału w korzyściach handlowych na Wschodzie Azyi, a stąd i z ogromnej pewności siebie Amerykanów na polu przemysłowo-handlowem wynika, że rząd waszyngtoński jest stanowczo przeciwny wszelkiemu podziałowi państwa chińskiego, czy to na kolonie mocarstw, czy też na sfery interesów. Amerykanie wierzą, że prędzej czy później odniosą zwycięstwo we współzawodnictwie z handlem europejskim i opanują rynki chińskie, i dlatego pragną zapobiedz takiemu ułożeniu się stosunków w Chinach, aby narody europejskie mogły zabronić im występowania do współzawodnictwa w którejkolwiek części państwa chińskiego. Zdobycie wysp Filipińskich i zwrócenie uwagi na wschodnio azyatyckie rynki zbytu zmusza Stany do zaprowadzenia komunikacyi między Oceanem Atlantyckim a Spokojnym. Punkt ciężkości państwa znajduje się nad Atlantykiem, i niebezpieczeństwo wojny może grozić mu tylko z tej strony, a obie te okoliczności zmuszają do stałego utrzymywania sił zbrojnych, t. j. marynarki wojennej nad wybrzeżami wschodniemi. W razie, wojny jednak mogłaby okazać się potrzeba stanowczego wystąpienia na Oceanie Spokojnym, a zwłaszcza obrony wysp Filipińskich, i szybkiego skoncentrowania wielkich sił zbrojnych w tych okolicach. Nadto Amerykanie mogą tylko wtedy liczyć na swoje zwycięstwo w współzawodnictwie z handlem europejskim na Wschodzie Azyi, jeżeli znajdą dla przewozu swoich towarów drogę bliższą niż przez kanał Sueski lub cieśninę Magellana. Względy te skłoniły Stany Kanał do przebicia przesmyku Panamskiego i utworzenia przez to naj- Nikaragua, prostszej komunikacyi między obu Oceanami. Budowa tego wielkiego kanału została już postanowiona, i energia Amerykanów jest rękojmią, że projekt ten będzie wykonany a nie rozbije się o trudności techniczne, jak niedawno budowa Lessepsowskiego kanału Panamskiego. Prace będą rozpoczęte, skoro skończą się układy z Kolumbią o odstąpienie odpowiedniego pasa terytoryum. Stany Zjednoczone domagają się prawa obwarowania tego kanałui przyznania skrawka ziemi po obu jego stronach, zarówno dla utrzymania go w porządku, jak i dla obrony. Anglia, której dawny układ zapewniał prawo nadzoru nad kanałem, łączącym przez przesmyk Panamski Atlantyk z Oceanem Spokojnym, ostatecznie zrzekła się praw swoich. Czy Amerykanie przy budowie swego kanału skorzystają z przerwanych prac towarzystwa panamskiego (Lessepsa), lub też przebiją Przesmyk na innem miejscu w okolicy Nikaraguy, dotąd nie jest postanowione. 

W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych Ameryki północnej, wszystkie inne państwa amerykańskie znajdują się w położeniu nieszczególnem, posiadają mniej lub więcej nieuregulowane stosunki wewnętrzne, rozwijają się słabo i nie odgrywają wybitniejszej roli-nie mówiąc już wcale o polityce wszechświatowej – nawet w sprawach ogólnych zachodniego kontynentu. Pochodzi to zapewne nietylko z różnicy charakteru narodowego ludów zamieszkujących te ziemie, nietylko z wyższości rasy anglosaskiej nad romańską, ale i różnicy wieku tych republik. Powstały one wszystkie znacznie później od Stanów Zjednoczonych Ameryki północnej, w pierwszej ćwierci wieku XIX (z wyjątkiem Brazylii, która zamieniła się na republikę dopiero pod koniec tego stulecia) i znajdują się jeszcze w tem stadyum, w którem i Stany anglosaskie-jak widzieliśmy poprzednio-nie zdobyły się jeszcze na jednolitą, konsekwentnie przeprowadzoną organizacyę i zwalczały się namiętnie w secesyjnej wojnie domowej. Postępy zaś, które widzimy w znacznej liczbie tych republik romańskich w latach ostatnich, uprawniają do przypuszczenia, że i one wchodzą na drogę prawidłowego rozwoju i mogą w wieku nowym zająć w stosunkach wszechświatowych stanowisko, które mu się należy, zarówno ze względu na ich wielkość i liczbę ludności jak ich ogólny stan kultury. Cała Ameryka środkowa i południowa, z wyjątkiem małych kolonii: angielskiej, holenderskiej i francuskiej w Gujanie, była do początku wieku XIX własnością Hiszpanii i Portugalii. Meksyk, kraje przesmyku Panamskiego, Wenezuela i Nowa Grenada, aw południowej części kontynentu Ecuador, Peru, Chili, Argentyna, Uruguaj i Paraguaj (trzy kraje ostatnie pod wspólną nazwą prowincyi La Plata, a później wicekrólestwa Buenos Ayres) były koloniami hiszpańskiemi, Brazylia posiadłością portugalską. Wojny napoleońskie położyły kres tym stosunkom. Wraz z Hiszpanią wielki Korsykanin zdobył jej kolonie i oddał je pod zarząd swego brata, króla hiszpańskiego Józefa. Hiszpanie amerykańscy jednak nie uznali narzuconego władcy i potworzyli we wszystkich krajach tymczasowe rządy własne, które sprawowały władzę w imieniu wypędzonego z Madrytu króla Ferdynanda VII. Gdy Józef Bonaparte opuścił Madryt, ustępując miejsca Ferdynandowi, kolonie amerykańskie uznały jego władzę, ale nie chciały już powrócić do dawnego stanu zupełnej zależności od Hiszpanii. Domagały się samorządu, prawa wysyłania posłów do Kortezów w Madrycie i swobody handlu, gdy zaś król Ferdynand odrzucił te żądanie, we wszystkich koloniach wybuchnęły powstania, które skończyły się zupełnem zerwaniem związków z krajem macierzystym. 

Lima, stolica Peru.
Lima, stolica Peru.

Meksyk ogłosił się państwem niepodległem w r. 1821; ludność obwołała cesarzem przywódcę w powstaniu, kreolczyka Iturbide, pod nazwą Augusta I. Byt tego cesarstwa był krótki. Już po dwóch latach przeważyły w kraju prądy republikańskie. Augustyna I wypędzono, a po powrocie do Meksyku w r.1824, rozstrzelano, i ogłoszono republikę. Próba przywrócenia cesarstwa przez Napoleona III skończyła się tragiczną śmiercią cesarza Maksymiliana (patrz rozdział „Cesarstwo Meksykańskie i wojna secesyjna”). Po przywróceniu republiki w r.1861, rządy objął prezydent Juarez i sprawował je do r. 1872. Następnie zaś, po 4-letnich rządach przejściowych prezydenta, Lerdo de Tajada, zajął w Meksyku stanowisko, równające się niemal dyktaturze, inny dowódca z czasów Maksymilańskich, Porfirio Diaz (1876) i jakkolwiek czasowo składał władze w ręce swoich powierników, w rzeczywistości kierował krajem do końca wieku, z niemałym dla niego pożytkiem. Meksyk, jakkolwiek nie może równać się pod żadnym względem zsąsiedniemi Stanami Zjednoczonemi, rozwija się, posiada stosunki uregulowane i cieszy się powagą i wpływami w Ameryce. Mniej pomyślne, a raczej najniepomyślniejsze stosunki w całej Ameryce panują na przesmyku Panamskim i przytykającej do niego części Ameryki Południowej. Bohaterem narodowym tych wszystkich krajów i całego wybrzeża zachodniego aż do Peru włącznie, jest Szymon Bolivar „el Liberador“, który je wyzwolił z pod władzy hiszpańskiej. Rozpoczął on swoją działalność epokową w Nowej Grenadzie w roku 1812. W roku następnym opanował Caracas i objął rządy kraju; w r. 1819 utworzył wielką republikę Kolumbijską przez połączenie Nowej Grenady z Wenezuelą, a w r. 1821 ogłosił zupełną niezależność tych krajów od Hiszpanii. Dwa lata później widzimy go w Peru. Wielkie jego zwycięstwo w r.1824 pod Ajacucho złamało tam zachwiane oddawna już rządy hiszpańskie, i w tymże roku jeszcze Peru zamienił się na samodzielną republikę. Celem dążeń tego wielkiego wojownika, bystrego polityka i zdolnego organizatora, jednego z najwybitniejszych mężów, których widział wiek XIX, było utworzenie z wszystkich wymienionych części dawnego kolonialnego państwa hiszpańskiego, wielkiej, jednolitej republiki, któraby posiadała siłę wewnętrzną i możność rozwoju. Niespokojny temperament ludności hiszpańskiej nie pozwolił na osiągnięcie tego celu. 

Quito (Ecuador).
Quito (Ecuador).

Jeszcze za jego życia Wenezuela wystąpiła z unii kolumbijskiej, Bolivara samego oskarżono o dążność do dyktatury i zwalczano z namiętnością godną lepszej sprawy. Dopiero po jego śmierci, w r.1830, poznano się na zasługach tego żołnierza i polityka. Zwłoki jego złożono z wielką pompą w Caracas i wzniesiono w tem mieście na jego pamięć wspaniały łuk tryumfalny, gdzieindziej wystawiono mu wspaniałe pomniki. Ale idea jego nie zwyciężyła. Pomiędzy ludami oswobodzonemi przez niego wszczęły się nieporozumienia, które do tej pory doprowadzają niemal corocznie do walk bratobójczych i utrzymują całą Amerykę środkową w stanie nieustannego zamętu, podkopują dobrobyt, wyniszczają kraj i ludność i nie pozwalają na żaden krok w kierunku rzetelnego postępu. Wyliczanie tych wszystkich przewrotów i wojen, których widownią była ta część Ameryki, w ciągu wieku XIX zajęłoby zbyt dużo miejsca, a niemiałoby żadnego celu. Republiki te znajdują się jeszcze w stanie najgwałtowniejszego fermentu, z którego bodaj nierychło wyłoni się stan trwały. Zadowolimy się więc wyliczeniem republik, na które rozpada się w chwili teraźniejszej ogromne terytoryum, wyzwolone z pod władzy hiszpińskiej przez Bolivara. Są to republiki: Honduras, Guatemala, Sau Salvador, Kolumbia, Wenezuela, Ecuador, Peru i Boliwia. 

Pomyślniej, lub w związku z jego działalnością, rozwijały się republiki utworzone z południowej części hiszpańskiego państwa kolonialnego. I one wyzwoliły się z pod władzy hiszpańskiej w pierwszej ćwierci wieku XIX; prowincye Rio de la Plata w roku 1810, Chili w roku 1819. Republika chilijska bardzo szybko weszła na dobrą drogę, i dzięki roztropnej administracyi, trwałości i pewności swych rządów, dbałości o rozwój we wszystkich kierunkach oraz dobrej organizacyi swej armii, zajęła wkrótce bardzo wpływowe stanowisko na kontynencie południowym. Prowincye Rio de la Plata stanowiły pod rządami hiszpańskiemi jedność administracyjną-w chwili oderwania się od kraju macierzystego, pod nazwą wicekrólestwa Buenos Ayres-ale niebawem rozpadły się na kilka republik: Argentynę, Urugwaj i Paragwaj. Rozległością swego terytoryum, liczbą ludności i korzystnemi warunkami klimatycznemi odznaczała się wśród nich Argentyna i wyrosła niebawem, pod dyktaturą prezydenta Rosas (1829-1852) na państwo, przodujące w Ameryce południowej. Długie i krwawe walki z Uragwajem oraz Brazylią podkopały jednak ostatecznie potęgę tej republiki. Rosas, poniósłszy w r.1852 ciężką klęskę pod Monte Casenas, musiał opuścić kraj, a stan Buenos Ayres wystąpił ze związku argentyńskiego i zamienił się na republikę samodzielną. Po kilkoletniej wojnie domowej, utworzyła się w r.1860 nowa konfederacya, która przetrwała do naszych czasów. Odtąd rozpoczyna się prawidłowy rozwój tej wielkiej republiki. Zwłaszcza pod rządami prezydenta Domingo Faustino Sarmiento (1868-1876) uczyniono bardzo wiele dla podniesienia kraju i uregulowania stosunków. Jakkolwiek w latach następnych, skutkiem lekkomyślności rządu, kraj popadł w ciężkie przesilenie finansowe, i władza, skutkiem powtarzających się rewolucyi, przechodziła dość często z jednych rąk w drugie, Argentyna wstępuje w progi nowego wieku jako państwo silne, dość dobrze zorganizowane, z kwitnącem rolnictwem, obiecującemi początkami przemysłu i handlu zamorskiego i posiada wszelkie warunki pomyślnego rozwoju. 

Największy z krajów Ameryki południowej, Brazylia, był do początku wieku XIX posiadłością portugalską, otrzymał w r.1821 od króla Jana VI konstytucyę, aw roku następnym oderwał się od kraju macierzystego i zamienił się na samodzielne cesarstwo. Władzę zatrzymał dotychczasowy regent, syn Jana VI, Pedro I. w r.1825 Portugalia uznała ten nowy stan rzeczy i skutkiem tego, między obu krajami pozostała nadal łączność, z tem jednak zastrzeżeniem, że nie będą one nigdy połączone unią osobistą. Gdy po śmierci Jana VI brat jego Dom Miguel, ożeniwszy się z królową Marią de la Gloria, wykonał zamach stanu i objął przemocą rządy, Dom Pedro wyjechał do Portugalii, aby wypędzić Miguela, zrzekł się korony cesarskiej i mianował swym następcą małoletniego syna Pedra II (w roku 1831). Długie rządy tego mądrego i dobrotliwego monarchy były dla Brazylii epoką wszechstronnego rozwoju, a równocześnie wielkich i szczęśliwych wojen z Argentyną (1848-1852) i z Paragwajem (1864-1870). Wojna ostatnia, zakończona świetnem zwycięstwem, zapisała się w dziejach tego kraju pierwszym krokiem do zniesienia niewolnictwa. Tragizm dziejów zrządził, że właśnie ta humanitarna reforma stała się przyczyną upadku cesarza i przekształcenia cesarstwa na republikę. Pedro II uwolnił w r.1866 swoich niewolników, którzy zgodzili się na wstąpienie do armii. W latach następnych przepis ten rozszerzano coraz więcej i ostatecznie, w r.1871, nastąpiło zupełne zniesienie niewolnictwa, na mocy ustawy, wydanej w porozumieniu z rządem przez parlament.

Santiago (Chili).
Santiago (Chili).

Ponieważ jednak nagłe uwolnienie wszystkich murzynów wywołałoby zupełny przewrót w stosunkach krajowych i naraziłoby na upadek zarówno rolnictwo, jak i górnictwo i przemysł krajowy, ustanowiono okres przejściowy, w ciągu którego murzyni mieli pracować u swoich panów dotychczasowych, a właścicielom niewolników zapewniono odpowiednie wynagrodzenie. w r.1888, w nieobecności cesarza, który wyjechał do Europy, stronnictwo liberalne zmusiło regentkę, ks. Izabellę, do przyspieszenia emancypacyi murzynów bez wypłaty wynagrodzenia dla poszkodowanych właścicieli. Następstwem tego było, że poszkodowani połączyli się ze stronnictwem liberalnem, wywołali rewolucyę, pozbawili Pedra II tronu i obwołali republikę Zjednoczonych Stanów Brazylijskich (15 listopada 1889). Cesarz wyjechał do Europy i umarł w r.1892. Młoda republika zorganizowała się bardzo szybko, ale z natury rzeczy nie mogła w ciągu kilku lat utwierdzić się i na miejscu starych wytworzyć nowych warunków rozwoju politycznego. Są jeszcze w kraju silne sympatye dla monarchicznego ustroju i nie brakło też prób przywrócenia dawnego stanu rzeczy drogą rewolucyi. Ważniejszy jest brak silnej władzy centralnej, któraby nadawała całemu rozwojowi kierunek jednolity. Każdy z licznych Stanów posiada zupełny samorząd, tak samo jak w Ameryce północnej, ale ta samodzielność, która na północy jest czynnikiem postępu, w Brazylii, skutkiem właściwości romańskiego charakteru narodowego, jest czynnikiem niebezpiecznym, szkodliwym dla interesów ogólnych państwa. W niektórych Stanach równouprawnienie istnieje tylko na papierze. W rzeczywistości rządzą kliki, gdzie niegdzie pojedyńczy członkowie rządów; wszelkie osobistości wpływowe umieją naginać politykę do swoich interesów, a zwłaszcza wyzyskiwać w tym kierunku prawodawstwo; wszędzie też osobistości te są dostępne wpływom postronnym, niekiedy nawet zagranicznym, jeżeli spodziewają się z tego korzyści. Jest to szczególnie widocznie i ważne w Stanach południowych, w których żywioł portugalski jest stosunkowo nieliczny, a znaczną część ludności stanowią koloniści z Europy, zwłaszcza polscy, włoscy i niemieccy. Kolonie te, także polskie, rozwijają się bardzo pomyślnie; ale władze portugalskie zamykają oczy na systematyczną agitacyę rozwijaną przez Niemców, aw latach ostatnich popieraną przez rząd niemiecki, i pozwalają na powstawanie silnego posterunku niemieckiego na ziemi brazylijskiej. Istnieje już w Niemczech grupa polityczna, która uważa Stany południowe Brazylii, a zwłaszcza St. Catarinę i w części i Paranę, za przyszłą kolonię niemiecką w Ameryce, i nawołuje rząd do roztoczenia formalnej opieki nad tamtejszymi poddanymi. Na razie na takie wmieszanie się do wewnętrznych stosunków amerykańskich nie pozwala przestrzegana bardzo ściśle przez Unię północno-amerykańską zasada Monroego. Ale dążność do przełamania tej zasady jest w Niemczech bardzo widoczna i może z czasem odbić się w sposób bardzo dotkliwy na stosunkach południowo-brazylijskich, jeżeli ta olbrzymia pod względem terytoryalnym, ale słaba pod względem politycznym i militarnym republika nie zdobędzie się na lepszą organizacyę i prawidłowe uregulowanie swych stosunków.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new