Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Kiedy Europa pod wpływem zastarzałych zawiści, świeżych uraz i nowych ambicyi, wyczerpywała się w krwawych i nieprodukcyjnych walkach, które pochłaniały dziesiątki tysięcy żyć i dobrobyt ludów i opóźniały rozwój ich na polu pracy pokojowej, na drugiej półkuli wyrastała wśród lasów dziewiczych i nieogarnionych okiem pustyń nowa potęga, która niebawem, silna bogactwem, przedsiębiorczością, rozwojem technicznym, miała wystąpić do współzawodnictwa ze starym kontynentem, zaufanym w prawa swej odwiecznej kultury. Od owych pamiętnych walk pod koniec wieku XVIII, w których różnoplemienni wychodźcy, zamieszkujący ziemię południowo-amerykańską, wyzwoliii się z pod władzy angielskiej i stworzyli własny, niezależny od Europy organizm państwowy, Stany Zjednoczone mało występowały na zewnątrz, rzadko zwracały na siebie ogólną uwagę. A tymczasem, skutkiem nieustannego napływu wychodźców z za morza i szybkiego naturalnego przyrostu ludności, liczba mieszkańców młodej republiki wzrastała w sposób bezprzykładny, podwajała się co lat dwadzieścia, i w ciężkiej walce o byt, w rozpaczliwych niejednokrotnie warunkach, zamieniała pustkowia w ogrody, zasiała kraj rozległy kwitnącemi osadami i potężnemi miastami, najeżyła lasem kominów fabrycznych, pokryła siecią dróg żelaznych, zapełniła turkotem maszyn, świstem lokomotyw, gwarą kipiącego życia i osiągała szybko coraz wyższy stopień dobrobytu i rozwoju.
Tak było na północy. Na południu inny był rozwój, inne panowały stosunki. Tam, w klimacie cieplejszym, w nizinach rzek, w okolicach wcześniej zajętych przez europejczyków, skąpiej płynęła fala wychodźców, mniejszy był ruch kolonizacyjny, przemysłowy i handlowy. Cała ta olbrzymia przestrzeń, sięgająca mniej więcej od 36-go stopnia szerokości geograficznej aż do morza Karaibskiego i granic Meksyku, znajdowała się w posiadaniu około 300.000 magnatów, plantatorów na wielką skalę, ciągnących ogromne zyski z uprawy bawełny i trzciny cukrowej. Południe było, w porównaniu z północną częścią wielkiej republiki, zaludnionej przez wychodźców, którzy przeważnie z golemi rękami przybywali z za Oceanu i siłą swej własnej energii i przedsiębiorczości zdodywali dobrobyt i majątek, krajem arystokratów, którzy też z lekceważeniem spoglądali na północnych dorobkiewiczów, a posiadając dzięki swym bogactwom lepsze wykształcenie, zajmowali pierwsze stanowiska w rządzie i administracyi kraju. Tak więc istniało naturalne przeciwieństwo pomiędzy obu połowami republiki, a przeciwieństwo to zaostrzyło się w drugiej połowie wieku XIX ze względów realnych i zasadniczych. Południowi baronowie ziemscy uprawiali zgodnie ze starą tradycyą swoje rozległe plantacye przy pomocy czarnych niewolników, sprowadzonych całemi okrętami z Afryki, i nie troszczyli się o proklamowane w republice prawo zasadnicze, głoszące wolność i równość wszystkich ludzi, bez różnicy pochodzenia, wyznania, języka, koloru skóry. Już w roku 1819, kiedy „terytoryum” Missouri chciało przystąpić do Unii jako „Stanu, z zachowaniem niewolnictwa, sprawa ta wywołała zatarg, który jednak załagodzono na drodze kompromisowej. Według tego kompromisu, na północy od oznaczonej dokładnie linii granicznej żadne terytoryum nie mogło przystąpić w charakterze „Stanu” do Unii, jeżeli nie zgodziło się na zniesienie niewolnictwa.
#3185{Nowy-Jork z lotu ptaka.}
Zdecydowano się na taki wybieg, ponieważ na północy, gdzie potępiano stanowczo niewolnictwo, zdawano sobie z tego jasno sprawę, że plantatorzy południowi broniliby się wszelkiemi sposobami przeciw jego zniesieniu, i w razie ostatecznym woleliby rozerwać Unię, niż zrzec się robotnika taniego i łatwego do nabycia. Z biegiem czasu atoli względy zasadnicze, humanitarne, zaczęły przeważać nad utylitarnym oportunizmem, i rozłam pomiędzy obu połowami społeczności stał się nieunikniony. Zwolennicy niewolnictwa, przybrali nazwę „demokratów“, przeciwnicy nazwali się „republikanami” i wystąpili z żądaniem, aby kongres uchwalił prawo zabraniające utrzymywania niewolników.
Pod tem hasłem odbyły się w r. 1860 wybory prezydenta Unii. Mimo ogromnych wysiłków stronnictwa demokratycznego, które miało licznych zwolenników także na północy-oportuninistów gotowych do ustępstw-republikanie odnieśli zwycięstwo. Prezydentem został wybrany Abraham Lincoln, człowiek prosty, który pierwotnie jako tracz i majtek zarabiał na swe utrzymanie, przejęty gorącą miłością bliźniego, stanowczy przeciwnik niewolnictwa, a przytem śmiały, energiczny i nieugięty. Wybór jego był dla plantatorów południowych zapowiedzią stanowczego wystąpienia przeciw niewolnictwu.
Wobec tego zdecydowano się na południu na rozerwanie Unii. Pierwszy krok uczynił Stan „Karolina Południowa”; za nim poszły: Georgia, Florida, Alabama, Mississippi, Louisiana i Texas. Stany te aktem z dnia 18 lutego r. 1861 utworzyły „Konfederacyę południową”, związek nowy, niezależny od północnego, i wybrały na swego prezydenta b. ministra wojny Jeffersona Davisa. W Nowym Jorku i innych wielkich miastach handlowych północy, których kupiectwo umieściło w postaci pożyczek i zaliczek ogromne kapitały w plantacyach południowych, wieść o rozerwaniu Unii wywołała panikę. W Waszyngtonie wiadomość ta nie była niespodzianką. Nie zdobyto się jednak odrazu na stanowcze wystąpienie w obronie jedności. Dopiero, gdy „secesyoniści“ poczęli bombardować fort Sumter, którego działa panowały nad miastem Charlestonem, (dnia 12 kwietnia r. 1861), Lincoln powołał lud do broni. Rozpoczęła się długa i zacięta wojna, prowadzona z obu stron z wielkiem okrucieństwem. W początkach jej secesyoniści posiadali stanowczą przewagę. Mieli nietylko armię stosunkowo liczną, ale i dobrze zorganizowaną, i zdolnych, doświadczonych generałów. Na północy był początkowo tylko bezładny, niekarny tłum ochotników, z których ogromna większość-nie miała nigdy broni w ręku. „Minister wojny Cameron, powiada Corvin w swej Historyi Nowożytnej – nie znał się tak samo na rzemiośle wojennem jak Lincoln, a 75-letni generał Scott był już cieleśnie j umysłowo niezdolny do kierowania armią. Miano już w początkach lipca 300.000 ludzi pod bronią, ale był to raczej uzbrojony motłoch niż armia, a dowódzcy nie posiadali żadnego doświadczenia. Tytuły generałów i pułkowników miało wprawdzie wielu, ale byli to po większej części próżni adwokaci, którzy nie mieli żadnego wyobrażenia o wojnie i wojskowościu. Jeden z dowódzców tej armii zaś tak pisze: „Gdy rozpoczęła się wojna, każdy w Stanach północnych zadawał sobie pytanie: Jak te wojska będą się bić? Gen. Mac Dowell miał w swej armii 30.000-cznej tylko 800 wyćwiczonych żołnierzy; reszta składała się z ochotników, pochodzących z najróżniejszych stron kraju, pozbawionych zarówno karności jak i wykształcenia wojennego.
Były tam reprezentowane wszystkie stany i zawody: obok zahartowanych myśliwych i „trapperówu kupcy i rzemieślnicy,-tłum pstry, który uważał początkowo wyprawę na południe za wesołą wycieczkę, nie słuchał żadnych rozkazów i robił raczej wrażenie stada owiec, niż pułków państwa cywilizowanego. Trzeba było długiej pracy, aby ten tłum bezładny przekształcić na armię zdolną do walki.”
Brak armi wyszkolonej nie pozwalał początkowo na stanowcze wystąpienie. Głównym zadaniem była przedewszystkiem obrona stolicy związkowej, Waszyngtonu, którą tylko rzeka Potomac oddzielała od powstańczej Virginii. W tym celu gen. Mac Dowell wyruszył ze swoją scharakteryzowaną wyżej zbieraniną przeciw gen. Beauregardowi, który zbliżał się szybko z silną armią secesyonistów, ale poniósł zaraz w pierwszem starciu, nad rzeką Buli Run, dnia 21 lipca 1861 r. stanowczą klęskę. Dowództwo nad pobitą i zdemoralizowaną do reszty armią, objął Mac Clellan, który, unikając większych bitew, zajął się organizacyą i wykształceniem wojsk swoich. Bez porównania energiczniej wystąpiły Stany północne na morzu, aby przez blokadę portów pozbawić secesyonistów dowozu żywności i złamać w ten sposób ich opór. Brak gotowych okrętów wojennych po obu stronach nie stanowił przeszkony. I na północy i na południu budowano szybko nowe statki, po części bardzo dziwnej konstrukcyi, pancerniki wieżowe, piętro we, kryjące się prawie zupełnie pod wodą, i w tem współzawodnictwie stworzono kilka doskonałych typów okrętowych, na których wzorowała się cała późniejsza marynarka wojenna.
Pod koniec roku 1861 Stany północne miały już przeszło 600.000 ludzi pod bronią, ale mimo to także w roku następnym nie zdołały odnieść stanowczego zwycięstwa. Tylko tam, gdzie flota mogła współdziałać z armią lądową, unioniści walczyli z powodzeniem. Najważniejszym wypadkiem tego roku było opanowanie Nowego Orleanu i rzeki Missisipi aż do miasta Memphis przez admirała Farraguta. Na lądzie gen. Ulisses Grant najzdolniejszy z dowódzców Stanów północnych zadał kilka klęsk gen. Beauregard; natomiast „armia nad Potomakiemu także pod dowództwem Mac Clellana walczyła nieszczęśliwie. Atak na generała Lee, który bronił najważniejszej warowni secesyonistów, miasta Richmond, został odparty z wielkiemi stratami.
Pod koniec r. 1862 prezydent Lincoln zagroził secesyonistom wydaniem ustawy znoszącej zupełnie niewolnictwo. Groźba była bezskuteczna. Plantatorowie nie zgadzali się na żadne ustępstwa, zwłaszcza, że przebieg wojny był dla nich niezupełnie niekorzystny. Wtedy, dnia 1 stycznia r. 1863, ukazała się sławna proklamacya Lincolna, wyzwalająca wszystkich murzynów w Ameryce północnej: „Tak więc, ja Abracham Lincoln, prezydent Stanów Zjednoczonych, mocą przyznanej mi władzy, jako naczelny wódz armii i floty Stanów Zjednoczonych w czasie zbrojnego powstania przeciw władzom i rządowi Stanów... wymieniam jako państwa i części państw, których ludność w dniu dzisiejszym jest zbuntowana przeciw Stanom Zjednoczonym, następujące: Arkanzas, Texas, Louisiana, Mississippi, Alabama, Florida, Georgia, Karolina Południowa, Karolina Północna, Virginia. I mocą wspomnianej władzy i w celu wymienionym (dla stłumienia buntu) oświadczam i potwierdzam, że wszyscy niewolnicy w wymienionych państwach i częściach państw są wolni i odtąd mają być wolni.” Około 5 milionów murzynów, 4 ½ miliona na południu, a 500.000 na północy, uzyskało na mocy tego aktu swobodę osobistą, a niebawem po ukończeniu wojny i prawa obywatelskie.
I w tym roku jeszcze na polu walki nie nastąpiła decyzya. Gen. Grant z armią zachodnią zdobył przy pomocy floty w lipcu dwie ważne pozycye nieprzyjacielskie, Vicksburg i port Hudson, a tem samem opanował całe dorzecze rzeki Mississippi, ale armia wschodnia nad Potomakiem, nadal ponosiła porażkę za porażką. Dopiero w roku następnym, 1864, kiedy Ulisses Grant został mianowany naczelnym dowódzcą wojsk Unii i stanął na czele armii wschodniej, oddając swoje wyćwiczone i zwycięskie wojska pod dowództwo gen. Shermana, opór secesyonistów został złamany. Armia zachodnia zdobyła Atlantę a następnie i Sawannę, a Grant odniósł w krwawej kilkudniowej „bitwie w pustyni“ wielkie zwycięstwo. Pod koniec roku 1864, z wielkich miast nad wybrzeżem wschodniem tylko jeszcze Charleston znajdował się w rękach plantatorów. Mimo tych klęsk, secesyoniści nie dawali jeszcze za wygraną. Ale siły ich były już złamane. W kwietniu r. 1865 zdolny i zręczny gen. Lee musiał oddać przeciwnikom stolicę „Konfederacyi południowej“, Richmond, i złożyć broń z całą swoją armią. W tym samym czasie (dnia 14 kwietnia 1865 r.), prezydent Abraham Lincoln, wybrany ponownie w listopadzie r. 1864 na urząd najwyższy w Stanach, został zamordowany w teatrze wystrzałem z pistoletu. Morderca, aktor nazwiskiem Wilkes Booth, był wynajęty przez handlarzy niewolników, którzy chcieli przez równoczesne wymordowanie najwybitniejszych urzędnikówi generałów obezwładnić zwycięską Unię.
Nie zdołano jednak wykonać' zbrodniczego planu. Generała Granta i kilka innych upatrzonych ofiar mordercy nie zastali w mieszkaniach, dwaj ministrowie uszli z życiem, otrzymawszy niebezpieczne rany. Tylko Lincoln, ugodzony w głowę, umarł nazajutrz po zamachu. Ale śmierć prezydenta nie odwróciła już klęski. Niebawem i prezydent „Konfederacyi południowej“, Jefferson Davis został pojmany, a dnia 10 maja r. 1865 następca Lincolna, Johnson, mógł obwieścić urzędowo ostateczne zwycięstwo Unii. Trudne i niewdzięczne zadanie zreformowania stosunków w połączonych znowu Stanach przypadłe w udziale gen. Grantowi, który dnia 3 listopada r. 1868 został wybrany prezydentem republiki.
Zwycięstwo Stanów północnych nad „Konfederacyą południową“ oddziałało bardzo silnie na stosunki polityczne w sąsiednim Meksyku, gdzie Napoleon osadził na tronie odnowionego cesarstwa ks. Maksymiliana Habsburga, brata cesarza Franciszka Józefa. Rozległy ten kraj zamienił się po abdykacyi cesarza Augustyna w r. 1824 w republikę i otrzymał konstytucyę podobną do tej, która obowiązywała w Stanach Zjednoczonych. Ale i pod rządami re- Meksyk, publikańskiemi Meksyk nie zaznał pokoju. Toczyła się tam nieustanna, nieubłagana walka pomiędzy dwoma stronnictwami, z których jedno dążyło do przekształcenia stosunków w duchu liberalnym i demokratycznym, drugie przyznawało się do zasad konserwatywnych, a zwłaszcza stawało w obronie starych praw kościoła katolickiego. Nieszczęśliwa wojna ze Stanami Zjednoczonemi (1846-1848), w której Meksyk utracił trzy obszerne i bogate prowincye, Nowy Meksyk, Kalifornię i znaczną część Texas, nie ukoiła waśni wewnętrznych.
Walka pomiędzy stronnictwami zaostrzyła się nawet i doprowadziła wreszcie do wojny domowej. Prezydent liberalny Alvarez wydał w r. 1855 ustawy, które znosiły prawa duchowieństwa katolickiego i ograniczały wpływ armii. To radykalne wystąpienie stało się przyczyną jego upadku, ale następca jego, umiarkowany gen. Comofonrt, mimo to wstąpił w jego ślady. W roku 1857 ogłoszono w całem państwie wolność sumienia, wydalono z kraju jezuitów, odebrano duchowieństwu prawo posiadania własności ziemskiej. Odpowiedzią na to była w roku następnym rewolucya. Prezydentem republiki został wybrany stronnik konserwatystów gen. Zuloaga. Demokraci nie uznali go, lecz przeciwstawili mu własnego prezydenta, walecznego i śmiałego Benitę Juareza, jednego z ostatnich potomków starego rodu Azteków. Tak więc powstały obok siebie dwie republiki, jedna konserwatywna, ze stolicą Meksykiem, druga demokratyczno-liberalna, której rząd obrał sobie za siedzibę Vera Cruz. W dwuletniej zaciętej wojnie domowej demokraci odnieśli zwycięstwo. W początkach r. 1861 Juarez opanował Meksyk i przeprowadził w calem państwie prawo, wzorowane na ustawie zr. 1857. Ogłoszono swobodę sumienia, zerwano związki pomiędzy państwem i kościołem, zamknięto klasztory, skonfiskowano dobra duchowne. Biskupi, którzy popierali Zuloagę, musieli opuścić kraj; nie oszczędzono nawet nuncyusza papieskiego. W tymże roku Juarez został wybrany ponownie prezydentem i otrzymał władzę dyktatorską w przewlekającej walce z przeciwnikami konserwatywnymi, którzy panowali jeszcze niepodzielnie w niektórych prowincyach i po utracie stolicy bynajmniej nie dawali za wygraną.
Obejmując formalnie, na mocy wyborów prawidłowych, chociaż nie uznanych przez część ludności, rządy, Juarez zastał skarb pusty, długi ogromne, kredyt wyczerpany. Ogromny majątek który odebrano duchowieństwu, obliczany na 700 milionów franków, nie wpłynął do kas rządowych, lecz utonął w części w kieszeniach chciwych urzędników. Resztę pochłonęła armia. Rząd nie miał nawet pieniędzy na opłacenie procentów od długów państwowych.
W swem trudnem położeniu Juarez zdobył się na radykalny sposób naprawienia finansów. Zaciągnął w kraju „pożyczkę przymusowąu, t. j. nałożył na ludność kontrybucyę, nie oszczędzając nawet cudzoziemców, zawiesił wszystkie wypłaty i wydał prawo, znoszące na 2 lata opłatę procentów od długów zagranicznych. Wierzyciele europejscy zaprotestowali przeciw tej polityce skarbowej, i rządy stanęły w ich obronie. Najwięcej pokrzywdzona była Hiszpania, następnie Francya, wreszcie Anglia. Rządy tych trzech państw porozumiały się ze sobą, i postanowiły wysłać wspólną zbrojną ekspedycyę do Meksyku, aby zmusić Juareza do uszanowania praw wierzycieli. Rozpoczęła się wówczas właśnie w Stanach Zjednoczonych wojna secesyjna; potężnej Unii północno-amerykańskiej groziło rozpadnięcie się na dwie połowy, a wobec tego można było odważyć się na wykroczenie przeciw doktrynie, sformułowanej przez prezydenta Monroego (1817-1825), według której państwom europejskim nie wolno mieszać się do spraw amerykańskich, a tem mniej rozszerzać swe kolonie w Ameryce. W Anglii też nie myślano o tem; tem więcej w Hiszpanii i Francyi. W Hiszpanii ambitny gen. Juan Prim, mianowany dowódzcą wojsk, wysłanych na drugą stronę Oceanu, marzył o odnowieniu cesarstwa Meksykańskiego i sam widział siebie na jego tronie. We Francyi Napoleon III pragnął skorzystać z radykalnej polityki Juareza i wojny w Stanach Zjednoczonych, aby przywrócić w Meksyku monarchię, a następnie-o ile by się dało – połączyć wszystkie ludy łacińskie Ameryki pod protektoratem Francyi. „Koronę Montezumy“ chciał Napoleon oddać bratu cesarza austryackiego Franciszka Józefa, młodemu Maksymilianowi, a przez to zobowiązać sobie Austryę i pozyskać jej pomoc w sprawach polityki europejskiej.
Pierwszy stanął na ziemi meksykańskiej Juan Prim i zajął w grudniu miasto Vera-Cruz. Po kilku tygodniach nadeszły także wojska francuskie i angielskie. Ani ambitny Hiszpan ani cesarz Francuzów nie zdradzali się początkowo ze swemi zamiarami. Zawarto z Juarezem umowę, w której trzy rządy europejskie, pod warunkiem zaspokojenia ich słusznych żądań, uznawały niezależność republiki meksykańskiej, a sprawy sporne miały być rozstrzygnięte na kongresie w Orizaba. Niebawem jednak zaczęły odsłaniać się zamiary Napoleona, a wobec tego Hiszpanie i Anglicy wycofali swoje oddziały z Meksyku. Pozostali tylko Francuzi pod dowództwem gen. Lorenceza, – około 8.000 żołnierzy, do których przyłączył się oddział konserwatystów meksykańskich, za staraniem wtajemniczonego w plany napoleońskie generała Almante. Lorencez wyruszył śmiało w głąb kraju, ale przekonał się niebawem, że taka garstka ludzi nie wystarcza do zdobycia wielkiego, chociaż źle zorganizowanego państwa. Poniósłszy klęskę pod Pueblą, wrócił do Orizaby i zaczekał tam na posiłki. Nadeszły one dopiero po kilku miesiącach-blizko 40.000 ludzi pod dowództwem gen. Foreya, mianowanego wodzem naczelnym wyprawy. Połączywszy się z oddziałem Lorenceza, Forey wyruszył na czele 45.000-cznej armii na Meksyk. Takim siłom wojska meksykańskie Juareza sprostać nie mogły. Dnia 8 maja r. 1863 gen. Bazaine pobił pod San-Lorenzo generała Comonforta, a dnia 17 tegoż miesiąca Forey zdobył po trzymiesięcznem oblężeniu Pueblę, bronioną bardzo energicznie przez gen. Ortegę. Juarez opuścił swą stolicę i wycofał się do San-LouisPotozi, a dnia 10 czerwca Francuzi wkroczyli do Meksyku. Rządy objął prowizorycznie tryumwirat, składający się z dwóch generałów konserwatywnych meksykańskich, Almanta i Salasa, oraz arcybiskupa Labastida.
Zwołane przez nich zebranie prawodawcze postanowiło przywrócić ustrój monarchiczny i powołało na tron arcyksięcia Maksymiliana, arcyksiąże, który poprzednio już porozumiał się z Napoleonem i zapewnił sobie jego pomoc, przyjął koronę pod warunkiem, że wybór jego będzie zatwierdzony przez cały naród na drodze plebiscytu. Żądaniu temu stało się zadość w okręgach opanowanych przez wojska francuskie i stronnictwo konserwatywne. Otrzymawszy taką wiadomość, Maksymilian udał się do Rzymu po błogosławieństwo papieskie, i ztąd odpłynął z małżonką Karoliną, córką króla Leopolda belgijskiego, do Vera Cruz. Dnia 12 czerwca 1864 odbył się jego wjazd uroczysty do stolicy odnowionego cesarstwa.
Były to krótkie i nieszczęśliwe rządy. Mimo swego wyboru przez ciało prawodawcze i mimo zatwierdzenia tego wyboru przez plebiscyt, Maksymilian, stanąwszy na ziemi meksykańskiej nie znalazł gruntu pod nogami. Był uzurpatorem, osadzonym przez obcego zwycięzcę na sztucznie zbudowanym tronie, był spadkobiercą gwałtu i najazdu, znienawidzonym przez większość ludności. Popierało go wprawdzie stronnictwo konserwatywno-klerykalne, ale stronnictwo to nie miało sił do obrony jego tronu. Rzeczywistym panem Meksyku był i nadal śmiały Juarez, bohater narodowy, obrońca honoru i niezawisłości kraju. Cesarz miał zapewnioną władzę w stolicy i kilku prowincyach tylko, dopóki stała za nim armia francuska, która właśnie w roku jego wstąpienia na tron, pod naczelnem dowództwem gen. Bazaina, odnosiła zwycięstwo po zwycięstwie, zdobywała jedno stanowisko po drugiem i wypierała Juareza coraz dalej ku północy. Ale utrzymanie tej armii kosztowało miliony, których z kraju niepodobna było wycisnąć, zwłaszcza, że Maksymilian zobowiązał się nadto pokryć wszystkie koszta ekspedycyi francuskiej, które Napoleon obliczył na 270 milionów. Nie otrzymując pieniędzy, Francuzi zajęli komory celne w miastach portowych i pozbawili przez to rząd głównego źródła dochodu, wojsko zaś, rozłożone po prowincyach, uciskało ludność i budziło także w kołach obojętnych dla spraw politycznych niezadowolenie, niechęć do nowego rządu. I nie dość, że wobec tego ucisku cesarzowi trudno było zdobyć serca swoich poddanych; uczyniono też wszystko co tylko było możliwe, aby utrudnić przeciwnikom pogodzenie się z nowemi stosunkami, rozdrażnić ich i zachęcić do wytrwania w oporze. Chciano stłumić ruch opozycyjny groźbą i okrucieństwem, i kiedy już się zdawało, że siły Juareza są złamane, kiedy stronnicy jego nie odważali się już na większe bitwy, lecz tylko jeszcze w wojnie podjazdowej niepokoili Francuzów, cesarz, za namową swoich doradzców, wydał proklamacyę, w której uznał swoich przeciwników za pospolitych bandytów, i zagroził im natychmiastowem rozstrzelaniem w razie ujęcia (2 października r. 1865). Groźba nie pozostała na papierze. Nakładano najsurowsze kary na osoby podejrzane o popieranie Juareza, a dwóch jego generałów, wziętych do niewoli, Francuzi rozstrzelali jako rozbójników.
Dekretem tym cesarz Maksymilian wydał wyrok śmierci na samego siebie. W tym samym właśnie czasie na północy, w sąsiednich Stanach Zjednoczonych, dogasała wojna secesyjna. Zwycięstwo Unii nad konfederacyą było zapewnione, a wobec tego, rząd waszyngtoński zdobył się na energiczny protest przeciw pogwałceniu doktryny Monroego i zapewnił swą pomoc obrońcy republiki, prawowitemu władcy Meksyku, Juarezowi. Stanowczy ton, jakim przemawiali reprezentanci potężnej republiki północno-amerykańskiej, nie pozwalał wątpić o tern, że następstwem dalszego utrzymywania wojsk francuskich w Meksyku byłaby wojna bardzo niebezpieczna, ao tyle bezcelowa, że rozwiały się już dawno wielkie plany, dla których Napoleon w r. 1861 wysyłał swą armię na drugą stronę Oceanu. O utworzeniu filii cesarstwa napoleońskiego w Meksyku mowy już być nie mogło, tem mniej o połączeniu ludów łacińskich Ameryki pod protektoratem Francyi. W kraju samym awanturnicza wyprawa meksykańska wywołała głośne protesty; w Niemczech zanosiło się na wielką wojnę pomiędzy Hohenzollernami a Habsburgami, i Napoleon chciał skorzystać z niej, aby posunąć granice Francyi ku Renowi. Wszystko przemawiało za wycofaniem się ze sprawy meksykańskiej i odwołaniem wojska do Francyi, wszystko przeciw narażaniu się na zatarg ze Stanami Zjednoczonemi. Ponieważ zaś ces. Maksymilian, wbrew pierwotnym nadziejom i umowie zr. 1861, nie zdołał utworzyć armii krajowej, na której mógłby się oprzeć, i położenie jego po odwołaniu Bazaine’a stałoby się bardzo niebezpieczne, Napoleon dał mu w początkach r. 1866 radę, aby złożył koronę i powrócił do Europy. Próżno Maksymilian wysłał swą małżonkę Karolinę do Francyi i Rzymu z prośbą o dalszą pomoc i opiekę. Papież dopomódz mu nie mógł, Napoleon i nie mógł i nie chciał.
W początkach roku 1867 cesarz zdecydował się na abdykacyę. Gdy jednak zebranie narodowe wyraziło przekonanie, że trzeba stoczyć z republikanizmem stanowczą walkę o utrzymanie monarchii i przyrzekło utworzyć rządową armię krajową, Maksymilian postanowił pozostać i walczyć o swoją koronę. Jego zaufanie do Meksykańczyków nie było jednak uzasadnione. Zaledwie ostatnie pułki francuskie opuściły ziemię amerykańską, cesarz, który w połowie lutego udał się na czele garstki ochotników krajowych do Queretaro, został tam otoczony przez wojska Juareza, i w jego własnem otoczeniu znalazł się zdrajca, pułkownik Lopez, który wydał go w ręce nieprzyjaciół (15 maja 1867 r.). Nie pomogły żadne przedstawienia państw europejskich a nawet rządu Stanów Zjednoczonych. Republikanie zemścili się na pojmanym cesarzu za jego edykt, skazujący ich w razie ujęcia na rozstrzelanie. Sąd wojenny, powołując się na ten edykt, skazał go na śmierć, i wyrok został wykonany dnia 19 czerwca r. 1867. Los cesarza podzielili pojmani wraz z nim generałowie konserwatywni Mejia i Miramon. Zwłoki Maksymiliana przewieziono do Wiednia i pochowano w grobach kościoła Kapucynów. Cesarzowa Karolina popadła w obłąkanie i została umieszczoną w zamku Terwuren, gdzie dotąd pozostaje. W Meksyku, po rozstrzelaniu cesarza, szybko został przywrócony dawny stan rzeczy. Jeszcze w miesiącu czerwcu demokraci zajęli wszystkie ważniejsze miasta kraju, a dnia 15 lipca zwycięzca Juarez odbył wjazd uroczysty do stolicy przywróconej republiki meksykańskiej.