Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Najdonioślejszy po za tragedyą napoleońską, najobfitszy w skutki wypadek wieku XIX był prawie zupełnie dziełem przypadku, niespodzianką nawet dla tych, którzy brali w nim czynny i wybitny udział. Rewolucya lutowa w Paryżu wybuchła bez żadnych przygotowań, bez głębszej przyczyny bezpośredniej, i tem samem bez jasno określonego celu; wywołał ją strzał przypadkowy, pozwoliła jej rozwinąć się i nabrać sił zupełna bezradność ministrów i pełnomocników Ludwika Filipa, zapewniła jej zwycięstwo nieuzasadniona właściwie niczem abdykacya dobrodusznego króla.
Ludwik Filip zawdzięczał swój nagły upadek prawie wyłącz nie swojej własnej nieoględności. Zwygodniał, zgnuśniał w ostatnich latach swego panowania, utracił bystry pogląd na stosunki wewnętrzne, nie oryentował się już tak łatwo w położeniu jak w początkach swych rządów, zresztą zaś zaufał zbytnio swym ministrom i pozwalał popychać się przez nich coraz dalej w kierunku reakcyjnym. Wobec tego, w kraju, a głównie w Paryżu, zapanowało w szerokich kołach głębokie niezadowolenie, które w połączeniu z krzyżującemi się staremi i nowemi doktrynami społeczno-politycznemi wytwarzało stan niezupełnie pewny, usposabiało do spisków i przewrotów. Ale bezpośredniego niebezpieczeństwa nie było, bo przeciwnicy stosunków istniejących, republikanie it. zw. opozycya dynastyczna nie posiadali ani wspólnej organizacyi, ani wspólnego celu, ani wreszcie większości. Potrzeba było tylko wcale nie wielkich ustępstw, aby zadowolnić mniej radykalnych i utwierdzić dynastyę na tronie. Opozycya nie żądała wiele. Podała w roku 1847 w parlamencie bardzo umiarkowany wniosek o zmianę ustawy wyborczej, a mianowicie: o powiększenie liczby posłów z 457 na 538 i obniżenie cenzusu wyborczego z 200 na 100 franków. Konserwatywna większość parlamentu odrzuciła ten wniosek, a. wtedy opozycya przeniosła agitacyę na ulicę. Jednym z głównych środków agitacyjnych było urządzanie t. zw. bankietów reformy, na których wygłaszano namiętne mowy i podpisywano petycye do rządu. Wypadki włoskie i szwajcarskie, w których rząd Ludwika Filipa stał po stronie reakcyi, podsycały ruch opozycyjny, ale nie nadawały mu jeszcze bynajmniej charakteru rewolucyjnego. Mowa tronowa, którą otwarto w grudniu r. 1847 nową sesyę parlamentu, dolała oliwy do ognia. Król potępił w niej dość energicznie agitacyę opozycyi, „niepokój wywołany przez wrogie i ślepe namiętności”, i stanął w obronie istniejących przepisów konstytucyi. Gdy większość Izby poselskiej w adresie do tronu wyraziła swe zadowolenie z oświadczenia królewskiego, opozycya postanowiła odpowiedzieć na to wielką manifestacyą, olbrzymim „bankietem reformy”, który miał odbyć się dnia 22 lutego 1848 r. w jednym z ogrodów na Polach Elizejskich. Rząd bankietu nie zakazał, ponieważ konstytucya nie pozwalała na to; natomiast zabronił zebrać się manifestantom na Place de la Madeleine, zkąd pochód miał wyruszyć na Pola Elizejskie.
Przywódzcy opozycyi nie zdobyli się na opór i odwołali bankiet, zasłaniając swój odwrót kilku szumnemi frazesami. Tylko w kołach najradykalniej szych rozporządzenie rządowe wywołało rzeczywistą burzę, i dnia 22 lutego na ulicach zapanował ruch więcej ożywiony niż zwykle, tu i owdzie odezwały się okrzyki: „Precz z ministeryum!” lub „Niech żyje reforma!wa wieczorem zaczęto nawet wznosić barykady. Nazajutrz dnia 23 ruch na ulicach powiększył się jeszcze, i król, spostrzegłszy, że gwardya narodowa sprzyja opozycyi, zdecydował się na ustępstwo. Gdy Guizot obwieścił w Izbie poselskiej, że hr. Mole otrzymał polecenie utworzenie nowego gabinetu, stało się rzeczą oczywistą, że król zgadza się na żądane reformy. Wieść ta rozbiegła się szybko po mieście; zaimprowizowano iluminacyę, i wśród tłumów zebranych na ulicach zapanowało najlepsze usposobienie. Tylko skrajni radykaliści nie byli zadowoleni z takiego obrotu rzeczy, i jeden z ich przywódzców, Lagrange udał się w niezbyt licznem towarzystwie przed gmach ministeryum spraw zagranicznych, aby urządzać tam manifestacyę. Oddział wojska, znajdujący się tam na odwachu, zaniepokoił się na widok krzyczącego tłumu i stanął pod bronią.
Ludwik Filip." Podobizna dbdykacyi Ludwika Filipa. Oryginał w paryskiem archiwum państwowem.
Niewiadomo zkąd i jakim przypadkiem z pośród manifestantów padł strzał, zresztą nieszkodliwy. Żołnierze odpowiedzieli na niego, na komendę czy z własnej inicyatywy, salwą, i manifestanci rozpierzchli się, zostawiając kilka trupów na placu. Skutkiem tego wypadku, położenie zmieniło się zupełnie odrazu. Okrzyki: „Zdrada!” „Zemsta za pomordowanych” – rozległy się po mieście, lud chwycił za broń, na ulicach powstawała barykada za barykadą, i nazajutrz rano, dnia 24 lutego, Paryż miał znowu jak przed 18 laty, wygląd rewolucyjny.
Wobec tej nagłej zmiany stosunków Ludwik Filip zdecydował się na szybkie zadowolenie opozycyi. Utworzone w nocy z dnia 23 na 24 nowe ministeryum liberalne Thiersa-Odillona i Barotta otrzymało upoważnienie do rozwiązania Izby reakcyjnej, a tem samem reforma wyborcza była zapewniona. Zamiast jednak równocześnie wystąpić przeciw rewolucyi, ministrowie obezwładnili armię, zakazując jej użycia broni palnej. Sam już ten zakaz, świadczący o zupełnym braku pewności siebie, ośmielił przywódzców tłumu powstańczego. Rewolucya szerzyła się, i w Tuileryach zapanował niepokój, gdy zauważono, że ustawione na podwórzu zamkowym wojsko regularne i gwardya narodowa zachowywały się dość ozięble. Zwycięstwo zapewnił rewolucyi wypadek prawie awanturniczy. Pewien dziennikarz radykalny, nazwiskiem Emil Girardin, przedostał się do pałacu i tłomaczył królowi, że tylko przez abdykacyę może uratować tron dla swej dynastyi. Dobroduszny i zastraszony rewolucyą król dał się przekonać, złożył mimo protestów marszałka Bugeauda, który zapóźno wmieszał się do dyskusyi, koronę na rzecz swego wnuka, małoletniego Filipa, hr. Paryża, i opuściwszy potajemnie Tuilerye, schronił się zagranicę. Skutek abdykacyi był jednak inny, niż tłomaczył królowi przebiegły Girardin, zwłaszcza że regent, drugi syn Ludwika Filipa, książę Nemours posiadał jeszcze daleko mniej energii od swego ojca i stracił w zamęcie zupełnie głowę, a rząd świeżo ustanowiony ulotnił się zawczasu. Nie było żadnej władzy, do którejby było można się odwołać.
W mieście tymczasem wrzawa wzmagała się. Motłoch napełnił Tuilerye, wywrócił tron królewski, w parlamencie malała coraz więcej liczba posłów, na ulicach namiętnie domagano się utworzenia rządu tymczasowego i zwołania Konwentu. W ciągu dnia jeszcze matka następcy tronu, księżna Orleańska, i lękliwy książę regent dali za wygraną i pospieszyli za Ludwikiem Filipem. Wieczorem udało się nareszcie utworzyć rząd tymczasowy najniespodziewaniej zmartwychwstałej republiki. Wstąpili do niego Dupont de l’Eure, znany poeta Lamartine, kilku posłów i kilku członków mianowanych przez redakcye pism radykalnych, pomiędzy nimi ślusarczyk Albert i znany doktryner socyalistyczny, Ludwik Blanc.
Nikt nie zaprotestował przeciw wywróceniu tronu. Mocarstwa zadowoliły się okólnikiem Lamartine’a, że republika uszanuje istniejące stosunki terytoryalne; książęta Aumale i Joinville, dowodzący armią i flotą w Algierze, nie próbowali nawet ratować tronu, lecz poszli dobrowolnie na wygnanie. W Paryżu, dzięki wymowie Lamartine’a, udało się przywrócić spokój. Jedno tylko niebezpieczne w swych skutkach ustępstwo musiał nowy rząd zrobić tłumowi pozbawionych zarobku przez rewolucyę: utworzono t. zw. warsztaty narodowe, w których około 100.000 ludzi znalazło wprawdzie nie zajęcie – bo tego nie można było dostarczyć odrazu tak licznym tłumom – ale stały zarobek. Oprócz tego utworzono za staraniem Ludwika Blanca i pod jego kierownictwem rodzaj parlamentu robotniczego. Wreszcie urządzano dla rozrywki tłumu wielkie manifestacye, jak np. d. 20 kwietnia „Święto zbratania”, i na razie zdawało się, że młoda republika wejdzie powoli na tory prawidłowe. Dnia 27 kwietnia odbyły się wybory do Zebrania narodowego, na podstawie nowej ustawy, wydanej przez rząd tymczasowy, według której prawo wyborcze posiadał bez żadnych dalszych ograniczeń każdy obywatel, który skończył lat 21, prawo wybieralności, kto ukończył lat 25.
Dnia 4 maja parlament zebrał się na obrady i wybrał nowy rząd pod nazwą „Komitetu wykonawczego”, do którego należeli Arago, Garnier Pages, Lamartine, Marie i Ledrou Bolin, z wyjątkiem ostatniego, sami umiarkowani republikanie. Dnia 15 maja nowa organizacya państwowa musiała na kilka godzin ustąpić miejsca socyalistom, którzy wtargnęli przemocą do sali obrad, aby tam poruszyć sprawę polską, i w rezultacie wygnali rząd, ustanowili nowy , tymczasowy i nałożyli miliard podatków na stany zamożne. Tego samego dnia jednak jeszcze gwardya narodowa rozpędziła tłum robotniczy i przywróciła władzę rządowi wybranemu przez parlament. Niebawem jednak ruch społeczno demokratyczny przybrał rzeczywiście groźny charakter. W warsztatach narodowych, w których tymczasem 117.000 ludzi pracowało lub nie pracowało, ale w każdym razie miało po 2 franki dziennego zarobku, znalazło stronnictwo, które lubiło nazywać się „ludem”, organizacyę, i gdy rząd wobec milionowych a zupełnie bezcelowych wydatków, zdecydował się na podanie wniosku o zamknięcie warsztatów, zorganizowany doskonale tłum robotniczy wywołał rewolucyę, aby temu zapobiedz.
Przez 3 dni, 24, 25 i 26 czerwca toczyła się na ulicach miasta krwawa walka pomiędzy siłą zbrojną republiki a ochlokracyą. Obdarzony przez parlament władzą dyktatorską minister wojny, gen. Eugeniusz Cavaignac, nie żałował prochu i kul, i po trzech dniach powstanie było stłumione. Około 5.000 ludzi poległo po obu stronach. Cavaignac pozostał na czele władzy wykonawczej i ogłosił na czas nieograniczony stan oblężenia w Paryżu. Nikt nie wątpił, że po wypracowaniu konstytucyi, co nastąpiło dopiero w listopadzie 1848 r., ten energiczny i zasłużony dla republiki człowiek otrzyma najwyższą godność – prezydenta Francyi.
Stało się jednak inaczej. W kilka dni po obaleniu tronu Ludwika Filipa przybył do Paryża były książę, teraz „obywatel” Ludwik Napoleon Bonaparte, i rozejrzawszy się w stosunkach, niebawem opuścił znowu stolicę. Wrócił jednak do niej w sierpniu już jako poseł, członek Konwentu narodowego. Ponieważ mówił niewiele i nie zwracał na siebie uwagi, wygadani adwokaci, którzy nadawali ton w parlamencie, uważali go za osobistość podrzędną i pozostawiali go w spokoju. Pracowano spokojnie nad konstytucyą i przyjęto ją nareszcie dnia 4 listopada 739 głosami przeciw 30. Konstytucya uznawała Francyę za republikę. Jedyną władzą prawodawczą był parlament, wybierany na 3 lata powszechnem głosowaniem i składający się z 750 posłów. Prawo wyborcze przysługiwało każdemu Francuzowi, który ukończył lat 21. Lud wybierał bezpośrednio na 4 lata prezydenta republiki, któremu przysługiwało kierownictwo armią, ale nie dowództwo osobiste, prawo mianowania urzędnikówi łaski. Prezydent wykonywał uchwały parlamentu i tracił swój urząd, skoroby odważył się na próbę odroczenia lub rozwiązania ciała prawodawczego.
Dnia 10 grudnia r. 1848 odbyły się wybory, i wbrew wszelkim oczekiwaniom zasłużony Cavaignac otrzymał tylko 1 ½ miliona, niepozorny Ludwik Napoleon Bonaparte 5 ½ miliona głosów. Zrozumiano w Paryżu teraz dopiero, że nie był on tem zerem, za które go uważano, że znaczył co najmniej 5 milionów głosów. Wielkie imię było dla niego w oczach warstw szerokich najlepszem poleceniem, próby wywołania zamachu stanu w Strasburgu i Boulogne świadczyły o jego śmiałości, bezczynność jego w krwawych walkach pomiędzy burżoazyą a stanem czwartym nie naraziła go na niechęć niczyją; karyerowicze popierali go w tajonej nadziei, że stanie się kiedyś potęgą, dyplomaci, pomiędzy innymi i Thiers, w mylnem przekonaniu, że stanie się powolnem narzędziem w ich ręku.
Dnia 20 grudnia prezydent objął swój urząd, zamieszkał w pałacu Elizejskim i utworzył ministeryum, złożone z przedstawicieli najróżniejszych stronnictw. Niebawem też przekonano się, że nie będzie on bynajmniej powolnem narzędziem w ręku ambitnych dyplomatów. Okazało się to przedewszystkiem w polityce zagranicznej. Stosunki republiki z Anglią, Rosyą i Niemcami były dobre i nie dawały żadnej sposobności do wystąpienia. Natomiast prezydent mógł zabrać głos w sprawie włoskiej i wmieszać się do wojny, która toczyła się na półwyspie Apenińskim pomiędzy powstańcami a zwolennikami zjednoczonej Italii i Austryą oraz zagrożonemi w swym bycie dynastyami miejscowemi. Nie kierował się przytem wcale zasadami, lecz wyłącznie swoim interesem, względami na stronnictwa, które chciał pozyskać po kolei. Dla ujęcia sobie stronnictwa klerykalnego ujął się przedewszystkiem za Papieżem wypędzonym z Rzymu, i polecił marszałkowi Oudinotowi zająć Civitavecchię, przyczem Francuzi ponieśli dość ciężką porażkę (30 kwietnia 1849 r.). Następnie nadał swej ekspedycyi włoskiej charakter liberalny, oświadczając w liście do swego adjutanta, pułkownika Neya, w tonie bardzo stanowczym: „Nie rozumiem władzy świeckiej Papieża wcale inaczej, jak tylko z amnestyą, rządem cywilnym, konstytucyą liberalną i zaprowadzeniem kodeksu napoleońskiego”. Uwaga ta schlebiała liberalnym, a nie mogła niepodobać się klerykalnym, ponieważ Pius IX był jednym z głównych inicyatorów poważnego ruchu liberalnego we Włoszech.
Polityka włoska Napoleona zrobiła w parlamencie, który tymczasem został odnowiony przez wybory z dnia 12 maja 1849 r. i posiadał większość an ty republikańską, bardzo dobre wrażenie. Spodobał się posłom ton stanowczy prezydenta. Z wielką zręcznością Napoleon umiał wyzyskać swoje stanowisko dla utwierdzenia swej władzy także poza reprezentacyą narodu. Zapewnił sobie łatwo przychylność armii i urzędników, posiadając prawo obsadzania wszystkich stanowisk. Pozyskał sympatye ludu robotniczego, pokonanego w walce czerwcowej przez Cavaignaca, szafując hojnie prawem amnestyi; burżuazya popierała go, uważając go za podporę ładu i porządku; stronnictwu konserwatywnemu nie stawiał żadnych przeszkód, gdy, uzyskawszy większość w parlamencie, uchwaliło reakcyjną ustawę o szkolnictwie, ograniczało prawo prasowe i wolność stowarzyszeń. Ale z drugiej strony umiał wyzyskać niezadowolenie, które obudziło to samo stronnictwo w kołach demokratycznych przez wydanie ustawy, ograniczającej prawo wyborcze, a mianowicie przepisu, że obywatel, chcący brać udział w głosowaniu, powinien wykazać, iż od trzech lat mieszka w danej miejscowości. Posuwając się jeszcze dalej, konserwatyści zażądali nareszcie zmiany konstytucyi i uchwalili ją 446 głosami przeciw 278. Ale potrzeba było do prawomocności tej uchwały2/3 wszystkich głosów, a im dłużej trwała walka, tem większy wytwarzał się zamęt, w którym Napoleon był jednym punktem stałym, nadzieją wszystkich zwalczających się stronnictw. Otwarcie już zupełnie każde z nich z osobna uprawiało agitacyę bonapartystowską.
Tymczasem zbliżały się wybory nowego prezydenta. Napoleon mógł według konstytucyi być wybrany ponownie dopiero w roku 1856 (po czteroletniej przerwie). Ale cóż, gdyby naród sam wybrał go ponownie prezydentem już w roku 1852 i sam przeprowadził zamach stanu? Ułatwiało wykonanie takiego planu z jednej strony żądanie konserwatystów, aby zmienić konstytucyę, z drugiej niezadowolenie szerokich warstw ludu z uchwalonego na drodzę konstytucyjnej prawa ograniczającego wybory. Z tych przeciwieństw postanowił prezydent skorzystać. Dnia 4-go listopada roku 1851 zebrał się ponownie parlament, i Napoleon, który tymczasem utworzył ministeryum złożone z samych zdecydowanych bonapartystów, zażądał kategorycznie zniesienia reakcyjnej ustawy 1 przywrócenia powszechnego prawa wyborczego. Parlament wniosek ten odrzucił, a czując w powietrzu zamach stanu, zażądał, aby oddano jemu kierownictwo armii. Uchwaleniu tego wniosku, któryby zmusił Napoleona do natychmiastowej próby zamachu stanu, przeszkodzili radykaliści, nie chcąc oddawać armii w ręce swoich przeciwników.
W powszechnej niepewności minęło kilka dni. Dnia 1 go grudnia prezydent urządził wielkie przyjęcie w pałacu Elizejskim, a równocześnie wydał rozkaz aresztowania w nocy najwybitniejszych przywódzców stronnictw, generałów Cavaignaca, Lamartine’a, Changarnier’a, kwestora Baze’ai przebiegłego Thiersa. Dnia 2 grudnia rano lud dowiedział się z proklamacyi o fakcie dokonanym: Parlament był rozwiązany, powszechne prawo wyborcze przywrócone. Prezydent, przywróciwszy ludowi swobodę, zwracał się do niego jako, jedynego władzcy krajuu, z żądaniem, aby objawił swą wolę i uchwalił konstytucyę nową, wzorowaną na konstytucyi konsularnej z roku VIII pierwszej republiki: reprezentacya narodowa składa się z senatu i ciara prawodawczego, władza wykonawcza jest wybierana na 10 lat, ministrów mianuje prezydent. Próżno protestowali przeciw zamachowi stanu nieliczni posłowie, próżno trybunał najwyższy, powołując się na starą konstytucyę, wniósł skargę przeciw prezydentowi. Wierne Napoleonowi wojsko tłumiło szybko wszelki opór.
Dnia 3 i 4 grudnia próbowano tu i owdzie wznieść barykady, ale lud nie spieszył na nie, i zabrakło obrońców. Dnia 21 grudnia odbyło się głosowanie nad nową konstytucyą. Uchwalono ją 7.000.000 głosami przeciw 650.000. Nowa władza otrzymała sankcyę ludu. Aresztowanych przywódzców stronnictw wypuszczono na wolność, ciało dyplomatyczne złożyło Napoleonowi życzenia, jako „zbawcy społeczeństwa^, i dnia 1 stycznia r. 1852 prezydent sprowadził się do Tuileryów, dnia 14-go ogłosił uchwaloną przez lud nową konstytucyę. Posiadał teraz władzę większą, niż którykolwiek monarcha konstytucyjny. Oprócz zwykłych praw monarchicznych, jemu samemu przysługiwało prawo inicyatywy w ustawodawstwie. Ciało prawodawcze, składające się z 261 członków wybieranych w powszechnem głosowaniu, uchwalało podatki i ustawy; senat, mianowany przez prezydenta, badał zgodność nowych ustaw z konstytucyą. Dnia 29 lutego lud według nowej konstytucyi wybierał nowego prezydenta. Nie potrzeba dodawać, jak wypadły wybory. Jeden teraz tylko jeszcze krok dzielił księcia-prezydenta od tronu cesarskiego, i Napoleon nie zwlekał z nim długo. Podczas objazdu po kraju wzywano go ze wszystkich stron, aby uwieńczył swe dzieło odnowieniem cesarstwa. W listopadzie prezydent zwołał senat, i dnia 7-go projekt nominacyi był wypracowany. Dnia 21 odbył się plebiscyt. 7.800.000 wyborców oświadczyło się za przywróceniem cesarstwa napoleońskiego, przeciw tylko 253.000-iw rocznicę koronacyi Napoleona Wielkiego, oraz zwycięstwa pod Austerlitzem, dnia 2 grudnia 1852 r. proklamacya obwieściła światu wstąpienie na tron „Napoleona III z łaski Bożej i woli narodu francuskiego cesarza Francuzów”. Ze swobód wywalczonych w rewolucyi lutowej, nawet ze swobód, które zapewniała Francuzom „karta” z roku 1814, nie pozostało nic. Za nie wszystkie otrzymał naród francuski głosowanie powszechne i energicznego, śmiałego monarchę, który, wstępując w ślady pierwszego Napoleona, okrył nową sławą Francyę i zapewnił jej znowu na 20 lat stanowisko kierujące w Europie.
* * *
Trudno dziś sobie wyobrazić jakie potężne, wstrząsające wrażenie, prawie zupełnie przypadkowa rewolucya lutowa zrobiła w całej Europie środkowej, od Renu do Karpat, od Bałtyku do Adryi, i dalej, na całym półwyspie Apenińskim. W Niemczech, Austryi i Włoszech, skrępowanych do nieruchomości przez 30 lat metternichowskim systemem policyjnym, pod spokojną a nawet martwą na pozór powierzchnią życia nagromadziły się ogromne zapasy materyałów palnych, tlało głębokie a tem silniejsze, że tajone niezadowolenie, rozchodziły się i krzyżowały ze sobą doktryny najrozmaitsze, nieprzetrawione i niewypróbowane, i dla tego tem więcej roznamiętniające umysły, gorzał cały wulkan tłumionych gwałtem namiętności. Trzeba tylko było zachęty, pobudki z zewnątrz, aby wszystko to od razu wydobyło się na jaw, wybuchnęło płomieniem.
Tą pobudką stała się rewolucya lutowa. Na wieść o wypadkach paryskich, we wszystkich stolicach Europy środkowej powstały niemal automatycznie zbiegowiska, potworzyły się zebrania i kluby, w których omawiano niespodziewany przewrót w Paryżu. W ciągu dyskusyi rozogniały się namiętności, wstępowały w swe prawa doktryny, wzmagało się poczucie niezadowolenia z stosunków własnych, wysuwały się naprzód sprawy domowe; ktoś śmielszy przejęty obiegającemi teoryami lub szczerem pragnieniem zmiany stosunków, wykazywał konieczność zaprowadzenia zmian u siebie, a przyklasnęli wszyscy obecni – i posypały się petycye domagające się reform, ukazały się deputacye do rządów, rozpoczęły się manifestacye publiczne.
Bezradność zaskoczonych niespodziewanie a nadto bez wyjątku słabych rządów ośmielała kierowników ruchu i tłumy. Manifestacye potężniały, poczęto naśladować Paryżan i tworzyć gwardye obywatelskie; wypadek lub nieśmiała próba uśmierzenia rozruchów wywoływały pierwsze krwawe starcie – i w tej samej chwili ruch, dotąd przeważnie niejasny i niepewny, przybierał charakter rewolucyjny, na ulicach w mgnieniu oka niemal powstawały barykady, i rozpoczynała się namiętna walka. Wszystko to dokonywało się w ciągu paru dni, a niekiedy nawet kilku godzin, bez wszelkich przygotowań, bez obmyślanego zgóry planu, określonego choćby tylko w grubych zarysach programu, bez organizacyi, pod samem tylko wrażeniem rozbudzonych czy też tylko rozpętanych nagle namiętności i haseł doktrynerskich, i to nadawało prawie wszędzie ruchowi rewolucyjnemu charakter zamętny, pozbawiało go wytrwałości, siły wewnętrznej i upragnionych skutków. Nad zamętem powszechnym górowały wszędzie dwa hasła ogólnikowe ale wyrażające bądź co bądź pewne dążności określone: hasło narodowe i wszechwładzy ludu. Ale dopiero w ciągu dyskusyi i walk, bardzo powoli, wytwarzały się programy praktyczne, według których miano zasady te zamienić w czyn, a gdy to nastąpiło, prawie wszędzie było już zapóźno na ich przeprowadzenie: pierwszy wybuch namiętności który był główną siłą rewolucyi, minął, rządy ocknęły się z odrętwienia, zdobyły przewagę zapomocą siły zbrojnej i przyznały ludowi tylko tyle, ile uważały za nieodzowne w zmienionych warunkach politycznych; hasła narodowe zaś utonęły na razie wszystkie w zamęcie i doczekały się dopiero w czasie późniejszym uwzględnienia. Taki był ogólny charakter tego bezprzykładnego w dziejach świata ruchu rewolucyjnego, który, powstawszy w roku 1848, skończył się około roku 1852 prawie powszechną, chociaż wcale już niepodobną do metternichowskiej reakcyą, przekształciwszy mimo swego zasadniczego niepowodzenia, system rządów w całej prawie Europie środkowej.
Kraje położone na krańcach Europy nie zaznały go wcale albo też odczuły tylko pośrednio jego skutki. Anglia już w epoce poprzedzającej rewolucyę zaprowadziła u siebie ważniejsze reformy lub przynajmniej zajęła się poważnie ich rozważeniem.
W Szwecyi i Norwegii panował zupełny spokój; Dania tylko za pośrednictwem Szlezwiku i Holsztynu, z których pierwszy należał do związku niemieckiego, została wciągnięta do ruchu; Szwajcarya w tym czasie kończyła swe prace nad zmianą konstytucyi; Hiszpania była zajęta domowemi sprawami i sporami, w Belgii, dzięki mądrym rządom Leopolda I, panował wzorowy spokój i porządek, Holandya otrzymała bez rewolucyi konstytucyę liberalną. Natomiast w Niemczech zawrzało jak w kotle. Wiadomości z Paryża wywołały w tym kraju ruch, o jaki niktby nie podejrzewał nigdy tego narodu ociężałego, zamiłowanego w cichej pracy. W sejmach mniejszych państewek opozycya znalazła nagle oparcie w tłumach i wystąpiła odrazu z żądaniami bardzo liberalnemi; wszędzie odbywały się hałaśliwe zebrania, wygłaszano mowy gwałtowne, tworzono gwardye narodowe, wysyłano petycye do rządów, urządzano groźne manifestacye, i rządy prawie wszędzie zastosowywały się do woli ludu. Gdzie zaś odważyły się na opór, jak w Saksonii, Hanowerze lub Hessyi elektoralnej, tłum przybierał tak groźną postawę, że uznano za najstosowniejsze ustąpić. Nawet w środowisku reakcyi, w parlamencie frankfurckim, rewolucya paryska sprawiła, iż wywieszono dnia 9 marca zamiast chorągwi związkowych zakazane dotąd chorągwie czarno-czerwono-złociste, a nazajutrz zawezwano rządy do przysłania osobnych pełnomocników dla rewizyi konstytucyi związkowej.
Ostateczny wynik tego ogólnego ruchu zależał jednak oczywiście od obrotu, jaki wzięły sprawy w głównych państwach zwiąku niemieckiego w Austryi i Prusach.
W pierwszej chwili zarówno w Berlinie jak Wiedniu rewolucya odniosła zupełne zwycięstwo. W stolicy pruskiej rozwój stosunków był zupełnie podobny jak w Paryżu.
Fryderyk Wilhelm IV monarcha nie pozbawiony dobrych chęci i szlachetnych porywów, ale nieumiejący powziąć w żadnej sprawie decyzyi stanowczej a nadto ceniący bardzo wysoko swoje „królestwo z łaski Bożej u, uczynił pozornie zadość powszechnym żądaniom, aby nadał krajowi przyrzeczoną w r.1815 konstytucyę i zwołał patentem z dnia 3 lutego r. 1847 do Berlina rodzaj reprezentacyi narodowych pod nazwą „Sejmu zjednoczonego”. Nazwa odpowiadała zupełnie treści. „Parlament”, otwarty w sposób wielce uroczysty dnia 11 kwietnia 1847 r., był niczem innem, tylko połączeniem stanowych sejmów prowincyonalnych i nie posiadał żadnych praw, któreby obowiązywały koronę, lecz właściwie tylko głos doradczy. O nadaniu rzeczywistej konstytucyi król słyszeć nie chciał. „Nie pozwolę nigdy na to – oświadczył przy otwarciu Sejmu-aby pomiędzy naszego Pana Boga w niebie i ten kraj wsunęła się karta zapisana, któraby odgrywała niejako rolę drugiej Opatrzności, rządziła swemi paragrafami, i zastępowała starą świętą cnotę wierności!” Większość zebranych posłów jednak zapatrywała się na tę sprawę całkiem inaczej i dla zaznaczenia swej opozycyi odrzuciła kilka projektów rządowych, uznanych powszechnie za bardzo pożyteczne, a przywódzca stronnictwa konstytucyjnego, baron westfalski Jerzy Vincke, zapowiedział, że opór nie ustanie, dopóki Stany nie otrzymają praw przynależnych. Król znalazł na opozycyę bardzo prosty sposób: rozpuścił dnia 26 czerwca „Sejm zjednoczony”, ale wypadek ten rozbudził zaspany kraj, pogłębił niezadowolenie w kołach liberalnych, i kiedy w początkach r. 1848 nadeszła wiadomość o przewrocie we Francyi, ruch konstytucyjny uwydatnił się w Prusach z wielką siłą.
Potworzyły się zebrania i kluby, posypały się petycye, zjeżdżały się deputacye do Berlina, aby skłonić króla do ustępstw, przychodziło nawet do starć pomiędzy tłumem a wojskiem. Wobec niepewności ogólnego położenia i wrzawy, która zapanowała w stolicy, Fryderyk Wilhelm ostatecznie zdecydował się na zwołanie sejmu na dzień 2-go kwietnia. Tego samego dnia, kiedy obwieszczono ludowi to postanowienie, dnia 18 marca, z pośród wojska strzegącego Zamku królewskiego, padły w obecności ogromnych tłumów otaczających Zamek w dość pokojowem usposobieniu 2 strzały. Podobno karabiny wypaliły same, ale wypadek ten, tak samo jak w Paryż, wywołał wśród ludności nieopisane oburzenie. Rozległy się okrzyki: „Zdrada! Do broni!“ – w krótkim czasie powznoszono na ulicach barykady i stawiono energiczny opór wojsku wysłanemu dla przywrócenia spokoju. Krwawa zwłaszcza walka toczyła się w nocy z dnia 18 na 19 marca na ulicy Fryderykowskiej, w pobliżu starego ratusza „kolońskiego“ i na ulicy Szerokiej, zkąd kule powstańców dolatywały aż do Zamku. Wyćwiczone wojska bez zbytniego trudu i bez wielkich ofiar ze swej strony zdobywały i usuwały barykadę po barykadzie, i było widoczne, że w krótkim czasie stłumią zupełnie rewolucyę. Ale Fryderyk Wilhelm nie chciał rozlewu krwi, może też nie czuł się zupełnie bezpiecznym w swym Zamku, rozkazał wojsku zaprzestać walki i opuścić miasto, znienawidzonego najwięcej przez stronników konstytucyi brata swego, księcia pruskiego Wilhelma (późniejszego cesarza Niemiec) wysłał do Anglii, ustanowił ministeryum liberalne, wydał powszechną amnestyę i uznał sztandar czarno-czerwono-złocisty Niemiec zjednoczonych. Utworzona i uzbrojona za zezwoleniem władzy gwardya obywatelska zastąpiła wojsko regularne i zajęła się utrzymaniem spokoju w stolicy.
Ze względu na zarzut, szerzony przez Niemców wrogich dla Polaków, że rewolucya marcowa w Berlinie była głównie dziełem agitatorów polskich, stwierdzić należy, że Polacy nie wzięli z niej wogóle żadnego udziału. Cieszyli się tylko wielkiemi sympatyami rewolucyjnych żywiołów niemieckich z powodu procesu, który wówczas właśnie toczył się w Berlinie przeciw przywódzcom nieudanej rewolucyi Mierosławskiego z roku 1848, i skorzystali z wypadków marcowych, aby uzyskać amnestyę dla uwięzionych. Dopiero po opuszczeniu Berlina przez wojsko i utworzeniu gwardyi obywatelskiej, Polacy utworzyli własną „legię”, ale właśnie ta legia, stanowiąca osobny oddział „gwardyi obywatelskiej“, posiadała takie zaufanie władz, że chciano powierzyć jej straż na Zamku i obronę osoby królewskiej. Dowódzcy oddziałku nie zgodzili się jednak na tą propozycyę, w obawie, aby Niemcy nie uznali objęcia straży na Zamku przez Polaków za objaw nieufności króla do żywiołu niemieckiego, a obawa ta była tem więcej uzasadniona, że podczas zbiegowisk i manifestacyi, które poprzedzały dzień 18 marca używano do rozpraszania tłumów głównie żołnierzy polskich z załogi berlińskiej.
Przyczyny, które skłoniły Fryderyka Wilhelma do wycofania zwyciężających na wszystkich punktach wojsk regularnych z Berlina, nie są zupełnie wyjaśnione. Niezawodnie jednak postanowienie to tłomaczy się po części uwagą na rozwój wypadków w innych państwach, w całym Związku niemieckim, i siedzibie parlamentu związkowego. Rewolucya zwyciężyła wszędzie bez trudu; miała niepowodzenie tylko tam, gdzie wyraźnym jej celem było utworzenie republiki, jak w Badenii. Powstanie, wywołane tam przez doktrynerów po części bardzo wątpliwej wartości, a kierowane przez posła Fryderyka Beckera, zostało szybko stłumione przy pomocy wojsk bawarskich, wirtemberskich i heskich. Wogólności jednak ruch rewolucyjny, jak już zaznaczyliśmy, miał charakter zupełnie chaotyczny, nie posiadał jasno określonego programu i zmierzał tylko ogólnikowo do zapewnienia ludowi najszerszych praw obywatelskich i udziału w rządzie, z drugiej zaś strony do zjednoczenia narodowego Niemców. Głównym siedliskiem ruchu narodowego stała się z natury rzeczy siedziba Sejmu związkowego-Frankfurt nad Menem. Po krótkich, zamętnych i w rezultacie zupełnie bezowocnych obradach parlamentu samozwańczego, który nazwał się „przygotowawczym” (Vorparlament), dnia 28 maja r. 1848 zebrał się w kościele św. Pawła we Frankfurcie n. M. pod przewodnictwem Henryka Gagern parlament ogólnoniemiecki, wybrany dla przeprowadzenia rewizyi konstytucyi związkowej.
Charakteru rewolucyjnego zgromadzenie to nie miało. Nie chciało żadnego przewrotu, lecz tylko połączenia wszystkich szczepów, państw i państewek niemieckich w jedną silnie spojoną całość, przywrócenia dawnego cesarstwa niemieckiego z ustrojem konstytucyjnym, pod rządami któregokolwiek z wybitniejszych monarchów. Uchwalono w zasadzie zjednoczenie, postanowiono wybrać tymczasowego kierownika z tytułem „administratora rzeszy” i powołano na ten urząd (dnia 29 czerwca) ogromną większością głosów arcyksięcia austryackiego Jana. Stworzyć w teoryi jedność i zamianować nową władzę, parlament popierany przez szerokie warstwy ludu potrafił; trudniej jednak było przeprowadzić tę jedność w praktyce i skłonić pojedyncze rządy do uznania nowego stanu rzeczy. Do tego potrzeba było silnej władzy wykonawczej, a tej parlament frankfurcki nie posiadał. Wprawdzie mniejsze państewka zastosowały się do jego postanowień i pozwoliły swoim wojskom hołdować „administratorowi rzeszy^, ale ich znaczenie było niewielkie. Wszystko zależało od zachowania się obu mocarstw niemieckich, Austryi i Prus, z których żadne nie chciało i nie mogło zgodzić się na uznanie przewagi drugiego. Przynależność obu do utworzonego na papierze cesarstwa niemieckiego była niemożliwa. Austrya bowiem nie uznawała równorzędności Prus, Prusy zaś nie uznawały wyższości Austryi, dążyły wtedy już jawnie, chociaż nie zupełnie celowo, do zdobycia stanowiska kierującego w narodzie niemieckim. Wobec tego, przekształcenie stosunków niemieckich stawało się przedewszystkiem zależne od pytania, kto jest powołany do stanięcia na czele wymarzonego nowotworu państwowego, Prusy czy Austrya? Była to zaś kwestya nie prawa, lecz siły, i wyjaśniła się dopiero w roku 1866, pod Sadową.
W roku 1848 żadna ze stron nie była usposobiona do takiej próby. Każda miała dość kłopotów we własnym domu. Jeżeli Prusy były obezwładnione przez rewolucyę, to w Austryi działo się wcale nie lepiej, a nawet była chwila, kiedy sam byt państwa zdawał się zagrożony. Wypadki paryskie wywołały krwawe echa w Wiedniu kilka dni wcześniej niż w Berlinie – dnia 13 marca, kiedy rząd, po odrzuceniu licznych petycyi, odmówił także uchwalonej na burzliwem zebraniu i przedstawionej w formie bardzo stanowczej prośbie obywatelstwa i studentów o nadanie konstytucyi i zerwanie z systemem nadużyć policyjnych. Wzburzony odmową tłum przybrał postawę groźną i począł dopuszczać się wybryków; kiedy zaś arcyksiąże Albert kazał dać ognia do manifestantów, położenie przybrało charakter groźny. Metternich, który przez całe swe życie walczył z widmem rewolucyi, wobec groźnej rzeczywistości stracił zupełnie głowę. Gdzie zawodziły środki policyjne, tam kończyła się jego mądrość. Zmuszony do przyjęcia dymisyi, opuścił dnia 14 marca Wiedeń i schronił się do Anglii Arcyksiążę Albert i książę Windischgratz radzili przywrócić spokój przy pomocy siły zbrojnej, ale cesarz Ferdynand nie cłiciał rozlewu krwi. Zaspokoił wszystkie żądania ludu, w którym wodzili rej studenci, zgodził się na uzbrojenie gwardyi narodowej i swobodę prasy, przyrzekł zwołać Sejm dla wypracowania konstytucyi.
Wobec tych ustępstw tłum uspokoił się, i w mieście zapanował względny spokój. Kiedy jednak dnia 25 kwietnia ukazała się przyrzeczona konstytucya, zapewniająca każdemu obywatelowi swobodę sumienia i bezpieczeństwo osobiste, prasie swobodę, każdemu z ludów monarchii uszanowanie jego praw narodowych i języka, a wszystkim udział w rządach za pośrednictwem parlamentu, przed którym ministrowie mieli być odpowiedzialni, odezwały się protesty w kołach najradykalniejszych, a gdy ukazało się rozporządzenie gabinetu, rozwiązujące gwardye narodową i trzęsącą miastem legię studentów, ponowiły się rozruchy. Ministeryum zdecydowało się na cofnięcie swego dekretu i zgodziło się na zwołanie Sejmu ustawodawczego, wybieranego w powszechnem głosowaniu, a nie według cenzusu, jak zamierzano pierwotnie. Cesarz jednak nie czuł się już bezpieczny w swej stolicy i usunął się z pod władzy dyktatorskiej tłumu, wyjeżdżając w połowie maja do Insbrucku. Przywiązani do swego monarchy Wiedeńczycy wysłali do niego deputacyę z prośbą, aby powrócił do Wiednia. Rząd zgodził się pod warunkiem, że legia studencka będzie rozwiązany i, nie czekając na zezwolenie, rozwiązał ją z własnej mocy. Wywołało to ponowny wybuch rewolucyi (dnia 20 maja). Po ciężkiej walce rząd odwołał swój dekret, rozwiązujący legię studencką, wycofał wojsko z ulicy i pozwolił na utworzenie „Komitetu bezpieczeństwa”, który miał przywrócić i utrzymać spokój w mieście. W taki sposób obok rządu właściwego powstał w Wiedniu drugi, rewolucyjny.
Dnia 22 lipca nastąpiło otwarcie sejmu ustawodawczego. Składał się on z 383 przedstawicieli wszystkich ludów, które wchodzi- deński. ływ skład monarchii, z wyjątkiem Węgrów, ich sąsiadów słowiańskich oraz Włochów. Narszalkował temu wielojęzycznemu zebraniu adwokat wiedeński Schmidt, aw jego zastępstwie poseł galicyjski Smolka i Czech Strobach. Po raz pierwszy wystąpili tam na widownię przedstawiciele ludu wiejskiego, który dotąd pozostawał w zupełnej zależności od szlachty i nie posiadał żadnych praw politycznych. Rozumie się, że liberalne zgromadzenie, obradujące pod hasłem wolności i równości, położyło kres temu stanowi rzeczy, zniosło poddaństwo włościan i zmniejszyło ciężary przytłaczające lud prosty. Cesarz Ferdynand, który na prośby sejmu powrócił do w sierpniu Wiednia, zatwierdził tę uchwałę bez wahania.
Tymczasem horyzont polityczny monarchii Habsburgów zaciemniał się coraz więcej, i nie to już wydawało się naj waż niej szem zagadnieniem, czy Austrya będzie rządzona w przyszłości w sposób samowładny lub konstytucyjny, lecz czy będzie istnieć nadal wogóle jako mocarstwo europejskie, czy nie utraci połowy swych dzierżaw, nie zejdzie do rzędu państw średnich. Na półwyspie apenińskim toczyła się już od marca pod hasłem zjednoczenia narodu włoskiego krwawa wojna, która groziła Austryi oderwaniem bogatych prowincyi włoskich i zmuszała rząd do pozostawiania najlepszej armii pod dowództwem najzdolniejszego generała, Radetzkyego, na dalekiem południu; nad Dunajem Węgrzy chwycili za broń, aby wywalczyć sobie zupełny samorząd wewnętrzny, a śmielsi z nich marzyli o zupełnej niepodległości. Najmniej stosunkowo groźne było położenie na północy, gdzie Czesi domagali się swoich praw narodowych i dążyli do zorganizowania ludów słowiańskich, ale wobec powszechnego zamętu i ten ruch mógł nabrać poważnego znaczenia.
Jak we wszystkich miastach stołecznych Europy środkowej tak i w Pradze wiadomość o rewolucyi lutowej wywołała wybuch tłumionego długo niezadowolenia, zachęciła do próby zdobycia praw obywatelskich i narodowych. Ruch ten nie był powszechny, nie sięgał głęboko, bo lud czeski nie obudził się jeszcze z wiekowego letargu; ale w Pradze, ognisku inteligencyi, uwydatnił się bardzo silnie, i już dnia 11 marca grono patryotów zażądało w adresie do cesarza zupełnego równouprawienia z Niemcami i utworzenia wspólnej i jednolitej reprezentacyi narodowej dla Czech i Morawy, a nawet dla Szląska. Cesarz zgodził się, aby wobec niepewnego stanu rzeczy w Wiedniu, na Węgrzech i we Włoszech, nie narazić się na wybuch rewolucyi także na północy, i pozwolił zwołać Sejm ustawodawczy dla odnowionego królestwa czeskiego. Teraz dopiero ruch w Pradze ożywił się i rozszerzył. Pod przewodnictwem namiestnika hr. Thuna utworzył się komitet narodowy dla przygotowania wyborów, zorganizowały się rozmaite stowarzyszenia i kluby polityczne, z których „Lipa słowiańska” cieszyła się największą powagą i posiadała wpływ największy, powstała gwardya narodowa i straż obywatelska, „Svornostu. Dnia 20 marca hr. Thun, usposobiony przychylnie dla Czechów, utworzył tymczasowy rząd narodowy, do którego pomiędzy innymi wstąpili Palacky i Rieger.
Skutkiem przychylności namiestnika cesarskiego i zaspokojenia wszystkich żądań narodowych, ruch czeski nie miał charakteru rewolucyjnego, natomiast był wrogi dla dotychczasowych panów i ciemięzców niemieckich i posiadał silne zabarwienie ogólnosłowiańskie.
Dnia trzeciego czerwca zebrał się w Pradze pod przewodnictwem Palackyego kongres słowiański, na który przybyli reprezentanci rozmaitych ludów, nawet Serbowie z dalekiego Belgradu. Wynikiem obrad była uchwała, przyznająca wszystkim ludom słowiańskim prawo do niezawisłości politycznej, i wydanie odezwy tej treści do ludów Europy. Zanim jednak zajęto się przeprowadzeniem tej uchwały, postanowiono zwrócić się do cesarza z prośbą o odwołanie naczelnego dowódzcy w Czechach, ks. Windischgrätza, który spoglądał z niechęcią na rozbudzony ruch narodowościowy i popierał niemniej niezadowolonych z niego Niemców czeskich. Nie czekając zaś na odpowiedź monarchy, poczęto urządzać przed pałacem księcia wrogie manifestacye, a dnia 12 czerwca strzelono nawet w jego okna. Kula chybiła celu i położyła trupem nie znienawidzonego generała, lecz jego małżonkę. Teraz Windischgratz zdecydował się na energiczne wystąpienie i stłumienie ruchu. Przez 5 dni toczyła się na ulicach Pragi zacięta walka i skończyła się zupełnem zwycięztwem wojsk cesarskich. Tymczasem Windischgratz otrzymał rozkaz opuszczenia Pragi. Nie przyszło, jednak do tego. Ośmielona ludność chwyciła na nowo za broń i poniosła znowu straszliwą klęskę. Windischgrätz zemścił się krwawo na swoich przeciwnikach i stłumił z wielkim okrucieństwem wszelkie objawy rewolucyjne. Z tą samą chwilą, kiedy ruch narodowy czeski uległ przemocy i przestał być niebezpieczny, zniknęły też sympatye cesarza dla Czechów. Nielitościwy ich pogromca otrzymał w nagrodę za swe krwawe dzieło naczelne dowództwo nad wszystkiemi wojskami austryackiemi, z wyjątkiem walczących we Włoszech, i został powołany nad Dunaj, aby tam obronić monarchię przed groźniejszem niebezpieczeństwem-złamać rewolucyę na Węgrzech.
Powszechne wrzenie, które wywołała w Europie rewolucya lutowa, zachęciła Węgrów do energicznego wystąpienia z żądaniem o przywrócenie praw ograniczonych pod rządami Metternicha i nadanie krajowi samodzielności w obrębie monarchii Habsburskiej. Dnia 3 marca uwielbiany przez patryotów adwokat Ludwik Kossut zażądał dla Węgrów własnego wicekróla i osobnego ministeryum, odpowiedzialnego przed reprezentacyą narodu. Cesarz, czując grunt chwiejący się pod nogami, zgodził się na to żądanie, zamianował wojewodą (palatynem) na Węgrzech arcyksięcia Stefana, a kierownictwo spraw publicznych objęli lir. Batthyany, Kossut, Etövös, Franciszek Deak, Paweł Esterhazy i Stefan Szechenyi. Wobec takiego składu gabinetu, rzeczą było widoczną, że Węgrzy nie myślą bynajmniej o rewolucyi i oderwaniu się od monarchii; ale w kołach dworskich spoglądano z niezadowoleniem na zrobione im ustępstwa, obawiano się, aby w ślad Węgrów nie wstąpili Czesi i walczący wówczas z powodzeniem o swą niepodległość Włosi, przewidywano, że następstwem usamowolnienia wewnętrznego tych wszystkich ludów będzie ostatecznie rozpadnięcie się monarchii. Zresztą i sympatye rewolucyjnych Wiedeńczyków dla Węgrów, owacye, jakie zrobiono Kossutowi dnia 15 marca w stolicy, i porozumiewanie się z przywódcami rewolucyi wydawały się podejrzane, w takich warunkach bardzo pożądaną była dla kamaryli dworskiej szowinistyczna polityka Madziarów, którzy dbali wprawdzie o swoje własne swobody, ale nie myśleli wcale o uszanowaniu praw narodowych tych ludów słowiańskich, które skutkiem rozwoju historycznego znalazły się pod ich panowaniem. Uciskani Serbowie i Chorwaci, jakkolwiek nie mieli powodu zachwycać się rządami austryackiemi, nie mogli jednak pragnąć, aby oddano ich zupełnie na pastwę fanatycznych Madziarów, i wystąpili z bronią wręku przeciw podziałowi monarchii na dwie samodzielne pod względem wewnętrznym połowy.
Gdy zaś Węgrzy zażądali w Sejmie, otwartym w Peszcie dnia 5-go czerwca przez arcyksięcia Stefana, odwołania swoich pułków z Włoch, oświadczając, że są potrzebne do stłumienia powstania słowiańskiego we własnym kraju, koła dworskie utwierdziły się w przekonaniu, że Węgrzy noszą się z daleko idącemi zamiarami politycznemi, skłoniły cesarza do odrzucenia tego żądania i poczęły protegować bana chorwackiego, Jełłaczyca, który stał na czele południowo-słowiańskich sił zbrojnych. Według wypróbowanej zasady „Divide et imperaw, chciano skorzystać z niezadowolenia i ruchu narodowego Słowian, aby stłumić ruch narodowy na Węgrzech, a następnie ludy słowiańskie także pozbawić oczekiwanych korzyści. Deputacya sejmu peszteńskiego, wysłana do cesarza z ponowną prośbą o odwołanie wojsk węgierskich z Włoch, otrzymała odpowiedź odmowną, a wtedy Kossut, domyślając się rzeczywistych zamiarów rządu, skłonił Sejm do wypuszczenia obligacyi państwowych na sumę 40 milionów złr. i powołania pod broń 200.000 honwedów. Wypadki uzasadniły niebawem tę uchwałę. Dnia 11 września Jełłaczyc wkroczył na czele silnej armii słowiańskiej do Węgier, zapewniwszy się o przychylności kół rządowych. Kiedy zaś po złożeniu godności palatyna przez arcyksięcia Stefana, roznamiętniony tłum węgierski zamordował przysłanego w roli pośrednika do Pesztu hr. Lamberga, wojna stała się nieunikniona. Cesarz rozwiązał Sejm peszteński, mianował Jełłaczyca swoim namiestnikiem na Węgrzech i polecił ks. Windischgrätzowi, który właśnie załatwił się z ruchem narodowym w Pradze, udać się na czele wojsk przedlitawskich, nad Dunaj. Węgrzy na odwrót uznali manifest cesarski za niekonstytucyjny i nieważny, a Jełłaczyca zdrajcą stanu i gotowali się z zapałem do walki. I oni nie byli pozbawieni wszelkiej pomocy. Gdy rząd cesarski mógł liczyć na armię potężnego bana Chorwacyi, do obozu węgierskiego napływali tłumnie ochotnicy polscy, przeważnie doświadczeni, wypróbowani w ogniu żołnierze, a pomiędzy nimi kilku uzdolnionych generałów. Z drugiej zaś strony znaleźli Węgrzy chętnego sprzymierzeńca w nieposkromionej dotąd rewolucyi wiedeńskiej. Kiedy załoga stołeczna otrzymała rozkaz wyruszenia na południowe pole walki, nastąpił w Wiedniu, dnia 6 października, czwarty z rzędu, najstraszliwszy wybuch. Tłum zamordował znienawidzonego ministra wojny Latoura i powiesił trupa na latarni, zdobył arsenał i powznosił barykady, część załogi połączyła się z ludem, reszta opuściła miasto, a cesarz Ferdynand schronił się przed zwycięską rewolucyą do Ołomuńca. Niedługo jednak tryumfowała tym razem rewolucyą.
Od wschodu zbliżał się wypierany, ale nie zwyciężony przez Węgrów, ban Chorwacyi, z północy nadchodził na czele silnej armii pogromca Czechów ks. Windischgratz, i zaledwie kierujący obroną generał polski Bem zdążył ufortyfikować miasto, stanął przed jego bramami. Nie odważył się jednak na przypuszczenie szturmu, lecz rozpoczął układy, które przewlekły się przez kilka dni. Położenie oblężonych było beznadziejne. Naród niemiecki zasypał ich adresami z wyrazami podziwu i uwielbienia, Sejm frankfurcki przysłał nawet osobną deputacyę ze sławnym rewolucyonistą Robertem Blumem na czele, ale ochotników napłynęło niewielu, i nieliczna była garstka obrońców. Spodziewano się odsieczy od Węgrów, i rzeczywiście, dnia 30 października z wieży św. Stefana rozeszła się radosna wiadomość o zbliżaniu się armii madziarskiej. Ale Jełłaczyc odparł Węgrów w bitwie pod Schwechatem, i dnia 31 października Windischgratz zajął po krwawej bitwie stolicę. Skończyła się w Wiedniu rewolucya, i rozpoczął się krwawy odwet. Windischgratz nie żałował krwi uczestników powstania, a pomiędzy innemi rozstrzelano delegata Sejmu frankfurckiego, nietykalnego posła Roberta Bluma, i jednego z dowódzców rewolucyi, Messenhausera. Dwaj inni dowódzcy, gen. Bem i Fenneberg, uniknęli rzezi, a pierwszy z nich przedostał się do armii węgierskiej, w której niebawem zajął wybitne stanowisko. Sejm został przeniesiony do miasteczka morawskiego Kromieryża, aby tam ukończyć obrady nad konstytucyą. Pierwszą wiadomością, którą otrzymał od nowego prezesa ministrów, ks. Feliksa Schwarzenberga, było, że chorowity cesarz Ferdynand złożył koronę, a na tron wstąpił syn jego brata prawowitego następcy, Franciszka Karola, 18-letni Franciszek Józef.
Na Węgrzech, gdzie tymczasem ogłoszono dyktaturę i rządy objął Ludwik Kossut, wstąpienie na tron Franciszka Józefa zaostrzyło tylko położenie. Sejm peszteński odmówił uznania nowemu monarsze, dopóki nie ukoronuje się królem węgierskim, a wobec tego wojska austryackie wyruszyły po dwutygodniowem zawieszeniu broni, czterema kolumnami, z Galicyi, Wiednia, Marchii i Styryi, ku Pesztowi. Naczelne dowództwo i bezpośrednie rozkazy nad armią główną objął feldmarszałek Windischgratz; innemi kolumnami dowodzili hr. Schlik i hr. Nugent. Oprócz tego w Siedmiogrodzie stał z silnym oddziałem popierany przez Rumunów i Niemców tamtejszych gen. Buchner, a od południa zagrażali Węgrom Serbowie.
Z tych wszystkich generałów jednak żaden nie odznaczał się szczególnemi zdolnościami i zaletami wojskowemi, gdy po stronie węgierskiej nie brakło dowódzców uzdolnionych ponad miarę przeciętną, jak Görgey, Klapka, Perczel oraz Polacy Bem i Dembiński. To też Węgrzy nietylko wydobyli się niebawem z niebezpiecznego osaczenia, lecz wypierali jednę armię nieprzyjacielską po drugiej i w kilku miesiącach opanowali kraj cały.
Zmuszeni w początku wojny do rozproszenia swych sił zbrojnych na wszystkie strony, Węgrzy nie zdołali stawić oporu Austryakom nadchodzącym z północy i cofali swe wojska ku południowi. Dnia 5 stycznia r. 1849 Windischgratz i Jełłaczyc zajęli stolicę, z której Sejm przeniósł się już poprzednio do Debreczyna. Niebawem jednak zmieniły się stosunki. Görgey i Klapka pobili gen. Schlika, Bem generała Buchnera, niepowodzenie Dembińskiego pod Kapolną nie wpłynęło na przebieg wojny, Serbów gen. Perczel odparł za Dunaj, a wreszcie Görgey i Klapka zadali pod Gödölö (6-go) i Waitzen (9 kwietnia) dotkliwe klęski głównym siłom zbrojnym Windischgratza. Pokonany na wszystkich punktach naczelny wódz austryacki został odwołany, a następca jego, gen. Welden, cofnął się za Litawę, pozostawiwszy na zamku w Ofen silną załogę pod dowództwem gen. Hentziego. Hentzi utrzymał się tylko przez kilka tygodni w swej warownej pozycyi i zginął dnia 21 marca śmiercią bohaterską na zwaliskach zdobytej przez Görgeya twierdzy.
Tymczasem po drugiej stronie Litawy rewolucya doczekała się niespodziewanego zakończenia. Dnia 7 marca r. 1849 rząd rozwiązał Sejm ustawodawczy w Kromieryźu, obsadziwszy wojskiem miasteczko i salę posiedzeń, i ogłosił z własnej mocy konstytucyę, według której wszystkie ziemie austryackie, nie wyłączając zwycięskich Węgier i niepokonanych jeszcze zupełnie prowincyi włoskich, miały tworzyć jedne niepodzielną monarchię parlamentu konstytucyjną. Dekret ten dotknął do żywego pijanych zwycięstaustryaewem Węgrów. Dnia 14 kwietnia Sejm obradujący w Debreczynie ogłosił za namową Kossuta „dom Habsburgów za pozbawiony władzy i na wieki wygnany z Węgieru, które zamieniono na republikę, z „prezydentem gubernatorem” Kossutem na czele. Była to niemądra uchwała. Skłoniła ona rząd austryacki do wytężenia wszystkich sił i użycia wszelkich środków, aby odzyskać ten rozległy kraj, którego utrata pozbawiłaby monarchię stanowiska mocarstwowego.
Cesarz Franciszek Józef powierzył naczelne dowództwo osławionemu przez swe okrucieństwa gen. Haynauowi i zwrócił się do cesarza rosyjskiego Mikołaja z prośbą o pomoc. Cesarz pomocy nie odmówił, zarówno ze względów zasadniczych przeciw rewolucyjnych, jak i ze względu na sprawę polską, której poruszenie w razie zwycięstwa Węgrów stawało się bardzo prawdopodobne. Wojska rosyjskie wkroczyły pod dowództwem feldmarszałka Paskiewicza, oraz genarałów Paniutina i Liidersa z trzech stron, od wschodu, północy i zachodniej północy, do Węgier; od zachodu wyruszył ku Pesztowi naczelny wódz austryacki Haynau, a na południu wystąpił ze zdwojoną energią do walki wojowniczy ban Chorwacyi Jełłaczyc. Teraz odwróciła się karta. Węgrzy nie znaleźli sił do odparcia zbliżającego się ze wszystkich stron nieprzyjaciela, w obozie ich zapanowały niepewność i nieład, nieporozumienia i spory pomiędzy dowódzcami. Dnia 11 lipca Haynau zwyciężył Görgeya pod Komornem i dnia następnego zajął Peszt, a Kossut przeniósł się z Sejmem do miasta Arad. I Bema w Siedmiogrodzie opuściło szczęście wojenne; zwyciężony w kilku bitwach przez gen. Lüdersa, musiał z resztkami swej armii wycofać się do Turcyi. Dembińskiemu Haynau zadał ciężką klęskę pod Temeszwarem, a nareszcie Görgey, który po ustąpieniu Kossuta objął dyktaturę, osaczony ze wszystkich stron przez wojska austryackie i rosyjskie, poddał się pod Vilagos dnia 13 sierpnia z armią już tylko 23.000-czną podwładnemu ks. Paskiewicza, gen. Rüdigerowi. Dowódzca austryacki Haynau wziął teraz krwawy odwet za klęski poniesione przez Austryaków w ciągu ostatnich miesięcy. Tysiące Węgrów obwinionych i podejrzanych o udział w powstaniu padły ofiarą jego okrucieństwa, pomiędzy innymi szlachetny prezes pierwszego ministeryum narodowego Batthyani. Görgey i generał Klapka, który wytrwał w Komornie do dnia 27-go września, uniknęli rzezi; pierwszy za wstawieniem się ks. Paskiewicza, drugi na mocy warunków kapitulacyi. Kossut, Bem, Dembiński, Perczel i inni dowódzcy powstania schronili się z 5.000 żołnierzy do Turcyi. Węgry zostały wcielone napowrót do monarch! Habsburgów, ale już jako prowincya zdobyta w wojnie i pozbawiona wszelkich praw odrębnych.
W tym samym czasie, kiedy Wiedeń rewolucyjny legł u stóp zwycięskiego Windischgratza, w grudniu r. 1848 i rząd Fryderyka Wilhelma odzyskał, bez wylewu krwi, ale nie bez gwałtów, zupełną władzę w swojej stolicy. Obradujący w Zamku królewskim a następnie w teatrze nadwornym na Placu Żandarmów (Schauspielhaus), Sejm ustawodawczy, pod nazwą „Zebrania narodowego“ posiadał ogromną większość demokratyczną i zamierzał uregulować w odpowiedni sposób stosunki wewnętrzne państwa. Fryderyk Wilhelm, jakkolwiek spoglądał z niezadowoleniem na pracę Zgromadzenia, które chciało ograniczyć jego prawa a nawet pozbawić go tytuła króla „z łaski Bożeju, w pierwszych miesiącach nie odważył się na ż.adiną próbę przywrócenia dawnego stanu rzeczy. Wydawała się ona niebezpieczną zarówno wobec zwycięstwa rewolucyi w całej Europie środkowej, jak demokratycznego usposobienia parlamentu w Frankfurcie i zachowywania się ludności berlińskiej, która nie przestawała zajmować się burzliwie sprawami publicznemi i rządziła w mieście za pomocą gwardyi obywatelskiej. Ze z ludnością tą niebezpiecznie było zadzierać, tego dowiodły rozruchy, które wybuchły w maju na wiadomość o powrocie brata królewskiego, znienawidzonego księcia Wilhelma, do Berlina, oraz szturm pozbawionych pracy robotników na arsenał d. 14 czerwca.
Dopiero po stłumieniu ruchu narodowego w Pradze przez ks. Windischgratza, kiedy się okazało, że tłum uzbrojony nie zdoła stawić skutecznego oporu wyćwiczonym wojskom regularnym, inny duch wstąpił w Fryderyka Wilhelma, a zmiana usposobień uwydatniła się niebawem wobec żądań zebrania narodowego, aby Prusy wystąpiły w obronie wolności, zagrożonej w Austryi przez reakcyę. Ministeryum gen. Pfϋla, które sprzeciwiło się stanowczo temu żądaniu, upadło, ale gabinet nowy nie został utworzony według zasad parlamentaryzmu, ze stronnictwa większości, lecz przeciwnie, w zamiarze wrogim dla Sejmu narodowego. Król powołał do rządu „ministeryum czynuu, na którego czele stanął naturalny syn Fryderyka Wilhelma II, ograniczony ale energiczny generał hr. Brandenburg. Równocześnie król zawezwał generała Wrangla, powracającego z wojny o Szlezwik i Holsztyn, z armią do Berlina, wydał rozporządzenie, przenoszące obrady Sejmu z Berlina do Brandenburga i rozwiązał gwardyę obywatelską. Większość demokratyczna Sejmu, ufna w pomoc ludności, zaprotestowała stanowczo przeciw rozporządzeniu królewskiemu, ale zaufanie do ludu nie było uzasadnione. Rewolucya spowszedniała z biegiem czasu, uwydatniły się ujemne jej skutki w ruchu handlowym i stosunkach zarobkowych wogóle, i w usposobieniach nastąpił zwrot w duchu pokojowym. Nie mieli też Berlińczycy śmiałych i energicznych przywódzców. Uwielbiany przez nich Ludwik Mierosławski walczył właśnie na Sycylii, Rosyanin Bakunin organizował powstanie w Dreźnie, a poseł Lipski, któremu ofiarowano godność dowódzcy, wymówi! się, ponieważ nie chciał łączył spraw polskich z pruskiemi i nie uderzył też w powodzenie rewolucyi. Pomiędzy Prusakami zaś nie było nikogo, coby posiadał potrzebną do takiego przedsięwzięcia miarę sympatyi i zaufania ludu. Wrangel więc wkroczył bez oporu do stolicy, gwardyę narodową rozbrojono. Gdy zaś Rozwiązanie większość Sejmu postanowiła mimo to wszystko wytrwać w biernym oporze wojsko obsadziło z polecenia rządu salę obrad, a wicemarszałka, który wzbraniał opuścić salę, wyniosło na rękach. Próba odbycia posiedzenia w gmachu towarzystwa strzeleckiego nie powiodła się, ponieważ i ten gmach otoczono zawczasu wojskiem i zamknięto, a kiedy posłowie wreszcie zebrali się, dnia 15 listopada, na obrady w restauracyi Mielentza pod Lipami, Wrangel rozpędził ich bagnetami. Ostatnia uchwała Sejmu, aby zawezwać lud do odmowy płacenia podatków, nie miała żadnego skutku, ponieważ z ludności mało kto odważył się na krok taki. Król Fryderyk Wilhelm stał się znowu panem w swoim kraju. Wzgląd na ogólne usposobienie narodu niemieckiego i Sejm obradujący w Frankfurcie nie pozwolił mu jednak na zupełnie unieważnienie wyników rewolucyi marcowej. Wydał więc król z własnej mocy dnia 5 grudnia konstytucyę, która uwzględniała niektóre uchwały zgromadzenia narodowego i miała być przedstawioną do rewizyi nowemu sejmowi dwuizbowemu.
Sejm ten, wybrany na mocy nowej ustawy wyborczej, bardzo oddalonej od ideałów demokratycznych, rozpoczął swe obrady w Berlinie, d. 26 lutego, r. 1849 ad. 6 lutego r. 1850 król Fryderyk Wilmelm IV złożył przysięgę na konstytucyę-okrojoną, pełną braków i sprzeczności wewnętrznych, ale bądź co bądź oznaczającą ogromny postęp w porównaniu ze stanem rzeczy, który panował w Prusach przed rokiem 1848.
W bezpośrednim związku z rewolucyą marcową w Berlinie pozostaje bardzo smutny epizod wW. Ks. Poznańskiem, znany pod nazwą „rewolucyi polskiej z roku 1848“. Nazwa ta jest jednym z tych licznych fałszów, któremi tendencyjna historyografia zasłania niezaszczytne karty w dziejach państwa i ludu pruskiego, a fanatycy niemieccy starają się uzasadnić politykę germanizacyjną. w r.1848 nie było w W. Ks. Poznańskim ani rewolucyi polskiej ani nawet zamiarów rewolucyjnych; był tylko jaskrawy przykład machiawelistowskiej polityki obłudy i gwałtu, którego Prusy mają wielkie powody się wstydzić. Przebieg wypadków był pokrótce następujący:
Na wiadomość o wybuchu rewolucyi w Paryżu, Włoszech i Niemczech południowych, także w Poznaniu, jak wszędzie, uwydatnił się silny ruch z podkładem narodowym. Na zebraniu odbytem w „Bazarze“, za zezwoleniem naczelnego prezesa i przy udziale obywateli niemieckich, postanowiono zwrócić się do króla Organizacya pruskiego z prośbą o narodową i administracyjną organizacyę W. narodowa Ks. Poznańskiego w myśl traktatów wiedeńskich. Wybrano dla zajęcia się tą sprawą komitet, do którego należało 16 Polaków i 12 Niemców, oraz deputacyę, która miała życzenia ludności przedstawić królowi. Na czele tej deputacyi stał arcybiskup Przyluski, a należeli do niej z Niemców pierwszy burmistrz Poznania Neumann i radca sądu ziemiańskiego Boy. Król, który z powodu rewolucyi w Berlinie obawiał się interwencyi rosyjskiej i chciał w przypuszczalnej wojnie zapewnić sobie jak najznaczniejszy udział ludności polskiej, przyjął delegacyę bardzo łaskawie, wydał dnia 29 marca dekret zawierający oświadczenie, że „godzi się chętnie na reorganizacyę narodową W. Ks. Poznańskiego w czasie jak najkrótszymu, zatwierdził mieszaną komisyę, która miała obmyślić szczegóły, i przeznaczył do przeprowadzenia reorganizacyi generała Willisena.
Na wiadomość o tem, wspomniana powyżej legia polska przy gwardyi narodowej w Berlinie wyruszyła za zezwoleniem swej władzy pod dowództwem Henryka Szumana przez Głogowę do Poznania, aby tam stać się zawiązkiem obrony krajowej. Komendant wojskowy Poznania gen. Steinacker przyjął legię z widoczną niechęcią, ale nie przeszkadzał jej pełnić straży na odwachu i odbywać ćwiczeń. W innych miejscowościach Księstwa utworzono również oddziały zbrojne bez przeszkody ze strony władz wojskowych. Dowództwo nad wszystkiemi siłami zbrojnemi objął Ludwik Mierosławski. Ludność niemiecka spoglądała na ogół przychylnie na projektowaną zmianę stosunków i jak na początku tak i w ciągu kilku następnych tygodni podpisywała przez swych reprezentantów wszystkie wnioski polskie. Plan reorganizacyi ułożony przez ministeryum zawierał, według „Wspomnień”,1 Henryka Szumana zr. 1848, punkty następujące: 1) Uznanie Wielkiego Księstwa Poznańskiego jako ziemi polskiej; 2) wybór komisyi reorganizacyjnej przez komitet centralny, celem porozumienia się z prezesem naczelnym Beuermannem i Willisenem; 3) zorganizowanie wojska z polskiemi barwami i komendą polską; 4) reorganizacya urzędnicza z usunięciem Beuermanna i innych urzędników administracyjnych, a zastąpienie ich Polakami; 5) skonsygnowanie wojska w koszarach i twierdzach.
Gdy jednak komisarz królewski gen. Willisen przybył do PoWiliisen. znania, aby przeprowadzić ten projekt, znalazł chętnych pomocników tylko w Polakach; Niemcy odsuwali się od niego, władze wojskowe i żołnierze okazywali mu wyraźną niechęć. Zdarzały się z tego powodu starcia pomiędzy gwardyą narodową a wojskiem, ale tylko przypadkowe i pozbawione wszelkich następstw. Także gwałtowne zajęcie „Bazaru” przez wojska pruskie, dnia 21 marca, nie wywołało groźniejszego zatargu. Na prowincyi komitet narodowy utrzymywał zupełny spokój i porządek. Tymczasem komenderujący generałowie w Poznaniu i Bydgoszczy zgromadzili znaczne siły zbrojne, około 30.000 ludzi wojsk regularnych i zapasowych, i ogłosili nagle stan oblężenia w Poznaniu, a równocześnie urzędnicy niemieccy, pochodzący przeważnie z prowincyi rdzennie pruskich, zaczęli straszyć miejscową ludność niemiecką gwałtami i nadużyciami ze strony Polaków i rozwinęli agitacyę, mającą na celu przyłączenie Księstwa do tworzącego się w Frankfurcie n. M. cesarstwa niemieckiego. Wśród wrzawy generał Willisen pracował spokojnie nad przeprowadzeniem reorganizacyi, utworzył komitet składający się z 5 Polaków (arcb. Przyłuskiego, hr. M. Mielżyńskiego, G. Potworowskiego, K. Libelta i księgarza Stefańskiego) oraz 4 Niemców, i zawarł z nimi dnia 11 kwietnia w Jarosławcu pod Środą umowę, dotyczącą z jednej strony ochotników polskich, których zebrało się około 10.000, z drugiej zaś urządzenia stosunków wewnętrznych Księstwa. Treść tej umowy jest następująca:
1) „W administracyi cywilnej, różne jej wydziały, jako to administracya właściwa, sądownictwo, podatkowość i szkolnictwo, będą miały na czele swojem Polaka, a zresztą zostaną tak obsadzone jak tego wymaga stosunek narodowościowy, ażeby każdy we własnym języku mógł być rządzony i prawo odbierać”.
2) „Co się tyczy uzbrojenia narodowego, to ma nastąpić organizacya w całem tego słowa znaczeniu. Rekruci, pochodzący z Wielkiego Księstwa, nie mają być wcielani do pułków szląskich lub innych niemieckich. Wojsko to, czy w mustrze, czy wszelakich ćwiczeniach, polskiej słuchać będzie komendy i występować pod narodowemi znakami (kokardami) i barwami. Nominacyi oficerów żadnych stawiać się nie będzie trudności innych, nad te, jakich wymagają przepisy, dotyczące wiadomości i wykształcenia wojskowego. W taki sposób wojskowość polska wszelakiej broni stałaby się całością samodzielną, a wogóle Wielkie Księstwo Poznańskie skończoną, w sobie zamkniętą i zaokrągloną organizacyą”.
W praktyce wyglądało to wiele skromniej. Zgodzono się bowiem na rozpuszczenie ogromnej większości ochotników i postanowiono pozostawić tylko we Wrześni, Mirosławiu, Książu i Pleszewie oddziały polskie, składające się z batalionu piechoty (500 ludzi) i szwadronu (100) jazdy. W tym czasie jednak już niebezpieczeństwo wojny z Rosyą minęło, a wobec tego organizacya narodowa W. Ks. Poznańskiego stawała się dla rządu niewygodna. Kiedy więc gen. Willisen, dnia 16 kwietnia doniósł do Berlina, że „warunki konwencyi ze strony polskiej zostały wykonane i nic nie stoi na przeszkodzie przeprowadzeniu reorganizacyi”, a nawiasem skarżył się na trudności robione mu przez władze wojskowe, na dworze królewskim nie było już zamiaru dotrzymania przyrzeczeń z dnia 24 marca. Ochotników polskich, przeważnie chłopów, rozpuszczono, skłaniając ich do powrotu do domów po części nadawaniem gruntu; wyjątkowo tylko zdarzały się wypadki oporu. Ale podbechtana przez urzędników ludność niemiecka, zwłaszcza z okolic nadnoteckich, uzbroiła się tymczasem i potworzywszy oddziały ochotnicze („Freie Corps” – ztąd używana do dziś dnia w Poznańskim nazwa „frajkurów”) poczęła napadać na dworki i miasta pozbawiono załogi polskiej i dopuszczać się nieopisanych nadużyć. Władze wojskowe nie przeszkadzały bandom rozbójniczym, stwierdzono nawet, że dostarczały im broni; natomiast występowały bardzo energicznie przeciw wszelkim przejawom oporu ze strony polskiej. Niezadowolenie, wywołane przez rozbój uprawiany przez „frajkurów”, zachowywanie się władz wojskowych, ogłoszenie stanu oblężenia, odwołanie gen. Willisena i wogóle zupełnie otwarte wykraczanie przeciw przyrzeczeniom królewskim z dnia 24 marca i późniejszym zapewnieniom ministrów, spotęgowało się, gdy następca Willisena, gen. Pfuel rozdzielił uznane co dopiero za jednolitą całość W. Ks. Poznańskie na okręgi polskie i niemieckie w .taki sposób, że Polakom pozostało zaledwie kilka powiatów. Przyczyną zakreślenia tej „linii demarkacyjnej” było odrzucenie przez reprezentacyę Księstwa znaczną większością głosów wniosku o przyłączenie Księstwa do świeżo upieczonego cesarstwa niemieckiego a równocześnie włączenie go do Prus jako zwykłej prowincyi. Ponieważ nie można było włączyć go na drodze legalnej całości, więc chciano uczynić to przynajmniej z tą częścią, w której przy pomocy różnych sztuczek udałoby się zebrać większość niemiecką. Oburzenie wywołane przez te zamiary, oraz nadużycia wojsk i ludności niemieckiej doprowadziły nareszcie do starcia. Walka trwała niedługo. Dnia 26 kwietnia Prusacy rozbili oddział polski, zajmujący według przytoczonej umowy z gen. Willisenem Książ i wzmocniony przez ochotników. Dnia 30 udało się Polakom zadać klęskę generałowi Blumenowi, ale dnia 2 maja Mierosławski został pokonany pod Wrześnią, i po kilku już dniach w całym kraju ustala walka a zaczęły się prześladowania. Kilkuset pojmanych wsadzono do więzienia. WW. Księstwie ogłoszono stan oblężenia. Skargi posłów polskich w berlińskiem Zgromadzeniu narodowem na gwałty i najrozmaitsze nadużycia, popełniane przez wojska pruskie, nie znalazły posłuchu ni wiary; nie zdobyto się nawet na przeprowadzenie śledztwa dla wykrycia przyczyn tego smutnego epizodu. Mieli Prusacy powody unikać tego wyjaśnienia! Jeńców trzymanych w fortecach król Fryderyk Wilhelm ułaskawił w październiku roku 1848.
Ale W. Księstwo Poznańskie zostało mimo protestów posłów polskich w Parlamencie frankfurckim i Sejmie berlińskim wyłączone do cesarstwa niemieckiego i Prus – do Prus z tem zastrzeżeniem, że „mieszkańcom W. Ks. Poznańskiego będą dochowane szczególne prawa odrębnej narodowości, które zostały im poręczone przy połączeniu z monarchią pruską, a osobna ustawa organizacyjna, która będzie ogłoszona równocześnie z konstytucyą, prawa te bliżej określił. Przez rozwiązanie Zgromadzenia narodowego utraciło, wraz z wszystkiemi jego uchwałami, i to zastrzeżenie moc obowiązującą; zamieniono W. Księstwo na prowincyę pruską, aw kraju samym utworzyło się urzędowe „towarzystwo kresów wschodnich”, które miało nietylko tę samą nazwę, ale i te same cele, a tylko mniej wpływów i znaczenia, niż istniejący obecnie związek germanizatorski t. zw. „hakatystów”.
*****
Walki o Szlezwik i Holsztyn Wspominaliśmy już, że prąd rewolucyjny z r. 1848 opanował wyłącznie Europę środkową oraz Włochy, które już od czasów napoleońskich odznaczały się silnym ruchem liberalnym i narodowym a w swojem rozdrobnieniu na liczne państewka i częściowej zależności od Austryi posiadały niewysychające źródło niezadowolenia. Z państw innych odczuła jego skutki tylko Dania, która przez swoje zwierzchnictwo nad księstwami Holsztynu i Lauenburga należała pośrednio do Związku niemieckiego. Rewolucya, która wybuchła w roku 1848 w Holsztynie i sąsiednim Szlezwiku, miała mało wspólnego z tym ogólnym ruchem, który widzieliśmy w Austryi i Niemczech. Nie była ona ani samorzutna, ani skierowana, jak gdzieindziej, przeciw reakcyjnym tormom rządu, lecz miała charakter wyłącznie narodowy, a czerpała główne swe siły z Prus, które już wówczas dążyły do oderwania wymienionych prowincyi od Danii. Sposobności do rozwinięcia agitacyi w Szlezwiku i Holsztynie dostarczył rządowi pruskiemu spór o następstwo tronu, który wyłonił się jeszcze za życia króla Krystyana VII, skutkiem przewidywania, że jedyny jego syn Fryderyk będzie bezdzietny. Według prawa obowiązującego w Danii, po wymarciu męskiej starszej linii oldenburskiej tron przechodził na żeńską, w Holsztynie zaś na młodszą linię oldenburską, a mianowicie na księcia Augustenburskiego. W roku 1844 Stany duńskie zwróciły się do króla z prośbą, aby uregulował zawczasu tę sprawę i zapewnił państwu niepodzielność. Krystyan VII wydał w r. 1846 „List otwarty”, w którym dal swoim poddanym zapewnienie, że będzie się starać o to, aby niepodzielność państwa duńskiego została uznana na wszystkie czasy. IV Holsztynie znalazło się grono Niemców, którzy, uznali oświadczenie królewskie za pogwałcenie praw holsztyńskich i zanieśli skargę do Związku niemieckiego, do którego Holsztyn należał jako część dawnego imperyum rzymsko-niemieckiego. Do protestu tego przyłączył się także Szlezwik, jakkolwiek nie należał nigdy do Niemiec i nie posiadał praw odrębnych. Rada związkowa przyjęła protest w sposób bardzo chłodny i, nie wspominając naturalnie wcale o Szlezwiku, którym nie miała powodu się zajmować, wyraziła tylko przekonanie, że król duński przy uregulowaniu sprawy następstwa tronu uwzględni wszystkie prawa Związku niemieckiego, rodzin dynastycznych i reprezentacyi narodowej Holsztynu.
Przez dwa lata panował pozorny spokój, ale podsycana przez Prusaków agitacya w Szlezwiku i Holsztynie szerzyła się coraz więcej i ogarniała coraz szersze koła. Gdy zaś po śmierci Krystyna VII wstąpił na tron syn jego Fryderyk (20 stycznia r. 1848) i powołał do rządów ministeryum narodowe duńskie, w Kilonii pod wrażeniem rewolucyi francuskiej i niemieckiej wybuchło powstanie. Z Niemiec pospieszyli do Szlezwiku i Holsztynu liczni ochotnicy, a rząd pruski wysłał za zezwoleniem parlamentu związkowego silną armię pod dowództwem gen. Wrangla na pole walki. Zanim jeszcze nadeszli Prusacy, powstańcy ponieśli pod Bau dotkiwą klęskę, i w Kilonii przywrócono rządy duńskie. Wrangel pniska. w krótkim czasie wyparł Duńczyków prawie zupełnie z półwyspu na wyspy, zdobywszy warowne szańce Dannewirku i odniósłszy zwycięstwo pod Oversee; ale zwycięstwa te nie rozstrzygały wojny, a tymczasem flota duńska pustoszyła wybrzeża niemieckie i naraziła nieprzyjaciela na olbrzymie straty. Gdy wreszcie Rosya, Szwecya i Anglia zainteresowały się tą sprawą, i Prusy miały wszelkie powody obawiać się zbrojnej interwencyi, Wrangla odwołano, i administrator cesarstwa niemieckiego arcyks. Jan wysłał do Danii 36.000 wojsk związkowych-więcej w celach obserwacyjnych niż wojennych. Dnia 26-go sierpnia roku 1848 rząd pruski zawarł, w obawie przed Rosyą, w Malmoe (Szwecyi) z Danią pokój, mocą którego wymieniono jeńców, zwrócono zabrane okręty, rozwiązano armię powstańczą szlezwicko-holsztyńską i ustanowiono dla obu księstw rząd tymczasowy, którego dwóch członków mianowały Prusy, a dwóch Dania.
Pokój ten, zawarty skutkiem groźby państwa obcego, wywołał głębokie niezadowolenie w parlamencie francfurckim, i stronnnictwo radykalne skorzystało z niego, aby wywołać rewolucyę celem przekształcenia Niemiec na republikę z ustrojem podobnym, jaki posiadają Stany Zjednoczone Ameryki północnej. Dnia 18 września toczyła się w Frankfurcie zacięta walka, wśród której tłum zamordował schwytanych przypadkowo reakcyjnych posłów pruskich generała Auerswalda i ks. Lichnowsky’ego. Wojska związkowe stłumiły szybko zarówno rewolucyę jak i powstanie w Badenii, wywołane tam przez Gustawa Struwego, również celem utworzenia republiki.
W październiku r. 1848 parlament frankfurcki przystąpił nareszcie do obrad nad konstytucyą dla utworzonego na papierze cesarstwa. Według projektu, wypracowanego głównie pod wpływem marszałka izby, utalentowanego Henryka Gagern, miano utworzyć jednolitą władzę centralną z prawem dowództwa nad armią i flotą, mianowania wszystkich posłów i konsulów, generałów i oficerów wyższych, jednolitego zorganizowania poczt, ustanowienia wspólnych ceł i wspólnej monety. Według jednego z paragrafów, miały do Związku należeć tylko państwa niemieckie, co jednak nie przeszkadzało parlamentowi włączyć do niego, mimo stanowczego protestu posłów polskich, W. Ks. Poznańskiego. Z krajami nieniemieckiemi miały niemieckie być połączone tylko unią osobistą. Wynikało z tego przepisu, że nie mogła należeć do Związku Austrya, jako państwo jednolite i niepodzielne, a wobec tego, projektowana korona cesarska mogła przypaść w udziale tylko królowi pruskiemu. W takich warunkach pełnomocnik austryacki, mądry Schmerling, złożył w grudniu prezydyum gabinetu, aby nie wiązać swego rządu postanowieniami parlamentu frankfurckiego, a na czele ministeryum fikcyjnego cesarstwa stanął Henryk Gagern. Marszałkowstwo w parlamencie objął po nim Edward Simson. Odtąd rząd austryacki nie troszczył się już wcale o prace parlamentu frankfurckiego, a stłumiwszy rewolucyę we własnem państwie, wydał dla niego konstytucyę z dnia 4 marca r. 1849, nie pytając się wcale o radę władzy rzekomo zwierzchniczej, urzędującej w Frankfurcie. Ta samodzielność nie spodobała się oczywiście Zgromadzeniu narodowemu i przechyliła zwycięstwo na stronę Prus. Dnia 28 marca parlament frankfurcki wybrał 290 głosami na 538 ogólnej liczby posłów, a więc wcale nieznaczną większością, króla Fryderyka Wilhelma IV cesarzem niemieckim, i tą uchwałą zakończył swe prace nad konstytucyą. Ale król pruski i w tym wypadku nie umiał się zdecydować. Przyjął depatacyę, która przybyła do Berlina, aby zawiadomić go urzędownie o jego nominacyi, bardzo przychylnie, ale im dłużej mówił, tem więcej stawał w sprzeczności z zamiarami Zgromadzenia narodowego, i wreszcie zakończył oświadczeniem, że nie może przyjąć korony z rąk rewolucyi, lecz tylko od monarchów niemieckich. Odmowa wywołała w całych Niemczech ogromny zamęt i nowe walki. Sejm pruski, który oświadczył się za konstytucyą cesarstwa, został rozwiązany (dnia 27 kwietnia). Parlament frankfurcki rozpadł się; jedni posłowie wystąpili z własnej woli, innych odwołały rządy, iz licznego zgromadzenia pozostało tylko około 100 członków, którzy postanowili przenieść obrady do Stuttgartu i ustanowili rząd tymczasowy. W Dreźnie, Nadrenii, Wirtembergii i Badenii wybuchła rewolucya. Stłumili ją Prusacy. Poważny charakter miały tylko walki w Pałatynacie i Badenii, gdzie poraź już trzeci probowano narzucić Niemcom ustrój republikański. Z całych Niemiec południowych popłynęli ochotnicy pod sztandary republikańskie, i wybrany dowódzcą naczelnym Ludwik Mierosławski miał pod swemi rozkazami przeszło 10.000 ludzi.
Nie zdołał jednak stawić skutecznego oporu regularnej i znacznie silniejszej armii pruskiej, pod dowództwem ks. Wilhelma (późniejszego cesarza). Zwyciężony w kilku krwawych bitwach, wycofał się do Szwajcaryi i tam złożył broń. Schwytanych uczestników w powstaniu spotkały surowe kary; znaczną ich liczbę rozstrzelano na mocy wyroków pruskich sądów wojennych.
Odrzucając koronę cesarską ofiarowaną przez pełnomocników rewolucyi, Fryderyk Wilhelm IV nie wyrzekał jej się bynajmniej. Chciał ją tylko, jak sam powiedział, otrzymać z woli książąt, i w tym celu zawarł w maju r. 1849 z królami saskim i hanowerskim odpowiednią umowę i przygotował projekt konstytucyi związkowej. Małe państewka w liczbie 21, które zgodziły się na cesarstwo frankfurckie, nie miały powodu sprzeciwiać się projektowi pruskiemu; natomiast zamiar ten nie był wcale pożądany dla Austryi. Zwyciężywszy Węgrów i Włochów, rząd wiedeński nabrał znowu pewności siebie i wystąpił z taką zręcznością i energią, że państwa małe opuściły króla pruskiego, a Fryderyk Wilhelm nie odważył się na próbę urzeczywistnienia swoich pretensyi. We wrześniu r. 1849 zgodzono się na utworzenie rządu tymczasowego, do którego wstąpili dwaj Prusacy i dwaj Austryacy. Arcyksiąże Jan złożył godność „administratora cesarstwa11. Na dzień 20 marca r. 1850 zwołano parlament do Erfurtu, ale tymczasem już Saksonia i Hanower zerwały umowę zawartą z Prusami, i parlament rozwiązano po pięciutygodniowych obradach.
Zachęcony swem powodzeniem a widoczną bojaźliwością Prus, zdecydował się rząd wiedeński nareszcie na próbę przywrócenia dawnego stanu rzeczy i zawezwał wszystkich członków przedrewolucyjnego Związku niemieckiego, aby przysłali na dzień 10-go maja swoich pełnomocników i posłów, jak dawniej, do Frankfurtu n. Menem. Gołosłowny i bardzo ostrożny w formie protest pruski nie zrobił żadnego wrażenia. 0 oporze nie myślano w Berlinie, zwłaszcza, że rozpoczęta w lutym r. 1849 na nowo wojna z Danią, skończyła się po kilku zwycięstwach ciężką klęską armii pruskiej, dowodzonej przez znanego nam z dziejów roku 1848 wW. Ks. Poznańskiem generała Willisena. W lipcu roku 1849 zawarto zawieszenie broni, aw lipcu roku następnego pokój, który przywracał w Szlezwiku i Holsztynie stan rzeczy z przed roku 1848. Ostatecznego załatwienia doczekała się sprawa tych dwóch ksiąstewek w r. 1852 na konferencyi w Londynie, na której Anglia, Francy a, Rosya i Szwecya uznały niepodzielność państwa duńskiego pod rządami ks. Krystyna z Glϋcksburga.
Niepowodzenia w wojnie z Danią nie mogły zachęcić króla pruskiego do zdobycia korony cesarskiej wbrew woli Austryi, która zapewniła sobie pomoc nietylko południowych państw niemieckich ale i Rosyi. Po pewnem wahaniu, wśród którego była chwila, kiedy wojna zdawała się już nieuniknioną, rząd pruski zastosował się z prawdziwie zawstydzającą uległością do wszystkich życzeń Austryi
Nastąpiło to w niezapomnianej do dziś dnia przez Prusaków umowie ołomunieckiej z dnia 29 listopada r. 1850. Prusy odstąpiły od zamiaru utworzenia cesarstwa niemieckiego, zgodziły się na rozbrojenie Szleswiku i Holsztynu, unieważnienie traktatów wojskowych, zawartych z kilku mniejszemi państwami, i wycofania swoich wojsk z Hessyi elektoralnej, którą obsadziły w celach zaborczych, pod pozorem obrony praw konstytucyjnych ludności przed nadużyciami księcia, wygnanego z kraju a popieranego przez Austryę. Z upadkiem projektowanego cesarstwa także W. Ks. Poznańskie i prowincyę pruską wyłączono znowu ze Związku niemieckiego. Słowem, stan rzeczy z przed roku 1848 został przywrócony prawie zupełnie, z tą tylko różnicą, że Prusy otrzymały konstytucyę, a niektóre państwa niemieckie ustawy zrewidowane w duchu liberalnym.
*****
Także we Włoszech rewolucya z roku 1848 skończyła się ostatecznie zwycięstwem reakcyi i przywróceniem dawnego stanu rzeczy. Ale i tam, tak samo jak w Austryi i Niemczech, nie była ona bezowocna w swych następstwach: wstrząsnęła do głębi całem społeczeństwem, zaszczepiła w sercach milionów ideały, o których urzeczywistnieniu dotąd marzyły w skrytości tylko nieliczne tysiące, nadała ruchowi narodowemu powołanego kierownika, wysuwając na jego czoło króla piemonckiego, i przygotowała w ten sposób zasadniczą zmianę stosunków w niezbyt odległej przyszłości. Na półwyspie apenińskim nie trzeba było rewolucyi paryskiej, aby wywołać walkę. Odkąd Pius IX wystąpił ze swemi reformami, ożywił ruch zarówno narodowy jak i liberalny i ośmielił niezadowolonych z istniejącego stanu rzeczy, przeciwieństwa zaostrzyły się do najwyższego stopnia i wybuch wisiał w powietrzu. Przyspieszyła go może tylko wiadomość o rewolucyi w Wiedniu, która obezwładniła rząd austryacki, a zamęt w państwie Habsburgów ułatwił walkę szermierzom wolności w dzielnicach północnych. Wiadomość o zwycięstwie rewolucyi w Wiedniu nadeszła do Medyolanu rano dnia 18 marca i stała się hasłem do powstania w Całej Lombardyi. Dowodzący w Medyolanie wojskami austryackie mi sędziwy feldmarszałek Radetzky przewidywał od dawna burzę i był na nią przygotowany. Próżno jednak starał się utrzymać w swych rękach miasto. Po ciężkiej trzydniowej walce opuścił z 15.000-czną armią stolicę prowincyi i cofnął się do Werony. Tymczasem także Wenecya pozbyła się swej 6.000-cznej załogi austryackiej (23 marca). Książe Modeny opuścił już dnia 20 marca swoje państewko, a książęta Parmy i Florencyi oświadczyli się za „świętą sprawą niepodległości włoskiej”.
W ciągu kilku dni ruch, tu narodowy, owdzie rewolucyjny, ogarnął cały półwysep. W Rzymie, na wiadomość o wypadkach wiedeńskich, władze papieskie powołały pod broń ochotników i wysłały pod dowództwem gen. Do randa nad granicę północną Państwa Kościelnego.
W Neapolu król zdecydował się na utworzenie ministeryum liberalnego i postanowił wziąć udział w walce narodowej. Kierownictwo w niej objął król Piemontu Karol Albert, który jeszcze przed rewolucyą paryską uważał starcie z Austryą za nieuniknione i przygotował się do wojny. Już d. 26 marca wojska piemonckie wkroczyły do Medyolanu, a dnia 8 kwietnia odbyła się pod Goitą nad rzeką Mincio pierwsza potyczka z Austryakami. Do wielkiej bitwy przyszło dopiero dnia 6 maja, pod Santa Lucia. Włosi mieli 40.000 wojska, Austryacy tylko 30.000. Ale dowódzca Austryacki hr. Radetzky był utalentowanym i doświadczonym strategikiem, z którym nie mógł mierzyć się dyletant Karol Albert. Walka, toczona z wielką zaciętością z obu stron, skończyła się odwrotem wojsk piemonckich.
Tymczasem na półwyspie zapanował zamęt, który przechodził bez porównania wszystko, cokolwiek się działo w Niemczech i Austryi. I tam istniały tylko ogólnikowe idee polityczne, ale nie było jednolitego i jasno określonego programu, a wobec wielkiej liczby państewek i środowisk ruchu nie było zgodności w działaniu. Każdy z kraików myślał przedewszystkiem o sobie i urządzał swe stosunki według swej fantazyi; tu i owdzie też odgrywały pewną rolę trudności zasadnicze lub zawiści i ambicye partykularne. Wenecya zamieniła się na republikę, na której czele stanął energiczny i rozumny Daniel Manin. W Neapolu, którego król wysłał już pod dowództwem gen. Pepe oddział wojska nad Poo i flotę na Adryatyk przeciw Austryakom, radykaliści wywołali rewolucyę z zamiarem utworzenia republiki. Rozruchy stłumiono szybko i król odwołał armię i flotę z północy, przewidując, że będą mu potrzebne we własnym kraju; zauważył przytem także, Rzym, że ruch narodowościowy wychodzi przedewszystkiem na korzyść Piemontu, co nie mogło zachęcić go do jego popierania. W Rzymie rząd papieski znalazł się w bardzo trudnem położeniu. Generał Durando usłuchał podszeptów Karola Alberta i przeszedł granicę Państwa Kościelnego, aby wziąć udziai w wojnie z Austryą. Nie zgadzało się to ani z zamiarami, ani z zasadami Papieża. Pius IX pragnął wprawdzie szczerze wyzwolenia Włoch, ale jako głowa Kościoła i książę pokoju, nie chciał prowadzić wojny i oświadczył to wyraźnie w alokucyi z dnia 29 kwietnia. Natomiast przyłączył się do starań rządu angielskiego, aby skłonić cesarza Ferdynanda do ustępstw dobrowolnych, i tłomaczył mu listownie, że powinien zakończyć wojnę, ponieważ serc ludu włoskiego nigdy podbić sobie nie zdoła. Cesarz, zaniepokojony objawami rewolucyjnemi we wszystkich, prawie dzielnicach swego państwa, nie odrzucał stanowczo tej myśli i byłby się może zgodził na oswobodzenie Lombardyi. Zanim jednak zapadła decyzya, Radetzky nadał stosunkom we Włoszech północnych inną zupełnie postać.
Powodzenia wojenne Piemontczyków skończyły się na zwycięskiej potyczce pod Goito i zmuszeniu załogi austryackiej w Peschierze nad jeziorem Garda do kapitulacyi. Tymczasem zaś Radetzky połączył z swą armią załogi rozproszone po kraju, a wiedząc, że nie może liczyć na żadne posiłki z Austryi, postanowił prowadzić wojnę bardzo ostrożnie. Brak doświadczenia u dowódzców włoskich, a zwłaszcza króla Alberta Karola, ułatwił mu bardzo zwycięstwo. Dnia 10 czerwca udało mu się pobić pod Vincenzą generała Durando i zmusić do kapitulacyi, a dnia 25 lipca Bitwa pod nastąpiła pod Custozzą bitwa rozstrzygająca. Po każdej stronie Custozzą. walczyło 45.000 ludzi przez 10 godzin; król Albert i jego synowie robili rozpaczliwe wysiłki, aby przełamać zwarte kolumny austryackie, ale napróżno. Bitwa skończyła się zupełnem zwycięstwem Radetzkyego, i dnia 3 sierpnia pobita armia włoska powróciła w stanie opłakanym do Medyolanu. Tłum rewolucyjny żądał walki na ulicach miasta, ale byłoby to przedsięwzięcie bez żadnych widoków powodzenia. Karol Albert musiał uznać się za zwyciężonego i zawarł dnia 9 sierpnia zawieszenie broni na 6 tygodni. Poprzednio już, dnia 6 sierpnia, Radetzky wkroczył do Medyolanu i przywrócił rządy austryackie. Tylko kilka tysięcy ochotników, dowodzonych przez Józefa Garibaldiego, próbowało jeszcze dalszej walki w warunkach najniekorzystniejszych. Ale opór był wobec przemocy Austryaków niemożliwy, i Garibaldi po kilku tygodniach wycofał się do Szwajcaryi.
W krótkim czasie Austryacy odzyskali całą Lombardyę, zajęli tymczasowo Parmę i osadzili nanowo na tronie wygnanego księcia Modeny. Natomiast trzymała się jeszcze Wenecya, aw środkowych częściach półwyspu i na południu zamęt wzrastał. Sycylijczycy, którzy jeszcze przed wybuchem rewolucyi lutowej wypowiedzieli posłuszeństwo królowi Neapolu, ogłosili dnia 13 kwietnia bardzo demokratyczną konstytucyę, zdetronizowali dynastyę burbońską i powołali drugiego syna Karola Alberta piemonckiego, Karola Amadeusza, na tron niepodległej Sycylii. 0 przyjęciu tej korony nie mogło jednak być mowy, odkąd Piemontczycy ponieśli klęskę.
Król Ferdynand neapolitański nabrał otuchy i wysłał do Sycylii flotę, która po krwawej walce zajęła Messynę. Za staraniem admirałów floty angielskiej i francuskiej, którzy nie pozwolili na krwawy odwet, przerwano walkę, i nastąpiło zawieszenie broni, podczas którego miano ułożyć warunki pokoju. Nienawiść obustronna była jednak tak wielka, że w marcu r. 1849 wojna na wyspie rozpoczęła się na nowo. Sycylijczycy wybrali sobie na dowódzcę Ludwika Mierosławskiego, który, nie znalazłszy już dla siebie pola działania w Prusach, udał się na południe, aby niebawem znowu pojawić się w Badenii. Ale Mierosławski posiadał tylko ambicyę, lecz nie miał zdolności wielkiego wojownika, ai ochotnicy sycylijscy nie mogli mierzyć się z daleko liczniejszem i wyćwiczonem wojskiem admirała neapolitańskiego Filangieri. Dnia 15 maja armia powstańcza była rozbita; kto mógł schronił się na okręty francuskie i angielskie, a Filangieri zajął Palermo i z nieopisanem barbarzyństwem stłumił wszelki cień oporu na wyspie. We Włoszech środkowych bitwa pod Custozzą oddziałała tylko, jak już wspomniano, na stosunki w Modenie i Parmie. W Toskanie utworzył się, obok rządu wielkoksiążęcego we Florencyi, drugi republikański w Liworno, który zapełnił się zbiegami z północy, radykalistami najczerwieńszego gatunku. Wielki książę usiłował utworzyć w celach patryotycznych ligę wszystkich książąt włoskich i w ten sposób nadać rozbieżnym wysiłkom kierunek jednolity. Staraniom jego stanęła na przeszkodzie radykalna zmia na stosunków w Rzymie. Pius IX skorzystał z otrzeźwienia, które nastąpiło po nieszczęśliwiej bitwie pod Custozzą, aby utworzyć ininisteryum liberalne. Na czele jego stanął przewidujący i rozumny hr. Pellegrino Rossi, jeden z tych trzeźwych polityków, którzy zdawali sobie z tego jasno sprawę, że ideał niepodległości i zjednoczenia narodu włoskiego nie może urzeczywistnić się przez hałaśliwą a zamętną działalność klubów rewolucyjnych, le-cz tylko na drodze prawidłowej i spokojnej pracy państwowej. Wkroczenie oddziału austryackiego do Romagny i krwawe walki, które w następstwie tego toczyły się w Bolonii, utrudniły Rossi’emu bardzo stanowisko, a gdy po wycofaniu się Austryaków chciał wystąpić w parlamencie z projektami ważnych reform, dnia 15 listopada, znalazł się fanatyk, który zamordował go sztyletem. Teraz kluby rewolucyjne, w których odgrywał wielką rolę syn Lucyana Bona partego, ks. Canino, zdobyły przewagę w mieście, roznamiętnione przez nie tłumy przybrały groźną postawę i zagrażały nawet Watykanowi.
Nikt nie śmiał wystąpić przeciw zbrodni popełnionej na osobie hr. Rossi. Papież wobec takiego zwrotu w tym ruchu liberalnym i narodowym, który jemu zawdzięczał swoją potęgę i rozwój, schronił się na terytoryum neapolitańskie, do fortecy Gaeta (24 listopada), a dnia 9 lutego r. 1849 „zebranie ustawodawcze^ w Rzymie powzięło uchwałę, pozbawiającą Papieża władzy świeckiej, i obwołało republikę Rzymską. W tym samym czasie i wiel- republiką, ki książę Toskany został wypędzony przez radykalistów i poszukał schronienia w Gaecie. Toskanę zamieniono na republikę, a rządy objął tryumwirat demokratów, z Liworno, Guerrazi, Montanelli i Mazzoni.
Karol Albert piemoncki uznał wprawdzie po klęsce pod Custozzą konieczność przerwania walki, ale nie dał jeszcze za wygraną. Chciał powetować klęskę, przygotowywał się do nowej walki, i w marcu 1849 wystąpił znowu przeciw Radetzkyemu. Powódź two nad armią, którą podniesiono na 120.000 ludzi, objął generał polski, współzawodnik Prądzyńskiego w r.1831, Chrzanowski. Bystry i doświadczony wojownik zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że źle zorganizowane i niedość wyćwiczone wojsko włoskie nie ma widoków zwycięstwa w walce z doskonałą, wypróbowaną i zorganizowaną świetnie armią hr. Radetzkyego. Ale i króli minister wojny Samar pałali żądzą powetowania klęski pod Custozzą, zresztą walka była nieunikniona, i słuszne było rozumowanie, że korzystniej było rozpocząć ją w chwili, kiedy Austrya była zupełnie zajęta wojną ze zwycięskiemi Węgrami, niż czekać, aż będzie miała ręce wolne do walki we Włoszech. Ministeryum jednak odrzuciło radę Chrzanowskiego, aby działać z wielką ostrożnością i nie sta. wiać wszystkiego na jedną kartę. Radetzky, który podczas zawieszenia broni powiększy! także znacznie swą armię, przekroczył dnia 20 marca rzekę Tessino, rozbił szybko oddziały włoskie wysunięte naprzód a dowodzone przez generałów bardzo nieudolnych, Ramorinę i Duranda, i dnia 23-go spotkał się pod Novarą z głównemi siłami króla Karola Alberta. Walka skończyła się zupełną klęską Włochów. Ramorino, który zawinił ją po części, nie spełniwszy otrzymanego polecenia, został rozstrzelany. Karol Albert zrozumiał, że przegrał ostatnią stawkę, i złożył po bitwie koronę. Syn jego i następca Wiktor Emanuel uznał dalszą walkę za pozbawioną wszelkich widoków zwycięstwa, i spotkawszy się dnia 24 marca w Vignale z Radetzkym, prosił o zawieszenie broni. Dnia 6 sierpnia zawarto w Medyolanie pokój na warunkach dość łagodnych dla Piemontu. Przywrócono stan rzeczy z dnia 1 marca r. 1848 i Piemont zapłacił 75 milionów kosztów wojennych.
Także w Rzymie rząd papieski objął w tym czasie na nowo Rzym, władzę. Gdy Papież z Gaety słał do rządów katolickich Austryi, Francyi, Hiszpanii i Neapolu prośby o pomoc i układał się o przywrócenie Państwa Kościelnego, w Rzymie, pod rządami fanatycznego demokraty Józefa Mazziniego, pracowano nad konstytucyą republikańską. Prezydent republiki francuskiej Ludwik Napoleon, jak już wspominaliśmy, skorzystał z nadarzającej się sposobności, aby zapewnić sobie sympatye stronnictwa klerykalnego, i wysłał z Civittavecchi silny oddział do Rzymu. Ale nie było to tak łatwe przedsięwzięcie, jak wyobrażał sobie Napoleon. Józef Garibaldi, który z Szwajcaryi tymczasem przedostał się do Rzymu i objął tam naczelne dowództwo, zadał Francuzom ciężką klęskę i od parł do Civita-vecchii, a nie mniej dawał się we znaki Neapolitańczykom wysłanym pod dowództwem gen. Lanzy dla zdobycia wiecznego miasta. Dopiero po dwumiesięcznem oblężeniu, podczas którego sprzyjający szczerze Włochom minister angielski, Palmerston, napróżno starał się skłonić republikanów do ustępstw, Francuzi zdobyli miasto. Garibaldi wycofał się z całą załogą przez bramę St. Giovanni. Tą samą bramą powrócił dnia 12 kwietnia r. 1850 Pius IX do wiecznego miasta, ale po przykrych doświadczeniach mniej już był usposobiony do reform liberalnych. O zaprowadzeniu kodeksu napoleońskiego, którego pierwotnie domagał się prezydent Francyi mowy już nie było, amnestya nie obejmowała wszystkich przestępców politycznych, zapełniły się więzienia i z szafotów spadały głowy.
Kilka miesięcy po upadku Rzymu, gdy Austrya odzyskała znowu swobodę działania padła także Wenecya, W. książę Toskany odzyskał swój tron przy pomocy Austryaków, ale musiał zgodzić się na zniesienie konstytucyi, którą wydał dobrowolnie. Tak więc od Alp do Sycylii po półtorarocznej walce przywrócono przedrewolucyjny stan rzeczy obostrzony jeszcze w niektórych dzielnicach przepisami reakcyjnemi. Ale tak samo jak w Austryi i Niemczech zwycięstwo reakcyi było tylko pozorne i krótkotrwałe. Ideał utworzenia zjednoczonej Italii miał się urzeczywistnić, chociaż dopiero po nowych i ciężkich walkach.