Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Lipcowa rewolucya paryska podziałała na Europę pogrążoną w reakcyi, jak iskra wpadająca do beczki prochu. Była ona raczej dziełem przypadku niż programu politycznego, a daleka od światoburczych a równocześnie twórczych dążności Wielkiej Rewolucyi, zadowoliła się skromnie pozostawieniem dawnego stanu rzeczy w cokolwiek zmienionej i złagodzonej tylko formie; ale zrobiła niedający się już naprawić wyłom w systemie, który przez lat piętnaście ciążył na Europie, obaliła strzeżone pilnie przez Metternicha zasady legalności i nietykalności stanu rzeczy wytworzonego na kongresie wiedeńskim, ośmieliła zahukane ludy, dała ujście tłumionym długo prądom wolnościowym. Na wiadomość o wypadkach paryskich, na wszystkich prawie punktach kontynentu europejskiego poczynają wyskakiwać płomyki rewolucyjne, podnosić głowę stronnictwa przyduszone ciężką ręką Metternicha i jego pomocników ukoronowanych, wszczynają się rozruchy bądź to z celem usunięcia krępujących więzów reakcyjnych i rozszerzenia praw obywatelskich, bądź też z charakterem narodowym. Liczne to były rewolucye, ale z jednym tylko wyjątkiem-w Królestwie Polskiem – ani niebardzo krwawe, ani bardzo owocne w skutki. Tu i owdzie udało się ludom zdobyć jaką taką formę przedstawicielstwa, jakąś drobną ulgę; gdzieindziej nikłe wybuchy zostały szybko stłumione i dostarczyły tylko uzasadnienia do silniejszego jeszcze przykręcenia śruby reakcyjnej. Ale wyłom był zrobiony, ruch liberalny i wolnościowy wszczął się nanowo, nabierał siły, potężniał, i trzeba tylko było silnego podmuchu w chwili sprzyjającej, aby ogarnął Europę i przekształcił ją z gruntu. Nastąpiło to dopiero w roku 1848. Rewolucya lipcowa wywołała ruch głębszy i uwieńczony trwałym skutkiem w samej tylko sąsiedniej Belgii. Kongres wiedeński pomiędzy innemi dziwolągami politycznemi utworzył z Belgii i Holandyi jednolite państwo Niderlandów, łącząc pod berłem Orańczyka rozdzielone oddawna burgundzkie niegdyś posiadłości Habsburgów. Nowe państwo otrzymało w osobie Wilhelma Orańczyka króla rozumnego, dobrego rachmistrza i gospodarza, a oprócz tego dość liberalną konstytucyę – wprawdzie na drodze cokolwiek niezwykłej; uzyskano bowiem większość tylko w ten sposób, że doliczono na mocy zasady „kto milczy ten się zgadza”, do głosów za konstytucyą także 280 głosów tych posłów, którzy wcale nie przybyli na zebranie ustawodawcze. Konstytucya zapewniała ludności jak na owe czasy szerokie swobody obywatelskie, stany prowincyonalne i parlament, do którego każda połowa kraju wysyłała po 55 posłów. Izba miała prawo uchwalania budżetu na okres 10-cioletni i zbierała się naprzemian w Belgii i Holandyi.
Pod mądremi i liberalnemi rządami Wilhelma kraj rozwijał się pomyślnie, rozkwitał ponownie przemysł i handel, podniosiła się oświata. Ale cały ten wytwór polityczny był zbyt sztuczny, aby mógł być trwałym. Pomiędzy obu połowami monarchii jedynemi łącznikami byli: króli konstytucya. Po za tem istniały same przeciwieństwa: w Belgii religia katolicka, język francuski, usposobienia i tradycye francuskie; w Holandyi protestantyzm, język holenderski, usposobienia i charakter-germańskie. Starcia były nieuniknione. Holendrzy uważali się za naród panujący, Belgowie za pokrzywdzonych, za pomijanych w urzędach administracyjnych i w wojsku, a gdy pod rządami ministra sprawiedliwości van Maanena dołączyły się do tego uciążliwe podatki i próba narzucenia Belgijczykom urzędowego języka holenderskiego, niezadowolenie ogarnęło szerokie koła. Zwalczające się dotąd w Belgii stronnictwa liberalne i klerykalne połączyły się ze sobą i zawarły tajny sojusz przeciw Holendrom. W takich warunkach rewolucya lipcowa obudziła w Brukseli głośne echo. Dnia 24 sierpnia wybuchły przysposobności przedstawienia „Niemej z Portici” (której treścią jest powstanie rybaka Masaniello w Neapolu w r. 1647) rozruchy.
Stłumiono je szybko, ale mimo to płomienie rewolucyi ogarnęły kraj cały. Po miastach potworzyły się gwardye obywatelskie, chorągiew orańską zastąpiono sztandarem brabanckim. Król Wilhelm wysłał najstarszego syna, ks. (Irańskiego, do Brukseli w nadziei, że obecność jego w stolicy belgijskiej ułatwi porozumienie, ale stało się przeciwnie. Dnia 22 września wybuchło w Brukselli po raz drugi powstanie. Belgijczycy wyparli wojska holenderskie z miasta, ogłosili niepodległość swego kraju i ustanowili rząd tymczasowość Bombardowanie Antwerpii przez generała Chasse uniemożliwiło do reszty układy. Rozdział obu połów państwa stał się nieunikniony.
Mocarstwa, należące do Świętego Przymierza, nie zdobyły się na interwencyę, pod wrażeniem przewrotu, który wbrew ich woli nastąpił niespodziewanie we Francyi. Na kongresie londyńskim, który obradował właśnie nad uregulowaniem sprawy greckiej, zajęto się i sprawą belgijską, ale nie zdecydowano się na wystąpienie przeciw rewolucyi. Zobowiązano tylko w listopadzie obie strony do zawieszenia broni. Dnia 10 listopada zebrał się w Brukseli kongres narodowy, ogłosił ponownie niepodległość Belgii, zastrzegając dla niej ustawę monarchiczną. Konferencya londyńska zgodziła się na tę uchwałę (20 grudnia) i wystarała się o króla dla nowego państwa. Ponieważ Francya nie chciała Napoleona, mocarstwa inne księcia z domu Orleańskiego, wybrano króla Leopolda Koburskiego, zięcia Jerzego IV angielskiego.
Dnia 21 lipca 1831 r. król Leopold I przybył do Brukseli i objął rządy. Wilhelm holenderski jednak nie dał tak łatwo za wygraną, lecz wkroczył na czele silnej armii do Belgii i zagrażał już Brukseli, kiedy Anglia i Francya wmieszały się do wojny. Pierwsza wysłała flotę nad ujście Skaldy, Francya 50.000 ludzi pod dowództwem marszałka Gerarda do Belgii. Holendrzy zgodzili się wobec tego na zawieszenie broni i opuścili terytoryum belgijskie, a mocarstwa zatwierdziły raz jeszcze niepodległość a równocześnie neutralność nowego królestwa. Król holenderski próżno powoływał się na swoje prawa i próżno po raz drugi chciał prawa tego obronić mieczem. Anglia i Francya ujęły się ponownie za Belgami. Pod koniec roku 1832 Francuzi zbombardowali i zdobyli cytadelę Antwerpii, i król Wilhelm pogodził się z koniecznością. Ale dopiero w r. 1838 uznał niepodległość Belgii, a w roku następnym zawarto pokój, w którym Belgia zatrzymała zachodnią połowę Luksemburga, a południową część, północno-wschodnią Limburga, Maastricht i Venloo odstąpiła Holandyi.
Gdy tak pod wpływem rewolucyi lipcowej na zachodnich krańcach Europy powstało nowe państwo niezależne, które, nabrawszy szybko sił pod mądremi rządami króla Leopolda, przetrwało do naszych czasów, w Niemczech wypadki paryskie wywołały tylko głośne, ale z nielicznemi wyjątkami puste echa.
W licznych miastach wielkich i rezydencyach książęcych, w Berlinie, Akwizgranie, Elberfeldzie, Hamburgu, Wrocławiu, Karlsruhe, w Mannheimie, Monachium, Frankfurcie, Brunświku, Hanowerze, Kasslu, Dreźnie, Lipsku, powstały rozruchy na wiadomość o przewrocie we Francyi, ale ruch rewolucyjny nie był na ogół dość silny i głęboki, aby zdołał spowodować zmianę stosunków. W większości wypadków skończyło się na zbiegowiskach ulicznych, drobnych wybrykach tłumu i bezkrwawych bójkach, po których nastąpiło większe jeszcze ograniczenie swobód obywatelskich.
Prawdziwą rewolucyę miał właściwie tylko Brunświk, gdzie lekkomyślny, wyuzdany i nikczemny książę Karol zasłużył sobie rzetelnie na nienawiść ludu. Gdy po wielu daremnych skargach na lekceważenie i gwałcenie konstytucyi, ludność, zachęcona przykładem Francuzów, przybrała groźną postawę, książę Karol kazał zatoczyć działa przed koszarami i przez ten krok nieoględny wywołał długo tłumiony wybuch. Tłum uderzył na zamek, zdobył go i podpalił, a Stany, po ucieczce księcia, powierzyły regencyę jego bratu Wilhelmowi. Sejm związkowy, obradujący w Frankfurcie nad Menem, wobec groźnych znaków czasu pogodził się z faktem dokonanym i zatwierdził uchwałę Stanów brunświckich. Książę Wilhelm, objąwszy rządy kraju w kwietniu 1831 r., zastosował się do życzeń ludu i wydał konstytucyę liberalną.
W kilku innych państewkach, w Hesyi elektoralnej (Kassel), Hanowerze, Altenburgu wystarczyły groźne manifestacye, aby skłonić książąt bez walki do naprawienia konstytucyi. Książę Sondershausen tylko, przyrzekłszy w chwili niebezpieczeństwa uczynić zadość żądaniom wzburzonego tłumu, namyślił się inaczej, gdy opadły fale rewolucyjne, i pozostawił wszystko po dawnemu.
Szlachetniej postąpił sędziwy, dobroduszny król saski, Antoni. W kraju jego rozruchy miały charakter poważniejszy, aw Dreźnie nawet tłumy zburzyły ratusz i gmach policyi. Król przyjął wybuch niezadowolenia z wielkim spokojem, przyrzekł zastosować się do woli narodu i po przywróceniu porządku dotrzymał słowa. Brat jego, Maksymilian, zrzekł się prawa do tronua, a uwielbiany przez lud syn jego, Fryderyk August został obwołany następcą. Konstytucyę zmieniono w duchu liberalnym, przekształcono ministeryum, zaprowadzono reformę urządzeń gminnych, zapewniono prasie niezależność, usunięto znienawidzonych jezuitów.
Gdy na ogół w Niemczech, ruch obudzony przez wiadomości paryskie miał charakter konstytucyjny, był skierowany przeciw nadużyciom władzy, dążył do rozszerzenia swobód i praw obywatelskich, przybrał on w niektórych kołach, zwłaszcza inteligencyi i wśród młodzieży akademickiej, charakter narodowy, stawił sobie za cel zjednoczenie narodu rozbitego na dziesiątki państewek. W nadreńskiem miasteczku bawarskiem Hambachu zwolennicy zjednoczenia urządzili dnia 27 maja 1832 r. wielką a hałaśliwą manifestacyę, bez porównania potężniejszą od owej wartburskiej z roku 1817, która dostarczyła Metternichowi pretekstu do surowego wystąpienia przeciw „burzycielom spokoju publicznegoI tym razem ks. Metternich skorzystał z powiewania chorągwiami byłego Nowa cesarstwa i kilku wielkich a pustych frazesów o „federacyi repureakeya niemieckich” a nawet europejskich, aby przekonać rządy i Sejm związkowowy o niebezpieczeństwach grożących Europie i skłonić do stłumienia niepokojącego ruchu. Gdy zaś w roku następnym (dnia 3 kwietnia 1833 r.) w siedzibie Sejmu związkowego, Frankfurcie nad Menem, garstka fantastów przepasanych wstęgami czarno-czerwono-żółtemi uderzyła na odwach i rozbroiła żołnierzy, kanclerz austryacki powołał zapomniane już prawie Święte Przymierze do walki z buntownikami. Ministrowie Austryi, Rosyi i Prus zjechali się na naradę w Cieplicach, monarchowie w Mϋnchengratz; w roku następnym odbyła się wielka konferencya ministrów w Wiedniu, i powzięto szereg uchwał, mających na celu obronę istniejącego, uświęconego czasem stanu rzeczy przed widmem liberalnem. Rzeczywiście w kilku latach następnych płytki i nikły sam przez się strumyk liberalizmu niemieckiego został zupełnie zasypany piaskami reakcyi metternichowskiej, nawet w Bawaryi, której król rozumiał dobrze niebezpieczeństwo, grożące mniejszym państwom skutkiem nieustannej a przymusowej opieki mocarstw, nawet w Badenii, gdzie pod rządami Leopolda I (od roku 1830) stronnictwo liberalne posiadało przewagę w sejmie.
I nie tylko prąd liberalny, ale nawet wszelką opozycyę stłumiono w sejmach przy potężnej pomocy ks. Metternicha, który także po śmierci Franciszka I (1835) i objęciu rządów przez jego nieudolnego syna Ferdynanda I zachował swe wpływy i pozostał wyrocznią we wszystkich sprawach polityki europejskiej. Szczytu dosięgnęła reakcya w roku 1837 w Hanowerze, gdzie po śmierci Wilhelma IV angielskiego, wstąpił na tron Ernest August, książę Kumberlandzki. Były przywódzca najskrajniejszych reakcyonistów angielskich, obejmując rządy, unieważnił jednem pociągnięciem pióra konstytucyę nadaną krajowi przez Wilhelma IV i przywrócił ustawę z roku 1819. Próżno lud protestował przeciw temu ukróceniu szczupłych praw swoich, nadaremnie profesorowie uniwersytetu w Getyndze piętnowali w pismach i broszurach zamach stanu jako bezprawie, a pozbawieni posad profesorskich, odwoływali się do całego narodu niemieckiego i Sejmu w Frankfurcie. Ernest Wilhelm nie ustąpił, Sejm frankfurcki poparł go, i w roku 1840 ukazała się nowa konstytucya odpowiadająca zupełnie zapatrywaniom reakcyjnego króla.
Gdy w południowych i zachodnich częściach rozdartego na dziesiątki państewek cesarstwa niemieckiego, po kilku słabych wystrzałach rewolucyjnych, powróciła reakcya, hamująca wszelki ruch żywszy i rozwój, Austrya zaś, skrępowana do nieruchomości przez Metternicha, drzemała bezczynnie, Prusy przygotowywały się nadal wolno ale konsekwentnie do objęcia roli kierującej w narodzie niemieckim. Utworzony przez zręcznego i przewidującego ministra skarbu Motza pruski związek celny rozszerzał się coraz więcej z biegiem czasu i grupował coraz większą liczbę państewek na około potęgi pruskiej. W roku 1831 przystąpiła do niego Hesya elektoralna, w r. 1833 Bawarya, Wyrtembergia i księstwo Hohenzollern, w latach następnych Saksonia, reszta państewek turyńskich, Badenia, Nassau, Frankiurt.
W roku 1836 związek obejmował już 8252 mil kwadratowych z 20 milionami mieszkańców. Na uboczu pozostały tylko Hanower, Brunświk, Altenburg i Schaumburg Lippe, które zawarły osobny związek celny w zamiarze odciągnięcia państw innych od związku z Prusami, którego znaczenie polityczne uwydatniało się coraz silniej.
Rewolucya lipcowa znalazła w Prusach bardzo słaby tylko oddźwięk, jakkolwiek król Fryderyk Wilhelm III wcale nie myślał o przeprowadzeniu ustawy związkowej i nadaniu konstytucyi. Tylko na polu religijnem uwydatnił się ruch dość ożywiony, w starciach pomiędzy rządem protestanckim a władzami duchownemi kresowo wschodnich polskich i zachodnich nadreńskich dzielnic państwa. Gdy Fryderyk Wilhelm wydał rozporządzenie, według którego dzieci pochodzące z małżeństw mieszanych miały być wychowywane w religii ojca, arcybiskup koloński Klemens August Droste – trzymając się przepisów kościoła katolickiego, założył stosowny protest, aw ślady jego wstąpił arcybiskup gnieźnieński i poznański Dunin. Rząd pruski odpowiedział na listy pasterskie obu dostojników kościoła ich uwięzieniem. Klemensa Augusta zamknięto w r. 1837 w fortecy Minden, Dunina w roku 1838 w Kolbergu. Uwolniono ich po kilku miesiącach więzienia, ale spór o małżeństwa mieszane trwał jeszcze lat kilka i skończył się dopiero pod panowaniem Fryderyka Wilhelma IV, ustępstwem rządu.
Silnie oddziałała rewolucya lipcowa na stosunki wewnętrzne Szwajcaryi, w której za staraniem wszechwładnego Metternicha reakcya też już zapuściła głębokie korzenie. Kongres wiedeński zapewnił małej republice alpejskiej niepodległość i neutralność i uznał jej konstytucyę, nie wyłączając także prawa azylu. Ale konstytucya ta nie była właściwie niczem więcej tylko traktatem, łączącym 22 zupełnie samodzielne i równouprawnione kantony, które gwarantowały sobie nawzajem swoje ustawy, a zresztą rządziły się według własnego upodobania. Sejm wspólny, do którego każdy z kantonów wysyłał jednego przedstawiciela, rozstrzygał tylko w sprawie wojny i pokoju, sojuszów i traktatów handlowych, mianował posłów i najwyższych dowódzców wspólnej obrony krajowej. Konstytucya zapewniała wprawdzie wszystkim obywatelom równe prawa, ale nie miała środków, któreby pozwalały zapobiedz przywróceniu w pojedyńczych kantonach dawnych stosunków i starych przywilejów, i w rezultacie też prawie wszędzie stare panujące rodziny odzyskały dawne swoje wpływy. Pod formą demokracyi wróciły rządy arystokratyczne.
Niezadowolenie z tych stosunków uwydatniło się jeszcze przed rokiem 1830 w kilku kantonach zaciętemi sporami pomiędzy zwolennikami ustroju liberalnego a stronnictwem reakcyi, ale dopiero rewolucya francuska wywołała ruch w kraju całym. W licznych kantonach poczęły odbywać się burzliwe zebrania pod gołem niebem, tu i owdzie rozruchy przybrały charakter groźny, i niektóre rządy zgodziły się szybko na zmianę konstytucyi w duchu liberalnym. Zanim minęło pół roku, w większej części kantonów rewizya konstytucyi była przeprowadzona i założono podwaliny rządów reprezentacyjnych. Arystokraci berneńscy zgodzili się na ustępstwa dopiero w roku 1831; dłużej jeszcze opierały się rządy kantonów Schwyz i Bazylei; w Uri, Unterwalden i Wallis wszystko pozostało po dawnemu.
Nieuniknionem następstwem przekształcenia ustaw kantonalnych stała się rewizya konstytucyi związkowej. Dla przyspieszenia jej, Zurych, Bern, Luzern, Soloturn, St. Gallen, Aargau i Thurgau zawarły w marcu 1832 r. konkordat, ale usiłowania ich, aby przeprowadzić reformę w sejmie związkowym, spełzły na niczem. Kantony reakcyjne, Bazyleja, Schwyz, Uri, Unterwalden i Neuenburg połączyły się nawzajem, dla zwalczenia wszelkich projektów liberalnych. Nastąpiły krwawe walki, których jedynym wynikiem było wydzielenie z kantonu bazylejskiego kantonu nowego pod nazwą Bazyleja-wieś. Rewizya konstytucyi utonęła.
Nie ustały jednak walki pomiędzy arystokracyą a radykalistami w pojedyńczych kantonach, az biegiem czasu przybrały one charakter przeważnie religijny i doprowadziły do nowego ugrupowania się okręgów. Kantony katolickie Luzern, Schwyz, Unterwalden, Zug, Fryburg i Wallis utworzyły „Związek odrębny“ (Sonderbund) dla obrony swoich interesów; liberalne ze swej strony przygotowywały się do walki o zmianę konstytucyi. Genewa, która przez czas długi nie mogła zdobyć się na decyzyę, przechyliła się po rewolucyi, która nastąpiła w tem mieście w październiku 1846 r., na stronę kantonów liberalnych, a za nią poszły niebawem St. Gallen i Bazyleja – miasto.
Sejm związkowy, obradujący w kościele S-go Ducha w Bernie, uznał w lipcu 1847 r. „Związek odrębny” za nieprawny i przeciwny przepisom konstytucyi, a równocześnie uchwalił środki dla zmuszenia opornych do uległości. Przeciw armii „Sonderbundu”, liczącej 85.000 ludzi, a dowodzonej przez generała Salis-Soglio, rząd związkowy wyprawił armię stotysięczną pod dowództwem starego napoleończyka, gen. Dufour’a, zdolnego żołnierza, który, dla uniknięcia niepotrzebnego rozlewu krwi, w jednej bitwie (pod Gislikon, pomiędzy Szwyzem i Luzernen) pokonał i rozproszył przeciwników. Luzern zdobyto, „Sonderbund” pokonany rozwiązał się. Tymczasem sejm związkowy pracował spokojnie nad rewizyą konstytucyi i w roku następnym, gdy całą Europę wstrząsały dreszcze rewolucyjne, Szwajcarya bez walki już i rozlewu krwi otrzymała konstytucyę nową, która zamieniła związek kantonów na państwo jednolite, pouczyła grupy ludności w jednym narodzie, nie hamując przytem swobody rozwoju pojedynczych części kraju.
Nie zniszczono starych organizmów kantonalnych, ale pozostawiając je, zapewniono równocześnie odpowiednie wpływy większości ludu. Utworzono więc dwie Izby: „Izbę ludu“ czyli „Radę narodową" składającą się z posłów wybieranych w kantonach (1 poseł na 20.000 dusz) i „Radę Stanów”, do której każdy kanton wysyła 2-ch przedstawicieli. Oba ciała prawodawcze mają zupełnie równe prawa; każda ustawa musi polegać na zgodzie obu.
Organem wykonawczym izb jest Rada związkowa, składająca się z 7 członków, wybieranych na 3 lata przez Izby. Prezydent Rady, obierany na rok jeden, nie może być wybrany ponownie. Kompetencyi władzy związkowej podlegają wszystkie sprawy zewnętrzne, urządzenie armii, cła, mennice i poczty. Od czasu zaprowadzenia nowej konstytucyi zniesiono wszystkie cła wewnętrzne, zaprowadzono wspólną monetę, pocztę, miary i wagi. Kantonom pozostały: prawodawstwo cywilne i karne, urządzenie policyi, utrzymywanie wojska, mianowanie oficerów, ściąganie podatków w ramach zakreślonych przez prawo związkowe, i urządzenie szkół.
Oprócz tego każda ustawa związkowa musi być zatwierdzona przez większość ludu w drodze głosowania powszechnego. Nadto ludności przysługuje prawo podawania wniosków o zmianę lub naprawę konstytucyi lub wydanie nowych ustaw, jeżeli za żądaniem oświadczy się 50.000 (obecnie od roku 1874 – 30.000) obywateli. Ten system bezpośredniego udziału ludności w pracy ustawodawczej otrzymał nazwę „referendum”.
Stosunkowo najsłabszy odgłos znalazła rewolucya paryska w południowych krajach romańskich. We Włoszech ożywiła ona cokolwiek ruch narodowy, ale wywołała tylko rozruchy w Parmie, Modenie i kilku legacyach Państwa Kościelnego. Panująca w Parmie była cesarzowa francuska, Marya Ludwika, i Franciszek, książę Modeny, na widok zbrojnego ludu schronili się do Austryi. W Bolonii zdarto chorągwie papieskie i wywieszono biało-zielono-czerwony sztandar Włoch zjednoczonych. Niebawem ruch powstańczy ogarnął całą Komagnę i także kilka miast po zachodniej stronie Apeninów. W lutym 1831 r. zebrali się reprezentanci dzielnic powstańczych i proklamowali „republikę zjednoczonych prowincyi włoskich^. Na tem też ruch się skończył. W Neapolu, Sardynii i północnych dzielnicach austryackich hasło zjednoczenia narodowego przebrzmiałe bez echa, a w marcu wojska austryackie zajęły mimo protestów francuskich Ferarę, Bolonię i Ankonę i przywróciły dawny stan rzeczy. Rewolucya miała tylko ten skutek, że pełnomocnicy mocarstw w Rzymie uznali konieczność zaprowadzenia kilku reform administracyjnych w Państwie Kościelnem. Gdy rząd papieski zgodził się na to i opracował projekt naprawy stosunków, wojska austryackie opuściły terytoryum kościelne; wróciły jednak niebawem na żądanie ludności, zastraszonej zachowywaniem się milicyi papieskiej, i zajęły w styczniu 1832 r. ponownie Bolonię. Tym rasem Francya odpowiedziała na interwencyę Austiyi już nie gołosłownym protestem, lecz zbrojną manifestacyą. W lutym silny oddział francuski wylądował w Ankonie i objął miasto w posiadanie. Pragnienie pokoju było jednak we Francyi silniejsze od zawiści, i ta obustronna interwencya pozostała bez dalszych następstw. W stosunkach Państwa Kościelnego nic się nie zmieniło; opracowane już reformy pozostały na papierze.
Nie była jednak zupełnie bezowocna ta próba przeobrażenia stosunków na drodze rewolucyi. Ruch narodowy i liberalny, rozbudzony ponownie przez wypadki z roku 1830 i 1831, przetrwał tym razem chwilowe niepowodzenie, i podziemna agitacya, kierowana głównie z Londynu przez Genueńczyka, Józefa Mazziniego, przygotowywała powoli grunt do zmiany ustroju politycznego Włoch. Celem rewolucyonistów by
ło przedewszystkiem wyzwolenie kraju z pod panowania Austryi, i pod tym względem znaleźli oni potężnego sprzymierzeńca w osobie króla piemonckiego, Karola Alberta, który, wstąpiwszy na tron w roku 1831, zorganizował swe państwo w duchu liberalnym i postarał się o liczną i dobrze wyćwiczoną armię, w przewidywaniu ważnych wypadków. Tymczasem idea wyzwolenia i zjednoczenia Włoch nabierała coraz większej siły i ogarniała coraz szersze koła, nie wyłączając duchowieństwa katolickiego.W roku 1843 znalazła ona wymowny wyraz w sławnem dziele księdza Wincentego Giobertiego „O prymacie Włochów”, w którem autor przepowiadał swemu narodowi przodownictwo na drodze rozsądnej wolności pomiędzy ludami Europy, a rolę wprowadzenia Włochów na tę drogę przypisywał Papieżowi.
W chwili ukazania się tej książki wydawało się to fantazyą. Ani Leon XII, ani następca jego, Pius VIII (1829-1830), ani panujący wówczas Grzegorz XVI (1831-1846) nie okazywali żadnych sympatyi ani dla kierunku liberalnego ani dla idei zjednoczenia. A jednak ksiądz Gioberti odgadł prawdę. Gdy po śmierci Grzegorza XVI na tron papieski wstąpił kardynał Jan Marya Mastai Ferretti pod nazwą Piusa IX (dnia 13 czerwca 1846 r.) w Państwie Kościelnem zawiał wiatr nowy. Ukazał się akt amnestyi dla przestępców politycznych, uwalniający z więzień setki przeciwników reakcyi; nowy Papież ustanowił radę stanu (Consulta di stato) i radę ministeryalną jak w państwach świeckich, złagodził przepisy cenzuralne, pozwolił nawet na tworzenie „gwardyi obywatelskich”. Wśród zwolenników liberalizmu i wyzwolenia narodowego zapanował zapał nieopisany, imię Papieża – „Pio nono” – stało się synonimem wolności i patryotyzmu. W Rzymie, w legacyach papieskich i innych dzielnicach rozpoczęły się hałaśliwe manifestacye; urządzano wielkie pochody z chorągwiami trójbarwnemi zjednoczenia, kokardami, sznurami powiązanych chustek i welonów, które miały symbolicznie oznaczać zjednoczenie, śpiewano, gadano wierszem i prozą, wznoszono okrzyki – Włosi odchodzili od zmysłów z radości. Niezręczność Metternicha, który, zastraszony obudzonym nagle zapałem, kazał wojskom austryackim zająć Ferrarę, dolało tylko oliwy do ognia. W północnych dzielnicach austryackich manifestacye przybrały charakter otwarcie wrogi dla panów kraju. Schodzono ostentacyjnie z drogi urzędnikom i oficerom austryackim; jeżeli który z nich ukazał się w lokalu publicznym, wszyscy Włosi powstawali z miejsc i oddalali się, a gdy jakiś tajny komitet wydał dnia 1 stycznia 1818 r. hasło niepalenia tytuniu, aby nie wzbogacać kas podatkowych austryackich, wszyscy zastosowali się do tego. Niebawem nastąpiły krwawe starcia pomiędzy studentami i wojskami w Bolonii i Medyolanie, a równocześnie wybuchło powstanie w Palermie, dokąd nie sięgało już ramię ks. Metternicha. Wojska królewskie, wysłane do Sycylii, musiały cofnąć się d. 26 stycznia, ruch ogarnął całą wyspę, i utworzył się rząd prowizoryczny z Ruggiero Settimo na czele. “Król neapolitański Ferdynand, nie mając możności stłumienia powstania, zgodził się na ustępstwa, nadał krajowi konstytucyę tymczasową i ułaskawił przestępców politycznych. To zwycięstwo liberalizmu w połączeniu z energicznem wystąpieniem Piusa IX, który na zajęcie Ferrary odpowiedział projektem utworzenia włoskiej unii celnej, oraz ogłoszenie konstytucyi w Toskanii i Turynie, z drugiej strony zaś zaprowadzenie stanu oblężenia w lombardo-weneckich posiadłościach Austryi, doprowadziło ruch narodowy w całych Włoszech do punktu kulminacyjnego. Walka stała się teraz nieunikniona, a miała dla Włochów pewne widoki powodzenia. Mogły one tym razem liczyć na sympatye Anglii, której polityką zagraniczną kierował wówczas lord Palmerston, gdy Austrya nie mogła korzystać z pomocy swoich sprzymierzeńców, wobec ogromnego zamętu, który tymczasem wywołały w całej Europie echa rewolucyi lutowej. Ale Włochy zbyt niedawno obudziły się z wiekowego letargu, zbyt jeszcze byłysłabe, aby zaraz pierwsza energiczniejsza próba miała doprowadzić je do ideału zjednoczenia. Zacięta i krwawa walka skończyła się, jak zobaczymy później, zupełną klęską, utwierdzeniem władzy austryackiej w dzielnicach północnych, przywróceniem Państwa Kościelnego, i trwałem usadowieniem się Francuzów w Civita-vecchia.
W tym samym czasie, kiedy w narodzie włoskim idea zjednoczenia narodowego silne zapuściła korzenie, rozkrzewiła się i poczęła zbliżać do swego urzeczywistnienia, w narodzie hiszpańskim dokonał się rozłam, który miał pozostać przez cały wiek XIX źródłem trwałego zaniepokojenia, ciężkich, a nieraz krwawych zatargów, i do dziś dnia jeszcze nie utracił swego niebezpiecznego charakteru. Przyczyną rozłamu był spóro następstwo tronu. Po nieudanych rewolucyach, walkach rewolucyjnych i prześladowaniach, o których wspominaliśmy już dawniej, król Ferdynand VII, utraciwszy zaufanie do swoich reakcyjnych doradzców, zbliżył się do stronnictwa konstytucyjnego; reakcyoniści zaś skupili się naokoło brata królewskiego, Don Karlosa, który wobec bezdzietności króla uchodził za następcę tronu. W roku 1829 jednak Ferdynand, owdowiawszy poraź trzeci, ożenił się z księżniczką neapolitańską Maryą Krystyną, a spodziewając się potomstwa, wydał w r.1830 „sankcyę pragmatyczną”, w której przywrócił dawne prawo kastylijskie, uprawniające także kobiety do dziedziczenia tronu. W październiku tegoż roku urodziła mu się córka Izabela, wobec tego zaś w razie przeprowadzenia sankcyi pragmatycznej, Don Karlos tracił prawo do korony a popierające go stronnictwo „apostolskie” nadzieje na odzyskanie swych wpływów i władzy w państwie.
Gdy więc w roku 1833, po śmierci Ferdynanda, Marya Krystyna objęła rządy w imieniu swej 3-letniej córki, Don Karlos uznał prawo z roku 1830 za nieważne i ogłosił się królem. Wywiązała się długa i krwawa wojna domowa, do której wmieszał się król francuski, Ludwik Filip, stawając po stronie równie wątpliwych jak jego własne praw Izabeli.
Zupełnie podobne stosunki panowały w sąsiedniej Portugalii. Tam prawowity po śmierci króla Dom Jana następca tronu, Dom Pedro, zrzekł się korony portugalskiej na żądanie Brazylijczyków, którzy nie chcieli nadal uznawać unii z metropolią, zamianował królową Portugalii swą córkę Maryę da Gloria, i zaręczywszy ją ze swym bratem Dom Miguelem, powierzył tymczasowo regencyę swej siostrze Izabeli. Zapewniając rękę swej córki Miguelowi, Dom Pedro stawił mu za warunek zatwierdzenie konstytucyi liberalnej. Dom Miguel jednak, popierany przez skrajnych reakcyonistów i apostolskie stronnictwo hiszpańskie, wypędził Maryę da Gloria i objął rządy kraju. Tylko na wyspie Terceira utrzymało się grono stronników prawowitej królowej. W kwietniu 1831 r., Dom Pedro, zmuszony przez Brazylijczyków do złożenia korony na rzecz syna, Pedra II, powrócił do Portugalii, aby przy pomocy Anglików przywrócić władzę swej córce. Po ciężkich walkach zdobył Oportę i opanował kraj cały, i w roku 1833 Maria da Gloria mogła powrócić do swej stolicy.
Dom Miguel jednak nie dał za wygraną. Udał się z resztkami swej armii do Hiszpanii, aby tam poprzeć stronnictwo apostolskie w walce z Krystyną, a następnie przy pomocy Don Karlosa odzyskać tron portugalski. Położenie Maryi Krystyny stało się groźne. Wmieszały się jednak do sprawy Anglia i Francya, z których pierwszej chodziło o uregulowanie i utrwalenie stosunków w Portugalii, drugiej zaś w Hiszpanii, i cztery te państwa zawarły w r. 1834 poczwórne przymierze, z celem zapewnienia władzy prawowitym następczyniom tronu. Zjednoczone armie Don Karlosa i Dom Miguela zostały pod Evora w prowjncyi Alemtejo osaczone i zmuszone do kapitulacyi. Dom Miguel opuścił swój kraj na zawsze, a Dom Pedro, przywróciwszy konstytucyę z roku 1826, uznał piętnastoletnią królową Maryę da Gloria za pełnoletnią.
Sprawa następstwa tronu w Portugalii była stanowczo rozstrzygnięta. Królowa wyszła za księcia Leuchtenburskiego, a po jego śmierci, w roku 1836, za Ferdynanda księcia koburskiego z katolickiej węgierskiej gałęzi tej rodziny.
W Hiszpanii natomiast wojna domowa nie skończyła się skutkiem kapitulacyi karlistów pod Evorą. Don Karlos został przewieziony do Anglii a ztąd udał się do Navarry. W imieniu jego prowadził dalszą walkę śmiały dowódzca Basków Zumalacarregui, po jego zaś śmierci Cabrera. Stronnicy Maryi Krystyny, jakkolwiek armią ich dowodził sławny gen. Mina, nie zdołali opanować powstania; Anglia i Francya zachowywały się prawie obojętnie. Na domiar złego, stronnictwo radykalne uznało chwilę za dogodną do urządzenia rewolucyi w celu przywrócenia konstytucyi liberalnej z roku 1812. W roku 1836 uwięziono królową regentkę w zamku La Gronja i zmuszono do uznania tej konstytucyi. W roku następnym (1837) zmieniono ją w duchu umiarkowanym przez zaprowadzenie systemu dwuizbowego i przyznanie prawa veto koronie. Tymczasem nie ustawała walka z Karlistami, i w lecie 1837 r. Don Karlos, objąwszy osobiście dowództwo nad swoją armią, tak już był pewny zwycięztwa, że wyruszył do Madrytu, aby objąć rządy. W tej chwili groźnego niebezpieczeństwa Marya Krystyna powierzyła dowództwo armii generałowi Baldomero Espartero, synowi kołodzieja, który wypłynął na widownię podczas ostatnich rozruchów, i niebawem miał zająć wszechwładne stanowisko w kraju. Nowy dowódzca w krótkim czasie zakończył wojnę. Zadał w październiku 1837 r. Don Karlosowi ciężką klęskę pod Huerta del Rey, odparł jego wojska ku północy i po licznych utarczkach skłonił jednego z dowódzców karlistowskich, Maroto, w roku 1839, do uznania królowej Izabeli. We wrześniu tegoż roku Don Karlos musiał opuścić Hiszpanię i schronić się do Francyi, a ztąd do Włoch, gdzie umarł w r.1855, pozostawiając pretensye do tronu swemu najstarszemu synowi, Karolowi hr. de Montemolin. W lipcu r. 1840 także najzdolniejszy z jego generałów Cabrera przeszedł granicę francuską.
Wojna domowa skończyła się. Ale pokoju wewnętrznego nie zaznała mimo to skołatana nieustannemi walkami Hiszpania. Gdy zwycięzca karlistów Espartero, mianowany księciem Vittoria i prezesem ministrów, chciał zgodnie ze swemi zapatrywaniami i przepisami nowej konstytucyi uregulować stosunki krajowe na podstawie liberalnej, Marya Krystyna coraz więcej przechylała się na stronę reakcyonistów, a spotkawszy się z nieprzezwyciężonym oporem swego ministra i jego stronników, złożyła pod koniec roku 1840 regencyę i wyjechała do Francyi. Kortezy zamianowały regentem księcia Espartero, ale i jego rządy nie trwały długo. Współzawodnicy jego, podburzeni przez Maryę Krystynę, wywołali w roku 1843 powstanie i zmusili go do opuszczenia Hiszpanii. Z jego upadkiem skończyły się rządy stronnictwa liberalnego. Izabela, uznana w 14 roku życia za pełnoletnią (w r. 1843), otoczyła się konserwatystami, którzy zmienili w r. 1845 konstytucyę znowu w duchu absolutystycznym. Rządy jej, nieszczęśliwe pod każdym względem, pełne sporów i zatargów wewnętrznych, powstań, pomiędzy któremi zasługuje na wzmiankę karlistowskie w r.1848, gorszących wybryków rozpusty i aktów bigoteryi na przemian, trwały do roku 1868 i skończyły się rewolucyą, która pozbawiłają tronu i w swoich następstwach doprowadziła do wojny pomiędzy Francyą a Niemcami. Powrócimy do tych dziejów w dalszym ciągu tego dzieła.
Także w Portugalii niedługo trwał spokój, przywrócony po upadku Dom Miguela. Już w roku 1842 wybuchło powstanie pod hasłem przywrócenia konstytucyi Dom Pedra z roku 1826, a 4 lata później nowe w Oporto i Coimbrze, które niebawem ogarnęło kraj cały i zostało stłumione dopiero w roku 1847 przy pomocy floty angielskiej i armii hiszpańskiej. Marya da Gloria umarła w r. 1853, a na tron wstąpił małoletni syn jej najstarszy Pedro V, za którego sprawował rządy do r. 1855 ojciec jego Ferdynand koburski.
Kiedy w całej Europie, z wyjątkiem Austryi, obezwładnionej i uśpionej przez- Metternicha, i Hiszpanii, zajętej sporami dynastycznemi, rewolucya lipcowa wywołała bezpośrednio mniej lub więcej krwawe, chociaż po większej części bezowocne starcia i rozruchy, Wielka Brytania także w tej epoce kroczyła nadal swoją własną drogą. Wprawdzie wypadki paryskie odbiły się także głośnem echem nad brzegami Tamizy, ale nie wytrąciły narodu angielskiego z równowagi, nie przerwały tradycyjnego rozwoju stosunków, lecz dały tylko zachętę do przeprowadzenia reform zapoczątkowanych już w epoce ubiegłej.
W roku 1830, okrągło miesiąc przed wybuchem rewolucyi w Paryżu, umarł reakcyjny król Jerzy, a na tron wstąpił brat jego, Wilhelm IV. Nowy monarcha, człowiek trzeźwy i wolny od uprzedzeń staroangielsko-torysowskich, nie sprzeciwił się zaprowadzeniu zmian, których oddawna domagali się burzliwie radykaliści, i których konieczną potrzebę uznawało umiarkowane stronnictwo whigów. W listopadzie tegoż roku, po ustąpieniu gabinetu Wellingtona i Peela, król powołał do rządów hr. Karola Greya, który jeszcze przed wybuchem Wielkiej Rewolucyi francuskiej wykazywał potrzebę zreformowania urządzeń parlamentarnych swego kraju, i obecnie zajął się nią energicznie.
Na widownię polityczną występują pod jego, rządami mężowie stanu, których nazwiska są nierozłącznie związane z rozwojem zasad wolnościowych nietylko w Anglii ale i na kontynencie europejskim: lord Henryk Brougham, lord Landsdowne, Melbourne, Goderich, Palmerston, John Russel. Kółko tych polityków przedstawiło parlamentowi w marcu roku 1831 projekt reformy, nie radykalnej wprawdzie, ale wystarczającej do uzdrowotnienia stosunków parlamentarnych. Zażądali oni odebrania 168 mandatów poselskich owym starym podupadłym miejscowościom, które tylko sile tradycyi a nie swemu własnemu znaczeniu zawdzięczały ogromny udział w reprezentacyi narodu. Z tych 168 mandatów wnioskodawcy chcieli przyznać Londynowi i innym wielkim miastom 42, hrabstwom, czyli okręgom wiejskim 55 i zmniejszyć ogólną liczbę członków Izby gmin z 658 na 596. 0 projekt ten wywiązała się pomiędzy stronnictwami whigów i torysów na miętna walka, w której jednak posługiwano się wyłącznie środkami konstytucyjnemi, w przeciwieństwie do kontynentu europejskiego. Bez rozlewu krwi i bez gwałtownych przewrotów wkroczyła Anglia na nowe tory.
Ale nie odrazu zwolennicy reformy odnieśli zwycięztwo. Projekt ich upadł w Izbie gmin w trzeciem czytaniu, a wobec tego gabinet podał się do dymisyi. Król jednak, z uwagi na usposobienie i wyraźnie objawioną wolę ludności, dymisyi nie przyjął, lecz zdecydował się na rozwiązanie reakcyjnego w swej większości parlamentu. Wybory nowe odbyły się pod hasłem reformy i skończyły się wielkiem zwycięztwem whigów. Nowa Izba gmin uchwaliła po długich i gwałtownych dyskusyach zmianę ustawy większością przeszło 100 głosów. Ale było to dopiero połowiczne zwycięztwo. Arystokratyczna i reakcyjna izba lordów, idąc za wskazówką starego ks. Wellingtona, odrzuciła reformę, 199 głosami przeciw 158. Izba gmin odpowiedziała na to uchwaleniem wotum zaufania dla ministrów. Gabinet pozostał u steru, ale narazie musiał dać za wygraną. Pozostały tylko dwa środki dla przeprowadzenia zmiany konstytucyi: zamianowanie tylu nowych członków Izby wyższej, przychylnych dla reformy, aby większość reakcyjną zamienić na mniejszość, lub odmówienie podatków przez Izbę gmin.
Parlament odroczono, a gdy w grudniu zebrał się nanowo, lord Russel podał nowy projekt reformy, zgadzający się w punktach zasadniczych z pierwszym. Izba gmin uchwaliła go znowu znaczną większością głosów; w Izbie lordów przy drugiem czytaniu zdobył większość dwóch głosów, ale było widoczne, że przy trzeciem upadnie. Grey zażądał mianowania kilkudziesięciu nowych parów, i ustąpił, gdy otrzymał odpowiedź odmowną. Miejsce jego zajął Wellington, i teraz zdawało się, że Izba gmin będzie musiała zdecydować się na odmowę podatków. Na szczęście dla Anglii, nie potrzeba było podatków, uciekać się do tak niebezpiecznego środka. Wellington nie mógł znaleźć ministrów, gotowych do wzięcia na siebie odpowiedzialności za odrzucenie reform. U steru stanął więc znowu Grey, a Wellington przed głosowaniem opuścił ze stu towarzyszami izbę, oświadczywszy się przeciw ustawie. Ta “abstynencya” zapewniła większość projektowi reformy. Król zatwierdził nową ustawę dnia 7 czerwrca 1832 r. Wielkie dzieło naprawy parlamentaryzmu było dokonane po dwuletniej walce, na drodze pokojowej, bez zerwania z przeszłością, bez gwałtownych wstrząśnień, któreby pozostawiały głębokie rozgoryczenie i mogły wywołać reakcyę.
Izba gmin, wybrana na podstawie nowego prawa, posiadała ogromną większość liberalną, 509 przeciw 149 głosom, ale zachowywała się w sposób bardzo umiarkowany; daleka od wszelkiej skrajności i wszelkiego doktryneryzmu, zadawalała się przeprowadzeniem reform najpotrzebniejszych i uzasadnionych względami humanitarnemi i interesami najszerszych warstw ludności. W roku 1833 nastąpiło ostateczne zniesienie niewolnictwa w koloniach indyjskich, przyczem na wynagrodzenie poszkodowanych Izby wyznaczyły 20 milionów ft. szterlingów. W roku następnym ukazało się nowe prawo o ubogich, które odróżniało rzeczywistych ubogich od żebraków biorących jałmużnę, pierwszym zapewniło ulgi, a dla drugich stworzyło schroniska, w których musieli zarabiać na wsparcie. W roku 1835 parlament przeprowadził gruntowną reformę korporacyi miejskich w Anglii i Walii, i uwolnił przez to 170 gmin miejskich od tradycyjnych nadużyć i nieporządków. Wreszcie w r.1840 wydano bardzo proste na pozór ale w skutkach nadzwyczajnie skuteczne i dobroczynne rozporządzenie, zmniejszając opłatę od listów na całem terytoryum Zjednoczonego Królestwa do 1 penny.
Hr. Grey wystąpił z gabinetu już w r. 1834, a więc wkrótce po przeprowadzeniu reformy parlamentarnej. Król powołał do rządów torysów z Wellingtonem i Robertem Peelem na czele, ale nowy ten gabinet, nie uzyskawszy w parlamencie większości w sprawie irlandzkiej, ustąpił niebawem miejsca gabinetowi liberalnemu, któremu przewodniczył lord Melbourne. Temu gabinetowi whigów też przypadłe w udziale ważne zadanie kierowania pierwszemi krokami królowej Aleksandryny Wiktoryi, córki trzeciego syna Jerzego III, która po śmierci Wilhelma IV († 1837) w dziewiętnastym roku życia wstąpiła na tron Zjednoczonego Królestwa. Ministeryum to utrzymało się u steru do września 1841 r. ale nie wiele przyczyniło się do rozwiązania tych licznych zagadnień, które podówczas zajmowały umysły. Jednem z najważniejszych była sprawa kościoła anglikańskiego w Irlandyi, który nietylko zajmował na „wyspie Zieloneju stanowisko uprzywilejowane, ale posiadał prawa krzywdzące w wysokim stopniu ludność katolicką. Ponieważ kościół ten uchodził za państwowy, cała ludność musiała składać się na jego utrzymanie, a skutek był ten, że kiedy katolicy irlandzcy mogli zadawalniać swoje potrzeby duchowne tylko w sposób wcale nie wystarczający, duchowieństwo anglikańskie miało ich kosztem olbrzymie dochody, wielkie synekury, niezmiernie bogate instytucye i wspaniałe świątynie, którym brakło wiernych. Konserwatyści opierali się energicznie wszelkim próbom zniesienia niesprawiedliwego podatku i starało się im przeciwdziałać przez zakładanie towarzystw zwanych „lożami orańskiemiu, które niebawem rozszerzyły się po całem Zjednoczonem Królestwie i stały się potęgą polityczną. Kierował niemi ks. Ernest August Kumberlandzki (późniejszy król hanowerski). Zaniepokojeni postępami liberalizmu, torysi zamierzali zapewnić sobie przyszłość przez wyniesienie jego na tron po śmierci Wilhelma IV. Zamiary te pokrzyżowali radykaliści, wyjawiając je w r. 1836, i Izba gmin zwróciła się zawczasu jeszcze do króla z prośbą o rozwiązanie niebezpiecznych towarzystw. Starania o zniesienie krzywdzącego katolików podatku na utrzymanie kościoła anglikańskiego w Irlandyi pozostały bezowocne. Przeprowadził tę reformę dopiero Gladstone w r. 1869. Ale w tym okresie, który nas zajmuje obecnie, uczyniono jednak niejedno dla naprawy opłakanych stosunków Irlandyi. Mianowicie zaś postarano się o pomnożenie i ulepszenie szkół i uregulowanie opieki nad ubogimi, aw roku 1845 zażądał i otrzymał konserwatysta Robert Peel ku wielkiemu przerażeniu torysów od parlamentu pokaźną sumę na reorganizacyę i odpowiednie wyposażenie katolickiego seminaryum duchownego w Maynooth. Wszystkie te drobne ulgi nie mogły jednak zadowolić Irlandczyków. Agitacya, kierowana przez O’Connela, to podnosząc się, to opadając, przybierała ostatecznie charakter coraz więcej radykalny i wrogi dla Anglii. O’Connel, który w ostatnich latach wydawał się już radykalistom zbyt umiarkowanym i utracił swe wpływy, umarł w r. 1847 w Genewie, nie doczekawszy się zwycięstwa sprawy, dla której walczył całe swe życie.
Daleko groźniejszy charakter niż sprawa irlandzka, przybrało zaraz w pierwszym roku panowania królowej Wiktoryi inne zagadnienie, które miało przez cały wiek XIX zajmować wszystkie prawodawstwa i rządy europejskie, i w gruncie rzeczy istniało od z wieków i zapewne istnieć będzie zawsze – jako wielka kwestya nędzy ludzkiej. Mimo zaprowadzenia kilku ważnych reform, scharakteryzowane w jednem z poprzednich rozdziałów położenie najniższych, pracujących warstw ludności, nie polepszyło się prawne wcale, a nędza, wynikająca zarówno z ówczesnych stosunków zarobkowych jak i nadużyć i powiększona przez ogromne cła zbożowe, budziła głębokie rozgoryczenie i namiętne pragnienie reform ekonomicznych i społecznych.
Skorzystało z tych usposobień stronnictwo radykalne i, stanąwszy na czele rzeszy robotniczej, rozpoczęło wielką i burzliwą akcyę, której pierwszym celem było wywalczenie ludowi praw politycznych, a tem samem głosu we wszystkich sprawach obchodzących ogół. Urządzano nocą, przy świetle pochodni, wielkie zebrania, na których agitatorzy, Irlandczyk O’Connor, kaznodzieja Stefens i inni, domagali się zniesienia wszelkiego cenzusu wyborczego, powszechnego głosowania, corocznych wyborów, dyet poselskich dla członków parlamentu i t. p. Cały ten program nazywano „the peoples Charter” – kartą, konstytucyą ludu, i od tej nazwy całe stronnictwo otrzymało miano „kartystów”. W czerwcu r. 1838 kartyści wysłali do parlamentu ogromną petycyę, zaopatrzoną w przeszło milion podpisów i krzyżyków, z których podobno znaczna część była sfałszowana, ale nie doczekali się uwzględnienia swych życzeń. W listopadzie ruch przybrał wyraźnie charakter rewolucyjny, i ostatecznie rząd stłumił go zapomocą siły zbrojnej.
Lepszy skutek wywarły usiłowania rozważnych i energicznych obywateli, aby usunąć na drodzę legalnej jedną z bezpośrednich i najważniejszych przyczyn nędzy powszechnej, wygórowane cła na zboże zagraniczne, zaprowadzone w interesie rolnictwa krajowego. Założona w r. 1838 w Manchesterze i kierowana przez Ryszarda Cobdena „liga przeciw cłom zbożowym” mogła rozwiązać się po kilku latach swego istnienia, osiągnąwszy cel zamierzony.
Reformy celnej nie przeprowadziło już ministeryum liberalne Melbourne’a, jak wogóle nie pozostawiło po sobie pomnikowego dzieła. Nie posiadało ono zupełnego zaufania ani sympatyi młodej królowej, która wychowała się w otoczeniu torysowskiem i w pierwszych latach swego panowania zdradzała kilkakrotnie, chociaż bez powodzenia, sympatye i dążności reakcyjne. Stosunek z gabinetem i popierającymi go whigami pogorszył się jeszcze, gdy królowa Wiktorya wyszła (w r. 1840) za księcia sasko-koburskiego Alberta, i parlament, bez względu na jego bardzo poprawne zachowywanie się, zmniejszył z niechęci dla królowej apanaż „księcia-małżonka”. Torysowie, mając poparcie monarchini, nabierali nowych wpływów i odnieśli w wyborach z r. 1841 zwycięstwo. W tym roku jeszcze gabinet Melbourna, poniósłszy porażkę w sprawie dość podrzędnej – chodziło o Jamajkę – podał się do dymisyi, a u steru stanęło ministeryum konserwatywne, wśród którego członków najwybitniejszym był kanclerz skarbu Robert Peel.
Epokowe reformy, na które zdobyła się Anglia w kilku latach następnych, były przeważnie jego dziełem, jakkolwiek były przeprowadzone pod naciskiem potężnej „ligi przeciw cłom zbożowym“ kierowanej przez Cobdena. Wspominaliśmy już o dokonanej pod rządami tego gabinetu konserwatywnego częściowej naprawie stosunków w Irlandyi i reformie szkolnictwa. Bez porównania większą doniosłość jednak miało obniżenie a wreszcie zupełne zniesienie ceł zbożowych (w r. 1846) i zaprowadzenie podatku od dochodów, który sprawiedliwie rozdzielał ciężary państwowe na pojedyncze warstwy ludności. W roku 1846 Peel ustąpił, przekonawszy się, że jego stronnictwo spogląda z niechęcią na jego dążności liberalne.
W nowem ministeryum, utworzonem przez Johna Russela, najwybitniejszą osobistością był bezspornie minister spraw zagranicznych Henryk John Palmerston, który już niejednokrotnie, zwłaszcza przy uregulowaniu sprawy greckiej i belgijskiej, zabłysnął jako zręczny i śmiały dyplomata, i miał niebawem otrzymać nową sposobność do wykazania swej bystrości, przezorności i energii. Wielka Brytania posiada interesy polityczne we wszystkich częściach świata. W Azyi i Oceanii panował wówczas spokój, po zdobyciu Nowej Zelandyi (w r. 1840) przez Anglię i ukończeniu niesprawiedliwej wojny z Chinami, które słusznie protestowały przeciw handlowi i przemycaniu opium, ale nie posiadały dość sił do obrony swoich uprawnionych interesów.
Wojna skończyła się po zajęciu Kantonu, w sierpniu r. 1842 pokojem w Nankinie, na mocy którego Anglia zatrzymała wyspę Hongkong. W Indyach władza angielska była utwierdzona i sięgała już do zachodnio-północnej części wielkiego półwyspu, do Pendżabu. Zatargi z Rosyą o Afganistan nie miały groźnego charakteru i utraciły na razie swą aktualność, po krwawej i zwycięzkiej wyprawie przeciw Afganom, którzy w r.1841 wycieli wwąwozie Kyber w pień silny oddział generała Elfinstone i zamordowali posła angielskiego. Natomiast wymagała wielkiej uwagi i ostrożności polityka europejska, zwłaszcza od chwili, kiedy przyjaźń z Francyą, wywołana niezadowoleniem z polityki państw Świętego Przymierza agłównie Rosyi, i zadokumentowana przez spotkanie się Ludwika Filipa z królową Wiktoryą, ustąpiła miejsca wzajemnemu rozdrażnieniu. Zanim jednak zajmiemy się temi sprawami, musimy rzucić jeszcze spojrzenie na stosunki wewnętrzne Francyi od r. 1830.
Ludwik Filip, zdobywszy niespodziewanie tron Francyi, dzięki rewolucyi przeprowadzonej przez republikanów, znalazł się z natury rzeczy w dość trudnem położeniu, ale umiał przez zręczne manewrowanie pomiędzy stronnictwami, nadawanie sobie pozorów króla obywatelskiego, rządy konstytucyjne i wyzyskiwanie każdej sposobności w swoim interesie, – umocnić niebawem swoje stanowisko. Niebezpieczeństwo groziło mu z trzech stron: od legitymistów (stronników wygnanego Burbona), republikanów, a od r. 1836 także od bonapartystów. Ostatnie z nich miałow początkach charakter więcej fantastyczny, niż groźny: Po śmierci księcia Reichstadtu (w r.1832) wychowanego w Wiedniu pod nadzorem Metternicha, jedyny jeszcze żyjący, trzeci syn króla holenderskiego Ludwika, Ludwik Napoleon Bonaparte, uważał się za prawowitego spadkobiercę wielkiego nazwiska i praw, do tego nazwiska przywiązanych. Urodzony w roku 1808, wychował się w Niemczech, wziął w r.1830 udział w rozruchach włoskich, a następnie powrócił do swej matki Hortensyi na jej zamek w Thurgau, został obywatelem szwajcarskim i oficerem artyleryi. Nagle, w październiku r. 1836, wystąpił z wielką śmiałością jako pretendent do tronu francuskiego i przybył do Strasburga, do tego samego pułku artyleryi, przy którym niegdyś Wielki Napoleon rozpoczął swój zawód żołnierski, aby skłonić go do buntu i zdobyć tron przy jego pomocy. Zamiar nie powiódł się; tylko część wojska poszła za nim, a władze francuskie, nie chcąc otaczać pretendenta aureolą męczeństwa, obeszły się z nim bardzo łagodnie i wyprawiły go do Ameryki. Niebawem jednak Napoleon powrócił do Szwajcaryi, a wtedy rząd Ludwika Filipa zażądał od władz szwajcarskich jego wydalenia. Książę udał się do Anglii i narazie nie był wcale niebezpieczny, ale przynajmniej już zmusił świat polityczny do zajmowania się jego osobą, a to wystarczało na początek.
Mniej jeszcze kłopotu miał Ludwik Filip ze stronnictwem legitymistycznem. Składało się ono wyłącznie z magnatów, którzy przy sposobności urządzali manifestacye w prasie lub kościołach, ale nie mieli ani środków, ani bodaj też odwagi do przedsięwzięcia akcyi w wielkim stylu. Więcej odwagi od nich dowiodła księżna Berry, która, wynudziwszy się na wygnaniu, przybyła w roku 1832 w przebraniu do Marsylii, a nie znalazłszy tam poparcia, udała się do Wandei, aby zawezwać lud do walki. Ale czasy zmieniły się. Wandea nie ruszyła się tym razem, a władze, dowiedziawszy się o usiłowaniach księżnej, schwytałyją i zamknęły w pałacu Bloye otoczonym wodami Girondy. Awantura skończyła się w maju r. 1833 w sposób prawie śmieszny, aw każdym razie bardzo nieprzyjemny dla legitymistów – przyjściem na świat córeczki, pochodzącej, jak księżna musiała teraz się przyznać, z tajnego małżeństwa z pewnym hrabią włoskim.
Rzeczywiście groźny był tylko nieprzyjaciel trzeci – republikanie, to stronnictwo, które nazywało się samo z upodobaniem nie „ludem” i przeciwstawiało się świadomie stanom posiadającym, „burżuazyi“. W rzeczywistości ten to lud, uniesiony wspomnieniami Wielkiej Rewolucyi, obalił tron Karola Xi walczył przez 3 dni na ulicach Paryża, poczęści z zupełną świadomością, że walczył o republikę a nie o tron nowy. A teraz na ten lud właśnie spadły najprzykrzejsze następstwa rewolucyi, zastój w przemyśle i handlu, ai po za tem nic nie zyskano przez krwawą walkę. Wprawdzie nie szczędzono bohaterom lipcowym przymileń i pochlebstw, wyznaczono w ich interesie kilka milionów na budowy publiczne i na poparcie przemysłu, ale równocześnie wypierano ich nieznacznie z gwardyi narodowej, jak wykomplementowano zręcznie starego Lafayetta ze stanowiska naczelnego dowódzcy wszystkich gwardyi narodowych. Istotnie rewolucya wyszła tyłko na korzyść stanów posiadających, do których zaliczał się także Ludwik Filip i na których opierał się wyłącznie.
Początkowo, gdy chodziło o ukaranie doradców Karola X, oba te stronnictwa szły ręka w rękę, i z trudem tylko wydobyto Polignaca, Peyronneta, Ranville’a i ich towarzyszów, z rąk tłumu, niezadowolonego, że parowie, którzy ich sądzili, nie zdobyli się na wyrok śmierci. Ale niebawem rozeszły się drogi „burżuazyi11 i „luduu. Nowe ministeryum, utworzone pod kierownictwem Kazimierza Periera, miało charakter zachowawczy, a gdy Perier umarł w r.1832 na cholerę, system rządu nie zmienił się w niczem, bo był systemem samego króla, który starał się zawsze utrzymać „złoty środek^ pomiędzy reakcyą a rewolucyą, co znaczyło, że chciał rządów w gruncie rzeczy reakcyjnych, osłoniętych formami demokratycznemi i ściśle konstytucyjnemi.
Zrewidowana konstytucya była pod niejednym względem cokolwiek wolnomyślniejsza od dawnej, rząd miał ręce więcej rozwiązano przez uchwały Izb, ale reformy najważniejszej nie zaprowadzono, ani nie rozszerzono dostatecznie praw wyborczych, ani też nie zdobyto się na decentralizacyę władzy. Nowe prawo z roku 1831 obniżyło wprawdzie cenzus wybieralności i wyborczy, pierwszy z 1800 na 750, drugi z 300 na 200 franków, ale mimo to liczba wyborców wynosiła niewiele nad 200.000. Jedynym postępem rzeczywistym była reforma szkolna wypracowana przez konserwatystę Guizot’a. Dzięki jej zaczęła podnosić się znowu oświata i zmniejszyła się liczba analfabetów. Zasługuje na stwierdzenie, że pod rządami obu Burbonów wychowanie publiczne upadło tak dalece, że w roku 1830 ani połowa rekrutów nie umiała czytać ani pisać. Szlachta rodowa, której Ludwik miał wszelkie powody obawiać się, ponieważ nie przestała sprzyjać wygnanemu Karolowi X, utraciła przy rewizyi konstytucyi jedno ze swoich praw najważniejszych: zniesiono 356 głosami przeciw 40 dziedziczność członków Izby wyższej; zresztą zaś Ludwik Filip nie był bynajmniej tak skrupulatny jak Wilhelm IV angielski, gdy chodziło o nominacyę nowych parów; kiedyś zamianował 36 odrazu. Po za tem wszystko odbywało się we Francyi z zachowaniem pozorów demokratycznych na drodze ściśle konstytucyjnej. Ministerya były zależne zupełnie od większości Izby i ustępowały, skoro tylko utraciły większość, wolność słowa nie była krępowana, wybory odbywały się w sposób najlegalniejszy.
Wszystko to jednak wychodziło na korzyść tylko tych 200.000 najwyżej opodatkowanych, którzy posiadali prawo wyborcze. Szerokie warstwy ludności były praw wszelkich pozbawione; to też zwalczano system istniejący namiętnie i bezwzględnie, nie przebierając wcale w środkach.
Nie było prawie roku bez zamachu na życie króla. Najgłośniejszy był zamach Korsykanina Fieschi’ego, który w r. 1835, podczas przeglądu gwardyi narodowej, sprawił swą „maszyną piekielną” straszliwe spustoszenie w otoczeniu króla, jego samego jednak nie dosięgnął. Wogóle z licznych tych zamachów nie udał się żaden. Wzmocniły one tylko stanowisko Ludwika Filipa, onieśmieliły opozycyę w Izbie i dostarczyły pretekstu do wydania ustaw reakcyjnych. Nastąpiło to zwłaszcza po zamachu Fieschi’ego. Powołując się na tę zbrodnię, prezes ministrów ks. de Broglie przeprowadził we wrześniu r. 1835 trzy bardzo surowe ustawy, które uznawały znieważenie króla i ostrą krytykę istniejącej formy rządów w prasie za zbrodnię przeciw bezpieczeńczeństwu państwa i oddawały winowajców pod sąd Izby parów.
Nie brakowało i bezpośrednich prób wywrócenia istniejącego stanu rzeczy na udeptanej we Francyi drodze rewolucyi. Pierwsza, w Lyonie, w r. 1831, miała charakter wyłącznie społeczny i ekonomiczny, wybuchła skutkiem bezrobocia i nędzy wśród robotników; ale wszystkie inne, w Lyonie w r. 1834, w Paryżu w latach 1832, 1834 i 1839 wynikały z pobudek politycznych, były dziełem tajnych stowarzyszeń jakobińskich, ukrywających się zazwyczaj pod nazwami wcale niewinnemi, jak „Towarzystwo narodowe”, „Towarzystwo dla obrony praw człowieka”, „Towarzystwo rodzin”, „Towarzystwo pór roku”.
Daleko niebezpieczniejsza od tych pojedyńczych wybuchów, które za każdym razem tłumiono bez trudu, chociaż z wielkim przelewem krwi, była agitacya szkół społeczno-politycznych, które szerzyły przekonanie, że do naprawienia doli najszerszych warstw ludu nie wystarczy rewolucya polityczna, lecz trzeba przewrotu społecznego, aby uwolnić lud pracujący od wyzysku kapitalistów, fabrykantów, bankierów, monopolistów, słowem stanów posiadających. W rzeczywistości, stosunki społeczne Francyi były opłakane i w deklamacyach o nadużyciach i wyzysku mieściło się dość prawdy, aby uzasadnić reformatorskie usiłowania idealistów i zapewnić ich doktrynom wielkie powodzenie. Usiłowania te sięgają jeszcze końca wieku XVIII i miały początkowo charakter dość fantastyczny z zacięciem religijnem. Wspomnimy tylko ot. zw. „St. Simonizmie”, sekcie czy szkole, utworzonej przez hr. St. Simona (1760 † 1825) który wymyślił sobie „nowy chrześcianizm”, nowy ustrój społeczny na wzór państwa platońskiego, w którym ludzkość miała znaleźć szczęście, nie dające się osiągnąć w ramach istniejącego ustroju. Inny marzyciel, Karol Fourier wykombinował system tworzących się dobrowolnie gmin spółkowych, „falansteryi”, które miały składać się z 15-1800 członków, a stanowiąc odrębne, zamknięte w sobie i wystarczające sobie same całości, stać się podstawą szczęśliwości ludzkiej.
St. Simon stawiał na czele swego wymarzonego gmachu społecznego dobrotliwego despotę, coś w rodzaju Papieża, który każdemu członkowi społeczności wyznaczał miejsce i zadanie, stosownie do jego uzdolnienia. Nauka ta, która miała pozory nowej religii, znalazła licznych zwolenników, a najwybitniejszy z nich, Enfantin, oskarżony o wykroczenie przeciw prawu o stowarzyszeniach, uzyskał sposobność do publicznego umotywowania systemu, przyczem w sposób bardzo jaskrawy wykazał wady ustroju panującego. Sekta ta, składająca się z szlachetnych marzycieli i dziwaków arystokratów, upadła po krótkiem istnieniu, ale utrzymała się krytyczna część jej doktryny wraz zdążnością do wytworzenia nowego idealnego gmachu społecznego i stała się punktem wyjścia dla szkół społeczno-politycznych, stojących na gruncie realnym. Pomiędzy twórcami nowych doktryn zasługują na szczególną uwagę Ludwik Blanc (1813 † 1882) i Piotr Józef Proudhon (1809 † 1865). Pierwszy wychodzi w swem głównem dziele, wydanem w r.1835 „Organisation du travailu, z tego samego punktu, co Fourier i St. Simon, rozpoczyna je charakterystyką ujemnych stron społeczności ówczesnej, ale nie zadawalnia się ogólnikami, lecz daje obraz nędzy panującej wśród ludu pracującego na podstawie statystyki płacy. Zdaniem jego nędza ta jest następstwem panowania jednostki. Nieprzyjacielem, którego on zwalcza, jest indywidualizm, ukrywający się pod hasłami wolności. Wolność jednostki wywołuje walkę konkurencyjną, ta zaś skutkiem równości uzdolnienia, prowadzi do nierówności, do monopolu. Temu współzawodnictwu jednostek Blanc przeciwstawia „assocyacy꣑: zespolenie się ma umożliwić jednostkom oparcie się konkurencyi. Produkcyę ma regulować państwo, nie zaś wolne współzawodnictwo; organizacyą pracy powinien zająć się rząd demokratyczny, utworzony przez lud. Rząd ten zakłada fabryki wszystkich gałęzi przemysłu, a w każdej z nich robotnicy pracują na zasadzie spółkowej. Zysk dzieli się na 3 części; jedną biorą członkowie spółki, druga ma być użyta na utrzymanie starców, chorych i niezdolnych do pracy, trzecia na rozszerzenie przedsiębiorstwa spółki, aby powoli wszyscy robotnicy z danej gałęzi przemysłu mogli przystąpić do niej.
Kapitaliści przystępujący do spółki otrzymują procent, ale nie biorą udziału w zyskach. Blanc wierzył, że po utworzeniu takich fabryk spółkowych, fabryki oparte na zasadzie konkurencyi musiałyby upaść łub przystąpić do spółek. W dalszych następstwach autor doktryny przewiduje połączenie się wszystkich fabryk każdej gałęzi w jednej wielkiej spółce. Etyczne wnioski pomijamy, stwierdzając tylko jeszcze, że organizacyi tej nie przeprowadzono dotąd nigdzie i nawet nie próbowano przeprowadzić, jakkolwiek czyniono takie próby z doktrynami daleko więcej fantastycznemi. Proudhon nie stoi tak jak Blanc na gruncie praktycznym; doktryna jego ma więcej teoretyczne znaczenie. Najsławniejszem jego dziełem jest „System przeciwieństw ekonomicznychu, w któreni starał się określić znaczenie ekonomii politycznej i socyalizmu. Przeciwieństwa ekonomiczne chciał Proudhon wyrównać przez swą teoryę „mutualizmu”, którą streścił sam w następującem zdaniu: „Prawa zamiany wartości na wartość mają kierować życiem ekonomicznemu W r. 1849 Proudhon założył w Paryżu „Bank ludowy”, zapomocą którego chciał przeprowadzić swą teoryę, ale skutkiem jego uwięzienia, zamiar ten spełzł na niczem. Z teoryi jego najmniej znane jest określenie własności. Jest on wynalazcą tego sławnego zdania, które odgrywa tak wybitną rolę w agitacyi socyalistycznej: „la propiete – cest le vol” – własność jest kradzieżą. Proudhon był bardzo dumny z tego wynalazku; w rzeczywistości jednak tę samą myśl wypowiedział przed nim Brissot w r.1780, a Proudhon ujął ją tylko w formę dobitną. Powrócimy jeszcze do tych teoryi i wpływu ich na stosunki polityczne i społeczne w dalszym ciągu tego dzieła. Za czasów Ludwika Filipa nie odgrywały one jeszcze wielkiej roli; powstały tylko w tym czasie, jako wynik fermentu społecznego, który wżerał się w coraz szersze koła i skrystalizował się w roku 1848 w rewolucyi lutowej.
Nie będziemy zadawali sobie trudu wyliczania po kolei wszystkich gabinetów, które sprawowały rządy w ciągu 18-letniego panowania tego monarchy. Niewiele jest o nich do powiedzenia; o większości tylko tyle, że były zupełnie konstytucyjne, oparte na większości parlamentu i nie zrobiły nic dla dobra kraju. Na wymienienie zasługują tylko Thiers i Guizot, nie przez działalność reformatorską, której opłakane stosunki domagały się stanowczo, lecz przez swoją politykę zagraniczną.
Jakkolwiek żadne z państw należących do Świętego Przymierza nie zdobyło się na protest przeciw gwałtownej zmianie stosunków we Francyi w r. 1830, to jednak wypadek ten był dla nich bardzo niepożądany, bo przeciwny wszelkim zasadom ich polityki, zarówno systemowi reakcyjnemu, jak i dążności do utrzymania stanu rzeczy wytworzonego na kongresie wiedeńskiem. Wprawdzie Ludwik Filip nie wywołał rewolucyi, nie strącił z tronu Karola X, ani też nie zaprowadził z własnej woli zmian liberalnych w konstytucyi, ale bądź co bądź był spadkobiercą rewolucyi, uzurpatorem i królem konstytucyjnym. Przeciw niemu więc zwróciła się niechęć trzech rządów sprzymierzonych, a zwłaszcza stosunki z Rosyą, która od wstąpienia na tron cesarza Mikołaja objęła rolę kierującą w Świętem Przymierzu, pogorszyły się bardzo. Następstwem tego było, że Ludwik Filip, aby nie pozostać w zupełnem, niebezpiecznem odosobnieniu, zbliżył się do Anglii, a zawikłania w Hiszpanii i Portugalii, o których już wspominaliśmy, dostarczyły niebawem sposobności do wypróbowania nowych związków politycznych.
Ale przyjaźń z Anglią nie była ani wielka ani trwała i nie sięgała po za stosunki hiszpańskie i portugalskie, a odkąd na czele gabinetu francuskiego stanął zdolny historyk, lecz lichy polityk, Adolf Thiers, nie zapobiegała nawet poważnym starciom. Przyczyną nieporozumienia stała się wojna turecko-egipska. Potężny wielkorządca Egiptu, Mehemed Ali skorzystał z osłabienia Turcyi przez wojnę z Rosyą i skutki pokoju adryanopolskiego, aby rozszerzyć swoje panowanie, i zażądał od sułtana dwóch paszalików syryjskich, Damaszku i Akki. Nie czekając zaś na przychylną decyzyę, wysłał w r. 1831 swego pasierba Ibrahima, wsławionego w wojnie greckiej, na czele 20.000-nej armii do Syryi. Sułtan oparł się stanowczo, ale armia jego, dowodzona przez Hasseina baszę, poniosła w r. 1832 pod Homs stanowczą klęskę. Ibrahim basza wkroczył do Syryi, gdzie ludność powitała go jako wybawcę i oswobodziciela i pobiwszy, pod Konią (starożytnom Ikonium) drugiego dowódzcę wojsk sułtańskich, Reszyda Mehemeda, wyruszył do Brussy. W swem trudnem położeniu sułtan zwrócił się do Rosyi z prośbą o pomoc. Ponieważ było widoczne, że ambitny Mehemed Ali marzy o zajęciu tronu sułtańskiego, a Turcy a pod jego energicznemi i światłemi rządami odżyłaby i stałaby się znowu groźnym sąsiadem, Rosya uczyniła chętnie zadość prośbom sułtana. Wmieszanie się Rosyi do wojny wywołało interwencyę Francyi i Anglii, a wynikiem było, że Mehemed Ali, nie próbując dalszej walki, zgodził się w roku 1833 na zawarcie pokoju (w Kjutahia), w którym otrzymał żądane paszaliki syryjskie. Turcya odwdzięczyła się Rosyi za doznaną pomoc zawarciem umowy, w której zobowiązała się zamknąć w razie wojny Dardanele dla nieprzyjacielskich okrętów wojennych, a tem zsamem ubezpieczyć Rosyę od strony południowej.
Pokój nie trwał długo. Sułtan Mahmud wystawił i wyćwiczył przy pomocy oficerów pruskich nową armię i wypowiedział w roku 1839 wojnę wielkorządzcy Egiptu. Ale i ta armia nie mogła mierzyć się z wojskami egipskiemi, dowodzonemi przez genialnego pasierba Mehemeda Alego. Ibrahim basza odniósł pod Nisibem nad Eufratem świetne zwycięstwo, wielki admirał Achmed Teozi przeszedł z całą flotą sułtańską na jego stronę, a wobec tego w samej nawet Turcyi, gdzie tymczasem po śmierci Mahmuda wstąpił na tron szesnastoletni Abd-ul-Medzid, zaczęło szerzyć się fatalistyczne przekonanie, że potężny władzca egipski ma z woli Ałłaha zająć tron zdegenerowanych Osmanidów. Mehemed Ali jednak tak wysoko nie mierzył; żądał tylko, aby sułtan uznał go dziedzicznym panem Egiptu, Syryi i Cylicyi (Adany). Wobec tego żądania, sprawa wschodnia zainteresowała całą Europę. Anglia, Austrya i Prusy wmieszały się do niej z obawy, aby Rosya nie zdobyła nowych wpływów i korzyści, Rosya zaś przyłączyła się do tej akcyi, ponieważ zwycięstwo satrapy egipskiego sprzeciwiałoby się jej interesom.
Sama tylko Francy a zajęła stanowisko przychylne dla Mehemeda Alego. Thiersowi uśmiechała się myśl utworzenia nowego mocarstwa egipsko-syryjskiego zarówno w widokach na daleką przyszłość, jak też ze względu na to, że postępowy Mehemed Ali, zaprowadzając najrozmaitsze reformy, posługiwał się chętnie Francuzami, dostarczał im w swojem państwie stanowisk i zarobku. Anglia jednak w tym wypadku poszła z mocarstwami wschodniemi, i cztery te państwa zawarły w r. 1840 przymierze z celem utrzymania istniejącego stanu rzeczy w Turcyi. Mehemed Ali musiał wycofać swe wojska z Syryi, zobowiązać się do zmniejszenia swej armii i do opłacenia 7 milionów fr. rocznego trybutu; za to mocarstwa uznały jego prawo dziedziczne do Egiptu. W traktacie pokojowym, w którym Turcya tym razem nie straciła nic, wszystkie rządy zgodziły się na to, że Bosfor i Dardanele mają być zamknięte dla wszystkich okrętów wojennych. Francya, poniósłszy ciężką porażkę dyplomatyczną, chcąc nie chcąc, musiała przystąpić do tej umowy. Thiers ustąpił, a miejsce jego zajął stary marszałek Soult, w którego gabinecie najwybitniejszą osobistością i właściwym kierownikiem był zimny, wyrachowany doktryner, protestant Guizot.
Pod jego rządami nadwątlona przez politykę Thiersa przyjaźń z Anglią nie odzyskała już dawnej siły, owszem słabła skutkiem drobnych nieporozumień i niezręczności coraz więcej, jakkolwiek nie zamieniła się nigdy w otwartą nieprzyjaźń. Na ciężką zwłaszcza próbę wystawiła ją wielka ekspedycya francuska do Algieru, który Francya wzięła wprawdzie po wypędzeniu deja Husseina w r.1830, ale w rzeczywistości musiała zdobyć dopiero piędź po piędzi. Gdy na czele krajowców stanął wielki i śmiały wojownik, emir Maskary „marabut” Abd-el-Kader i powołał cały świat muzułmański do walki z „frankońskim” najeźdźcą, położenie Francuzów stało się trudne. Dopiero gdy dowództwo nad armią francuską objął przezorny gen. Bugeaud, nastąpił zwrot niepomyślny dla Abd-el-Kadera. W maju r. 1843 młody książę Aumale zdobył rezydencyę a właściwie obóz emira, Smalah, i Abd-el-Kader, wyparty z Algieru, cofnął się do Maroka, licząc na pomoc tamtejszych gorliwych muzułmanów. Francuzi wyruszyli za nim, a ks. Joinville. ukazał, się. na czele floty wojennej przed Tangerem i zbombardował fortyfikacye portowe.
To nieprzewidziane przeniesienie wojny do sułtaństwa marokańskiego, napełniło obawami Anglię, spoglądającą zazdrośnie na zdobycze francuskie w Afryce. Za pośrednictwem jej rozpoczęły się układy z sułtanem; tymczasem jednak Bugeaud zadał Abd-el-Kaderowi i jego sprzymierzeńcom marokańskim straszną klęskę nad rzeką Isly i obezwładnił na zawsze groźnego przeciwnika. W r. 1844 zawarto z Marokiem pokój, w którym Francya skutkiem wmieszania się Anglii nie zyskała nic prócz dokładnego oznaczenia granicy algiersko – marokańskiej. Abd-el-Kader stawiał jeszcze przez kilka lat rozpaczliwy ale bezskuteczny opór i poddał się dopiero w r.1847 generałowi Lamoriciere’owi, który odstawił go do Francyi.
Tymczasem stosunki angielsko-francuskie wahały się nadal nieustannie pomiędzy bardzo umiarkowaną przyjaźnią, a wzajemną nieufnością i tajoną niechęcią, pomiędzy otwartem współdziałaniem a podstępnem krzyżowaniem zamiarów wzajemnych. W roku 1846 oba rządy założyły wspólny protest przeciw włączeniu rzeczypospolitej Krakowskiej do Austryi; w roku następnym Ludwik Filip zraził sobie stanowczo królowę Wiktoryę przez niebardzo uczciwe zabiegi i intrygi, za których pomocą ożenił królowę hiszpańską Izabelę z jej kuzynem Franciszkiem z Asyżu, a uzyskał rękę jej siostry dla swego czwartego syna, księcia na Montepensierze. W wojnie domowej szwajcarskiej wreszcie i zatargach włoskich Francya i Anglia zajęły stanowiska wręcz przeciwne: pierwsza stawała po stronie Metternicha i reakcyonistów, druga sprzyjała otwarcie dążnościom do naprawy stosunków szwajcarskich w duchu liberalnym i do zjednoczenia narodowego Włochów.
Polityka zagraniczna Guizota, nie bardzo konsekwentna i nie bardzo owocna, dostarczyła opozycyi sposobności do nieustannych zaczepek w Izbie, ale rząd nie zważał na nie, io tyle słusznie, że sprawy zewnętrzne były tylko pretekstem a nie powodem namiętnej i złośliwej krytyki; zresztą zaś stosunki zewnętrzne kraju na pozór nie upoważniały do żadnych obaw. Pretendenta burbońskiego, ks. Bordeaux, nie brali nawet właśni jego stronnicy legitymistyczni zupełnie na seryo; ks. Ludwik Napoleon odważył się wprawdzie w r. 1840 na ponowną próbę zamachu stanu, ale został w Boulogne schwytany i na mocy wyroku sądu parów uwięziony w Hamm, w tych samych pokojach, które niegdyś zajmował Polignac. Republikanie zaś nie mieli w Izbie prawie żadnej reprezentacyi, a chociaż popierała ich lewica dynastyczna, nie przypuszczano, aby mogli stać się niebezpieczni. Rzeczywiście też trzeba było tylko odrobiny przezorności i ustępstw wcale niewielkich, aby utwierdzić na tronie dynastyę „króla obywatela”. Ale Ludwik Filip zniedołężniał na starość, utracił tę bystrość, której zawdzięczał swoje wyniesienie i spokojne kilkunastoletnie rządy, zbytnio też ufał reakcyjnemu Guizotowi; i gdy rozpoczęła się burza, pod hasłem rozszerzenia prawa wyborczego na stany mniej zamożne, oparł się stanowczo reformie. To stało się przyczyną jego upadku w r.1848 i wybuchu owej pamiętnej rewolucyi lutowej, która w mgnieniu oka ogarnęła całą niemal Europę, i zapewniła prawie wszędzie zwycięstwo zasadom liberalnym.