Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
KSIĘGA PIERWSZA (1801—1815)
I. Zamknięcie starego stulecia.
II. Pierwszy Konsul
III. Ruch umysłowy na przełomie wieków.
IV. Podróże i badania geograficzne
V. Od koronacyi do pokoju w Pressburgu.
VI. Pogrom Prus
VII. Walki w Hiszpanii
VIII. Wojna z Austryą
IX. Księstwo Warszawskie
X. Zatargi z Papieżem
XI. Dwa lata pokoju
XII. Kodyfikacye prawodawcze
XIII. Styl Empire w architekturze i sztuce stosowanej.
XIV. Muzyka
XV. Dziennikarstwo
XVI. Rosya, Szwecya, Turcya do r. 1812
XVII. Rok 1812
XVIII. W rozbiciu
XIX. Ostatnie walki
XX. Świat niewieści
XXI. Malarstwo
XXII. Fizyka
XXIII. Wynalazki i ulepszenia techniczne
XXIV. Astronomia
XXV. Reakcya, restauracya
XXVI. Po za Europą
KSIĘGA DRUGA (1815—1830)
I. Kongres wiedeński
II. Święte przymierze
III. Romantyzm
IV. Europa pod panowaniem reakcyi
V. Wyzwolenie Grecyi
VI. Królestwo Polskie
VII. Chemia
VIII. Teatr
KSIĘGA TRZECIA (1830—1848)
I. Wojna polsko-rosyjska w 1831 r.
II. Literatury słowiańskie
III. Kraina wszechwiedzy
IV. Dzieje polityczne od roku 1830 do 1848
V. Wolne miasto Kraków
VI. Nauki przyrodnicze
VII. Przemysł żelazny i maszyny parowe
VIII. Rok 1848 i jego następstwa
VIII. Szkolnictwo
IX. Medycyna
X. Ziemie polskie
KSIĘGA CZWARTA (1848—1871)
I. Wojna krymska
II. Od kongresu paryskiego do pokoju w Villafranca
III. Podróże naukowe
IV. Czasy Wielopolskiego
V. Europa po wojnie włoskiej
VI. Po ustąpieniu Wielopolskiego
VII. Kierunki filozoficzne
VIII. Medycyna
IX. Od Szlezwiku do Sadowy
X. Wojna secesyjna i cesarstwo Meksykańskie
XI. Dzieje polityczne do r. 1870
XII. Fotografia
XIII. Wojna niemiecko-francuska
XIV. Astronomia
KSIĘGA PIĄTA (1871-1900)
XV. Europa w epoce bismarkowskiej
XVI. Podróże i badania geograficzne
XVII. Wynalazki i udoskonalenia techniczne
XVIII. Literatura
XIX. Dzieje polityczne do końca wieku
XX. Sztuka
XXI. Historyozofia
XXII. Wystawy
Mody

VII. Kierunki filozoficzne


Od najdawniejszych czasów filozofia nieustannie do czynienia miała i ma podziśdzień z takiemi pojęciami przeciwstawnemi czyli antynomicznemi, jak Bóg i wszechświat, duch i materya, nieśmiertelność i doczesność, dobro i złe, fałsz i prawda. Wszystkie te pojęcia powstały i wyrabiały się w zaraniach życia ludzkiego, w epokach przedhistorycznych, kiedy-jak to dobitnie zaznaczył niedawno jeden z celniejszych przedstawicieli tegoczesnej naszej „wszechwiedzy”, „człowiek, naiwnie tłomacząc sobie zjawiska świata na wzór własnego swego życia duchowego, wszędzie w przyrodzie upatrywał takie czynniki, jak własne myśli, uczucia, pobudki, wszędzie podobiznę duszy własnej podstawiał jako źródło działań, sposobów zachowania się i postępowania” (Mahrburg). Te poglądy i pojęcia, zwane w nauce antropomorficznemi i animistycznemi, filozofia otrzymała w spadku po kulturze zanikłej lub zanikającej na kresach świata cywilizowanego, gdzieniegdzie zaś przechowanej w przekształconych resztkach podań i baśni gminnych. Zasób ten filozofowie przerabiali, udokładniali, usiłowali pogodzić z doświadczeniem, prostując jedne tradycye, usuwając drugie, godząc mniej sprzeczne z sobą. Niewiele z tego utrzymało się na chybkim gruncie rozpraw, nieporozumień i sporów, ciągnących się prawdopodobnie od niepamiętnej doby powstania myto w staro-aryjskich. Jedynie pojęcia Boga, jako pierwszej przyczyny bytu, nieśmiertelności duszy, jako łącznika człowieka z tem ogniskiem centralnem, i wolnej woli, jako dźwigni celowych usiłowań naszych na ziemi, zjawiają się jeszcze niekiedy na widowni dociekań filozoficznych, budząc uśpione echa gorących, namiętnych i groźnych niegdyś sporów... 

W wieku XIX większy rozgłos i nieco żywsze zabarwienie spory te pozyskały wkrótce po śmierci Hegla (1831). Hegel, ó ile o tem sądzić można z określeń podanych przez najdokładniej z wykładem jego oswojonych komentatorów (przez Michelet’a berlińskiego np.), osobowość Boga przedstawiał jako istność jedną w sobie i dochodzącą do samowiedzy przez zniesienie wszystkich różnic; nieśmiertelność zaś uważał za wiekuistość ducha uwolnionego od wszelkiej materyalnej własności, za bezcielesność czystą, wolną od skaz i jakichkolwiek naleciałości przybłędnych, idei tej nie odpowiadających, z nią sprzecznych-i jako takie-„śmiertelnychu. Owóż, uczniowie ze szkoły Hegla, ocknąwszy się z osłupienia po jego zgonie, najpierw wytoczyli kwestye te na stół; polemiki zaś nad tym przedmiotem stanowią wstęp do dziejów filozofii w Niemczech w drugiej połowie wieku XIX. Hasłem do walki stało się dzieło D. Straussa, wydane w r.1835 p. t. „Życie Jezusa“. Zaszła wątpliwość, jak mianowicie Hegel pojmował-albo raczej, jak według jego bardzo w tym punkcie niejasnych orzeczeń, pojmowaćby należało bóstwo Chrystusa? Co pod mianem „boga-człowieka“ rozumieć wypada: osobę założyciela Chrystyanizmu, czy też raczej Chrystyanizm sam i nawet cały rodzaj ludzki?

D. F. Strauss (1808 † 1874).
D. F. Strauss (1808 † 1874).

Czy bóstwo w Jezusie posiadało osobowość jeszcze przed stworzeniem świata, czy też przyszło do samowiedzy dopiero w duszach ludzkich? Innemi słowy, czy Hegel był teistą czy panteistą? czy uczył transcendency! czy też imanencyi Boga,-to jest w oderwaniu. od. wszechświata, czy w jakiejś z nim łączności – i wjakiej poszczególnie?... Ci, których upodobania, tradycye domowe bib stosunki towarzyskie skłaniały do uwzględnienia ustalonych religijnych pojęć, udali się w kierunku teologicznej transcendency!, utworzyli t. zw. prawicę heglowską; z najgłośniejszych, należą do niej, według d-ra Falkcnbcrga („Iłistor. filozofii nowożytnej") autor „Historyi filozofii natury od Bakona" Schaller, autor „Listów psychologicznych" zr. 1851, Erdmann i mniej więcej głośni w swoim czasie metafizycy: Hinrichs, Góschel, Gabler etc. Z grona ich przeciwników, zwany cli immanencistaini, tworzących „lewicę", za głównych przywódców uważani są: sam Strauss, dalej Feuerbach, Bruno Bauer i Arnold Rugo. W „centrum" najwybitniejszą rolę odegrali: Karol Rosenkranz (autor zauważonego w swoim czasie dzieła „ Aesthetik des Hasslichen", 1853) iC. L. Michelet, uchodzący przed laty za wyrocznię w kwestyach heglizmu. Obok grup głównych, gromadkami lub luzem, umieścili się półhegliści, oraz uprawiacze specyalnych działów filozofii heglowskiej: Vischer (estetyk), Schwegler (historyk), Kuno Fischer (autor, między innemi, dzieła „Logik und Metaphysik"). 

Ludwik Feuerbach (1804t 1872).
Ludwik Feuerbach (1804t 1872).

Gdyby, w pościgu za rozwiązaniem „zagadnień najwyższych", stronnictwa heglowskie odwoływały się były do pism swojego arcykapłana, zatarg trwałby zapewne niedługo i nie ściągnąłby zbyt natężonej uwagi. Ale znalazł się w Niemczech człowiek, co filozofię ni etyl ko Hegla, lecz i jego poprzedników, Spinozy, Kanta, Fichtego, Schellinga, ściągnął z obłoków na ziemię i postawił na twardym gruncie... tradycyi biblijnej. Był nim Fr. Ern. Schleiermacher (f 1834), kaznodzieja, filozof, teolog, myśliciel oryginalny, pisarz płodny, którego spuściznę literacką w ogólnem pośmiertnem wydaniu ogłaszać zaczęto w r. 1835, skończono dopiero w 1865. „Onto-powiada o nim Libelt-odwalił pierwszy kamień w budowie dogmatyki protestanckiej; po nim już śmielej i łatwiej odwalano jedną cegłę po drugiej... Cała budowa polegała na autentyczności i prawdziwości ksiąg nowego Testamentu. Schleiermacher, w krytycznym rozbiorze Ewangelii Ś-go Łukasza, poddał wątpliwości tę autentyczność. Nastąpili po nim Strauss, Feuerbach, Bruno Bauer, z których każdy coraz dalej sięgał i jedne kształty po drugich odrywał od gmachu tyło wiekowego “... Ale nie trzeba było dopełniaczy; sam Schleiermacher doprowadził był zasadę protestu w religii do stanowiska bezwzględnego. Stan kapłański i co za tem idzie powaga tradycyi kościelnej – zniesiona u niego bez śladu; każdy sam sobie jest kapłanem, w każdym poszczególnie człowieku objawia się mądrość Boża, każdy jest tej mądrości narzędziem i naczyniem. Nic historycznego ani dogmatycznego nie oprze się odtąd i nie ostoi przed ostrzem krytyki czystego rozumu. Chciał czy nie chciał-sprawił to Kant; do tego prowadziła cała filozofia niemiecka operująca wyłącznie na „ pojęciach” i w nich upatrująca jedyną rzeczywistość.

Fryd. Teod. Vischer (1807 † 1887).
Fryd. Teod. Vischer (1807 † 1887).

Od daty sławnego odkrycia filozofa królewieckiego, zasadzającego się na tem, i z nie myśl nasza stosuje się do rzeczy, lecz rzeczy we wszechświecie stosują się do naszej myśli („Einleitung zur Kritik der reinen Vernunft”, 2-gie wydanie, str. 18), przedmiotowość wszelka zlała się, rozpłynęła w podmiotowości. Na mocy tej unifikacyi, cokolwiek się mówi o pojęciu pewnem, mówi się już przez to samo o objekcie tego pojęcia. Zgodnie z wywodami Schleiermachera, nie idea bóstwa lub nieśmiertelność, lecz Bóstwo samo i nieśmiertelność sama podkopane zostały w następstwie poszukiwań naukowych i krytycznych takiego Straussa, lub Bauera. Na tejże podstawie, dość było analitycznie rozprządz wiarogodność podań o początkach Chrystyanizmu, aby ztąd wywnioskować, że założyciel jego był tylko „symbolicznem upostaciowaniem wiekuistego wcielania Bóstwa w ludzkości“. Z pomocą tychże samych jeszcze przesłanek ogólno-filozoficznych, źródłowo-kantowskich, inni badacze hegliści na innych polach doszli do straussowskich wniosków: wszystkie, najświętsze nawet rzeczywistości, naród np., narodowość, ojczyzna, po przebraniu ich w szaty pojęciowe, nie są zdolne w tem swojem przenicowaniu wytrzymać krytycznej próby czystego rozumu; jako przemienne i przypadkowe zaciągnięte zostaną w poczet liczmanów bezwartościowych. 

Jałowy radykalizm rezultatów stosowanego heglizmu wcześnie naprowadził umysły rozważniejsze na przypuszczenie, i z pomylono się w założeniach, w postulatach wstępnych. Jakoż z dokonanej rewizyi kantowskich twierdzeń przekonano się, że „sławne krążenie rzeczy dokoła myśli“, „obieg objektu dokoła subjektu“ – jest tylko metaforą. W gruncie dowodzeń – tkwi wręcz co innego. Kant nie chciał osadzać myśli na tronie wzniesionym dla niej przez Kartezyusza, skoro w rozbiorze kartezyańskiego cogito ergo sum utrzymywał i dowieść usiłował, i z myślenie jest wprawdzie intelektualnością czystą, lecz się „nie da oddzielić od egzystencyi empirycznej”... Tu jest przejście do zasad praktycznego rozumu,- do świata działalności ludzkiej, w którym wola kierowana przez rozum jest prawodawcą wszechwładnym... I na tym to pomoście od czystego do stosowanego rozumu urodził się neo-krytycyzm, którego głównymi przedstawicielami są lub byli w ostatnich latach XIX stulecia: Albert Krause, Fr. Schultze, A. Classen, Fr. A. Lange, szczególnie zaś Fryderyk Paulsen w Niemczech; Barni,Renouvier, A acherot we Francyi; I. Böstrom w Szwecyi i pod pewnym względem psycholog amerykański, William James. Jest to swojego rodzaju eklektyzm metafizyczny, zasilający się nabytkami specyalnych gałęzi wiedzy ścisłej i usiłujący pogodzić sprzeczności lub zapełnić luki pierwotnego, oryginalnego kantyzmu. Luki jednak i sprzeczności zdają się niekiedy rozszerzać i pogłębiać, najproporeyonalniej w miarę usiłowań podejmowanych w celu ich zasypania lub choćby tylko przykrycia erudycyą naukową. 

Nie miał kantyzm i wliteraturze polskiej powodzenia, jakkolwiek – wyznać to trzeba, z powodów i pobudek bynajmniej nic tak gruntownie uzasadnionych jak u innych ludów, jak w Anglii np., gdzie w ogólności filozofia niemiecka przeszczepiała się z trudnością niezmierną i to raczej pod postacią przeobrażeń i zastosowań na niwie umiejętności konkretnych, niźli w formie teoretycznej (u T. Carlyle’a np. jako historyka). Nasze wstręty, również jak i nasze zamiłowania są zazwyczaj o wiele bardziej doraźne. Przypomnijmy prelekcye Mickiewicza, w których obok nader zwięzłego streszczenia krytyki czystego rozumu („może on zastanawiać się nad sobą samym, zgłębiać tajemnice pojmowania, ale nie może być pewnym, azali świat zewnętrzny zgadza się z wyobrażeniami, jakie sobie potworzył”), następnie krytyki rozumu praktycznego („ten sam rozum, kiedy działa, jest rozumem praktycznym i objawia się jako wola popychająca do działania i wtedy musi przypuszczać byt duszy nieśmiertelnej i Boga nagrodziciela, w którym znajdziemy szczęśliwość przyszłą, gdyż szczęśliwość zależy na pełnieniu uczynków moralnych, zgodnych z prawidłami rozumu czystegou),- powiedzianem zostało, i z twórca w etyce „nakaźnika bezwzględnego“ (imperatywu kategorycznego) dowodził ostatecznie, że „moralność poprzestaje na pełnieniu i szanowaniu ustaw krajowych i nie wymaga od człowieka niczego więcej nad posłuszeństwo kodeksowi “ (III, 166, 168). 

Kuno Fischer (ur. 1824).
Kuno Fischer (ur. 1824).

Energiczniej jeszcze obszedł się z Kantem, o lat dwadzieścia wcześniej, drugi znakomity myśliciel polski, Jan Śniadecki, w dwóch rozprawach „O filozofii”, czytanych na sesyach literackich Uniwersytetu wileńskiego. Wytknąwszy Kantowi w odczycie pierwszym (27 kwietnia 1819 r.) cztery „wady i występki“ przeciwko nauce: a) przesadzoną nieufność w świadectwie zmysłów, „tem pierwszem źródle naszych wiadomości”, b) wystawienie sobie duszy myślącej bez zmysłów, c) zupełny brak dowodów popierających zasady kardynalne, (?) bezgraniczną dowolność podziałów umysłu na mnóstwo władz i działań z cudackiemi i dzikiemi dla nich nazwami, – Śniadecki w odczycie drugim (25 maja 1820 r.), odmówił krytyce czystego rozumu filozofa królewieckiego wszelkiej wartości naukowej. W formie odpowiedzi jednemu z pism lwowskich, które Kanta wzięło w obronę, uczony wileński z niesłychaną żartkością i cierpkością słowa usiłował wykazać, że robota Kanta, podjęta w 60-ym roku jego życia, jest stekiem i mieszaniną najwierutniejszych głupstw, oszustw i niedorzeczności scholastycznych, szperaniną prowadzącą do zawrotu głowy, bezcelową i bezdarną łamigłówką metafizyczną, niegodną żadnej uwagi, „hańbą wieku i rozumu“, zarazą morową, przeciwko której należałoby zaprowadzić kwarantannę w celu uchronienia młodzieży od następstw, jakie w samych Niemczech wywołało niebezpieczne to bałamuctwo, przybrane w nomenklaturę dziwaczną i szumną, „okryte grubą chmurą słów ciemnych i niezrozumiałych, pytań czczych, dawno wzgardzonych i porzuconych". 

August Comte (1798 † 1857).
August Comte (1798 † 1857).

Co do krytyki praktycznego rozumu, Śniadecki, jakkolwiek mniej szorstko, z większą jednak jeszcze stanowczością ją potępił i odrzucił. „Wolno sobie bredzić i finesować w psychologii i logice-powiadał na zamknięcie swego natarcia-ale nie w fundamentach etyki, od której szczęście indywidualne i zbawienie towarzystwa zależy... Kant był człowiek cnotliwy i najprzykładniejszych obyczajów; i dlatego szanujmy go jako mędrca, który większą wyrządził cześć moralności przez swoje życie, niż przez swoją naukę"... 

Jak sobie wytłomaczyć straszliwą tę napaść jednego z najświatlejszych ludzi XIX stulecia na tak potężne i oryginalne wysilenie się mózgu ludzkiego, jakiem jest krytycyzm Kanta? Najłatwiej trafiającą do przekonania i najwyrozumialszą na to odpowiedź u nas nawet posłyszeć już dziś można z ust ludzi kompetentnych i bezstronnych: „poprostu Śniadecki nie zrozumiał Kanta". Zgodzić się na to trzeba, ale z zastrzeżeniem na pozór małem: że i zrozumieć nie mógł. Zajmował on stanowisko krańcowo przeciwległe, należał do wielkiego stronnictwa filozoficznego, które nic wspólnego nie miało z nauką Kanta. Z życia Śniadeckiego wiemy, że po ukończeniu studyów podróżował po Europie, długo przebywał w Paryżu, zostawał w zażyłych stosunkach z d’Alambertem i innymi encyklopedystami, studyował następnie pokrewną z encyklopedyzmem filozofię szkocką zdrowego rozsądku. Sam zresztą Śniadecki otwarcie zaliczył siebie w odczycie “O filozofii” do realistów i empiryków. Realizm zaś i empiryzm Bakona, Locke’a, Szkotów i encyklopedystów-to są właśnie podstawy, na których, pod wpływem odkryć i poszukiwań specyalnie naukowych z końca XVIII i początków XIX stulecia, głównie w zakresie astronomii i przyrodoznawstwa (biologii), rozwinął się najrozleglejszy, najbardziej dziś rozpowszechniony kierunek filozoficzny, zwany pozytywizmem. Śniadecki był jednym ze światlejszych poprzedników i zwiastunów ruchu umysłowego, który w drugiej połowie stulecia stał się niemal powszechnym i miano swe narzucił wielu głównym dziedzinom życia społecznego.

Za pierwszego kodyfikatora pozytywizmu, jako doktryny filozoficznej, uważać należy Augusta Comte’a (zob. w tomie II naszej „Historyk4 rozdział p. t. „Kraina wszechwiedzy"). Komentarze i uwagi nad jego dziełami we wszystkich językach europejskich tworzą dziś obszerną i bogatą literaturę. Po polsku pisali o nim (według notatki bibliograficznej W. M. Kozłowskiego): Kaz. Kaszewski w „Bibl. warsz." 1869; Henr. Struve w „Bibl. warsz." 1874; Pawlicki „Przegląd polski" 1884-1885; Tyszyński „Bibl. warsz." 1874; Krupiński „Bibl. warsz." 1868; Ziemba „Pozytywizm", Kraków 1873; Limanowski „Socyologia" 1881 it. d.; oprócz tego-mnóstwo rozpraw w „Ateneum", „Prawdzie", „Przeglądzie filoz.". Zajęcie pod sam koniec wieku nieco się zmniejszyło,- przenosząc się na drugiego koryfeusza pozytywizmu, Herberta Spencera, Anglika, ucznia Comte’a, jednego z najpotężniejszych systematyków i popularyzatorów nowoczesnych zdobyczy wiedzy ścisłej, autora „Zasad pierwszych" (1862), „Zasad biologii" (1864-67), „Psychologii" (1855), „Socyologii" (1854 i nast.), „Etyki" (1879) etc. Według Comte’a, jak i według Spencera, filozofia pozytywna kładzie kres wielowiekowemu błędnemu mniemaniu, jakoby wiedzy naszej dostępne było co innego niż fakta-to jest zjawiska i ich stosunki. Nie jesteśmy w stanie poznać ani istoty zjawisk, ani pierwszych ich przyczyn lub ostatecznych celów. Postrzeżenia, doświadczenia, porównywania zjawisk zdolne są odsłonić przed nami jedynie wzajemne ich do siebie stosunki (współrzędność, następstwo po sobie), których stałość i jednorodność daje początek t. zw. prawom. 

Herbert Spencer (ur. 1820).
Herbert Spencer (ur. 1820).

Wszelka wiedza jest przeto względną; niema poznania bezwzględnego; bezwzględności poznać niepodobna, można tylko w nią wierzyć... I nie powinniśmy narzekać na tę rzekomą czy istotną ograniczoność poznania, gdyż jedyna dostępna dla nas wiedza jest zarazem jedynie użyteczną.

Emil Littre (1801 † 1881).
Emil Littre (1801 † 1881).

To są poglądy ogólne, mniej więcej wspólne całej grupie pozytywistów, uznających Comte’ai Spencera za swoich chorążych. W konstrukcyach poszczególnych i specyalnych zachodzą modyńkacye indywidualne nieraz bardzo znaczne, nie nadwerężające atoli norm zasadniczych i godzące się bez zastrzeżeń na pojęcie o względności naszej wiedzy. Wyłącznie do Comte’a należy pomysł trzech stanów lub faz, przez jakie, zdaniem jego, przechodzi nietylko umysłowość ludzka w ogólności, lecz i każda umiejętność poszczególna. Pierwotny pogląd zabarwia się teologicznie, wyprowadza zjawiska z aktów woli istot nadprzyrodzonych, rozumnych; w okresie drugim, metafizycznym, miejsce czynności boskich zajmują pojęcia oderwane, siły lub subslancyc, uważane za rzeczywiście istniejące poza zjawiskami. Wreszcie okres pozytywny następuje wtedy, gdy wiedza, rozstawszy się z istnościami abstrakcyjnemi, ustanawia stałe, bezwyjątkowe i sprawdzalne prawa zjawisk-z pomocą obserwacyi i doświadczenia. W umiejętnościach oddzielnych nie wszystkie rozwijają się z równomierną szybkością. W naszych jeszcze czasach istnieją obok siebie wszystkie trzy fazy rozwoju: jedne gałęzie osiągnęły już ostatni, pozytywny szczebel udoskonalenia (astronomia np.), inne głęboko tkwią jeszcze w teologizmie lub się znajdują w przejściowym stanie metafizycznym. Im bardziej pewna gałąź umiejętności jest złożona, tem później zazwyczaj zdobywa się na konstytucyę pozytywną. Ta nierównomierność rozwoju i skomplikowania dała Comte’owi możność zarysowania klasyfikacyi nauk, w której wszakże uwzględnione być mogły jedynie tak zw. uogólnione działy wiedzy, to jest umiejętności, traktujące o „zjawiskach”, w odróżnieniu od tych, co się zajmują „przedmiotami”; wchodzi więc do klasyfikacyi biologia, jako nauka o zjawiskach życia, gdy zoologia lub botanika, zajmujące się zwierzętami i roślinami, tworzą tylko odnogi biologii, dostarczając surowego materyału jej wnioskom i prawom. Takich działów uogólnionych jest sześć: matematyka, astronomia, fizyka, chemia, biologia i socyologia. Psychologię Comte pominął, jako stanowiącą zdaniem jego gałąź biologii. W dziele p. t. „Politique positive”, wydanem w lat kilka po „Kursie filozofii pozytywnej”, znajduje się jeszcze siódmy dział umiejętny: etyka czyli religia pozytywna. Niema w tej religii mowy ani obóstwie ani o nieśmiertelności duszy lub życiu pozagrobowem; przedmiotem czci ogólnej jest wszechludzkość, dogmaty składają się z twierdzeń naukowych, świętymi są wielcy ludzie przeszłości: Galileusz, Kopernik, Newton. Jeszcze za życia Comte’a najbliżsi jego uczniowie podzielili się na dwie grupy: na prawowiernych, wyznających jego „religię“ (Laffite, Fauvetty i t. d.) i na tych, co poprzestają wyłącznie na filozofii. Grupa pierwsza wymarła powoli niemal bez śladu; druga wzmogła się, rozrosła i wsławiła na świat cały, dzięki poparciu takich pierwszorzędnych uczonych i myślicieli, jak E. Littre i TT. Taine we Francyi, I. S. Mill, Bain, Lewres i szczególnie II. Spencer w Anglii. 

Hipolit Taine. (1828 † 1893).
Hipolit Taine. (1828 † 1893).

Z założeń Comtea Spencer wysnuł własny systemat i znacznie zmodyfikował jego klasyfikacyę nauk. W wykładzie zasad zachodzą również pewne różnice. Wszelka wiedza jest względna, ograniczoną i zjawiskową; po za nią rozpościera się Absolut, którego istota jest niepoznawalną, ale którego istnienie narzuca się umysłowi ludzkiemu jako tło i podścielisko Kierunki filozoficzne wszelkiej względności i zjawiskowości. Wszystko, co przemawia za ograniczonością naszego poznania, służy zarazem za dowód istnienia bytu bezwzględnego, którego zjawiskiem najogólniejszem jest byt względny. Świat bezwzględny, niepoznawalny stanowi dziedzinę religii; wiedza poprzestaje na bycie względnym, a zdobycze jej dążą do coraz wyższych uogólnień, na których szczycie stoi filozofia; wiedza potoczna jest poznaniem luźnem, niezjednoczonem; umiejętności pojedyńcze-poznaniem częściowo tylko zjednoczonem, rodzajem przygotowania wstępnego do ostatecznego zjednoczenia w filozofii. Najpowszechniejszym i najbardziej znamiennym faktem w filozofii jest podwójny proces rozwoju (ewolucyi) i rozkładu (dyssolucyi). Ewolucya polega na rozpraszaniu się ruchu i skupianiu się czyli integracyi materyi; dyssolucya zaś odbywa się odwrotnie: rozluźnia materyę, wchłania ruch. Najogólniejszą prawdą w filozofii, pewnikiem jej naczelnym, jest nieznikomośó siły, z czego, jako ze swego źródła, wypływają inne zasady pierwsze, dopełniające postulat główny: niezniszczalność materyi, trwałość ruchu, jednostajność przyrody, przemienność sił jednych na drugie, rytmiczność ruchu i t. d. W Niemczech pozytywizm przyjął się i rozrósł nieco później, przybierając tu, pod wpływem głównie krytycyzmu Kanta, kilka odmian znamiennych.

G. T. Feehner (1801 † 1887).
G. T. Feehner (1801 † 1887).

Wybitniejszymi przedstawicielami comtyzmu są tu: E. Laas, A. Biehl iR. Avenarius. Przeważają w ich syslcmatach formuły więcej oderwane, brane częściej z psychologii, niźli z nauk przyrodniczych, których zawartość Spencer żywcem nieraz wtłacza w ramy swych pomysłów unifikacyjnych. Avenarius np. sprowadza istotę rzeczy do “czystego doświadczenia", nie wchodząc w bliższe kompromisy z „niepoznawalnem"; wrażenie obrane z rozmaitych dodatków podmiotowych- oto jest przedmiotowość ostateczna, oto treść, forma i żywot bytu. 

Zjawienie się pozytywizmu w dziejach tegoczesnej umysłowości europejskiej pociągnęło za sobą następstwa bynajmniej nie przewidywane na razie. Oto Comte podkopał przedewszystkiem kierunki, uważane długi czas za powinowate a nawet za identyczne z pozytywizmem: materyalizm i ateizm. Przeciwko zuchwałym negacyom Straussa bib Bauera, przeciwko twardym i krętym „jak koźle rogi“ twierdzeniom Buchnera („Kraft und Stoff), Moleschotta („Kreislauf des Lebens“) lub nawet znacznie od nich głębszego Vogta i umiarkowańszego Czol.bego („Grenzen und Ursprung des menschlichen Erkentniss"), żaden teolog nie wytoczyłby argumentacyi mocniejszej nad tę, jaką w sobie zawiera „niepoznawalność" Spencera. Z drugiej jednakże strony, zupełnie bezsilnym okazał się pozytywizm względem „metafizyki" z którą do walki na śmierć i życie wystąpił. Prawda i to, że i metafizyka dzisiejsza nie jest już metafizyką z końca XVIII w. Niemcy, aczkolwiek uparci i niezmordowani w pościgach za nieskończonością i bezgranicznością,-oni nawet dali się wreszcie przekonać, że chcąc dowieść, i z dno wszechświata nie jest ani dziurawe ani puste, trzeba je – tak samo jak i dno beczki-ludziom pokazać, uwidocznić. Sprawdzalność stała się za dni naszych tak dalece warunkiem nieodzownym wszelkiej wiedzy uporządkowanej, że już dziś i transcendentalizm używa do latania – skrzydeł empirycznie zbudowany cli. Z tego powodu pełno wszędzie śmiałych, względnie skutecznych, wycieczek w krainy syntez godzących realizm z idealizmem, wiarę z rozumem, ducha z materyą, przyrodę z Bogiem. Ad. Trendelenburg, krytykując Hegla, wraca do Arystotelesa i dowodzi, że ruch i cel są zasadniczemi pierwiastkami bytu, umożliwiającemi pojednanie myśli z rzeczywistością. G. T. Fechner, jeden z najznakomitszych psychologów nowoczesnych, zwalcza teoretyczne rozdzielenie Boga i świata, utrzymując, że między nimi zachodzi takiż sam stosunek współzależności, jaki w nas istnieje między duszą i ciałem. K. II. Lotze, autor "Zasad psychologii", "filozofii praktycznej, "filozofii religii", „filozofii przyrody", „logiki", „encyklopedyi filozoficznej", „metafizyki", „estetyki", „historyi filozofii od Kanta" i t. d.odbudowywuje zlane w jedno systematy Fichtego, Hegla i Herbaria na podstawach olbrzymiej, nieznanej prawie przed nim erudycyi przyrodoznawczej. Posądzony, za jadowitą polakofobię, o kanibalizm E. Hartmann wytłacza z pesymizmu Schopenhauera i ewolucyonizmu Hegla swą zasadę woli bezwiednej czy nieświadomej („Unbewusste"), fatalnie pędzącej wszechbyt w otchłań bólów i cierpień bezdennych, którym kres położyćby mogło jedynie celowo uświadomione i doraźnie wykonane samobójstwo wszechludzkie. Ostatni wreszcie z metafizyków niemieckich wieku XIX, Fr. Nietzsche, inaczej jeszcze radzić sobie każę z klęskami istnienia. Świat jest dziką niezmierzoną pustynią, na której toczy się sroga nieustająca i niezażegnana walka wszystkich ze wszystkimi. Wielkim, szlachetnym, wspaniałym jest ten, kto ma siłę, kto dokoła sieje mord, postrach, zniszczenie. Jedna tylko ludzkość, pod wpływem jakiejś aberacyi dziejowej, zwanej cywilizacyą, o zabarwieniu przeważnie chrześciańskiem, odwróciła wstecz rzekę swych przeznaczeń przyrodzonych i pieczołowicie pielęgnuje po licznych i bogatych zakładach dobroczynnych słabość, nędzę, chorobę, ubóstwo, bezsilność-zarodki niezliczonych zakażeń i zgnilizn moralnych na przyszłość. Zerwijmy te tamy sztuczne a szkodliwe, pozwólmy rzece płynąć łożyskiem naturalnem, – a kto wie, bardzo być może, że z chaotycznego zwarcia się i skoczenia sobie do oczu i gardła żywiołów, nieubłaganie przeciw sobie spikniętych, wyłoni się stan wyższy, świętszy od dotychczasowego, wytworzy się owo nadczlowieczeństwo ubłogosławione, o którem przed laty mówił stary towarzysz i przyjaciel Mickiewicza, E. Quinet, w zamknięciu swej książki p. t. "La Creation". 

E. Hartmann (nr. r. 1844).
E. Hartmann (nr. r. 1844).

Zaznaczmy, że trwalszych bez porównania, rzetelnie naukowych fundamentów do metafizyki szukali w drugiej połowie stulecia tacy poważni badacze i myśliciele jak Alfred Fouillóe („L’avenir de la metaphysique" 1889), uczeń Hamiltona Mansel, Amerykanin Cosh, Niemiec Diiliring i t. d.

Pomimo obfitości i różnolitej barwności pomysłów zcalających i, że się tak wyrazimy, centralizacyjnych, decentralizacya zwolna i stopniowo, lecz stale brała nad niemi górę. Wiek XIX przekazał tym sposobem swemu następcy filozofię doszczętnie już prawie podzieloną i rozebraną na części wyodrębnione, uspecyalizowane: psychologię, logikę, etykę, estetykę, historyozofię czyli socyologię, filozofię przyrody, prawa, religii i t. d. Najprostsze bibliograficzne lub tylko katalogowe wyliczenie wybitniejszych pracowników na tych usamowolnionych i usamowalniających się poletkach dawnej filozofii, staje się niemożliwem w ramach ekspozycyi danej, z konieczności ograniczonej i pobieżnej; wymienimy tylko imiona głośniejsze. W zakresie psychologii: Fechner, Horwitz, Kiilpe, Miinsterberg, Bibot, I. Sully, szczególnie zaś Wundt („Grundziige der physiologischen Psychologies 1873) i wspomniany Amerykanin W. James („Principles of Psycho logy“, 1891). W logice: W. Schuppe, K. Sigwart, Stanley – Te vons. W etyce: I. II. Fichte, II. lloffding, G. Simmel, P. Janet, J. Simon, Caro, Saisset, Ravaisson, Sidgwick. 

Fryderyk Nietzsche (1844 † 1900).
Fryderyk Nietzsche (1844 † 1900).

W estetyce: oprócz Yischera, Lemcke, Carriere, Ruskin, Cherbulier, Yeron, Taino, Guyau. W zastosowaniu pozytywizmu, ze stanowiska psychiatryi, do kryminalistyki, Lombroso, w filozofii prawa Ihering („Der Zweckim Recht”, 1877 – 1883). W socyologii: Tarde, Sighele, Gidings, Engels. W filozofii i historyozofii religii: Nicolas, Lichtenberger, Max Muller, Renan, Reville, Pressense („Origines”, 1883) etc. 

Wilh. Wundt (ur. r. 1832).
Wilh. Wundt (ur. r. 1832).

W porównaniu do rozwoju myśli filozoficznej na Zachodzie, nasze piśmiennictwo z tegoż zakresu niekorzystnie się wyróżnia połamaną w ciągłych przeskokach i przerwach linią ciągłości zarówno zewnętrznej, jak i zasadniczej, wykreślającej związki i wzajemne na siebie oddziaływania całokształtów genezyjnie obcych sobie lub pokrewnych. Realizm szkocki zdrowego rozsądku, tak umiejętnie i starannie zasadzony przez Śniadeckiego na gruncie świeżym, świeżo wstrząśniętym od wypadków doniosłych, zachęcających do refleksyi, nietylko pożądanych owoców nie wydał, ale jakgdyby nawet wcale się nie przyjął. „Filozofia umysłu ludzkiego czyli rozważny wywód sił i działań umysłowych” (tom V „Dzieł” wyd. 1837) podziśdzień zdaje się sterczeć w glebie naszej literackiej płonką samotną, zmartwiałą i zeschłą. Zwarzyły ją niewątpliwie ponownie nadciągające burze krajowe, a gdy burze umilkły, wiał już wiatr umysłowy najzupełniej dawnemu przeciwny,-panoszył się u nas tak zwany idealizm niemiecki. W porę i z najlepszych źródeł, bo od samego Schellinga, dowiedział się Józef Gołuchowski co trzymać o ideałach owego idealizmu i, jak zapewnia jego biograf, Paweł Popiel, a za nim Eleonora Ziemięcka, wcześnie ustalił swe przekonania, „od których nigdy nie odstąpił”. Miał zresztą czas i sposobność wypróbowania niemieckiej tej siejby filozoficznej. Powołany w 26 roku życia na katedrę filozofii w uniwersytecie wileńskim, zajmował ją w chwilach, kiedy „nieopisany zapał do nauk przenikał nietylko to miasto lecz kraj cały”... Mickiewicz wyśpiewał był wówczas pierwsze swoje ballady, Lelewel czytał historyę, Groddeck, choć niemłody, jak młody filologię pojmował i wykładał, Śniadecki „budował język i logikę w narodzie”, – słowem „robił się przełom we wszystkich wyobrażeniach idążnościach narodu”... Po przełomie, który nieco inaczej wypadł niż oczekiwano, Goluchowski lat kilkanaście na wsi obracał w swej głowie kapitałem w młodości nabytym; do perlustracyi notat i pisania zabrał się dopiero po r. 1848, pod wpływem mało dziś komu znanej książki prof. Chalybacus’a „Historisclie Entwickelung der spekulativen Philosophic, von Kant bis Hegel”; pracę swą skończył w kwietniu 1858. Ale cóż z tego, – zanim Ziemięcka rękopism przejrzała i przedmowę skreśliła, zanim przed urzędem p. PawłaKuko1nikaw Wilnie dopełnione zostały formalności prawne, zanim Józef Zawadzki, odważywszy się na nakład, do druku przystąpił, przeciągnęło się jeszcze lat parę, i „Dumania nad najwyższemi zagadnieniami człowieka” ukazały się. Następnie w kilka lat później zjawili się prawnuki Śniadeckiego, Ernest Renan (1823 † 1892). na grobie spekulacyi niemieckiej porosły już grube drzewa i, gdyby nawet w szumie ich liści brzmiało słowo doniosłe i ważkie, to wywydaćby się ono teraz musiało dźwiękiem litery martwej.

Ernest Renan (1823 † 1892).
Ernest Renan (1823 † 1892).
Zaznaczyliśmy poprzednio – w pierwszej połowie wieku – fragmentowe pod tym względem losy zamierzeń Cieszkowskiego i Libelta. Ten drugi zdążył przynajmniej parę tomów swej estetyki, swego „Umnictwau puścić w obieg publiczny, tuż przed samym wybuchem wojny krymskiej, nie dopiął. Wezwanie jego Hoene-Wroński i tego za życia nie dopiął. Wezwanie jego z roku 1842 w języku francuskim do Europy – do Francyi, Niemiec i Rosyi – ażeby się podjęły powszechnej naprawy stosunków społecznych i narodowych w duchu „mesyanicznym“, – tak samo jak i późniejsza epistoła do ludów słowiańskich, zwiastująca wytworzenie się w Słowiańszczyznie nowej instytucyi – Bractwa S-go Ducha – uzupelniaiącej kościół i państwo i doprowadzić mającej ludzkość do najwyższych celów,-obie te odezwy zgorzały jak pajęczyna w ogniach 1848 roku. Wtedy wystąpił Ludwik Królikowski i, oprócz jednego Libelta, nikt już następnie dociec nie umiał, a może i nie chciał, co w sobie zawierała i dokąd dążyła. Królikowski probował, w kilkanaście lat później, sprawę tę podnieść i nanowo wyświetlić w czasopiśmie Fauvetty’ego „La Religion la'ique“, ale o czasopiśmie tem Estreicher nawet najmniejszego wyobrażenia powziąć dotąd nie zdołał. Mickiewicz w prelekcyach po razy kilka poruszał kwestye filozofii nowej, przyszłej, polsko-słowiańskiej, ale F. Wrotnowski ustępy te wprowadził dopiero do kompletnego wydania zr. 1863; w edycyi poprzedniej, warszawskiej (Merzbacha) ukazały się one zaledwie pod postacią strzępkówb i reminiscencyi opłakanych. W „Rozbiorach i krytykachu Al. Tyszyńskiego (Petersburg, 1854, tomów trzy), zagadnienia, dotyczące „filozofii krajoweju, uległy przebraniu, w którem zginęło nawet imię Cieszkowskiego wraz z tytułem głównego jego dzieła; filozofię ojczystą reprezentują tu Kostrowiec, Żochowski, Jastrzębowski, J. N. Kamiński, ks. Pociej. Drugie dzieło Tyszyńskiego – „ostatniego myśliciela naszego, który na szerszą skalę rozwinął ideę filozofii narodowej “ (II. Struve) – p. t. „Pierwsze zasady krytyki powszechnej“, trafiło na okres gorączek politycznych z r. 1870-71 i dziennikarskich walk "młodych“ o idealizm, realizm i pozytywizm... I tak ciągle. Za wszystkich wogóle i za każdego poszczególnie, za Libelta, za Cieszkowskiego, za Wrońskiego, za Królikowskiego, za Tyszyńskiego, wygadał się i wypisał o filozofii rodzimej sam jeden Bronisław Trentowski. Jego jednego znano i czytano on pierwszy i od pierwszego słowa postawił rzecz na gruncie, wyłączającym niebezpieczne alluzye do kościoła św. Jana lub do mesyanizmu, do dróg ducha ludów. W dziele wydanem w roku 1842 w Poznaniu p. t. „Chow an na, czyli system pedagogiki narodowej “, Trentowski śmiało i energicznie zatyka sztandar wszechwiedzy ojczystej na ugorze panujących w owych latach w społeczeństwie naszem gustów i skłonności naukowych i literackich. Wyznaje najpierw otwarcie, że w „Chowannie“ trzyma się filozofii ducha od Hegla samego w „Encyklopedyi“ podanej,- ale trzyma się umiarkowanie i niezupełnie ściśle.


Józef Gohichowski (1797 † 1858).
Józef Gohichowski (1797 † 1858).

„Tu i owdzie – powiada- robimy małe zmiany, które za polepszenie systemu tego uważamy. Całą rzecz wreszcie staramy się uczynić zrozumiałą, przybierając ją w polski kontusz. Polak niezdolny jest gryźć oderwanych, trupich wiórów; on chce smacznej pieczeni... Mądrość, żywcem z Niemiec na ziemię polską przelana, byłaby mlekiem z piersi nieboszczyków”. W pracy ogłoszonej niebawem po „Chowannie", p. t. „Myślini czyli całokształt logiki narodowej", widnokrąg Trentowskiego nieco się rozszerza, język ściślej się przystosowuje do przedmiotu. Utożsamiając wprost i bez ogródek swoje pomysły z filozofią narodową, autor występuje tu już jako twórca czy wynalazca czegoś całkiem nowego, nieznanego, przed czem w niwecz się obróci nietylko heglizm, lecz dwa wielkie poprzednie światy myśli: świat romański i świat germański. Oświadcza, że właśnie w pismach jego rodzi się świat trzeci, rzeczywisty a boski, o którym ani germańskie ani romańskie plemię nigdy nie słyszało. Świat ten powstający, polski, ma być syntezą czyli „różnojednią" bytów: realnego i idealnego, empirycznego i metafizycznego, cielesnego i duchowego... Miejsce dotychczasowej dwójcy zajmuje powszechna trójca, „panowanie głupiego – czy to Bartka czy Maćka – ustaje", – rozwiera się widok oryginalny, wielki i nader wspaniały; sam Bóg przeznacza zupełną umiejętność i reformę, a przez nią odrodzenie człowieczeństwa. „Bez miłości własnej rzec może autor, że naród polski pełen jest młodzieńczego żywota i krzepkiego, olbrzymiego zdrowia, że czeka go najświetniejsza przyszłość – skoro dziś do odkrycia świata Boskości przychodzi i duchem swych prześciga zachodnią Europę"... Teoretycznie, bez oglądania się na przyobiecane skutki, zapowiedź Trentowskiego była nader ciekawą przedewszystkiem przez to, że się nie odwoływała do pomocy i opieki religii. 

Bronisław Trentowski (1807 † 1869).
Bronisław Trentowski (1807 † 1869).

O syntezach dużo mówili myśliciele polscy przed i po autorze "Chowanny“, ale wszyscy podniesienie filozofii na wyższy szczebel zasadzali na skąpaniu rozumu spekulacyjnego wożywczych wrodach wiary, objawienia, nauki Chrystusa, lub nauki oczekiwanego jego następcy, Parakleta, pocieszyciela. Gołuchowski w przedmowie do „Dumań" tłumaczy to dość jasno: „Przedmiotem tego dzieła jest usiłowanie, aby znieść walkę między wiarą i rozumem. To inaczej osiągnąć się nie da, jak wspinając się na takie stanowisko, z któregoby się rozum człowieka okazał jako ograniczony rozum, a wiara jako posłannica najwyższego rozumu, przemawiająca do ograniczonego rozumu. Zgoła, jest to rozmowa najwyższego rozumu z niedoulnym rozumem człowieka“. Trentowski nie chce słyszeć o żadnych ograniczeniach lub nieudolnościach poznawczych i badawczych władz ludzkich; jego rozum filozoficzny polsko-słowiański jest owszem dla tego właśnie silniejszym od rozumów germańskiego i romańskiego, które chce zlać i pod siebie podgarnąć, że samo plemię, z którego on rodem, jest czerstwiejszem, świeższem, czyli poprostu "zdrowszem“. Dobra zaiste podwalina dla syntezy, – należało tylko teraz z kolei do syntezy tej przystąpić, plan nowego gmachu zdaleka bodaj pokazać... Lecz na to długo czekać wypadło. Trentowski przerzucił się wkrótce na pole rozpraw o "Demonomanii", „Cyberneutyce“, „Teozofii", kreślił „Urywki polityczne" (1845), „Wizerunki duszy” (1847), zwiastował w „Przedburzy" (1849) kataklizmy, które się w wieku XIX spełnić nie miały, wydał "Księgi zasadnicze rodu ludzkiego" (1866), opracował terminologię filozoficzną do słownika wileńskiego.

Kazimierz Raszewski (ur. r. 1825).
Kazimierz Raszewski (ur. r. 1825).

Ale coś podobnego do „syntezy" ukazało się dopiero po śmierci autora (1869) p. t. „Panteon wiedzy ludzkiej" (1873-75) – zbiór twierdzeń wyprodukowanych niemal mechanicznie według wskazówek złożonych niegdyś w „Chowannie" i „Myślini‘„ z nomenklaturą dziwaczną z podziałami powtarzającemi się bez końca na podstawie metodologicznego tempa „trzy po trzy": świat romański: teza przedmiotowa, świat germański: antyteza podmiotowa, świat słowiański: synteza kmietowa. I przeturkotało to, przedzwoniło, przekukało bez najmniejszego wrażenia, nie zwróciło niczyjej uwagi-zupełnie jak w starym popsutym zegarze, z którego właściwa godzina wyprószyła się i wykruszyła... 

Nigdyż jej nie posłyszymy?... 

Na samym schyłku wieku, w r. 1897, gdy grono młodych Nasi mło(]si uprawiączy filozofii na niwie polskiej przystępowało do założenia pierwszego specyalnego organu tej umiejętności, nie pominięto w „słowie wstępnem" usiłowań i prób „starych", nie zapomniano o nich, ale od kontynuacyi ich, od solidarności z niemi, uchylono się pod pozorem zapewne uprawnionym, lecz cokolwiek za fikcyjnie sformułowanym. „W okresie największego rozkwitu filozofii u nas -powiedziano w słowie wstępnym, – od końca trzeciego dziesiątka lat do końca prawie siódmego, panuje u nas wszechpotężny wpływ Hegla, chociaż pierwszorzędni nasi przedstawiciele tego kierunku, Kremer, Libelt, Trentowski, Cieszkowski, głosili bankructwo filozofii zachodniej i ukazanie się nowej – polskiej czyli słowiańskiej.

Aleksander Świętochowski (ur. r. 1849).
Aleksander Świętochowski (ur. r. 1849).

Zapowiedź to była przedwczesna. Rozwój samodzielnej myśli filozoficznej wymaga równowagi psychicznej, swobody ducha, oderwania. się od chwili bieżącej... Odprawę otrzymali również i "pozytywiści warszawscy", – uczestnicy ruchu umysłowego, jaki się u nas wywiązywać zaczął pod górującym wpływem „teoryi Darwina i poglądów Comte’a, Moleschotta, Vogta, Buchnera, Milla, Buckle’a, Drapera, Taine’a, Renana, Baina, Spencera, Langego". Poglądy te "rozpowszechniały się najczęściej pośrednio, woświetleniu niekrytycznem, często skrzywione lub wtłumaczeniach nieodpowiednich". Powołując tedy do życia nowy organ, założyciele osądzili, iż "wobec zamętu pojęć panujących na polu filozofii", nastała chwila odpowiednia ",aby zaznajomić społeczeństwo nasze z dzisiejszym stanem filozofii na Zachodzie, uporządkować wiadomości o różnych kierunkach, – co znów służyć będzie dla każdego za podstawę do wyrobienia własnych, samodzielnych poglądów"... 

W gruncie rzeczy, kwestyi odrodzenia czy też ukonstytuowania filozofii nie stawiano u nas nigdy inaczej w końcu XIX w. Alboż pozytywistom „warszawskim", tak samo jak i ich następcom w „Przeglądzie filozoficznym" nie chodziło przedewszystkiem o zaznajomienie społeczeństwa ze stanem filozofii na Zachodzie?... Rezultat też-niestety-był jeden i ten sam, dziś i wtedy: ścieranie się na miazgę całokształtów różnolitych, rozpraszanie się zagadnień pojedyńczych na drobiazgi do nieskończoności nikle. Czy w tym kurzu wryrabiały się siły? czy się talenta hartowały?-odpowiedź trudna. To jedno pewne, że siły były, że talenta są. Świadczy o tem zasobny poczet imion doskonale w piśmiennictwie znanych i pod względem samodzielności ostatecznie już wyrobionych; dość wymienić te, które się kwalifikacyi filozoficznych za wysokich wcale nie lękają: Chmielowski, Dickstein, Kozłowski (Wł.), Krzywicki, Mahrburg,Massonius, Natanson (Wł.), Ochorowicz, Potocki, Świętochowski,Twardowski, Kaszewski, że już z tego żyjącego i działającego zastępu pisarzy, publicystów, uczonych wyłączymy jednostki świeżo lub nieco dawniej z ciężarów i walk życia zwolnione, a przed laty tak wielkim i zasłużonym rozgłosem się cieszące, jak dwaj samotnie stojący poprzednicy naszego pozytywizmu: Adryan Krzyżanowski i twórca „Ogólnej fizyologii wszechświata" niezapomniany Józef Supiński. Niedużo wszystko to razem przyczyniło się i przyczynia do związania rozbieżnych i pstrych szczegółów w całość jakąkolwiek. Sytuacya wciąż przypomina pochylające się cienie w grzybobraniu „Pana Tadeusza". Ze zaś jest się tym sposobem- myślą, wyobraźnią-w pobliżu opuszczonego zamku, ao filozoficznej „pieczeni" Trentowskiego nie sposób tak rychło zapomnieć, przeto raz po raz chce się zawołać: „zastawmy stoły i wnieśmy ławy do sali z kurantem zepsutym i skrzypiącym!..." Zachęt po temu nie brakło rzeczywiście; możnaby nawet dowieść, żew piśmiennictwie naszem ostatnich lat wieku, stanowiły one naczelną, najwybitniejszą dążność swojską. Od Jana Majorkiewicza „Ilistoryi serca i rozumu" (1851) do Wojciecha Dzieduszyckiego „Roztrząsali filozoficznych" (1892), od Pr. Krupińskiego „Przyszłości filozofii" (1864) do Maur. Straszewskiego „Dziejów filozofii w zarysie" (1894) zaproszenia do przymierza między staremi i nowemi laty nie przestawały mniej lub więcej głośno dźwięczeć na harfie wieszczb naszych filozoficznych. Zdarzały się nawet próby czynnego podtrzymywania tradycyi, którą Mochnacki nazywał „krzewieniem umiejętności polskiej z rodowitych nasion-dzielnością własną". Ale gdzie niema szczęścia tam i rozum figle płata. „Potęga duszy" Wincentego Lutosławskiego wznieść się miała na wyżyny, kędy w poezyi króluje improwizacya Mickiewicza, a dowiedziono jej, że bez żadnego wzlotu i przesilenia spotkał ją final konradowski: obłędnie zatoczyła się po posadzce kłębkiem wątków luźnych, błahych, splątanych, pochwytanych ze wszystkich krańców ideologii zwietrzałej. 

Henryk Struve (ur. r. 1840).
Henryk Struve (ur. r. 1840).

Ale niech żywi nie tracą nadziei! Wolno być trochę optymistą, skoro się ma przed oczyma tak pokrzepiające przykłady wytrwałego, niezłomnego, niezraźonego stania przy swojem, jak prof Henryk Struve, niezrażony propagator metod i zasad pojednawczych, syntetycznych. W rzeczy samej, jeżeli tej naszej filozofii słowiańskiej sądzonem będzie wydobyć się kiedyś nareszcie na szerzyznę ogólnego wszecheuropejskiego życia umysłowego, policzonem to zostanie, w mierze nie dającej się dziś jeszcze określić ściślej, na karb czterdziestoletniej pracy autora „Syntezy dwóch światów", „Wstępu krytycznego" i zapoczątkowanej w końcu XIX stulecia „Historyi filozofii w Polsce".

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new