Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Bonaparte powrócił z Egiptu w samą porę, aby uchronić od upadku republikę, zagrożoną przez anarchię wewnętrzną i wrogie armie koalicyjne, zbliżające się z trzech stron do jej granic. Ale nie kwapił się do walki z nieprzyjacielem zewnętrznym. Podczas podróży z Egiptu dojrzał w głowie jego plan zasadniczej zmiany stosunków, zagarnięcia dla siebie naczelnej władzy i wyniesienia Francyi na władczynię całej Europy, a wyniesienia siebie przy jej pomocy. Pierwszym więc jego celem było zniesienie rządów dotychczasowych, usunięcie ciężkiej maszyny Dyrektoryatu, która utrudniała kierownictwo państwem, a zawodziła właśnie w najniebezpieczniejszych chwilach. Przy pomocy dwóch dyrektorów Sioyes’a i Rogera Ducosa, prezesa Rady Starszych, Lemerciera i swego brata Lucyana, prezesa Rady Pięciuset, pozyskał dla swych zamiarów część członków obu rad prawodawczych, kazał zamianować się naczelnym dowódzcą sił zbrojnych w Paryżu i okolicy, a przenieść obie rady do St. Cloud, rzekomo dla ich bezpieczeństwa przed motłochem ulicznym.
Uchwała ta zapadła dnia 9 listopada r. 1799. Nazajutrz, Bonaparte przybył na czele swych wypróbowanych wojsk do St. Cloud, aby dokonać zamachu. W Radzie Pięciuset domyślano się jego zamiarów. Kiedy ukazał się na sali, republikanie przyjęli go groźbami i podali wniosek o wyjęcie go z pod prawa. Z trudem Bonaparte wydostał się z rąk oburzonych przeciwników. Wraz z nim opuścił salę obrad brat jego Lucyan, i ogłosił Radę Pięciuset- jako jej prezes – za rozwiązaną. Wypełniając rzekomo jego polecenie, Bonaparte rozkazał Muratowi opróżnić salę. Członkowie rady uciekli przed ostrzem najeżonych bagnetów oknami, a na placu pozostał zwycięzki dyktator – Bonaparte. Tego samego dnia (10-go listopada) szczątki obu rad ogłosiły uchwałę, znoszącą Dyrektoryat.
Po upadku Dyrektoryatu, zagarnął prowizorycznie, do wydania nowej konstytucyi, wszelką władzę gen. Bonaparte, przyjąwszy tytuł konsula. Dopuścił do udziału w godności konsularnej swoich powierników, Sieyesa i Rogera Ducosa, ale nie dopuścił ich do udziału w rządach. Oligarchia przedzierzgnęła się w dyktaturę. Nowa konstytucya zatwierdziła ten stan rzeczy. Bonaparte został zamianowany Pierwszym Konsulem na lat 10, a obok niego żadna z nowo ustanowionych władz nie nabrała praktycznego znaczenia, ani Rada państwa, do której Bonaparte powołał kilku zdolnych ludzi, ani Senat, któremu według konstytucyi przysługiwało prawo mianowania konsulów, ministrów i najwyższych sędziów, ani też Trybunat i Rada prawodawcza z których pierwszemu przysługiwało tylko prawo dyskusyi nad wnioskami rządowymi, drugiej – zatwierdzania ich lub odrzucania, bez dyskusyi. Rada państwa i Senat były od samego początku posłusznemi narzędziami w ręku dyktatora i przygotowywały grunt do dalszej zmiany stosunków w duchu monarchicznym.
Zamianowani na mocy konstytucyi obok Bonapartego konsulami Cambaceres i Lebrun nie odgrywali wogóle żadnej roli, posiadali tylko głos doradzczy. Autorem tej arcydowcipnej konstytucyi, której celem było zupełne obezwładnienie ciał prawodawczych, był mądry Sieyes. W uznaniu zasług przywiązanego powiernika, Bonaparte zamianował go prezesem Rady państwa i oddał mu na własność wielkie dobra, a po ogłoszeniu cesarstwa wyniósł go nawet do godności hrabiowskiej.
Pierwszy Konsul nie starał się już nawet o ukrywanie swoich marzeń o koronie cesarskiej. Jak niegdyś koronowani władzcy Francuzów, rozgościł się on teraz w pałacu Tuilerów, a jego piękna i lekkomyślna małżonka, Józefina, wdowa po generale Beauharnais, nie zadawalała się już skromnym tytułem „obywatelki”, lecz zażądała tytułu urzędowego Madame i otrzymała go. Naśladując swoich ukoronowanych poprzedników, nowy władca Francuzów otoczył się dworem, w którym duch republikański kłócił się dziwnie z tradycyjnemi formami monarchizmu, a jakkolwiek początkowo szydzono z jego próżności, blask zewnętrzny podniósł jego potęgę i znaczenie w oczach ludu.
Wśród gwarnego życia, jakie zapanowało po zamachu stanu na dworze Pierwszego Konsula, Bonaparte nie zapominał o potrzebie utwierdzenia swej władzy, o reorganizacyi stosunków krajowych, o nieprzyjacielu zewnętrznym. Pierwszą jego troską było przywrócenie spokoju w Wandei i pogodzenie tej prowincyi z nowym stanem rzeczy. Lud tamtejszy, bitny a przywiązany do tradycyi i kościoła, przyjął ze zgrozą wieści o krwawych wypadkach paryzkich, nie uznał republiki, powypędzał księży, ustanowionych przez rząd nowy, wraz z ich obrońcami, a wreszcie, w roku 1793 oparł się stanowczo uchwale, powołującej do służby wojskowej wszystką ludność zdolną do noszenia broni. Straszna rzeź z roku 1793 nie nawróciła twardych chłopów na republikanizm. Gdy cały kraj upajał się hasłami rewolucyi, Wandea pozostała wierną tradycyom monarchicznym i religijnym, a mądry William Pitt zachęcał powstańców do oporu i przyrzekał poprzeć siłą zbrojną ich dążności do przywrócenia tronu Burbonów. W jesieni r. 1799 powstanie wybuchło na nowo. Bonaparte wysłał przeciw powstańcom 60.000-ną armię pod dowództwem gen. Brune’a, który był właśnie wyparł ks. Yorka z Holandyi, a równocześnie zawezwał ich do złożenia broni, przyrzekając posłusznym zupełną amnestyę i swobodę religijną. Pod wpływem przedstawień szlachetnego i poważanego powszechnie w Wandei gen. Hedouville’a, Wandejczycy zgodzili się na warunki Pierwszego Konsula, i powstanie upadło. Garstkę nieprzejednanych, pod dowództwem Frotte’go rozbiły wojska republikańskie. Frotte został schwytany i skazany na śmierć. Inni wybitniejsi stronnicy Burbonów, pomiędzy nimi Jerzy Cadoudal, schronili się do Anglii, aby ztąd oprząść Bonapartego siecią intryg i zamachów.
Utwierdziwszy przez uspokojenie W andei władzę republikańską w całym kraju, Pierwszy Konsul przystąpił do gruntownej reorganizacyi stosunków wewnętrznych. Chcąc uzyskać możność stanowczego występowania na zewnątrz i uniknąć przewrotów wewnętrznych, trzeba było przekształcić Francyę, zamienić ją na organizm silnie spojony i posłuszny na każde skinienie rządu. .Bonaparte przeprowadził tę centralizacyę z podziwienia godną szybkością i energią, nie pytając się przytem wcale o prawa i swobody obywatelskie. Podzielono cały kraj na departamenty, z których każdy otrzymał swego prefekta, radę prefektury i radę generalną. Prefekt jest kierownikiem administracyi, rada prefektury posiada głównie głos doradzczy i rozstrzyga w sprawach spornych. Rada generalna jest przedewszystkiem władzą podatkową. Departament jest podzielony na okręgi (arrondissement) z podprefektem i radą na czele.
Wszystkich tych urzędników i członków rad mianował Pierwszy Konsul lub oddany mu Senat. Prefekci ze swej strony mianowali urzędników miejskich, ale tylko w miejscowościach, posiadających mniej niż 5.000 mieszkańców. Merów i urzędników w miastach większych wybierał Konsul. Cała więc administracya kraju była bezpośrednio zależną od niego, a tem samem musiała zastosowywać się we wszystkiem do jego rozkazów. Chciał on zrobić z państwa maszynę, któraby mocą swego mechanizmu wykonywała automatycznie wolę swego kierownika, i zrobił ją, z wielkim pożytkiem dla siebie i dla wszystkich następujących po nim uzurpatorów, a na nieszczęście Francyi, która do dziś dzień nie zdołała otrząsnąć się z więzów, narzuconych jej na początku przeszłego stulecia.
Także pod innemi względami Bonaparte nie zastosowywał się bynajmniej do haseł, których wykonawcą i obrońcą się mienił. Szanował je tylko o tyle, o ile zgadzały się z jego celami. Gdzie swoboda obywatelska stała na przeszkodzie jego zamiarom lub groziła mu niebezpieczeństwem, ograniczał ją bez wahania.
Pomiędzy innemi, prasa, która posiadała dotąd zupełną swobodę – o ile była w ogóle swoboda tam, gdzie panował gwałt komuny – dostała się teraz w zupełną zależność od władzy policyjnej. Pierwszy Konsul rozkazał zawiesić wydawnictwo wszystkich dzienników z wyjątkiem 13, ale i tym pozostawił tylko prawo omawiania spraw obojętnych pod względem politycznym i popierania polityki rządowej. Wszelka krytyka władz, konstytucyi, armii, rządów sprzymierzonych, była wzbroniona pod groźbą zamknięcia wydawnictwa. Ponieważ zaś zakazano odbywania zebrań i wygłaszania mów publicznych, bez uprzedniego pozwolenia władzy, przyzwyczajony do bezwzględnego wyrażania swojej opinii lud paryzki utracił wogóle swobodę słowa. Równocześnie jednak otrzymała Francya, dzięki zdolności organizacyjnej i pomysłowości Pierwszego Konsula, po wielu latach nędzy, uregulowane stosunki finansowe, po wielu latach bezprawia, wyborną organizacyę sądowniczą.
Jeszcze w roku 1791 uchwalono wydanie nowego prawa cywilnego, któreby odpowiadało hasłom rewolucyi, opierało się nie na tradycyi rzymskiej i krajowej, lecz na „prawach natury u, przedewszystkiem zaś zrównało wszystkich wobec trybunału. Zamiar ten utonął we wrzawie przewrotów wewnętrznych. Pierwszy Konsul powrócił do niego zaraz po objęciu swej godności i przeprowadził z właściwą sobie energią, odstępując przy tem pod niejednym względem od zasad rewolucyjnych. Przejrzał on i poprawił osobiście projekt wypracowany przez Tranchet’a, Portalisa, Bigota de Preameneu i Malleville’a, i ogłosił na początku r. 1804 jako „Code civile des Francais.” Po utworzeniu cesarstwa zmieniono nazwę tę na “Code Napoleon.” W ślad zatem nastąpiło wydanie nowego prawa karnego i handlowego oraz nowych przepisów o procedurze sądowej.
Prawodawstwo napoleońskie jest najtrwalszym pomnikiem, jaki wystawił sobie genialny Korsykanin. Przyjęło się ono we wszystkich krajach, które chociażby też przez czas krótki pozostawały pod jego władzą, i zachowało się z pewnemi zmianami do dziś dnia w połowie Europy, pomiędzy innemi krajami także w Królestwie Polskiem.
Wszechstronnej pracy nad reorganizaoyą stosunków wewnętrznych kraju nie przeszkadzały nieustanne wojny, do których popychała Bonapartego niechęć dworów europejskich i ambicya własna.
Objąwszy rządy, Pierwszy Konsul, nie pragnął wojny. Chciał wpierw utwierdzić swą władzę, skupić siły narodu do rozstrzygającej walki z przeciwnikami. Pierwszym też jego krokiem na nowym urzędzie było wysłanie listów pokojowych do króla angielskiego i cesarza Franciszka II. Wybrał tę drogę, pomijając dyplomatyczną, aby zawiadomić dwory zagraniczne osobiście o swym wyniesieniu, a może też pragnął nawiązać stosunki z reprezentantami starych dynastyi. Próba wypadła niepomyślnie. W parlamencie angielskim obsypano go szyderstwami, a Pitt odpowiedział na list Pierwszego Konsula, za pośrednictwem ministra Grenville’a, w sposób mało uprzejmy, oświadczając, że najpewniej przywróci spokój Europie, gdy umożliwi Burbonon powrót do Francyi. Także z dworu wiedeńskiego nadeszła odpowiedź bardzo chłodna.
Koalicya tymczasem zaczęła się rozpadać. Zniechęcony polityką Austryi i dwuznacznem postępowaniem arcyksięcia Karola, cesarz Paweł odwołał feldmarszałka Suworowa, i wojska rosyjskie, wykonawszy trudny odwrót przez Alpy, opuściły teatr wojny. Koalicya utraciła swego najpotężniejszego członka. Z państw, które wchodziły w rachubę, pozostały tylko Austrya i Anglia. Otrzymawszy odpowiedź szyderczą na swoje propozycye pokojowe, Pierwszy Konsul, nie zwlekał długo. Ustawa z r. 1798, według której każdy Francuz pomiędzy 20 – 25 rokiem życia był zobowiązany do służby wojskowej, ułatwiła mu wystawienie wielkiej armii. Podzielił ją na trzy oddziały. Jeden z nich pozostawił pod dowództwem gen. Berthiera pod Dijonem, aby wprowadzić wbłąd nieprzyjaciela, drugą z gen. Moreau na czele wysłał nad górny Ren, z trzecią wyruszył sam przez pokryte śniegiem Alpy na południe.
Jak przed wiekami Hannibal, ale z mniejszemi stratami od niego, przekroczył lodowe szczyty gór Bernarda i uderzył jak piorun na wojska austryackie. Spotkał się w pobliżu wsi Marengo z niespodziewanie silnym oporem.
Próżno Bonaparte rzucał najlepsze swoje pułki na zwarte kolumny Austryaków. Szala zwycięztwa wahała się, iw połowie bitwy feldmarszałek Melas tak był już pewny wygranej, że wysłał do Wiednia gońców z radosną nowiną o rozbiciu armii Napoleońskiej. Zawcześnie! Bohaterskie ataki Kellermanna i Dessaixa zmieniły położenie. Dessaix pozostał na polu chwały, ale Melas musiał się cofnąć i armia jego poszła w rozsypkę. Ta jedna klęska zniweczyła owoce wszystkich zwycięztw austryackich i rosyjskich. Całe Włochy północne otworzyły się ponownie dla wpływów francuzkich. Zastraszeni Austryacy nie czekali na dalsze klęski, lecz zawarli z Bonapartem w Alessandryi rozejm, mocą którego zniesiona republika Cisalpińska została przywrócona w granicach z roku 1797. Także nad górnym Renem szczęście opuściło wojska cesarskie. Gen. Moreau zadał pod Hohenlinden straszliwą klęskę armii, dowodzonej Bitwa pod przez młodego arcyksięcia Jana. Nie powiodła się również przed Hohenlinden. sięwzięta z wielkiemi nadziejami wyprawa do republiki Batawskiej. Jeszcze przed wystąpieniem Bonapartego, generał Brune wyparł zjednoczoną armię rosyjsko-angielską z kraju i zmusił ks. Jorka do powrotu do Anglii. Koalicya rozpadła się. Cesarz Franciszek II zawarł z Francyą pokój w Luneville na warunkach, które doprowadziły niebawem do upadku świętego imperyum rzymsko-niemieckiego. Odstąpił Francyi cały lewy brzeg Renu, a mądry minister Bonapartego, Talleyrand, podsunął myśl hojnego wynagrodzenia pokrzywdzonych przez ten pokój książąt niemieckich, przez sekularyzację księztw duchownych i wyniesienie kilku z nich do godności elektorów. W taki sposób Francya, kosztem jedności niemieckiej, zasłużyła sobie na wdzięczność książąt nadreńskich, wbiław cesarstwo niemieckie klin, który niebawem miał je rozsadzić.
Z państw, które należały do drugiej koalicyi, pozostała niepokonana tylko oblana morzem Anglia. Ale i ona odczuła ciężar wojny z potężnym przeciwnikiem. Ogromne wydatki wypróżniły kasy państwa, handel podupadł, w kraju zapanowała drożyżna i nędza. Willam Pitt upadł skutkiem porażki, poniesionej w parlamencie, a miejsce jego zajął ociężały lord Addington. Stosunki z Rosyą pogorszyły się pod koniec panowania cesarza Pawła, który nie chciał zgodzić się na zajęcie Malty przez Anglię i wszechwładzę angielską na morzu, i dla obrony praw okrętów neutralnych utworzył przy pomocy Danii, Szwecji i Prus, „zbrojny związek neutralności skierowany przeciw W. Brytanii. Aby rozerwać go, Anglia wysłała potężną flotę przeciw Danii, a cesarz Paweł nawzajem po myślał o wypowiedzeniu wojny.
Śmierć cesarza Pawła (23 marca 1801 r.) i rozwiązanie „związku neutralności” przez cesarza Aleksandra (1801 – 1825) zapobiegły starciu, ale stosunki wewnętrzne kraju nie pozwalały już na dalszą wojnę z Francyą. Lud domagał się zawarcia pokoju, a stanowcze zwycięztwo, które odniósł pod Heliopolis pozostawiony przez Napoleona w Egipcie gen. Kleber, skłoniło rząd do odłożenia ostatecznego rozrachunku z Francyą na później. W pokoju w Amiens (marzec 1802) Anglia zobowiązała się zwrócić zajęte kolonie. Zatrzymała tylko holenderski Ceylon i hiszpański Trinidad. Francy a przyrzekła wycofać swoje załogi z Rzymu i Neapolu i zrzekła się praw do Malty i Egiptu. Armia egipska, zdziesiątkowana w licznych bitwach, pozbawiona energicznych dowódzców, po śmierci gen. Klebera, którego zamordował podstępnie, fanatyczny Arab Suleiman, powróciła jeszcze przed zawarciem pokoju na okrętach angielskich do Francyi.
Pokój z Anglią nie trwał długo. Francya nie spieszyła się z zawarciem upragnionych przez Anglię traktatów handlowych, Anglia zaś wbrew warunkom pokoju, nie wydała Malty. Podejrzliwość i niechęć wzajemna wyrastały, prasa angielska zaczęła ponownie odzywać się z szyderstwem i pogardą o „uzurpatorze korsykańskim”, a francuzka nie pozostała dłużną odpowiedzi. Na początku r. 1803 stosunki zaostrzyły się do tego stopnia, że poseł angielski opuścił Paryż. W maju tegoż roku nastąpiło formalne wypowiedzenie wojny.
Bonaparte postanowił tym razem zadać niebezpiecznej przeciwniczce cios śmiertelny. Nie marzył już o złamaniu jej potęgi przez opanowanie Indyi wschodnich, lecz powziął śmiały plan przerzucenia 150.000-cznej armii przez Kanał i zdobycia wysp wielkobrytańskich. W portach francuzkich przygotowywano do wyprawy ogromną flotę; drugą miała wystawić sprzymierzona Hiszpania. Równocześnie Pierwszy Konsul, przewidując utratę reszty kolonii zamorskich a przedewszystkiem wyspy San Domingo, która zaopatrywaław owych czasach całą hrancyę i połowę Luropy w towary kolonialne, postanowił wynagrodzić sobie zgóry stratę przez zdobycie Hanoweru. Nie zważał na warunki pokoju Bazylejskiego, w którym zapewniono tej prywatnej posiadłości króla Jerzego III neutralność, lecz wysłał do Hanoweru natychmiast po wypowiedzeniu wojny generała Mortiera na czele 12.000 armii. Znacznie silniejsza armia hanowerska nie odważyła się wcale na stawienie oporu, złożyła broń i wycofała się za granicę kraju, gdzie rozproszyła się niebawem. Interesowane pośrednio Prusy zachowywały się obojętnie.
Wobec apatyi cesarstwa niemieckiego i Prus, a własnej bezsilności na stałym lądzie Europy, Anglia nie mogła przeszkodzić pogwałceniu neutralności hanowerskiej. Za to rzuciła się na kolonie francuzkie, a pomiędzy innemi pozbawiła Francyę na zawsze nadziei odzyskania San Domingo. Na odległej tej wyspie toczyły się od kilkunastu lat walki pomiędzy załogami francuzkiemi a murzynami, którzy, znalazłszy energicznego i przebiegłego dowódzcę w osobie Toussainta Louverture, dążyli z powodzeniem do wyzwolenia się z niewoli. Pierwszy Konsul wysłał przeciw powstańcom w roku 1802 potężną armię pod dowództwem swego szwagra, Leclerca.
Przeznaczył do tej wyprawy najlepsze wojska: tę część legionów polskich, która pod dowództwem gen. Kniaziewicza walczyła nad górnym Renem, kilka tysięcy Niemców nadreńskich, oraz kilka wyborowych pułków francuzkich. Przypuszczenie, wyrażone przez historyków zarówno naszych, jak niemieckich, że Bonaparte chciał pozbyć się tych wojsk i wysłał je świadomie na śmierć pewną, są, jak się zdaje, nieuzasadnione. Nie przewidywał on wcale smutnego końca wyprawy, pragnął szczerze odzyskania kraju, który przynosił Francyi ogromne zyski, i poświęcił na ten cel nie tylko tysiące żyć ludzkich, których nie cenił, lecz także olbrzymie sumy pieniędzy. 22.000 armia Leclerca rozbroiła w stosunkowo krótkim czasie murzynów. Toussaint Louverture poddał się i za przyrzeczeniem, że będzie trzymać się zdała od wszelkiego ruchu politycznego, uzyskał prawo powrócenia do swoich włości w głębi wyspy. Leclerc jednak nie dotrzymał umowy. Po kilku miesiącach kazał uwięzić przywódcę murzynów i przewieźć do Francyi, a gwałt ten pobudził ludność czarną do nowego powstania, do którego stłumienia wojska francuzkie były już za słabe. Pod wpływem zabójczego klimatu, zapanowały w wojsku francuzkiem choroby i pochłonęły tysiące ofiar. Śmiertelność była tak wielka, że posiłki nadsyłane z Francyi nie wystarczały na zapełnienie szeregów. W pierwszych dniach listopada r. 1803 umarł także naczelny dowódca, Leclerc. Następca jego Rochambeau zamknął się z resztkami straszliwie zdziesiątkowanej armii w Capstacie, a gdy w porcie ukazała się flota angielska, dowodzona przez lorda Ilooda, poddał się Anglikom, aby nie wpaść w ręce murzynów. Od tej pory Franoya nie ponowiła próby odzyskania bogatej kolonii. Dawne jej posiadłości zamieniły się na republikę murzyńską, która przetrwała do naszych czasów. Według obliczeń francuzkich, przedsięwzięta na rozkaz Bonapartego wyprawa do San Domingo kosztowała Francyę około 40.000 wojska lądowego i 12.000 marynarzy. Oprócz tego w walkach z murzynami zginęło przeszło 3000 plantatorów.
W Europie, mimo wypowiedzenia wojny, przez dwa lata jeszcze utrzymał się pokój. Wojna rozpoczęła się dopiero w roku 1805, gdy Willam Pitt, wstąpiwszy ponownie do gabinetu angielskiego, skłonił państwa stałego lądu do utworzenia trzeciej koalicyi.
Świetne zwycieztwa nad drugą koalicyą dodały nowego blasku imieniu Bonapartego i utorowały mu drogę do wyżyn tronu. Obrońca honoru narodowego i republiki, wybawca z ciężkich klęsk, które groziły Francyi na początku drugiej wojny koalicyjnej, mógł liczyć na wdzięczność narodu. I naród francuzki nie okazał się niewdzięcznym. Po zawarciu pokoju w Amiens, Senat zamianował zwycięzcę Konsulem dożywotnim, z prawem mianowania swego następcy. Była to uchwała trudna do pogodzenia z zasadami rewolucyi. Bonaparte zawachał się i zażądał plebiscytu. Głosowanie wykazało, jak potężny był urok osobistości Korsykanina na umysły ludu, jak powszechnie odczuwano potrzebę silnej dłoni. Półczwarta miliona głosujących oświadczyło się za uchwałą senatu, przeciw niej tylko dziewięć tysięcy. Wyrok zapadł. Rozstrzygnęły się losy Francyi. Nad krwawem dziełem rewolucyi, jako której uosobienie wydawał się Pierwszy Konsul, zawisła korona cesarska.
Wobec tak wymownego dowodu zaufania, Bonaparte odważył się na nową zmianę konstytucyi. Mimo dowcipnych przepisów Sieyes’a, Trybunat i Ciało prawodawcze posiadały jeszcze pewne wpływy i pozwalały sobie niekiedy na wyrażanie swojej woli. Zmniejszył więc liczbę ich członków i ograniczył więcej jeszcze ich prawa, a uznał oddany sobie zupełnie Senat za władzę najwyższą. Przy pomocy Senatu, którego członków sam mianował, Pierwszy Konsul mógł ubierać odtąd każdy swój rozkaz we formę uchwały konstytucyjnej przeprowadzić każde swoje życzenie.
Poprzednio jeszcze, dnia 19 maja r. 1802, Bonaparte, zrywając z zasadami rewolucyi, wytworzył nowy rodzaj szlachectwa, przez ustanowienie orderu Ligi Honorowej. „Trzeba takiej dziecinnej zabawki, aby przywiązać do siebie ludzi i kierować nimi” – mówił z rzadką otwartością w Radzie państwa. Wiedział, jaką potęgą jest próżność dla tego, kto umie z niej korzystać. Nieprzebierający w środkach, wielki znawca natury ludzkiej wyzyskiwał w swoich celach zarówno jej zalety jak wady.
Chwilę stanowczego zerwania z hasłami rewolucyi przyspieszyły knowania i zamachy zapalonych monarchistów. Głównym siedliskiem sprzysiężonych przeciw republice była Anglia, gdzie William Pitt przyjął gościnnie członków zdetronizowanej dynastyi, i znaleźli bezpieczne schronienie wypędzeni z Francyi przeciwnicy nowego stanu rzeczy. Wszechwładny prezes ministrów popierał chętnie dążności emigrantów, zaopatrywał ich w pieniądze i przy ich pomocy omotał siecią intryg strasznego nieprzyjaciela Anglii. Trudno orzec, czy wiedział o spiskach na życie Pierwszego Konsula; to pewna, że dostarczał środków do wykonania zamachów. Duszą sprzysiężenia byli generał Pichegru i śmiały dowódca powstańców wandejskich Jerzy Cadoulal, Dziełem Cadoulala był pierwszy, omal że nieudany zamach na życie Bonapartego. Było to w roku 1800, po powrocie Pierwszego Konsula z wyprawy włoskiej, uświetnionej zwycięztwem pod Marengo. Cadoulal przybył z trzema powiernikami potajemnie do Paryża i postanowił zgładzić nieprzyjaciela w wigilie Bożego Narodzenia na drodze do opery. Ustawił na wąskiej ulicy St. Nicaise, przez którą musiał przejeżdżać Konsul, wóz, mieszczący w sobie straszliwą machine piekielną: beczkę prochu, nabitą kartaczami. Najdrobniejsze szczegóły były obmyślane, i spiskowcy nie wątpili o powodzeniu zamachu. Wszelkie rachuby wywrócił przypadek. Bonaparte tym razem, wbrew swemu zwyczajowi i etykiecie, jechał przed eskortą i minął szczęśliwie wóz niebezpieczny, gdy spiskowcy, domyślając go się w pośrodku orszaku, za jej zbliżeniem podłożyli ogień. Nastąpił straszliwy wybuch. Kilkanaście osób zostało rozszarpanych na kawałki, kilkadziesiąt domów zniszczonych. Pierwszy Konsul nie okazał żadnego śladu wrażenia. Udał się z resztkami swej zdziesiątkowanej eskorty na przedstawienie i wysłuchawszy oratoryum Heydena, bez zarządzenia środków ostrożności, powrócił do Tuileryów. Zbrodniarze zbiegli niespotrzeżeni podczas zamętu, wowołanego przez wybuch, i powrócili do Anglii, aby w chwili stosownej ponowić zamach. Bonaparte nie domyślał się wcale, że o mało nie padł ofiarą sprzysiężenia monarchistów. Przypuszczał, że zamach był dziełem jakobinów, niezadowolonych z dyktatury, i rozkazał ścigać ich surowo. Podejrzywał nawet przez chwilę swego ministra policyi, Fouche, o udział w spisku i złożył go z urzędu.
Zaszczycony po pewnym czasie ponownie zaufaniem Pierwszego Konsula, Fouche podwoił swoją gorliwość i, pokrywszy Francyę i całą Europę zachodnią siecią swoją szpiegów, śledził pilnie każdy ruch podejrzany, każdy objaw niezadowolenia. Przebiegły, nieszczędzący pieniędzy na służbę wywiadowczą, nie przebierający w środkach, minister policyi stal się niebawem prawą ręką Bonapartego, a dla Francyi złym duchem, tłumiącym brutalnie wszelką swobodę osobistą, wszelki głos krytyki, wszelką niemal myśl opozycyjną. Nie było tajemnicy, której by nie wyśledził; dowiadywał nawet więcej niż podobało się jego panu, którego niecierpliwiła wszechwiedza Fouche go, zwłaszcza, gdy dotyczyła jego spraw osobistych i familijnych.
Przy takim doskonałym systemie wywiadowczym nie trudno było wykryć źródło, z którego wychodziły intrygi przeciw Pierwszemu Konsulowi i republice, i gdy Cadoulal powrócił w r. 1803 Spisek gen. do Paryża, aby pod kierownictwem gen. Pichegru obmyślić nowy Pichegru, zamac}lj louche wpadł niebawem na trop sprzysiężenia. Jeden z aresztowanych spiskowców wydał swoich wspólników. Aresztowano kilkadziesiąt osób, pomiędzy innymi gen. Pichegru i Cadoulala, i oddano pod sąd kryminalny. Pichegru umarł w więzieniu; Cadoulal z jedenastu towarzyszami skończył pod toporem gilotyny. Resztę skazanych Bonaparte ułaskawił. Podejrzanego o udział w spisku zwycięzcę pod Hohenlinden, gen. Moreau, Bonaparte skazał na wygnanie.
Wobec nieudanego zamachu z roku 1800, wykrycie spisku zrobiło ogromne wrażenie, które spotęgowało się jeszcze, gdy rozeszła się wieść, że do wtajemniczonych należał jeden z książąt burbońskich. Nie stwierdzono dotąd, o ile oskarżenie to było uzasadnione. W każdym razie Pierwszy Konsul skorzystał z niego. Kazał, bez względu na prawo międzynarodowe, ująć przemocą rezydującego w Ettenheim w Badenii ostatniego Condeusza, ks. Enghien, i oddać pod sąd, który skazał go na śmierć. Skutkiem nieporozumienia rozstrzelano nieszczęśliwego księcia, zanim Bonaparte dowiedział się o wyroku. Gwałt, popełniony przez porwanie podejrzanego księcia na obcem terytoryum, i jego śmierć wywołała głębokie oburzenie na dworach europejskich i przyczyniła się do wybuchu trzeciej wojny koalicyjnej. Bonaparte zaś przez spisek, skierowany przeciw swej osobie i wstrząsający akt gwałtu, urósł w oczach narodu francuzkiego, a sam nabrał przekonania, że najpewniejszym sposobem uspokojenia monarchistów będzie zburzenie wszelkich nadziei Burbonów, przez stworzenie nowej monarchi. Posłuszny jego skinieniom Senat zaofiarował mu wiosną r. 1804 koronę cesarską, a naród przez powszechne głosowanie uchwałę tę zatwierdził. Z więcej niż 4.000.000 obywateli tylko 2.000 zaprotestowało przeciw utworzeniu cesarstwa. Rewolucya, przeszedłszy wszystkie szczeble swego rozwoju, doprowadziła, od demagogii przez oligarchię i dyktaturę, do monarchii absolutnej. Ustrój parlamentarny pod rządami Napoleona był formą bez treści. Francya, a z nią połowa Europy znała tylko jedną wolę: wolę „małego Korsykanina”.
Napoleon Bonaparte wyniósł się własną siłą na tron najpotężniejszego wówczas państwa. Chciał też własnemi rękami wsadzić sobie na głowę godło władzy najwyższej, ale koronacya miała odbyć się z takim samym ceremoniałem, jak na dworach cesarzów rzymsko-niemieckich — z większym tylko jeszcze przepychem.
Zaprosił więc Papieża, Piusa VII, do Paryża, aby namaścił go uroczyście w starożytnym kościele Notre Danie. Papież, po pewnem wahaniu, zgodził się na to życzenie. Od czasu objęcia rządów przez Pierwszego Konsula, stosunki pomiędzy głową Kościoła katolickiego a Francyą polepszyły się znacznie. Urodzony do panowania, Bonaparte wiedział, że nie może być porządku i spójni, a tern samem siły, gdzie niema powagi i władzy naczelnej. Nie był sam wierzącym katolikiem, ale anarchia ducha, która rozgościła się we Francyi po rewolucyi, była mu wstrętną nie mniej od anarchii politycznej. Ostatnią usunął, skupiając w swoim ręku wszystką władzę i narzucając narodowi swoją wolę; dla zwalczenia pierwszej użył Kościoła katolickiego, zawierając z nim pokój. Skoro tylko ujął ster rządów, rozpoczął z następcą nieszczęśliwego Piusa VI układy, które doprowadziły w lipcu r. 1801 do zawarcia konkordatu.
Pierwszy Konsul uznał religię katolicką za religię państwową, z zastrzeżeniem zupełnej swobody dla wszystkich innych wyznań i zachowaniem ślubów cywilnych, zaprowadzonych w r. 1791. Przyrzekał także zwrócić oderwane od państwa Kościelnego trzy prowicye, ale nie dotrzymał przyrzeczenia, zasłaniając się ujemnem wrażeniem, jakieby krok taki zrobił niewątpliwie na Francyi.Mimo nieporozumień, wynikających z zaboru tych trzech prowincyi, Pius VII, upewniwszy się, że będzie przyjęty w Paryżu w sposób odpowiedni, przybył w towarzystwie 6 kardynałów dla dokonania ceremonii koronacyjnej.
Uroczystość odbyła się dnia 2 grudnia r. 1804, według ceremoniału, ułożonego przez biskupa Berniera i kanclerza Cambaceres’a, z ogromnym przepychem. Cały dwór przygotowywał się do tej ceremonii przez kilka tygodni. Odbyto wiele prób, jak do przedstawienia teatralnego; dla uświetnienia obchodu i dodania blasku nowemu dworowi cesarskiemu ustanowiono szereg urzędów, przypominających urzędy staro-niemieckie, jak: arcykanclerz, wielki elektor, wielki koniuszy, wielcy oficerowie i t. p. Słowem stworzono sztucznie dwór nowy a świetny, przedstawiający dziwną mieszaninę tradycyi cesarstwa niemieckiego, królewskiego dworu Burbonów i pozostałości z czasów rewolucyjnych. Kiedy już wszystko było gotowe, okazało się, że przed koronacyą trzeba było dopełnić innego obrzędu religijnego. Cesarzowa Józefina zwierzyła się Papieżowi, że nie jest zaślubioną Napoleonowi według praw kościelnych, bo w owych czasach, panowała inna m odau. Dnia 1 grudnia więc kardynał Fesh dał parze cesarskiej ślub kościelny, a nazajutrz odbyła się koronacya. Było to po długich latach komuny nowe widowisko dla Paryża.
Wśród bicia wszystkich dzwonów ogromny orszak wyruszył przez ulice przepełnione tłumem z Tuileryów do Notre-Danie. Na przodzie Papież, w otoczeniu kardynałów, witany z uszanowaniem przez tłumy; dalej setki wysokich urzędników dworu i dostojników państwowych w barwnych kostyumach, damy we wspaniałych strojach; wreszcie w złocistej karecie, zaprzężonej w 8 siwych koni, Napoleon z Józefiną i reszta świty. Cesarz w stroju hiszpańskim z berłem w prawej a buławą w lewej ręce, ze złotym wieńcem wawrzynowym na głowie, cesarzowa w sukni z czasów Maryi Medici. Przed ołtarzem przyjął parę cesarską Pius VII, namaścił obojgu czoła i ręce i podał cesarzowi koronę, który sam włożył ją sobie na głowę. Następnie Napoleon zwrócił się do stojącej obok Józefiny i uwieńczył jej głowę złotym dyademem, poczem zasiadł na tronie i złożywszy przysięgę na ewangelię i konstytucyę, odebrał błogosławieństwo papieskie. Vivat in aeternum semper Augustus – pobłogosławił go Papież, powtarzając słowa, wypowiedziane przy koronacyi Karola Wielkiego przez Leona III. Ściemniało się, kiedy zaśpiewano „Te Deum” i skończyła się ceremonia. Para cesarska powróciła do lu ileryów szpalerem, tworzonym przez 10.000 jeźdźców z pochodniami.
Przez kilka dni trwały uroczystości koronacyjne w pałacu i na polu Marsowem. Kulminacyjnym ich punktem było nadanie nowych sztandarów zwycięzkim pułkom. W stolicy panował zapal nieopisany. Lud nie szczędził objawów wdzięczności dla swego bohatera, nie ukrywał swej radości z wyniesienia tego, któremu zawdzięczał odrodzenie swej sławy i wielkości, spokój wewnętrzny i nowy dobrobyt. Hasła rewolucyi, które tak długo i głośno rozbrzmiewały na tych samych placach i ulicach, spłynęły w morze zapomnienia; krew komunardów, rozszarpanych przez kartacze Bonapartego przed tymiż Tuileryami, w których teraz ustawiono tron jego złocisty, w ciągu jedenastu lat wymyły z bruków deszcze i wytiawiłosłońce. Nietylko władzę nad narodem francuzkim zdobył tytan korsykański. Zdobył więcej – serce narodu.