Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane
KSIĘGA PIERWSZA (1801—1815)
I. Zamknięcie starego stulecia.
II. Pierwszy Konsul
III. Ruch umysłowy na przełomie wieków.
IV. Podróże i badania geograficzne
V. Od koronacyi do pokoju w Pressburgu.
VI. Pogrom Prus
VII. Walki w Hiszpanii
VIII. Wojna z Austryą
IX. Księstwo Warszawskie
X. Zatargi z Papieżem
XI. Dwa lata pokoju
XII. Kodyfikacye prawodawcze
XIII. Styl Empire w architekturze i sztuce stosowanej.
XIV. Muzyka
XV. Dziennikarstwo
XVI. Rosya, Szwecya, Turcya do r. 1812
XVII. Rok 1812
XVIII. W rozbiciu
XIX. Ostatnie walki
XX. Świat niewieści
XXI. Malarstwo
XXII. Fizyka
XXIII. Wynalazki i ulepszenia techniczne
XXIV. Astronomia
XXV. Reakcya, restauracya
XXVI. Po za Europą
KSIĘGA DRUGA (1815—1830)
I. Kongres wiedeński
II. Święte przymierze
III. Romantyzm
IV. Europa pod panowaniem reakcyi
V. Wyzwolenie Grecyi
VI. Królestwo Polskie
VII. Chemia
VIII. Teatr
KSIĘGA TRZECIA (1830—1848)
I. Wojna polsko-rosyjska w 1831 r.
II. Literatury słowiańskie
III. Kraina wszechwiedzy
IV. Dzieje polityczne od roku 1830 do 1848
V. Wolne miasto Kraków
VI. Nauki przyrodnicze
VII. Przemysł żelazny i maszyny parowe
VIII. Rok 1848 i jego następstwa
VIII. Szkolnictwo
IX. Medycyna
X. Ziemie polskie
KSIĘGA CZWARTA (1848—1871)
I. Wojna krymska
II. Od kongresu paryskiego do pokoju w Villafranca
III. Podróże naukowe
IV. Czasy Wielopolskiego
V. Europa po wojnie włoskiej
VI. Po ustąpieniu Wielopolskiego
VII. Kierunki filozoficzne
VIII. Medycyna
IX. Od Szlezwiku do Sadowy
X. Wojna secesyjna i cesarstwo Meksykańskie
XI. Dzieje polityczne do r. 1870
XII. Fotografia
XIII. Wojna niemiecko-francuska
XIV. Astronomia
KSIĘGA PIĄTA (1871-1900)
XV. Europa w epoce bismarkowskiej
XVI. Podróże i badania geograficzne
XVII. Wynalazki i udoskonalenia techniczne
XVIII. Literatura
XIX. Dzieje polityczne do końca wieku
XX. Sztuka
XXI. Historyozofia
XXII. Wystawy
Mody

VI. Po ustąpieniu Wielopolskiego


Pod względem wojskowym rok 1863 jest bez znaczenia. W pierwszej, najważniejszej chwili, wzięło udział nie więcej nad 8 do 10 tysięcy zbiegów od branki, oswojonych naprędce z bronią myśliwską i kosami. Zamiar opanowania w nocy z 22 na 23 stycznia załóg rosyjskich chybił zupełnie w miastach znaczniejszych, spełzł na niczem po powiatowych i gubernialnych. W wielu odleglejszych nawet okolicach, wojsko miało się już na baczności, zaalarmowane w połowie stycznia ruchem wyprawionych z Warszawy popisowych, którzy, gromadząc się w lasach kampinoskich około Błonia, przeprawiali się powoli na prawy brzeg Wisły, w Płockie, pod okiem i według planu swego dowódcy Padlewskiego. Niejakie, dość zresztą w ogólności liche, powodzenie mieli Polacy jedynie tam, dokąd w dniu 22 stycznia ostrzeżenia lub rozkazy koncentracyi nie doszły jeszcze, lub przejęte zostały, jak np. w Wysokiem Mazowieckiem, Jedlnie, Bodzentynie, Kodniu, Łukowie i kilku innych miejscowościach. Natomiast ponieśli mniej lub więcej stanowcze porażki i ciężkie straty: w Płocku, Płońsku, Szydłowcu, Lubartowie, Białej-podlaskiej, Radomsku, Józefowie ordynackim itd. 

Warszawa. Kościół św. Krzyża.
Warszawa. Kościół św. Krzyża.

W chaosie pogłosek i wieści najsprzeczniejszych, najzwyklej przesadzonych, nikt na razie w obozach powstańczych prawdy dojść nie mógł, ale przemagającemu wrażeniu, że rewolucya się nie udała, oprzeć się było trudno. 

Uwaga powszechna zwracała się w kierunku „głównego teatru działań” – to jest ku granicom: austryackiej i pruskiej. Przygotowywały się tu aż dwie naraz dyktatury: czerwona w pobliżu Poznańskiego, biało-czerwona na granicy galicyjskiej, o parę mil od Krakowa. Koszta jednej i drugiej pokryć miała Kasa Dyrekcyi, sama ta bowiem dyrekcya zwinięta została ostatecznie, na mocy umowy z delegatem Komitetu centralnego, Karolem Ruprechtem, w d. 3 marca 1863 (Spasowicz, III, 295). Losy obu dyktatur rozwiązały się szybko. Mierosławski przybył na Kujawy z kilku instruktorami w połowie lutego i rozłożył się obozem pod wsią Krzywosądzem, gdzie oczekiwał na przyobiecane posiłki, prowadzone przez Mielęckiego. \\ trakcie, napadnięty przez oddziały pułkownika Schilder-Schuldnesa, w d. 19 lutego zniesiony został doszczętnie. Sam on wprawdzie, z garstką rozbitków, połączył się pod Trojaczkami i Płowcami z Mielęckim, ale po to tylko, by w d. 21-m doznać ponownej klęski w lasach pod Nową-wsią. Dotknięty kontuzyą opuścił Królestwo i przez rozwarte na oścież Poznańskie dostał się do Francyi, zkąd niebawem, odwiedziwszy na krótko Kraków, wrócił na stałe do Paryża, i tu, przy współudziale swego adjutanta, „jeneralnego organizatora” Kroczkiewicza, rozpoczął wraz ognistą polemikę, ze „wstecznikami” i przeobrażającym się co chwila komitetem centralnym. Po usunięciu się Mierosławskiego wypłynęło nagle imię Maryana Langiewicza, poprzednio profesora artyleryi w Cuneo, obecnie jednego z wybitniejszych dowódzców w Krakowskiem. W samej niemal chwili klęsk pod Krzywosądzem i Nową-wsią, Langiewicz połączył się był z partyami Jeziorańskiego, Zdanowicza i Kurowskiego, i pod Małogoszczem i Włoszczową dość opornie (20-24 lutego) stawił się oddziałom pułkowników Czengery'ego i Dobrowolskiego, ściągniętym z Kielc, Jędrzejowa i Częstochowy. Szereg manewrów i zwrotów, dokonanych przezeń wtedy na rozmaite strony, pisma galicyjskie i poznańskie podniosły do takiej wysokości, że jedno z nich („Nadwiślanin”, M 22) porównało plany „szczęśliwego wodza polskiego” do pomysłów Napoleona w kampanii włoskiej. Mniej fortunna zwinność pod Pieskową Skałą w zetknięciu się z wojskami generała ks. Szachowskiego (4-go marca) nie umniejszyła rozgłosu Langiewiczowi, który też, w d. 10 marca we wsi Goszczy, pomiędzy Słomnikami a Proszowicami, z rozkazu białej frakcyi rządu ogłosił się dyktatorem. Władzę tę piastował jednak biały dyktator nie dłużej od czerwonego, bo tylko dni kilka, do 19 marca. Po potyczce w Chrobrzu 17 marca i bardzo zawziętej nazajutrz utarczce w lasach Bogucic i Grochowisk (niedaleko Buska) z połączonemi siłami księcia Szachowskiego i Czengery‘ego, gdzie według sprawozdań rosyjskich (Pawliszczew, II, 66) szczególnie ucierpiał oddział majora Zagriażskiego, Langiewicz postanowił przenieść się w lubelskie i w tym celu, powierzywszy Smiechou skiemu główne dowództwo nad pojedyńczemi oddziałami Czachórskiego, Jeziorańskiego, Waligórskiego, Czapskiego i Rochebruna, sam z drobną eskortą podążył ku granicy galicyjskiej. Poznany i aresztowany przez władze austryackie, osadzony został najpierw w Tarnowie, następnie w jednej z twierdz morawskich. 

Po kolejnym upadku dwóch dyktatur, kierunek ruchu objął “tymczasowy rząd narodowy“... Pomimo zmian w nazwach i personelu, tajny Komitet Centralny nie zrzekł się władzy ani na rzecz Mierosławskiego ani na rzecz Langiewicza i faktycznie funkcyonował ciągle. Po śmierci Stefana Bobrowskiego, który, kwestyonując prawomocność nominacyi Langiewicza, padł w pojedynku z Adamem Grabowskim, na dawnem miejscu spotykamy i teraz Gillera, Ruprechta, Awejde, Majewskiego, Majkowskiego, Janowskiego (Józefa). W sierpniu do władzy dostają się skrajni czerwoni, z Ignacym Chmielińskim na czele. Komitet ten rozprzęgł się wśród ciężkich następstw zamachu na życie generała Berga z okien pałacu Zamoyskich. Rządy rewolucyjne wraz potem sprawował chwilowo „naczelnik miasta Warszawy Antoni Straszewicz, dopóki Majewski i Przybylski (Wacław) nie zawezwali do sternictwa dymisyonowanego pułkownika inżynieryi, Romualda Traugutta, który, przybywszy z zagranicy, powołał w połowie października 1863 r. do rozmaitych zajęć pomocniczych kilka osób.

hr. Teodor Berg, namiestnik Królestwa Polskiego (1790 † 1874).
hr. Teodor Berg, namiestnik Królestwa Polskiego (1790 † 1874).

Transformacya ostatnia miała zabarwienie „dyplomatyczne“ i była czemś zbliżonem do duumwiratu, do dyktatury dwugłowej. Traugutt piastował w Warszawie władzę odpowiedzialną, choć niewidomą, książę Władysław Czartoryski, tytularny „pełnomocnik rządu“-władzę widomą, lecz nieodpowiedzialną. W tym to okresie partyzantka przybrała charakter najzupełniej specyalny, wyjątkowy: przewlekający, wyczekujący. Paryski wydział spraw zagranicznych, pod patronatem ks. Czartoryskiego, pozwalał i upoważniał przypuszczać, że istnienie tak poważnej instytucyi w stolicy Francyi, w oczach całego świata, nie jest przecie pozbawione racyi bytu, że istniały widoki powodzenia. Czyniono tedy wysilenia nadmierne, możność i zasoby zniszczonego kraju przechodzące, w celu wykrzesania i rozniecenia jak największej liczby ruchomych ognisk, obejmujących, o ile podobna, wszystek obszar dawnych ziem polskich pod panowaniem rosyjskiem. Według urzędowych buletynów naczelnego sztabu w Warszawie, wszystkich potyczek w ciągu kampanii 1863-1864 było 631, najmniej w kwietniu 1864, bo tylko ośm, najwięcej w sierpniu 1863, bo aż sześćdziesiąt i jedna; w innych miesiącach – przeciętnie po 35 do 53. W sumarycznym rozkładzie na guwbernie, pierwsze miejsce zajmuje w r. 1863 Warszawska (159), dalej Lubelska (148), Radomska (123), Płocka (68), wreszcie Augustowska (49 potyczek). w r.1864 Augustowska znika z rubryki zupełnie, inne idą w porządku następującym: Radomska (46), Lubelska (27), Warszawska (7), Płocka (4). 

Rozpoczynając powstanie, Komitet centralny miał w gotowiznie nie więcej nad 400,000 złotych (Smoleński); ile mianowicie przekazała mu Dyrekcya białych – nie wiemy. W pierwszych chwilach wybuchu zabrano z rozmaitych kas rządowych i municypalnych 228,850 r. (Pawliszczew, I, 30); nieco później skonfiskowano na komorze sosnowickiej 70,000 r. I to już wszystko. Dopiero okres „liczenia na coś, oglądania się na kogoś, znacznie i odrazu podniósł finansowe operacye insurekcyi“. I nie dziw – szło o dorośnięcie do wysokości „europejskiej”.

Warszawa. Plac Zamkowy.
Warszawa. Plac Zamkowy.

Według budżetu, ogłoszonego w paryskim dzienniku „La Presse” z d. 24 listopada 1864 (powtórzonego w książce Aleksandra Moliera z r. 1865 p. t. „La situation de la Pologneu), dochody do dnia 1 marca 1864 dosięgły ogólnej summy 78,750,000 franków, łącznie z wymienionemi powyżej drobiazgami, oraz z nadzwyczajnemi wpływami tejże mniej więcej natury: 200,000 rubli zdobytemi przez partyę Ileidenreicha (Kruka) pod Żyrzynem, 10,000 r. przez Drewnowskiego w Nowem mieście i 3,600,000 rubli, wyniesionemi w monecie, papierach kredytowych i listach zastawnych z kasy głównej Królestwa. Przekalkowane na stopę francuską wszystkie owe dodatki nadzwyczajne wynoszą razem (4,108,850 rubli a 2 f. 50 c.) = 10,272,125 franków. Daleko ztąd jeszcze do 78,750,£00 fr. Reszta napłynęła ze składek prywatnych. 

Powstanie styczniowe zastało Rosyę w stosunkach przyzwoitej sąsiedzkiej zażyłości z Austryą, a w przyjacielskich formalnie i urzędownie przyjacielskich z Francyą; ze Szwecyą, Anglią, Hiszpanią, Włochami, Turcyą było się na stopie pokojowej, obojętnej, z Prusami- nieobojętnej. Rolę pierwszorzędną tak czy inaczej odgrywała Francya. Wiedzieli o tem Polacy. Dobitnie wyróżnione przyjęcie, jakie Warszawa urządziła księciu Napoleonowi w r. 1858, podczas pobytu Cesarza Aleksandra II, nie stawało jeszcze wtedy w sprzeczności z faktycznie „serdecznem“ porozumieniem się francusko-rosyjskiem. Lata przyćmiły serdeczność, ale porozumienie utrzymało się niezachwianie; potrzebowała go Rosya, z powodu zapoczątkowania rozległych reform wewnętrznych, Francya – wskutek niemniej szeroko zakreślonych przedsięwzięć zamorskich (Syrya, Meksyk, Stany Zjednoczone). Uwierzyć w takich warunkach w realną gotowość i chęć Napoleona III popierania powstających Polaków przeciwko Rosyi – zwłaszcza po ustąpieniu już z widowni dyplomatycznej Colonny-Walewskiego – miał prawo i mógł uwierzyć jeden tylko człowiek na świecie: Bismarck, bo on jeden wiary tej na gwałt potrzebował, on jeden zdolny był stworzyć z niej zdrową, mocną podwalinę jedności i wielkości Niemiec. 

W parę już dni po wybuchu rewolucyi, zjawiło się w Warszawie poselstwo pruskie z majorem Rauchem na czele. Pochwaliwszy się z ogromnie surowemi środkami, zarządzonemi na granicy poznańskiej przeciwko zaraźliwie rozpościerającej się anarchii polskiej, oświadczyło się ono z usługami rządu pruskiego na wszelki nieprzewidziany wypadek, „zkądkolwiek by pochodził“. Ofertę przyjęto z nieudanem zdumieniem. O ileby chodziło o współdziałanie wojskowe, środki miejscowe uważano za najzupełniej wystarczające; co do ewentualności postronnych, trzeba się o to pytać wydziału spraw zagranicznych. Poselstwo wdzięcznie zgodziło się z tą admonicyę po pierwszem słowie i zaraz udało się do Petersburga, dokąd już wcześniej wyjechał generał Alvensleben. Treść, data, warunki zawartej ugody nie odegrały w historyi żadnej roli. Niezbędnem i ważnem było jedno „zawarcie”. Nie zdążył Alvensleben złożyć w Berlinie sprawozdania ze swej misyi, a już prasa poznańska, galicyjska i zachodnio-europejska biły w największe dzwony alarmu. To było właśnie najpilniejsze, bo stwarzało system tak zwanych podniet wzajemnych: im goręcej dziennikarstwo zagraniczne broniło Polaków, tem większe rozdrażnienie przeciwko rokoszanom budziło się w Rosyi i tem zawzięciej rokoszanie ze swej strony starali się usprawiedliwić czynami potrzebę i pilność konwencyi Rosyi z Prusami, a im potrzebniejszą i pilniejszą wydawała się konwencja, tem głośniej w parlamentach nawet protestowano przeciw polityce rosyjsko-pruskiej. Z nożem opinii publicznej na gardle, Napoleon rozpoczął rokowania z Anglią i Austryą o zrobienie jakiejkolwiek demonstracji na rzecz Polaków... Wody tej na młynek pruski oczekiwano w Berlinie. Najskrupulatniej informowano ztąd kancelaryę ks. Gorczakowa o każdym kroku, o każdem brwi zmarszczeniu w Tuilleryach. Z ogniem żartów niema-i dyplomacya pruska dobrze o tem wiedziała; ale cóż ją obchodzić może ogień w cudzym domu? W razie wojny rzetelnej i horoskopów przychylnych, Prusy zajmą Królestwo z jednej strony na podstawie konwencyi, z drugiej w moc jakiegoś skleconego w pośpiechu mandatu mocarstw sprzymierzonych, o ile ma się rozumieć przymierze do skutku dojdzie. Ale nie dojdzie... Jeśli zaś wojny nie będzie wcale, to Napoleon wyjdzie wprawdzie w oczach Polaków na zdrajcę, o co mniejsza, ale wyjdzie też w oczach Rosyan na obłudnika, i oto już pół roboty skończonej. Tak czy inaczej – entente cordiale pomiędzy Rosyą i Francyą skończy się. Co do Anglii i Austryi, co do ich problematycznego udziału w takim czy innym koncercie Francyi nad Wisłą, Prusom wszystko jedno, czy przez to stosunki obu tych mocarstw z Rosyą znacznie się pogorszą, czy też pozostaną w stanie dawnej nieufności, organicznej i chronicznej... 

Tymczasem, ponieważ z osnowy pierwszych not dyplomatycznych Francyi i Anglii, doręczonych w Petersburgu w d. 17 kwietnia 1863 r., i z opóźnionej nieco deklaracyi Austryi niewolno jeszcze było wyciągać wniosków stanowczych o nicości zaczętej interwencyi, przeto i konwencya prusko-rosyjska wydymała się, nabierała coraz to większej powagi i doniosłości- przynajmniej teoretycznej. Książe Gorczakow pilnie, jak się zdajo, czas jakiś badał postawę i minę swojego „sprzymierzeńca” z nad Sprewy; sprzymierzeńcowi nie drgnęła ani jedna żyłka na twarzy. 

Ks. Aleksander Gorczakow (1798 † 1883).
Ks. Aleksander Gorczakow (1798 † 1883).

Przeto i odpowiedź kanclerza rosyjskiego zd. 26 lipca 1863 r. wypadła tak rześko i zwięźle, i z w dziejach XIX stulecia była to chwila, przypominająca nieco początki r. 1812. Po drugiej stronie próbowano czas jakiś pisać o tem i owem, o przyznaniu Polakom prawa"strony wojującej**, Napoleon zaś w swojej mowie tronowej zd. 5 listopada posunął się nawet znacznie dalej; mniemając, że ks. Gorczakowowi odpłaci pięknem za nadobne, jeśli ogłosi traktaty wiedeńskie za nieistniejące, zaproponował dla rozstrzygnięcia wywiązujących się ztąd zagadnień, zwołanie kongresu... Bismarck wiedział dobrze, co o tem trzymać: miał w tece kategoryczną z Londynu odpowiedź, że Anglia „bić się nie będzie**, a przez to pewność, że i kongres nie dojdzie do skutku. 

W grudniu 1863 r. konwencya prusko-rosyjska sama przez się w owoc się już zawiązywać zaczęła. Napoleon, pokłócony z Rosyą, opuszczony przez Anglię, kilkakrotnie w końcu r. 1863 i początkach 1864, pociągnąć ku sobie próbuje Austryę, jednając jej względy i wsprawie polskiej. Pod warunkiem, że dwór wiedeński zechce zaakceptować postępowanie wspólne i energiczne nad Wisłą, z naciskiem ofiaruje sympatyczne poparcie interesów austryackich w księstwach nadelbiańskich. Minister francuski Drouyn de Lhuys raz po raz konfidencyonalnie w tymże duchu zaczepia ambasadora austryackiego, ks. Metternicha, wykazuje, i z niepodobna będzie na wiosnę umyć rąk od wszystkiego w razie przedłużenia się walki. Rewelacye te, jakkolwiek poufne, gabinet wiedeński natychmiast komunikuje ówczesnemu swemu sprzymierzeńcowi – Bismarckowi, który ze swej strony bez zwłoki zawiadamia o tem Petersburg i Londyn. Nektarem boskim jest teraz dla niego gniew Anglików na Napoleona z powodu Danii i Rosy an z powodu jego polityki polskiej... Wyznać trzeba, że przy nastręczającej się sposobności nie szczędzi też i Polakom słów zachęty, o ile – naturalnie – „chcieliby być rozsądnymi”, to jest, o ileby przygarnąć się teraz pragnęli pod opiekuńcze skrzydła orła pruskiego... 

Szczegół ostatni wymagałby wyświetlenia na podstawie polemiki, przeprowadzonej w kilkanaście lat później pomiędzy p. Aleksandrem Kłobukowskim, pamiętnikarzem Bergiem i „Nordd. Alg. Ztg., organem Bismarcka. Zabardzo to wszakżemętne i podziśdzień jeszcze wątpliwe pytanie, azali Bismarck istotnie odważył się podsuwać reprezentantowi rewolucyi w Paryżu w początkach r. 1864 projekt rzucenia się w objęcia Prusaków i szukania za ich protekcyą "zgody “ z Petersburgiem. Od Polaków niczego już w owej dobie Prusy nie potrzebowały; wzięły od nici) wszystko, co do wzięcia było: podstawę i dźwignię olbrzymiego swojego wzrostu. W każdym razie wart jest zaznaczenia odcień pewnej mściwości, z jaką gabinet berliński nastawał na Austryę, by zamknęła granicę galicyjjską od strony rewolucyi i nie pozwoliła Polakom doczekać się owej wiosny, która, według zapewnień Napoleona, przeszkodziłby mu mogła w umyciu rąk. Jakoż, stan oblężenia w Galicyi, ogłoszony dnia 29 lutego 1864 roku, uważać wolno za rodzaj repliki Berlina, przesłanej krętą drogą przez Wiedeń niedomyślnym dyplomatom polskim.

Hr. Aleksander Colonna-Walewski (1810 † 1868). Francuski minister spraw zagranicznych.
Hr. Aleksander Colonna-Walewski (1810 † 1868). Francuski minister spraw zagranicznych.

*****

Rola Wielopolskiego i próba jego ugodowych usiłowań były skończone z wybuchem rewolucyi. Powołany w marcu 1863 r. na miejsce generała Ramsaya generał-adjutant Berg objął przewodnictwo w Radzie administracyjnej Królestwa w lipcu tegoż roku, po wyjeżdzie Wielopolskiego z kraju za „urlopem”; jemu również powierzono godność namiestniczą, najpierw zastępczo, we wrześniu, gdy z opuszczeniem Warszawy przez W. Księcia, Wielopolski ze służby oficyalnie uwolniony został, niebawem zaś stanowczo i wpełni, po urzędowem w październiku odwołaniu W. K. Konstantego. W reskrypcie Cesarza z Liwadyi z dnia 31-go października 1863 roku do W. Księcia nie było już ani wzmianki o terminie powrotu do „instytucyi nadanych”, których „zachowanie” dość jeszcze wyraźnie głosiła amnestya zd. 12 kwietnia 1863 r. Dzieło Wielopolskiego łamało się tak szybko i na tak drobne szczątki, żei sam autor nie byłby może zdolny nachylić się do ich podniesienia... To też progów ojczystych margrabia nie miał już nigdy oglądać, tak samo, jak i jego współzawodnik, Andrzej Zamoyski, tak samo zresztą, jak i Kraszewski. Po pożegnaniu w d.16 lipca 1863 roku Warszawy, nominalny wciąż jeszcze naczelnik rządu cywilnego udał się do morskich kąpieli w Putbus na wyspie Bujanie, potem, jako osoba prywatna, rok cały spędził w Berlinie, widując się zapewne niekiedy z hrabią Bismarckiem, którego wielkim zawsze był admiratorem. W lecie 1864, przedstawiwszy się w Potsdamie przejeżdżającemu Cesarzowi Aleksandrowi II, usłyszał od Monarchy słowa pełne smutku i współczucia: „Zostaliśmy zwyciężeni, margrabio, zostaliśmy zwyciężeni... Nous avons ete vaincus, marquis, nous avons etc vaincus...“ Spotkał się też margrabia i z Zamoyskim, w r. 1867, gdy na stałe przeniósł się był do Drezna. „Wyrzuty sumienia-zapewnia Spasowicz (III, 303)-nie dawały pokoju Zamoyskiemu. Dręczony niemi, udając się z Paryża do Krakowa, wstąpił do Drezna i przez trzecią osobę oświadczył chęć złożenia wizyty margrabiemu. Wielopolski propozycyi nie.przyjął, powiadając: „dziś już zapóźno”... Ujrzeli się tylko w kościele, zdaleka oddając sobie nawzajem ukłony”... Lata, dziesiątki lat zacierają najdotkliwsze urazy; śmierć jedna wszystko i wszystkich. Po zgonie w r.1874 Zamoyskiego, dogorywający w straszliwych cierpieniach fizycznych i moralnych Wielopolski przesłał braciom nieboszczyka telegram, zaznaczający „ciężką stratę, jaką kraj cały poniósł”. Nie przesadził też i historyk, gdy z kolei, nad świeżą mogiłą Wielopolskiego, dosłownie niemal powtórzył dlań absolucyę Kraszewskiego, powiadając: „młodsze pokolenia pogodziły się niewiadomo jak i kiedy z margrabią, którego pokolenia starsze tak długo i tak namiętnie nienawidziły, nie wiedząc dobrze dlaczego i za co”. 

Materyalnie, z budowy dźwigniętej bezwątpienia za szybko, lecz nie pozbawionej rysów śmiałych i wspaniałych, nie ostał się ani jeden kamyk dla wzniesienia pomnika człowiekowi, który bądź co bądź posiadał dużo przymiotów nader cennych i niezmiernie rzadkich w ogólnej charakterystyce polskości. Uwłaszczenie włościan, sformułowane według pomysłów senatora Milutina i na podstawie ukazów z d. 2 marca 1864 dokonane przez kreowany ad hoc dla reorganizacyi Królestwa „Komitet urządzający w, skazało na wiekuiste zapomnienie pracowite i wszechstronnie rozważone elaboraty Towarzystwa rolniczego i Wielopolskiego. Chłopi otrzymali na własność wszystko, co posiadali w chwili ogłoszenia ustaw nadawczych, a nadto przyznano im służebności pastwiskowe i leśne. Zaprowadzono samorząd gminny. w r.1867 zwinięto Radę stanu; w r.1868 zniesiono komisye rządowe spraw wewnętrznych, przychodów i skarbu, wyznań i oświecenia, oraz Radę administracyjną, której atrybucye przeszły na namiestnictwo i komitet urządzający; we wszystkich czynnościach zaprowadzono język rosyjski. w r.1868 przywrócono okręg naukowy warszawski, w następnym przeobrażono Szkołę Główną na uniwersytet w języku rosyjskim, który to język wprowadzono też jako wykładowy do szkół średnich. Zmiana systemu w kierunku centralizacyjnym odbiła się jednocześnie i na dziedzinach życia lub działalności nie zaliczanych zazwyczaj do publicznych, państwowych. w r.1864 w guberniach Cesarstwa, niegdyś wchodzących w skład Rzeczypospolitej polskiej, prawo nabywania własności ziemskiej przez osoby pochodzenia polskiego zostało zniesione lub ograniczone, majątki zaś już zostające w posiadaniu Polaków uległy specyalnemu dodatkowemu opodatkowaniu, które, zmniejszone w r.1869 z 10$ do 5$, ostatecznie zostało zniesione Ukazem Najwyższym w r.1898.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new