Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Pod względem wojskowym rok 1863 jest bez znaczenia. W pierwszej, najważniejszej chwili, wzięło udział nie więcej nad 8 do 10 tysięcy zbiegów od branki, oswojonych naprędce z bronią myśliwską i kosami. Zamiar opanowania w nocy z 22 na 23 stycznia załóg rosyjskich chybił zupełnie w miastach znaczniejszych, spełzł na niczem po powiatowych i gubernialnych. W wielu odleglejszych nawet okolicach, wojsko miało się już na baczności, zaalarmowane w połowie stycznia ruchem wyprawionych z Warszawy popisowych, którzy, gromadząc się w lasach kampinoskich około Błonia, przeprawiali się powoli na prawy brzeg Wisły, w Płockie, pod okiem i według planu swego dowódcy Padlewskiego. Niejakie, dość zresztą w ogólności liche, powodzenie mieli Polacy jedynie tam, dokąd w dniu 22 stycznia ostrzeżenia lub rozkazy koncentracyi nie doszły jeszcze, lub przejęte zostały, jak np. w Wysokiem Mazowieckiem, Jedlnie, Bodzentynie, Kodniu, Łukowie i kilku innych miejscowościach. Natomiast ponieśli mniej lub więcej stanowcze porażki i ciężkie straty: w Płocku, Płońsku, Szydłowcu, Lubartowie, Białej-podlaskiej, Radomsku, Józefowie ordynackim itd.
W chaosie pogłosek i wieści najsprzeczniejszych, najzwyklej przesadzonych, nikt na razie w obozach powstańczych prawdy dojść nie mógł, ale przemagającemu wrażeniu, że rewolucya się nie udała, oprzeć się było trudno.
Uwaga powszechna zwracała się w kierunku „głównego teatru działań” – to jest ku granicom: austryackiej i pruskiej. Przygotowywały się tu aż dwie naraz dyktatury: czerwona w pobliżu Poznańskiego, biało-czerwona na granicy galicyjskiej, o parę mil od Krakowa. Koszta jednej i drugiej pokryć miała Kasa Dyrekcyi, sama ta bowiem dyrekcya zwinięta została ostatecznie, na mocy umowy z delegatem Komitetu centralnego, Karolem Ruprechtem, w d. 3 marca 1863 (Spasowicz, III, 295). Losy obu dyktatur rozwiązały się szybko. Mierosławski przybył na Kujawy z kilku instruktorami w połowie lutego i rozłożył się obozem pod wsią Krzywosądzem, gdzie oczekiwał na przyobiecane posiłki, prowadzone przez Mielęckiego. \\ trakcie, napadnięty przez oddziały pułkownika Schilder-Schuldnesa, w d. 19 lutego zniesiony został doszczętnie. Sam on wprawdzie, z garstką rozbitków, połączył się pod Trojaczkami i Płowcami z Mielęckim, ale po to tylko, by w d. 21-m doznać ponownej klęski w lasach pod Nową-wsią. Dotknięty kontuzyą opuścił Królestwo i przez rozwarte na oścież Poznańskie dostał się do Francyi, zkąd niebawem, odwiedziwszy na krótko Kraków, wrócił na stałe do Paryża, i tu, przy współudziale swego adjutanta, „jeneralnego organizatora” Kroczkiewicza, rozpoczął wraz ognistą polemikę, ze „wstecznikami” i przeobrażającym się co chwila komitetem centralnym. Po usunięciu się Mierosławskiego wypłynęło nagle imię Maryana Langiewicza, poprzednio profesora artyleryi w Cuneo, obecnie jednego z wybitniejszych dowódzców w Krakowskiem. W samej niemal chwili klęsk pod Krzywosądzem i Nową-wsią, Langiewicz połączył się był z partyami Jeziorańskiego, Zdanowicza i Kurowskiego, i pod Małogoszczem i Włoszczową dość opornie (20-24 lutego) stawił się oddziałom pułkowników Czengery'ego i Dobrowolskiego, ściągniętym z Kielc, Jędrzejowa i Częstochowy. Szereg manewrów i zwrotów, dokonanych przezeń wtedy na rozmaite strony, pisma galicyjskie i poznańskie podniosły do takiej wysokości, że jedno z nich („Nadwiślanin”, M 22) porównało plany „szczęśliwego wodza polskiego” do pomysłów Napoleona w kampanii włoskiej. Mniej fortunna zwinność pod Pieskową Skałą w zetknięciu się z wojskami generała ks. Szachowskiego (4-go marca) nie umniejszyła rozgłosu Langiewiczowi, który też, w d. 10 marca we wsi Goszczy, pomiędzy Słomnikami a Proszowicami, z rozkazu białej frakcyi rządu ogłosił się dyktatorem. Władzę tę piastował jednak biały dyktator nie dłużej od czerwonego, bo tylko dni kilka, do 19 marca. Po potyczce w Chrobrzu 17 marca i bardzo zawziętej nazajutrz utarczce w lasach Bogucic i Grochowisk (niedaleko Buska) z połączonemi siłami księcia Szachowskiego i Czengery‘ego, gdzie według sprawozdań rosyjskich (Pawliszczew, II, 66) szczególnie ucierpiał oddział majora Zagriażskiego, Langiewicz postanowił przenieść się w lubelskie i w tym celu, powierzywszy Smiechou skiemu główne dowództwo nad pojedyńczemi oddziałami Czachórskiego, Jeziorańskiego, Waligórskiego, Czapskiego i Rochebruna, sam z drobną eskortą podążył ku granicy galicyjskiej. Poznany i aresztowany przez władze austryackie, osadzony został najpierw w Tarnowie, następnie w jednej z twierdz morawskich.
Po kolejnym upadku dwóch dyktatur, kierunek ruchu objął “tymczasowy rząd narodowy“... Pomimo zmian w nazwach i personelu, tajny Komitet Centralny nie zrzekł się władzy ani na rzecz Mierosławskiego ani na rzecz Langiewicza i faktycznie funkcyonował ciągle. Po śmierci Stefana Bobrowskiego, który, kwestyonując prawomocność nominacyi Langiewicza, padł w pojedynku z Adamem Grabowskim, na dawnem miejscu spotykamy i teraz Gillera, Ruprechta, Awejde, Majewskiego, Majkowskiego, Janowskiego (Józefa). W sierpniu do władzy dostają się skrajni czerwoni, z Ignacym Chmielińskim na czele. Komitet ten rozprzęgł się wśród ciężkich następstw zamachu na życie generała Berga z okien pałacu Zamoyskich. Rządy rewolucyjne wraz potem sprawował chwilowo „naczelnik miasta Warszawy Antoni Straszewicz, dopóki Majewski i Przybylski (Wacław) nie zawezwali do sternictwa dymisyonowanego pułkownika inżynieryi, Romualda Traugutta, który, przybywszy z zagranicy, powołał w połowie października 1863 r. do rozmaitych zajęć pomocniczych kilka osób.
Transformacya ostatnia miała zabarwienie „dyplomatyczne“ i była czemś zbliżonem do duumwiratu, do dyktatury dwugłowej. Traugutt piastował w Warszawie władzę odpowiedzialną, choć niewidomą, książę Władysław Czartoryski, tytularny „pełnomocnik rządu“-władzę widomą, lecz nieodpowiedzialną. W tym to okresie partyzantka przybrała charakter najzupełniej specyalny, wyjątkowy: przewlekający, wyczekujący. Paryski wydział spraw zagranicznych, pod patronatem ks. Czartoryskiego, pozwalał i upoważniał przypuszczać, że istnienie tak poważnej instytucyi w stolicy Francyi, w oczach całego świata, nie jest przecie pozbawione racyi bytu, że istniały widoki powodzenia. Czyniono tedy wysilenia nadmierne, możność i zasoby zniszczonego kraju przechodzące, w celu wykrzesania i rozniecenia jak największej liczby ruchomych ognisk, obejmujących, o ile podobna, wszystek obszar dawnych ziem polskich pod panowaniem rosyjskiem. Według urzędowych buletynów naczelnego sztabu w Warszawie, wszystkich potyczek w ciągu kampanii 1863-1864 było 631, najmniej w kwietniu 1864, bo tylko ośm, najwięcej w sierpniu 1863, bo aż sześćdziesiąt i jedna; w innych miesiącach – przeciętnie po 35 do 53. W sumarycznym rozkładzie na guwbernie, pierwsze miejsce zajmuje w r. 1863 Warszawska (159), dalej Lubelska (148), Radomska (123), Płocka (68), wreszcie Augustowska (49 potyczek). w r.1864 Augustowska znika z rubryki zupełnie, inne idą w porządku następującym: Radomska (46), Lubelska (27), Warszawska (7), Płocka (4).
Rozpoczynając powstanie, Komitet centralny miał w gotowiznie nie więcej nad 400,000 złotych (Smoleński); ile mianowicie przekazała mu Dyrekcya białych – nie wiemy. W pierwszych chwilach wybuchu zabrano z rozmaitych kas rządowych i municypalnych 228,850 r. (Pawliszczew, I, 30); nieco później skonfiskowano na komorze sosnowickiej 70,000 r. I to już wszystko. Dopiero okres „liczenia na coś, oglądania się na kogoś, znacznie i odrazu podniósł finansowe operacye insurekcyi“. I nie dziw – szło o dorośnięcie do wysokości „europejskiej”.
Według budżetu, ogłoszonego w paryskim dzienniku „La Presse” z d. 24 listopada 1864 (powtórzonego w książce Aleksandra Moliera z r. 1865 p. t. „La situation de la Pologneu), dochody do dnia 1 marca 1864 dosięgły ogólnej summy 78,750,000 franków, łącznie z wymienionemi powyżej drobiazgami, oraz z nadzwyczajnemi wpływami tejże mniej więcej natury: 200,000 rubli zdobytemi przez partyę Ileidenreicha (Kruka) pod Żyrzynem, 10,000 r. przez Drewnowskiego w Nowem mieście i 3,600,000 rubli, wyniesionemi w monecie, papierach kredytowych i listach zastawnych z kasy głównej Królestwa. Przekalkowane na stopę francuską wszystkie owe dodatki nadzwyczajne wynoszą razem (4,108,850 rubli a 2 f. 50 c.) = 10,272,125 franków. Daleko ztąd jeszcze do 78,750,£00 fr. Reszta napłynęła ze składek prywatnych.
Powstanie styczniowe zastało Rosyę w stosunkach przyzwoitej sąsiedzkiej zażyłości z Austryą, a w przyjacielskich formalnie i urzędownie przyjacielskich z Francyą; ze Szwecyą, Anglią, Hiszpanią, Włochami, Turcyą było się na stopie pokojowej, obojętnej, z Prusami- nieobojętnej. Rolę pierwszorzędną tak czy inaczej odgrywała Francya. Wiedzieli o tem Polacy. Dobitnie wyróżnione przyjęcie, jakie Warszawa urządziła księciu Napoleonowi w r. 1858, podczas pobytu Cesarza Aleksandra II, nie stawało jeszcze wtedy w sprzeczności z faktycznie „serdecznem“ porozumieniem się francusko-rosyjskiem. Lata przyćmiły serdeczność, ale porozumienie utrzymało się niezachwianie; potrzebowała go Rosya, z powodu zapoczątkowania rozległych reform wewnętrznych, Francya – wskutek niemniej szeroko zakreślonych przedsięwzięć zamorskich (Syrya, Meksyk, Stany Zjednoczone). Uwierzyć w takich warunkach w realną gotowość i chęć Napoleona III popierania powstających Polaków przeciwko Rosyi – zwłaszcza po ustąpieniu już z widowni dyplomatycznej Colonny-Walewskiego – miał prawo i mógł uwierzyć jeden tylko człowiek na świecie: Bismarck, bo on jeden wiary tej na gwałt potrzebował, on jeden zdolny był stworzyć z niej zdrową, mocną podwalinę jedności i wielkości Niemiec.
W parę już dni po wybuchu rewolucyi, zjawiło się w Warszawie poselstwo pruskie z majorem Rauchem na czele. Pochwaliwszy się z ogromnie surowemi środkami, zarządzonemi na granicy poznańskiej przeciwko zaraźliwie rozpościerającej się anarchii polskiej, oświadczyło się ono z usługami rządu pruskiego na wszelki nieprzewidziany wypadek, „zkądkolwiek by pochodził“. Ofertę przyjęto z nieudanem zdumieniem. O ileby chodziło o współdziałanie wojskowe, środki miejscowe uważano za najzupełniej wystarczające; co do ewentualności postronnych, trzeba się o to pytać wydziału spraw zagranicznych. Poselstwo wdzięcznie zgodziło się z tą admonicyę po pierwszem słowie i zaraz udało się do Petersburga, dokąd już wcześniej wyjechał generał Alvensleben. Treść, data, warunki zawartej ugody nie odegrały w historyi żadnej roli. Niezbędnem i ważnem było jedno „zawarcie”. Nie zdążył Alvensleben złożyć w Berlinie sprawozdania ze swej misyi, a już prasa poznańska, galicyjska i zachodnio-europejska biły w największe dzwony alarmu. To było właśnie najpilniejsze, bo stwarzało system tak zwanych podniet wzajemnych: im goręcej dziennikarstwo zagraniczne broniło Polaków, tem większe rozdrażnienie przeciwko rokoszanom budziło się w Rosyi i tem zawzięciej rokoszanie ze swej strony starali się usprawiedliwić czynami potrzebę i pilność konwencyi Rosyi z Prusami, a im potrzebniejszą i pilniejszą wydawała się konwencja, tem głośniej w parlamentach nawet protestowano przeciw polityce rosyjsko-pruskiej. Z nożem opinii publicznej na gardle, Napoleon rozpoczął rokowania z Anglią i Austryą o zrobienie jakiejkolwiek demonstracji na rzecz Polaków... Wody tej na młynek pruski oczekiwano w Berlinie. Najskrupulatniej informowano ztąd kancelaryę ks. Gorczakowa o każdym kroku, o każdem brwi zmarszczeniu w Tuilleryach. Z ogniem żartów niema-i dyplomacya pruska dobrze o tem wiedziała; ale cóż ją obchodzić może ogień w cudzym domu? W razie wojny rzetelnej i horoskopów przychylnych, Prusy zajmą Królestwo z jednej strony na podstawie konwencyi, z drugiej w moc jakiegoś skleconego w pośpiechu mandatu mocarstw sprzymierzonych, o ile ma się rozumieć przymierze do skutku dojdzie. Ale nie dojdzie... Jeśli zaś wojny nie będzie wcale, to Napoleon wyjdzie wprawdzie w oczach Polaków na zdrajcę, o co mniejsza, ale wyjdzie też w oczach Rosyan na obłudnika, i oto już pół roboty skończonej. Tak czy inaczej – entente cordiale pomiędzy Rosyą i Francyą skończy się. Co do Anglii i Austryi, co do ich problematycznego udziału w takim czy innym koncercie Francyi nad Wisłą, Prusom wszystko jedno, czy przez to stosunki obu tych mocarstw z Rosyą znacznie się pogorszą, czy też pozostaną w stanie dawnej nieufności, organicznej i chronicznej...
Tymczasem, ponieważ z osnowy pierwszych not dyplomatycznych Francyi i Anglii, doręczonych w Petersburgu w d. 17 kwietnia 1863 r., i z opóźnionej nieco deklaracyi Austryi niewolno jeszcze było wyciągać wniosków stanowczych o nicości zaczętej interwencyi, przeto i konwencya prusko-rosyjska wydymała się, nabierała coraz to większej powagi i doniosłości- przynajmniej teoretycznej. Książe Gorczakow pilnie, jak się zdajo, czas jakiś badał postawę i minę swojego „sprzymierzeńca” z nad Sprewy; sprzymierzeńcowi nie drgnęła ani jedna żyłka na twarzy.
Przeto i odpowiedź kanclerza rosyjskiego zd. 26 lipca 1863 r. wypadła tak rześko i zwięźle, i z w dziejach XIX stulecia była to chwila, przypominająca nieco początki r. 1812. Po drugiej stronie próbowano czas jakiś pisać o tem i owem, o przyznaniu Polakom prawa"strony wojującej**, Napoleon zaś w swojej mowie tronowej zd. 5 listopada posunął się nawet znacznie dalej; mniemając, że ks. Gorczakowowi odpłaci pięknem za nadobne, jeśli ogłosi traktaty wiedeńskie za nieistniejące, zaproponował dla rozstrzygnięcia wywiązujących się ztąd zagadnień, zwołanie kongresu... Bismarck wiedział dobrze, co o tem trzymać: miał w tece kategoryczną z Londynu odpowiedź, że Anglia „bić się nie będzie**, a przez to pewność, że i kongres nie dojdzie do skutku.
W grudniu 1863 r. konwencya prusko-rosyjska sama przez się w owoc się już zawiązywać zaczęła. Napoleon, pokłócony z Rosyą, opuszczony przez Anglię, kilkakrotnie w końcu r. 1863 i początkach 1864, pociągnąć ku sobie próbuje Austryę, jednając jej względy i wsprawie polskiej. Pod warunkiem, że dwór wiedeński zechce zaakceptować postępowanie wspólne i energiczne nad Wisłą, z naciskiem ofiaruje sympatyczne poparcie interesów austryackich w księstwach nadelbiańskich. Minister francuski Drouyn de Lhuys raz po raz konfidencyonalnie w tymże duchu zaczepia ambasadora austryackiego, ks. Metternicha, wykazuje, i z niepodobna będzie na wiosnę umyć rąk od wszystkiego w razie przedłużenia się walki. Rewelacye te, jakkolwiek poufne, gabinet wiedeński natychmiast komunikuje ówczesnemu swemu sprzymierzeńcowi – Bismarckowi, który ze swej strony bez zwłoki zawiadamia o tem Petersburg i Londyn. Nektarem boskim jest teraz dla niego gniew Anglików na Napoleona z powodu Danii i Rosy an z powodu jego polityki polskiej... Wyznać trzeba, że przy nastręczającej się sposobności nie szczędzi też i Polakom słów zachęty, o ile – naturalnie – „chcieliby być rozsądnymi”, to jest, o ileby przygarnąć się teraz pragnęli pod opiekuńcze skrzydła orła pruskiego...
Szczegół ostatni wymagałby wyświetlenia na podstawie polemiki, przeprowadzonej w kilkanaście lat później pomiędzy p. Aleksandrem Kłobukowskim, pamiętnikarzem Bergiem i „Nordd. Alg. Ztg., organem Bismarcka. Zabardzo to wszakżemętne i podziśdzień jeszcze wątpliwe pytanie, azali Bismarck istotnie odważył się podsuwać reprezentantowi rewolucyi w Paryżu w początkach r. 1864 projekt rzucenia się w objęcia Prusaków i szukania za ich protekcyą "zgody “ z Petersburgiem. Od Polaków niczego już w owej dobie Prusy nie potrzebowały; wzięły od nici) wszystko, co do wzięcia było: podstawę i dźwignię olbrzymiego swojego wzrostu. W każdym razie wart jest zaznaczenia odcień pewnej mściwości, z jaką gabinet berliński nastawał na Austryę, by zamknęła granicę galicyjjską od strony rewolucyi i nie pozwoliła Polakom doczekać się owej wiosny, która, według zapewnień Napoleona, przeszkodziłby mu mogła w umyciu rąk. Jakoż, stan oblężenia w Galicyi, ogłoszony dnia 29 lutego 1864 roku, uważać wolno za rodzaj repliki Berlina, przesłanej krętą drogą przez Wiedeń niedomyślnym dyplomatom polskim.
*****
Rola Wielopolskiego i próba jego ugodowych usiłowań były skończone z wybuchem rewolucyi. Powołany w marcu 1863 r. na miejsce generała Ramsaya generał-adjutant Berg objął przewodnictwo w Radzie administracyjnej Królestwa w lipcu tegoż roku, po wyjeżdzie Wielopolskiego z kraju za „urlopem”; jemu również powierzono godność namiestniczą, najpierw zastępczo, we wrześniu, gdy z opuszczeniem Warszawy przez W. Księcia, Wielopolski ze służby oficyalnie uwolniony został, niebawem zaś stanowczo i wpełni, po urzędowem w październiku odwołaniu W. K. Konstantego. W reskrypcie Cesarza z Liwadyi z dnia 31-go października 1863 roku do W. Księcia nie było już ani wzmianki o terminie powrotu do „instytucyi nadanych”, których „zachowanie” dość jeszcze wyraźnie głosiła amnestya zd. 12 kwietnia 1863 r. Dzieło Wielopolskiego łamało się tak szybko i na tak drobne szczątki, żei sam autor nie byłby może zdolny nachylić się do ich podniesienia... To też progów ojczystych margrabia nie miał już nigdy oglądać, tak samo, jak i jego współzawodnik, Andrzej Zamoyski, tak samo zresztą, jak i Kraszewski. Po pożegnaniu w d.16 lipca 1863 roku Warszawy, nominalny wciąż jeszcze naczelnik rządu cywilnego udał się do morskich kąpieli w Putbus na wyspie Bujanie, potem, jako osoba prywatna, rok cały spędził w Berlinie, widując się zapewne niekiedy z hrabią Bismarckiem, którego wielkim zawsze był admiratorem. W lecie 1864, przedstawiwszy się w Potsdamie przejeżdżającemu Cesarzowi Aleksandrowi II, usłyszał od Monarchy słowa pełne smutku i współczucia: „Zostaliśmy zwyciężeni, margrabio, zostaliśmy zwyciężeni... Nous avons ete vaincus, marquis, nous avons etc vaincus...“ Spotkał się też margrabia i z Zamoyskim, w r. 1867, gdy na stałe przeniósł się był do Drezna. „Wyrzuty sumienia-zapewnia Spasowicz (III, 303)-nie dawały pokoju Zamoyskiemu. Dręczony niemi, udając się z Paryża do Krakowa, wstąpił do Drezna i przez trzecią osobę oświadczył chęć złożenia wizyty margrabiemu. Wielopolski propozycyi nie.przyjął, powiadając: „dziś już zapóźno”... Ujrzeli się tylko w kościele, zdaleka oddając sobie nawzajem ukłony”... Lata, dziesiątki lat zacierają najdotkliwsze urazy; śmierć jedna wszystko i wszystkich. Po zgonie w r.1874 Zamoyskiego, dogorywający w straszliwych cierpieniach fizycznych i moralnych Wielopolski przesłał braciom nieboszczyka telegram, zaznaczający „ciężką stratę, jaką kraj cały poniósł”. Nie przesadził też i historyk, gdy z kolei, nad świeżą mogiłą Wielopolskiego, dosłownie niemal powtórzył dlań absolucyę Kraszewskiego, powiadając: „młodsze pokolenia pogodziły się niewiadomo jak i kiedy z margrabią, którego pokolenia starsze tak długo i tak namiętnie nienawidziły, nie wiedząc dobrze dlaczego i za co”.
Materyalnie, z budowy dźwigniętej bezwątpienia za szybko, lecz nie pozbawionej rysów śmiałych i wspaniałych, nie ostał się ani jeden kamyk dla wzniesienia pomnika człowiekowi, który bądź co bądź posiadał dużo przymiotów nader cennych i niezmiernie rzadkich w ogólnej charakterystyce polskości. Uwłaszczenie włościan, sformułowane według pomysłów senatora Milutina i na podstawie ukazów z d. 2 marca 1864 dokonane przez kreowany ad hoc dla reorganizacyi Królestwa „Komitet urządzający w, skazało na wiekuiste zapomnienie pracowite i wszechstronnie rozważone elaboraty Towarzystwa rolniczego i Wielopolskiego. Chłopi otrzymali na własność wszystko, co posiadali w chwili ogłoszenia ustaw nadawczych, a nadto przyznano im służebności pastwiskowe i leśne. Zaprowadzono samorząd gminny. w r.1867 zwinięto Radę stanu; w r.1868 zniesiono komisye rządowe spraw wewnętrznych, przychodów i skarbu, wyznań i oświecenia, oraz Radę administracyjną, której atrybucye przeszły na namiestnictwo i komitet urządzający; we wszystkich czynnościach zaprowadzono język rosyjski. w r.1868 przywrócono okręg naukowy warszawski, w następnym przeobrażono Szkołę Główną na uniwersytet w języku rosyjskim, który to język wprowadzono też jako wykładowy do szkół średnich. Zmiana systemu w kierunku centralizacyjnym odbiła się jednocześnie i na dziedzinach życia lub działalności nie zaliczanych zazwyczaj do publicznych, państwowych. w r.1864 w guberniach Cesarstwa, niegdyś wchodzących w skład Rzeczypospolitej polskiej, prawo nabywania własności ziemskiej przez osoby pochodzenia polskiego zostało zniesione lub ograniczone, majątki zaś już zostające w posiadaniu Polaków uległy specyalnemu dodatkowemu opodatkowaniu, które, zmniejszone w r.1869 z 10$ do 5$, ostatecznie zostało zniesione Ukazem Najwyższym w r.1898.