Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Nieszczęśliwa bitwa pod Austerlitz zwaliła wraz z Austryą całe Niemcy do stóp Napoleona. Średnie i małe państewka południowe i zachodnie, które grupowały się w cesarstwie niemieckiem naokoło Austryi, utraciły z jej pogromem naturalny punkt oparcia, a zbyt słabe, aby rozpocząć w owych burzliwych czasach byt samodzielny, szukały nowej podpory i obrony we Francyi. Przygotowany przez wojny Fryderyka II-go, przyspieszony przez bitwę pod Hohenlinden i pokój w Luneville upadek świętego imperyzmu rzymsko-niemieckiego, stał się teraz nieunikniony. Już w roku 1805-ym niektóre większe państewka południowe, pozbawione wiary w potęgę Austryi, a chciwe zdobyczy terytoryalnych i zaszczytów, któremi szafował hojnie zdobywca korsykański, stanęły po jego stronie. Po wojnie zerwały one także formalno związki z cesarstwom i przyłączyły się do Francyi. Akt pokoju pressburskiego nie zawiera żadnej wzmianki o cesarstwie niemieckiem. Natomiast w artykule VII powiedziano, że nowo kreowani udzielni królowie Bawaryi i Wirtembergii mają należeć do „związku niemieckiego” (Confederation germanique). Nie była to tylko nieścisłość wyrażenia. Za ową „Confederation germanique” ukrywał się już wtedy zamiar zupełnego przekształcenia stosunków niemieckich, zaprzężenia małych, ale przez swoją liczbę potężnych książąt do rydwanu napoleońskiego. Przebiegły minister spraw zagranicznych Napoleona, Talleyrand, umyślił oderwać kraje, położone pomiędzy Renem a właściwą Austryą, na zawsze od cesarstwa i ugrupować w nowy związek, posłuszny we wszystkiem cesarzowi Francuzów. Chciwość książąt niemieckich a bezwładność Austryi Związek ułatwiła przeprowadzenie tego planu. W lipcu r. 1806 zebrali się Reń ski. w mieszkaniu Talleyranda pełnomocnicy Bawaryi, Badenii, Wirtembergii, Hessyi, Bergu, arcykanclerz cesarstwa niemieckiego Teodor Dalberg i kilku pomniejszych panów, którzy zdołali uchronić swe posiadłości przed sekularycyą, i podpisali akt utworzenia nowego związku niemieckiego pod nazwą „Związku Reńskiego” (Confederation du Rhin). Było to przymierze zaczepno-odporne pomiędzy pojedyńczemi państewkami nawzajem i niemi a Francyą, zawarte „na wieczne czasy”, a pozostające pod protektoratem cesarza Napoleona.
Do związku przystąpiło ogółem 16 książąt. Obejmował on wszystkie kraje pomiędzy Renem a rzeką Inn, i sięgał po za Men ku północy aż do Westfalii. Znajdujące się na tej przestrzeni miasta wolne i księstewka, których panowie nie chcieli p rz y stąpić do Związku, związkowcy rozdzielili pomiędzy siebie. Członkowie Związku otrzymali wszystkie prawa książąt udzielnych i zapewnienie opieki potężnego cesarza Francuzów, a zobowiązali się wystawić na każde zawołanie 63.000 wojska. Prawie trzecia część Niemiec, 2.400 mil kwadratowych z 8 milionami mieszkańców, oddała się tern samem na usługi Napoleona. Dnia 1 sierpnia poseł francuski zawiadomił o utworzeniu związku urzędownie parlament niemiecki, a 6-go sierpnia Franciszek II złożył koronę cesarstwa niemieckiego i oświadczył, że odtąd będzie zarządzać resztą prowincyi niemieckich jako Franciszek I, dziedziczny cesarz Austryi.
Z całej Europy zachodniej i środkowej nie zaznały do roku Prusy. 1806 ciężkiej dłoni Napoleona i nie poddały się jego wpływom same tylko jeszcze Prusy, wyniesione niegdyś przez Fryderyka II do rzędu mocarstw europejskich. Ale nie były to już Prusy Fryderyka II-go. Powiększyły się wprawdzie od jego śmierci o 1000 mil kwadratowych, przez zajęcie krajów b. Rzeczpospolitej polskiej aż do Wisły, ale dążności, pod których pozorem rozszerzyły swe terytoryum, nie przyniosły im szczęścia. Głosząc walkę z rewolucyą, zamknęły się one zupełnie przed reformami w duchu rewolucyi francuskiej i skostniały w starych formach, z których uleciał dawno duch fryderykowski. Zardzewiało narzędzie, przy którego pomocy Fryderyk zamienił pogardzane Prusy na mocarstwo. Żyła jeszcze większa część generałów, którzy niegdyś pod jego naczelnem dowództwem zbierali wawrzyny w długich walkach w Maryą Teresą, i nie zmniejszyła się liczba świetnych pułków. Ale generałowie tonęli jeszcze w zachwycie nad wypróbowaną taktyką starego Leopolda z Dessau, gdy geniusz Napoleona popchnął już dawno sztukę wojenną na nowe zupełnie tory, a wojsko zachowało z czasów swej sławy tylko wygląd zewnętrzny, harbajtle osypane mąką, musztrę, obliczoną wyłącznie na paradę, i przekonanie o swojej niezrównanej doskonałości.
W administracyi przyjęła się sztywna formalistyka, nie pozwalająca na żywszy ruch i rozwój w żadnym kierunku; ludność, podzielona na rozgraniczone ściśle kasty, pozbawiona wszelkiego udziału w sprawach publicznych, zobojętniała też dla nich zupełnie, a na czele państwa stał monarcha nieudolny, chwiejny, bojaźliwy, poddający się we wszystkiem rudom intrygantów dworskich.
Takie to państwo, tonące w zastoju i próżności, przyglądające się przez 10 lat obojętnie rozpaczliwym walkom narodu niemieckiego ze zdobywcą korsykańskim, miało teraz zmierzyć się z jego potęgą! Dwuznaczna polityka Fryderyka Wilhelma podczas trzeciej wojny koalicyjnej rozdrażniła Napoleona, a uprzejmość, okazywana Anglii, zamieniła uczucie niechęci w nienawiść. Niebawem okazało się, jak obłudne było twierdzenie Prus, że biorą Hanower tylko w „przechowanie i administracyę”, niejako z konieczności i obawy przed Napoleonem. Odstąpiły one Francyi w styczniu r. 1806 za tę prowincyę, którą rzekomo chciały zwrócić królowi Jerzemu, dobrowolnie i na zawsze Anspach, Kleve i Wesel, zawarły z Napoleonem, bez względu na przymierze i zaprzysiężoną przed kwartałem przyjaźń z cesarzem Aleksandrem I, sojusz zaczepno odporny i zamknęły wszystkie swoje porty dla okrętów angielskich. Następca Williama Pitta, który umarł dnia 23 stycznia r. 1806 pod wrażeniem klęski pod Austerlitz, Charles Fox, odpowiedział na tę urnowe blokadą portów pruskich, a w Petersburgu obłudność Prus zrobiła najgorsze wrażenie, jakkolwiek rząd pruski starał się zrzucić wszelką odpowiedzialność na swego ministra Haugwitza.
Tymczasem Napoleon, korzystając z przychylności Foxa, który nie podzielał zapatrywań swego poprzednika na rewolucyę i charakter cesarza, rozpoczął z Anglią układy, a równocześnie usiłował zbliżyć się do Rosyi, aby z jednej strony odosobnić zupełnie Prusy, z drugiej zaś zakończyć ostatecznie okres wojen. Ponieważ zaś minister angielski nie mógł zawrzeć pokoju bez odzyskania Hanoweru dla swego króla. Napoleon oświadczył ogólnikowo, że na to znajdzie się rada. Dwór berliński przyjął wiadomość o tych petraktacyacli z oburzeniem, które nie bardzo licowało z jego pierwotnemi oświadczeniami w sprawie Hanoweru, i zebrawszy pospiesznie swą armię, stawił Francyi ultimatum. Świadczyło ono o wielkiej pewności siebie. Francya miała wycofać wszystkie swoje wojska z krajów niemieckich po prawej stronie Renu, i zatwierdzić projektowany sojusz Prus z Saksonią i elektoratem heskim, mający zrównoważyć wpływ ultimatum Związku Reńskiego. Zarozumiałość była w Berlinie tak wielka, że pruskie, ani nie przypuszczano możliwości klęski. „Upiór wojny siedmioletniej – mniemano – napełni takiem strachem nieprzyjaciela, że uciecze na sam widok „w achtparady" pruskiej". Nikt nie zdawał sobie sprawy z potęgi armii ludowej Napoleona, ani nie umiał ocenić jego geniuszu wojennego. „Takich generałów – mówili chełpliwi oficerowie pruscy – znalazłby się w naszej armii conajmniej tuzin. My mu pokażemy, co to jest taktyka pruska!” I pokazali. Jak domek z kart, zawaliły się całe Prusy pod jednem uderzeniem wielkiego wojownika. Napoleon nie zwlekał ani chwili. Dnia 7 października otrzymał ultimatum pruskie, a 9-go już jego 200.000-czna armia stała na terytoryum nieprzyjacielskim. „Chcą, abyśmy opuścili Niemcy na sam widok ich żołnierzy- mówił z pewnością zwycięzcy w rozkazie dziennym do wojska – Waryaci! Tylko pod łukami tryumfalnemi możemy powrócić do Francyi i w Dnia 10-go awangarda francuska rozbiła pod Saalfeldem zupełnie przednią straż ks. Ludwika Ferdynanda pruskiego, a dnia 14-go października pierwszy okres wojny skończył się straszliwą klęską Prusaków w podwójnej bitwie pod Jeną i Auerstaedt. Pod Jeną Napoleon rozbił w puch znacznie słabszą armię ks. Hohenlohego; pod Auerstaedt daleko słabszy marszałek Davoust zadał straszliwą klęskę wsławionemu w wojnie siedmioletniej księciu brunświckiemu, Ferdynandowi.
W ogromnym popłochu wojska pruskie opuściły pola walki. Dopiero pod Wejmarem ks. Hohenlohe zebrał niedobitków i uprowadził ku wschodowi. 150.000-czna armia pruska przestała istnieć. W ślad za rozbitym nieprzyjacielem podążyły wojska francuskie, a niespodziewana klęska rzuciła taki popłoch na Prusaków, że stosunkowo silne armie i potężne fortece poddawały się prawie bez próby oporu na pierwsze wezwanie nieprzyjaciela. Książe Hohenlohe kapitulował z resztkami rozbitej armii; w niezdobytej fortecy Magdeburgu 24.000 Prusaków złożyło broń przed wiele słabszym oddziałem francuskim; padł bez oporu sławny Kistrzyn i warowny Pasewalk, a obwarowany silnie Szczecin poddał się 800 huzarom Murata. Jeden generał pruski tylko nie stracił głowy w powszechnym popłochu: wsławiony później zwycięstwami nad Napoleonem Blücher. Cofnął się on z 20.000 ludzi do Meklemburga, i złożył broń dopiero po ciężkich walkach, w których padła połowa jego oddziału. „Poddaję się – napisał na akcie kapitulacyi – ponieważ nie mam już chleba ani amunicyi.”
Napoleon tymczasem wyzyskiwał wielkie zwycięstwo na swój sposób, energicznie, bezwzględnie i bezlitośnie. Pozbawił tronu księcia Brunświku, który dowodził jedną z armii pruskich, zajął elektorat heski i wkroczył d. 27 października w tryumfie do Berlina. Przerażeni Prusacy nie bronili przystępu do swej stolicy. Dwór, zabrawszy kasy, umknął przed zbliżającym się nieprzyjacielem do Prus wschodnich i słał ztąd do Napoleona prośby o pokój, do Rosyi prośby o pomoc. W Berlinie Francuzi zaprowadzili swoją administracyę, rozłożywszy się obozem przed miastem, i nałożyli na ludność kontrybucyę. Dumny zwycięzca okazywał najwyższą pogardę dostojnikom pruskim, którzy, zapominając dawnych obelg i szyderstw, teraz płaszczyli się przed nim i witali go z udanym zapałem, jak własnego pana. Nie oszczędzał też uczuć narodowych Prusaków. Kazał otworzyć sobie kaplicę, w której spoczywały zwłoki zwycięzcy pod Rossbachem, „starego Frycau, a przewieść do Paryża jego szpadę i posąg Wiktoryi na wozie tryumfalnym, zdobiący bramę Brandeburską. Na prośby Fryderyka Wilhelma III o pokój – prośby tak pokorne, że historyk tych czasów F. K. Schlosser, jak sam pisze, wstydził się je przytoczyć – Napoleon zażądał odstąpienia wszystkich krajów, położonych pomiędzy Elbą a Wezerą, wypłacenia 100 milionów fr. kontrybucyi i przyrzeczenia, że Prusy nie będą odtąd mieszać się pod żadnym pozorem do spraw niemieckich.
Bojaźliwy a upokorzony głęboko król po długiem wahaniu wymówił się od przyjęcia tak ciężkich warunków, a uzyskawszy potężną pomoc cesarza Aleksandra I, który mimo dwuznaczności polityki pruskiej, nie chciał opuścić przyjaciela w nieszczęściu, począł przygotowywać się do dalszej wojny.
Wśród układów z Fryderykiem Wilhelmem, wydał Napoleon w Berlinie, dnia 21 listopada dekret, zabraniający wszelkiego handlu, a nawet korespondencyi listownej z Anglią, z którą, po śmierci Foxa, stosunki zaostrzyły znowu się bardzo. Był to początek tego „systemu kontynentalnegou, za którego pomocą cesarz chciał zniszczyć cały handel Anglii z Europą iw taki sposób obezwładnić ekonomicznie bezpieczną za morzami przeciwniczkę. Był to, jak się ostatecznie wykazało, środek bezskuteczny, a bardzo uciążliwy dla wszystkich krajów, które pozostawały pod władzą Napoleona; ale nieuzasadnione jest oburzenie, z jakiem krytykowali go przeciwnicy wielkiego zdobywcy. Już pod koniec wieku, XVIII Anglia zdobyła na oceanach stanowisko tak potężne, że uważała się za ich wszechwładną panią, a ufna w swą potęgę, pozbawiała narody słabsze praw, przysługujących im na morzu. Odgrywała na oceanach tę sama rolę, postępowała w sposób podobny, wprowadzała w czyn zasadę siły przed prawem, z taką samą bezwzględnością, jak Napoleon na stałym lądzie Europy. Przedsięwzięta za staraniem Rosyi próba złamania tej wszechwładzy, przez utworzenie „związku neutralności”, nie powiodła się zarówno dla braku sił, jak dla braku konsekwencyi w polityce. Klęska flot francuskiej i hiszpańskiej pod Trafalgarem uwolniła Anglię od ostatniego współzawodnika na morzu, i odtąd zniknęły ostatnie różnice pomiędzy polityka angielską a napoleońską. Gdy ludy Europy przelewały na polach bitew strumienie krwi, aby wyzwolić się z więzów, nałożonych przez Napoleona, Anglia zabierała spokojnie i bez wysiłku wszystkie kolonie zamorskie nie tylko Francyi, lecz także tych ludów, które z konieczności tylko ciągnęły rydwan tryumfalny Korsykanina, i zatrzymywała nawet okręty neutralne. Jakiekolwiek więc były właściwe cele i zamiary Napoleona, mógł on w swoim dekrecie o systemie kontynentalnym, wystąpić jako obrońca praw międzynarodowych i, powołując się na nie, usprawiedliwić niezwykłą surowość środków skierowanych przeciw Anglii.
„Zważywszy – oświadcza on w dekrecie –
1) że Anglia nie przyjmuje prawa narodów, uznanego przez wszystkie ludy cywilizowane,
2) że postępuje ona z każdem indywiduum, które należy do państwa nieprzyjacielskiego, jak z wrogiem, i bierze do niewoli nie tylko załogi okrętów wojennych, lecz także handlowych i kupieckich, a nawet służbę kupiecką i kupców, znajdujących się w drodze w celach handlowych,
3) że zastosowywa prawo łupu, które dotyczy tylko przedmiotów, należących do państw nieprzyjacielskich, także względem mienia osób prywatnych i t. d.,
7) że to barbarzyńskie postępowanie Anglii zapewnia jej korzyści kosztem wszystkich innych narodów,
8) że prawo natury upoważnia do użycia względem nieprzyjaciela tej samej broni, . którą on się posługuje; do zwalczania go w sposób przyjęty przez niego, gdy tenże (nieprzyjaciel) ignoruje wszelkie zasady sprawiedliwości i wszelkie przekonania liberalne, które są owocem cywilizacyi:
Postanowiliśmy zastosować względem Angli wszystkie te środki, które ona uznaje w swojem prawie morskiemu i t. d.
Ponieważ jednak władza Napoleona kończyła się na wybrzeżach morskich, można było zastosować środki, uznane przez Anglię, tylko na stałym lądzie, i cesarz rozkazał skonfiskować wszystko mienie Anglików, wszystkie towary, pochodzące z Anglii lub jej kolonii, wszystkie okręty, przywożące takie towary, i uwięzie wszystkich Anglików, przybywających do krajów jem u podwładnych.
Anglicy odpowiedzieli na dekret Napoleona w styczniu r. 1807 oświadczeniem, że będą uważać każdy okręt wypływający z portów francuskich, za łup wojenny, przestali odtąd liczyć się zupełnie z prawem narodów i uzasadniali wszystkie gwałty względami samoobrony.
Ofiarą zupełnego bezprawia, które zapanowało w stosunkach morskich, padła jeszcze w jesieni tego roku Dania. Anglicy wysłali pod dowództwem adm. Gambier potężną flotę do Kopenhagi i zawezwali Danię do zawarcia sojuszu lub wydania wsystkich okrętów wojennych „na przechowanie”, pod pozorem, że jest zbyt słabą, aby mogła oprzeć się Napoleonowi i odmówić przystąpienia do systemu kontynentalnego. Duński książę następca tronu odrzucił z oburzeniem tę propozycyę, a wtedy adm. Gambier wysadził na ląd swoje wojska i począł bombardować Kopenhagę ze strony morza i lądu. Duńczycy nie byli przygotowani do napaści. Wobec ogromnych strat i spustoszeń, wyrządzonych przez pociski angielskie, komendant poddał miasto. Anglicy wzięli stolicę i forty, zabrali 18 okrętów liniowych, 15 fregat, 6 brygów i 25 łodzi działowych, a zburzyli okręty jeszcze niewykończone. Wobec tego gwałtu, Dania, która do tej pory umiała zachować zupełną neutralność, zażądała pomocy Napoleona i zawarła z nim sojusz. W listopadzie nastąpiło formalne wypowiedzenie wojny, ale wobec niemożliwości dosiągnięcia Anglików, do walki nie przyszło. Zaprowadzono tylko w Danii system kontynentalny, rząd duński, nie posiadając już własnej floty, wydał certyfikaty korsarskie, Anglicy zaś zajęli kolonie duńskie oraz wyspę Helgoland, której posiadanie ułatwiło im w następstwie bardzo przemycanie swoich towarów do Hamburga i innych portów niemieckich.
Tymczasem wojska francuskie rozlały się po całem terytoryum pruskiem aż do Wisły i zajęły sprzymierzoną z Prusami Saksonię, wyciskając wszędzie z ludności ogromne kontrybucye, aw dzielnicach wschodnich wystąpił przeciw Prusom nowy nieprzyjaciel. W początkach listopada Napoleon zawezwał do Berlina twórcę legionów, gen. Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego i polecił im powołać ludność do walki z Prusami. W tym samym czasie oddział francuski pod dowództwem pułkownika Exelmans wkroczył do Poznania. Dąbrowski i Wybicki, powróciwszy z Berlina, wydali dnia 15 listopada manifest, wzywający do tworzenia pułków polskich pod opieką cesarza Francuzów. W przeciągu kilku dni Polacy wyparli wszystkie załogi pruskie i opanowali ważniejsze miejscowości w Poznańskiem. Warszawę tymczasem i cały kraj nad Wisłą zajęli, po zawarciu przymierza pomiędzy Prusami a Rosyą, generałowie rosyjscy Bennigsen i Buxhöwden. Organizacya armii regularnej postępowała szybko. Młodzież garnęła się tłumnie do pułków z polskiemi znakami i barwami; przyłączono do nich Polaków, którzy, pełniąc służbę w wojsku pruskiem, dostali się do niewoli, a oficerów dostarczyły resztki legionów polskich. W początkach grudnia już około 25.000 Polaków wzmocniło armię Napoleona.
Po zerwaniu układów z królem pruskim, który, uzyskawszy pomoc Rosyi, zdecydował się na dalszą wojnę, Napoleon wyruszył z Berlina przez Międzyrzecz ku wschodowi i stanął d. 27 listopada w Poznaniu, witany z zapałem przez ludność. Tego samego dnia Joachim Murat zajął Warszawę. Władze i wojska pruskie opuściły większą część kraju, cofając się pospiesznie przed oddziałami generałów Davousta, Lannesa, Augereau’a, Ney’a i Bernadottego. Napoleon zatrzymał się w Poznaniu do dnia 16 grudnia, zamieszkawszy w byłem kolegium Jezuickiem. Tam też zawarł z elektorem saskim, Fryderykiem Augustem, umowę, w której elektor otrzymał tytuł króla, a zobowiązał się przystąpić do Związku Reńskiego i poprowadzić swoje wojska przeciw dotychczasowym sprzymierzeńcom, Prusom, oraz Rosyi. Dnia 18 grudnia cesarz stanął w Warszawie i wśród ogromnego ruchu na zamku królewskim, zabaw i balów, rozpoczął kampanię zimową, posuwając swoje arnne ku północy, gdzie zajęły stanowiska wojska rosyjskie.
Rozpoczęła się ona niebardzo pomyślnie, dwiema potyczkami, Kampania z których jedna pozostała nierozstrzygnięta, druga była formalną zimowa, porażką Francuzów. Marszałek Lannes, który miał rozbić korpus gen. Bennigsena, stojący w okolicy Pułtuska, spotkał się pod tern miastem z energicznym oporem. Dopiero nazajutrz po bardzo krwawej bitwie wśród straszliwej słoty, generał rosyjski cofnął się na rozkaz naczelnego wodza Kamenskiego, zostawiając w błotach kilkadziesiąt armat. Obie strony przypisywały sobie zwycięstwo. Gorzej powiodło się marszałkowi Augereau, który, wyruszywszy przeciw gen. Buxhowdenowi ku Ostrołęce, spotkał się pod Gołyminem z ks. Golicynem. Poniósł tam ciężkie straty, ponieważ z powodu błotnistych dróg nie mógł zabrać ze sobą artyleryi, i tylko noc uchroniła go od klęski. Mimo to wojska rosyjskie, zamierzając przesunąć teatr wojny dalej ku północy, cofnęły się w ciągu następnych tygodni, a Francuzi pod dowództwem Ney’a i Bernadottego zajęli cały kraj po Wisłę. Ney dotarł nawet aż do Heilsberga.
Z początkiem r. 1807 Napoleon opuścił Warszawę i udał się do Prus wschodnich, ahy tam, w ostatniej dzielnicy, która pozostała królowi pruskiemu, zadać mu ostateczną klęskę. Wojna z Prusami skończyła się właściwie już dawno, zaraz po pierwszych bitwach pod Jeną i Auerstaedt. Z armii 200.000-cznej pozostało tylko jeszcze zaledwie 25.000 wojska, a całą tę kompanię przeprowadzili w obronie Prus Rosy ani e pod dowództwami gen. Bennigsena. Dnia 7 lutego 1807 roku 60.000-czna jego armia spotkała się Bitwa pod poi Iławą z cokolwiek silniejszą armią francuską. Była to pierwsza I ława, bitwa, w której Napoleon, dowodząc osobiście, me odniósł zupełnego zwycięstwa. Przez dwa dni toczyła się naokoło małego miasteczka krwawa walka i skończyła się w nocy dnia 8 lutego zupełnem wyczerpaniem obu stron. Około 30.000 zabitych i ranionych pozostało na polu walki. Nazajutrz Francuzi otrzymali posiłki, a wobec tego Bennigsen cofnął się, i o tyle Napoleon mógł przypisać sobie formalne zwycięstwo. Zwycięskie buletyny jednak nie osłabiły ujemnego wrażenia bitwy. W Paryżu spadły kursy, w Wiedniu tryumfowano, a Napoleon sam, zniecierpliwiony niepowodzeniem, zwrócił się do Fryderyka Wilhelma z propozycyą zawarcia pokoju. Król pruski jednak, licząc na pomoc Rosyi, Anglii, z którą zawarł pokój, oddając królowi Jerzemu Hanower, a cokolwiek także Austryi, odmówił.
Na drugą bitwę z armią osłabioną i zniechęconą me odważył się cesarz. Czekał na posiłki i lepszą porę roku, a tymczasem zadowolił się obleganiem ostatnich fortec na Szląsku, w Prusach i na Pomorzu. W ciągu zimy padły Wrocław i Nyssa, a wreszcie Gdańsk, broniony bardzo energicznie przez gen. Kalkreutha. Dopiero w początkach czerwca kampania rozpoczęła się nanowo i skończyła się tym razem bardzo szybko. Napoleon zebrał pomiędzy Gdańskiem a Narwią około 150.000 ludzi, do których przyłączyło sic 30.000 Polaków pod dowództwem gen. Dąbrowskiego, i wyruszył przeciw Bennigsenowi. Pierwsza wielka potyczka, pod Heilsbeigiem (d. 10 czerwca), była nieszczęśliwa. Rosyanie utrzymali się na swoich stanowiskach, a wojska francuskie poniosły bardzo ciężkie straty. Nazajutrz jednak Bennigsen, nie ufając swym siłom, cofnął się do Friedlandu, i tam nastąpiła dnia 14-go czerwca bitwa dem. rozstrzygająca. Była ona bardzo krwawa. Francuzi pozostawili na polu walki około 10.000, Rosyanie 17.000 ludzi, i Bennigsen cofnął się, odsłaniając dawną stolicę i miasto koronacyjne królów pruskich, Królewiec. Dnia 16-go zajęli go Francuzi, a resztki wojsk pruskich cofnęły się w nieładzie do Kłajpedy. Był to ostatni wolny zakątek, który pozostał z dumnej monarchii Fryderyka 11-go. Prusy przestały istnieć. „Było to szczęściem dla tego państwa – pisze historyk niemiecki Schlosser – że w Rosyi panował wtedy monarcha taki jak Aleksander, charakteru miękkiego i szlachetnego, skłonny do uczuć przyjaźni i przywiązania. W razie przeciwnym bowiem Prusy byłyby przepadły bez ratunku”.
Cesarz Aleksander nie próbował dalszej walki. Rozpoczął ze zwycięzcą układy, i dnia 25 czerwca obaj monarchowie spotkali się na tratwie, zbudowanej w pośrodku Niemna. Rozmowa trwała kilka godzin i doprowadziła do zupełnego porozumienia się. Treść jej nie jest znana dokładnie. W każdym razie Napoleon spodobał się bardzo cesarzowi rosyjskiemu i umiał pozyskać go dla swoich wielkich, podobno nawet fantastycznych, projektów politycznych. Dnia następnego odbyło się na Niemnie drugie spotkanie, przy którem był obecny także król pruski, a pisarze niemieccy skarżą się, że Napoleon, okazując cesarzowi rosyjskiemu wielką przychylność i poważanie, Fryderyka Wilhelma lekceważył ostentacyjnie. Dnia 28 rozpoczęły się w mieście Tylży, uznanem za neutralne, układy pokojowe. Król pruski odgrywał w nich rolę podrzędną. Talleyrand nie wdawał się z jego pełnomocnikami w żadne pertraktacye, lecz podyktował im po prostu swoje warunki. Napróżno królowa Ludwika udała się do zwycięzcy, aby prosić o ich złagodzenie. Napoleon prawił grzeczności pięknej pani, która, nienawidząc go i gardząc nim, zniżyła się do próźb pokornych, ale nie zgodził się na żadne ustępstwa. Dawał do zrozumienia, że nie wykreśla Prus z mapy politycznej Europy tylko na życzenie cesarza rosyjskiego i zaznaczył to dla większego upokorzenia Prus wyraźnie w dokumencie pokojowym: „Ze względu na cesarza wszech Rosyi- brzmiał artykuł IV – cesarz Napoleon zgadza się na zwrócenie królowi pruskiemu następujących części zdobytego kraju:” Była to okrągło połowa dotychczasowego terytoryum. Z 5.570 mil kwadratowych i 9.743.000 ludności pozostało Fryderykowi Wilhelmowi 2.877 mil kwadratowych z – 4.938.000 mieszkańców. Na wschodzie utraciły Prusy kraje, które należały niegdyś do Rzeczypospolitej polskiej. Część ich, a mianowicie okręgi białostocki i bielski, ogółem 206 mil kwadratowych z 180.000 ludności, przyłączono do państwa rosyjskiego. Gdańsk wraz z okręgiem dwumilowym Napoleon zamienił na „wolne miasto", a właściwie fortecę francuską, z reszty zaś utworzył „Księstwo Warszawskieu i oddał je w zarząd królowi saskiemu, Fryderykowi Augustowi. Według rozpowszechnionej a potwierdzonej przez samego Napoleona legendy, pragnął on uczynić zadość życzeniom Polaków i odbudować w ciaśniej szych granicach b. Rzeczpospolitą, ale odstąpił od tego zamiaru na żądanie cesarza rosyjskiego. Nie ulega też żadnej wątpliwości, że cesarz Aleksander był przeciwny takim zamysłom, a przedewszystkiem domagał się, aby państwo, utworzone z ziem odebranych Prusom, nie otrzymało nazwy Królestwa Polskiego, ani też nie posiadało udzielnego monarchy. Nie stwierdzono jednak, czy Napoleon pragnął rzeczywiście przywrócenia b. Rzeczpospolitej. Łudził on zawsze lilaków dwuznaczną i nieszczerą polityką, a nie uwzględniał z zasady spraw narodowych, ponieważ były mu nie pomocą, lecz przeszkodą w polityce zaborczej. W ogólności można zgodzić się z Schlosserem, gdy pisze, że „cesarz Francuzów obchodził się z krajami i ludami, jak z kawałkiem gruntu, który można darować dziś temu, jutro innemu, i obrócić już to na ogród, już też na pole orne, lub wreszcie dzielić na kawałki, jak się komu podoba”. Z „Prus południowych” podobało się Napoleonowi zrobić wysunięty daleko na wschód posterunek, z którego mógł zagrażać Prusom, Austryi i Rosyi, kwaterę dla swoich wojsk w razie wojny na wschodzie, w ogólności zaś źródło dochodów i wyborowego żołnierza.
Im zaś słabsze było nowo utworzone państwo, im więcej Polakom jeszcze pozostawało do życzenia, tern większy pewność miał Napoleon, że dotrzymają mu wierności i nie będą łączyć się z jego przeciwnikami. Jakkolwiek więc może jest prawdą, że Księstwo Warszawskie, w tej formie, w jakiej powstało w r. 1807, było owocem kompromisu, to było ono w każdym razie dla Napoleona nie celem, lecz tylko środkiem w jego polityce ogólnoeuropejskiej. Przewidywał to Kościuszko, do którego pomocy odwołał się zdobywca przed wkroczeniem do Poznania, i dlatego odmówił wszelkiego udziału w projektowanej akcyi. Obraz urządzeń i pogląd na dzieje wewnętrzne Ks. Warszawskiego podamy w osobnym rozdziale.
Na zachodzie Napoleon oderwał od Prus wszystkie kraje pomiędzy Elbą a Wezerą i połączywszy je z częściami Hanoweru, Iiesyi i Brunświku, stworzył udzielne Królestwo Westfalskie. Zresztą otrzymało ono zupełnie tę samą konstytucję, co Księstwo Warszawskie. Władcą nowego państwa zamianował swego najmłodszego brata, Jerome (Hieronima), trzpiota i rozpustnika, który do niedawna, jako oficer marynarki, awanturował się po drugiej stronie oceanu, ku wielkiemu zmartwieniu dbałego o honor swej rodziny cesarza Francuzów. Prusy uznały te nowotwory polityczne, Związek Reński, oraz napoleońskie królestwa Neapolu i Holandyi, i zgodziły się na wytknięcie kilku dróg wojskowych przez swoje terytoryum, dla połączenia Księstwa Warszawskiego z Gdańskiem i Królestwem Saskiem. Oprócz tego musiały zapłacić kontrybucyę wojenną, którą początkowo oznaczono na 33, później na 154 miliony, nic licząc sum, wyciśniętych już poprzednio przez administracje armi francuskiej.
Z cesarzem Aleksandrem Napoleon zawarł 4 traktaty, a mianowicie jeden jawny i trzy tajne, które częściowo tylko zostały spisane na papierze, a po części polegały na ustnej umowie.. W jawnym cesarz rosyjski uznał wszystkie zmiany polityczne i terytoryalne, zaprowadzone
W owych czasach jednak żadna chmurka nie przesłaniała widnokręgu cesarza Francuzów. Upokorzywszy Austryę, zmiażdżywszy Prusy, pozyskawszy przychylność i zaufanie cesarza rosyjskiego, Napoleon stanął na najwyższym szczeblu swej sławy i wielkości. Połowa Europy uważała go za pana, nieprzyjaciele spoglądali na niego z trwogą bezsilną, a jedyny władca potężny i samodzielny darzył go swoją przyjaźnią. Pozostawało mu jeszcze ugruntowanie państwa, które zbudował na ociekłych krwią ruinach przeszłości, aby przekazać je, niewzruszone w swoich podstawach, następcy. Spadkobiercy jednak nie było. Cesarzowa Józefina była bezdzietna, a Napoleon wahał się jeszcze rozerwać związek, któremu w pierwszych latach swej działalności publicznej zawdzięczał bardzo wiele: znaczenie i wpływy w kołach, które podówczas stały u steru. Nie ulega wątpliwości, że był szczerze przywiązany do pięknej kreolki, jakkolwiek nie by ły mu tajne wybryki jej zmysłowej natury, a jej bezgraniczna lekkomyślność i rozrzutność wywoływała częste nieporozumienia. Ale dręczyła go myśl, że przyjdzie mu kiedyś zdać dzieło swego życia na łaskę losu lub fantazyę któregokolwiek z niedołężnych braci, i kto inny, a nie syn je go, będzie rozpierać się na tronie państwa, które stworzył tytaniczną siłą swego geniuszu. Myślał więc o rozwodzie z Józefiną i pragnął widzieć na jej miejscu córkę cesarską, któraby, wydając następcę tronu, opromieniła jego kolebkę blaskiem swojej starej dynastyi. Nie był to może ostatni powód, który skłonił go do nawiązania stosunków serdecznych z cesarzem Aleksandrem. Już w roku następnym, na kongresie monarchów w Erfurcie, rozpoczęły się jego starania o księżniczkę z domu Romanowów, a także w roku 1810, po uzyskaniu rozwodu z Józefiną, Napoleon zwrócił się przedewszystkiem do dworu petersburskiego.
Tymczasem zaś cesarz starał się wynieść swoją rodzinę przez nadawanie jej członkom tronów i tytułów i kojarzenie ich z rodami książęcemi. W r. 1805 wystarał się dla swego
Na swoje nieszczęście Napoleon sam nie przestrzegał zasad, które zalecał bratu. Nie dbał o przywiązanie i miłość ludów, nad któremi rozciągnął swą władzę, nie zapewnił im szczęścia, wolności i dobrobytu, lecz nakładał na nie żelazne pęta swojej woli, wyciskał z nich ostatni grosz przez kontrybucye i dostawy dla wojska, budził niezadowolenie, rozdmuchiwał iskry uczuć narodowych w ogromny płomień, który miał go pochłonąć i zniweczyć całe dzieło jego życia. Burza zerwała się najpierw w Hiszpanii, w chwili, kiedy stał na szczycie swej potęgi i mógł jeszcze odwrócić groźne niebezpieczeństwo. Dumny zdobywca nie zważał na objawy budzącego się życia ludów, a burza hiszpańska wzmagała się i obudziła echa na północy, wpierw słabe, ale niebawem tak potężne, że nie zdołał się im oprzeć nawet geniusz wojenny Napoleona.