Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

61. WOJCIECH WEISS


WOJCIECH WEISS • UR. 1875 ROKU • PORTRET • WŁASNOŚĆ ODDZIAŁU MUZ. NAR. IM. F. JASIEŃSKIEGO • W KRAKOWIE

Wojciech Weiss był uczniem krakowskiej szkoły Sztuk Pięknych i był nim jeszcze za czasów Matejki. Raz, kiedy na końcu zimowego półrocza — działo się to, jeżeli mnie pamięć nie zawodzi w 1893, w roku śmierci twórcy „Grunwaldu“ — dyrektor oglądał z profesorami roboty uczniów z ubiegłego kursu; zatrzymał się długo przed studyami z żywego modela, które mu zaimponowały szczerością. Po chwili weszła na salę młodzież, aby wysłuchać uwag kierownika. Wtedy Matejko poprosił autora wybornych rysunków, aby się ku niemu z gromadki wysunął. Ukazał się chłopczyk o jasnych włosach i twarzy niemal dziecinnej. Matejko wyciągnął swoją kościstą, chudą dłoń do Wojciecha Weissa. Trzeba było patrzeć z blizka na dyrektorskie rządy Matejki, aby ocenić wrażenie wywołane podówczas tym uściskiem ręki nie tylko wśród uczniów, lecz i wśród profesorów. Dziesięć lat minęło od chwili, w której Wojciech Weiss poczuł ów przedsmak sławy rozkoszniejszy, jak wiadomo, od niej samej. A idzie ona za nim, idzie stale. Są oczywiście w dziejach jego rozwoju epoki piękniejsze i chwile mniej szczęśliwe, ale talent zwycięża, bo praca nie ustaje, zakres jej się powiększa, a rodzaj odnawia.

Zrazu pozostaje Weiss w szkole krakowskiej. Zaczyna tworzyć samodzielnie i wystawia szereg płócien, które dowodzą, że ten „stary“ Matejko umiał się poznać na rzeczywistych zdolnościach. Nie trzymając się chronologicznego porządku, którego dokładnie nie znam, wymienię: portret własny, pełen świeżości i młodzieńczej pogody, portret uśmiechnięty, filuterny, radosny, dalej studyum kobiety zadumanej, marzącej (1898), nareszcie obraz, który jest arcydziełem Weissa, dotychczas nie doścignionem: portret rodziców (nagrodzony medalem na wystawie paryskiej). Dwoje ludzi starych, prostych ludzi. Trzymają się za ręce, z jakąś dziwną serdecznością i powagą. Któryż to estetyk twierdził, że portret jest poematem o danej ludzkiej twarzy? W sztuce współczesnej nie wiele znam portretów, malowanych ze szczerością holenderskiego mistrza XVII stulecia, a tak silnie owianych poezyą, tak poetycznie pojętych. Jestto nietylko wspaniałe dzieło głębokiej synowskiej czci i miłości, jestto, mojem zdaniem, jeden z najlepszych portretów, wymalowanych przez Polaka w Polsce. Nastąpiła niebawem dłuższa podróż za granicę; artysta udał się zrazu do Paryża, ale nie oswoił się z miastem i dzisiejszą jego sztuką. Tęsknił za czemś bliższem własnej naturze, za krajem albo za Włochami. Każdy naprawdę kulturalny człowiek ma te dwie ojczyzny, a Weiss jest nim w wysokim stopniu. Ten człowiek nawskróś subtelny, jakby stworzony do subtelnego rysunku, znudził się prędko Paryżem i suchą, nieco bezduszną poprawnością rysowników, z którym i współzawodniczył w prywatnych szkołach, w pobliżu Montparnasse. Rwało go ku nastrojom, wrażeniom, krajobrazom. Nad Sekwaną zaczął robić akwaforty. Z Paryża uciekł Weiss do Włoch i tam odżył. Oto Italia, bogom poświęcona, Haecest Italia diis sacra.

Swoją drogą wróciwszy do kraju, nie maluje Weiss reminiscencyj, nie zatapia się w tęsknotach za Włochami. Powstają więc krajobrazy a zwłaszcza portrety. Wystawia on cały ich szereg, a chociaż nie mogą się równać z serdecznym obrazem rodziców, są to dzieła, pełne uczucia, szczerości. Nie mówię tu o obstalowanych portretach, bo nie widziałem ich po ukończeniu. Mam na myśli prace robione bez obstalunku, poufne, osobiste, a w psychologii misterne i głębokie. Gdybym miał jednem zdaniem określić talent Weissa, powiedziałbym: jest to wielki malarz drobnych egzystencyj.

K. M. Górski.


keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new