Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

37. JACEK MALCZEWSKI


JACEK MALCZEWSKI • UR. 15 • VII • 1854 R. • SZTUKA W ZAŚCIANKU • WŁASNOŚĆ K. M. GÓRSKIEGO • W KRAKOWIE

O pojedynczych dziełach sztuki powinni przedewszystkiem pisać ci, którzy się na nie bezustannie patrzeć mogą, a więc ich właściciele albo urzędnicy muzealni. Oni to jedynie mają wszelkie dane, aby się zżyć z tworem artystycznej ręki i duszy i łatwiej od innych uchwycą tę szczęśliwą chwilę, w której się całe dzieło niejako odsłania, do głębi swej objawia, chwilę, do której się odnoszą słynne, a nigdy dość często cytowane słowa Schopenhauera: “Przed obrazem należy stawać jak przed monarchą, czekając, czy i kiedy do nas przemówi. I jak do monarchy tak i do obrazu nie odzywać się samemu; bo wówczas, mówiący usłyszy tylko głos swój własny“. — Na obraz “Sztuka w zaścianku“ patrzę się codziennie od wielu lat, ciągle z nowym zajęciem. Pozostawiając na razie żywe istoty na boku, podziwiam szczerą sielskość, zupełną wiejskość otoczenia. Nie podobna lepiej oddać atmosfery w pobliżu polskiego dworu, w ubocznej części ogrodu z kuchnią czeladnią w głębi, dzieżami i szaflikami, zawieszonymi na płocie. Pomimo doniczek, otaczających klomby, pomimo trawników, równie starannie obsianych jak przed oknami dworu, jestto zapadły kąt ogrodu, prowincya, z której w oburzeniu nie wypędzają indyków, kiedy, jak dzisiaj, przedostaną się ze swego podwórza. A jest dziś wczesny dzień wiosenny i świeżo po deszczu. Na ziemi czerwonawej, gliniastej, rozmiękłej, stoją drobne, srebrnobiałe kałuże; oko szuka na ścieżce tych wielkich glist które się w takich dniach zwykły wydostawać z gruntu, barwą podobne do ziemi, tylko odrobiną ospałego ruchu widoczne. Trawa ledwo się dobywa na powierzchnię i ledwo się ośmiela zielenić. Na krzewach klombów żółkną jeszcze miejscami pączki wśród listków rzadkich, drobnych, bladych. Tylko duży oleander i małe kwiaty, przeniesione w doniczkach z oranżeryi, mają liść srebrnozielony lub barwny. Po niebie, którego skrawek widać, tłucze się trochę dymu z kom ina kuchni czeladniej i nizko chodzą zaróżowione obłoki, wspomnienie ulewy. ~ Obraz nie daje całej miary tego, czem bywa Malczewski jako peizażysta. Ale jest bardzo znamiennym z jednej strony dla ocenienia jego najgłębszych zamiłowań, z drugiej dla charakterystyki jego fantazyi w epoce, kiedy około 1895 r. zaczęły się na jego płótnach stale ukazywać faumy; Wiadomo, że większość znakomitych peizażystów XIX stulecia pochodzi z miast. I Malczewski, syn, wnuk i prawnuk rolników, urodził się w Radomiu, ale jest nawskroś wieśniakiem i to nie z pałacu, nie z chaty, nie z zaścianka, ale wieśniakiem z pod gontów szlacheckiego dworu. Nie tu miejsce wyliczać te typy i postacie, które kolejno pociągały specyalnie Jacka Malczewskiego i które, chcąc się wypowiedzieć, niejako za swoich dragomanów obierał. Wystarczy zaznaczyć, że przedostatnim z nich, a dziś jeszcze przez opiekuńczego anioła nie zupełnie zdetronizowanym, był faun. Na naszym obrazie, noszącym datę 1896., ale o ile pamiętam, zaczętym w roku poprzednim, spotykamy dopiero faunika Z małymi naroślami na czole, zapowiadającem i rogi. I faunik ten jest artystą. Dostał się niewiedzieć jak na polskie podwórze, przyszedł razem z wiosną. Na starożytnej wielorakiej piszczałce gra temu światu, który nie zna sztuki, zwłaszcza płynącej „z Parnasu wyniosłych szczytów”. Słucha go z pewnem zdumieniem — ale bez zachwytu — dziewczynka, która pasie indyki, czy też za niemi tylko biernie chodzi, biedne, jasnookie, jasnowłose chłopskie dziecko z wydętym brzuszkiem. Faunik pilnie gra, a dzieweczka przeciera sobie ręką oko, obojętna i senna. Pomiędzy indykami natomiast powstał niepokój. Malczewski jest — jak się okazuje — pierwszorzędnym obserwatorem i malarzem zwierząt. Indyki nadsłuchują, wyciągają szyje, przyśpieszają kroku. Stary indor ustroił się w najwspanialsze korale, przystanął tuż przy grajku, podniósł do góry głowę i sądzić będzie. Małżonki jego, jakkolwiek pokorne i oczekujące wyroku, są ciekawe, ogromnie ciekawe i przypatrują się całą swą indyczą duszą niezwykłemu zjawisku. Ze stanowiska wewnętrznej biografii malarza budzi niniejszy obraz i ten interes, że chronologicznie jest może pierwszem ironicznem jego dziełem. Ale jaka to wykwintna, dyskretna ironia.

K. M. Górski.


keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new