Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

19. MAKSYMILIAN GIERYMSKI


MAKSYMILIAN GIERYMSKI URODZ. 1846 R. ZM. 1874 R. • POLOWANIE w 18 WIEKU • WŁASNOŚĆ MUZEUM BERLIŃSKIEGO

Suchoty zabrały sztuce polskiej trzy pierwszorzędne talenty, wspaniale rozkwitające w drugiej połowie 19 wieku. Grottgier, Maks Gierymski i Podkowiński zmarli, nie przekroczywszy trzydziestki. Maks Gierymski... ktoś sławny - nieznany, starszy brat Aleksandra, znakomity rysownik i kolorysta z Bożej łaski; jeden z tych naszych wielkich, na których poznała się... zagranica. Kilkoletni okres twórczości tam artysta spędził i tam świetne tej twórczości owoce zostawił. My, obszedłszy się i z tym artystą poprostu haniebnie, posiadamy tej twórczości zaledwie kilka okruchów, nie dających prawie wyobrażenia o blasku talentu, który tak wspaniale przemawia do nas ze ścian Muzeum... w Berlinie. „Polowanie w 18 wieku“ (ostatnie dzieło, malowane w Rzymie) to jeden z najwspanialszych, najharmonijniejszych majorowych akordów kolorystycznych w malarstwie europejskiem. Jesienny, pogodny krajobraz, jak zwykle znakomicie odczuty i wystudyowany, turkusowe niebo z białymi obłokami, rozmieszczenie barwnych plam fraków, wybornie rysowani jeźdźcy, wyborne w ruchu konie wszystko budzić musi zachwyt; szczegóły, starannie opracowane bez przepiłowania, stapiają się - jak zwykle u Gierymskiego - w całość, będąca poprostu arcydziełem. Stworzył je młodzieniec, dla którego krytyka warszawska była do końca surowym, niezadowolonym belfrem. Na szczęście znaleźli się Niemcy, mniej wybredni: zabrali go nam gruntownie: nawet szczątki kryje ziemia niemiecka w Reichenhall. Bracia nie mieli szczęścia do społeczeństwa, śród którego niby krzewom różanym na podbiegunowym lodowcu kaprys losu wyrosnąć im kazał. Maks urodził się i do szkół uczęszczał w Warszawie. Jako student wydziału matematycznego ówczesnej Szkoły Głównej, wstąpił w r. 1865 do szkoły rysunkowej. Pracował tam przez pięć miesięcy. Tej miary talent musiał mieć inne ideały, inne poglądy, aniżeli krytyka, publiczność i ówcześni malarze i profesorowie: poprawny polski Delaroche: Simmler, Hadziewicz, Kaniewski, Sypniewski, Suchodolski, wreszcie Lesser, Breslaur i Schouppe; ich dzieła kazano Gierymskiemu podziwiać i - risum teneatis - naśladować. Monachium, te „niemieckie Ateny“, które były wyskoczyły z głowy Ludwika I., i tak wielką, niestety miały odegrać rolę w historyi rozwoju naszej sztuki, Monachium pociągało młódź, gdyż w zestawieniu ze stęchlizną warszawską, wiał stamtąd powiew niby wiosenny. Szły rzesze i tonęły w tej smole; uratowanym ciężko było zmyć z siebie ślady tej przeprawy. Widzimy je na wielu dziełach pierwszorzędnych talentów. Cóż dopiero mówić o nieszczęsnych, polskich monachijczykach, fabrykujących, często nie bez szyczku i smaczku, podług niezmiennych recept, przez szereg lat - mniej lub więcej wypchanych lisowczyków i zaporożców, specyalnie monachijskie stepy, konie, wilki, damy w atłasach i „stimmungi“, mające nie wiele wspólnego ze sztuką, a zwłaszcza ze sztuką polską: boć obrazem polskim będzie... Bismarck - namalowany po polsku, ale nie będzie obrazem polskim... Sobieski - namalowany po niemiecku. Należało-by sobie wreszcie tę prawdę wbić w pamięć, nie zapominając, że polski jeździec, przez Rembrandta namalowany, jest obrazem... holenderskim. Gierymski w 1867 r. wyjeżdża do monachijskiej akademii. Tu nauka trwa również bardzo krótko. Już przed wyjazdem z Warszawy artysta studyował pilnie naturę, robiąc mnóstwo szkiców i notatek, które później zużytkował przy malowaniu obrazów. Kierownikiem akademii był Kaulbach, malujący bez talentu mądrze obmyślane historyczne rebusy; profesorami: Anschutz, Wagner, Piloty. Gierymski doskonale zdał sobie sprawę z sytuacyi: powrócił do natury jedynej mistrzyni, Kaulbacha zaś ocenił wyśmienicie pisząc: „jego kartony są dziełami umysłu, wzbogaconego nauką, przyozdobionego poezyą klasyczną: wiedza zastępuje mu uczucie, a smak wyrobiony natchnienie“. Nie zawadzi zaznaczyć, że, jeżeli z jednej strony, największa kultura talentu zastąpić nie zdoła to z drugiej, największemu talentowi brak kultury niesłychanie zaszkodzić może. Najmłodsze pokolenie naszych artystów, czujące taką pogardę dla kultury, powinnoby o tem pamiętać. Nie chodzi nam o wprowadzenie par force anegdotek do dzieł, lecz kultury do mózgów. Poziom dzieł tylko zyskać na tem może, dzieł, które ze ścian wystaw zdradzają nielitościwie intellektualne ubóstwo swych twórców i ciasnotę ich horyzontów. Od chwili opuszczenia akademii, Gierymski, wybornie zrównoważony, świadomy celów, i władający środkami, niezbędnymi dla ich osiągnięcia, kroczy pewnym i szybkim krokiem ku sławie. Na powszechnej wystawie sztuki w Monachium w r. 1869 znawcy zwracają uwagę na „Wieczornicę“ i „pojedynek Tarły z Poniatowskim“, w r. 1870 w Londynie na „pochód ułanów“. W r. 1872 artysta dostaje w Berlinie złoty medal za słynny obraz p. t.: „Landstrasse in Polen“; w r. 1874 akademia berlińska mianuje go członkiem honorowym. Handlarze monachijscy, berlińscy i londyńscy zakupują wszystko, co w pracowni powstaje. Jednakże artysta szczęśliwym nie jest: tęskni za krajem, choć pisze, że mu „Warszawa w gardle stanęła“. Do jakiej doskonałości mógł był dojść, gdyby nie śmierć przedwczesna! Późniejsze dzieła były-by zapewne wolne od wpływu fotografii, która nie tylko Gierymskiego w owej epoce hypnotyzowała. Artyści powinni badać naturę samodzielnie i zapomnieć o istnieniu fotografii, która do dzieła sztuki może wnieść jedynie zabójcze miazmaty. W wielu dziełach Maksa widocznem jest posługiwanie się fotografią: jedyna to na nich plama.

Feliks Jasieński.


keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new