Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
LEON WYCZÓŁKOWSKI. UR. 1852 R. RYBAK-WŁASNOŚĆ T. ŁAPIŃSKIEGO W WARSZAWIE
Miarą talentu jest zazwyczaj mniejsza lub większa zdolność rozwoju, zdolność rozszerzania swego zakresu, odnowienia kierunku. Historya sztuki zna tylko nielicznych wybitniejszych artystów, którzy przyszli na świat niejako dla spełniania pewnej misyi, z wyraźnem, ściśle określonem powołaniem i życie spędzili na wykonywaniu tego zadania. Natomiast wymienia historya całe szeregi ludzi, którzy, szukając nieustannie, czując zawsze żywo, a zatem nieraz i inaczej, zmieniają drogi, przerzucają się z jednego pola działania na inne, zdają się cofać, przystawać w wędrówce, aby wkrótce tem szybciej wysunąć się naprzód, ludzi, którzy się wyrzekają dawnych pragnień dla nowych i, co za tem idzie, techniki, już opanowanej, dla innej, którą zdobyć trzeba. Do największej ilości artystów, których dzieła tkwią w każdej pamięci, odnoszą się słowa Pisma o rodzeniu w boleści, a także słowo Goethego: „praca — oto geniusz“.
Leon Wyczółkowski, żyjący tylko twórczością, pracą, i dlatego tak ogromnie płodny, próbował zrazu malarstwa historycznego, może dlatego, że musiał. Przed ćwiercią wieku nie było pod tym względem żartów w „Majsterszuli“ Jana Matejki. „Maryna Mniszchówna“ rozsławiła odrazu swego twórcę. Potem opanowała go wizya białego ciała Aliny, zabitej leżącej na zieleni, w chłodnym, leśnym cieniu; przedstawia ją bez ustanku. Po całym świecie budzą się nowe problemy malowania rzeczywistego światła we wnętrzu mieszkań i w pełnem powietrzu: wówczas w pracowni Wyczółkowskiego powstają np. „Zwierzenia“, gdzie strona psychologiczna gra drugorzędną rolę wobec atmosferycznej oraz liczni „Rybacy“, liczne „Połowy raków“ it.d., znakomite studya blasków dnia wschodzącego i dnia, który zamiera, blasków odbitych nadto w żwierciedle najpierwotniejszem a najczystszem ~ w fali. Załączona reprodukcya należy właśnie do tego cyklu.
Pobyt w Krakowie, z którego Wyczółkowski wyjechał był uczniem, a dokąd wracał profesorem, nie wpłynęły wprawdzie u niego na rozwój wprost historycznej twórczości, ale zwrócił myśl jego i oczy do dziejowych zabytków. Poznał on i ich interes i ich piękność. Wtedy powstają „Sarkofagi“, podobizny drewnianych posągów Ukrzyżowanego na tle blach srebrnych, studya nad starymi okazami snycerstwa. Malarz zaczyna sam rzeźbić, zrazu po to tylko, aby sobie stwarzać modele do malowania, potem już dla rzeźby samej. Równocześnie zaczyna go żywiej interesować twarz ludzka, która go przedtem obchodziła głównie jako barwna plama i wtedy to powstaje ten szereg męskich i kobiecych portretów, które, zebrane czasem w większej ilości na jakiej wystawie, tak uderzały wielostronnością talentu i siłą charakterystyki. Subtelnością lub powagą, wdziękiem lub śmiałością tak się różniły od siebie jak rozlicznemi technikami i ich kombinacyą. Bo sprawa samego malarstwa i sprawa samych farb zajmuje go teraz żywo; szuka więc, robi doświadczenia na tem polu, przechodząc zwolna od procederów olejnych do pastelu, tempery it.d. Cóż dopiero, gdy nastała epoka malowania kwiatów i trzeba było módz rywalizować z ich barwą puszystą i świeżą! Kiedy wreszcie i u nas obudziło się zajęcie sztukami graficznemi i „Teka polskich grafików“ stała się rzeczą nie tylko pożądaną, ale i możliwą, Wyczółkowski nie przestaje pracować, studyować, próbować na tem polu, począwszy od różnorodnych barwnych litografij, aż do rycin, otrzymywanych z płyt szklannych, na których rysunek wytrawiany jest za pomocą kwasu fluorowodorowego. Od przeszło ćwierci wieku, gdziekolwiek u nas powstaje jakiekolwiek artystyczne zdobycie, w pierwszym szeregu walczących i zdobywców stoi zawsze Wyczółkowski.
K. M. Górski.