Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

1. PIOTR MICHAŁOWSKI


PIOTR MICHAŁOWSKI UR. 1800 R. ZM. 1855 R. • JEŹDZIEC • WŁASNOŚĆ HR. J. SZEPTYCKIEGO • W PRZYŁBICACH

W Piotrze Michałowskim było dwóch ludzi: rozumny, wybitny, w służbie publicznej wielce zasłużony obywatel i znakomity artysta z Bożej łaski. Temu ostatniemu działa się i wciąż dzieje się u nas krzywda. Artyści - nawet najznakomitsi i nieliczni znawcy nazwisko to wymawiali oddawna i wymawiają z czcią należną. Ogółowi jest prawie zupełnie nieznanym i takim dla niego pozostanie przez długie szeregi lat, t. j. do czasów narodzenia się i rozwinięcia kultury artystycznej w Polsce. Te czasy - o ile kiedykolwiek przyjdą - będą świadkiem strącenia z piedestałów wielu dzisiejszych - parafialnych tylko wielkości...... Dla zadośćuczynienia uczuciu najzwyklejszej sprawiedliwości - już po rozpatrzeniu się w drobnej zaledwie cząstce ogromnej - niestety mało dostępnej - puścizny Piotra Michałowskiego, nie tylko można, ale należy zaznaczyć z całą stanowczością, iż miejsce jego wśród najpierwszych, którymi sztuka polska poszczycić się może; i to najpierwszych nie z naszego: lecz z europejskiego punktu widzenia; artysta - godny tego tytułu - nie tylko się tego punktu widzenia nie obawia, lecz z niego sądzonym być pragnie.

Piotr Michałowski - to artysta, który o pół wieku wyprzedził swoją epokę; to - po Orłowskim - niemal jedyny malarz - artysta polski przed zjawieniem się Matejki, Rodakowskiego, Kossaka, Grottgera, Gierymskich. To piękny kwiat śród badylów, mających znaczenie li tylko historyczne, a więc, artystycznie biorąc, prawie żadne.

Wielki talent jest jak piękna kobieta: nie obawia się pokazania metryki. Wielki talent nie potrzebuje wyjaśnień w rodzaju: „jak na owe czasy...“ . Wielkie talenty, urodzone przed tysiącami choćby lat, zawsze olśniewać będą ludzkość potęgą swej wiecznie trwającej młodości.

Zdaje się, że dopiero z chwilą zapoznania się z większą ilością dzieł Michałowskiego na wystawie retrospektywnej lwowskiej w r. 1894, pewna część artystycznie wykształconych, zwiedzających tę wystawę, jednostek, zdała sobie jasno sprawę, jaka przepaść dzieli Michałowskiego od malarzy, przed nim i w tym samym czasie co i on - żyjących. Zrozumieli zapewne ci zwiedzający, dlaczego, już przed kilkudziesięciu laty, znawcy francuscy i angielscy rozchwytywali te dzieła, o których z zachwytem mówił Juliusz Kossak. My, dzisiaj, pojmujemy to jeszcze lepiej: my, którzy żądamy od artysty-malarza przedewszystkiem, by był artystą-malarzem, których najpiękniej brzmiąca etykieta, do lichego przyczepiona dzieła, nie zadowoli, jak - wczoraj jeszcze - zadowalała ogół i krytykę - prawie bez wyjątków.

Dla krytyki rozumnej, rzeczywiście artystycznej, nie istnieją ani starzy, ani młodzi; nie istnieją kierunki i mody, wstręty lub upodobania, o ile chodzi o malowanie „gładkie“ czy „nie gładkie“, o „lizanie“ lub „chlastanie“. Chodzi jej przedewszystkiem o to, czy w dziele przejawia się talent, czy też jego brak. Taka krytyka orzec musi, iż w dziełach Michałowskiego przejawia się talent olbrzymi, talent umiejący spostrzegać, chwytać i oddawać po mistrzowsku - indywidualnie - charakterystyczne objawy życia. Akwarele jego zachwycają nas rozmachem iście szalonym, prostotą niesłychaną, oddającą arcydzielnie syntezę zjawiska, z pominięciem szczegółów. Zwierzęta, przez niego malowane, są zawsze doskonale związane, kapitalne w ruchu; jeźdźcy wybornie siedzą w siodłach. W każdym calu znać talent z Bożej łaski, odświeżający się wciąż w tej krynicy krynic, jaką jest dla artysty - natura.

Niestety! i tego mistrza działalność, pomimo naszych zabiegów, należycie odzwierciedloną w wydawnictwie być nie może.

Feliks Jasieński.


keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new