Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
LEON WYCZÓŁKOWSKI UR. 1852 R. • MORSKIE OKO • WŁASNOŚĆ ODDZIAŁU MUZEUM NARODOW. IM. F. JASIEŃSKIEGO W KRAKOWIE
Jakim jest Wyczółkowski jako człowiek? Z dzieł jego znając artystę, jakim jest, czemu pytać jakim wydaje się znajomym? Artysta żyje cały w swoich dziełach. Zżyj się z nim osobiście, że już nie ma dla ciebie tajemnic, — tajemnicą pozostanie jeszcze to, co treść samą artysty stanowi: siła twórcza. Artysta gawędzi z tobą, a pendzel biega tymczasem po płótnie; gawędzi z tobą i myśli wasze płyną, zda się, społem; a z pod pendzla wyłania się rzecz nieoczekiwana, zadziwiająca, z jakiejś wielkiej duszy rodem, której obecności w pobliżu nie czułeś, rzecz niepokojąca swem nadprzyrodzonem poczęciem, jakby prócz artysty była w pracowni inna jeszcze istota żywa, twórcza, nieuchwytna! Cuda nie ustały, póki artyści tworzą. Artysta — to człowiek, jak ty i ja, tylko że w nim siedzi człowiek drugi, czy inne jakieś licho, którego ani rozumem przenikniesz, ani myślą ogarniesz. W Wyczółkowskim tkwią tych dziwnych bestyj całe moce! Jaki człowiek? Ci, co znali go przed ćwiercią wieku, mówią: „młodzieniec zamaszysty, rwący się do czynu, śmiejący do życia, porywczy, żywy, wylany“ . Ci, co znają go dzisiaj, powiadają: „człek wskroś zacny i jak złoto szczery; gołębiej prostoty, że dziecko śmieje się doń, jak do dzieciaka-kolegi; wrażliwy, jak proch zapalny, miękki jak wosk, tylko w pracy twardy; piękno go porywa, dobro pociąga, zło i brzydota boli; człowiek, noszący przed sobą na rozwartej dłoni serce, skulone dziewiczą wstydliwością uczuć; człowiek, którego dobroć śmieje się do ciebie uśmiechem życzliwym, i smutnym“. A wszyscy dziwują się, że teraz właśnie młodość rozkwita w nim tak bujnie: młodość uczuć, co twórczość trzyma wciąż w napięciu.
Pom im o bowiem okładanej pięćdziesiątki, Wyczółkowski jest nad wyraz młody. Niestrudzony, krzepki i rzeźki, wciąż twórczą gorączką trawiony, wciąż nowe ma pomysły, nowe zapały: i śmieje się do nich, i cieszy się nimi, i w czyn je wraz wprowadza z zaciekłością nigdy nie słabnącą. Tylko wypoczynek go męczy; nie zna więc zmęczenia. Jak wulkan wybucha wciąż i nie stygnie. Od rana z pendzlem w ręku, rzuca go, by chwycić pastele, któremi macha z taką mocą, że szczątki latają w powietrzu; wyrwał się, poprawił prace uczniów, i już nad akwafortą ślęczy, mozolnie nowych kamieni doświadcza, lub szkłanną płytą plamy barwne wydobywa. Trudność go nęci, trudność go podnieca, praca coraz bardziej roznamiętnia, rozgrzewa; w robotę w gryza się wraz z rosnącem zawzięciem: już w pełnym jest rozmachu, gdy spostrzega, że...zmierzch zapadł. Teraz spocznie chyba. Nie. „Kraków nocą“ — co za pyszny temat! — i przy księżycu szkicuje do północy gotyckie zaułki! Skąd w nim ta młodość i świeżość? Gdzie źródło tej niespożytej rozpędowej siły? Nie w glądać w tajniki artystycznej duszy — to zbyt zawrotne głębiny!
Zamaszysty młodzieniec, potem nagle odludek-samotnik, Wyczółkowski stał się sobą, gdy zdała od świata malować jął dla siebie z zapamiętałością taką, jak gdyby w pracy szukał wyczerpania, a w niem ukojenia. Odtąd nie spoczął. I z tych zapasów, z sobą samym wyszedł Wyczółkowski dzisiejszy? żyjący wyłącznie dla sztuki, z żywiołową mocą dążący do ucieleśnienia swych widzeń, zaprawny w walce, że w krew mu weszła i w duszę, że hartuje się w niej i z dnia na dzień przeradza i odradza, że z rosnącą zaciekłością i mocą bierze się wciąż z Przyrodą i Sztuką za bary i wciąż z nowym zapałem, a tąsamą szczerością, łuszczy ze swego serca nowe wrażenia-obrazy, jakby łuszczył z niego wióry: tem cenniejsze, im dociera głębiej. Bojownik niestrudzony, ze Sztuką zmaga się; jak biblijny Jakób zmagał się z Aniołem. Aż Anioł rzekł: „Puść mię, bo już wschodzi zorza“. Odpowiedział: „Nie puszczę cię, aż mi błogosławisz“. I rzekł: „Co za imię twoje?“ Wyczółkowski! Tego imienia nie zapomni Anioł-Sztuka, gdy się wyrwie z przemożnego objęcia.
Tadeusz Żuk-Skarszewski