Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Przypuścić można, że w historji sztuki, Egipt zająć winien miejsce najpierwsze. Jeżeliby zaś najodleglejsza starożytność jego, dziejami i kronikami udowodniona, mogła się
współubiegać także ze starożytnością Chaldeji, Chin lub Indji, to w każdym razie jedynie prawdziwa pomnikowość dzieł Egiptu nadaje mu prawo wyjątkowe do pierwszeństwa. U progu rozwidnienia wiadomości historycznych staje przed nami kamienny wyraz pokoju i tajemnicy, ten sfinks ogromny, jaki w losy świata dumnie zapatrzony, opiera się niezliczonym wiekom burz rozmaitych i jest jakby zaprzeczeniem prawa zmienności. Za czasów podobno drugiej piramidy z trzech największych, był on już za taką starożytność uważany, że faraon pewien miał nawet kazać ją odnawiać. (Tabl. 11 wiz. 25.).
Policzki bliznami licznemi nacięte i nos uszkodzony, a obtłuczony psotami złośliwemi, — dziś sprawiający wrażenie, jakby był bardzo spłaszczony, — usta z powodu ciosów niemo zacięte, a mimo to wiecznie się uśmiechające z wyrazem osmętnicy groźnej, czoło z dumą nieco w górę dźwignione, a oczy nieśmiertelnie otwarte, w dal nieskończoną przed siebie wpatrzone, pałające zawsze duchem milczenia grobowego, oto wzniosłość dzieła!...
Stróż pustyni piasczystej, o 300 kroków przed piramidami rozciągnięty, ma być symbolem wiedzy wschodzącej, bo też zwrócony jest ku stronie nieba, skąd rano codzień, wiecznie, wita tarczę blasku, jaki pokrywa go pozłotą różową. Wyobraża on także króla ku słońcu idącego, mocarza strzegącego groby pod piramidami ukryte. Czujny a niezmordowany ten obraz wierności pada ofiarą we walce z wiatrem pustynnym, który uderza siłą w oczy jego i zasypuje postać rzeźby. — Niedawno odgrzebano rzeźbę całą. — Okazało się, że to lew leżący z głową ludzką. Sfinks miał około 20 m. wysokości a był do ogona blisko 50 m. długi. Całość odkuta ze skały przyrodzonej — olbrzymi znak siły artyzmu początkującego. — Z przodu łapami swemi obejmuje on schody szerokie, które prowadzą do świątyni wewnątrz sfinksu założonej, mieszczącej także i grobowce.
Jako podziw najpierwszej siły przyrody był ten olbrzym, wykuty z łona górskiego, przypomnieniem słońca uczczonego, dlatego nazywał się »Horus na równinie«, bo Horus był bogiem słońca. — Napisy powiadają, że na 15 wieków przed erą naszą, gdy król pewien spoczął w cieniu głowy potężnej, usłyszał głos bóstwa: »Zasypał mnie piasek pustyni, na której stoję w pokoju«. Król kazał pomnik odgrzebać — ale... silne podmuchy Libji piasczystej wnet go znowu pokryły całunem żywiołu suchego. Tak wiecznie czas usiłuje zniszczeniem położyć kres jego trwałości — jednak... stróż piramid i grobów czujnie spełnia służbę pięćdziesięciowiekową! — Symbol iście potężny!...
W związku z nim to piramidy sławne, wielkie groby królewskie. Początek sztuki i tutaj od grobowców się wywodzi. U bram śmierci faraonów życie piękna wykwita. Pomniki krwawym mozołem setek tysięcy ludzi dźwignięte, żyją wśród nas, idą w przyszłość dalszą — i pójdą w pokolenia pokoleń z dowodem wielkości pracy. (Tabl. 11 wiz. 25.)
Wszystkie piramidy razem mieszczą się na polu, które zowią »miastem umarłych«, a które rozciąga się po lewym brzegu Nilu, to znaczy na zachód od rzeki błogosławionej. Cel piramid usiłowano wytłumaczyć sposobami rozmaitymi. Twierdzą, że one nie tylko na groby królewskie służyć miały, bo prócz tego budowano je także gwoli badań naukowych, astronomicznych. Zgadza się to z okolicznością, wedle której najściślej ustawiano cztery boki piramid, względem głównych czterych stron świata. Inni przypuszczają jakoby wznoszono je przed grobami w skałach libijskich wykutymi, a tak miały one osłaniać te groby i zabezpieczać przeciw zaspom piasczystym.
Boki piramid mają kształt trójkątów, bo trójkąt uważano za oznakę bóstwa, czyli jedności w troistości. — Podstawy piramid są ściśle kwadratowe, gdyż kwadrat oznaczał ziemię, życie na ziemi. Trójkąt miał przypominać bóstwa Isis, Osiris i Horus. Kwadrat odnosił się do czterych żywiołów świata: ognia, powietrza, wody i ziemi. Prócz tego kwadrat symbolizował cztery pierwiastki istnienia: materję, czas, przestrzeń i rozum. Ostatecznie i cztery bóstwa ziemskie miały w nim swój wyraz: Kneph, Neith, Sevek i Pascht.
Jakkolwiekbądź jest, zawsze to przybytki grobów królewskich, a jako takie stawiano je po stronie zachodniej Nilu, aby tłumaczyć przez to, że zbliżają się ku zachodowi życia ludzkiego — stoją tam, gdzie są końce dni jasnych, gdzie przeszłość, noc i śmierć...
Najważniejsze i największe to te trzy piramidy, które stoją na małej wyżynie niedaleko Kairo i znane są dziś pod nazwą Gizeh od wioski tego imienia. Wszystkie sięgają 4-tej dynastjj. Z tych trzech najogromniejsza to piramida króla Cheopsa, mogąca mierzyć pierwotnie na wysokość około 155 metrów — dziś ma około 147 m. — Bok kwadratu u podstawy tej piramidy mierzył 248 metrów z okładzinami — dziś wynosi około 240 m. Piramida nie zmieściłaby się na całym rynku krakowskim, musiałaby zająć domy od ul. Grodzkiej do ul. Wiślnej, i od ul. św. Anny do Szczepańskiej. (Widać ją w głębi na wiz. 25 tabl.11.)
Wewnątrz piramidy Cheopsa są trzy komory grobowe, połączone gankami. Oprócz piramid ostrosłupowych były także piramidy stopniowe, z których jedną widzimy na wiz. 27 Tabl. IIl.
Jak piramidy były znakami umarłych, tak obeliski przeciwnie wyrażały cześć dla życia wiecznego, dla wschodu słońca i dla samego słońca. Stąd obeliski wznoszono zawsze po stronie Nilu wschodniej, na brzegu prawym. Piramidy były znakiem smutku, pogrążenia w ciemności — obeliski znakiem radości i nadziei. — Obeliski mają także podstawę kwadratową, a na graniastosłupie zwężonym i wysoko dźwigniętym unosi się mała piramidka.
Po płaszczyznach graniastosłupa rozsnuwano hieroglify, wykładane złotem, bursztynem lub brązem jaskrawo lśniącym w blasku promieni. Była to symboliczna cześć dla dnia zawsze się poczynającego, dla życia samego i dla siły twórczej.
Najwyższy obelisk to ten do dziś dnia stojący wśród zwalisk w Karnak, zwany królowej Hatschop. Mierzy na wysokość 33,20 metrów, z jednego głazu!... z granitu twardego! Drugi obelisk królowej Chnemt-Amun w Karnak mierzy 28 m. — Obelisk z Luksor pochodzący, króla Ramzesa II. dziś stojący na placu Zgody w Paryżu (place de la Concorde) — ma 23 metrów. Dwa obeliski, niegdyś nad morzem w Aleksandrji przed świątynią Cezara (Caesareum) do r. 1878 czatujące, dziś stoją po miastach dalekich, jeden w Londynie, drugi aż w Nowym Jorku. — Obelisk na placu piazza del Popolo w Rzymie ma 24 m. wysokości, razem z podstawą 36 m. i pochodzi z Heliopolis. Obelisk na placu Colonna mierzy 26 m. i sięga VII w. przed Chrystusem. Obelisk zdobiący plac św. Jana Lateraneńskiego (piazza di S. Giovanni in Laterano) w Rzymie z granitu różowego, był przed pylonem w Tebach; cesarz Konstantyn W. sprowadził go tutaj w r. 357. Był przełamanym na trzy kawałki. W całości zestawiony sięga do wysokości 32 m. — z podstawą zaś 47 m. — Obelisk wreszcie na placu św. Piotra przed bazyliką w r. 1586 dźwignięty, był sprowadzony z Heliopolis za rozkazem Kaliguli.
Tak wiele obelisków egipskich poszło na ozdobę miast całego świata!... Wymieniliśmy tylko najważniejsze!
Obeliski nie miały nic wspólnego z grobowcami, które były w związku z piramidami. Piramidy to groby faraonów, ale prócz tego są grobowce prywatne, zwane przez Arabów mastaba, stojące zawsze opodal piramid. Są to małe komory z kamienia budowane, posiadające drzwi z ciosu wykonane, ale płytą zamknięte na znak tajemnicy. Drzwi te zowią się pozornemi. Jest jeszcze trzeci rodzaj grobowców skalnych, to znaczy wykutych w łonie ziemi. Najsławniejsze są groby takie w Beni-Hassan Siut i Berscheh.
Przy niektórych grobach królewskich, na znak władzy stawiano posągi gigantyczne. Być może, że dwa kolosy zwane memnonami były takiemi upiększeniami grobów, albo może służyły za ozdobę świątyń. Memnony Amenofisa 111. te, które widzimy na tabl. 11, wiz. 26. są wykonane z granitu różowego, stoją koło Medinet Abu i sięgają przeszło 16m. wysokości. Grecy przywiązali do nich legendę, jakoby to syn matki jutrzenki witał zawsze słońce o wschodzie i pieśnią radość swoją objawiał, stąd nazwa »memnony grające«. Ogrom ich to siła nadzwyczajna — Kremer powiada, że cień memnonów sięga aż skał Libijskich.
Największego rozkwitu doznała w sztuce egipskiej przeważnie tylko architektura. Świątynie bóstw bywały ogromne i piękne i bogate. Do dziś dnia szczątki po kilku tysiącach lat istnienia, wzbudzają prawdziwie cześć głęboką, to siłą uczucia bezwiednego, to głębią myśli, które są w głazach uwiecznione.
Zasadniczą ideą wszystkich świątyń starożytnego świata jest cel budowania ich nie dla ludu wprost, lecz na istotny przybytek samego bóstwa. Stąd zwracanie się formy zewnętrznej ku środkowi, ku wnętrzu budowli, stąd odwracanie się od świata i zamykanie w murach sal, podwórz, komór i cel coraz mniejszych.
Egipt przoduje w tym względzie. Świątynie jego dążą przedewszystkiem do ogromu, bo kolosalność to początkowo jedyna zdolność przemówienia architekturą, to główna dźwignia sztuki Faraonów.
Świątynia egipska unosiła się na płaszczyźnie zgórowanej a wymoszczonej cegłami palonemi. Mury potężne a groźne zamykały przestrzeń wewnętrzną, do której prowadziły zazwyczaj jedne tylko jedyne drzwi wchodowe od przodu, od brzegu Nilu założone. Prócz tego wejścia ściany wszystkie nie posiadały żadnego okna. Jakaś dziwność i osobliwość tajemnicza biła zewnątrz budowli, której płaszczyzny pokryte były hieroglifami kolorowymi t. j. pismem obrazowem, przedstawiającem bóstwa rozmaite i władców i zwierzęta czczone, tudzież z oznaczeniem czynności całego życia egipskiego wśród pracy na roli, w domu, na polu bitwy i t. d.
Dostęp do świątyni prowadziły rzędy sfinksów rzeźbionych, w kształcie lwów lub baranów spoczywających na podstawach niskich, z łapami naprzód wysuniętem i o głowach ludzkich lub ptasich.
Tuż przed progiem drzwi głównych stały dwa obeliski, wysoko w górę strzelające, które jaśniały złotem i kolorami na przypomnienie słońca. Przed ścianą przednią siedziały bożki z rękoma na kolanach, zapatrzone przed siebie — w dal nieograniczoną. — Ściana świątyni rozkładała się na trzy części: dwie boczne i jedną środkową. Dwie części boczne miały kształt wieżyc silnych o płaszczyznach ścian pochylonych lekko — to pylony. Dwa pylony obok siebie, to całość, należąca do wejścia głównego, które składało część trzecią, niższą, a mieściło się w grubości muru pylonowego.
Ściany pylonów przystrajane bywały masztami lotnym i, dla wywieszania chorągwi podczas uroczystości. I pylony i nadproże drzwiowe zwieńczone były krajnikami, czyli gzemsami t. zw. egipskimi, których wzór widać na wiz. 30, tabl. IV.
Przez drzwi główne wstąpiwszy do środka świątyni, znachodzimy się w podwórzu obszernem, otoczonem ze wszech stron krużgankami, albo podcieniami na słupach pięknie rzeźbionych i malowanych, o głowicach tak zwanych kielichowatych, podobnych do tej, jaką widzimy na wiz. 28 tabl. 111. Niekiedy podcienia obiegają podwórze z trzech stron. Podwórze stanowi jakby przygotowanie dla nabrania poczucia świętości. Często na końcu jego w przedłużeniu linji ocznej następuje druga para pylonów, mieszcząca znowu pomiędzy sobą drzwi drugie, przystrojone także obeliskami. Drzwi te drugie prowadzą nas w głąb świątyni, a mianowicie do przestrzeni w pomroku wielce zagadkowym pogrążonej. Jest to ogrom na sala, zwana hypostyl. Jej główną cechą to rzędy słupów, które potęgują się gdzieniegdzie do liczby nadmiernej. Za tą salą znowu para pylonów, potem znowu sala mniejsza, znowu para pylonów, już czwarta, aż za nią dopiero miejsce »święte«, gdzie mnóstwo pokoi, sal małych, izbic, komór, korytarzy, sadzawek i cel — a wszystko to uporządkowane dookoła jednej celi najważniejszej, jaka na linji osiowej pośrodku umieszczona, przeznaczoną była na przybytek bóstwa. — Gdy w sali wielkiej był pomrok, to tu w celi, w miejscu »świętem« panowała noc całkowita, bez promyka światła dziennego, gubiąca się w otchłani nieokreślonej, co przerażała i odstraszała widza niezwykłością tajemną!...
Największą, najpiękniejszą i najbogatszą świątynią była owa sławna, której szczątki dziś budzą podziw — w Karnak, wiosce na miejscu Teb bogatych. Była ona połączona ze świątynią drugą, równie potężną w Luksor. Pomiędzy pylonami przednimi jednej świątyni a drugiej, była alea na 2000 metrów długa, którą wzbogacało 1200 sfinksów, po 600 z każdej strony, tak, że co trzy metry jeden posąg spoczywał.
Uczony francuski Champolion, po raz pierwszy badający ruiny Egiptu, pisze: »Egipcjanie zabierali się do dzieł takich, jak gdyby byli wielkoludami sto stóp wysokimi«.
I rzeczywiście nie możemy sobie nawet wyobrazić bez naocznego oglądania mas olbrzymich, jaka to moc nadmiaru bije z dzieł egipskich. Pylony w Karnak są 44 m. wysokie!
Przypatrzmy się nieco bliżej świątyni Arnona w Karnak.
Z podwórza otoczonego niegdyś krużgankiem za pośrednictwem drzwi drugich, pomiędzy drugą parą pylonów osadzonych, wstępujemy do sali, jednej z największych w świecie całym. Budował ją syn Ramzesa I (1400—1366) Seti I, panujący od r. 1366 do r. 1333. Życia mu atoli nie starczyło na wykończenie dzieła — więc syn jego, a wnuk Ramzesa I, Ramzes II dopiero cieszył się jej ostatecznem wyposażeniem. Aby pojąć rozmiar sali należy najpierw podać jej szerokość, która wynosi 54,70 m. a także i długość, mierzącą blisko 108 m. — Kremer, filozof nasz obliczył, że we wnętrzu jej stanęłyby wygodnie cztery takie budowle, jak Sukiennice krakowskie z murami i podcieniami. Gdy sala 1 piętra może wynosić połowę powierzchni Sukiennic, zatem ośm sal takich zaledwie starczyłoby na jedną salę świątyni Amona w Karnak!
Nie dość na tem! Osobliwością większą jej, to zapełnienie wnętrza istnym lasem słupów przewielkich, z których środkiem ustawione są dwa rzędy po sześć. Wysokość słupów z trzonami i głowicami sięga aż 23 metrów! Dobrze też zauważył esteta, iż »sięgłyby one prawie pod sklepienie tak śmiałe naszego kościoła marjackiego«.
Po obydwóch bokach tych dwóch rzędów słupów najwyższych stały słupy niższe, siedm rzędów na lewo, siedm rzędów na prawo. Razem wszystkich słupów 134!...
Słupy niższe przeszło 13 m. wysokie. I te niższe i tamte wyższe nakryte pułapem kamiennym — stąd powstała różnica w wysokości poziomów, w k tórej bocznie umieszczono okna, jedyne dla oświetlenia całego wnętrza.
Za salą, za tym hypostylem trzecia para pylonów, potem czwarta, aż wreszcie miejsce »święte« z mnóstwem sal małych o licznych słupach, z korytarzami, podwórzami, komnatami itd. Świątynię całą uważano za Palladjum.
Na wytworzenie kolosu wystarczy wspomąć, iż długość cała ogólnego założenia świątyniowego w Karnak wynosi 380 m.! To też ruiny owe są ogromem nie przejrzanym, są największą masą szczątków na ziemi!
Drugą ogromną była świątynia w Luksor, długa na 255 m. Tu było sześć pylonów, czyli trzy pary. Za pierwszymi pylonami było podwórze z krużgankami słupów podwójnych, za drugimi pylonami sala o 14 słupach w dwóch rzędach, za trzecimi pylonami znowu podwórze z podcieniami na słupach, potem sala o 32 słupach i dopiero najważniejsze miejsce »święte«.
Jak widzimy sale świątyń i podwórza przyozdobione były ogromną ilością słupów kamiennych, o kształtach wielce poważnych, czasem ciężkich nawet, ale pięknych wspaniałych. Głowice słupów podobne były do kielicha kwiatu lotusowego, rozwiniętego, albo jeszcze stulonego. Niekiedy po otoku ich snuły się liście palmowe. Trzony słupów, to znaczy części wysokie pod głowicami, powstawały z wiązki prętów trzciny, albo lotosu, albo palmy. Stopa słupa składała się prawie zawsze tylko z krążka, służącego za podstawę bardzo skromną w kształcie walca lub płytki, bez żadnych krajników.
Na słupach tak grubych, że nie zmieściłyby się w pokoju 3,00 m. szerokim, a prócz tego bardzo gęsto obok siebie ustawionych, spoczywały stropy kamienne, z głazów poziomych zespolone.
Cela, w której stał posąg bóstwa, mieściła się za trzecią, lub czwartą parą pylonów, w środku obudowań i dostępować do niej mogli tylko kapłani najwyżsi i królowie. Lud brał udział w uroczystościach na zewnątrz murów świątyniowych.
Uroczystości zasadzały się głównie na pochodach, stąd procesje snuły się alejami i przyszedłszy pod pylony ustawały, aby z nich tylko dostojnicy państwa z posągami bóstwa do wnętrza wkraczali. Idea pochodów kazała słupy rzędami długimi ustawiać!
Ściany świątyń, pylonów, obelisków, słupów, grobowców i nawet węgarów drzwiowych gęsto zasiane były rzeźbami bądź w marmurze, bądź w kamieniu twardym odkutemi. Na granicie, porfirze, bazalcie i syenicie, mozolnie wgłębiano hieroglify, tudzież opisy obrazowe, odnoszące się do wszelakich czynności życia religijnego, wojennego lub domowego.
Z ostatniej prawie epoki pochodzą świątynie z Edfu, z Esneh, Dendera i z wyspy Philae. Te ostatnie mamy wyobrażone na tablicy V wiz. 33.
Widzimy tu długie rzędy słupów, do połowy trzonów gruzami zasypanych, na głowicach ich nadstawki kostkowe podpierają bierzmiona ciosowe, które służyły za podpory dla stropów kamiennych. W głębi po lewej widać pylony z krajnikami egipskimi u góry. Po ścianach rozsnute hieroglify i rzeźby. Pomiędzy pylonami odrzwia główne, znowu zwieńczone krajnikiem egipskim. Cackiem istnym jest świątyńka mała, umieszczona na tablicy po prawej u góry. Sięga ona czasów pewnie Kleopatry, królowej egipskiej, chociaż roboty niektóre na wyspie Philae przeciągły się aż do cesarzów rzymskich, jak Trajana (98 rok po Chr.).
Piękne słupy z głowicami kielichowatemi obejmują przestrzeń małą, do której prowadzą odrzwia egipskie. Na dziele tern przekonywujemy się, że idea kolosalności, zastraszającej nadmiarem, już ustała, a piękno zaczęło objawiać się stosunkiem i harmonją. To niezawodnie już w pływ sztuki greckiej, która wtedy osiągła szczyt wzniosłości.
Dla sztuki egipskiej jest to wielce znamiennem, że w niej architektura jest ściśle związana z rzeźbą i malarstwem.
Dwie te gałęzie przez trzy tysiące lat towarzyszą także kulturze najdawniejszej. Nie zajmują atoli wybitnie samoistnego stanowiska, bo są na usłudze architektury. Rzeźba rozwinęła się przeważnie na tle czci dla umarłych, która kazała obok mumji w grobie przechowywać wierny wizerunek osoby zgasłej. Ścisłość w oddaniu kształtów i rysów jest przyczyną nadzwyczajności, z jaką utwory te stają przed nami po upływie 50—60 wieków!...
Najpierwotniejsze posągi z czasów sfinksa kolosalnego nie zdradzają wcale wieku, mają ręce niewolniczo przy ciele skupione, albo oparte wtedy, gdy figura jest siedząca. Później, w 4. i 5. dynastji zdolność rozwija się i wykształca. Z tego czasu pochodzić może t. zw. sołtys wiejski, czyli Scheikhel - beled, znaleziony w jednym z grobów przy Sakkara. Jest to postać stojąca, w drzewie wyrzeźbiona; przedstawia jakby dozorcę z czasów budowy piramid, który pilnować miał pracowników, rzesze niewolników. Przy piramidzie Cheopsa wedle Herodota pracowało przez 20 lat po trzy miesiące w każdym roku (t. zn. w tym czasie, kiedy wylew Nilu przeszkadzał robotom w polu) po 100.000 ludzi. Do kierowania taką masą ludu potrzeba było wielu dozorców; rzeźba przedstawia jednego. Urzędnikiem podobnym był także »pisarz«, sławna postać z kamienia, która znajduje się dziś w muzeum Louvre w Paryżu. Podobny »pisarz« klęczący jest w muzeum w Gizeh, gdzie także znalazł umieszczenie sołtys wyżej opisany.
Wszystkie rzeźby były zdaje się suto malowane.
Również w malarstwie naśladowano postacie ludzkie, ale nie były one dobrze rysowane, gdyż Egipcjanie o perspektywie jeszcze żadnego nie mieli wyobrażenia — stąd błędy rażące. Na twarzy z boku malowanej rysowali oko całe tak, jak się przedstawia z przodu widziane.
W Egipcie, jak na początku twórczości artystycznej w ogóle, wszystkie trzy sztuki kształtowe razem połączone były. Stąd pochodzi, że świątynie przystrajano posągami założycieli i po alejach rozstawiano sfinksy rzeźbione, jakie dwoma rzędami wyobrażały symbolicznie zagadkę bytu. Rzeźby sfinksów były bez ruchu i wyrazu, ale dlatego właśnie wyobrażały tajemnicę groźną i głębię myśli. I architektura i rzeźba razem pokrywane były kolorami, zatem sztuka malowidła zdobniczego była nieodłącznie z lamtemi sztukami pojmowaną. Słupy i ściany, węgary drzwiowe, wszelkie płaszczyzny i powierzchnie nadawały się doskonale dla przystroju malarskiego. Posiadamy wzory przepyszne w tym kierunku, tak piękne, bogate w pomysłach i dla oka miłe, że w podziw nas wprawiają, gdy zważymy, iż zdolność ta wita nas w zaraniu rozwoju piękna. Przykłady załączone pod wiz. 28, 29 tabl. III. 30, 31 i 32 tabl. IV, jakkolwiek bez barw, rzucają wiele światła na pojmowanie zdobnictwa przez mistrzów egipskich.
Z tej przyczyny bez przesady żadnej można Egipcjan uważać za wynalazców zdobnictwa przeważnie roślinnego, a po części i linearnego, czyli geometrycznego. Łączenie tych dwóch pierwiastków z pismem obrazowem wytworzyło dekorację na wskróś artystyczną. (Rys. 23 str. 49 i rys. 24 str. 50.)
W samej architekturze pojęcie słupa i myśl rzędów słupowych posłużyły za wzory zasadnicze dla wszystkich ludów starożytności.
Sztuka egipska tą drogą przechowała w sobie warunki prawdziwej wzniosłości i pomnikowego wyrazu. Wynikły one z czci głębokiej dla idei wieczności, w imię której pracowano, modły składano i sztukę pojmowano. Sztuce poświęcano się z namaszczeniem, bowiem uważano ją za rzecz świętą. Budowniczowie byli kapłanami istotnymi.
Wielkość przestrzenna, zatem ogrom nadzwyczajny był znakiem wielkości duchowej. — Ta potęga zmysłowa budzi u widza do dziś dnia akt poszanowania dziwnego, gdyż jest ona tłumaczem potęgi uczucia i myśli!...