Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Wiara chrześcijańska, do kraju naszego wprowadzona, zastała już architekturę, rzeźbę i malarstwo o tyle u nas z niemowlęctwa wydobyte, o ile sztuka pogańska potrzebowała ich do pięknych świątyń swoich.
Pierwiastkowo religja pogańska Słowian dawnych wyznawała bóstwa przyrodzone, stąd czcili oni gaje święte, źródła i dęby, skały czyli bołdy i t. d.
Świątynie były otwartemi miejscami w lasach, nad źródłami lub między skałami, jedynie ołtarz, który u Słowian zwano kołem, stanowił ich znaczenie i granice. Koła owe przypominają nieco zabytki Celtyckie. Były to albo pojedyńcze kamienie, albo była to grupa kamieni w koła lub kręgi ustawiona, jak to opisywaliśmy na początku dzieła. (Część I-sza).
Ołtarze takie, na wyniosłościach pod gołem niebem urządzane, gdzie składano ofiary, zwano trzebnicami. Jest w nich cośkolwiek perskiego.
Niezawodnie najpierwotniejszą formą słowiańskich świątyń, staro-pogańskich, były jaskinie, podobne do tych, jakie do dziś jeszcze widzimy w znacznej ilości. Polanickie bołdy przypominają indyjskie groty. Wewnątrz izby, ławy, studnie, schody, sale. Nad jednemi drzwiami jest wnęka, w której prawdopodobnie posąg usadowiono.
Podobne jaskinie istnieją pod Straczem i pod Ojcowem, gdzie nawet stalaktyty przybierają kształty fantastyczne. Pod Studziennicą na Podolu jaskinia zmieści około 15.000 ludzi.
Z czasem zaczęto oparkaniać miejsca święte np. dęby, źródła lub kamienie. Parkany drewniane miały bramy. Świątynię w Romowe stanowiło zamknięcie z parkanów drewnianych.
Otoczenie miało kształt sześcioboku. Przed dębem palono znicz niewygasający. Zamknięcie owe dało początek świątyniom; kiedy bowiem weszły w myt bożyszcza osobowe, wtedy posągi ich osłaniano krytem czyli dachem, a gdy i miejsca obwiedzione krytami obejmowano, już począł się zwolna wykształcać typ bałwochwalni, o których kroniki stare wspominają.
Bałwochwalnie zwano u nas gonty nami. Były to budowle na wskróś drewniane, najczęściej praw dopodobnie na podmurowaniu spoczywające, ozdobne, rzezane w ciesiołce wprawnej, pokryte malowidłami i zwieńczone kopułami. Snać wpływ wschodu przez Kijów wczas wydał tu obfite owoce. Posągi bożyszczów przypuszczalnie z czarnego dębu były wykonywane, tak przynajmniej rozumieć można opisy kronikarzy, porównujących je do Etjopów.
Wiadomości nas doszły o wielu gontynach. Najdawniejszą zdaje się być gontyna w Redarjowie, (Retrze), Radegastowi poświęcona, przybrana bóstwami rzeźbionemi. Inna w Szczecinie, bóstwa Wodyna, zasługuje na podniesienie wskutek malowań tak trwałych, że nie niszczył ich ani deszcz, ani śnieg.
Rugjanie mieli sławną gontynę w Arkonie, która wedle słów Saxo-Gramatyka była opasaną dwoma rzędami słupów na zewnątrz, zaś wewnątrz miała cztery słupy, pomiędzy którymi wisiały kobierce.
Słupy zewnętrzne dwoma rzędami tu oprowadzone, czy nie przypominają obwodnic greckich?
Gontyna w Julinie, jako bóstwu Trygławie poświęcona, miała kształt trójgranu, w rzucie poziomym. Przed bałwanem stał stół ofiarny.
Najdłużej o stały się bałwochwalnie litewskie. Jeszcze w XIV. wieku istniała gontyna w Wilnie, Perunowi ofiarowana. Przed świątynią stał dom Krewe-Krewejty “z wysoką wieżą, dla przestrzegania zmian księżycowych”.
Na Antokolu w Wilnie była gontyna czworokątna.
Wiemy dalej, iż Słowianie rzeźby i posągi swoje pokrywali malowidłami, a także mieli chorągwie kolorowane. Kroniki mówią, że Lutycy mieli taką z wyobrażeniem bóstwa, równie i Rugjanie, Światowida przedstawiającą, zwaną Stawicą.
O kształtach posągów nie dużo pew nego można powiedzieć, chociaż wiele już w tym przedmiocie rozprawiano. Stosunkowo najmniej okazów tej sztuki nas doszło, bo widać, że uroczyście i skrzętnie je niszczono po przyjęciu wiary chrześcijańskiej, kiedy aż do czasów Bielskiego utrzymał się na pamiątkę zwyczaj topienia bałwana w Białą Niedzielę Wielkiego Postu. Drewniane posągi palono, metalowe w ogień rzucano, kamienne topiono.
Oprócz Światowida, dzisiaj w Akademji Umiejętności przechowanego, nie mamy żadnego zabytku zupełnie autentycznego.
Bóstwa przylwickie, ogromnie wiele niegdyś rozgłosu mające, chcą koniecznie uważać za fałszerstwo.
Przechowały się nam tylko opisy i wspominki bóstw pogańskich. Oprócz Światowida było bóstwo Radegasta, bożka gościnności, u Słowian zawsze wysoko cenionej — bóstwo Żiwa, życiu poświęcone, Marzanna śmierci oddana, Perkun, Kupała, (bóg jasności), Czernobóg, Trygław, Krasopani i t. d.
W ogóle ze wszelkiem prawdopodobieństwem przypuścić możemy, iż sztuka pogańska, u Słowian pielęgnowana, nie wiele była mniej rozwiniętą jak u innych ludów północy. Architektura z pewnością celowała w drzewie i jako ciesiołka ozdobna musiała być znacznie wykształconą. Rzeźba i malarstwo w kolebce były, bo wszędzie jeszcze podówczas w północnej Europie były w niemowlęctwie. Dowodem tego rzeźby romańskie, nawet z okresu późnego, tak Francji jak i Niemiec.
Z odległych tych czasów, bajecznych, choćby były jakie takie szczątki pozostały, jużby cośkolwiek o całości mówić nam mogły, ale niestety do niszczenia dzieł, obrządków i śladów barbarzyństwa wzięto się u nas z taką gorliwością i zaciętością jakiej trudno gdzieindziej szukać.
Słusznie przeto oburza się Lelewel, gdy podnosi, jakoby niektórzy twierdzili przecząco o sztuce słowiańskiej, przedchrześcijańskiej, dlatego jedynie, że nic po niej nie zostało. Posuwa się dalej, kiedy mówi: »pozazdrościli (Niemcy) nawet potwornych retrzańskich bałwanków, które ziemia przed zniszczeniem ukryła, bo nawet na to Wendy zdobyć się nie mogli; lepiej było obmyśleć pracowitego fałszerza, któryby się w XVII wieku ze zdolnością przenarodowioną na takie mnóstwo dla ich chwały zdobył«.
Uczony nasz Piekosiński F. orzekł także, że »ogłoszone w dziele Alascha bałwanki są jednak autentycznymi przedmiotami, pochodzącym i ze znaleziska przylwickiego«.
Zaiste, skąd powód do mniemania, że wyroby sławiańskie gorsze być musiały od innych współczesnych? Same zdarzenia, iż Ottonowi, biskupowi bambergskiemu podobały się posążki bałwanów pomorskich, że »Niemcy z pokutnym Ottonem z Polski wracali do siebie objuczeni złotem i naczyniami, obrusami, kotasami, tego przepychu, na jaki cesarski dwór zdobyć się nie mógł«... wreszcie, że »Czesi swe podwody łupami kościołów ładowali«... (Lelewel) — temu zaprzeczają.
Rękodzielnicy sławiańscy, jak dziś tak i dawniej słynęli z biegłości i zdatności. Podanie o Leszku złotniku, kneziem obranym, mówi dosadnie, że rzemiosła u nas cenione były; powiastka o Piaście kołodzieju dowodzi szacunku wielkiego dla rękodzieła. Wiemy dalej, iż »między Thrakami byli zakopceni kapnobaci, zwani też ktistes czyli budownicy, co bezżenne życie wiedli, a za świętych poczytywani«. W ogóle natura słowiańska dzielnością celowała. Trajan przecie w ysław iał nieustraszoność Getów (pierwotnego szczepu sławiańskiego) i twierdził, że siłę taką daje im wiara w nieśmiertelność duszy. Sławianka owdowiała miała tyle odwagi i siły woli, że dobrowolnie szła na stos rozpalony.
Taki charakter był podstawą dla rozwoju talentów, dla miłości do piękna i przepychu. Stosunki ze Wschodem przymnażały bogactw, stąd kobierce, baldachiny, futra bartaskie, przedmioty złote i srebrne roboty korsuńskiej i konstantynopolitańskiej, wyroby greckie, potem kijowskie i t. d. To wszystko budzić musiało przykładam i własny popęd znaczny do sztuki.
Sztuka Dacka, na rzeźbach słupa Trajana wyobrażona, świadczy najlepiej, jak wysoce wykształconym był zmysł piękna u starych Słowian. Sztuka owa wielce się różni od sztuki greckiej. Jest wytworną w zdobnictwie, co widać z rys. 115.
Zabytkiem czasów przedchrześcijańskich, sławiańskich, jest Światowid, znaleziony w Zbruczu. Wysoki 4 ½ łokcia, z jednego kamienia, w płaskorzeźbie dzieli się na cztery części (Rys. 89). U samego dołu cztery męskie postacie, klęczące. W środkowym przedziale na każdej stronie tanecznica; wszystkie za ręce się trzymając, tworzą »Koło«. U samej góry bożek Światowid pasem przepołowiony, o czterych twarzach, jednym kapeluszem przykrytych, na sukni mający wyrzeźbionego konia i miecz przypasany.
Sam jeden ten pomnik świadczyć może dosadnie, iż sztuka rodzima u nas nietylko istniała, ale i rozwinięta była nie w mniejszym stopniu, jak gdzieindziej.
Pokrewnym jest posąg »Bart« zwany, w Bartoszycach (Prusy Wsch.) trzymający w ręce prawej rożek do picia, a miecz w lewej (rys. 116). W Barcianach mały posążek granitowy z rogiem w ręku. Oba zabytki z czasów pogańskich.
Z wpływów na sztukę działały raczej stosunki ze wschodem, jak ze zachodem. Odwieczna nieprzyjaźń ku szczepowi germańskiemu bynajmniej nie zachęcała Sławian do ich naśladowania, lub posługiwania się ich rękami. Natomiast Bizancjum, nie tyle już greckie, ile z Armeńczyków, Syryjczyków, Gruzjanów, Arabów, Bułgarów, Serbów, Wołochów i Sławian zło żone, zaczęło przez Kijów działać energicznie. A stosunki te, na handlu oparte, miały tradycję niepamiętną. Sam bursztyn dawał sposobność wejścia w układy z Grecją, Rzymem, Armenją i Konstantynopolem. Dlatego śmiało orzec możemy, że sztuka nasza najwcześniejszego romanizmu prawie wyłącznie podlegała ormiańskiej i bizantyńskiej formie. Kiedy gorliwe apostolstwo greckiego obrządku zaczęło nakłaniać Sławian do budowy świątyń, wtedy wiele bałwochwalni ustąpiło miejsca cerkwiom i kościołom. Na fundamentach pogańskich wznoszono z poprawkami nowe budowle chrześcijańskie.
Równocześnie z oddziaływaniem chrześcijaństwa od strony zachodniej, sztuka bezwarunkowo nie mogła już nie ulegać wpływowi Francji i Niemiec. Za najstarszy okaz posłużą drzwi płockie, dla katedry Płockiej wykonane i z Magdeburga sprowadzone, dzisiaj w cerkwi Nowogrodzkiej pod nazwą drzwi korsuńskich znane. Wykonanie ich techniczne bardzo słabe.
Niezmiernie cenne drzwi gnieźnieńskie, może najcelniejszym okazem XII wieku będące, kiedy zwróciły uwagę badaczy, wnet Niemcy za swoje światu ogłosili. Jeżeliby jakiś dany wpływ był tu do nadmienienia to prędzej kijowski jak niemiecki, wszak i podanie niesie, że są to ślady “złotych wrot” z Kijowa, szczerbcem nadwerężonych. (Skarb Arch. w Polsce).
Twierdzić atoli należy z całą stanowczością, że w rzeźbach ich roboty germańskiej wcale dopatrzyć się nie można. Lelewel przypuszcza, iż za czasów Bolesława Krzywoustego sztuka odlewnicza w Polsce rozwiniętą być musiała, zatem obrazy, przedstawiające żywot Św. Wojciecha, nie kto inny, tylko Sławianin mógł wykonać.
Najstarszym bezwątpienia zabytkiem architektury naszej, związanej z bałwochwalniami pogańskiemi, jest ruina na Ostrowiu jeziora Lednicy, niedaleko Gniezna, w Wielkopolsce. Uczeni po badaniach najsumienniejszych orzekli, iż mury jej nie przypominają ani architektury bizantyńskiej, ani romańskiej. Jest to przeto okaz sztuki budowniczej zupełnie samodzielnie rozwiniętej. Rzut na rys. 91. przedstawia układ, którego wnętrze składa się z czterych filarów dla dźwigania wysokiej kopuły czyli wieżycy, jak w gontynach drewnianych.
Z murami bałwochwalni starolechickiej związana jest krypta pod Katedrą Wawelską, która nie łączy się wcale z filarami nawy głównej tej ostatniej. (Rys. 93).
Kościoły w Polsce najpierwsze były najczęściej bezpośrednio na murach bałwochwalni stawiane.
Wedle Długosza król Mieczysław I. miał założyć aż dziewięć biskupstw i dla nich dziewięć katedr wznieść kazał.
Najpierwszą była może katedra w Poznaniu w roku 968 zbudowana, drewniana, niezawodnie o cechach naszych, rodzimych. Równie dawną była katedra gnieźnieńska, w której w r. 999 pochowano szczątki św. Wojciecha, jakie w r. 1000 odwiedzał cesarz Otto III. Budowa ta, także drewniana, zgorzała w r. 1018. I kościół na Wawelu w Krakowie sięga czasów najpierwotniejszych chrześcijaństwa. — Twierdzić można całkiem słusznie, że mury jego u posad, są murami bałwochwalni, jak już wspominaliśmy. (Patrz: »Katedry Polskie« str. 115 do 118).
Poniżej rzecz tę jeszcze obszerniej omówimy.
*****
Zanim wszakże religja chrześcijańska od zachodu działać poczęła, napewno stosunki Rusi ze światem bizantyńskim, — stosunki, które sięgają nawet VIII wieku - naniosły wiele wpływ u wschodniego. Nietylko bowiem Konstantynopol sam, ale Bułgarja i Serbja związek z Rusią miały bardzo ścisły. O ile z nad Bosforu płynęło bogactwo przez przemysł, o tyle z klasztorów bułgarskich i serbskich rozwijało się życie religijne a moralne. — Architektura nasamprzód znalazła pole w budownictwie cerkwi drewnianych, jakie początkowo w ogromnej ilości gorączkowo dźwigano. Powstał tedy zwyczaj wznoszenia t. zw. cerkwi jednodniowych, ofiarnych, jakie w ciągu doby z największym pośpiechem budowano. Powoli wszakże architektura musiała porzucać ten materjał niebezpieczny dla ognia. W samym Kijowie miało wedle latopisców w wieku XI 700 cerkwi drewnianych spłonąć, na początku wieku XII 600!
Dowodem takiego wczesnego oddziaływania sztuki bizantyńskiej, monumentalnej, są zabytki miasta Halicza. Cerkiew św. Spasa poznano tylko po fundamentach, mówiących jasno, że miała w rzucie kształt prostokąta mieszczącego w sobie trzy nawy, zakończone trzema apsydami.
Zupełnie podobnie przedstawiają się podmurowania cerkwi Boga-Rodzicy. Uchodziła ona niegdyś za najwspanialszą świątynię Halicza. Była obronną. — Odmienne atoli założenie spostrzegamy w cerkwi na Kryłosie, która jest już jednonawową, chociaż zachowała w stronie kapłańskiej trzy nawy, ma przytem przed nawą kruchtę dużą, czyli »narthex«, iście w duchu bizantyńskim. Cerkwie te pochodzić muszą z czasów, jeżeli nie samego początku Halicza, to pewnie rozwoju jego za panowania dynastji Rościsławiczów, zatem z przed wieku XII. Jak dalece oddziaływanie bizantynizmu sięgało i jak silne miało korzenie, dowodzić może okoliczność, że zupełnie podobne cerkwie znachodzimy w rozmaitych miejscach: jak np. cerkiew św. Bazylego w Uwruczu na Ukrainie (X wiek), cerkiew św. Michała w Widowieckim monasterze, w Kijowie (XI wiek) cerkiew św. Borysa i Chleba, w Kołoży, koło Grodna (XII wiek); wszystkie mają trzy apsydy i trzy nawy, a rzut poziomy każdej mieści się w prostokącie nieco wydłużonym. Jeżeli aż do Grodna na Litwę, później do Wilna (cerkiew św. Trójcy) dostaje się razem z religją obrządku greckiego jeszcze w XII wieku, forma bizantyńska, jest to chyba dowód nadzwyczajnej siły tego kierunku. Układ rzutu poziomego cerkwi Bohojawłeńskiej, w Zamku Ostrogskim a Wołyniu, ma także trzy nawy i trzy apsydy.
Istnieje wszakże pod Haliczem do dziś dnia jeszcze jeden zabytek, niezmiernie ważny dla wywodów naszych w dalszym ciągu. Jest nim cerkiew św. Pantalemona, przerobiona później na kościół św. Stanisława. W rzucie poziomym, to znaczy w układzie murów, widzimy znowu trzy apsydy i trzy nawy dwoma rzędami filarów podzielone. Całość mieści się w prostokącie bardzo do kwadratu zbliżonym. Ogólna architektura pomnika zdradza jednoczenie sztuki bizantyjskiej z pierwiastkami romanizmu, już od zachodu rozlewającego się po Polsce.
Cerkiew powstała za rządów dynastji Romanowiczów, w czasach przeto, kiedy wpływ zachodni jeżeli nie zaczął przeważać, to przynajmniej na równi jeszcze przez okres pewien działał z wpływem wschodnim. Cerkiew ta jest przeto okazem wyjątkowym, przemawiającym gwarą sztuki cerkiewnej i mową sztuki romańskiej. WIdać w niej jak powoli z czasem architektonika bizantyńska zamierać poczęła, rozstawiając pole architekturze romańskiej (rys. 109.).
Tą drogą łączy się historja sztuki polskiej z historją świata staro-chrześcijańskiego. Widzimy oczywiście, jak wcześnie i silnie Wschód działał na kraje południowo-wschodnie Polski. Usiłowania wszakże ducha czasu tego nie przeszły marnie. Wrodzone i od wieków wykształcone zamiłowanie do ciesiołki skłoniło wnet Słowian do przetłumaczenia tej architektury na budownictwo drewniane. Ustały przeto cerkwie murowane, natomiast rozwinęły się cerkwie drewniane, które jakby skrystalizowane, przetrwały wiekami i do dziś dnia jeszcze tchnieniem dawności cucą miłośnika sztuki. Zazwyczaj mają one trzy kopuły, czasem pięć kopuł. Kopuły bywają zwieńczone sygnaturkami, które są zawsze przykryte daszkami o kształcie cebulastym.
Prawidłowo kopuła najpierwsza mieści się nad przestrzenią kwadratowa, narthex bizantyński przypominają, kopuła środkowa najwyższa wznosi się nad właściwą nawą, dla ludu przeznaczoną, a kopuła trzecia należy do części kapłańskiej odgraniczonej ikonostazem od właściwej świątyni. Bardzo często dookoła cerkwi oprowadzone bywają podcienia, przeznaczone częścią dla zabezpieczania budynku przeciw wilgoci, głównie zaś dla ludu, jako schronienie. Powstają one w budownictwie cerkiewnem przeważnie przez wysuwania belek pod okapem, w skutek t. zw: “rysiów” bez zastosowania słupów.
Cechą charakterystyczną sztuki owej jest to, że przy cerkwiach dzwonnice zawsze osobno stoją. Dzwonnice te w architekturze drewnianej grają pokaźną rolę estetyczną. Piętrzą się malowniczo, a górą przechodzą w przeźroczyste piętra, skąd dzwony rozbrzmiewają. Wieńczą je daszki kopulaste też o kształcie cebulastym lub gruszkowatym. (Skarb Archit. w Polsce).
Cerkwi takich w krajach wschodnich jest jeszcze bardzo wiele, tak dużo, że wyliczać je zbytecznie. Było ich więcej — niestety dużo pięknych okazów znikło już ze ziemi, ustępując dziś miejsca znowu cerkwiom murowanym, o cechach pseudo-bizantyńskich, przeżytych, martwych.
*****
Nie można stanowczo twierdzić, jakoby Słowianie całkiem prócz ciesiołki nie znali budownictwa ceglanego i kamiennego. Szczątki, jeśli nie górnych murów, to fundamentów zamku w Kruszwicy nad Gopłem są najwymowniejszym tego dowodem. — W ogóle grodziska, jako warownie, wymagały murów obronnych i wałów, które, gdzie był materjał kamienny pod ręką, z kamieni wznoszono.
Kiedy zatem wiara chrześcijańska drogą zachodnią do Polski przyszła, wymagała przede wszystkiem świątyń — a one musiały zrazu ze zachodu czerpać wzory. — Budownicy nasi jednak nie mieli wprawy we wznoszeniu takich budowli — stąd pochodzi, że kościoły najpierwsze były dziełami małemi i nader skromnemi. Ważną okolicznością jest to, iż stanowiły one nieodłącznie z grodziskami jedną całość. Były to jakby kaplice z grubych murów powstałe, przeznaczone głównie na pomieszczenie tylko kapłana, ołtarza i służby kościelnej do mszy służącej.
Przypuszczenie, jakoby kościół na Ostrowiu jeziora Lednicy był najpierwszą, zatem najdawniejszą budowlą w kraju naszym, nie jest pozbawione wszelkiego prawdopodobieństwa. Twierdzą dalej, że kościół ten wznieść kazała Dąbrówka, lub, co jeszcze mniej ulegałoby wątpliwościom, z murów pierwotnej świątyni pogańskiej tu stojącej, przerobić kazała. — Wiedząc o tem, iż ta część kraju była kolebką narodu, wnioskować możemy o prawdziwej dawności murów. Tu pewnie przed budową kościoła musiała być warownia Piastowska, czego dowodem są wały ziemne do dziś pozostałe. Kościół na Ostrowiu ma kształt w rzucie jaKby kwadratu o kątach od wnętrza zaokrąglonych, przyczem na trzech bokach są zagłębienia prostokątne, a do czwartego boku przylega mała apsyda półkolista. Wewnątrz tej przestrzeni mieszczą się cztery filary, mające dwa boki proste, a trzeci bok (zewnętrzny) zaokrąglony równolegle do kątów wklęsłych.
Naprzeciw apsydki są drzwi półkolisto u góry zamknięte; prowadzą one do przyległej budowy, w rzucie ściśle kwadratowej, służącej prawdopodobnie za podstawę do baszty ochronnej. Mury są z kamieni granitowych, miejscami wapiennych. Kościół musiał być twierdzą, jako nowa świątynia w pośród pogaństwa, od wieków zakorzenionego. Opodal leżąca wysepka, Ledniczka, stanowiła przygrodzie, zgredem Ostrowia mostem połączone. Wywody uczonych, zmierzające do twierdzenia, jakoby mury na Ostrowiu nie były pochodzenia pogańskiego, nie znalazły poparcia. — Samo założenie rzutu (rys. 91) jest tak niezmiernie oryginalnem, że nie można go przyłączyć ani do epoki bizantyńskiej, ani do sztuki romańskiej. — Jest to przeto ślad sztuki lechickiej z okresu pogaństwa, z gontyny powstały (rys. 92. str. 184).
Rzecz szczególna, że u nas najpierwsze kościoły poświęcano z zamiłowaniem św. Klemensowi, jako najdawniejszemu patronowi Sławiańszczyzny. Takimi były: w Zassowie (pod Starym Sączem), w Wieliczce, w Rzepnikach (pod Ciężkowicami), w Czyżninie (pod Mielcem), w Lędzinach (pod Pilicą) i w Dzierzgowie (pod Lelowem).
Musiały to być skromne kościółki, jakich wzory podostatkiem widzimy. Zasadniczo kształt ich stanowił prostokąt mały, do którego przypierała apsydka półokrągła.
Takim jest kościółek św. Jana w Siewierzu nad Przemszą, cały z kamienia wapiennego wzniesiony, mający nawę prostokątną i apsydę półokrągłą.
Należy tu dalej grupa kościółków Wielkopolski, a mianowicie kościółek w Krobi koło Gostynia, pod wezwaniem świętego Idziego, mający tylko nawę prostokątną i apsydkę półokrągłą. Mury nawy, pierwotne, wzniesione są z ciosów — »ex quadro lapide«. Inne trzy kościółki, jak N. M. Panny w Gieczu (między Gnieznem a Środą), dalej św. Leonarda w Lubiniu i kościółek w Kotłowie tern się jeszcze wyróżniają, że między nawą z apsydką mają przestrzeń malutką o ścianach prostych, stanowiącą jakby zarodek prezbiterjum. W Lubiniu prezbiterjum owo ma już kształt prawie kwadratu, szerokiego na 3,30 m. Apsydka kościoła w Lubiniu, z ciosów granitowych wzniesiona, ma okno pierwotne (rys. 100.), tudzież u góry gzems ozdobiony nałęczkami półkolistemi (rys. 76). W Kotłowie przechowały się dwa naprzeciw siebie założone boczne portale romańskie, z szarych granitów ociosane, mające wgłębienia o uskokach prostokątnych, górą półkołem przesklepione. Sklepienia spoczywają na głowicach, złożonych z płytek podciętych skośną płaszczyzną, której wysokość jest dwa razy większa, jak wysokość płytki. — Wypełnienie pod łukiem pełnym, ponad nadprożem, stanowi jednolita płyta granitowa, (tympanon). Gdzie dziś wieża stoi, później przebudowana, tam mieścił się portal główny, przedni, z którego dochowały się tylko ułomki, przedstawiające rzeźby bardzo pierwiastkowo pojęte. Na podniesienie zasługuje głowa wystająca.
Niekiedy zamiast apsydy półokrągłej zakładano ją prostokątnie. Przykładem założenia takiego, kościółek św. jana jerozolimskiego w Poznaniu (na Śródce), mający nawę prostokątną, a apsydę kwadratową. — Widzimy tu piękny okaz portalu romańskiego, którego wgłębienie uskokowe wypełniają dwa słupy, dźwigające nałęcza odcinkowe. Słupy są granitowe, portal wykonany z piaskowca bardzo twardego. — Słup prawy ma trzon w okroju ośmioboczny, słup lewy trzon w okroju koniczyny czterolistnej, we wgłębieniach żyłki pionowe posiadający.
Typ kościółków podobnych wystepuje i w dalszych częściach Polski. Kraków posiada kościółek św. Wojciecha i św. Idziego, oba nie do poznania przebudowane. Pod mogiłą Krakusa kościółek św. Benedykta należy do najstarszych. We Lwowie św. Jana sięga epoki romańskiej. W Gnieźnie obok tumu mały kościółek Ś-go Jerzego, z kostek granitowych.
W dalszym rozwoju przychodzi forma bardziej wykształcona; przybywa mianowicie od przodu wieża, pew nie obronna. Przykładem kościół parafjalny w Kościelcu (przy Inowrocławiu) który się składa znowu z nawy prostokątnej, ma prostokątne prezbiterjum malutkie (4,55 metra długie, a 3,50 metra szerokie), a za prezbiterjum apsydkę półokrągłą — prócz tego od przodu w osi założoną wieżę kwadratową, obronną. (Rys. 106.).
Wszystkie te kościółki miały po największej części sklepione tylko apsydki, także i małe prezbiterjum, zaś nawy od góry zamknięte bywały stropami modrzewiowymi. Sklepić odrazu nie umiano jeszcze większych przestrzeni. Trzeba było do tego wzorów i nauki z zagranicy.
Do grupy tej przyłączyć należy kościółek św. Piotra we wsi Stare-Miasto pod Koninem, zachowujący nawę prostokątną i apsydę prostokątną, jednak bez części prezbiterjalnej, jaka w tam tych kościołach dzieli nawę od apsydy. W ątkiem budowlanym jest piaskowiec gruboziarnisty, bardzo starannie obrobiony. Zaznaczenia wymaga piękny portal południowy, mający węgary o trzech uskokach prostokątnych. Każdego uskoku narożnik, zaokrąglony, ma u góry pod głowicą wyrzeźbioną głowę, bardzo surowo. Sposób jak widzimy ulubiony. W polu nadprożowem (tympanonie) Chrystus na Krzyżu. Na przedzie wznosi się wieża.
Łączy się także tutaj jeszcze kościółek św. Jana we wsi Prandocin, równie tylko z nawy prostokątnej złożony i z apsydki bezpośrednio do niej przypierającej, zatem bez zaznaczenia prezbiterjum. Apsydka ta wszakże me jest miejscem ołtarza. Stanowi ona podstawę dla wieży obronnej i ma na pierwszem piętrze galerję, tak zwaną emporę. Dookoła kościoła i wieży ciągnie się krajnik nałęczkowy czyli gzems o nałęczkach półkolistych, na w spornikach, z kamienia wykowany.
Zupełnie zbliżonym do ostatniego jest kościół w Żarnowie, z piaskowca. Wieża jego na przedzie okrągło założona, ma taką samą emporę na piętrze, jak wieża Prandocińska.
Podobną wieżę na przedzie posiada i kościół piękny w Wysocicach, cały z ciosu. Kościół św. Bartłomieja w Objezierzu miał apsydkę i prezbiterjum do nawy prostokątnej przylegające — na przedzie stoi wieża kwadratowa. Dołem mury z granitu. — Portal romański.
Późno-romańskim, był także pierwotny kościół w Tulce (koło Środy), jednonawowy, z chórem prawie kwadratowym, o pułapie modrzewiowym. Pozostały z dawności tylko odrzwia i okna romańskie niektóre.
Kościół św. Małgorzaty w Żębocinie (koło Proszowic) tem się wyróżnia, że do nawy prostokątnej przypiera prezbiterjum prostokątne, bez apsydy.
W Kaźmierzu Biskupim mury kościoła z granitu wykonane należą równie do wieku XII.
Kościół w Rudzie św. Wojciecha, pod Wieluniem, sięga XIII w.
Architektura romańska w Polsce nie pozostawała wszakże na tych skromnych próbach. Przeciwnie z biegiem czasu, z rozwojem sztuki, pod wpływem klasztorów, zaczęła używać form coraz sztuczniejszych i estetyczniejszych. Zasługa głównie przypada nasamprzód Benedyktynom, którzy najpierwsi zaczęli krzewić sztukę i przemysł w kraju naszym. Cystersi, Dominikanie i Franciszkanie nie mniejsze położyli starania.
Nie tyle zatem pod względem chronologicznym, ile ze stanowiska rozwoju architektonicznego, stopniowo postępującego, wyliczyć trzeba następujące pomniki.
Kościół franciszkański w Zawichoście zdradza w układzie poziomym nawę prostokątną o wymiarach znacznych bo długą 22 m, a szeroką 11 m. Do nawy przypiera prezbiterjum, prostokątnie zamknięte, zatem bez apsydy. Nawa była pułapem przykryta. Prezbiterjum posiada sklepienie romańskie w gotyckie przechodzące (dług. 17,70 m. szer. 7,20 m).
System tak pojedyńczy okazuje przecie pełne rozwinięcie w kościele dominikańskim św. Jakóba w Sandomierzu. Jestto już bazylika, mająca kościół trójnawowy; długość 23,45 m, a szerokość 18,52 m. i prezbiterjum równie jak w Zawichoście prostokątne, ale jeszcze rozległejsze, bo długie na 20,90 m., a szerokie 8,50 m. Na przedzie kościoła, z boku, wznosi się wieża obronna, zwyczajem kościółków wyżej wymienionych. (Rys. 87, str. 175). — Architektura zabytku jest niezmiernie ważna i ciekawa, bowiem wątkiem jej jest wyłącznie cegła doskonale palona. Jak rys. 87 wyobraża, dzieło nie było obliczone na system sklepienny — bo nie widać w rzucie ani przypór, ani murów grubych. Wszystkie nawy i prezbiterjum miały pułapy modrzewiowe. — Nawy przedzielają dwa rzędy filarów kwadratowych, ceglanych. Bazylika jest przeto filarową. Na pomniku przechowały się niektóre piękne zdobienia. Przedewszystkiem na szczycie wschodnim widzimy koronkę ceglaną prostolinijną, zamykającą raz ścianę w wysokości gzemsu koronującego, potem biegnącą pochyło w ślad za spadkami dachów.— Pięknym jest także krajnik u dołu, z nałęczek półokrągłych złożony, razem naprzemian się przeplatających, podobnie jak to widzimy na szczycie północnym kościoła Franciszkanów w Krakowie.
Ciekawe jest zdobnictwo okien, ale najwspanialszym chyba przykładem to portal północny, o dwóch drzwiach, z filarem pośrodku, ze smakiem w cegle cały przeprowadzony, bo szczęśliwie pomyślany.
Kościół Św. Stanisława w Chlewiskach, w ziemi Sandomierskiej, zdradza pokrewieństwo ze Sandomierzem. Rzut poziomy sięga XIII wieku, ma nawę o pułapie, długą, prostokątną i sklepioną część kapłańska dość wydłużoną bez apsydy, o ścianie prostej z przyporą na osi, co jest ważne.
Możnaby wspomnieć, że kościół P. Marji Śnieżnej we Lwowie należał do romańskich w pierwiastkowem założeniu, z którego prawdopodobnie tylko pewne mury dołem pozostały. Prezbiterjum wydłużone nawiązuje się doskonale do typu naszego, jaki ciągle i wszędzie się powtarza.
W ogóle pierwiastki te, o których mówiliśmy, dały niezawodnie podstawę do wykształcenia zasadniczego rodzaju pewnych kościołów XII. wieku, które stanowić mają grupę kościołów Duninowskich. Cechę ich może tworzyć kościół jedno lub trójnawowy, z prezbiterjum małem, często kwadratowem, do apsydki przylegającem. Później prezbiterjum to wydłuża się znacznie, tak, iż stanowi połowę długości kościoła. Na przedzie występuje wieża. Wątkiem budowlanym u dołu granit z bloków t. zw. eratycznych, lub granit w kostki obrabiany, górą cegła. Sklepienia w łaściwe z początku tylko pod wieżą i nad apsydą — o granitowych żebrach, o tarczach sklepiennych z drobnych kamieni. Okienka przesklepiano nawet kostkami granitowemu Świątynie na Kujawach budowano z granitu, jaki Gopłem zwożono z okolic Konina.
Do Duninowskich kościołów chcą niektórzy zaliczyć kościół P. M. w Inowrocławiu. Jestto bazylika prostokątna, która pułapem niegdyś przykryta była — do nawy przypiera prezbiterjum prostokątne, na przedzie stoją dwie wieże. (Tabl. 260 tomu III »Skarb Archit. w Polsce«.)
Zanim atoli zaczęto używać sklepień do przykrywania kościołów, próbowano niemi nasam przód zamykać od góry krypty. Są trzy krypty u nas do dziś dnia doskonale zachowane: na Wawelu, w Trzebnicy i w Mogilnie — Dwie pierwsze są do siebie podobne, z tą chyba różnicą, że Krakowska ma ośm słupów, a na Szląsku sześć tylko.
Krypta Wawelska, jak już napomknęliśmy, pochodzi niezawodnie z budowli gontyny starolechickiej. Rys. 93. na str. 185. załączony wyobraża rzut o trzech nawach tak, jak się przedstawiał przed wprowadzeniem grubych murów pod filary międzynawowe z epoki Kazimierza Wielkiego. — W krypcie występują słupy romańskie z głowicami kostkowemi. Trzony ich są zwężone nieco ku górze. Stopa przypomina attycką, o której wspominaliśmy, ale wysokość jej wałków jest znaczna, podczas kiedy występy na zewnątrz bardzo słabe, ledwie wydatne. Kształt głowicy nie różni się od typu zasadniczego, w całym ówczesnym świecie używanego, ale, jak to na rys: 88. widzimy, ma pokrywę złożoną z płytki dość wysokiej i z trzech listewek pod płytką równomiernie wystających, prostopadłych. Szczegół ten mówi o odrębności, jakiej nigdzie nie widzieliśmy. Znak to znowu, że przecie ci budownicy, którzy u nas w Krakowie pracowali, nie powtarzali ślepo wzorów gdzieindziej znanych, że zatem u nas siła rodzima umiała wydać w szczegółach pierwiastek swojski, bo z ciesiołki bezpośrednio zaczerpnięty.
Swojskim nazwać możemy także ten sposób ozdobienia wspornika czyli głowicy przyściennej, jaki mamy wyobrażony w dziele pod tytułem : »Katedry Polskie«.Widzimy tu podobne listewki, prawidełkami zwane, coraz wystające, zarazem stanowiące piękną ozdobę w skutek przeplatania ich ząbków. Wklęsek pod listewkami jest szeroko i daleko znany, często bardzo powtarzany, ale takie ząbki w ten sposób listewkami przeplatane tylko naszej krypcie są właściwe.
Nic także oryginalnego nie byłoby w zastosowaniu szponu — jaki w romanizmie (przy narożnikach stopy obok wałka) tu i ówdzie występuje, gdyby nie ta okoliczność, że tu, w krypcie Wawelskiej, przybrał on kształt wyjątkowy. Podczas kiedy gdzieindziej ma podobieństwo liścia lub ornamentu, tutaj jest wykrojeniem narożnika i wstawionym ;kawałkiem o okroju, zbliżonym do okroju wałka. Po tym szczególe ostatnim znać, że domowy rzeźbiarz widział może przykład jaki, ale go sobie dobrze nie zapamiętał. Nieudolność zresztą przemawia dobitnie za siłą miejscową, nie sprowadzoną. I w sposobie traktowania pokrywy słupa i w sposobie ozdobienia głowicy przyściennej i w sposobie zastosowania szponu narożnego, obok wałka, na stopie słupa, widzimy rękę swojską, niewprawną, nie sprowadzoną. (Rys. 95). Bo i dlaczegożby z za granicy sprowadzony tylko w Krakowie użył takiego wyrazu — nigdzie indziej?...
Co do trzonów słupowych, te mogą pochodzić nawet ze świątyni pogańskiej jeszcze. Przemawiałaby za tem ta okoliczność, że mają one tu i ówdzie wyskoki jakby na wsporniki przeznaczone, które bodaj czy nie służyły w bałwochwalni do rozpinania opon i tkanin. (Rys. 94).
W Krakowie istniejący kościół św. Andrzeja jest ciekawym przykładem dalszego łączenia pierwiastków dotychczas zdobytych. Widzimy tu już kościół na trzy nawy przedzielony, w nawach bocznych sklepiony piątrowo dla oprowadzenia empor dookoła nawy głównej, — widzimy dalej przezbiterjum wydłużone cośkolwiek więcej po za kwadrat, a za prezbiterjum apsydę półokrągłą, zaś na przedzie dwie wieże, jak w Inowrocławiu. Co więcej, empory ciągną się także i przez część nawy głównej, czyli między filarami międzynawowymi a wieżami. Cały zabytek z ciosowego kamienia wzniesiony, ma prezbiterjum i apsydę zewnętrznie gzemsem nałęczkowym o pełnych łukach przyozdobione, oraz ma piękne okienka zbliźnione na wieżach, ze słupkiem romańskim, miasto głowicy dźwigającym nasadę szeroko sic rozstępującą dla podtrzymania muru grubego.
Kościół klasztorny N. P. Marji w Czerwińsku nad Wisłą, za Duninowski uważany, jest bazyliką trójnawową, przyczem każda nawa ma już swoją apsydę półokrągłą; na przedzie przed nawami bocznemi stoją dwie wieże. Nawa główna miała pułap modrzewiowy. Nawy boczne były już pewnie zasklepione. Wykonanym jest z granitowych bloków eratycznych, po polach okolicznycn znajdowanych. — Okienka wież mają słupek podobny, jak na wieżach św. Andrzeja w Krakowie i w Wysocicach. Zachował się tu także piękny portal romański o czterych słupach z pięknemi głowicami, o ozdobach roślinnych i figuralnych. Rys. 90 na str. 181 przedstawia głowicę taką. (Tabl. 221 T.111. w »Skarbie Arch, w Pol.«).
Z założeń Benedyktynów nic nam prawie nie pozostało. Kościoły: w Tyńcu, w Trzemesznie i na Łysej Górze zatraciły wszystko, co było pierwotnem.
Jedynie kościół świętego Jana Ewangelisty w Mogilnie, koło Gniezna, zachował cośkolwiek z pochodzenia pierwotnego. Układ jego składa się z wnętrza trzynawowego, z prezbiterjum ściśle kwadratowego, z apsydy półokrągłej i z wieży na przedzie. Kościół ten był już przesklepiony w całości, w nawie głównej nawet. Prawdopodobnie jednemu kwadratowi sklepienia w nawie głównej, odpowiadały dwie krzyżówki nawy bocznej prawej i dwie nawy lewej. Kościół zbudowano z głazów granitowych (eratycznych), między którymi mur wypełniony jest okrzeskami, zaprawą wapienną przelanymi. Pod kościołem krypta, która u nas była zda się rzadkością, a o której mówiliśmy na str. 190.
Jednym z najwcześniejszych, ale pod względem rozwoju architektonicznego najbogatszym i najpiękniejszym jest kościół katedralny (potem kollegjacki) w Kruszwicy nad Gopłem. — Świątynię postawiono w kształcie krzyża; jest przeto układem z trzech naw przodkowych, z nawy krzyżowej, prezbiterjum kwadratowego, apsydy głównej, czterych apsyd bocznych i dwóch wież frontowych. Cała budowa z granitu. Część apsydjalna z widokiem na prezbiterjum, malownicza w całem słowa znaczeniu. Prawdopodobnie do tego przybywała jeszcze wieża, wzniesiona na skrzyżowaniu. — Niema dziś z niej ani śladu. Kościół jest w nawie głównej jeszcze pułapowym. Odrzwia stąd na wiz. 104, tabl. XIII.
Po wprowadzeniu sklepienia do wnętrza kościołów, zaczęto ich rzuty poziome urozmaicać, jak np. kościoła św. Wojciecha w Kościelcu, pod Proszowicami. Jestto świątynia trzynawowa, z galerjami na I piętrze, czyli emporami sklepionemi. Do nawy głównej przypiera cześć kapłańska kwadratowa z apsydą przylegającą półokrągłą, zaś obok tego prezbiterjum wznoszą się dwie wieże. Założenie ciekawe i rzadkie w naszym kraju. Empory otwierają się ku nawie tak zwanemi trójścieżami czyli triforjami, o dwóch słupkach pośrodku. Głowice tych słupków są pięknie, bogato i rozmaicie traktowane (rys. 103). Na przedzie wita przychodnia wspaniały portal romański, o 5 uskokach, przeplatanych słupami i narożnikami ściętymi.
Cystersi w Polsce zostawili szereg pomników cennych i pięknych. — W pierwszym rzędzie stoi kościół kollegjacki Łęczycki dziś w Tumie, posiadający trzy nawy i dwie części kapłańskie, o trzech apsydach z jednej strony, o jednej apsydzie a dwóch wieżach od frontu i dwóch basztach obok apsydek małych. Na podniesienie zasługują okienka wież dwudzielne i trójdzielne, o słupkach romańskich z głowicami kostkowemi, dalej portal bogaty, sięgający roku 1161, z rzeźbami po nałęczach i w tym panonie, o głowicach z motywami roślinnymi i zwierzęcymi. Jestto portal najwspanialszy z romańskich, w Polsce dotąd znanych.
Wspaniałym zabytkiem jest również portal romański we Wrocławiu dziś do kościoła św. Marji Magdaleny prowadzący, a pozostały z kościoła (duninowskiego) św. Wincentego, który zburzono doszczętnie. Na słupach widać rzeźbę, jaka zupełnie podobną jest do ozdobień słupa Strzelnieńskiego, w kaplicy świętej Barbary. Na drugiej nałęczy portalu, od środka licząc, rozciąga się przepyszna rzeźba płaska, znacząca Zwiastowanie, Narodzenie P. Jezusa, sen Józefa, zamordowanie dzieciątek w Betlejemie itd.
Najskromniejszym, lecz może najdawniejszym byłby portal romański kościółka św. Wojciecha w Krakowie.
Kościół klasztorny Cysterski w Koprzywnicy, ma trzy nawy, nawę krzyżową i część kapłańską prostokątnie zamkniętą, po bokach dwie małe kaplice prostokątne; na przedzie niema wież wcale. — Budowa jest z ciosu. Pięknym nazwać można portal boczny o czterych słupach.
Najwspanialej rozwinął się system cysterskich kościołów w Sulejowie. Kościół także trójnawowy z nawą krzyżową, z częścią kapłańską prostokątną i dwiema kaplicami prostokątnemi, bez wież na przedzie. Odrzwia główne mają okazałe głowice na słupach.
W Wąchocku, Mogile, Jędrzejowie i Lądzie, są ważne pomniki Cysterskich budowli.
Kościół w Wąchocku, jako dobrze przechowany, uchodzić może za wzór doskonały. Ma trzy nawy, nawę krzyżową i prezbiterjum prostokątnie zamknięte, bez apsydy, obok zaś prezbiterjum są dwie kaplice prostokątne, zamiast apsydek pobocznych. Czasów romańskich sięga także klasztor Cystersów w Jędrzejowie, gdzie ocalał kapitularz romański, przepiękny, mający 9 sklepień krzyżowych na 4 słupach opartych, a słupy te z 4 trzonów związanych się składają. Głowice ich są bardzo ciekawe, mają kształt kielichowaty i pokrywę bardzo wysoką. U dołu głowicy - rzecz szczególna - dwie szyjki w rodzaju sznura skręconego. Całość mówi bezwarunkowo tak swem pojęciem odrębnem, jako i wykonaniem o artyzmie rodzimym, swojskim.
Do epoki romańskiej należy część katedry we Wrocławiu, również kościół w Zagościu, wreszcie kościoły z klasztorami na Zwierzyńcu i w Miechowie.
Kollegjata P. Marji w Kielcach w murach swoich pamięta wiek XII, jednak nic nie zachowała widocznego z pierwotnych czasów. Świątynię tę miał wznieść biskup krakowski Gedeon (Getko) - ukończył ją zaś Bolesław Kędzierzawy.
Przy sposobności tej podnieść należy piękność założenia kościoła kollegjackiego św Marcina w Opatowie, mającego trzy nawy z nawą krzyżową, prezbiterjum prostokątne i dwie apsydki półokrągłe, do nawy krzyżowej wprost przypierające. Na przedzie dwie wieże. Nawa główna musiała być pułapem przykryta. I tu przechowały się odrzwia romańskie o 2 słupach. Na wieży są okienka zbliźnione o jednym słupku. Szczyty prezbiterjum i nawy krzyżowej mają oryginalne sterczyny. (Skarb Archit. w Polsce).
Jeszcze zaznaczenia wymaga kościół w Strzelnie, przez Piotra Włastowicza czyli Dunina w całości zbudowany. Ma on w założeniu kształt krzyża o trzech nawach i nawie poprzecznej, oraz część kapłańską wydłużoną, do której przypiera asyda półokrągła. Jednemu kwadratowi nawy głównej, odpowiadają dwa kwadraty nawy bocznej lewej i dwa kwadraty nawy bocznej prawej. Założenie filarowe ma przeto kolejno filary większe i mniejsze, z których te ostatnie odpowiadają krzyżówkom naw bocznych. Obok prezbiterjum jest kaplica św. Barbary, mająca sklepienie na środkowym słupie wsparte. Słup ten posiada głowicę bogato rzeźbioną i trzon cały rzeźbami powleczony, co uwidacznia rys. 110.
Katedra Płocka jest wprawdzie przeistoczona, jak wszystkie inne katedry całej Polski, prawdopodobnie wszakże układ jej poziomy przedstawiał się tak jak to widzimy na rys. 98 str. 188. Była to zatem bazylika filarowo-słupowa, przyczem każdy filar odpowiadał sklepieniu nawy głównej, a każdy słup odpowiadał sklepieniom nawy bocznej.
Na Szląsku kościół w Trzebnicy, zachował nieco pierwiastków romańskich, mianowicie uszedł zagłady zupełnej portal romański, widoczny w części, w kącie między murami zewnętrznymi. Kościół z klasztorem założyła św. Jadwiga. (Rys. 86 i 99).
W rzędzie zabytków, pod względem założenia odrębnych i zupełnie odmiennych, najważniejsze miejsce zajmuje kościół św. Prokopa w Strzelnie, mający związek z budowlami Duninowskiemi. Jak rys. 108 obok wyobraża, założenie jest wielce osobliwe, albowiem nawę właściwą stanowią mury w kole dużem oprowadzone, a część kapłańska i apsyda to kwadrat o sklepieniu krzyżowem.
W murach kwadratu po lewej i prawej widoczne są tak zwane wnękowania, to znaczy wgłębienia wewnątrz wykonane, tem szczególne, że pośrodku czyli na osi mają filar uwięzły. — Naprzeciw części kapłańskiej po drugiej stronie koła jest wieża czyli stołp obronny z przyporą na linji świętej, odnawianej wprawdzie, ale należącej do budowy pierwotnej. Żebra kamienne kopuły po nad kołem są tak rozmieszczone, iż wpadają na osie główne i na osie przekątniowe. Stanowi to właściwość stylu Nadwiślańskiego w odróżnieniu od innych stylów, które na osiach głównych i przekątniowych dają tarcze sklepienne nie żebra. — Dołem zewnątrz kostki granitowe, jakie należą do znamion stylu duninowskiego. Przypuścić pewnie można, iż mury w kole nawy to pozostałość gontyny starosławiańskiej, mniej więcej w związku będącej z układem murów na Ostrowiu Lednicy. Wedle podania kaplica królewska po za ołtarzem Wielkim katedry Poznańskiej ma także w zrębie spoczywać na murach bałwochwalni lechickiej. W Gnieźnie mury kościoła św. Jerzego, w kostki obrabiane, są również pozostałością świątyni pogańskiej. Wszystko to, razem z kryptą Wawelską jest świadectwem, iż sztuka budownicza przedchrześcijańska w Polsce stała na wyżynie swojej doskonałości i odrębności. — W Niemczech niema ani jednej kaplicy, któraby była podobną dc założenia dośrodkowego w Strzelnie i na Ostrowiu Lednicy — to też musimy dzieła te uważać za rdzennie polskie, bez żadnych wpływów obcych.
Z grupą tą łączą się budowle ceglane nad Łabą (nad Elbą) gdzie później powstała marchja Zgorzelecka (Brandenburgska), a gdzie i dziś nie trudno odszukać śladów sławiańskich. Wedle najnowszych badań uczonych niemieckich budownictwo ceglane, w tej części kraju Wenedyjskiego, musiało być znane na wiele wieków przed chrześcijaństwem na północy. Jest to już pewnikiem naukowym, że wyrobnia cegieł słowiańskich różną była wielce od takiej w Lombardji i Hollandji. Wpływ z Lombardji przeto wykluczony; zatem to co u nas głoszą niektórzy uczeni nie ma żadnej podstawy. — Zasadniczo zabytki nad Labem nie są zgoła w niczem podobne do dzieł niemieckich, a ta ich samoistność przemawia chyba najsilniej za sztuką domową, swojską, od dawna uprawianą, dlatego wykształconą. W rzędzie zabytków tamtejszych łączy się z dziełami naszemi kościół klasztorny w Jerychowie czyli w Jerzychowiez r. 1144. Jest to bazylika trzynawowa, cała pułapem pokryta. Budownictwo piękne, przeprowadzone w cegle mówi o wysokim stopniu wydoskonalenia sztuki.
Słupy okrągłe z cegły wykonane, mają głowice wprost do kwadratu za pośrednictwem czterych trójkątów wichrowatych przechodzące. Jak wiz. 111 rzecz przedstawia, występuje tu już w pełni zdobnictwo ceglane w gzemsach nałęczkowych poziomych i skośnych na szczycie. Na ścianie szczytowej nawy krzyżowej linja środkowa osi jest odznaczona pasem pionowym, oto znamię stylu naszego, Nadwiślańskiego. Pod szczytem nawy krzyżowej są przeto dwa okna; jest to zasada dwojenia zaczerpnięta z ciesiołki naszej, jak pas na osi ma przypominać słup środkowy, zawsze w polskiem budownictwie na osi występujący. Wiązanie cegieł w murach wyłącznie sławiańskie.
Musimy wiedzieć dalej, że w mieście Zgorzelcu, (na miejscu którego powstał niemiecki Brandenburg), były dawno bardzo, o wiele wieków przed napadem Germanów, sławne świątynie bałwochwalcze, starosławiańskie. Między niemi głośną była gontyna Trzygławy, zbliżona do bałwochwalni w Szczecinie. Był tu na wyspie także starodawny zamek Wenedyjski, związany z pamięcią ostatniego księcia sławiańskiego Przybysława. Świątynię ową opisał Otto biskup Barnbergski. Posąg rzeźbiony ze świątyni Trzygławy był przechowywany w jednej z kaplic kościoła P. Marji (zburzonego w r. 1722), aż do r. 1556 poczem znikł doszczętnie.
Przybysław krzewił sztukę pogańską, bo był jeszcze wyznawcą wiary Światowida. Gdy z początkiem wieku XII. przyjął religję chrześcijańską, wtedy zaczął sam budować kościoły. Najstarszym z nich ma być kościół P. Marji na górze zamkowej na t. zw. »Hawelbergu« zbudowany około r. 1140, już posiadający ceglane słupy okrągłe. Po nim dawnością celuje kaplica św. Piotra na Pardwinie (Parduin — Altstadt), wreszcie kościół Ś -go Godeharda także na Pardwinie z r. 1142 , potem przebudowany. Należy tu początkiem swoim także kościół Ś-tej Katarzyny w Zgorzelcu, może najpóźniejszy w tym okresie, ale pochodzący w założeniu z wieku XIII. czego dowodem dzwon zaginiony z napisem: »Sancte Catherine - laus sit sine fine« MCCLXXXVII.
Cała ta sztuka budow nictw a ceglanego nie łączy się zgoła w niczem ze sztuką niemiecką, zatem nie można jej żadną miarą uważać za owoc wpływów niemieckich. Gdyby tak być miało, musiałaby być ta sztuka najpierw u Niemców, potem u nas — u Sławian. Sztuka bawarska także w cegle przeprowadzona nie zbliża się bynajmniej do sztuki z nad Łabu. Z pierwiastkami natomiast sztuki Zgorzeleckiej jest w silnem powinowactwie cała sztuka średniowieczna, polska, zatem styl Nadwiślański a szczególnie okres jej pierwszy czyli tak zwany styl PIASTOWSKI. Jakże więc mogłoby to być, aby tylko ten zakątek ziemi sławiańskiej był zasilony wrzekom ą sztuką niemiecką, choć nie zbliża się w niczem do tej ostatniej — gdy tymczasem jest on spokrewniony duchowo z całą ziemią polską. To wszakże uznać można, że na pierwiastkach sztuki sławiańskiej rozwinęła się potem w XIV i XV wieku gałąź architektury miejscowej, nadzwyczajnie bogata i piękna — lecz rozwój ten zawdzięcza swoje warunki uprawie sztuki z czasów bardzo odległych.
Budownictwo zaś ceglane w Krakowskiem (kościół Franciszkanów, Dominikanów i t. d.), w Sandomierskiem, koło Wilna, w Poznańskiem, Toruńskiem, w Gnieźnie, koło Krosna, Biecza i Lwowa, to nie nagły wpływ ziemi Zgorzeleckiej po opanowaniu jej przez Niemców — jak to chcą twierdzić niektórzy — to nie oddziaływ anie Lombardji, ale rozwój to tradycyjny zdolności odwiecznych, którymi szczep sławiański zawsze celował. (Odrzwia Sandomierskie na wiz.112).
Budownictwo ceglane w Polsce wykształcone być musiało jeszcze w czasach pogaństwa — z którego przedostało się do sztuki romańskiej. Twierdzenie, jakoby ono rozwinęło się u nas dopiero w wieku XIII. nie znajduje żadnego uzasadnienia.
Nie zapominajmy nigdy o tem, iż w budownictwie ceglanem nietylko u nas ale i w świecie całym utrzymało się określenie: »wiązanie polskie!« — polegające na tern, że każda warstwa muru ma naprzemian główkę i wozówkę, to znaczy jedną cegłę podłużem, drugą cegłę bokiem ułożoną. Snać od wieków z wielką sprawnością u nas była ta sztuka używaną, jeżeli nawet wykształciła swoje wiązanie własne. Żaden dokument pergaminowy nie może stanowić większej wartości jak to świadectwo żywo w sztuce tkwiące!.. Prócztego wiązanie wędyjskie czyli wenedyjskie, mające w każdej warstwie jedną główkę i dwie wozówki.
W Zgorzelcu, gdzie gorzały ofiary pogańskie przed świątyniami jeszcze w XII wieku, budował kościoły z cegły ostatni książę sławiański Przybysław. Musiała to być sztuka wykształcona już na świątyniach pogańskich, gdyż zanadto samoistnie i nagle pojawia się potem w całej ziemi Zgorzeleckiej, marchji Brandenburgskiej. Budownictwo ceglane należące do sztuki Zgorzeleckiej jest w związku z budownictwem ceglanem całej Polski. Musiała bezwątpienia stać owa sztuka na wysokości znacznej, skoro wiemy, że na początku wieku XII miasto Wiedeń pow ołało Oktawjana Wolznerza, o którym zapiski kronikarskie we Wiedniu mówią wyraźnie, że pochodził z Polski, z Krakowa. Dziełem jego jest przód katedry Ś-go Szczepana (rys. 118 i 119) wraz z portalem kamiennym, który jest bardzo spokrewniony z odrzwiami Czerwińska nad Wisłą i kościoła św. Wincentego we Wrocławiu, dziś św. Magdaleny. Portale owe ostatnie należą do dzieł sztuki Duninowskiej. Snać w Polsce miała ona sławę wielką, kiedy aż za granicę od nas mistrzów ściągano.
Nakoniec podnieść należy okoliczność, iż kościoły trzynawowe o jednej wysokości najwcześniej powstały w ziemi Zgorzeleckiej. Stąd pochodzi sposób budowania wiatowy czyli tak zwany halowy, a wyszedł on bezsprzecznie z budowli świątyń pogańskich starej Lechji, jakie tworzyły halę, czyli wiatę z rzędami słupów drewnianych dla podtrzymania pułapu.
*****
Sztuki postaciowe jak rzeźba i malarstwo były w Polsce w czasach romańskich uprawiane dość bogato, bodaj czy nie wspanialej jak to sobie możemy wyobrazić niedostatecznie.
Miasta wielkie, bogate i ruchliwe jak Jumneta w kraju Winulów, jak Arkona, Redarjów, Szczecin, Julin i t. d. były uważane za ogniska najbogatsze w Europie, o czem pisze kronika Helmolda. Złoto, srebro i brązy wówczas nie były używane na pieniądze, bo targi opierały się wyłącznie na wymianie rzeczy, ale obracano je na przepych świątyń a zamków i na stroje dla niewiast. Był to przemysł artystyczny, ogromnie rozwinięty zwłaszcza, iż zwyczaj wyposażania grobów ówczesnych, wymagał również zapasu przedmiotów. — W urnach tak zwanych »domkowych«, których przykład wyobraża rys. 123 znachodzono okazy, odnoszące się do strojów kobiecych, bardzo wytworne pod względem kształtu.
Uczeni niemieccy twierdzą nawet, jakoby także te urny i w szystkie wykopaliska pochodziły od Germanów, lecz obraz tej sztuki grobowcowej jest w zgodzie li z całą sztuką pogańską u Sławian. Miasta przez Słowian zamieszkałe posiadały nadto wytwórnie zbroji polskiej, czego dowodem nazwy: Przyłbice (Przylwice), Dobryłuk (miasto niem. do dziś Dobrilugk), Chełm, Rohatyn i t. d. jak wielką była zdolność u Słowian do zdobnictwa metalowego, świadczą przepyszne wzory tarcz Dackich, których przykłady dochowały się na rzeźbach słupa Trajanowskiego w Rzymie. Badacze francuscy przyznają pierwiastkom zdobniczym tam przechowanym osobliwość kształtów i pomysł niepodobny do żadnej sztuki, nawet greckiej.
Wszystkie owe zdolności i biegłości w sztuce przemysłu artystycznego znikły z widowni w czasach przejścia wiary na religję chrześcijańską. Potopiono, pokruszono, stopiono i spalono wszelkie przedmioty, cokolwiek przypominające bożyszcza dawne. Stało się to mimowolną ofiarą, okupującą nową erę kultury,—ofiarą, która pozornie unicestwiła wszelkie zdobycze nasze z początków historjj narodu. Zdawało się, z tej przyczyny, żeśmy byli ludźmi bez oznak sztuki i stąd wyciągano wnioski, jakoby zaczęła się u nas nagle sztuka krzewić dopiero przez Niemców.
Wszelkie historje sztuki ludzkości ogólnej przyznają, iż jak nie było narodu na ziemi bez religii, tak nie było narodu bez sztuki. Najdziksze plemiona mają wyrazy swoich uczuć piękna. Czyżby to można pojąć, aby naród polski miał stanowić wyjątek jedyny na całym świecie? To nieprawda!
Naród polski, w chwili przyjęcia chrześcijaństwa, zerwał dobrowolnie z dorobkiem oświaty swojej od wieków i okupił tak wstąpienie w epokę nową.
Bardzo wielki był to cios dla majątku zabytkowego w Polsce — lecz konieczny, albowiem lud silnie spojony z pojęciami poganizmu nie mógł stanowczo inaczej o nich zapomnąć. O ile olbrzymią była owa danina na rzecz nowych zasad chrześcijaństwa, o tyle hojną z Opatrzności nagroda w postaci Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.
Jest to święta tarcza narodu Polskiego, palladjum ojczyzny całej, tem większej wartości, ileże zdradza ona niechybnie wpływ wschodni, nie zachodni!...
Obraz Matki Boskiej na Jasnej Górze należy prawdopodobnie do bizantyńskich dzieł najwcześniejszych na ziemi lechickiej. Podanie serdeczne łączy go nawet z postacią Ś -go Łukasza. Miał ten Święty namalować go jeszcze za życia Matki Boskiej, na Jej stoliku cyprysowym . Wiadomo na pewno tyle tylko, iż wizerunek dostał się do Częstochowy ze zamku Bełzkiego. Bądź co bądź oblicze powagą niebiańską tchnące i cały sposób malowania to pewna odrębność rysunku, Jinji i kolorów - zresztą w wyrazie boskość i wzniosłość czarująca!...
Przechowały się u nas ewangeljarze bizantyńskie jak Ostromira z w. XI. Kryłosa z w. XII. wreszcie chełmski z w. XIII.
Ikonostazy niektóre, po cerkwiach Małoruskich rozsiane, wyobrażają doskonale pierwotny odcień bizantyński. W bibljotece publicznej w Petrogradzie znajdują się przepiękne okazy jak n. p. pierwsza i ostatnia okładka srebrna oprawy ewangeljarza księżnej Anastazji, żony Bolesława Kędzierzawego, z wieku XII. o cechach sztuki wschodniej. Są tam również wspaniałe miniatury sięgające XI i XII wieku a pochodzenia polskiego.
Niezmiernie cennym jest ewangeljarz Kapituły Krakowskiej zwany »emeramskim«, który Judyta żona Władysława Hermana katedrze ofiarowała. Wielką także wartość stanowią miniatury księgi zwanej Homilje, z XI wieku, również przechowane w archiwum katedralnem na Wawelu.
Kraków szczycić się może posiadaniem arcydzieła wspaniałego, którem jest ewangeljarz t. zwany Płocki, dziś stanowiący ozdobę muzeum Czartoryskich. — Pochodzi on z rąk matki Bolesława Krzywoustego, która będąc na modlitwach w klasztorze na ziemi czeskiej w Sazawie, zabrała ze sobą Bożyciecha. Ten towarzysząc jej, malował obrazy, jakie pomagały natchnieniom religijnym. Z ręki Bożyciecha pochodzi także ewangeljarz gnieźnieński.
Katedra Gnieźnieńska posiada trzy najstarsze księgi: jeden mszał z wieku XI. zwany mszałem ŚW. WOJCIECHA (Missale Romanum) i dwa ewangeljarze. Pierwszy z nich sięga wieku XI. i był długi czas w Kruszwicy, a dziś stanowi bogactwo bibljoteki kapitulnej w Gnieźnie. Drugi jest późniejszym, bo z wieku XII -go.
W Tyńcu niegdyś były prawdopodobnie najokazalsze miniatury. Kroniki wspominają, że podczas wojny szwedzkiej żołnierz skradł jedną z najciekawszych bo złotem malowaną na purpurze. Sprzedał ją wnet w Krakowie, skąd dostała się do Warszawy. Zabytek z wieku XI.
Miniatury t. zw. »Księgi rodzaju«, dziś uchodzące za najwyższą chlubę bibljoteki Petrogradzkiej, pochodziły z ziemi polskiej — dowód, że co najpiękniejszego na tem polu sztuka romańska mieć mogła, to było w posiadaniu królów polskich. — W księdze Ośmiu Proroków, także w bibljotece Petersburskiej, na obrazach występują malowidła oparte na pierwiastkach z kształtów ptaków i zwierząt — a szczegóły te, jak wiemy, są znamienne dla sztuki staro-sławiańskiej.
Po miniaturach sławnemi były w czasach romańskich malowidła szkliwione czyli emalje, któremi zdobiono przeważnie relikwjarze. Należy tu kosztowny zabytek w Objezierzu w kształcie domku — przypominający wielce wygląd urny domkowej. Mimo podobieństwa do zabytków z Limoges we Francji możemy twierdzić śmiało, że dzieło powstało w kraju i świadczy o stopniu wykształcenia własnej sztuki naszej w tym kierunku.
Nieoszacowanym także przykładem to relikwiarz drugi, kruszwicki, w kolorach oddany na tablicach dzieła: »Wzory sztuki średniowiecznej«, tem ważniejszy, iż boki jego ściśle odpowiadają znamionom stylu Nadwiślańskiego. Obrazy ich są bowiem tak rozmieszczone, że po bokach krótszych podwójnie a po bokach dłuższych poczwórnie stanowią pola zdobnicze. Jest to tak zwane prawo połowienia w architekturze i w zdobnictwie.
W pokrewieństwie bliskiem z tą gałęzią jest całe złotnictwo, jakie w czasach przedchrześcijańskich musiało być wykształcone, bo rozmaite przedmioty po grobach starosławiańskich dobywane niezbicie to stwierdzają.
Niedawno odkryta czara włocławska jest dowodem najwięcej za tem przemawiającym. Przechowana dziś w Muzeum Narodowem w Krakowie budzi ciekawość niezmierną odrębnością wyrazu kształtowego. Cała ze srebra odkuta, naprowadzała początkowo, jak zwykle, wszystkich znawców ku rozmaitym porównaniom jej z okazami całej Europy. Alimo to nie podobna nie twierdzić stanowczo, że jest to wyrób czysto polski, stanowiący związek ze sztuką staro-lechicką. Wyraz linji tchnący światem Wschodu każe jej przyznać wiele samodzielności, jakkolwiek wplotły się weń pierwiastki nawet bizantynizmu.
Trzy kielichy Trzemeszeńskie związane są z tą samą epoką. Razem z patyną, należącą do jednego z nich, stanowią świadectwo wysokiego stopnia okazałości. Dwa kielichy przedstawione na rys. 96 i na rys. 97, mają pochodzić z ofiarności królowej Dąbrówki. Trzeci kielich z agatu jest tylko 14 ctm. wysoki i nazywa się kielichem św. Wojciecha. Na patynie w środku koła Chrystus, wyobrażony na krzyżu ma oczy otwarte i dwie nogi obok siebie dwoma gwoździami przybite.
O drzwiach gnieźnieńskich wspominaliśmy — tu dodamy jeszcze słów kilka. Znawcy nasi orzekają stanowczo, iż jest to owoc sztuki rodzimej. »Badacz Berendt waha się w oznaczeniu ich daty, bo kierunek artystyczny rzeźb wychodzi poza granice prac współczesnych niemieckich. Silny powiew realizmu ożywia postacie, ruchy figur dobitne kryje szata swobodniejsza jak obcisłe bizantyńskie fałdowania; jest coś swojskiego w brutalnych nieco postaciach. Treść sama, brak napisów, erudycję klasztorną oznaczających, brak symbolizmu, nakazują wyrób ten, podobny zresztą do rzeźb Duninowskich, Strzelna i Wrocławia, nie pod jednym względem zaliczać do prac miejscowych«.
Jeżeli zatem kierunek artystyczny rzeźb wychodzi po za granice współczesnych prac niemieckich — to chyba najoczywiściej wyrokuje to o sile twórczej rodzimej, wyższej od zagranicznej. Oba skrzydła drzwiowe są odlane oddzielnie w całości, bez składania ich z części pojedynczych, a technika ta również odbija swoją siłą pierwiastkową. Spiż jest gruby na 1 ctm. Drzwi niemieckie i włoskie składają się z kawałków obramienia osobno a z pół obrazowych osobno.
Można śmiało orzec, że drzwi Hildesheimskie Augsburgskie są naśladownictwem gnieźnieńskich i płockich. — Artystą drzwi gnieźnieńskich jest Rykin (Riquin).
Wspomnąć w tem miejscu wypada o dwóch chrzcielnicach bardzo pięknych, mianowicie w Toruniu i w Lignicy. Obydwie pochodzić mogą z ręki jednego artysty, albowiem na słupkach u góry i na jednym zabytku i na drugim, występują trójłucza w kształcie liścia koniczyny. — Chrzcielnica Toruńska nie ma podstawy, posiada tylko trzon i miednicę. Chrzcielnica Lignicka jest w całości dochowaną. Obie pochodzą z wieku XIII i są w związku ze sztuką odlewniczą w Polsce uprawianą.
Posąg drewniany bożka Trzygławy o którym wspominaliśmy, łączy się z posągiem Światowida i bożka Bartnika (rys 89 i rys. 116). — Nie można przeto twierdzić, jakoby u nas nie było sztuki rzeźbiarskiej. — Zanadto wiele odstępujemy sąsiadom na podstawie podobieństwa i zapominamy, że wśród zaborów ziem Wenedyjskich pierwiastek duchowy sławiański musiał oddziaływać na napływ germański. Tak niesłusznie całkiem wywodzi Łuszczkiewicz mury Kruszwicy i Strzelna (Ś-go Prokopa) od murów niemieckich, jeżeli n. p. układu t. zw. »w jedlinkę« to znaczy w skośnych linjach, nie widzimy nigdzie w Niemczech.
Z rzeźbami pierwotnemi są w związku rzeźby tak zwane Duninowskie, występujące w polach nadprożowych Strzelna, Wrocławia i Wysocic, tudzież na słupie kaplicy św. Barbary. Pierwsze są przedstawione na rys. 102, i na rys. 113, i dowodzą siły dłuta, jaka w owym czasie nie wyżej stała we Francji nawet. — Rzeźby słupa Strzelneńskiego (rys. 110), mają wiele znamion samoistnych a najsilniej przemawia za tern owa głowica osobliwie przybrana samymi liśćmi paprociowymi. — Trzon jego zasiany wdzięczną plecionką liści i łodyg, przypomina pewien rys sztuki wschodniej.
Rzeźby portalu Czerwińskiego i portalu z dawnego kościoła Ś-go Wincentego na Piasku we Wrocławiu, razem ze szczegółami odrzwi katedry Ś-go Szczepana we Wiedniu, które pochodzą z ręki polaka Oktawjana Wolznerza z Krakowa (r. 1147), mówią o wpływie sztuki polskiej na zagranicę.
Podobnie wspaniałym musiał być portal katedry krakowskiej, z którego kawał rzeźby widać przy drzwiach Stylu Zygmuntowskiego, zbudowanych na miejscu odrzwi pierwotnych. W krużganku klasztoru O.O. Dominikanów w Krakowie odkryto odrzwia romańskie z rzeźbą wybitnie swojską. Portal romański przy kościele klasztornym na Zwierzyńcu pod Krakowem sięga zdaje się czasów późniejszych (wiek XIII).
W rzędzie pomników grobowcowych uchodzi słusznie pomnik Bolesława Chrobrego w Poznaniu za najstarszy. Gdy Lelewel wykazał, że napis na grobowcu odpowiada duchowi czasu Bolesława Chrobrego, przeto i pomnik nie wiele później stanąć miał po śmierci jego. Rysunek dzieła przechował się szczęśliwie, a jakkolwiek są na nim łuki ostre w połączeniu z trójłuczem okrągłem, mimo to linje należeć mogą do epoki romańskiej. Obojętność nasza z jednej strony, a pochopność do niszczenia z drugiej, doprowadziły, iż nic prawie nie ocalało ze zabytku. Podobnym co do pomysłu jest pomnik Henryka IV. księcia Szląskiego, Krakowskiego i Sandomirskiego, zmarłego w r. 1290. (Rys. 114). Pomnik stanął w kościele Ś-go Krzyża, założonym przez niego samego za życia. W Krakowie posiadamy grobowiec Władysława Łokietka, należący do tego samego sposobu tworzenia rzeźby.
Pomawiają u nas koniecznie jakoby utwory te pochodziły z rąk niemieckich. Nic tu nie naprowadza badaczy jak przypuszczenie powierzchowne, że u Niemców więcej było talentu jak u nas. Przeciwnie sądzić należy dlatego, ponieważ widzimy jak na wszystkich polach sztuki Polska celowała: najpiękniejsze budownictwo drewniane w Polsce, najokazalsze drzwi spiżowe w Gnieźnie i najbogatsza sztuka ceglana na ziemiach sławiańskich.
Rzeźba kościelna posiada posąg Matki Boskiej w kościele Ś-go Andrzeja w Krakowie, sięgający bezsprzecznie stulecia XIi-go i posąg Matki Boskiej w Goślicach, pod Ossolinem, koło Sandomierza.
W Sulejowie są dwa lwy z drzewa przy ławach kapłańskich, wykonane w stopniach — zabytki bardzo znamienne.
Na zamknięcie wspomnąć należy o kielichu kościoła katedralnego w Płocku wraz z patyną. Jest to tak zwany kielich księcia Konrada Mazowieckiego. W ozdobach występują postacie nasycone czernią (niello). Łuszczkiewicz i tu znajduje pokrewieństwo z rzeźbami na płytach założenia czyli erekcji z epoki Dunina.
W katedrze Włocławskiej odnaleziono w grobowcu przepiękne pióro czyli część górną laski pasterskiej biskupa Gołanczewskiego, ozdobioną kamieniami drogimi, malowaniem na szkliwie (emalją) i rzeźbą romańską (wiz. 120).
Misa spiżowa, znaleziona w Dąbrowie koło Wielunia, dziś w Muzeum Czartoryskich w Krakowie — chrzcielnica z kościoła w Rudzie pod Wieluniem, podobna do kielicha i kilka rzeźb z kości słoniowej, między któremi jedna pochodząca z Tyńca z wieku XII — oto widoczne pozostałości tego co było w Polsce niegdyś bogactwem nieprzeliczonem!...
Zabytki polskie z okresu romańskiego przypadają na wieki bogactwa naszego, na tle którego rozwijały się sztuki wielorakie, jax spiżowa, złotnicza, ślusarska, zbrojowni cza i t. d. Nazwanie siedlisk jak Kowalewo (dziś Schonsee), Złotowo (Goldbach) i. t. d. (jak wspomnieliśmy na str. 202) dowodzą istnienia ognisk, gdzie kwitły sztuki od rękodzieła pochodzące i gdzie rozgłoś ich dał podstawę do miana na zawsze.
Sztuka budownicza na ciesiołce prastarej oparta, już wtedy używała przy ścianach wieńcowych, z belek poziomych powstałych, słupów z mieczami w ten sposób, że na boku domu od gościńca wypadały zawsze trzy słupy, odpowiadające prawu połowienia, albowiem powstawały tak dwa pola między trzema węzłami działowymi. Jest to podstawa dla tak zwanego »dwunałęcza«, które przeszło całą sztukę piastowską i stało się właściwością stylu nadwiślańskiego, a nawet później długo się utrzymywało w epoce odrodzenia.
Trzy słupy z mieczami w półkoło zestawionymi dają także »dwunałęcze«, które wnikło w rzeźbę polską najdawniejszą, w sztukę odlewniczą i w złotnictwo polskie. Na podstawie »dwunałęcza« polskiego powstał przepyszny relikwjarz romański ze srebra odkuty, jako szkatułka, sięgająca stanowczo wieku Xl-go, a będąca dziś w Skarbcu Katedry Krakowskiej. Relikwjarz ten uczeni nasi chcą sztucznie odnieść wrzekomo aż do »dalekiego Wschodu«. (Sprawozd. Kom. Hist. Sztuki w Polsce tom 111 str. 154).— Nic lepiej chyba nie przemawia za swojskością dzieła owego jak zastosowanie »dwunałęcza«, nieznanego zgoła w żadnej sztuce innej a tem mniej w sztuce arabskiej, należącego natomiast do całej sztuki polskiej. (Rys. 122).
Na takiej samej zupełnie osnowie powstał kształt ozdoby na ewangeljarzu katedry Ormiańskiej we Lwowie, z r. 1198 pochodzącym, który również ma trzy słupy, zatem dwa pola.
Na zasadzie połowienia wynikła przepiękna głowica piastowska, należąca do kościoła Duninowskiego, Ś-go Wincentego we Wrocławiu (rys. 121). Jak widzimy i tutaj sztuka nasza umiała wprowadzić »dwunałęcze«, wpisane w środek półkola, należącego do głowicy kostkowej.
Wedle prawa połowienia Oktawian Wolznerz z Krakowa zastosował dwa trzony do słupa przy katedrze Ś-go Szczepana we Wiedniu (rys. 118, i 119).
Z prawa połowienia wynikł nawet kształt urny t. zw. domkowej (rys. 123), mającej po trzy nóżki z każdego boku dłuższego.
Powszechnie utarło się przekonanie bardzo niesprawiedliwe, jakoby Polska żyła tylko wpływami kultury zachodniej, bo nie miała na polu sztuki i nauki nic własnego. Wykazaliśmy pobieżnie i zarysowo, jak wiele pierwiastków rodzimych posiadała ona jeszcze od czasów pogańskich i jak była ceniona sprawność architektów polskich, kiedy z Krakowa powołano Wolznerza aż do Wiednia. Nic ponadto nie może dowodniej świadczyć o wysokim poziomie uprawy ducha u nas w owe czasy, jak ta prawda, że kiedy w Europie ani w świecie nikomu nie śniło się jeszcze o żadnej perspektywie, w Krakowie pracował na tem polu głośny badacz Ciołek, optyk, który się nazwał z łacińska Vitellion’ em. Jego doświadczenia w XIII wieku dokonywane przy mogile Krakusa na górze Lasota, dały podstawę dla książki, jaką Vitellio spisał, a która wyszła drukiem w Bazylei r. 1572, pod tytułem: “De perspectiva”. Wiemy z historji, iż Ciołek-Vitellio bawił u papieża Innocentego V. w Rzymie i że sam nazywał się Polakiem.
Potrzeba było 600 lat prawie, aby nauka po badaniach wiekowych przyszła w czasach naszych do tych samych wyników, jakie badacz polski z epoki romanizmu u nas odkrył.
Świadectwo to potężnego ducha rozwojowego!
Na tle bogatego a silnego ducha narodowego musiała być wielce obfita dziedzina sztuki plastycznej.
Pożary jednak, napady, rabunki wojenne i niedbałość dziwna z naszej strony — wszystko to razem składało się na wyniszczenie kraju polskiego z bogactw największych. — Czego płomienie nie pochłonęły, to w wielu chwilach dziejowych kazała miłość do Ojczyzny zastapiać na koszta wojny i obrony. Resztę zabierano na mnogich wozach spiętrzonych lub.... z niedostatku w czasach ostatnich sprzedawano za małe pieniądze. — Możemy zatem na pewno twierdzić, iż spora część przedmiotów najdroższych a najokazalszych po sławnych muzeach stolic Europejskich, to ocalone klejnoty z ziemi Polskiej - klejnoty służące dziś na chwałę dla zbiorów, a niestety nic nie mówiące przed światem, że to Polska niegdyś była najbogatszą w takie arcydzieła wykształcone i pięknością celujące.