Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Architektura jest sztuką kształtową, która najwcześniej i najwierniej odbija nietylko wyraz ducha czasu swojego, ale ponadto doskonale odzwierciedla wszystkie jego nawet zmiany ważniejsze.
Kiedy chrześcijanizm wniknął już w życie społeczeństw rozpłom ienionych religją, kiedy ich kierunki idealne w dążnościach czynu każdego, podniósł on na wyżyny zapału niebywałego i przekazał stosować się do tego każdemu powołaniu i wszystkim stanom — wtedy sztuka nie mogła utrzymać się na poziomie pierwotnym i nie zdołała objawiać się kształtem, jaki odpowiadał początkom rozwoju moralnego wszystkich narodów chrześcijańskich.
Sztuka romańska usiłowała dostroić się do polotu coraz wyższego i próbowała iść za rozwojem ducha architektonicznego — ale... znalazła się niebawem za słabą i za nieudolną do objawu, którego poszukiwać nie przestawała wrażliwość średniowieczna.
Z powagą jej związana surowość a ociężałość murów przykuwały zanadto oczy widza, aby obrazem takim mogły one zadowolnić pragnienia, szukające przeciwnie jak najlotniejszej lekkości, przez kamień usymbolizowanej.
Jeszcze w epoce romanizmu znikał powoli z widowni łuk pełny, półokrągły, bo jako znak równomiernego wzniesienia i upadku nie zgadzał się już z wymaganiami ducha roztęsknionego do wyżyn szczytnych — to też w miejsce jego wchodził teraz łuk ostry czyli złamany, bo znowu jako znak doskonale uwidocznionego wzlotu ku niebu dwiema linjami przypominał drogi odrywania się od ziemi duszą i ciałem, a równocześnie w punkcie ich przenikania się symbolizował ostatni kres najwyższy życia ludzkiego, obraz wywyższonej władzy ducha nad światem i wzlot ku doskonałościom nieba!...
I nie dziw!... Idealizm chrześcijański wpojony w umysły chciwe i gorliwe, które pragnęły jak najrychlejszego spełnienia uczuć i zadań niedawno rozbudzonych, pchnął ludzkość całą na drogę prądu ku doskonałości i ku wzniosłości, gdzie wątek zewnętrzny, ciałem lub materją będący, wydawał się małością nikłą i oddaloną, a gdzie przeciwnie treść duchowa, ideą lub ideałem będąca, przybierała na potędze i stawała się ogromem powiększonym i przybliżonym.
Sztuka architektoniczna przeto zdołała najprędzej zrozumieć pragnienia owe epoki nowej — to też z siłą nadzwyczajną skierowała twórczość artystyczną na drożynę, którą zamyślała dążyć do takiego celu.
Spotęgowanie pragnień obrazem mnogich linji ku górze strzelających, uwydatnienie kierunków idealnych jak najlżejszą masą kamienia i ześrodkowanie wszystkich wysiłków poczucia serdecznego w pracy jednej, aby szczegół każdy najmniejszy służył celowi ogólnemu — oto podstawa twórczości w dobie ostrołuku!...
Działo się to tak dlatego, ponieważ architektura unikała ociężałości materji na znak poniżenia ciała, ponieważ szukała przeważnie tylko linji pionowych celem oznaczenia pogardy dla rozkoszy zmysłowych i przygniatających, wreszcie dlatego, ponieważ organizm społeczny wieków średnich nakazywał poddanie dobra jednostki dobru ogółu, zatem sobkostwo zmuszał do miłości ideałów ogólnych. — O to zasada artyzmu ostrołucznego!...
Wszędzie ona była jedną i tą samą. Nie była wyłączną cechą ani Francji, ani Niemiec, ani Włoch i Anglji — bo wiara ówczesna jak niosła jedne słowa, tak jedne wydawała owoce. Wszędzie idealizm czasu podnosił um ysły, jakiekolwiek by były przemożne pęta zmysłowe. Wszędzie wiara w Dobro duchowe za słońce ożywcze uchodziła, gdzie tylko z nasiona zeszła nauka Zbawiciela i w kwiat się rozwinęła.
Tylko nie wszędzie jednocześnie, nie wszędzie jednakowo!
Francji przypada znowu chwała przodowania w tym względzie — przodowania niepodzielnego, bezprzykładnego!
Opat Suger w pierwszej jeszcze połowie XII wieku, na prezbiterjum kościoła w St. Denis, koło Paryża, zastosował po raz pierwszy ostre łuki w oknach, nałęczach i sklepieniach, przyczem nasamprzód w czyn w prow adził dążność usuwania ciężkich mas budowlanych, a zastępowanie ich konstrukcją lekką i przejrzystą. Chociaż zatem kościół cały jest na wskróś bazyliką romańską, przecie część kapłańska mówi już nową gwarą architektoniczną i przedewszystkiem uderza lekkością.
Cel architektoniki ostrołucznej spoczywa głównie na zespoleniu sieci sklepiennej w całość, niezmiernie sztucznie z części złożoną. Sklepienia ostrołuczne w przeciwieństwie do okrągłołucznych (romańskich) ograniczają się li do osnowy, ze żeber kamiennych powstałej, tak, że po wykonaniu tych ostatnich, wypełniano trójkąty wklęsłe cegłą na sposób kolebek wichrowatych. Taki układ pow odow ał sprowadzenie wszelkiego ciężaru sklepiennego za pomocą czterych snopów żeber do czterych węzłów fizycznych, stanowiących zasadę prostokąta w nawie. Podstawą zatem sklepienia były teraz cztery filary, a nie ściany — stąd wynikła możność opuszczenia ścian wszędzie w ogólności, a zastąpienia ich oknami lub tylko nałęczami (łękami) sklepiennemi. Ze zbiegu wszystkich żeber sklepiennych przy punkcie snopa powstawała siła wypadkowa, idąca ze wszelkich łęków i tarcz sklepienia. Pozostawała więc jedynie do pokonania ta siła skośna, idąca ze sklepień, to parcie skośne, które w stylu ostrołucznym wysoko wzniesione, a na boki rozpierające, nie mogło być inaczej zniweczone jak za pośrednictwem łuków t. zw. odpornych, w górze śmiało zaczepionych, nadwieszonych i opartych o ciężkie masy filarów odpornych, po za nawami bocznemi założonych.
Uwzględnijmy przytem potęgowanie lotności— i tak tkwiącej w istocie łuku ostrego, — skutkiem podnoszenia wysokości budowli do nadzwyczajnych wyżyn, a równocześnie uprzytomnijmy sobie osiągniętą wątłość filarów prześmiałych w stosunku do ich strzelistości, to zrozumiemy łatwo, jak wielką lekkość pow odow ały ściany rozstępujące się wielkimi otworami i jak przejrzystą czyniły przestrzeń skąpe mury a śmigłe słupy, pełne rzeźb, ozdobień i dziergań. — W miejsce płaszczyzn gładkich w y stąp iły teraz przeźrocza okienne, wypełniane szkłem kolorowem o obrazach przepysznie malowanych. Zamiast poważnych brył, spokojnie do widomej równowagi dążących w stylu okrągło - łucznym. poczęły teraz wzbijać się w górę rozdrobiazgowane szczegóły, rozkładające się na cząstki tern lżejsze, im wyżej sięgały. Jest to owa budowli ostrołucznej dążność idealna, która ma oznaczać w ym ow nie a praw dziw ie skłonność ku niebu, chociaż siła ciążenia przykuwa kamień do ziemi. W ustroju sklepień i w zeskładzie murów, filarów a słupów, zapanować musiała i teraz równowaga, oczywiście wszędzie i zawsze w architekturze konieczna, ajednak... kształtowania sztuki ostrołucznej dążyły stanowczo do oznaczania lotności nadmiernej, jakby na każdem miejscu świadczyć chciały władzę swobodnego panowania ponad prawami siły ciężkości. Stąd przejścia płynne, stale pionowo się pnące, stąd liczne krawędzie ku obłokom tęskniące, dachy bardzo strome, iglice ostrosłupowe, najeżone po grzbietach czołgankami czyli żabkami, stąd szczyty koronkowe, szczytnice po nad drzwiami i oknami, ostro w górę bijące, wreszcie chełmy wieżowe o iglicach przeźroczystych, pod niebiosami dźwigających krzyże na znak wywyższenia. — Wszystko razem w ogóle i każdy drobiazg najmniejszy w szczególe, oznacza duchowe panowanie człowieka nad wątkiem kamienia martwego, a tak symbol wyidealizowania osiągnął wyraz doskonałości.
Styl okrągło-łuczny pięknie i godnie odpowiada potrzebom całej religji chrześcijańskiej — to prawda — a jednak styl ostrołuczny najpiękniej i najwznioślej tłumaczy obrazowo uczucia chrześcijańskie, dlatego stał się najdoskonalszym symbolem kościoła katolickiego i stylem na w skróś kościelnym. — Nikt nie może zaprzeczyć temu, aby utwór architektury ostrołucznej nie był poematem podobnym do liryki poetycznej, lub utworem do symfonji muzycznej zbliżonym, albo wreszcie obrazem dramat wierszowany przypominającym siłą przełamywania trudów i napięciem woli człowieka do ostatnich granic.
I wnętrze katedry i zewnętrze jej zarówno wprowadzają nas w sfery wzniosłości artystycznej!..
Sklepienia gwiazdami zasiane, samo niebo kolorem przypominające, jakże błogo a lekko myśl unoszą i jaką otuchą przesycają uczucie człowieka, który wchodzi do świątyni cały bólem przygnieciony. Obłoczne smugi z wonnego kadzidła ku górze falisto się pnące, przez jasne strugi promieni słonecznych bujając, jakże spokojnie a łagodnie ukołyszą zmysły i jaką ciszę w głębi duszy wprowadzą!
Miękkie i płynące linje sklepień zdają się wyciągać ręce z błogosławieństwem ponad głową rozmodlonego. Słupy, filary rzędami ustawione, wśród rzeźb na tle złota a kolorów uroczystych, wyobrażają rzesze apostołów i Świętych, których obcowanie staje się tu rzeczywistem. Aureole z okien malowanych uderzające o źrenice, budzą myśl ku światom nadziemskim. Z góry spływa ukojenie, jakby rosa ze sklepień nieba na ziemię opadająca po krawędziach podpór sklepiennych, po słupkach cieniuchnych, jak laski pasterskie sprzęgniętych, aby ciężary z góry na dół sprowadzały; służkami zwiemy te słupki pod snopami żeber sklepiennych!... Tak słusznie, bo służą dla dzieła i dla symbolu, służą sobie nawzajem, dźwigają wspólnie, pomagając sobie w służbie ciężkiej na przypomnienie słów Chrystusa: iżbyśmy sobie służyli wzajemnie!— Rzeczywiście kamienie, cegły, drzewo, szkło, dachówki, żelazo i wszystkie inne wątki wiernie a zgodnie pełnią zadanie, trwając w służbie niewzruszenie, jakby na prawdę ludziom tu, w miejscu świętem, za wzór służyć miały!... Grają przestrzenie wysokie a daleko po przez liczne łęki sklepienne idące to mrokiem to jasnością z okien kolorowych się wdzierającą! Tęczowe barwy wzorzyste snują się jakby widziadła łaski Bożej, tu w kościele częstsze i łatwiejsze do oglądania! — Kołem uświęconem otoczą cię postacie Świętych, w majestacie Spokoju ich Koło ulgi, uciszenia i łagodzenia! Na tle czerwonej krwi ofiarnej, pojawiającej się tu i owdzie na znak wstęgi przewiniętej, dźwiga się Korona złota męczeństwa — która nie przeraża i nie grozi, ale przeciwnie pociąga i umacnia.
Najpotężniej zapanowała rzeźba i to przy wejściu do świątyni, w odrzwiach iście królewskiego przepychu. Ówdzie chóry aniołów po nałęczach się unoszą wśród chwały, tam Święci zastępami całymi stroją mury i słupy, a wszystko zamodlone bogobojnie i pokornie natchnione. Tutaj we wnętrzu kościoła na krzyżu Chrystus »pod tęczą« panuje Męczeństwem swojem, a tam po ławach kapłańskich czyli po stallach ręka mistrza średniowiecznego w ofierze złożyła pracę swoją. Ileż tam rzeźby rozsianej — to w posągach, to w liściach, zwierzętach, ptakach i dziwolągach, wplecionych artystycznie w obfitość zdobnictwa wzruszającego!
Rzeźba płaska w drzewie po polach, wśród obramień wymarzonych, przemawia do nas głęboko dziejami Pisma Świętego, jakby to nauka ciągła płynąć miała ze sztuki pięknej, chociaż uderza oko twoje rozmaity żart niewinny przez figurki lub zwierzęta, jakkolwiek wygląda to na igraszkę, a jednak symbolicznie wiele obowiązków przypomina to tło życia za pośrednictwem strachów lub pokus, malujących wykroczenia i grzechy, a tak smoki, gady, straszne potwory i krasnoludki łączą się z ideałami religji, jak błędy nasze ze świętością zasad.
Świątynia średniowieczna, ostrołuczna, w dobie wielkiego Święta, w dniu “wielkiego dzwonu”, jak u nas mawiano, napełnia się dźwiękami muzyki bardzo poważnej, gregorjańskiej, pod wpływem której zdają się drgać linje architektoniczne i kształty wszelkie.
Gdy ponadto zajaśnieje Ołtarz Wielki blaskiem świec mnogich i po pająkach świece woskowe smugami dymu błękitnego malują jakby wstęgi bławe na podobieństwo modlitw ku górze się pnących — wtedy ożywiają się ideą sztuki piękne jak architektura, rzeźba, malarstwo i muzyka i jednoczą się w potęgę jednolitą. Z ołtarza szafjastego występować się zdają Rzesze Niebian i Bóstwo Same uroczyście błogosławi, zwłaszcza gdy kadzielnica złota, rozżarzona, rytmicznie za każdem uderzeniem kłębami dymu niebieskiego dopomaga wrażeniom i natchnieniu. — Serdecznie przejęty wiarą pobożny pokutnik średnich wieków w chwili kiedy z namaszczeniem całował relikwie święte, zmysłami natężonymi zatapiał się w całe piękno świata swojego, bo dotykiem ust relikwij doznawał gorliwości, wonią kadzidła rozkosznego unosił się w krainy majestatu, słuchem muzyki napawał duszę, a oglądaniem architektury, rzeźby i malarstwa rozkoszował się prawdziwie w głębi serca swojego.
Do tego przybywała w owej epoce tęsknota do świata niebiańskiego, tęsknota, która woła z grobowców rycerzy i przodków, albowiem oni sami nie mogli jej ugasić ni zaspokoić, więc żyje z pamięcią o nich.
Sztuka ostrołuczna wprawia nas w zachwyt wobec wzniosłości kształtu, ale równocześnie pociąga niewidomie siłą tęsknoty wyjątkowej!...
Na dzieła takie musimy patrzeć źrenicami oczów i oczami duszy!...
Jak całość budowli w duchu »Ostrołęki«, — ściśle do jednego celu dla sztuki sklepienia należąca, — maluje doskonale ów ustrój równoważny społeczeństwa średniowiecznego, który w niej szukał odbicia dążeń swoich, tak znowu nieskończone rozdzielenie dzieła na części większe i cząstki coraz mniejsze, składanie działów ze szczegółów, a szczegóły z pierwiastków jednostkowych, cechuje dobitnie pracę ogółu w owych wiekach, kiedy już nietylko, jak dotychczas, samo duchowieństwo sztuki piękne uprawiało, ale naród cały, wszystkie stany i zawody pracy ludzkiej.
Rycerstwo budowało zamki, mieszczaństwo ratusze a rzemieślnicy i rękodzielnicy, na cechy podzieleni, krzątali się około wzbogacenia miast, miasteczek i wiosek — a wszystko to skupiało się dookoła kościoła najwznioślejszego i klasztoru z nim połączonego. Jakby pod skrzydłami opieki duchowej kwitły przy boku świątyni chrześcijańskiej mnogie gałęzie sztuki przemysłu i sztuk stosowanych.
Mieszczaństwo stanęło samodzielnie w pracy dla dobra własnego i ogólnego a tak rozpadło się na liczne stowarzyszenia, cechy i rękodzielnictwa silnie utrwalone przepisami stosownymi. W każdem stowarzyszeniu mistrz rej wodził, a przy nim pracowali czeladnicy i wyrobnicy. Wszyscy jedną myślą się kierowali: łączyć jednostki w ogół, spajać prace jednostek dla dobra wszystkich.
Taką drogą bezwiednie powstawał rys ducha owego, pragnącego się objawić zewnętrznie jak najdokładniej, aby obleczenie każdej idei szatą zmysłową w sztuce pięknej było hasłem dla dążenia jego ku doskonałości idealnej. Wykształcenie rzemiosł i rękodzielnictwa na tern polu było środkiem najważniejszym. Zajął on też wtedy, rzec można, jakby najwyższe granice zdolności ręki ludzkiej. Nie możemy w wielu kierunkach zrównać się dziś ze sprawnością mistrzów średniowiecza pod względem wyrazu artystycznego.
Do bogactwa kształtów architektonicznych godnie przyłączyły się uroki rzeźby i malarstwa tak zwanego cechowego, razem z licznemi gałęziami rękodzieł świetnych.
Świat sztuki ostrołucznej zajaśniał blaskiem piękności nadziemskiej — przepychem uczuć idealnych, za pomocą linjj, kolorów i kształtów mówiących o godności piękna!
Sztuka budownictwa pięknego najeżona łękami do góry ulatującymi, przybrana wieżyczkami coraz śmielej się unoszącemi, ustrojona iglicami, szczytami, czołgankami i szczytniczkami, aż do nieskończonej liczby — stała się obrazem niespożytości w dziedzictwie pomysłów i była oznaką nawet pewnego zbytku sił żywotnych.
Aby spotęgować wrażenie architektury a do ostatka wyzyskać siły obfite twórczości średniowiecznej, podała jej ręce przemożna sztuka stosowana. Nieskończoną grą swoich zdolności rozszerzyła świat piękna w dobie ostrołuku, aby pozostawić na wieki dowody wielkości, nieznanej dotychczas w dziejach świata.
Poczucie głębokie z miłości płynące, zbratało się z wyrozumowaniem, które odpowiadało potrzebie i słuszności. Jedno i drugie zlane w wyrazie jednolitym stanowi czar sztuki ostrołucznej, czar pokrywający ją tajemniczością nigdy nie znikającą.