Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
MICHEL-ANGELO AMERIGHI, zwany CARAVAGGIO.
(Na płótnie, całe figury naturalnej wielkości, 8 stóp 4 cale szeroki, 6 stóp wysoki)
Powiedzieliśmy już poprzednio przy obrazie Graczy kilka główniejszych szczegółów z życia Caravaggia; teraz podać zamierzamy ocenienie jego jako malarza, według historyków malarstwa we Włoszech.
Michel-Angelo Amerighi, albo Morigi de Caravaggio, znakomity bardzo wpływ wywarł, powiada Lanzi, na czwartą epokę szkoły rzymskiej; sprowadził bowiem sztukę z przesady i małpiarstwa na drogę prawdy, tak pod względem form, które zawsze naśladował z natury, jak i pod względem kolorytu, z którego wyrzucił całkowicie cynober i lazur, a zastąpił ’naturalnemi barwami, jak u Giorgiona. Sławił go też Annibal Carracci, a Guercino i Guido wielbili i korzystali z jego przykładu. W Mediolanie odbywszy pierwsze pole w sztuce, udał się do Wenecyi, studiować Giorgiona; z samego więc początku przejął od tego wielkiego artysty łagodność w cieniach.
Caravaggio zostawił kilka malowideł w rodzaju Giorgiona, i te najwięcej są cenione; lecz następnie, idąc za popędem tęsknej i posępnej natury, zaczął wyobrażać przedmioty bardzo mało oświecone i silnie obarczone cieniem. Zdaje się, jakoby figury jego siedziały w więzieniu, do którego słabe światło z góry wpada. Dla tego to wszystkie tła jego są zawsze zaciemnione, figury znajdują się zawsze na jednym planie, i nie zachowuje on żadnego stopniowania w malowidłach; jednakże pociągają one widza wielkim efektem, wynikającym z tego przeciwstawienia światła z cieniem. Nie trzeba w nim szukać ani poprawności rysunku, ani wyboru piękności. Nie dbał on wcale na studia, które przedsiębrali inni malarze, dla uszlachetnienia jakiego wyrazu twarzy, przedstawienia pięknej draperyi, lub naśladowania greckiego posągu. Prawda jakakolwiek była dla niego jedyną pięknością. W pałacu Spada, znajduje się S. Anna, kobiecemi zajęta robotami, a przy niej stoi N. Panna. Jedna i druga najpospolitsze mają rysy i po rzymsku są ubrane. Są to zapewne portrety jakiej kobiety i dziewczyny, które gdzie spotkał przypadkiem; po większej części bowiem tej trzymał się on metody. Przekładał nawet, jak się zdaje, to co było cokolwiek przesadzonem: zardzewiałe zbroje, potłuczone sprzęty i naczynia, stroje wyszłe z użycia, kształty ciała naruszone lub nieforemne. Z tego powodu musiano nawet niektóre jego obrazy usuwać z ołtarzy.
W Rzymie mało jest jego obrazów. Jednem z dzieł sławniejszych jest S. Marya Loretańska, w kościele S. Augustyna; ale najlepszemjest Zdjęcie z Krzyża wYallicella, które w sprzeczności zroskoszną expresyą Barocciego i łagodością Guida, cudowny effekt sprawia. Głównie malował on do prywatnych galeryj. Przybywszy do Rzymu, malował kwiaty i owoce, potem obrazy podługowate, w półfigurach, co od tej pory weszło w modę. Kreślił przedmioty z historyi świętej i świeckiej, ale najwięcej przedstawiał sceny obyczajowe niższego ludu: pijatyki, przekupnie, targi, astrologów i t. p. W pałacu Borghese, podziwiają jego Wieczerzę w Emmaus i S. Sebastiana w Kapitolu; w galeryi Pamphili, historyę Agary i umierającego Izmaela i obraz owocarki cudny naturalnością, tak co do figury jak i akcessoryów; lecz lepiej mu się jeszcze udawały bójki, morderstwa, zdrady, nocne zasadzki; bo sam był obznajomiony z temi przedmiotami, które zakłóciły i splamiły jego życie. Zmuszony uciekać z Rzymu za popełnione zabójstwo, pojechał do Neapolu i bawił tam czas jakiś. Ztamtąd popłynął do Malty; wielki mistrz pasował go rycerzem i udzielił krzyż zakonu w nagrodę talentu, którego dowiódł w pysznym obrazie Ścięcia S. Jana, który widzieć można w oratorium Konwentowego kościoła. Pokłócił się raz z jakimś komturem zakonu, i wtrącony został do więzienia, z którego uciekł, z narażeniem życia, do Sycylii. Zabawiwszy tam czas jakiś, chciał powrócić do Rzymu, lecz ledwie dojechał do Porto-Ercole, napadła go złośliwa gorączka i umarł na mą 1609. r. Wszędzie gdzie przemieszkiwał, zostawił wielką dość obrazów, jak podaje w życiorysie jego Gio. Pietro Bellori.
Szkoła jego, a raczej tłum naśladowców ogromnie się pomnożył po jego śmierci; nie było w niej ani jednego złego kolorysty, ale surowe jej robią zarzuty o zaniedbanie rysunku i przystojności. Bartolomeo Manfredi z Mantuy, zrazu uczeń Roncalliego, jest prawie drugim Caravaggiem, z tym tylko wyjątkiem, ze czasami surowszym był w wyborze przedmiotu. Mało znanym jest on w spisach zbiorów, dla których wyłącznie pracował, gdyż umarł młodo bardzo, i często jego obrazów uważane są za dzieła Carravagia.
Między licznych jego naśladowców w zakole rzymskiej, policzyć trzeba jeszcze następnych: Carlo Saraceni, zwany Wenecyaninem, Monsieur Valentino, jeden z najlepszych uczniów Caravaggia, umarł bardzo młodo; był to artysta wielkich nadziei, jak widać z dzieła w Kwirynalu: Męczeństwo SS. Processa i Marcina, albo Zaparcie S. Piotra w pałacu Corsini. Dalej, Simon Vouet, Angiolo Caroselli, Gerard Hundhorst, zwany Gherardo dalie Notti i wielu innych.