Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
ADRYAN VAN OSTADE.
(Na drzewie, 2 stopy pół cala szeroki, 1 stopę 10 cali wysoki).
Dwukrotnie już mówiliśmy o Adryanie Van Ostade, przy obrazach Ostade w pracowni i Karczma holenderska, nie będziemy przeto powtarzać ani szeroko rozwodzić się nad stylem i zaletami tego artysty. Obraz niniejszy, Gospoda holenderska, należy przecież do najlepszych utworów A. Ostade, tak pod względem trafnie bardzo schwyconej charakterystyki jak i wykonania. Wyborna perspektywa, doskonale pojęty rozkład planów, grupy naturalnie ułożone, bez żadnego przymusu ani naciągania, figury poczciwych holenderskich kmieci, jowialne, wydatne, dowcipnie narysowane, oto główne tego utworu zalety. Światło rozłożone bardzo .umiejętnie, z przodu i z otwartych drzwi w tyle, oświeca ostatnie plany, środkowe w półcieniu zostawiając. A jaka tu swoboda! Odgadnąćby prawie można każdej gromadki rozmowę. Jakże jowialna jest figura na wpół pijanego chłopa, na pierwszym planie, który z taką szczerotą podaje szklanicę piwa kumoszce, poważnie siedzącej z dzieckiem; a stojący tuż staruszek coś dowcipnego prawi o kmotrze swoim. Zaprzątniona przy kominie, pod ogromną kapą, gospodyni, obojętna na gwar wesołych gości, zakłada kocioł na ogień; roztasowała swoje kuchenne przybory na ziemi, żeby je mieć pod ręką, i w lot usłużyć na zawołanie. A za kominem, swawolny jakiś parobczak ostro się bierze do młodej dziewuchy, i całuje serdecznie w pulchne policzki. Na ławeczce siedzący dwaj podróżni, na przeciw komina, opowiadają sobie jakieś zabawne przygody, bo się śmieją z duszy. W drugim rogu izby gościnnej, szlachetka jakiś pali koperczaki do sąsiadki, co tak znudziło brata jej czy krewnego, że aż poziewa; za nim, strudzony częstem zaglądaniem do kufla obywatel jakiś, usnął sobie poczciwie, oparłszy głowę na stole. Z tyłu, podtatusiała para spokojnie zawodzi ważne rozprawy, a jakiś mówca powstał, i energicznym gestem dowodzi prawdy twierdzeń swoich.
A ten nieład, te sprzęty, stołki, dzbanki, karty, kapelusze, walające się po ceglanej podłodze, te graty różne, porozwieszane na ścianach, porzucane na półki, te kosze, kobiałki, te wędliny nad kapą komina zawieszone, a nad wszystkiem unoszący się drewniany świecznik z czterech pręcików, na końcu których zatknięte łojówki, razem wszystko tworzy chaotyczną pstrociznę i daje doskonałe przedstawienie gospody holenderskich wieśniaków.
Długiego badania, postrzegawczego oka, wiernej pamięci, obeznania się wielkiego z obyczajami, zwyczajami, strojem i ładem wieśniaków, potrzeba było artyście, żeby tak wiernie zdjąć obraz, tyle życia, tyle ruchu i rozmaitości połączyć w jedną całość harmonijną, a nie wykroczyć przeciwko prawdzie, nie wyjść za granicę gdzie się karykatura poczyna, żeby uniknąć przesady. I rzeczywiście, A. Ostade w wysokim stopniu posiadał niezbędne ku temu przymioty, a wiele czasu trawiąc między wieśniakami, po szynkach, karczmach, zajazdach, gruntownie obeznał się ze wszystkiemi szczegółami przedmiotu, na którym osnował swoje utwory;—można go też nazwać, po Teniersie i Bega, najbieglejszym przedstawicielem holenderskiego ludu, zwłaszcza jego pohulanek, zabaw i godów.
Całe życie holendrów odbite jest w obrazach, całą ich historyę, mnóstwo widoków kraju, na płótno przenieśli znakomici mistrzowie, a A. Ostade do tej panoramy dostawił obrazy kmiecego żywota, szczerodusznych rozrywek prostego ludu.