Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
ANTONI VAN DYCK.
(Na płótnie, 3 stopy 6 cali wysoki, 2 sloppy szeroki).
Engelbrecht, Dalekarlijskim zwany, rodem Szwed, długi czas był przewódcą uciśnionych chłopów Dalekarlii. Był on nadzorcą kuźnic w kopalniach miedzi i mieszkał w Dalekarlii. Oburzony szatańskiem okrucieństwem, którego się na nieszczęśliwych kmieciach dopuszczał duński dowódca zamku Westerns, nazwiskiem Jens czy Jesse Eriksen, tak że kilku z nich w zapamiętałości i gniewie powiesić kazał, Engelbrecht udał się do króla Eryka, Pomorczykiem zwanego, do Danii, 1433. r. i ujmował się żarbwie za pokrzywdzonymi; król zażądał sprawozdania o tern od szwedzkiej rady państwa; ta potwierdziła zupełnie prawdziwość słów Engelbrechta, który stanął powtórnie przed obliczem monarchy, domagając się krnąbrnie ukarania winowajcy; króla to uraziło, zawstydził go wtedy i odprawił z niczem.
Rozjątrzeni na wieść o tern, Dalekarlii mieszkańce powstali, i Engelbrechta postawili na czele sił zbrojnych. Pilnie rozdmuchiwał on zarzewie powstania, skierował je przeciw samemu rządowi, i ogłosił wygnanie Duńczyków z Szwecyi. Zastępy jego z każdym dniem rosły w siłę i W'net zdobył Upsalę. Cała prowincya przeszła pod jego władzę, a między innemi Erich Pucke, z Korsholmu, starego rodu szlachcic i wojownik doświadczony, pierwszy z magnatów stanął na stronie powstańców. Imię jego nadało całej sprawie nowy popęd, skutkiem czego powstali chłopi północnej prowincyi. Teraz dopiero Engelbrecht nakazał wymordowanie wszystkich cudzoziemców, czyli Duńczyków'. Żeby ich poznać, bo powiększej części dobrze krajowym językiem mówili, kazano im wymawiać w yraz: „Hvit, Hast i Korn Gulst” po których cudzoziemców zaraz dochodzono.
Tymczasem powstanie rozszerzyło się po całej Szwecyi, a Engelbrecht przymusił już i radę Państwa do połączenia się z powstańcami. Nareszcie król Eryk wyruszył 1455. roku z flotą i wojskami ku Sztokholmowi, ale burza rosproszyła je całkowicie i po krótkim pobycie w Sztokholmie Duńczyk musiał bezskutecznie wrócić do siebie. Nowe usiłowania, żeby podbić powstałą. Szwecyą, nie powiodły się wcale i zaniechać tego Duńczykom przyszło.
Wtedy należało pomyślić o wyborze zarządcy Państwa; Engelbrecht myślał, że wybór na niego tylko paść może, i lud szczerze pragnął tego ; szlachta jednak innego była zdania. Nie mogłaby ścierpieć żeby posłuszeństwo oddawać człowiekowi niższej klassy, a nadto obawiała się, żeby zbyteczna wziętość jego u ludu, nie pobudziła w nim wyższych jeszcze żądań, żeby nie zagarnął władzy; dlatego popierała wybór marszałka Karla Knudsen na zarządcę Państwa, co nastąpiło 1436. r. Ztąd wyrosło niezadowolenie z jednej strony, nieufność z drugiej. Dla złagodzenia rzeczy, Engelbrechtowi oddano najwyższe dowództwo nad wojskiem, a Knudsenowi wewnętrzną administracyę. Engelbrecht rychło pozajmował nieuległe jeszcze zamki i warownie, i zdobył Kolmar, Nikioping, i kilka warownych grodów. Ale zazdrość i zawiść Knudsena ścigała za nim w tropy. Engelbrecht zachorował i chciał z żoną popłynąć do Sztokholmu, przez Hielmarskie jezioro. Burza zmusiła go przybić na małą wysepkę i zostać tam na nocleg. Napadł tu na niego szlachcic, nazwiskiem Mogens Bengtsen, z którego ojcem Engelbrecht miał dawniej jeszcze żywe zajście. Bengtsen rzucił się na niego, i kilkakrotnym uderzeniem zamordował, a sam uciekł, 1436. r. Tak zakończył Engelbrecht Dalekarlijski. Ze temu niecnemu czynowi Knudsen obcy nie był, wątpliwości nie podlega, bo mordercy dawał opiekę. Chłopi jednak uważali za świętego, i pochowali z wielkim żalem w Orehro.
Knudsen, zbywszy się współzawodnika, począł zaraz rozpierać się samowolnie, aż w końcu musiał uciekać z kraju, a Szwecya nowym podbojem wróciła znowu pod panowanie Duńczyków. — Wiadomość ta wyjętą jest z Histoire de Danemarc par Des Roches, T. IV.
Portret niniejszy, jak wszystkie z pod pędzla Van Dycka wyszłe, zaleca się nadzwyczaj biegłem schwyceniem wyrazu twarzy i wydaniem charakteru. I rzeczywiście, któż nie dopatrzy w rysach Engelbrechta, owej energii i sprężystości, której liczne dowody dał w rosprawach na polu bitwy, na zgromadzeniach ludowych i w rozmowie z Erykiem Duńskim. Rubaszna to, szorstka figura, ale krzepkiego rodu i niezwątlałej siły, twarda jak miedziane bryły Dalekarlijskich kopalni, ale zarazem tchnie otwartością i szlachetnem powoduje się sercem. Van Dyckowi to zawdzięczamy, że znane nam są dziś postacie wielu spółczesnych z nim mężów, którzy na wojnie lub w radzie zasłynęli. Tak trafnie potrafił wydać charaktery ich, że chociażby dzieje nic o ich czynach nie podawały, to z tych wizerunków, możnaby już prawie dociec, czem byli i jak działali. Gdyby więc inne zalety nie stawiały Van Dycka w rzędzie pierwszych jego wieku malarzy, to już jedno wywyższyłoby go nad mierność i okryło sławą.