Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
EGLON VAN DER NEER
Eglon Van der Neer; urodził się w Amszterdamie 1613. r., był synem Arnolda Van der Neer, dobrego peizażysty, cenionego szczególniej za widoki przy świetle księżyca. Z początku uczył się od ojca; przekładał jednakże malować twarze, i pozwolono mu do innego udać się nauczyciela. 6 Wszedł więc do pracowni Jakóba van Loo, bardzo dobrego malarza w Amszterdamie, mianowicie nagich kobiecych postaci. Nie odstraszały Eglona wielkie trudności tej części malarstwa; starannie się też uczył rysunku, kompozycyi i kolorytu. Mając wrodzone wielkie zdolności, pod kierunkiem zręcznego artysty, doskonalił się i szybkim krokiem postępował w swoim zawodzie.
Sława szkoły francuzkiej skłoniła go do podróży do Paryża; miał wtedy lat dwadzieścia. Pomimo takiej młodości, rychło zasłynął dziełami swojemi. Hrabia Dona, gubernator Oranii, wziął go do siebie, i trzy czy cztery lata zatrudniał talent jego już niepospolity. Opuściwszy hrabiego Dona, wyjechał z Francyi i powrócił do Holandyi.
Zaledwie przybył do Rotterdamu, zapoznał się i wkrótce ożenił z Maryą Wagenvelt, córką sekretarza trybunału Schietlandu; wziął za nią znaczny posag, który jednakże zmarnował w większej części na procesach; utracił tę żonę i cały wzięty za nią majątek, a zostało mu się po niej szesnaścioro dzieci. Pojechał na mieszkanie do Bruxelli, gdzie roboty jego poszukiwane były; pojął tam w drugie małżeństwo siostrę sławnego malarza Du Chatel, którą dołączony tu wizerunek wyobraża. Doskonale malowała ona miniatury, i umarła zostawiwszy żal głęboki i dziewięcioro dzieci. Tak liczna rodzina zmusiła Van der Neera do pilnej pracy, żeby na utrzymanie jej wystarczyć.
On najlepiej dowiódł jak potrzeba staje się matką talentów i przemysłu. Talent jego w zasobach niewyczerpany, żadnego nie zaniedbał rodzaju malowania, a raczej potrafił wznieść się do wszystkich i osiągnął nader rzadką chwałę z powodzenia we wszystkich.
Malował krajobrazy, które wielce poszukiwane były, a nie kosztowały go ani tyle pracy, ani tyle starania co obrazy historyczne.
Mieszkając w sąsiedztwie pięknego ale zaniedbanego ogrodu, sam pielęgnował w nim różne rośliny i kwiaty, ażeby je pyszniejszemi uczynić; ale postrzegłszy, że przeniesione do pracowni jego, tracą cokolwiek na świetności i blasku, i że kształty ich zmieniają się w miarę więdnienia, przeniósł pracownię do ogrodu; kazał sobie zbudować mały przenośny gabinecik, w którym malował każdą roślinę i każdy kwiat na łodydze; chwytał więc naturę w całej prawdzie, gdyż malował ją w pełni życia. Świeże i pyszne kwiaty, na obrazach jego całą piękność zachowywały, a raczej obrazy jego istnym były ogrodem.
Niewiadomo co go skłoniło pojechać do Dusseldorfu. Po pięciu latach wdowieństwa, ożenił się po raz trzeci z córką Jana Spilberga, malarza Elektora; od jedenastu lat była ona wdową po malarzu Breeckvelt; bardzo biegłą była w przedmiotach malarstwa dotyczących, i malowała sama; z tego tytułu nawet pozostała na dworze Elektora, po śmierci Eglona, 3. maja 1703. r. nastąpionej, w sześć lat po tóm nowem małżeństwie. Żałowano go powszechnie, a Elektor wyprawił mu pogrzeb bardzo wspaniały.
Van der Neer rzadkim był człowiekiem; sztukę swoję w tak wysokim posiadał stopniu, że we wszystkich jej gałęziach z równą doskonałością mógł pracować, co poświadczają dzieła po nim pozostałe.
Historyczne jego obrazy zalecają się tak kompozycyą jak i wykonaniem. W portretach jego na wielką skalę i w mniejszych, koloryt bardzo dobry, widać z nich biegłego artystę co do układu i co do wykończenia. W krajobrazach czuć że są z natury zdejmowane; plany są w nich dobrze uszykowane, w drzewach liście pięknie wyrobione i naturalnie ukolorowane; lecz chociaż obrazy swoje zbogacałrozmaitemi kwiatami i roślinami jak już wyżej wspomnieliśmy, wykończał je tak starannie, że często zimno wyglądają i nie zgadzają się dostatecznie z całym obrazem. Słynął on jeszcze w innym rodzaju, to jest malował towarzystwa w strojach narodowych; w tym względzie tak doskonale naśladował Terbourga, że śmiało możnaby się omylić i jednego wziąć za drugiego.
Eglon lubił spokojność; nie chciał jechać do Hiszpanii, pomimo że król przysłał mu patent na malarza nadwornego.
Nadmienić trzeba że Van der Neer był mistrzem Van der Werfa.