Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
FRANCESCO BARBIERI, zwany GUERCINO DA CENTO.
(Na płótnie, 7 stóp 11 cali szeroki, 6 stóp 3 cale wysoki).
Przydomek Guercino, co znaczy zezowaty, dano temu malarzowi dlatego, że istotnie był zezowatym. Prawdziwie nazywał się Jan Franciszek Barbieri z Cento, urodził się bowiem w tern miasteczku, niedaleko Bolonii, 1590. r. Bez wrodzonych zdolności trudno celować w jakiej sztuce, lecz Guercino okazał wielkie, wymalowawszy, w dziesiątym roku życia, N. Pannę na froncie swojego domu; posłano go do Bolonii, gdzie bawił u kilku miernych malarzy; przy nich nauczył się tylko mieszać farby, samemu zaś sobie winien doskonałość do której wzbił się w sztuce. Często się zdarza, iż uczeń z geniuszem nie potrzebuje wielkiego mistrza do nauki; dość mu pokazać praktyczne sztuki prawidła; a często widząc złą, robotę, uczy się dobrego jej wykonywania. Zapominać przecież nie trzeba, że Guercino pracował czas jakiś u Annibala Carracci. Potem złączył się z krewnym swoim, Benedetto Gennari i razem pracowali nad kilku utworami. Naśladowanie dzieł Carraccich, które znajdują się w Cento i w Bolonii, służyło za kierunek całej drodze Guercina: od nich to przejął on koloryt i poprawność rysunku, dołączył, na sposób Caravaggia, silne cienie, zręcznie je miarkując staranniejszym doborem, większą szlachetnością i wyrazistością.
Guercino należał do rzędu ludzi, u których żywa i płodna wyobraźnia bez trudu tworzy piękne, wzniosłe, wielkie myśli, co wzruszają i czarują; często kazał on stawiać sztalugi swoje przed jakiem arcydziełem sztuki, aby nadać polot duchowi i w dzieła swoje przenieść geniusz mistrzów.
Przekonanym był, ze malarz, posiadając koloryt dobry, nietylko połowę drogi ubiegł, jak powiada jeden pisarz włoski (Guarini), ale ze stu przymiotów, któremi szczycić się winien, posiadł już dziewiędziesiąt dziewięć. I w istocie, nie każdy uczuwa w obrazie siłę geniuszu, wzniosłość myśli i dokładność rysunku; ale koloryt na każdym robi wrażenie.
Biegły ten artysta światło dawał z góry, silnemi cieniami, tyle nadawał mocy, tyle wybitności figurom swoim, że inne dzieła malarskie, wyjąwszy Caravaggia, ledwo się ostać przy nich mogą. Prawda, że ten sposób traktowania wybiega cokolwiek za granice prawdopodobieństwa; każe przypuszczać, że przedmioty znajdują się w ciemności, trochą światła obrzucone, albo, gdy rzecz dzieje się we dnie, że słońce opromienia wielkie światła, które widzimy stawione naprzeciw silnych cieni. Żeby zrozumieć i wniknąć w sposób zapatrywania się tego malarza, poddać się trzeba temu złudzeniu.
Guercino, zobaczywszy kilka obrazów Ludwika Carracci, utworzył sobie odrębną, własną metodę tych wielkich cieni, które zadziwiają, i wszystkie inne obrazy pozbawiają efektu, a tem zyskał sobie wziętość najznakomitszym mistrzom dorównywającą.
Kiedy go pytano o zdanie co do najsławniejszych obrazów, powiadał, iż wątpi aby bez wady były: śmiało korzystał ze wszystkiego co w nich piękne, niedochodząc co godne nagany.
Spiesznym niesłychanie krokiem szedł Guercino w zawodzie sławy. Dzieła jego tyle robiły hałasu, że wielu malarzy bolońskich umyślnie zjeżdżało do Cento, żeby je oglądać. W 1616. r. założył szkołę, opatrzywszy ją w modele i posągi starożytne. Młodzi malarze zewsząd zbiegali się do niego, nawet z Francyi. Mistrz ten łagodnie obchodził się z uczniami, niczego im nieodmawiał, i zrobił dla nich księgę rysunków, którą rytował Olivier Gatti.
Kronikarze podają, że przyjmował u siebie trzech kardynałów, przejeżdżających przez Cento; a gdy szli do stołu, służyło im dwunastu uczni Guercina, najkształniejszych i najgrzeczniejszych, co tak ujęło trzy eminencye, że szczere wynurzywszy mu dzięki, mnogiemi obdarzyli go darami i łaskę papieża przyrzekli.
Guercino często jeździł pracować do Bolonii i do innych miast włoskich, które dobijały się o jego obrazy; do Wenecyi przyjechał z kanonikiem jednym, który go zaprowadził do malarza Palma, i temu pokazał książkę rysunków Guercina, powiadając, że to robota młodzieńca, pragnącego wejść do jego szkoły. Palma, zdziwiony pięknością rysunków, odpowiedział: „Ten uczeń więcej odemnie umie.” Pochlebne to wyrażenie obraziło trochę skromność Guercina, rozmowie przytomnego, a przy wyjściu, obaj artyści uściskali się wzajemnie.
Kościół świętego Grzegorza, w Bolonii, ozdobiony został 1620. r., obrazem świętego Wilhelma, jego ręki, tak śmiało, wdzięcznie i doskonale odrobionym, że wziętość Ludwika Carracci, który w tymże kościele odmalował słynny obraz świętego Jerzego, ucierpiała trochę na tem. Guercino otrzymał pyszny łańcuch złoty od miasta Reggio, za różne kawałki malowane w tanecznej katedrze.
Książe Lodovisi zamówił u niego obraz, wyobrażający Najświętszą Pannę, syna jej i świętego Jana; Innocenty X., któremu go książę podarował, uważał że dzieciątko Jezus za nagie. Guercino napisał więc do Piotra z Cortony, prosząc ażeby okrył tę figurę. Malarz ten, przez wzgląd na niego, drożył się cokolwiek, ale poddać się musiał rozkazom papieża. Grzegorz XV. sprowadził Guercina do Rzymu, do ozdobienia loży Benedykcyi; ale rychła śmierć tego papieża wstrzymała tę robotę. Guercino malował freski w winnicy Ludovisi, dla kardynała Borghese, i zrobił sławny obraz męczeństwa świętej Petronelli, znajdujący się w kościele świętego Piotra. Za tyle wielkich utworów, książę Modeny mianował go kawalerem, za powrotem jego do Cento. Bawił następnie w Bolonii, Reggio, w Modenie i wiele malował.
Godność pierwszego nadwornego malarza króla francuzkiego, wcale go nie znęciła i nieprzyjął jej, tem się składając, że podobnegoż zaszczytu nie przyjął od angielskiego króla.
Kopuła w Placencyi, zaczęta przez Morazzone, ściągnęła go do tego miasta; skończył ją tak, że sławę swoją jeszcze bardziej rozszerzył.
Za życia Guida, spółzawodnika swego, Guercino przemieszkiwał w Cento. Sposób malowania i traktowania dwóch tych wielkich artystów tak był różny, że szkodziliby sobie wzajemnie. Po śmierci Guida, Guercino osiadł w Bolonii. W tedy to zmienił zupełnie swoję metodę malowania, porzucił silne i rudawe cienie, i używać zaczął tynt jaśniejszych. Niczego nie zaniedbywał aby podobać się powszechnie.
Królowa Krystyna szwedzka, wielka, jak wiadomo, talentów i sztuk orędowniczka, odwiedziła Guercina w przejeździe przez Bolonię, a niemogąc go nakłonić do opuszczenia tego miasta, podała mu rękę i jego ujęła, mówiąc, że pragnie dotknąć ręki co tak piękne rzeczy tworzy. To nam przywodzi na pamięć inne historyczne wspomnienie: Małgorzata córka Jakóba I., króla Szkockiego, a żona Delfina Francyi, który potem panował pod nazwą Ludwika XI., zastała raz w przedpokojach królewskich, śpiącego Alaina Chartier, bardzo brzydkiego ale nadzwyczaj wymownego człowieka, i pocałowała go, mówiąc, że nie człowieka całuje, ale usta co wygłaszają tak piękne myśli.
Żaden artysta nie malował tak prędko jak Guercino; malował on odrazu, szkicował i wykończał od jednego zamachu. Naglony przez mnichów o wymalowanie Ojca Przedwiecznego, do wielkiego ołtarza, w wigilią święta zakonu, zrobił go przy lampach, w ciągu jednej nocy. Tiarini tak się tem zbudował, iż w podziwie zawołał: „Potężny Guercino, robisz co chcesz, my zaś to tylko co możemy.” Prawda, że poprawność, szlachetność i wyraz nie najosobliwsze były w takich przypadkach. Miał zwyczaj zamykać się w domu, a tylko w obec krewnych malował. Śmierć brata jego, Antoniego, który mu cały dom prowadził, zmartwiła go tyle, że już niechciał więcej pracować. Kłopotanie się około potocznych rzeczy i domu było mu nieznośne. Książe Modeny, dowiedziawszy się o tem, sprowadził go do swego pałacu, zebrał mu grono wesołych i sztuce oddanych towarzyszy, a gdy żal się ukoił, odprawił go do Bolonii obsypanego darami.
Uczeń jego i krewny, Ercole Gennari, chętnie podjął się dom mu prowadzić. Guercino, przyszedłszy do siebie, odzyskał dawną wesołość i wziął się do pracy, którą się zajmował do 1666. r., w którym go śmierć zaskoczyła. Umarł bezżenny, w Bolonii, siedmdziesiątego szóstego roku życia. Grób jego znajduje się w kościele świętego Zbawiciela.
Życie regularne, skromne obejście, uprzejmość w rozmowie, szczęśliwa pamięć, podsycana czytaniem historyi i mitologii, sprawiały to, że go magnaci kochali, a szanowali artyści i pisarze. Nie można mu zaprzeczyć wielkich przymiotów duszy, bo zawsze o wszystkich mówił dobrze, niezazdrościł współbraciom, wspierał biednych, uczniom swym nawet pożyczał pieniędzy. Lubo przy śmierci wielkie porobił zapisy i jałmużny, znaczny jeszcze majątek pozostawił familii.
Historya malarstwa niewielu podaje malarzy, którzy tyle pracowali co Guercino; liczą przeszło sto dziesięć obrazów ołtarzowych, najmniej sto pięćdziesiąt dużych obrazów różnego przedmiotu, i portretów wielkich mocarzy, nie rachując kopuł, sufitów, kawałków malowanych al fresko, po ścianach kaplic i małych obrazków sztalugowych. Żadne z dzieł jego niedokładnem nie jest, co nader rzadki przymiot u wielkich malarzy. Zarzucano mu, że figury bez wytworności i szlachetności rysował; że nie ma w nich wyrazu, duszy; że koloryt jego silny, ale przesadzony, karnacye nie świeże. Drugą jego metodę więcej ceniono.
Trudno dać wiarę, jaką moc rysunków Guercino zostawił po sobie; po śmierci bowiem aż dziesięć tek znaleziono. Są to po większej części szkice wcale nie wykończone, ale chociaż ledwo nakreślone, pełno w nich życia i siły . Obrysy niepoprawne, naprowadzone są lekko piórem, lawowane bistrem, czasami nawet kończone piórem, z zadziwiającą swobodą. Widać tam kreskowania równoległe, prostopadłe i nierówne. Rysunki czarną i czerwoną kredą są tegoż samego rodzaju; krajobrazy jego bardzo są rzadkie i wysoko cenione. Poznać je głównie można po krótkich i niepoprawnych figurkach, po jego sposobie szykowania głów, i po pewnych zamazaniach atramentem, które sprawują cudne chiaro-scuro. Własną ręką rytował Guercino świętego Antoniego z Padwy i świętego Jana.
Uczniami jego są: Ercole Gennari, dwaj synowie jego, Benedetto i Cesare Gennari; Matteo Loves, Sebastian Bombelli, Lucas Scaramucia, Mettia Preti zwany il Calabrese i inni.
W Galeryi Drezdeńskiej znajduje się czternaście obrazów Guercina, z pierwszej i drugiej epoki. Dołączony tu należy do drugiej.