Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Międzynarodowe wystawy dzieł sztuki, urządzane w Wenecji co dwa lata, stanowią doskonałą okazję do zaznajamiania ogółu cudzoziemców ze sztuką włoską doby współczesnej. Korzysta z tego komitet wystawy, przeznaczając zazwyczaj cały pawilon centralny, liczący ponad 40 sal, wyłącznie niemal sztuce włoskiej; wśród istnej powodzi różnorodnych malowideł i rzeźb, stojących zazwyczaj na średnim poziomie, widz zauważa prawdziwą rozkoszą t. zw, wystawy indywidualne, t. j. wystawy zbiorowe poszczególnych artystów, zarówno współcześnie żyjących, jak i dawniej zmarłych. Są to prawdziwe wyspy wśród olbrzymiego oceanu, w którym trudno bardzo zorjentować się obcemu, zwłaszcza bez odpowiedniej estetycznej busoli.
Wystawy indywidualne dają możność bliższego poznania osobowości twórczej danego artysty, jego stanowiska w sztuce włoskiej i ogólnoeuropejskiej. Tym razem urządzono takich wystaw aż dwanaście (A, Spadini, U. Bellotto, A. Maraini, G. Graziosi, F. Casorati, B. Bezzi, F. Scattola, P. Fragiacomo, U. Oppi, D. Induno, U. Valeri, A. Leto).
Coraz bardziej utrwala się wszędzie przekonanie, że wielkie światowe jarmarki artystyczne, w formie wystaw, nie mają właściwie żadnej racjonalnej podstawy,- wśród tysięcy nagromadzonych w jednym budynku, ze sobą zupełnie zresztą niezestrojonych płócien i rzeźb, łatwo uchodzą uwagi zmęczonego widza nawet arcydzieła, podczas gdy równocześnie wygrywają na efekcie utwory, pozbawione smaku i kultury, uderzające albo swym rozmiarem, albo banalnym a popularnym tematem, albo wreszcie ordynarnym krzykiem barw. To też wystawy indywidualne cieszą się coraz większem uznaniem.
Dzieł włoskich zebrano w głównym pawilonie około 1300 sztuk,- czy odzwierciedlają one istotny stan sztuki włoskiej w chwili bieżącej ?
Z góry wiadomo, że nie, bo jest to wręcz niemożliwe, zwłaszcza przy powtarzaniu takich wystaw w Wenecji co dwa lata, wobec czego, zależnie od nadesłanego materjału i zależnie od wystaw indywidualnych, zmienia się równie często i charakter tych narodowych ekspozycyj.
Od niedawna, zaczęto urządzać i w Rzymie wiosenne wystawy międzynarodowe, tembardziej więc skomplikowały się warunki tego rodzaju zbiorowych artystycznych wystąpień.
Charakterystyki tedy danej wystawy nie można identyfikować z charakterystyką całej sztuki Włoch współczesnych. Obraz, jaki daje wystawa wenecka, jest z natury rzeczy i jednostronny i poniekąd przypadkowy.
Jeśli wspomniałem powyżej o średnim ogólnym poziomie wystaw weneckich osobliwie w dziale włoskim, to należy zrozumieć ten poziom na tle współczesnego stanu sztuki europejskiej. W porównaniu z wystawami, jakie zazwyczaj oglądamy w Polsce, w głównych naszych środowiskach, zacząwszy od warszawskiej Zachęty, wystawa wenecka stoi niesłychanie wyżej, nie mówiąc już o tern, jakie ma przepyszne tło i otoczenie (laguny i Giardini Pubblici), jak artystycznie jest zaaranżowana, jak celowo rozmieszczone są eksponaty. Liczne rzeźby, wykonane przeważnie w materjale, nie w gipsie, dodają jej również ogromnego uroku.
Każda wielka wystawa, o ile nie organizuje jej jakaś wybitna jednostka z prawami dyktatora, jest z konieczności wyrazem kompromisu. Ten kompromis mści się dotkliwie na ogólnym poziomie.
To samo można zaobserwować w Wenecji. Poziom jej byłby bez porównania wyższy, gdyby nie prace takich autorów, jak (notuję ich umyślnie dla pamięci i przestrogi): G. Ricci, V. de Stefani, C. Laurenti, L. Dudreville, A. Discovolo, G. Dottori, A. Protti, A. Martini, A. Rizzi, G. Bargellini, M. Cavaglieri, a nawet jak zmarły niedawno tragicznie, wzięty portrecista fiigfí fif’ur Lino Selvatico, który prócz autoportretu znośnego, nadesłał dwie kompozycje ogromnie liche i słabe.
Wystawa wenecka świadczy o tern, że Włochy posiadają nader licznych malarzy, grafików i rzeźbiarzy, którzy przede wszy stkiem bardzo wiele umieją i już przez to samo utrzymują się na europejskim poziomie. Dawny nastrojowy realizm, zarówno jak przejęty bezpośrednio od Francuzów impresjonizm, któremu zresztą sztuka włoska zawdzięcza ogromnie wiele, przeżywa się wyraźnie i coraz mniej liczy przedstawicieli oraz nowych zwolenników.
Zasadnicze znamię artystyczne nadaje malarstwu włoskiemu współczesnej doby neoklasycyzm, poza tem znać u niektórych malarzy mniej lub więcej wyraźny wpływ lam bizmu, odpowiednio jednak przetrawionego i opanowanego, co doskonale pozwala rozwiązywać różne zadania, związane z problemem konstrukcji brył, np. M. Tozzi'emu.
Nic też dziwnego, że, skoro neoklasycyści europejscy tak chętnie teraz kroczą dawno już wydeptanemi ścieżkami włoskiego renesansu w XV w«, robią to wielce skwapliwie i włoscy malarze, u których zżycie się i wczucie w ducha tej epoki z pewnością jest szczersze. »Zbiór oliwek«, który wystawił Baccio M. Bacci, przypomina np. żywo »Alegorję jesieni« Francesco del Cossa (1435-1477), szkoły ferraryjskiej, z berlińskiej galerji. O tern, że sztuka Ingres'a i sztuka Cézanne'a, nie są to dwa światy zgoła różne i nawzajem się wykluczające, świadczą żywo obrazy zwłaszcza dwóch artystów Primo Conti i Ottavia Steffenini (akty), jakkolwiek pierwszy operuje więcej światłem i barwą, a drugi raczej tylko konturem. Zwartość kompozycji, uproszczenie kształtów, wyrazista linja konturu, spokojne i jednostajne płaszczyzny barwne, cechują prace takich wybitnych i wykwintnych artystów, jak Carlo Potente, Pompeo Borra, Virgilio Guidi, a nadewszystko Felice Casorati i Ubaldo Oppi.
F. Casorati podlegał zrazu wpływom Kandinsky'ego / przez czas pewien znany był jako malarz eleganckich kobiet. W ostatnich zaś latach zajmują go zagadnienia konstrukcji form, kompozycji, efektów barwnych z wyłączeniem żywszej gry świateł i cieni. Prace jego są komponowane jasno, rysowane czysto i wyraźnie, w kolorze wcale żywe, ale bardzo zrównoważone.
Ubaldo Oppi, Bolończyk <ur. 1889 r.>, który w Wiedniu zbliżył się w swoim czasie do sztuki Klimta, a w Paryżu do najnowszych kierunków w plastyce francuskiej, po odbyciu wojennej kampanji stworzył sobie po części własny styl, ugruntowany na zasadach neoklasycyzmu i pragnie się w nim wypowiedzieć zarówno jako malarz i człowiek, W pracach czysto figuralnych jest nieco jednostajny, nuży muzealnym zapachem, skąpą gamą kolorów. W pejzażach jest o wiele ciekawszy, żywotniejszy, bardziej nowoczesny.
Wymienieni powyżej malarze wnoszą do sztuki włoskiej pierwiastek bądź co bądź nowy i wiele elementu twórczego obok wyrafinowanie starannego artyzmu pracy. Inni zwracają na siebie uwagę głównie doskonałością rzemiosła, wdzięcznie ujętym tematem, czasem świeżością pomysłu.
Arm. Spadini, rodem z Florencji, samouk, jest autorem bardzo dobrych portretów (zwłaszcza dzieci) i obrazów figuralnych w guście Renoi/a, ale zarazem ogromnie lichych pejzaży, L. Lambertini zwraca uwagę »Polską Cyganką«, która ma w sobie coś z Pautscha i Maljawina zarazem. W znanym typie, ale dobre pejzaże wystawił T. Wolf-Ferrari. Pejzaży naprawdę interesujących, bez względu na przewagę tych lub owych znamion impresjonistycznych, jest na wystawie weneckiej sporo. Zmarły przed rokiem Bart. Bezzi (1851 -1923) malował widoki dyskretne w tonie, ciche i szare w nastroju, miękkie w kolorycie. Osobną salę wypełniły pyszne krajobrazy Pietra Fragiacomo (1856 – 1922), prawdziwego poety lagun i morza. Nie brak oczywiście starych i już przez to samo miłych znajomych, jak Italico Brass, Beppo Ciardi, Giuseppe Miti-Zanetti, Al. Milesi i i.
Wśród grupy, zwącej się Sei Pittori dei Slovecento, a zajmującej całą salę, tylko G. E. Malerba i M. Sironi mogą być brani w rachubę.
Ferruccio Scattola i Ant. Leto (1844 – 1913) nie zasługiwali wcale na osobne wystawy indywidualne. Natomiast z prawdziwem zainteresowaniem iz podziwem ogląda się wystawę prac Dom. Induno (1815 – 1878), werysty, włoskiego odpowiednika Courbeťa. Úgo Valeri (1874-1911) był zdolnym rysownikiem i illustratorem w guście Toulouse Lautrec'a. A. Mancini wystawił autoportret z 1922 r., w znanej aż nadto malowany technice. Zmanierowany do szpiku kości, zły pointylista, Plinio Nomellini wymalował olbrzymie płótnisko p. t. »Giovinezza d’Italia – Incipit nova aetas«, dedykowane Mussoliniemu, ale, jak wiadomo, patrjotyczny poryw, a artystyczne walory, to są dwie różne dziedziny, nazbyt rzadko niestety idące w parze.
Ant. Maraini zapełnił osobną salkę swemi dekoracyjnemi relewami,- Gius. Graziosi, uzdolniony rzeźbiarz i grafik, żyje głównie XVI-ym wiekiem. D. Viterbo w swym miękko i mglisto, w marmurze jak w wosku modelowanym »śnie« <akt leżącej kobiety> osiągnął szczyt efektu, właściwego głośnym ongiś rzeźbom Medarda Rosso.
L. Andreotti, pono uczeń Bourdelle'a, połączył umiejętnie cechy prymitywu z XIV w. z współczesnem ujęciem kompozycji. Głośny dziś A. Wildt, który przed dwoma laty miał w Wenecji wystawę zbiorową, jest zapewne tęgim i pomysłowym rzeźbiarzem, ale manieryzm jego wypolerowanych olbrzymich biustów trąci mimowolną karykaturą. Są jeszcze inni dobrzy rzeźbiarze, jak np. E. Prati, P. Burckhardt, R Rosso, G. Manzoni, Fr. Falcone, A. Minerbi, C. Palmerini, P. Boidrin, C. de Veroli, ale trudno już o nich rozwodzić się tutaj.
Grafika włoska przedstawia się bardzo poważnie: U. Brunneleschi, C. Sbisà. E. Barbero, B. Boccolari, A. B. d'Anna, T. Silvestri i E. Mazzoni-Zarini, budzą dla swych prac szacunek.
Słowem, współczesna sztuka włoska, reprezentowana na weneckiej wystawie, świadczy naogół nader korzystnie o żywotności włoskiego ducha, o szczerem umiłowaniu artyzmu iw Europie lekceważona być nie może.
(c. d. n.)
Mieczysław Treter