Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

NOWE BUDYNKI PUBLICZNE W POLSCE.


Mając w tym artykule do czynienia z tematem na wskroś plastycznym, pragnę się uciec do wyobraźni czytelnika i na wstępie poprowadzić go szybko po ulicach polskich miast, aby oczami stwierdził to, co się kiedyś w książkach jako mniej lub więcej znane opisze. Zajmiemy się nowem życiem miejskiem, odkrywając tylko tu i ówdzie głowy przed pięknym śladem minionych wieków. Iść nam źle, bruki wybite, bo stratowały je czas i wojska różnych narodów a samorządy nie mają pieniędzy na naprawę. Ulice nieuregulowane, poprowadzone licho, często bez sensu: szerokie jak rzeka przy małych domach, wąskie lub sztucznie krzywe wśród wysokich kamienic, a powiązane nieraz fatalnie i brzydko. Ale nie dziwmy się temu, rządy zaborcze nie dbały o plany regulacyjne miast, gminy przeważnie nie uważały za potrzebne użyć architekty do budowy wielu domów tj. miasta, rozumiejąc mylnie, że do niego należy tylko budowa jednego domu.

C. PRZYBYLSKI, Teatr Narodowy w Warsawie. (Widownia).
C. PRZYBYLSKI, Teatr Narodowy w Warsawie. (Widownia).

Kamienice dołem brudne, z tynkiem obolałym jak skóra w ospie, z rynnami płaczącemi przez dziury wyrwane psotą czasu, z nędzą jednostajnych okien o farbie dawno zetlałej i skopanemi bramami, które pośród paradnych wystaw sklepowych ukryte niecą przewrotną ciekawość zobaczenia szpetoty ludzkich klatek. Ale nie mamy czasu, bieda ciekawi literatów, więc zapamiętajmy sobie tylko, że to wierny obraz powojennego zubożenia, to plastyczny dokument dzisiejszego upadku dobrobytu społecznego, to epopeja nędzy dzisiejszej miast, układana przez samo społeczeństwo nie z słów, ale z kształtów. Biegnąc przez wiele ulic widzimy, że przewrót wojenny znać może najmniej w Warszawie a najbardziej w Krakowie, jednak to istoty spostrzeżenią nie zmieni. Dlatego idziemy dalej pełni żywego współczucia, troski i zamyślenia o trudzie przyszłych pokoleń, gdy nagle uderza w nasze oczy radośnie monumentalny blok, mocne kolumny, rzeźby, kamienie, bronz i dostojna powaga całości. »Co to, czyje to, za czyje pieniądze?« – pytają przejezdni. – »Rządu odrodzonej Polski!« – odpowiadamy nie bez dumy i przystajemy sami. – »A tamten piękny gmach?« – pytają w innem mieście. »Potężnej instytucji finansowej« – brzmi odpowiedź. Zjawiska się mnożą coraz ciekawsze, słychać szmer komentarzy, padają już nazwiska architektów, widzimy jak garść ich rzuca między strofy smutnej epopei potężny rapsod o władzy i wielmożności. Przeto zakończmy wędrówkę. Posłuchajmy go, zobaczmy kamienne słowa rapsodu i rzućmy je na tło chwili, bo jeśli wszystko co człowiek Bogu i sobie buduje jest najwszechstronniejszym obrazem współczesności, to chyba i ten monumentalny patos musi mieć w niej swoje podłoże, mimo, że dokoła dusze i domy rażą narazie kontrastem przygnębienia. 

C. PRZYBYLSKI. Teatr Narodowy w Warszawie. (Proseenjum).
C. PRZYBYLSKI. Teatr Narodowy w Warszawie. (Proseenjum).

Otóż ma naprawdę, lecz żeby to lepiej zrozumieć uprzytomnijmy sobie trzy sprawy. Po pierwsze: brak w Polsce przez długie lata zadań architektonicznych o charakterze reprezentacyjnym jako cechę okresu niewoli. Umyślnie nie mówię »wielkich« zadań, bo małych nie ma w sztuce i rozmiary o niczem nie rozstrzygają. Niemal do czasu wojny charakter ruchu budowlanego był prawie wyłącznie spekulacyjny. Znaczny przyrost domów dochodowych w miastach skupiał koło tego zadania siły budowniczych polskich. Budząca się w ślad za Zachodem rewizja ekonomicznej wartości i hygieny domów czynszowych i nawoływanie do budowy mieszkań odrębnych dla każdej rodziny odbiła się u nas silném echem na wystawie architektury w Krakowie w r. 1912, jednak realizacja tych zamierzeń za nielicznemi wyjątkami nastąpiła z winy warunków znacznie później, po wojnie, kiedy wzrost kosztów budowy sparaliżował spekulacyjne budownictwo miejskie, a drobni kapitaliści, siłą rzeczy chętnie i garnęli się do budowy własnego domu, gdyż to przedsięwzięcie było mniej ryzykowne i wyczerpujące ich zasoby. Przygotowanie wewnętrzne nabyte z odnośnych publikacji i przykłady podziałały ożywczo na społeczeństwo i oto jesteśmy świadkami zjawiska, że dokoła nie» niezdrowo przeludnionych i rozsypujących się, nie przynoszących renty, więc nie konserwowanych wysokich domów w centrach miast powstają masowo małe prywatne wille z ogrodami, osiedla urzędnicze, wojskowe i tworzą się powoli z poparciem rządu spółdzielnie na dogodnych dla udziałowców warunkach. Sprawa domu jednej rodziny z ogrodem jako zadanie architektoniczne rozrasta się i wypełnia niejedną pracownię architekty i wymaga osobnego studjum, jednak nie o nie tu chodzi, tylko o stwierdzenie kierunku obecnej twórczości i braku zadań reprezentacyjnych przed powstaniem państwa polskiego. Tu i ówdzie kościół, szkoła, bibljoteka, teatr na» leżą w owym czasie do wyjątków. 

C. PRZYBYLSKI. Teatr Narodowy w Warszawie. (Garderoba).
C. PRZYBYLSKI. Teatr Narodowy w Warszawie. (Garderoba).

Ale po drugie, koło tych wszystkich codziennych spraw pracowali artyści, których rodzaj wykształcenia zawodowego, nabyty w szkołach hołdujących przeważnie architekturze z początku XIX wieku kierował w stronę klasycyzmu, szerokich założeń, kolumnad, wielkich mas, na które życie nie dawało zbytu. Drzemało to wszystko w ich duszach tem silniej, że było owiane żywem odczuciem tradycji ostatniej z przed niewoli świetności polskiej, wyrażonej w stylu Stanisława Augusta i niedługo potem żywiołowego wply» wu epoki napoleońskiej, pamiętnej żarliwą, lecz zawiedzioną nadzieją. Śnił się wtedy w Polsce sen o potędze, jego kamienne neo» klasyczne ślady w ostatnich pałacach i dworach opowiadają po dziś dzień o tych jedynych czasach, których świadkowie nie dawno pomarli. 

I przypomnijmy jeszcze po trzecie gorące umiłowanie narodowych pamiątek, równe w chwili wskrzeszenia Polski onieśmieleniu własnej twórczej myśli, przypomnijmy sobie choćby niektóre mowy pierwszego Sejmu, mówione stylem Piotra Skargi, archaiczny styl jednego z projektów konstytucji projekty architektów na dworce kolei w kształcie polskich dworów, banknoty z wizerunkiem Kościuszki i Kilińskiego, stroje i czaka ułańskie Legionów z r. 1914 i zalew polskich attyk na nowych prowincjonalnych domach byłego Królestwa i Małopolski – a porozumiemy się łatwo w rozpoznaniu tła, na którem powstały nowe reprezentacyjne budowle, jako wierny wyraz przełomu między tęsknotą za tem co przeszło, a chaosem współczesności. Powstała ona w zawrotnym pośpiechu organizacji władz, urzędów, wydawania ustaw i –  pieniędzy, których wartość z godziny na godzinę malała. Architekci otrzymywali zadania z poleceniem niezwłocznego rozpoczęcia budowy, konkursy ogłaszano z terminem nerwowo krótkim, pęd napizód i siła żywiołu budziły radość, lecz nie dawały czasu do namysłu. W dziesięcioleciach niewoli nie zbudowano tyle na obszarze ziem polskich pomieszczeń na urzędy i instytucje, co w pierwszem kilkoleciu po wskrzeszeniu państwa. Nie wyda sią więc nam dziwnem, że architekci budując te pierwsze gmachy publiczne na wolnej ziemi, wszyscy jak jeden sięgnęli po formy gotowe, na które złożyły się dawne studja szkolne i umiłowanie tradycji, zaprawione wewnętrzną potrzebą akcentów patetycznych godnych dziejowej chwili, chociażby treść budynków nie zawsze do tej egzaltacji dorastała. W ten sposób powstał szereg gmachów, których część tu reprodukujemy. A ileż w idei podobnych śpi jeszcze na papierze i ile już rozpoczętych a nieukończonych ! 

Znamy więc tło ich powstania, zwróćmy z kolei uwagę, jakimi plastycznymi środkami wyrazili się artyści w tak ważnej architektonicznej sprawie. Otóż chęć zaznaczenia na zewnątrz monumentalnej potęgi odznacza wszystkich. Wszyscy realizują tę cechę zapomocą szlachetnych klasycznych form mniej lub więcej dosłownie powtórzonych. Monotonię jednakich otworów, czyli tragedję budowniczego kształconego na starych wzorach, pokonywują wszyscy za pomocą zcalania piąter pionowym podziałem kolumn czy pilastrów. Jedni czynią to ryczałtem, inni częściowo ale pionowego motywu żaden nie ominął. Spokój i chłodna antyczność przypomina genialne nauki mędrca bez uśmiechu Palladia. Silny akcent osi budynku przez światłocień kolumn albo większe otwory, zwartość ogólnej sylwety i ominięcie dachu jako motywu, oto reszta cech wspólnych. Są jednak i różnice w wyborze wzorów, przeprowadzeniu pomysłu i indywidualnych upodobaniach. Zobaczymy ten historyczny pochód z bliska. 

C. PRZYBYLSKI. Gmach Ministerstwa Sprau Wojskowjch w Warszawie(Portal główny).
C. PRZYBYLSKI. Gmach Ministerstwa Sprau Wojskowjch w Warszawie(Portal główny).

Zgodnie z warszawską tradycją zaznacza Czesław Przybylski uskokiem w głąb i silnym portalem gmach Ministerstwa Spraw Wojskowych. Nudę jednostajnych dość otworów przerywa podziałem pilastrów i przeciwdziała jej dużem otwartem czołem atyki. Gdyby akta tej budowy zginęły, o czas jej powstania spierać by się mogli nawet znawcy. W przebudowanym teatrze Rozmaitości łączy znów autor użycie tradycyjnych form z właściwym sobie artystycznym umiarem i smakiem. Adolf Szyszko-Bohusz buduje gmach P. K. O. w Krakowie, Bez uwagi na otoczenie, na fatalne linje regulacyjne, które kiedyś chyba muszą uledz zmianie, stawia niezwykle szybko monumentalny blok na miarę rzymskich budowli. Jednolitość koncepcji jest tu największa, rytmiczny patos najsilniejszy.

J. HANDZELEWICZ. Gmach P. K. O. w Warszawie.
J. HANDZELEWICZ. Gmach P. K. O. w Warszawie.

On jeden pochodem pięćdziesięciu dwu kolumn zagłuszył doszczętnie nudę biurowych piąter, kryjąc je poza zewnętrzną niezwykłością. Bogate rzymskie belkowanie, gzyms i bardzo wysoka attyka oglądane z bliska każą widzowi zapomnieć o grzechach sytuowania budynku i jego niweletty. Zstrojno  ścią fasady licuje jeszcze westibul i sala stiukowa z kopułą na I piętrzę, poza tem wnętrze mieści tylko biura. O jedną ulicę dalej widzimy ogromny tegoż artysty dom mieszkalny urzędników P. K. O. Poznać na pierwszy rzut oka autora po proporcjach bu  dowli i pięknym a potężnym, portyku, przez który, nie trzeba zapominać, wchodzi się tylko do drobnych mieszkań urzędniczych. Józefa Handzelewicza P. K. O. w Warszawie spędza nam rychłoz oczu krakowskie wizje Rzymu. Architekt w ciasnem dość miejscu użył architektury słupowej tylko w dolnych piętrach, licząc się zapewnie z bliską perspektywą motywu, resztę budowy załatwia utylitarnie. Tegoż autora gimnazjum królowej Jadwigi w Warszawie cechuje chłodna poprawność. Marjan Lalewicz zbudował w Dolnym Bugaju P. K. O. aż renesansowe. Wyzyskanie nierównego terenu spowodowało budowę kilkoplanową, zwieńczoną w osi nad terasą klasycznym frontonem. Budzi ona może zbytecznie w Dolnym Bugaju wrażenie ambasady starej sztuki włoskiej. Bank Polski w Krakowie przy ul. Basztowej projektował śp. Kazimierz Wyczyński i prowadził budowę aż do czasu swej nagłej śmierci wspólnie z Teodorem Hoffmanem. Gmach ten powagą swą i proporcją mas pokonuje wszystkie publiczne budowle szeregiem na tej samej ulicy i sąsiednim placu stojące. Śmiałe kompozycje figuralne Karola Hukana zmniejszyły siłę osi budynku wyodrębniając kolumnowe pary, które już się nigdy w jeden główny akord nie złączą. Juljan Nagórski miał trudne zadanie przy przebudowie domu na Nowym Świecie w Warszawie dla Instytutu wydawniczego »Bibljoteka polska«. Parter budynku należy do charakterystycznych motywów architekfonicznych Warszawy i stanowił niebezpieczne sąsiedztwo dla wszelkiego rozwiązania nadbudowy.

J. HANDZELEWICZ. Gimnazjum im. Kr. Jadwigi w Warszawie.
J. HANDZELEWICZ. Gimnazjum im. Kr. Jadwigi w Warszawie.

Artysta dokonał jej stawiając dobre w rytmie i proporcjach kolumn piętro na osobliwie swojskim pełnym wdzięku parterze. Wnętrze księgarni na dobrych wzorach oparte. LudwikaWojtyczki gmach Banku przemysłowego i giełdy w Krakowie t. zw. »Gródek « ma już swoją historję z powodu walk, jakie w tem mieście wywołało wysokość. W ruchu było miasto całe, urzędy, ministerja. Góra budynku, cofnięta poza lico jest ustępstwem właścicieli i autora przed nakazem wielorakich komisji. W pierwotnym projekcie było tam w górze inaczej. Jednak zamierzonej wysokości prawie nie zmieniono a wartość nieznacznego cofnięcia jest dla oświetlenia ulic problematyczna. I tu widzimy jeszcze w osi fasady kolumny prawie kiasyczne, ale już bez belkowania, jeszcze po bokach dwa silne portale nawiązują do tradycji, jeszcze traktowanie ozdobnej wstęgi w półpiętrze zdradza upodobania historyczne, ale całość budynku ma już charakter nowoczesny. Ze wszystkich tu wspomnianych on jeden wkracza odważniej nieco wpłyną jakby i nieujętą jeszcze jasnem pojęciem sferę współczesności. 

J. NAGÓRSKI. Przebudowa kamienicy ul. Nowy Świat 23/25 w Warszawie.
J. NAGÓRSKI. Przebudowa kamienicy ul. Nowy Świat 23/25 w Warszawie.

Jaką jest ona, któremu z artystów będzie danem wchłonąć ją w siebie i wyrazić właściwym kształtem, niewiadomo. To jednak J. jest pewnem, że przełom ma się ku końcowi i wyłania się z chaosu coraz wyraźniejsza sieć konkretnych zjawisk nowoczesnego życia w odrodzonej Polsce, na które musi się znaleźć nowe określenia w plastycznej sztuce i architekturze.

J. NAGÓRSKI. Przebudowa kamienicy ul. Nowy Świat 23/25 w Warszawie.
J. NAGÓRSKI. Przebudowa kamienicy ul. Nowy Świat 23/25 w Warszawie.

Siły tego życia lekceważyć niewolno, ani nie godzi się jej pomniejszać zbytnią tęsknotą za tern, co minęło. Co innego cześć dla przeszłości i kultura artystyczna i szukanie dla siebie oparcia we wzorach ubiegłych wieków, a co innego ich powta  rzanie i zamykanie oczu i uszu na wciskające się nowe życie. Człowiek który porozumiewa się radiotelegrafem z Chicago, wczoraj wrócił aeroplanem z Paryża i iedzie automobilem do huczącej grzmotem młotów fa  bryki nie powinien wchodzić do swego domu przez grecki portyk, a wewnątrz siadać na meblach w stylu Ludwika XV. (Znam np. pewien dom o pianie nowoczesnym więc z szatnią i umywalnią u wejścia. Ale równocześnie zażądał właściciel barokowej fasady. Po pewnem zamieszaniu wypadły okienka tych niezbędnych a w baroku nieznanych ubikacji w środku pilastrów, które są jakby przeprute. Stoi ten dom na świadectwo jak często jeszcze uprawia się u nas w architekturze maskaradę zewnętrznych form niezgodną z duchem czasu). 

Dekoracyjne stosowanie bogatych form historycznych do wnętrz niejednokrotnie pospolitych i wykonanych skromnie jak tego zresztą ogólny niedostatek dźwigającego się państwa wymaga, można przychylnie oceniać z punktu widzenia przełomu i tych wszystkich przyczyn, o których powyżej była mowa, zwłaszcza, jeżeli to historyczne teatrum motywów powtarzają mistrze, budząc wrażenia artystyczne. Ale radbym a żeby wrażenia artystyczne odnoszone z dzieła architektonicznego nie było nigdy wolne od skojarzeń myśli społecznych, ażeby widz równocześnie z odniesieniem dodatniego wrażenia wzrokowego mógł znaleźć związek pomiędzy dziełem architekty a gromadą ludzi, którzy je otaczają, pomiędzy formą artysty a tej gromady ludzkiej dążę» niami, życiem, swoistą troską i radością, które to sprawy dzisiejsze napewno tak samo ważne jak sprawy naszych przodków powinna ta forma wyrażać.

M. LALEWICZ. Domy mieszkalne P. K. O. w Warszawie.
M. LALEWICZ. Domy mieszkalne P. K. O. w Warszawie.

Inaczej architekci oderwani od życia staliby się podobni do mnichów przesuwających w ręku różaniec przepięknej modlitwy z przed laty, a przecież nie opróżaniec chodzi tylko o modlitwę krwawej nad własnym wyrazem pracy. Dlatego to, jakkolwiek z szacunku dla talentów i zrozumienia powodów tej a nie innej formy uchylam czoła przed strofami przedstawionego tu historycznego o władzy i wielmożności rapsodu, wracam do epopei dnia i na pytanie, jakiebym mógł usłyszeć od rodaka: czy mają się tworzyć dalej podobne strofy? odpowiem już teraz głośno i otwarcie: że właściwsze będą te, które bez zrywania z przeszłością opowiedzą prawdziwie i pięknie w nowej formie o nowem życiu dzisiejszem. 


WACŁAW KRZYŻANOWSKI.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new