Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

O „GŁOWACH“ ZE STROPU SALI POSELSKIEJ NA WAWELU.


GŁOWY ZE STROPU “SALI POSELSKIEJ“ NA WAWELU.
GŁOWY ZE STROPU “SALI POSELSKIEJ“ NA WAWELU.

JAK baśń jakaś nieprawdopodobna a cudowna płynęła w niedawnych czasach niewoli wieść o minionej murów wawelskich świetności, wielkiego państwa ognisku i blasku, wolnego narodu chlubie,- baśń, wobec której tem czarniejszą, tem bardziej gnębiącą i upokorzającą wydawała się hańba teraźniejszości, której jakby symbolem była odrapana, przez austryjackie żołdactwo zbezczeszczona prastara królów polskich siedziba. 

Stał się jednak cud, przez wszystkich nas spodziewany i przeczuwany, jednakże dla nas wszystkich niespodziany, nastał nowy polski dzień, nowa polska zaświtała wiosna. A z nią jakby wiosny zwiastuny, jakby jaskółki z daleka nadciągać zaczęły po pierwszych ówczesnych burzach bolszewickiej potrzeby dawni ukochani wawelskiego grodu milczący mieszkańcy, oplakane dawno, choć nigdy niezapomniane, okruchy przedawnej świetności królewskiej siedziby: arrasy jagiellońskie igłowy ze sali poselskiej, z trudem przez polską komisję rewindykacyjną z sowieckich pazurów wydarte. 

O tych pierwszych będzie mowa w jednym w następnych numerów »Sztuk pięknych«, o drugich tutaj wypadnie pomówić nie w znaczeniu krytycznego rozbioru naukowo-estetycznego, ile raczej jako o czcigodnych świadkach świetności dawnej Rzeczypospolitej, które widziały blask polskiego rycerstwa wielmożów i patrzyły na samych królów pomazane głowy. Nie możemy mówić o nich tak, jak o jakichś w dalekich krajach widzianych arcydziełach, gdyż innym jest nasz do nich uczuciowy stosunek i pod pewnym względem bliższe nam są i droższe, niźli znacznie od nich większe obcokrajowe dzieła sztuki, jako nieme najświetniejszej epoki naszych dziejów świadki i kultury, owej epoki pełen wdzięku wykwit. 

GŁOWY ZE STROPU “SALI POSELSKIE!
GŁOWY ZE STROPU “SALI POSELSKIE!" NA WAWELU.

Nieznani są twórcy onych głów, niewiadomo, czy miejscowe rodacze je rzezały ręce, czy też z dalszych stron sprowadzeni snycerze,- raczej to pierwsze jednak należałoby przypuszczać, sądząc po pewnym bardzo oryginalnym, osobliwym ich charakterze, właściwym również rozmaitym ornamentom lub gzemsowaniom portali i okien wawelskich, które jako specyficznie Polsce właściwe uznać musiano. Wnosząc zaś z bardzo indywidualnego charakteru niektórych głów, musiało być wśród nich wiele mniej lub więcej wiernymi portretami wybitniejszych, z królewskim rodem coś mających wspólnego lub choćby tylko uderzających swą typowością czy też oryginalnością oblicza współczesnych ludzi, w znacznej conajmniej części krwi polskiej. Nie w tem bynajmniej jednakowoż tylko zasadza się swojskość i bliskość szczególna duszy polskiej tych głów kollekcji, lecz w tem przeważnie, co swojskim czyni i drogim jakiś stary grat, choćby z obcego pochodzący warsztatu, ale zrośnięty z pewną rodziną, z pewnem środowiskiem, przesiąknięty jego atmosferą, nabrzmiały jego duchem, naładowany nim jak akomulator. 

Jest ich 30, pozostałych z dawnych, wedle zapisków inwentarzowych, iço-ciu, jeżeli nie będziemy wliczali 5 głów znajdujących się w domu Matejki, których autentyczność nie jest stanowczo stwierdzoną, co do niektórych nawet mocno zakwestjonowana. Jedna z nich jest kopią głowy należącej do Zbioru ^Wawelskiego, inne są mniejszego formatu, a wszystko z innego drzewa, jak w Kollekcji Wawelskiej. Z omawianych 30-tu 24 powróciło na ojczyzny łono z Moskwy, z muzeum Rumiancewa, dzięki zabiegom polskiej komisji rewindykacyjnej na podstawie warunków pokoju ryskiego. Reszta: 6głów znajdowała się w przechowaniu us. p. hr. Stanisława Tarnowskiego, w jego mieszkaniu na Szlaku w Krakowie. 

Nie może ulegać wątpliwości, że głowy te w liczbie, jak wspomniałem 190, z których każda miała być inną, powstały w początkach panowania króla Zygmunta Augusta, jeżeli panowanie jego liczyć będziemy nie od wstąpienia na tron (r. 1548), a od czasu, gdy nosił tytuł królewski t. j. od r. 1530. Pierwszą niewątpliwą o nich wzmiankę znajdujemy w rachunkach zamku królewskiego z r. 1548, w których po raz pierwszy izbę poselską nazwano »staba ubi capita« (izba, gdzie głowy), gdy przedtem zwała się »staba magna e regione D. Bernardini« lub też króciej: »e regione Bernardinorum«.

GŁOWY ZE STROPU „SALI POSELSKIEJ
GŁOWY ZE STROPU „SALI POSELSKIEJ" NA WAWELU.

Izba tz. poselska, zwana tak prawdopodobnie dlatego, że jako jedna z najokazalszych w zamku służyła do uroczystego przedstawienia posłów obcych mocarstw, (choć wzmiankują również, że zbierał się w niej także sejm, jak np. przy wstąpieniu na tron króla Zygmunta III Wazy, któremu się w tej sali przedstawiali posłowie sejmowi), otóż ta izba t. z. poselska znajduje się na południowym końcu 2 piętra skrzydła wschodniego obok baszty Senatorskiej, które zostało wybudowane dopiero okołor. 1540 za inicjatywą i staraniem Seweryna Bonera, najwcześniej w r. 1532 i powoli doprowadzone do wykończenia. w r. 1536 uległo to skrzydło pożarowi, tak częstemu niestety gościowi na zamku Wawelskim iw dawnej Polsce, poczem zostało odrestaurowane. Wspaniałość tej izby poselskiej, ozdobionej pięknemi, kolorowemi piecami, bogatemi podwojami »fladrowemi i sztukwerkowemi« budziła podziw u współczesnych i późniejszych, nie wyłączając zagranicznych bywalców z zachodu, którzy często w słowach pełnych entuzjazmu wypowiadają swój zachwyt nad przepychem tej izby, w czem niemała część tego zachwytu odnosi się do kasetonowego, bogato ornamentowanego izłoconego stropu, ozdobnego na skrzyżowaniach belek rozetami a we wnętrzach kasetonów owemi igo głowami snycerskiej roboty, tak utwierdzonemi na swych długich i nieco skośnie ustawionych szyjach, że twarze ich skierowane były wprost ku dołowi. Co do wielkości nie były one zupełnie równe, jak to na pozostałych głowach się widzi, na ogół nie dochodziły całkowicie do naturalnej wielkości, chociaż nie wiele im przeważnie do niej brakuje, niektóre zaś posiadają wielkość naturalną. Jak to wyraźnie widać na niektórych głowach, były one polichromowane. Izba poselska wraz ze skrzydłem, którego część stanowi, przetrwała szczęśliwie pożar za panowania Zygmunta III-go w r. 1595 i pożar w r. 1649, jednakże musiała zapewne pod względem bogactwa swego urządzenia i dekoracji podledz temu samemu chyleniu się do upadku, jak cały zamek, niezamieszkały i opuszczony, a niedostatecznie zapewne konserwowany, od czasu przeniesienia siedziby królewskiej do Warszawy i niemało też ucierpieć od pierwszego najazdu Szwedów, którzy na zamku gospodarowali przez 2 blisko lata. 

GŁOWY ZE STROPU „SALI POSELSKIEJ“ NA WAWELU.
GŁOWY ZE STROPU „SALI POSELSKIEJ“ NA WAWELU.

Aż wreszcie ostatecznego spustoszenia dokonał w r. 1702 drugi najazd szwedzki pod Karolem XILm za panowania króla Augusta Il-giego Sasa i pożar zamku tydzień trwający, który znaczną jego część zniszczył zupełnie. Ale i ten oszczędzi, izbę poselską, tak, że strop zdobny głowami ocalał. Zamek został tylko bardzo powierzchownie odrestaurowany i dachem pokryty i był odtąd chylącą się do upadku częściową ruiną, tak jak cała Rzeczpospolita, której był niegdyś królewską stolicą. Do owej restauracji zapewne odnosi się protokół komisji królewskiej, badający stan zamku. Wedle tomu II »Wawel« Stanisława Tomkowicza (Teka grona konserwatorów Galicji zachodniej VI) brzmi tytuł odnośnego dokumentu następująco: »Commisia z odprawieniem rewizji i odpisaniem inwentarzów w wielkorządach krakowskich za... króla J. M. Augusta II... dnia 30 miesiąca grudnia r. p. 1709 zaczęta a dnia 27 miesiąca stycznia r. p. 1710 skończona«. Zaś obchodząca nas tutaj krótka wzmianka o izbie poselskiej: »Podsiebitka z głowami różnym strojem wysadzana, ale zgóry trzeba temu zabierzeć, ażeby nie wypadła, gdyż środkiem opada ex ratione stragarzów nagniłych«. 

Z początkiem panowania Augusta III zamek był w takiej ruinie, że tenże przybywszy na koronację do Krakowa nie mógł w nim zamieszkać,- konfederaci barscy, oblęgani w nim przez Rosjan w r. 1768 a więcej jeszcze rosyjskie później żołdactwo przyczynili się do jeszcze większego zniszczenia. Resztki sprzętów i cennych materjałów rozdrapywano, w czem ludność miejscowa również pomagała. Strop w izbie poselskiej przetrwał i te czasy bez większego widocznie uszczerbku, gdyż tak podróżnik Carosi w r. 1780, jakoteż inni cudzoziemcy w latach 1793 i 1796 świadczą o jego istnieniu, a X. Sebastjan Sierakowski, kanonik, w dziele swym »Architektura« wydanym w Krakowie w r. 1812 wspomina, że strop ten wraz z głowami istniał jeszcze w całości w r. 1804, w którym dopiero <aż do r. i8o7-go>, rozbierać go zaczęli Austryjacy, choć w innern miejscu podaje, że część głów już z końcem XVIII wieku została wywieziona przez Zarzeckiego. Również malarz Stachowicz przedstawia izbę poselską około tego czasu tj. pomiędzy r. 1816 – 1821 na obrazie namalowanym na uczczenie Uniwersytetu Jagiellońskiego i umieszczonym w Sali Jagiellońskiej Bibljoteki uniwersyteckiej w sposób zdradzający, że posługiwać się musiał jakimś z istniejącego jeszcze stropu zdjętym rysunkiem, na co by wskazywał fakt, że na obrazie danym niektóre głowy dają się nawet zidentyfikować z niektóremi z ocalałych. W każdym więc razie strop ten wraz z przeważną ilością głów istniał jeszcze nietknięty na przełomie XIX-go wieku. Gdzie więc podziała się reszta z tych 190 głów, z których ocalało tylko 30, <a jeśliby nawet głowy z domu Matejki okazały się autentycznemi, to ostatecznie tylko 35)? Gdzie pozostałych 160 czy też 155 głów? Nie wiadomo, ile z nich odesłał Zarzecki, senator Rzeczypospolitej i późniejszy rezydent rosyjski, do Puław, do zbiorów ks. Adama Czartoryskiego. Czy była to tylko mała cząstka, którą potrafił uchronić od grabieży austrjackiej, czy też przeważna ich ilość? Zbiór ten puławski przewieziony został przez Moskali po pogromie powstania 1831 r. do muzeum Rumiancewa w Moskwie, znowu jednak nie wiemy, czy części tego zbioru nie ocalono przed konfiskatą, może w okolicy Puław, lub też czy po drodze do Moskwy nie utonęła gdzieś w Rosji? Czy też znowu przeważna część głów powędrowała, jak uporczywa pogłoska utrzymuje, do Laxenburga, zamku Habsburgów pod Wiedniem? Wprawdzie jeszcze w czasie ich panowania zarządzone poszuki- wania tak tam, jak iw innych ich zbiorach nie natrafiły na ślad tych głów, jednakże zeznania służby zamkowej, w czasie tych poszukiwań rozpytywanej, wskazywać się zdają, że pewna ilość tych głów zdobiła jakiś pawilonik ogrodowy z czasów Marji Teresy, zawieszona na jego zewnętrznych ścianach, a później w czasie gruntownej restauracji zamku porzuconą została na jakimś strychu wraz z resztkami jakowychś, jakoby również z Wawelu pochodzących, witraży. Zapomniane może jako bezwartościowe rupiecie, uległy zagładzie. Na pytania powyższe może już nigdy nie otrzymamy odpowiedzi i odnośne problemy będą darmo czekać rozwiązania. W każdym razie za tern, że głowy z Puław w rozmaite może płynęły strony, przemawia fakt, że 6 z nich znalazło się w rękach Konstantego Branickiego, ojca żony hr. Stanisława Tarnowskiego i tą drogą dostały się w posiadanie tego ostatniego i zostały na Wawel ofiarowane. Odznaczają się tern, że są zabejcowane na ciemno-bronzowy, prawie czarny kolor, co naturalnie stało się w czasie późniejszym, gdyż pierwotnie musiały być tak samo polichromowane, jak wszystkie inne. 

Cieszmy się na razie tą małą ocalałą resztą drogiego skarbu, który może kiedyś jakieś cudowne odkrycie w nowe nabytki wzbogacić i przypatrzmy się bliżej rzeźbiarskiej formie, charakterowi i artystycznemu poziomowi tych głów ludzkich w drzewie rzezanych. Po części była już mowa o stronie, że tak powiem, anegdotycznej tych głów, t. j. że przedstawiają bądź to portrety mniej lub więcej wierne, czasem tak dosadnie kształt i wyraz indywidualny charakteryzujące, że aż zbliżające się do karykatury, bądź też typy charakterystyczne współczesnego twórcom otoczenia, bądź też głowy fantazyjne, mniej lub więcej wpadające w groteskę, lub fantastyczność, czy też potrącające o strunę humorystyczną. Jedna z głów przedstawia niewątpliwie osobę z rodziny Habsburgów, spokrewnionej z królem Zygmuntem Augustem przez dwie jego żony, Elżbietę i Katarzynę, będące córkami cesarza niemieckiego Ferdynanda I Habsburga a siostrami jego córki Magdaleny, do których to obojga, tak jak spoglądają na nas ze swych portretów, owa głowa Wawelska jest niezwykle podobną. Długi, wystający nos, podłużna, wąska twarz, wysunięta naprzód wydatna broda i takaż sama wywinięta, typowa habsburska dolna warga, która nawet w domu habsbursko-lotaryńskim utrzymała się bez zmiany, nie może pod tym względem pozostawiać najmniejszej wątpliwości. Trudno przypuścić, aby tak wielka ilość głów – a prawdopodobnie nie chciano ich wykonania rozciągać na lata była dziełem jednego rzeźbiarza,- najprawdopodobniej więc pracowało nad nim więcej rąk. Daje się też zauważyć wyraźna różnica w stopniu dojrzałości artystycznego wykonania. 

JACEK MALCZEWSKI. PORTRET WŁADYSŁAWA REYMONTA (1905).
JACEK MALCZEWSKI. PORTRET WŁADYSŁAWA REYMONTA (1905).

GŁOWY ZE STROPU „SALI POSELSKIEJ
GŁOWY ZE STROPU „SALI POSELSKIEJ" NA WAWELU.

Jedna z głów, przedstawiająca młodego mężczyznę z wieńcem na głowie ma całą masę głowy przekrzywioną około swej pionowej osi i wykazuje wielką prymitywność rzeźbiarskiego wykonania, natomiast odznaczają się niektóre wielkim artyzmem i dojrzałem <a przytem subtelnem) ujęciem formy j. np. głowa chłopca z paziowską fryzurą o miękkim, pełnym wdzięku i finezji półuśmiechu, (bardzo prawdopodobnie portret jakiegoś chłopięcia wysokiej krwi>, albo głowa kobiety z opaską na ustach, czy też głowy dziewczęce: jednej w berecie z piórami strusiemi, drugiej ze skrzydełkami nad czołem, trzeciej w wianku na głowie, czwartej w berecie w tył podanym, o formach pełno okrągłych, miękich, modelowaniem raczej kamienną technikę przypominające. Typem modelowania pokrewne są powyższym głowy męskie, należące do nieco mniejszych formatem, bądźto w wieńcach laurowych, bądź w koronach, z których jedna przypomina nieco typ króla Jagiełły a inne są doń nieco zbliżone o trochę cezarycznym pokroju. Przeciwstawiają się im głowy przeważnie męskie o charakterze rzeźbiarskim bardziej zbliżonym do renesansu niemiecckiego z pewnymi (w niektórych) silniejszemi podźwiękami gotyckiemi o najczęściej bardzo charakterystycznych, wydatnych rysach, gdy wymienione poprzednio większy wykazują wpływ włoskiego Odrodzenia. Iw pośród tych ostatnich są niewątpliwie portretowe, jak głowa z okrąglym krótkim zarostem na brodzie, w berecie z rozetą z przodu, o typie stanowczo polskim, odtwarzająca zapewne któregoś wybitnego członka królewskiego dworu, jak także głowa uśmiechnięta z podbródkowym, okalającym zarostem w berecie w zęby, niemieckiego kroju, o wyraźnie niemieckim typie. Portretowemi też są prawdopodobnie z głowy z beretami w kształcie płaskich toczków z nausznicami, jedna brodata, druga z cienkim wąsem, młoda wielce interesująca. Natomiast niewątpliwie fantazyjną jest najmniejsza z głów, brodata i kędrierzawa z wiankiem na głowie i wydatnym nosem, której charakter przypomina typy barokowe, nawet do pewnego stopnia rodzajem modelowania. Podobnie głowa jakby żołdaka w hełmie antycznym, krzycząca szeroko rozwartemi ustami, jakoteż głowa z rozwianym włosem i szerokiemi otwar  temi grubemi wargami,- jakby głowa barbarzyńcy, gdy znowu głowa wąsacza w hełmie z wystającym nosem o dobroduszno-rubasznym wyrazie oddaje pewno któregoś ze straży zamkowej żołnierza. Partje oczu w niektórych głowach modelowane bardzo starannie, w innych całkiem ogólnie są zaznaczone, najwidoczniej z myślą o wyrażeniu reszty szczegółów polichromią, której ślady są w tem miejscu nieco widoczne, podobnie jak i na zaroście. 

Kierownictwo odbudowy Wawelu zajmuje się obecnie pianami nowego stropu izby poselskiej, trzymając się przytem tych nikłych zresztą tradycyj, jakie utrzymały się o wyglądzie dawnym. W kasetonach nowego stropu znajdą umieszczenie odzyskane głowy, powracając w ten sposób do dawnej swej odwiecznej siedziby,- obok nich wyrosną nowe, już w nowej Rzeczypospolitej tworzone, nad którymi pracuje obecnie prof. Ksawery Dunikowski i będą zapewne życzliwie przyjęte przez dawne czcigodne siostrzyce iz niemi się w harmonijny zespół zestroją, jak nowe z dawnemi czasy zestroić się winny. I będą znów spoglądać z Wawelskiego stropu na toczące się dnie nowych polskich dziejów. Oby spoglądać mogły na coraz większe krzepienie się duchów, na coraz większą pełnię światła i cnoty. 


DR. HENRYK KUNZEK

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new