Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Jak już Sztuki Piękne <w nr. 6, str. 292> krótko czytelników swych poinformowały, zdołano utworzyć – dzięki życzliwemu stanowisku Min-twa W. R. i O. P. – coś w rodzaju zawiązku Prix de Paris dla ukończonych a utalentowanych uczniów Krakowskiej Akademji. Prof. J. Pankiewicz podjął się zorganizowania w Paryżu odpowiedniej pracowni artystycznej, gdzie stypendyści Akademji będą mogli pod jego światłem i wytrawnem kierownictwem dalej prowadzić i pogłębiać swe studja.
Rzecz jest o tyle dopiero w zawiązku, że ze względów budżetowych dotacja na ten cel jest na razie minimalna i zanim rząd zdoła zabezpieczyć należycie byt Oddziału Pary» skiego pod względem finansowym, wyznaczyć stały fundusz stypendjalny i t. d. Akademja zmuszona jest oprzeć się tymczasem na subwencjach i darach osób i instytucyj prywatnych.
Miejmy nadzieję, że inteligentne i bardziej zasobne kola naszej inteligencji nie odniosą się obojętnie do tej ważnej sprawy, związanej z kształceniem naszej młodzieży, z przyszłością narodowej naszej kultury artystycznej, a nawet z prestige’m naszego państwa na zewnątrz, wobec całego cywilizowanego świata. Skoro oddziały takie posiadają wszystkie niemal narody, Rosji, Czechów i Rumunji nie wyjmując, trzeba, ażeby i Polska nie świeciła tam swą nieobecnością. Pamiętajmy, że nie tylko w sprawach bieżącej polityki, ale także w sprawach, dotyczących sztuki i umysłowej kultury – fes absents ont tort!
Stałe utrzymywanie oddziału Krakowskiej Akademji w Paryżu dla określonej corocznie liczby stypendystów może mieć nader po» myślny i doniosły wpływ na dalszy rozwój i postęp sztuk plastycznych w Polsce. To też istnienie takiej placówki jest wprost koniecznością i szkoda ogromna, że dopiero teraz idea ta zaczyna się zwolna przyoblekać w kształty rzeczywiste. Już w r. 1920 p. Edw. Wittig czynił w tym kierunku wytężone starania, miał nawet przyobiecaną na ten cel osobną willę i pewien fundusz <od jednego z prywatnych ofiarodawców) – natrafił jednak na tak nieprzezwyciężone przeszkody <nie w Paryżu, lecz w Warszawie), że projekt ten musiał upaść, oczywiście ze szkodą dla naszej artystycznej młodzieży.
Są u nas jeszcze nieliczne, choć wpływowe jednostki, które do Paryża jako do centrum artystycznego świata, jako do głównego środowiska europejskiego ruchu urny» słowego, odnoszą się wręcz nieufnie i nieżyczliwie, uważając, że stamtąd przychodzą do nas różne wywrotowe w sztuce i niebezpieczne dla tradycji i kultury narodowej nowinki. Jest to stanowisko oczywiście błędne.
Najbardziej niebezpiecznymi nowinkarzami są ci właśnie, którzy Paryż znają z drugiej ręki, albo też, niczego nie nauczywszy się przedtem, zjechali tam na czas krótki, wszędzie niby byli, niczego naprawdę nie widzieli, wszystkiego powąchali, a nic gruntownie nie przetrawili. Taki typ, gdyby był kobietą, gotówby był przechadzać się w wiosenny poranek po ulicach Krakowa czy Warszawy w pomysłowo uproszczonym kostjumie artystek z Folies Bergere – zapewniając, że tak właśnie ubierają się w Paryżu, bo to jest dernier cri !
Natomiast sumiennie przygotowany do artystycznych studjów i poważnie pojmujący swe zadania stypendysta akademji, znalazłszy się w Paryżu na rok przynajmniej i pod życzliwą artystyczną opieką swojego kierownika, nie będzie uganiał za ostatniemi wybrykami blagi i mody (czego nie brak nigdzie, więc tem mniej w tak olbrzymiem mieście, jak Paryż), lecz zorjentuje się szybko i zacznie chłonąć w siebie to wszystko, co dać może tylko Paryż, nie ów Paryż étranger’ów, szukających nowych sposobów miłego marnowania pieniędzy, ale ów Paryż dostojny i wielki, prawdziwie francuski, metropolja niespożytej energji i potęgi, mocy twórczej romańskiego ducha, Francji dawnej i współczesnej.
Wśród ogromnie żywego ruchu artystycznego, polegającego na stałem nawiązywaniu do tych lub owych własnych w sztuce przejawów, na obejmowaniu okiem tak szerokiego artystycznego horyzontu, że twórczość Egipcjan. Greków, Negrów, artystów gotyku i baroku, aż do wszelkich dzisiejszych »-istów« włącznie, wydaje się potężnym, jednym z wielu tylko ogniw złożonym, łańcuchem ewolucji – pogłębi się, rzecz prosta, duch młodego artysty, zbrojny odtąd w pancerz stalowy wobec wszelkich przejawów ciasnej wyłączności, wierzącej naiwnie w zbawczość jednej tylko jedynej plastycznej formy i koncepcji.
Zwiedzając zabytki i muzea, wystawy oficjalnych Salonów i licznych firm kunsthaendlerskich, wyrobi sobie z czasem, z konieczności, własne artystyczne kryterjum, które ułatwi mu orjentowanie się w tysiącznych możliwościach i przejawach ludzkiego ducha w zakresie plastyki, pojmie wreszcie istotną treść tej wielkiej, choć o zbanalizowanem brzmieniu, prawdy, że: Ars una – species mille.
Patrząc młodem i chętnem a ciekawem okiem, w sposób niejako fachowy, na bieżącą produkcję artystyczną w Paryżu, nabierze niewątpliwie głębokiego szacunku dla samego métier, dla wysokiego poziomu technicznych umiejętności, ale przekona się zarazem – zwłaszcza na licznych wystawach oficjalnych Salonów, – że to jeszcze nie wszystko, a tylko niezbędny i podstawowy warunek, że właściwa tajemnica wielkiej artystycznej twórczości zasadza się poza wszystkiem innem na potędze własnego w sztuce wyrazu, na bogactwie wewnętrznej treści duchowej, na podkreśleniu już w formie samej cech indywidualnej i narodowej odrębności.
Dlatego trzeba koniecznie, ażeby młodzież nasza jechała na studja artystyczne do Paryża.