Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
KOMISYA EDUKACYJNA
Nie wspominaliśmy dotychczas nic o szkołach, o tym najważniejszym środku do odradzenia umysłowego narodu. Ale choć i na tem polu inicyatywa i ofiarność prywatna sporo zdziałały, zasługi te jednak są niczem w porównaniu z zasługami wielkopomnemi, jakie położyła rządowa Komisya Edukacyjna, która była pierwszem ministerstwem oświaty w Europie. Jej wysokie znaczenie w dziejach narodu, jej doniosła działalność, wreszcie jej zasady pedagogiczne, któremi niejednokrotnie o cały wiek wyprzedzała zasady głoszone i wprowadzane przez najznakomitszych pedagogów, wymagają szerszego wspomnienia.
Na smutnej pamięci sejmie 1773 roku, Feliks Oraczewski, poseł krakowski (późniejszy po Kołłątaju rektor uniwersytetu krakowskiego) żądał, aby przedłożono “projekt edukacyi narodowej”, przez który “trzeba zrobić ludzi Polakami a Polaków obywatelami, z czego nastąpią wszystkie pomyślne dla kraju powodzenia”. Mówił, że gdy taka edukacya będzie zaprowadzoną “znikną zakorzenione błędy, a dzieło przemocy nie zyska trwałości”. Trudno dziś stwierdzić, czy Oraczewski wypowiadał własne myśli, a tem samem był moralnym inicyatorem Komisyi edukacyjnej, czy też był echem poglądów szerszych kół patryotycznych. W każdym razie sprawa przez niego w maju poruszona, już 14. października, na wniosek podkanclerzego Joachima Chreptowicza, przeoblekła się w formę ustawy. Powstaniu Komisyi Edukacyjnej pomogła, a raczej działalność jej umożliwiła, kasata zakonu jezuickiego, którego olbrzymie dobra i fundusze przeznaczył sejm na cele oświaty i oddał je do rozporządzenia Komisyi Edukacyjnej. Myśl tę Chreptowicz podsunął królowi i uzyskał jego poparcie. Tak dziwnym zbiegiem okoliczności, sejm ratyfikujący rozbiór Polski, tworzył magistraturę, której zadaniem było dźwignąć z upadku ojczyznę.
Najwyższa ta władza wykonawcza i prawodawcza w sprawach wychowania młodzieży, była zupełnie niezależną od Rady Nieustającej, z czynności swoich zdawała sprawę tylko sejmowi.
W skład komisyi weszli: Chreptowicz, Ignacy Potocki, Adam Czartoryski, Andrzej Zamojski, Poniński starosta kopanicki, książę Michał Poniatowski bsp. płocki, późniejszy prymas, Sułkowski wojewoda gnieźnieński i ks. Massalski biskup wileński. Później widzimy w niej generała Mokronowskiego, Małachowskiego, wojewodę mazowieckiego, Stanisława Poniatowskiego, podskarbiego litewskiego, Niemcewicza, Antoniego Lanckorońskiego, Feliksa Oraczewskiego itd.
Komisya przedewszystkiem wzięła się do uregulowania i uporządkowania funduszów jezuickich, które przez tymczasowe komisye “rozdawnicze i sądowe” były dosłownie rozszarpywane i rozkradane. Jednocześnie obejmowała pod swój zarząd wszystkie szkoły jezuickie, pijarskie, bazyljańskie, dominikańskie itd. i zakładała nowe szkoły, co nie było rzeczą łatwą, ponieważ trzeba było nietylko tworzyć zbiory naukowe i stawiać gmachy szkolne, ale starać się o odpowiednich nauczycieli i odpowiednie podręczniki.
Reformę na wyższą skalę rozpoczęto od akademii krakowskiej. Wysłany w tym celu Hugo Kołłątaj zabrał się naprzód do urządzenia szkól Nowodworskich (1777) pod zarządem tej akademii zostających. Następnie organizował samą akademię, a spełniwszy swe zadanie został jej rektorem w roku 1782. Uporządkował i ubezpieczał jej dochody, usunął z niej wiele trądycyi średniowiecznych, oddalił niezdolnych nauczycieli. Wypracował nowy plan nauk, nadał im nowy kierunek, zgodny ze stanem wiedzy zagranicą. Podniósł poziom wykładów prawniczych, przyrodniczych i filozoficznych, rozszerzył zakres nauk ścisłych i doświadczalnych – “w ciągu jednego roku zatarto prawie co wieki wyrobiły”. Zaprowadził publiczne posiedzenia, odczyty, konkursy. Wybudował wiele gmachów, między innemi obserwatoryum astronomiczne. Założył liczne gabinety, laboratoryum chemiczne, szkołę chirurgiczną, ogród botaniczny. Wszystkie katedry zostały obsadzone, bibliotekę akademicką wzbogacono szeregiem dzieł naukowych sprowadzonych z zagranicy.
Jednocześnie w tymże duchu reformował ks. Poczobut pod kierunkiem Chreptowicza akademię wileńską. Uczeni cudzoziemcy powołani zostali na katedry historyi naturalnej, chemii i anatomii. Do słynnego już z czasów jezuickich obserwatoryum astronomicznego sprowadzono nowe instrumenty.
Szkoły średnie podzielone zostały na okręgi, których w koronie Komisya ustanowiła 6, na Litwie 4. W każdym okręgu była jedna szkoła wydziałowa 6 klasowa z dwuletnim kursem klasy V., i pewna ilość szkół podwydziałowych, podzielonych na trzy klasy z kursem dla każdej dwuletnim. Na czele szkół wydziałowych stali rektorowie, na czele podwydziałowych prorektorowie, którzy zarazem pełnili nadzór nad szkołami parafialnemi (ludowemi).
Komisya mając na uwadze, że młodzieży potrzebne są rzeczy praktyczne, “pożyteczne jednostkom i ojczyźnie”, nadawała szkołom średnim charakter zbliżony do dzisiejszych poglądów na zadanie szkoły.
W pierwszych dwóch klasach jej szkół wydziałowych uczono gramatyki, arytmetyki, nauki moralnej, pierwszych wiadomości z nauk przyrodniczych i geografii. W następnych klasach profesor wymowy uczył dalszego ciągu gramatyki, algebry, geometryi z początkami praktycznej geodezyi “na polach i innych miejscach”, wprawiał uczniów w używanie narzędzi i rysowanie map mierniczych, – do niego też należał wykład logiki (w klasie VI.) z praktycznem zastosowaniem do zadań życiowych i spraw moralnych. Do nauczyciela fizyki należało udzielanie nauk przyrodniczych w praktycznem zastosowaniu, a więc w klasie III. historya naturalna była wykładana na tle ogrodnictwa, w klasie IV. na tle rolnictwa – później szły: fizyka, mineralogia, botanika i hygiena; w klasie VI. tenże nauczyciel zaznajamiał uczniów z historyą sztuk i rzemiosł; ten ostatni przedmiot ujęto w części praktycznie: polecono przypatrywać się i oceniać warsztaty i “rzeczy na targach i kramach”. Profesor nauk moralnych był jednocześnie nauczycielem historyi propedeutyki prawa polskiego i polityki (urządzeń państwowych polskich). I tu więc kładziono nacisk na kierunek praktyczny, na wiadomości każdemu Polakowi potrzebne.
Łacinę pozbawiono dawnych przywilejów, uczyniwszy język polski wyłącznym językiem wykładowym. “Umiejętność języka polskiego (twierdziła Komisya) jest sama przez się dla Polaka celem nauki jego, a język łaciński tylko środkiem i drogą”. Przy nauce łaciny nie polecano czytania autorów dla nich samych, dla stylu i języka, lecz kazano wypisy z nich dostosowywać do nauki moralności, historyi, nauk przyrodniczych, rolnictwa, hygieny, więc też n. p. nauczyciel fizyki dobierał do wszystkich nauk, które wykładał, wypisy z autorów łacińskich. Znajomość łaciny dawała zatem uczniom sposobność zapoznawania się z poglądami starożytnych na nauki, na ich rozwój i źródła. Języków obcych wogóle polecano nabywać w przód “wprawą i zwyczajem, jak nabywamy języka ojczystego, później dopiero przyjść mogą prawidła i przepisy”. W Europie zaczęto tak się zapatrywać...w sto lat później.
Dla szkół tych Komisya budowała nowe gmachy i opatrywała wszystkie w biblioteki, karty geograficzne, narzędzia fizyczne i matematyczne. Przy niektórych zakładała ogrody botaniczne. Krakowska n. p. szkoła Nowodworska posiadała ogród w Łobzowie z daru króla, “aby młodzież ucząca się mogła wraz z nauczycielami przez doświadczenia wpajać w umysły te nauki, których prawidła w szkole sobie przekładane miewa”. Pomiędzy tematami przeznaczonemi, dla popisu uczniów tej szkoły, znajdowały się i tematy z zakresu historyi naturalnej na tle rolnictwa i ogrodnictwa. A więc znowu w wieku XVIII. było już u nas to, co dopiero dziś pedagodzy europejscy powoli wprowadzają.
Komisya ustanowiła konwikty dla ubogiej młodzieży. Postarała się, że król przeznaczał medale złote i srebrne dla młodzieży, odznaczającej się pilnością i dobremi obyczajami. Medale te rozdawane po egzaminach corocznych, miały z jednej strony cyfrę króla a z drugiej napis: Diligentiae.
Jednem z najtrudniejszych zadań dla Komisyi Edukacyjnej, było dostarczanie szkołom średnim nauczycieli. Założono w tym celu seminarya nauczycielskie przy akademiach krakowskiej i wileńskiej; wychowańcy tych seminaryow po trzech letnich studyach uniwersyteckich obowiązani byli przez 6 lat uczyć w szkołach publicznych. Zanim jednak ci nowi nauczyciele mogli zastąpić brak dobrych sił pedagogicznych, trzeba było narazie poprzestać na tych, jacy byli pod ręką. Znajdowali się wprawdzie pomiędzy nimi ludzie zdatni i wykształceni, ale znaczna ich część potrzebowała ciągłych wskazówek i odpowiedniego kierownictwa. Spełniali w części to zadanie wizytatorowie, ludzie zdolni, przeniknięci duchem obywatelskim, którzy wchodzili w najdrobniejsze szczegóły szkół przez siebie zwiedzanych. Prócz tego wydano cały szereg instrukcyi, a w roku 1783 wyszły “Ustawy Komisyi Edukacyjjnej narodowej dla stanu akademickiego i na szkoły w krajach Rzeczpospolitej przepisane”. Z ustaw tych, które dziś jeszcze niejednokrotnie obudzają podziw u pedagogów, podajemy w streszczeniu rozdział czternasty:
“Nauczyciel uważać siebie będzie, jako obywatela, służącego ojczyźnie w wychowaniu synów jej, a współobywatelów swoich. Rozważy istotę edukacyi człowieka i obywatela, jako ona zależy na tem, aby ucznia sposobnym ze wszechmiar uczynić do tego, żeby i jemu było dobrze i z nim było dobrze. Cokolwiek stanowi szczęśliwość szczególną człowieka: zdrowie, cnota i obyczaje, rozsądek pewny, dobry rząd domowy, miłość, przyjaźń i szacunek u drugich, cokolwiek składa szczęśliwość publiczną: równa i najściślejsza sprawiedliwość, prawodawstwo mądre, obrona krajowa, cnoty obywatelskie, niepodległość w zdaniu, szanowanie jako najświętsze własności cudzej – to wszystko jest rzeczą edukacyi i celem starań nauczycieli…”
“Nauczyciel powinien być o tem przekonany, że przymioty jego rozumu i serca wpłyną w rozum i serca uczniów”. Trzeba nauczycielowi “jaśnie widzieć rzeczy, znać grunt człowieka, skłonności, namiętności, pojętność każdemu wiekowi właściwą”. Ma być “czułym, sprawiedliwym, gorliwym o dobro pospolite ludzi i szczególnie swoich uczniów”. Powinien podejmując się tej “usługi ojczyźnie”, obliczyć się, czy mu wystarczy sił do spełnienia obowiązku. Sam wciąż się uczyć powinien, “czytać książki o sposobie uczenia”. Zanim zacznie uczyć, ma wprzód zapoznać się z książkami elementarnemi, “ich układ i całą osnowę z gruntu zrozumieć”. Powinien rachować się z sobą samym po szkole, myśleć o postępowania swojem, rozważać jeszcze więcej, niż czytać”.
“Niech uważa co ma mówić, co zamilczeć”. Niech nie mówi tego “czego sam jaśnie nie rozumie”, do czego się nie przygotowuje, “coby nad pojętność uczniów było”. Ma być grzeczny; pomnieć, “że z ludźmi rozumnymi sprawa, choć z dziećmi sprawa”. Więc niech mówi rozsądnie, zrozumiale, “niech wprawia uczniów w zdrową praktyczną logikę, to jest w gruntowy rozsądek, który ma być przewodnikiem człowieka w całem jego życiu, w publicznych i domowych sprawach”. Starać się powinien o poznanie charakteru, skłonności, przymiotów każdego ucznia. niech wzbudzi w dzieciach zaufanie, aby pytały się go o wszelkie wątpliwości. Niech ich nie obraża “mową dumną, zapalczywą, próżną, grubjańską”, bo dzieci czuć będą dla niego pogardę.
Niema się powodować żadnemi względami, “urodzenia, przywiązania pokrewieństwa”. Niech daje z siebie przykład pilnego wykonywania obowiązków. Niech okazuje uczniom “szczerą, przyjacielską, ojcowską miłość”, niech ich napomina “słodko i z osobna”, niech ma staranie o ich zdrowiu, niech odwiedza ich w chorobie. Niech zachowuje ścisłą sprawiedliwość – niech “nie chwali ani nagradza nad miarę zasługi”. Niech nie karze “w gniewie”, lub zanim karanego o winie przekona. Kara nie powinna się “zakładać na przykrościach na ciele, ale na umartwieniu umysłu, na skromnem poniżeniu”, a winna się stosować “do charakteru, czułości i skłonności” ucznia. Nauczyciel powinien “zapobiegać przyczynom zasłużenia na kary, przez co umniejszy się ich potrzeba…”
Szczegółowsze przepisy dla nauczycieli znajdują się w innych rozdziałach Ustawy. Przytoczymy dla przykładu ustęp z przepisów dla nauczycieli “moralnej nauki i prawa”.
“W opowiadaniu dziejów nauczyciel chronić się będzie, aby nie dawał fałszywych wyobrażeń rzeczy… Wytykać powinien w czynach ludzkich, chociaż na pozór okazałych i błędnie za chwalebne poczytanych, co się ze sprawiedliwością, z ludzkością, z dobrą wiarą i dotrzymaniem słowa nie zgadza. Przeto nigdy nie będzie nazywał polityką, to jest umiejętnością rządu, ani bohaterstwem, co jest chytrością, zdradą, podłością, gwałtem, przemocą i cudzego przywłaszczeniem…”
Dla zaradzenia brakowi podręczników szkolnych zorganizowała Komisya w roku 1779 osobne Towarzystwo ksiąg elementarnych, którego prezesem został Ignacy Potocki, a członkami wybitni uczeni i pedagodzy, jak Kołłątaj, Piramowicz, Kopczyński, Sierakowski, Bogucicki, Popławski, Hołowczyc itd. Towarzystwo ogłosiło konkurs na książki szkolne, dopuszczając do niego i zagranicznych pedagogów, nagrody były wyznaczone od 50 do 150 dukatów za podręcznik. Każda książka miała się składać z dwóch części: pierwszą miał być właściwy podręcznik, druga miała obejmować wskazówki dla nauczyciela jak ma swój przedmiot wykładać i stosować teoryę do praktyki. Najwyższe nagrody przeznaczono za książkę o gospodarstwie, oraz za podręcznik fizyki i mechaniki. Żądano naprzód od autorów, aby nadesłali program, plan dokładny książki; dopiero po zatwierdzeniu go, po wprowadzeniu do niego zmian, polecano autorowi przystąpić do wykonania pracy. Nadesłany rękopis podlegał sumiennemu i szczegółowemu przejrzeniu; napisany w obcym języku był tłumaczony dokładnie pod kontrolą znawców przedmiotu i języka. Wiele prac, choć wyszły z pod pióra głośnych swego czasu uczonych, odrzucono ze względu, że nie odpowiadały wymaganiom.
Tylko podręczniki, uznane za zupełne dobre, polecano Komisyi Edukacyjnej do zatwierdzenia. To też dwudziestoletnia zaledwie działalność Towarzystwa, mimo ogromnych trudności, z jakiemi musiało walczyć, wydała świetne wyniki. Jeszcze dziś niejeden z doskonałych na owe czasy podręczników Komisyi uderza znawców swą treścią, a zwłaszcza metodą, która pod wielu względami za wzór służyć może.
Zakładanie szkół parafialnych dla ludu wiejskiego i małomiejskiego, to dalsza troska Komisyi. Tu jednak z braku dostatecznych funduszów nie mogła się Komisya opierać tylko na własnych siłach, a więc wzywała do ofiarności duchowieństwo i obywateli ziemskich. Przyrzekała wszystkim, którzy by je zakładali, albo założone już ulepszali, głosić ich dobrodziejstwo przy otwarciu szkół i podawać je w pismach do publicznej wiadomości. “Nie może być, wołał Piramowicz, ze strony księżyi panów większej wobec Boga i ojczyzny zasługi”. Dla szkół tych przepisała Komisya plan nauk, wydawała książki elementarne. Miała być w nich udzielana “nauka chrześcijańska i obyczajów, czytanie, pisanie, rachunki, początki rozmiaru (gruntów) z wiadomością miar, wag i monet; nauka ogrodnicza i rolnicza, więcej przez okazywanie samychże robót, niż przez mówienie i przepisy na pamięć; geografia parafii, wiadomości zachowania zdrowia, leczenia bydląt, handlu wewnętrznego w tej okolicy i sąsiedztwie; użycia tych rzeczy, które się częstokroć po wsiach i miasteczkach zaniedbują, a użytecznemi być mogą, jak n. p. szmat, popiołów itp”. Komisya odrzuciła to wszystko “co jest marnem, bezpłodnem”, a żądała dla młodzieży rzeczy praktycznych, pożytecznych jednostkom i ojczyźnie. Dziewczęta w tych szkołach chciała wychowywać na dobre matki, żony, gospodynie, sługi i robotnice – “mają się one uczyć czytać, pisać, rachować, szyć, prać, prząść, gotować, piec chleb, około nabiału chodzić, robić domowe lekarstwa” idt. Zapatrywania swoje na szkołę ludową rozwinęła Komisya w wybornem dziele: “Powinności nauczyciela, mianowicie zaś w szkołach parafialnych i sposoby ich dopełnienia”, (Warszawa 1787), napisanem z jej polecenia przez największego w swoim czasie pedagoga Grzegorza Piramowicza. – Ks. prymas Michał Poniatowski, prezes Komisyi, własnym kosztem założył w Kielcach i Łowiczu seminaiya dla kształcenia nauczycieli szkół parafialnych.
Nie było też Komisyi obojętne, wychowanie kobiet ze sfer inteligentnych. Pierwsza ona w Polsce uznała, że “nie można wychować dobrych synów ojczyzny i ludzi cnotliwych, bez wychowania tej płci, która społeczeństwu daje matki, małżonki i panie, do których należy fundament wszelkiego wychowania, to jest wychowanie domowe.“ Komisya poddała wszystkie pensye żeńskie pod nadzór rektorów szkół wydziałowych i przepisała dla nich plan nauk. Gorąco wzywała kobiety, aby gorliwie się zaopiekowały wychowaniem domowem córek i utworzyły patryotyczne Towarzystwo dla wykonywania ściślejszego dozoru nad szkołami i pensyonatami żenskiemi.
Zwróciła też Komisya uwagę na szkoły żydowskie i oddała je pod zwierzchność władz krajowych. Pozwoliła żydom uczęszczać do szkół wydziałowych.
Nie pominęła też komisya edukacyi fizycznej. Marnowanie zdrowia i sił, oraz nierozwijanie ich wskazanemi środkami, uważała za występek przeciw ojczyźnie. “Do tych środków należy między innemi ćwiczenie żołnierskie, aby uczynić młodzież zdatną, w razie nagłej potrzeby, do obrony ojczyzny”. Wprowadziła też do planu naukowego wszystkich szkół wykład hygieny.
Kończąc ten szkic działalności Komisyi Edukacyjnej, musimy jeszcze zauważyć, że pracowała ona bezinteresownie, bez żadnego wynagrodzenia, wychodząc z zasady, iż “majętni właściciele powinni Rzeczpospolitej nietylko dawać swą pracę, ale pokrywać ze swych majętności publiczny niedostatek na nieuchronne edukacyi narodowej wydatki, szukając nagrody w tem, iż zobaczą uleczone rany ojczyzny dawaniem jej dobrych synów”. Ustawa sejmowa z roku 1793 orzekając, iż “komisarze edukacyjni żadnej pensyi ze skarbu publicznego brać nie będą” powołuje się na chwalebny przykład od ustanowienia Komisyi dotąd zachowany, który kazał “poszukiwać nagrody swych prac i starań w wdzięczności narodu za tak ważną dla niego usługę”.
System dydaktyczno-pedagogiczny Komisyi Edukacyjnej wywołuje podziw u wszystkich, którzy go bliżej badali. “Kto zna ten system jako tako – pisze kompetentny znawca, – kto jednocześnie idzie za ruchem literackim w dziedzinie wychowania i szkół, ten bez trudu przekona się, że znajdzie w nim to wszystko zebrane w harmonijną całość, co dobrego przyniosły systemy dawne jak Montaigne’a, Locke’a, Rousseau’a, endajmonistyczne filantropistów, co późniejszy system Herbarta i jego szkoły, co głośnie dziś aforystyczne opinie zfanatyzowanych reformistów…”
O duchu patryotycznym, jaki przenikał działalność Komisyi, można powziąć pojęcie nawet z powyższego krótkiego szkicu. Sumienny badacz historyi tej magistratury, temi słowy kończy swą rozprawę o pierwiastku patryotycznym w jej pedagogice: “Przyszła pedagogika Komisyi jako lekarstwo na groźną chorobę Rzeczpospolitej za późno, ale charakterem swym tłumaczy nam zapał w żołnierzach Kościuszki, tłumaczy nam owo bezprzykładne poświęcenie i ofiarność krwi i życia legionistów polskich, tłumaczy nam, dlaczego właśnie pokolenie wychowane w patryotycznem cieple szkół i systemu Komisyi, rozgłosiło po całym świecie: Jeszcze Polska nie zginęła”.