Ostatnio oglądane
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
Ulubione
Zaloguj się aby zobaczyć listę pozycji
KONSTYTUCYA 3. MAJA
Staraniem króla, marszałka sejmowego i wtajemniczonych było zatrzymać w Warszawie jak najwięcej posłów przychylnych zamierzonemu zamachowi stanu, lub na których patryotycznie śmiało polegać było można. Do nieobecnych a “pewnych” wysyłali listy: król, marszałek Małachowski, biskup Krasiński itd., aby jak najprędzej w Warszawie stanęli. Szło o zaskoczenie nieprzygotowanych na wniesienie konstytucyi przeciwników.
W ciągu dwóch tygodni świątecznych odbywały się ostatecznie narady Kołłątaja, Stanisława Małachowskiego i u ks. Scypiona Piattolego, sekretarza królewskiego. Brali w nich udział Ignacy i Stanisław Potoccy, biskupi Krasiński i Rybiński, Aleksander Linowski, Julian Niemcewicz, Michał Weyssenhof, Józef Wybicki, Ignacy Działyński, Stanisław Sołtyk, Tomasz Ostrowski, Józef Zabiełło,
Należy go odróżnić od Józefa Zabiełły, hetmana Targowicy, powieszonego przez lud warszawski 9. maja 1794 roku.
Lanckoroński. Nie jest to naturalnie lista zupełna, ale współczesne pamiętniki i źródła innych nazwisk nie podają.
W sam dzień pierwszego święta Wielkanocy (24. kwietnia) odbyła się narada u króla w Łazienkach.
Początkowo miano wnieść “dzieł o konstytucyi” na sesyę sejmową 7. maja, następnie postanowiono termin o dwa dni przybliżyć, tak że dzień 5. maja miał się stać jednym z dni największych w naszej historyi. Lecz niestety tajemnica się wykryła i to z winy króla. Zwierzył się z całej “planty” marszałkowi wielkiemu koron. Mniszchowi, kanclerzowi wielk. kor. Jackowi Małachowskiemu i podkanclerzemu litewskiemu Chreptowiczowi, których oporu się obawiał i na których charakterze polegał. Podobno Jacek Małachowski, wybitny stronnik rosyjski, pozbył się ciężaru sekretu przed Bułhakowem.
Król w liście do Glayra zdradzenie tajemnicy przypisuje “napomknieniom w rozmowach” i “ogólnym zdaniom” które się “wymknęły przywódcom” i doszły do uszu ministrów cudzoziemskich.
Projektowany zamach Stanu przeraził posła rosyjskiego i przeciwników reformy. Na gwałt rozesłano kuryerów, sztafety i listy po całym kraju, żądając od jednych w imię uciśnionej wolności, od drugich w imię przyjętych i zapłaconych obowiązków, aby jako prawdziwi patryoci zdążyli na dzień 5. maja dla ratowania narażonej na zgubę Rzeczpospolitej. Branicki, jak opowiadają jednozgodnie współcześni, zwoływał listami swoich rębaczów, rekrutujących się właśnie z tej szlachty nieosiadłej, którą sejm już poprzednio usunął od udziału w sejmikach; zawadyacy ci, zostający na jurgielcie pana hetmana, zdolni byli każdej chwili do awantur i bitki.
Trwoga więc z kolei opanowała związkowych. W nocy z 28. na 29. kwietnia zebrali się ich przywódcy, aby powziąć ostateczne postanowienia. Posiedzenie skończyło się późno w nocy, a o godzinie 4 rano Piattoli pisał do króla, że komitet złożony z “siedmiu wiernych” uznał za konieczne “domagać się większych ostrożności, o których mądrość W. K. Mości zdecyduje”. Król zdobył się na energię i zdecydował. Przedewszystkiem postanowił zamach stanu przyspieszyć o dwa dni, a temsamem zaskoczyć dążących na 5. maja do Warszawy stronników rosyjskich i republikanów. Następnie zgodził się na zaciągnięcie około zamku wart wojskowych.
Ostatnie 3 dni przed uchwaleniem konstytucyi upłynęły na gorączkowej działalności obu stronnictw. Matuszewicz, poseł brzeskolitewski był proszony “o przygotowanie wystawienia stanu okoliczności politycznych dla wiadomości N.N. stanów”. “Komitet siedmiu” i król nie utrzymywali już tajemnicy, tylko nie zdradzili się do ostatniej chwili przed nikim, nawet przed przyjaciółmi, że przyspieszony został o 2 dni termin wniesienia nowej ustawy rządowej.
2. maja odbyła się pierwsza poświąteczna sesya sejmowa. Wieczorem tego dnia zwołano posiedzenie posłów do pałacu radziwiłłowskiego, gdzie już poprzednio zbierali się przyjaciele nowej ustawy, opowiadając się przy wejściu hasłem: “By dobrze było Ojczyźnie”. Drugiego maja nie zachowano już tej ostrożności, stąd na sali pojawiło się wielu opozycyonistów. Oprócz posłów napełnił salę wielki tłum ciekawych. Posiedzeniu przewodniczyli biskupi Krasiński i Rybiński. Przemawiali posłowie: Lanckoroński i Sołtyk. Obaj kreślili smutny stan bezsilnego narodu. Rosya i Austrya – mówili dalej – grożą nowym zaborem – trzeba więc zrzec się osobistych zapatrywań i wlać życie w słabnące ciało Rzeczpospolitej. Sprawić to może jedynie rząd silny, wsparty przez obóz narodowy. Trzeba otoczyć całą ludność opieką prawa, powołać ją do życia obywatelskiego: trzeba wyrzec się nieszczęśliwego liberum veto, poskromić butę możnowładców, nadać rządowi prawdziwą władzę egzekucyjną, ustanowić wreszcie sukcesyę tronu, ponieważ elekcye sprowadzają bezrząd, intrygi i przekupstwa państw ościennych. Mowy obu posłów przyjęto z zapałem, a kiedy odczytano projekt konstytucyi, powszechne oklaski i okrzyki: zgoda! niech żyje ustawa! niech żyje konstytucya! były najlepszym dowodem, że zrozumiano cel i doniosłość przygotowanej ustawy.
Odbyła się jeszcze później narada u Małachowskiego, a jednocześnie u posła rosyjskiego Bułhakowa stronnictwo rosyjskie poleciło posłowi Suchorzewskiemu wystąpić gwałtownie przeciw projektowi ustawy, aby uczynić wrażenie na doktrynerach wszechwładztwa szlacheckiego, a przynajmniej zawichrzyć zgromadzenie, wywołać szerokie rozprawy i tem samem odwlec sprawę przynajmniej na dni parę, póki świętujący przeciwnicy reformy nie staną w Warszawie.
Nareszcie zaświtał dzień 3. maja.
Od samego rana zaciągnięto koło zamku w arty wojskowe – pełnił także służbę i regiment Działyńskiego. Ustawiły się cechy z chorągwiami, stanęli i radni miasta z prezydentem na czele. Schody i krużganki, prowadzące do sali sejmowej, zapełniła ciekawa publiczność.
Wybiła godzina jedenasta – do napełnionej posłami sali wszedł dwór za nim pojawili się ministrowie i marszałkowie, niosący laski w złoto oprawne, z herbami Polski i Litwy. Wreszcie ukazał się Stanisław August, przybrany w mundur korpusu kadetów z gwiazdą orderu orła białego na piersi. Za królem weszła liczna rzesza szambelanów i straż wojskowa, złożona z gwardyi koronnej i ułanów. Około tronu stanął książę Józef i inni generałowie. Zaległa cisza – marszałek wielki koronny, Michał Mniszech, uderzył trzykrotnie laską o ziemię, poczem zabrał głos Stanisław Małachowski, marszałek konfederacyi koronnej, zawiadamiając sejmujące stany, że “deputacya stanów zagranicznych pragnie przedstawić wypadki teraźniejsze w okolicznościach politycznych!”.
Stanisław Sołtyk, zaznaczywszy, że dochodzą “najokropniejsze i najsmutniejsze odgłosy… o nieszczęściach, przygotowanych dla ojczyzny”, prosił króla i stany, aby deputacya natychmiast przedłożyła swe “wiadomości”. Król poparł to żądanie, ale Suchorzewski, wyskoczywszy na środek izby, zerwał otrzymany świeżo order św. Stanisława, rzucił się na ziemię i czołgając się ku królowi, wołał: że “ostatni raz chce mówić za wolnością, a jeżeli mu głos dany nie będzie, to niech osoby zmówione na zgubę wolności prędzej na jego osobie wykonają przedsięwzięty zamiar zabijania”. Dano mu głos – i mówił niestworzone rzeczy. Ostrzegał przed “niewolą”, zaręczał, że przeciwników konstytucyi “postanowiono zabijać i wyrżnąć”, że “jeżeli będzie despotyzm, to gardzi ojczyzną i oświadcza się nieprzyjacielem Polski”. Był na placu i Herod – było i to, że “jeżeli wolność nie będzie miała innego obrońcy, to on sam pierwszy ofiarą się za nią położy”. Pytał się w końcu Ignacego i Stanisława Potockich, czemu ich żony mdlały ze strachu, gdy mężowie na sesyę wychodzili. Huczny śmiech pokrył słowa mówcy, bo Ignacy Potocki był wdowcem, a żona Stanisława siedziała na galeryi.
Po tym niesmacznym, choć zabawnym epizodzie, Tadeusz Matuszewicz przemówił w imieniu deputacyi do spraw zagranicznych. Charakteryzował stan polityki europejskiej i podawał doniesienia posłów polskich przy dworach zagranicznych. Doniesienia te stwierdzały, że drugi rozbiór Polski uważano tylko za kwestyę czasu, że nieprzyjazne mocarstwa patrzą z wielkiem niezadowoleniem na pomnożenie wojska i skarbu naszego, ale pocieszają się tem, że sejm nie przeprowadzi takiej reformy rządu, któraby Polskę gruntownie zabezpieczyła. Najciekawsze były doniesienia Debolego z Petersburga, który faktami ilustrował grożące niebezpieczeństwo rozbioru.
Sprawozdanie Matuszewicza wywarło przygnębiające wrażenie. “Przytoczone doniesienia – mówił Ignacy Potocki – dowodzą, że rzecz toczy się nie o prywatę, lecz o zabójstwo ojczyzny”. Trzeba ją przeto ratować. Niech więc pierwszej rady udzieli monarcha, jako wyższy nad innych, nietylko prawem ale “rozumu i nauki przymiotami”, jako ten, co zgadzając się na mianowanie następcy za życia swego, “okazał, że interes ojczyzny nad swój i swoich przekłada”.
Wszystkich oczy zwróciły się ku królowi. Stanisław August w ciepłem, poważnem i płynnie wypowiedzianym przemówieniu oświadczył, że “zwłoka w ustanowieniu rządu jest szkodą dla nas, a dla obcych korzyścią”. Dobrze myślący obywatele “prosili go, zaklinali, aby przedsięwziął środki skuteczne”. Owocem wspólnej ich pracy jest projekt “zgodny już z wolą wielu sejmujących”. Jeżeli zostanie on odczytany i przyjęty, to “nie ziszczą się zamiary sąsiadów, aby nas w niedołężności utrzymywać”. W końcu prosił król marszałka sejmowego o odczytanie projektu.
Podniosły się ze wszystkich stron okrzyki: “prosimy o projekt!” więc posłuszny im sekretarz sejmowy Antoni Siarczynski odczytał ułożoną “ustawę rządową”. Nieustające okrzyki i oklaski rozległy się po całej izbie i na galeryach. Ze wszystkich stron wzywano marszałka sejmowego, aby z urzędu swego zapytał się sejmujących, czy się na projekt zgadzają. Tylko Korsak, poseł wileński, żądał deliberacyi (dysknsyi), Suchorzewski wrzeszczał że protestuje, a posłowie wołyńscy oświadczyli, że wnoszą opozycyę przeciw następstwu tronu.
Kiedy się uciszyło, Stanisław Małachowski dziękował królowi za usiłowanie “zapewnienia na wieczne czasy szczęścia i świetności Rzeczpospolitej”. Otczytany projekt uważał za najlepszą ustawę republikańską. Prosił wreszcie króla, aby “przez nowe związki złączył się z narodem, a od dawnych go uwolnił”.
Cała izba, z małym wyjątkiem, powtórzyła prośbę marszałka. Król w odpowiedzi zażądał, aby izba uwolniła go od tego artykułu “paktów konwentów”, który się odnosił do sukcesyi tronu. Szczęśliwy będzie, jeżeli projekt obróci się w prawo. Jak raz już powiedział, tak będzie powtarzał do śmierci: Król z narodem, naród z królem!
Po ukończeniu przemówienia królewskiego wpadł Suchorzewski na nowy pomysł: wyprowadził na środek sali swego synka i oświadczył, że go natychmiast zabije, aby nie był “niewolnikiem”. Najbliżej stojący posłowie wyrwali dziecko z rąk dobywającego szabli fanatyka nierządu i swawoli.
%{Kitowicz (Pamiętniki) opowiada rzecz odmiennie, a mianowicie: że Suchorzewski, powróciwszy do domu, chciał dziecko zabić. Kitowicz mówi dalej, że dziecko z przestrachu zachorowało i w kilka dni zmarło.)
Wystąpili ostro przeciw projektowi: Mielżyński, starosta wałecki, Antoni Małachowski, wojewoda mazowiecki, Złotnicki, poseł podolski, zaufaniec Szczęsnego, Czetwertyński, kasztelan przemyski i Piotr z Alkantary Ożarowski, kasztelan wojnicki.
Za konstytucyą przemawiali długo, wymownie i gorąco: Zakrzewski, poseł poznański Linowski, poseł krakowski, Stanisław Potocki, poseł lubelski, Zboiński, poseł dobrzyński, Minejko, poseł kowieński, Pius Kiciński, poseł liwski, Kazimierz Rzewuski, poseł podolski. Z przemówień tych tryskała gorąca miłość ojczyzny, chęć złożenia ofiary ze swych przywilejów… “Krew, majątek, interesy osobiste, życie nasze niczem są obok szczęśliwości ojczyzny” – wolał Linowski. “Nie mamy czasu na wahanie się… czas jest tylko zgubić lub zbawić ojczyznę” – zapewniał Zakrzewski. Kiciński w wywodzie historycznym przypomniał nieszczęścia, jakie sprowadziły elekcye i brak silnego rządu. Rzewuski żądał głosowania, “a gdyby temu sprzeciwiała się opozycya, to składa u nóg króla zapewnienie, że póty nie wyjdzie z izby, póki decyzya nie stanie.
Ze wszystkich stron odzywają się głosy: nie wyjdziemy! Więc Rzewuski prosił króla, aby wykonał cywilną przysięgę. Przeciągłe okrzyki: zgoda! prosimy! brzmią po całej sali.
Król znów przemówił serdecznie i zażądał, aby sejm przez głosowanie objawił prawdziwą swoją wolę. Marszałek więc prosił, aby ci, co się zgadzają “zostali w milczeniu, a ci co się sprzeciwiają, uczynili oświadczenie”. Przez chwilę głucha cisza zaległa salę sejmową. Wreszcie po naradzie opozycyi oświadczył w jej imieniu Chomiński, poseł oszmiański, że na ten projekt nigdy nie zezwoli. Hieronim Sanguszko nazwał go “rewolucyą”. Kazimierz Sapieha, marszałek konfederacyi litewskiej, choć opozycyonista, przemawiał szlachetnie – na wszystko przystanie, aby kraj ratować, choć nie jest zdecydowany co lepsze: sukcesya czy elekcya. Chciał godzić, prosił jeszcze raz odczytać projekt, ale opozycya wołała: nie pozwalamy! Powstał zgiełk, wrzawa – poczem Zabiełło wniósł przerwanie dyskusyi, prosząc króla, aby wykonał natychmiast przysięgę. Zrywają się posłowie z miejsc i biegną ku królowi. Małachowski pyta o zgodę, na co nie trzykrotnie, ale sto razy otrzymuje żądaną odpowiedź. Okrzyki: wiwat król! wiwat konstytucya! rozlegają się w całej izbie i na galeryi – rozchodzą się echem po krużgankach, po dziedzińcu zamkowym i na ulicach. Powtarza je tłum kilkotysięczny, zapał ogarnia wszystkich, tylko nie opozycyonistów. Suchorzewski traci resztki przytomności i rzuca się ku królowi, wołając: nie przysięgaj, boź już raz przysiągł. Wreszcie przewraca się w natłoku i o mało nie zostaje podeptany.
Król widząc, że zapał unosi wszystkich, chciał jeszcze raz przemówić, ale w zgiełku do głosu dojść nie mógł. Więc daje znak ręką. Poczytano to za wezwanie do przysięgi i wzniesiono entuzyastyczne okrzyki. “Spostrzegłem wówczas – pisze – że chwila nadeszła”. Zamiast siedzieć, stanął na krześle, wezwał Turskiego, biskupa krakowskiego i “tak spełniło się”.
Po dokonanej wśród entuzyazmu przysiędze król wezwał “kochających ojczyznę”, aby udali się do kościoła “na złożenie Bogu przysięgi i dziękczynienia, że nam dozwolił tak uroczystego i zbawiennego dopełnić dzieła”.
Kościół św. Jana napełniony już był ludem i cechami miejskiemi. Król wszedł do niego osobnem wejściem z zamku, a marszałków sejmowych lud rozentuzyazmowany wniósł na rękach do świątyni.
Przemówił jeszcze szlachetnie Kazimierz Sapieha, motywując dlaczego odstępuje od swego zdania (“miłość ojczyzny jej bezpieczeństwu z własnego zdania każe uczynić ofiarę”) – poczem biskup krakowski odebrał od wszystkich przysięgę, a biskup smoleński, Gorzeński, zaintonował hymn św. Ambrożego, powtarzany przez tysiące ludu, zapełniającego kościół i ulice... Rozległy się wystrzały armatnie…
Powracającego do zamku króla witano okrzykami. Gdy zajął miejsce na tronie, ze stolika przed nim ustawionego zrzucono na ziemię wszystkie dawne prawa kardynalne i pacta conventa. Król polecił marszałkom odebrać przysięgę od magistratur, a zwłaszcza od komisyi wojskowej, poczem salwował sesyę na dzień 5. maja.
Lud tłumnie z chorągwiami odprowadzał marszałków sejmowych do domów, a później udał się przed pałac Saski, wznosząc okrzyki: wiwat elektor saski, następca tronu!
Uchwalona w dniu 3. maja ustawa rozpoczynała się od ogólnych motywów: “Uznając, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydoskonalenia konstytucyi narodowej jedynie zawisł, długiem doświadczeniem poznawszy zadawnione rządu naszego wady, a chcąc korzystać z pory, w jakiej się Europa znajduje i z tej dogorywającej chwili, która nas samym sobie wróciła, wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej nad życie, nad szczęśliwość osobistą, egzystencyę polityczną, niepodległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powierzony; chcąc oraz na błogosławieństwo, na wdzięczność współczesnych i przyszłych pokoleń zasłużyć: mimo przeszkód, które w nas namiętności sprawować mogą; dla dobra powszechnego, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia Ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha niniejszą konstytucyę uchwalamy i tę całkowicie za świętą, za niewzruszoną deklarujemy, dopókiby naród w czasie prawem przepisanym wyraźną wolą swoją nie uznał potrzeby odmienienia w niej jakiego artykułu”.
Pierwszy paragraf uznawał religię katolicką za panującą, ale dodawał: “Że zaś ta sama wiara święta przykazuje nam kochać bliźnich naszych, przeto wszystkim ludziom jakiegokolwiekbądź wyznania, pokój w wierze i opiekę rządową winniśmy, i dlatego wszelkich obrządków i religii wolność w krajach polskich, podług ustaw krajowych, warujemy”.
Po zapewnieniu w paragrafie drugim pierwszeństwa stanowi szlacheckiemu, uchwalili sejmujący, aby zapadłe 18. kwietnia prawo pod tytułem: “Miasta nasze królewskie wolne w państwach Rzeczpospolitej” w zupełności było utrzymane “jako (słowa ustawy) dla całości wspólnej ojczyzny, nową, prawdziwą i skuteczną dające siłę”.
Zaraz po ustępie, warującym mieszczaństwu świeżo nabyte prawa, czytamy w ustawie: “Lud rolniczy, z pod którego ręki płynie najobfitsze źródło, który najliczniejszą w narodzie stanowi ludność, a zatem najdzielniejszą kraju siłę tak przez sprawiedliwość, ludzkość i obowiązki chrześcijańskie, jako i przez własny nasz interes dobrze zrozumiany, pod opiekę prawa i rządu krajowego przyjmujemy, stanowiąc: iż odtąd, jakiejkolwiek swobody, nadania lub umowy, dziedzice z włościanami dóbr swoich autentycznie ułożyli, czyliby te swobody, nadania i umowy były z gromadami, czyli też z każdym osobno wsi mieszkańcem zrobione, będą stanowić wspólny i wzajemny obowiązek, podług rzetelnego znaczenia warunków i opisu zawartego w takowych nadaniach i umowach, pod opiekę rządu krajowego podpadający. Układy takowe i wynikające z nich obowiązki przez jednego właściciela gruntu dobrowolnie przyjęte, nietylko jego samego, ale i następców jego, lub prawa nabywców, tak wiązać będą, iż ich nigdy samowolnie odmieniać nie będą mocni”...
„Chcąc jak najskuteczniej zachęcić pomnożenie ludności kraju, ogłaszamy wolność zupełną dla wszystkich ludzi, tak nowo przybywających jako i tych, którzyby pierwej z kraju oddaliwszy się, teraz do ojczyzny powrócić chcieli, tak dalece, iż każdy człowiek do państw Rzeczpospolitej nowo z którejkolwiek strony przybyły lub powracający, jak tylko stanie nogą na ziemi polskiej, wolnym jest zupełnie użyć przemysłu swego, jak i gdzie chce; wolny jest czynić umowy na osiadłość, robociznę lub czynsze, jak i dopóki się umówi; wolny jest osiadać w mieście lub wsiach”...
Dla ludu, jak widzimy, ustawa nie wiele zrobiła, ale nie zapominajmy, kiedy to było. O sięgającym głęboko przewrocie społecznym marzyć było za wcześnie. W szak nawet Rousseau był przeciw nadaniu ludowi wolności i wołał: “oswobodźcie wprzód duszę, a później ciało”. Przepis konstytucyi oddawał lud pod opiekę prawa, pozwalał powoli go oczynszowywać, a to był pierwszy krok na drodze do zniesienia poddaństwa, zwłaszcza że, jak wiemy, zacniejsi obywatele kraju wstępowali już na tę drogę; liczba ich po ogłoszeniu konstytucyi ogromnie wzrosła, projekty “umów” z włościanami sypały się jak z rękawa. Zresztą jednem pociągnięciem pióra nie można było ludu unarodowić i stworzyć z niego dobrowolnych obrońców ojczyzny, a tem samem pociągnięciem pióra można było w chwili niebezpiecznej zrazić i odepchnąć całą szlachtę, która, niestety! była jedynym prawie żywiołem narodowym.
Następne paragrafy urządzały władzę prawodawczą, znosiły nieszczęsne “ liberum veto”, konfederacyi i elekcye.
“Tron polski elekcyjnym przez familie mieć na zawsze chcemy i stanowimy. Doznane klęski bezkrólewiów peryodycznie rząd wywracających, powinność ubezpieczenia losu każdego mieszkańca ziemi polskiej i zamknięcia na zawsze drogi wpływom mocarstw zagranicznych; pamięć świetności i szczęścia ojczyzny naszej za czasów familii ciągle panujących, potrzeba odwrócenia od ambicyi tronu obcych i możnych Polaków zwrócenia do jednomyślnego wolności narodowej pielęgnowania, wskazały roztropności naszej oddanie tronu polskiego prawem następstwa.
“Stanowimy przeto, iż po życiu, jakiego nam dobroć Boska pozwoli, elektor dzisiejszy saski w Polsce królować będzie... Gdyby zaś dzisiejszy elektor saski nie miał potomstwa płci męskiej, tedy mąż przez elektora, za zgodą stanów zgromadzonych, córce jego dobrany, zaczynać ma linię następstwa w płci męskiej do tronu polskiego... Dlaczego Maryę Augustę Nepomucenę, córkę elektora, za infantkę polską deklarujemy…
“Każdy król wstępując na tron, wykona przysięgę Bogu i narodowi na zachowanie konstytucyi niniejszej...
“Osoba króla jest święta i bezpieczna od wszystkiego. Nic sam przez się nie czyniący, za nic w odpowiedzi narodowi być nie może. Nie samowładcą, ale ojcem i głową narodu być powinien i tym go prawo i konstytucya niniejsza być uznaje i deklaruje”.
Prerogatywy władzy królewskiej zostały powiększone. Królowi “do dozoru całości i egzekucyi” praw dodano Straż, czyli radę królewską, odpowiedzialną przed reprezentantami narodu. Kto wie, czem była elekcya, kto wie, że każdy magnat był kandydatem do tronu, bo i każdy szlachcic do niego miał prawo, kto wie, że elekcya była źródłem powstawania i rozrastania się fortun magnackich i początkiem karyery dla niejednego szlachcica, ten zrozumie, jak wielkim duchem patryotyzmu były owiane sejmujące stany, kiedy burzyły to, co przez półtrzecia wieku uważały za gmach swego szczęścia, za najwyższy idealny wyraz wolności.
Pozostałe ustępy konstytucyi przynosiły postanowienia o władzy sądowej, regencyi, sile zbrojnej i edukacyi dzieci królewskich. W dołączonej “Deklaracyi” stanów zgromadzonych” czytamy: „Aby zaś potomne wieki tem silniej czuć mogły, iż dzieło tak pożądane, mimo największej trudności i przeszkody, za pomocą Najwyższego losami narodów rządcy do skutku przywodząc, nie utraciliśmy tej szczęśliwej dla ocalenia narodu pory, uchwalamy: aby na tę pamiątkę kościół “ex voto” wszystkich stanów był wystawiony i Najwyższej Opatrzności poświęcony”.
“Uczyniwszy zadość radości powszechnej, dajemy pilne oko na ubezpieczenie tej konstytucyi, stanowiąc, iż ktobykolwiek śmiał być przeciwnym niniejszej konstytucyi, lub targnąć się na jej zepsucie, albo wzruszał spokojność dobrego i szczęśliwym być zaczynającego narodu, przez zasiewanie nieufności, przewrotne tłómaczenia konstytucyi, a tem bardziej przez formowanie jakiegokolwiek w kraju rokoszu, czyli konfederacyi, onej przodkował, lub jakowym sposobem do tego dokładał się, ten za nieprzyjaciela ojczyzny, za jej zdrajcę, za buntownika uznany, najsurowszemi karami natychmiast przez sąd sejmowy ukarany będzie”..