Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Rozdział ósmy


ZJAZD DELEGATÓW MIEJSKICH. – DEPUTACYA KONSTYTUCYJNA. – PROPOZYCYE WIEDEŃSKIE.- TRAKTAT ZACZEPNO-ODPORNY Z PRUSAMI. – DYSKUSYA NAD PROJEKTEM REFORMY RZĄDU. – SUKCESYA TRONU. – MANIFESTY MALKONTENTÓW.

Najważniejszą uchwałą sejmu był wybór deputacyi do naprawy formy rządu, to jest do napisania nowej konstytucyi. Na czele jej stanął ks. Adam Krasiński, biskup kamieniecki, jeden z filarów konfederacyi barskiej.

Uchwała ta, spowodowana w znacznej części pismami Kołłątaja, wywołała szalony ruch publicystyczny, który już poprzednio zaznaczyliśmy. Dała ona również impuls do zjazdu w Warszawie delegatów 141 miast polskich i litewskich (listopad 1789).

Myśl zjazdu wyszła od Kołłątaja, który pragnął przeprowadzić myśl swoją, aby mieszczanom zapewnić wybitny udział w sprawach publicznych. Kołłątaj działał w porozumieniu z Deckertem, prezydentem Warszawy. Zjazd ułożył memoryał (zredagował go właściwie Kołłątaj) i wybrał deputacyę dla wręczenia go Stanom sejmującym. Memoryał żądał, aby stanowi miejskiemu przyznano: prawo neminem captiva bimus, nabywanie dóbr ziemskich, wybieranie reprezentantów na sejm, dostęp do godności duchownych, do urzędów cywilnych i stopni oficerskich, udział w zawieraniu traktatów handlowych itd. Deputacya mieszczan otrzymała audyencyę u króla, poczem udała się do marszałków sejmowych i ministrów. 

Na posiedzeniu sejmowem, dnia 10. grudnia, złożyła deputacya do interesów zagranicznych opis konferencyi, odbytej w dniu 6. grudnia z posłami pruskim i angielskim. W opisie tym znajdował się wyjątek z listu własnoręcznego króla pruskiego, w którym tenże zapewniał o swojej przyjaźni i żądał zawarcia przymierza. Zanim jednak to przymierze zawarte zostanie, pragnął Fryderyk Wilhelm, aby Stany sejmujące załatwiły sprawę reformy rządu, a przynajmniej zgodziły się na jej główne zasady. Upatrywał on bowiem w stałym rządzie najpewniejszą rękojmię proponowanego przymierza. Radził Polakom, aby korzystali ze sprzyjających okoliczności. Największe wrażenie uczyniły następujące słowa listu: “Choćby jednak do aliansu z Polską przyjść nie miało, może mi Polska zawierzyć, iż jej nie opuszczę; może polegać na moim charakterze, na moim sposobie myślenia, wreszcie za znajomości tego, co jest własnym i istotnym moim interesem”. Donosiła też deputacya, że i poseł angielski wyraził życzenie, aby “choć pryncypalne lineamenta” nowej formy rządu były określone. Deputacya zapytała się obu posłów, czy może ich oświadczenia przedłożyć sejmowi, na co odpowiedział poseł pruski: “sądzę, iż mamy nawet prawo o to dopraszać się, abyśmy sami i dwory nasze dłużej w niepewności nie zostawały względem przyszłego losu Polski”. Potem sprawozdaniu deputacyi zniknęły wśród sejmujących ostatki nieufności; “duchy przeciwne umilkły na propozycyę niepospolicie użytecznie i szlachetnie podaną”. To też jednomyślnie polecono deputacyi do poprawy formy rządu, aby przyspieszyła ułożenie zasad ogólnych przyszłej konstytucyi i równocześnie zażądano od deputacyi do interesów zagranicznych, aby niezwłocznie przystąpiła do układów o przymierze obronne i traktat handlowy z Prusami. 

Deputacya konstytucyjna stanęła już w ciągu tygodnia (17. grudnia) przed sejmem z ułożonemi w ośmiu artykułach zasadami do poprawy rządu. Usuwano, w myśl Kołłątaja, od obrad szlachtę, nie posiadającą własności ziemskiej, żywioł ten bowiem, nie mający nic do stracenia, stał zawsze na usługach królewiąt. Następnie proponowano, aby w czasie między dwoma sejmami, na wypadek wojny, bezkrólewia, zamieszek domowych lub głodu, obradował sejm gotowy, złożony z posłów rozwiązanego sejmu. Żądano dalej zniesienia konfederacyi, liberum veto, utworzenia Straży, mającej wraz z królem czuwać nad wykonywaniem ustaw i odpowiedzialnej przed sejmem (wszystko myśli Kołłątaja). Stany po kilkudniowej dyskusyi przyjęły przedstawione zasady i poleciły deputacyi ułożenie praw kardynalnych, to jest tych, które za jednomyślną tylko zgodą wszystkich instrukcyj poselskich mogły być zniesione lub zmienione. 

Jednocześnie (19. grudnia) wyznaczył sejm osobną deputacyę do rozpatrzenia żądań mieszczaństwa, której to deputacyi polecono, aby znosiła się z deputacyą do naprawy rządu.

W tymże czasie ustanowił sejm komisye porządkowe cywilno-wojskowe, mające się zająć zaprowadzeniem ładu wewnętrznego, zanim ostatecznie opracowaną i przyjętą zostanie nowa forma rządu. Komisye te, zaprowadzone po wszystkich województwach, ziemiach i powiatach, były wybierane przez sejmiki i pełniły swe czynności bezpłatnie. Załatwiały wszystkie sprawy cywilno-wojskowe (kwatery, rekrutacye, magazyny itd.), ściągały podatki, czuwały nad handlem, przemysłem i rolnictwem, prowadziły statystyką ludności kontrolowały fundusze dobroczynne itd.

W końcu roku odroczono sejm do 8. lutego 1790. Miał prawo żądać tego wytchnienia, bo przez 15 miesięcy obradował prawie bez przerwy. Chciano też zbadać, jak prowincya i cały ogół szlachecki zapatruje się na działanie sejmu i na sprawę przymierza z Prusami. Marszałkowie osobnym uniwersałem z 31. grudnia zawiadomili naród o pracach przez sejm dokonanych.

Tymczasem na polu wojny szczęście stale odwracało się od Turków. Prusy wobec tego zdecydowały się na krok stanowczy, postanowiły wypowiedzieć wojnę Austryi. Dnia 31. stycznia 1790. roku zawarły przymierze z Turcyą. Przymierze to zobowiązywało wprawdzie Prusy do ogromnych ofiar na rzecz Turcyi, do wypowiedzenia jednocześnie wojny i Rosyi i Austryi, ale Prusy nie myślały się krępować – im dość było wojny z Austryą. Usiłowały wywołać bunt na Węgrzech i czyniły zabiegi o wywołanie powstania w Galicyi.

Sejm zebrany w lutym pełen był najlepszych nadziei. Odzyskanie Galicyi wydawało się pewne, stąd zapał do przymierza z Prusam i był powszechny. Jedynie król go nie podzielał. Podejrzywał Prusy, nie chciał zerwać z Austryą. W każdym razie pragnął, aby przymierze odporne zawarte zostało jednocześnie z traktatem handlowym; miał nadzieję uzyskać zwolnienie od tych ciężkich warunków, jakie nakładał na Polskę traktat podziałowy z Prusami. Na żądanie więc króla deputacya do układów z Prusami w projekcie swym miała połączyć oba traktaty. Król pruski, mając zapowiedziane przysłanie projektu polskiego, powołał Lucchesiniego do Berlina.

Kiedy Lucchesini powrócił i przedłożył oba traktaty, sprawiły one fatalne wrażenie. W traktacie odpornym była mowa o zobowiązaniu się obu stron do dostarczenia 12.000 posiłków; żądania ubezpieczenia Rzeczpospolitej od przewagi obcych, o co głównie sejmującym chodziło, zbył Fryderyk Wilhelm ogólnikiem, że “zrobi wszystko, co okoliczności wskażą i pozwolą dla zaręczenia jej niepodległości”. W traktacie handlowym za zniżenie ceł zażądał król pruski odstąpienia Gdańska i Torunia.

Rozczarowanie było zupełne; “najgorliwsi stronnicy Prus wstydzili się, że po tylu zapowiedzianych dobrociach zjawiły się takie żydowstwa”. Luccheni widząc, że sprawa przegrana, odrazu zaczął mówić, iż najlepiej byłoby odłożyć traktat handlowy, a załatwić tymczasem tylko odporny; do Fryderyka Wilhelma zaś pisał, że sejm woli się raczej wyrzec sojuszu pruskiego, niż odstąpić Gdańska i Torunia.

Tymczasem zawisły nad Rzeczpospolitą kłopoty finansowe. Spodziewane dochody z “dziesiątego grosza” nie przyniosły tyle co obliczono, nie było więc z czego opatrzyć wojska, ani żołdu mu wypłacić. Lucchesini odmówił wyrobienia pożyczki, polecono więc o nią starać się posłowi Jabłonowskiemu w Berlinie. Na razie marszałek Małachowski ofiarował hipotekę na swych dobrach, ale była to kropla w morzu. Więc król zaproponował na sejmie składkę narodową i złożył klejnoty swoje, wartości pół miliona, mówiąc: “niechże te ozdoby próżności idą na ofiarę ojczyzny”. Ofiarność królewska wzruszyła sejmujących. Uchwalili natychmiast, aby oprócz zwykłych podatków Wielkopolska na 1. marca złożyła podwójne całoroczne podymne, a Małopolska i Litwa pojedyncze, z zastrzeżeniem, że ten wyjątkowy podatek jest darowizną i że dwory a nie chłopi mają go opłacać. Jabłonowskiemu polecono, aby zaprzestał starań o pożyczkę, co się nie podobało Lucchesiniemu tem więcej, że król w swem przemówieniu sejmowem wyraził się: “warci jesteśmy tego, aby się z nami sprawiedliwiej i względniej obchodzono, a nie urągano więcej”. Kiedy zażądał od króla wytłumaczenia tego zwrotu, otrzymał cierpką odpowiedź, że “król nie czuje się w obowiązku zdawania sprawy ze swych słów i czynów” i prosi o nieodzywanie się do niego w tonie “nieprzyzwoitym”.

Kiedy przymierze z Prusami rwało się, a przynajmniej oddalało, dwór wiedeński, który już przedtem doradzał Rosyi, aby wyrazić życzliwość Polsce i jej konstytucyi, wystąpił wprost z propozycyą zawarcia z Polską przymierza pod temi samemi warunkami jak z dworem berlińskim. Nie podobało się to w Petersburgu, ale polecono Stackelbergowi udawać, że propozycya Kaunitza wyraża i życzenia dworu petersburskiego. Król był przychylny przymierzu z Austryą, deputacya jednak sprawy tej na sejm wnieść nie chciała. Prawdopodobnie wobec uzbrojeń Prus wierzyła w odzyskanie Galicyi, a przymierze z Austryą nadzieje te musiałyby zniweczyć.

W przewidywaniu bliskiej wojny zbroiła się i Rzeczpospolita. Utworzony komisaryat wojenny zajmował się poborem rekruta, sprowadzeniem broni, zakładaniem magazynów żywności i amunicyi. Szesnastotysięczny korpus zajmował stanowisko w pobliżu granicy galicyjskiej.

Rząd pruski wycofał się z propozycyi odstąpienia przez Polskę Gdańska i Torunia. Fryderyk Wilhelm w obszernej depeszy do Lucchesiniego oświadczał, że z przykrością dowiedział się, jak go źle zrozumiano. Sądził, że tu szło jedynie “o zamianę tytułu posiadania dwóch miast”, które Polsce nic nie przynoszą, w zamian za wielkie korzyści. Chciał uczynić dla Rzeczpospolitej “rzecz najpożądańszą” a sam narazić się na straty. Kiedy jednak jego dobre chęci źle zrozumiano, gotów poprzestać na traktacie odpornym. O ilość wojska posiłkowego mu nie idzie, zgadza się też na wszelką “przyzwoitą” redakcyę ustępu tyczącego się niepodległości Polski. Ten słodki ton depeszy króla pruskiego był zapewne następstwem uchwalonych przez sejm podatków i propozycyi austryackiej.

Oburzenie wśród sejmujących przeminęło, natomiast deputacya, zostając pod wpływem królewskim, wahała się. Król Lucchesiniemu wprost mówił, że “póki będzie widział figlarne i szkodliwe propozycye, póty im się będzie sprzeciwiał”. Na posiedzeniu deputacyi Sapieha wobec posła pruskiego zaznaczył, że “nie można zawierać nowych traktatów z mocarstwem, które dawnych nie wykonało”. Opinia jednak stanowczo oświadczała się za przymierzem; zarzucała królowi, że trzyma z nieprzyjaciółmi ojczyzny. Na dzień przed posiedzeniem sejmu, na którem miała być wniesiona sprawa przymierza, Lucchesini przemawiał do króla nie jako minister pruski, lecz jako “człowiek bezstronny”. “Krzywdzimy was – mówił – to prawda, ale jeżeli nie zawrzecie aliansu, to jeszcze więcej krzywdzić was będziemy. A któż stanie w waszej obronie? Zawarliśmy przymierze z Turcyą i rozpoczynamy wojnę. Polska będzie jej teatrem, a w razie zgody między wojującymi, znów zostanie podzieloną. A jeżeli zawrzecie z nami alians, to przynajmniej my was będziemy bronili i gwarantowali waszą całość. A z nami pójdzie Szwecya, Holandya i Anglia. Jest taki moment, że Polska przyjść może do związków z połową Europy; gdy ten moment chybi, będzie wzgardzona i zgubiona na zawsze”. Lucchesiniego poparł poseł angielski Hailes. Biskup Krasiński przed samem posiedzeniem ostrzegł króla, że cała Warszawa uważa opór królewski za skutek zmowy ze Stackelbergiem, o “zepsucie aliansu pruskiego pod pozorem handlowych interesów” i dodał: “gdy to W. K. Mość zrobisz, siebie i nas zgubisz”. Król ustąpił, pomimo listu Stackelberga, który zapowiadał “nastanie niewygasłych wojen, jeżeli Polska da ucho Prusom”.

Z ustąpieniem króla rzecz już poszła gładko. Wprawdzie jeszcze na sesyi sejmowej Stanisław August wykazywał “obustronne racye”, ale w końcu oświadczył się za przymierzem. Tylko kilku posłów wielkopolskich przemawiało za tem, aby alians odporny uczynić zależnym od ważniejszych traktatów handlowych. W końcu posiedzenia polecono deputacyi wypracować ostateczny projekt przymierza obronnego i przedłożyć go stanom (15. marca). W dziesięć dni później (25. marca) deputacya odczytała gotowy projekt, 27. marca uchwalono go, a 29. marca podpisano.

Główne warunki traktatu były następujące: W razie zaczepienia jednej ze stron, druga powinna była naprzód przez bona officia (drogą dyplomatyczną) starać się uprzedzić kroki nieprzyjacielskie; gdyby to zaś nie pomogło, winna pospieszyć z pomocą zbrojną w przeciągu dwóch miesięcy. Król pruski obowiązany był dostarczyć 14.000 piechoty i 4000 kawaleryi z odpowiednią liczbą artyleryi (artykuł III. traktatu); gdyby ta pomoc okazała się niedostateczną, winien był dostarczyć posiłków do 30.000 ludzi, a w razie potrzeby przyrzekał, za porozumieniem się, całe swe siły wysłać na plac boju. Rzeczpospolita (artykuł IV. traktatu) natomiast obowiązywała się dostarczyć 8000 kawalaryi i 4000 piechoty z artyleryą, a w razie potrzeby zwiększyć posiłki do 20.000. Artykuł VI. traktatu jeszcze szerzej i dobitniej zaznaczał obowiązek króla pruskiego, który powinien był użyć środków dyplomatycznych na wypadek, gdyby jakie zagraniczne mocarstwo “z powodu jakichkolwiekbądź aktów, umów lub ich tłumaczenia przywłaszczać sobie chciało w jakimkolwiekbądź czasie i sposobie prawo do mieszania się w sprawy wewnętrzne Rzeczpospolitej polskiej i jej należności”, a gdyby te środki “nie skutkowały, a nieprzyjazne kroki wypływały dla Polski z pomienionej okoliczności”, król pruski powinien był “uznając taki wypadek za objęty w przymierzu wspomagać Rzeczpospolitę podług brzmienia artykułu IV. niniejszego traktatu”.

Ledwie traktat został podpisany, nadeszło z Petersburga odwołanie Stackelberga. Nie tyle mu może miano za złe, że dopuścił do zupełnego usunięcia wpływu Rosyi, bo nie on był temu winien, ale rozumiano, że po tylu niepowodzeniach stracił swoją osobistą powagę. Dowiedziano się wreszcie w Petersburgu, że ambasador, podrażniony do żywego traktatem z Prusami, zrobił formalną awanturę na wieczorze u Małachowskiego. Również baron d’Asch, jego pomocnik, doniósł tajemnie do Petersburga, że ambasador wyszedł zupełnie z równowagi. To rzecz ostatecznie zdecydowało. Stackelberg złożył reprezentacyę Rosyi w ręce d’Ascha, a w parę miesięcy później całkiem opuścił Warszawę. Na jego miejsce przybył później Bułhakow, były minister rosyjski w Konstantynopolu, kreatura Potemkina. Ta zmiana przedstawiciela Rosyi, nawiasem mówiąc, była na rękę Branickiemu i całej partyi potemkinowskiej, która wciąż intrygowała w Petersburgu przeciw Stackelbergowi za jego sprzyjanie królowi; “sądzono, że Bułhakow lepiej potrafi utrzymać w jedności podzielonych moskiewskich przyjaciół”.

Odjazd Stackelberga rozwiązał zupełnie ręce Stanisławowi Augustowi. Lubo coraz więcej usuwał się od jego wpływu, lubo już przedtem prawie całkiem porzucił swoje sympatye rosyjskie, to przecież Stackelberg, niejednokrotnie broniący jego praw wobec stronnictwa hetmańskiego, był jeszcze tą ostatnią nicią, jaka go wiązała z Rosyą. Od tej chwili, król już bez żadnych restrykcyi zbliżył się do stronnictwa patryotycznego; odtąd już głośniej, silniej powtarzał swe rzucone w początkach sejmu hasło: “Król z narodem, naród z królem”.

Deputacya do naprawy rządu, pragnąc zrazu przeprowadzić reformę częściowo, przedłożyła sejmowi (7. maja 1790) projekt o sejmikach, poczem iść miały projekta o sejmie, straży, sądach sejmowych i urzędach Rzeczpospolitej. Ale spotkała się z gwałtownym oporem, gdyż opozycya, w poczuciu niby patryotycznem, wołała o całość praw kardynalskich, rozumiejąc, że walka dla niej będzie wówczas łatwiejszą. Natomiast nie udało się opozycyi przeprowadzić zamknięcia sejmu i rozwiązania konfederacyi przed zebraniem nowego. Według praw, nowy sejm powinien być rzeczywiście za kilka miesięcy zwołany, gdyż upływał ustawą przepisany termin dwuletni jego obradowania, ale któż mógł przewidzieć czy nowy sejm zawiąże się na nowo w konfederacyę i będzie dalej prowadził prace poprzednika. Więc po burzliwych rozprawach uchwalono większością głosów (14. czerwca) przedłużenie sejmu i zwołanie sejmików do wyboru nowych posłów na 9. lutego 1791 r. Dalsze obrady z powodu kontraktów świętojańskich odroczono do 12. lipca.

Tymczasem po śmierci Józefa II. (20. lutego 1790) brat jego i następca Leopold II., postanowił usunąć zewnętrzne i wewnętrzne niebezpieczeństwa grożące Austryi. Najważniejszą rzeczą dla niego było wycofać się z wojny tureckiej i nie dopuścić do wiszącej na włosku wojny z Prusami. Rokowania z temi. ostatniemi za wpływem Anglii przyjęły niespodziewanie obrót bardzo pomyślny. W Berlinie wzięło górę przeciwne Hertzbergowi stronnictwo pokojowe. W chwili więc, kiedy już wszystko było gotowe do wojny, przyszło do zawarcia konwencyi prusko-austryackiej w Reichenbachu, na Śląsku pruskim (27. lipca 1790). Cesarz Leopold zobowiązywał się zawrzeć na własną rękę pokój z Turcyą i tem samem zerwać przymierze łączące go z Rosyą; król pruski natomiast zrzekał się rozszerzenia swych granic, a więc odstępował od myśli zajęcia Torunia i Gdańska. Konwencya reichenbachska choć oddalała obawę o stratę tych dwóch miast, choć osłabiała Rosyę odciągając od niej Austryę, była przecie niekorzystną dla Polski, gdyż spełzły z nią wszelkie nadzieje odzyskania Galicyi. Co więcej, zachodziła obawa, że Prusy tak samo mogą pogodzić się z Rosyą, jak się pogodziły z Austryą, a więc traktat z nimi zawarty może nie przedstawiać żadnej wartości. Jak one nie krępowały się traktatami dowiodła zresztą sama konwencya reichenbachska, stojąca w sprzeczności z warunkami przymierza prusko-tureckiego. I położenie Rosyi, choć odstąpionej przez Austryę, stało się za chwilą korzystniejsze. Nietylko, że w wojnie z Turcyą zyskiwała przewagę, ale po klęsce morskiej pod Swenskasund zawarła pokój ze Szwecyą (14. sierpnia), co jej pozwoliło zwrócić wszystkie swe siły przeciw Turcyi.

W tem położeniu trzeba było na gwałt przyśpieszyć reformę rządu.

Projekt jej wniesiono na sejm dnia 5. sierpnia 1790 roku. Dyskusyę nad nim odłożono na trzy tygodnie, ażeby dać czas sejmującym do namysłu i porozumienia. Na prywatnych sesjach u marszałka Małachowskiego uchwalono, aby wziąć pod obrady sejmowe tylko prawa kardynalne i przyjąć je w takiej redakcyi, któraby najmniej krępowała “ulepszenia konstytucyi”. Postanowiono również w sprawie elekcyi czy następstwa tronu wydać uniwersał do narodu, aby sprawę tę obywatele na sejmikach omawiali, i opinię swą wyrazili. Pomimo tych prywatnych posiedzeń, na których panowała pozornie wielka zgoda, otwarta w sejmie dyskusya nad prawami kardynalnemi, wywołała walkę i liczne poprawki. Punkta o religii panującej i o wolności wyznań przeszły dość spokojnie, ale artykuł o całości i nierozdzielności Rzeczpospolitej nietylko wywołał długą dyskusyą, ale przyjęty został z dodatkiem wymierzonym przeciw zakusom pruskim na Gdańsk i Toruń. Oto jego uchwalone brzmienie: “Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie, ze wszystkiemi księstwami, województwami, ziemiami, powiatami, ludami, wszelkiemi miastami i portami do siebie należącemi, wieczystą unją podług uroczystych warunków nawzajem złączone, na zawsze w nienaruszonym związku, złączeniu i trwałości zostawać ma: nie będzie się godziło na żadnym sejmie, ani komużkolwiekbądź żadnej części zamieniać, tembardziej od ciała Rzeczpospolitej oddzielać, ustępować, lub oddzielnie, albo zamianę przedsiębrać”. Nietylko współcześni, ale i dzisiejsi historycy sądzą, iż przyjęcie tego artykułu w tej redakcyi, było krokiem niepolitycznym, wpłynęło zniechęcająco na króla pruskiego, zamykając mu widoki na Gdańsk i Toruń.

Kalinka, Smoleński, przedtem Schmidt, Wegner itd. Autorowie dzieła: „O ustanowieniu i upadku konstytucyi”, uważali prawo to za “zbyteczne dla silnego narodu”, a dla bezsilnego “więcej bezskuteczne”, a które “zmienności króla pruskiego pierwszym stało się powodem”. – Podajemy te opinie na dowód jak się łudzono wartością przymierza pruskiego i jak dziś jeszcze za niedotrzymanie go przez Prusy, składamy część winy na siebie. W opowiadaniu naszem trzymamy się zasady przedstawienia faktów w świetle współczesnem i dlatego też np. zapał do przymierza z Prusami uważaliśmy za naturalny. Gdybyśmy na podstawie tego, co dziś wiemy, oceniali politykę stronnictwa patryotycznego, musielibyśmy (jak to czyni Kalinka) potępić ją zupełnie. Ale ani stronnictwo, ani sejm nie wiedział, że Prusy ani na chwilę nie myślały dotrzymać przymierza, a szło im tylko o chwilowe dla siebie korzyści. “Teraz kiedy już mamy w ręku tych ludzi – pisał w dwa dni po podpisaniu przymierza Lucchesini do króla pruskiego – i kiedy przyszłość Polski jedynie od naszych kombinacyi zawisła, kraj ten posłużyć może W . K . Mości za teatr wojny… albo też będzie przedmiotem targu przy układach pokojowych. Cała sztuka jest w tem, aby ci ludzie niczego się nie domyślili i aby nie mogli przewidzieć, do jakich ustępstw będą zmuszeni…” (Kalinka II., 73). Zaraz po traktacie w kwietniu 1790 roku Prusy proponowały w Petersburgu, aby Rosya przystąpiła do potrójnej ligi, aby zgodziła się na przyłączenie Polski do Galicyi (za co Prusy chciały zabrać Wielkopolskę), a Prusy zapewnią jej wszelkie na Turcyi korzyści i przyzwolą, aby imperatorowa wróciła do swego wpływu w Polsce (Kalinka II., 88). Rosya natomiast proponowała Austryi nowy rozbiór Polski i zapewniała, że “nie można wątpić o przychyleniu się Prus”. Po zawarciu konwencyi reichenbachskiej, która w Warszawie wywołała wielki niepokój, pisał Goltz (zastępca Lucchesiniego): “Pojmuję, że W. K. Mość możesz być najzupełniej obojętny na krzyki Polaków. Dla Prus Polska nie ma innego znaczenia prócz tego, że będzie zasłoną od Rosyi…”. Poprzestajemy na tych kilku cytatach, które najlepiej dowodzą, jak Prusy pojmowały przymierze z Polską. I co tu mówić o tem, że uchwalanie przez sejm artykułu o nierozdzielności Rzeczpospolitej, było powodem “zniechęcenia” i “zmienności” króla pruskiego. Że go zirytowało to prawda, ale i bez tej uchwały rzeczy poszłyby swoją koleją.

Namiętne rozprawy wywołał artykuł o wszechwładztwie Rzeczpospolitej. Opozycyoniści przeprowadzili dodatek, iż “sama Rzeczpospolita w stanie szlacheckim, prawa dla narodu stanowić jest mocna”, co stało w sprzeczności zgłośnemi zaręczeniami, że opozycyoniści nie mają zamiaru zamykać drogi mieszczanom. Jednomyślnością natomiast postanowiono znieść gwarancyę rosyjską, co znowu według dzisiejszych zapatrywań było krokiem hazardowym, pogarszającym jeszcze sytuacyę polityczną.

Największą jednak burzę wywołał artykuł o sukcesyi tronu. Opozycyoniści przemawiali przeciw niemu nieustannie, każdego dnia, przy każdym artykule. Najgwałtowniejsze starcia były na sesyach 16., 17. i 20. września. Nareszcie na sesyi 20. września postanowiono nie decydować w tej sprawie, lecz wydać uniwersał, ale nie taki, jaki uchwalono na prywatnych zebraniach u marszałka Małachowskiego. Na wniosek Kazimierza Sapiehy, poparty gorąco przez króla, polecono zapytać ogółu szlacheckiego, czy zgodzi się, aby dla uniknięcia bezkrólewia, wybrać za życia króla zastępcę tronu. Tem samem sprawę sukcesyi całkiem uchylano, elekcyę w zasadzie zostawiono nienaruszoną, a tylko oddawano pod deliberacyę narodu-szlachty, czyby nie można jednorazowo odbyć jej za życia Stanisława Augusta. Mimo tej uchwały jeszcze na następnych sesyach toczono zaciekłą walkę o sukcesyą, aż ją skończono 30. września uchwałą, aby marszałkowie wydali jeszcze drugi uniwersał zalecający narodowi wybór następcy tronu w osobie elektora saskiego.

Sejmiki uchwalono zwołać na dzień 16. grudnia, tak w celu oświadczenia się co do następcy tronu, jak i dla wyboru nowych posłów. Postanowiono jednakże, że ci nowi posłowie nie będą stanowili nowego sejmu, lecz przystąpią do Związku konfederacyi i razem z dotychczasowemi posłami, w podwójnym składzie sejmu, obradować będą. Szło mianowicie o to, aby wobec niepewnej sytuacyi, niezaopatrzonych potrzeb skarbu i wojska i rozpoczętego dzieła naprawy rządu, Związek konfederacki nie został przerwany, aby dalej prace sejmowe kontynuowano, aby większa ilość przedstawicieli narodu obradowała nad jego najważniejszemi sprawami.

W tym czasie Szczęsny Potocki, który opuścił sejm zaraz po traktacie z Prusami, a później do Włoch wyjechał, przybył do hetmana Rzewuskiego, stale siedzącego w Wiedniu i ułożył wraz z nim protestacyę przeciw sukcesyi tronu. Złożona w ziemstwie bracławskiem i rozpowszechniona drukiem, zachęciła posłów wołyńskich i kilku obywateli z województw ruskich do wniesienia podobnych protestów (manifestów) do ksiąg włodzimirskich. Była to jawna oznaka, że stronnicy rosyjscy i doktrynerzy republikańscy, nie schylą kornie swych głów przed wolą narodu.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new