Wyszukiwanie zaawansowane Wyszukiwanie zaawansowane

Rozdział dziewiąty


SEJMIKI ELEKCYJNE. – NOWY SEJM O SKŁADZIE PODWÓJNYM. – PRAWO DLA MIAST KRÓLEWSKICH. – PRZYGOTOWANIA DO ZAMACHU STANU.

Sejmiki elekcyjne poszły niespodziewanie gładko. Spora w tem była zasługa Stanisława Augusta, który przez ludzi zaufanych agitował silnie w duchu stronnictwa patryotycznego; wysłał nawet Stanisława Potockiego do Wiednia, aby zwrócić Szczęsnego z obranej drogi i skłonić do zerwania z Rzewuskim. Wszystkie prawie sejmiki z małemi wyjątkami oświadczyły się za wyborem następcy tronu i zgodziły się, aby nim został Fryderyk August elektor saski. Co więcej wszystkie sejmiki, również prawie bez wyjątku, poleciły wybranym posłom przystąpić do konfederacyi i uchwaliły wyrazić sejmowi zaufanie i wdzięczność za jego prace nad odrodzeniem ojczyzny. Natomiast na zasadę dziedziczności tronu zgodziło się tylko kilka sejmików.

“Naród nie chce sukcesyi – (pisał Goltz), rzecz to niewątpliwa. Ale, inaczej będzie za lat trzydzieści; wówczas każdy dobry Polak będzie ciężko obwiniał te województwa, które dziś się sprzeciwiły dziedziczności tronu”. Raport z 20. listopada u Kalinki. Tom ll., wyd. trzecie, str. 586.

Mimo zabiegów stronników rosyjskich i republikanów przeważna większość obranych posłów należała do stronnictwa patryotycznego.

Nowy sejm składający się z 500 blisko członków, razem z senatorami rozpoczął swe czynności dnia 16. grudnia 1790 roku.

Pierwsze dni jego zabrała sprawa przysięgi przez wszystkich członków sejmu, że pieniędzy od obcych mocarstw nie brali i brać nie będą; wniosek w tym kierunku postawiony przez Kazimierza Sapiehę po trzechdniowej dyskusyi upadł kilkunastu głosami; sprzeciwiał mu się króli Małachowski, uważając taką przysięgę za wstyd dla narodu. Załatwiono następnie sprawy regulaminowe w celu uproszczenia obrad sejmowych. W dalszym ciągu rozwinął się wielki spór, czy rozpocząć narady nad naprawą rządu od projektu o sejmikach, czy też kontynuować przerwane we wrześniu obrady nad prawami kardynalnemi, czego gwałtownie domagała się opozycya, wiedząc, że w ten sposób przedłuży w nieskończoność dyskusyę, a tem samem odwlecze naprawę rządu. Po uporczywej i długiej walce zwyciężyło stronnictwo patryotyczne i 20. stycznia 1791 roku projekt o sejmikach został wzięty pod obrady. Trwały one dwa miesiące z przerwami. Opozycya w imię niby równości i wolności, w żaden sposób nie chciała się zgodzić, aby usunąć od głosu na sejmikach szlachtę nie posiadającą własności ziemskiej (wspominaliśmy już powyżej, co było powodem, że tę słuszną inowacyę wprowadzić chciano). Wreszcie, mimo nieustannych utrudnień, dnia 24. marca, stanęła ustawa o sejmikach. Prawo wyborcze przyznano właścicielom ziemskim i ich synom, dalej zastawnikom i dożywotnikom, płacącym 100 złp. dziesiątego grosza, wreszcie urlopowanym wojskowym, posiadających własność ziemską.

Chreptowicz
Chreptowicz

Od 5. do 18. kwietnia zajmował się sejm głównie uchwaleniem prawa dla miast królewskich. Sprawa ta miała już swoją historyę, wiemy bowiem o zjezdzie delegatów miejskich, o osobnej deputacyi przez sejm dla tej sprawy wybranej. Traktowały ją przez rok cały setki broszur i pism ulotnych. Deputacyi sejmowej dostarczano wiele memoryałów, których autorami byli znakomici prawnicy: Mędrzecki, Barss i Grabowski; duszą działań był jednak burmistrz Dekert, który zmarł nie doczekawszy się owocu swych zabiegów. Projekt prawa o miastach wygotował Joachim Chreptowicz, podkanclerzy litewski. Najsilniej atakowano propozycyę dopuszczenia reprezentantów miast do głosu decydującego na sejmie. Przeciwnicy przez opozycyę do tego punktu doszli do sprzeciwiania się całej ustawie. Pomimo przemówienia króla oświadczającego się za ustawą, rezultat dyskusyi był bardzo wątpliwy. Nareszcie słynny opozycyonista Suchorzewski, poseł kaliski, zabrał głos i złożył swój projekt prawa o miastach. Projekt ten różnił się zasadniczo od projektu Chreptowicza tylko w tym punkcie, że Suchorzewski przyznawał stanowczy głos reprezentantom miejskim jedynie w sprawach miejskich i handlowych; natomiast ogromnie ułatwiał przechodzenie mieszczan do stanu szlacheckiego. Inne różnice podlegały na formie, a nie na treści, najczęściej na zmianie wyrazów i przestawieniu punktów. “Ponieważ Suchorzewrski (pisał król do posłów polskich w Londynie i Petersburgu) prawne to wszystko proponował sam, czegośmy chcieli, za swoje nasze podając myśli... jam uchwycił okazyę i zaraz powiedziałem, że sobie i ojczyźnie winszuję zawsze, gdy w świetle sejmujących znajduję lepszość nad moje zdanie i całkiem poparłem jego projekt”. Kazimierz Rzewuski i Tomasz Wawrzecki głos jeszcze zabierąli, ale król zaczął wszystkich prosić o zgodę i stało się zadosyć jego życzeniom. Po przyjęciu “zasad” Suchorzewskiego, polecono deputacyom konstytucyjnej i do spraw miejskich, aby przyszły z opartym na tych zasadach projektem (14. kwietnia). W 4 dni później (18.) rozpoczęła się dyskusya nad poprawionym projektem. Opozycyoniści usiłowali jeszcze rzecz wywrócić, ale dzięki wdaniu się króla, który parokrotnie, równie rozumnie jak serdecznie przemawiał, trzykrotną, jednomyślną stanów zgodą, stanęło prawo o miastach. Po zapadłej uchwale, Małachowski złożył serdeczne powinszowania królowi za ustawę, która będzie wieczną pamiątką jego panowania, pożyteczną dla kraju, sławną ala narodu w całej Europie, poczem wszyscy ministrowie i posłowie przez pocałowanie ręki królewskiej “złożyli osobiste u tronu podziękowanie za mądrą radę królewską i za to, że swemi uwagami, przełożeniem i silnem zachęcaniem stanów w tej materyi przyspieszył koniec dla tak ważnego i zbawiennego dla ojczyzny dzieła”. Na galeryi powstały głośne okrzyki: Wiwat król, wiwat sejm, wiwat naród, wiwat szlachta, wiwat mieszczanie! Kilku z mieszczan wybiegło z galeryi, aby dać znać o uchwale stojącemu na krużgankach i przed zamkiem mieszczaństwu. Dokoła zabrzmiały okrzyki, chyża wieść z ust do ust przebiegała, dostała się na Stare Miasto, kupcy i rzemieślnicy wybiegli ze skepów i warstatów, rynek zaludnił się wznoczącymi okrzyki mieszczanami. “Wychodzącego z zamku króla opadło z radosnym płaczem i dziękczynieniem przeszło 300 mieszczan warszawskich i innych”. Wzruszająca była to scena – król pojmował coraz bardziej, że staje się ojcem narodu. “I jam się rozrzewnił – pisał sam o tej scenie do Bukatego – i podziękowałem Bogu za tę słodycz, nagradzającą mi tyloliczne dwudziestokilkoletnie przykrości”.

Medal wybity z powodu praw o miastach.
Medal wybity z powodu praw o miastach.

Prawo o miastach było potężnym krokiem na drodze reformy. Obejmowało urządzenie wewnętrzne miast, prerogatowy mieszczan i wymiar sprawiedliwości. Obowiązywało jednak tylko miasta wolne czyli królewskie, aby nie naruszać praw dziedziców miast szlacheckich, którym wszakże pozwalano przemieniać swe miasta na wolne. Wszyscy mieszkańcy miast królewskich mieli używać równego prawa; każdy wolny krajowiec czy cudzoziemiec mógł się do ksiąg miejskich zapisać. Szlachcic przyjmujący prawo miejskie, nie tracił szlachectwa, bez względu na zajęcie. Żaden mieszczanin nie mógł być więziony dopóki prawem przekonany nie był (przewilej szlachecki: neminem captivabimus) chyba, że był schwytany na gorącym uczynku, lub nie mógł złożyć kaucyi. Mieszczanie owolnieni zostali od wszelkich sądów ziemiańskich; tylko w mieście rezydencyonalnem monarchy, byli podlegli juryzdykcyi marszałkowskiej. Magistrat wydawał wyroki w sprawach cywilnych do 300 złp. i w przestępstwach podlegających karze do 3 dni aresztu; 21 sądów apelacyjnych wyrokowało w sprawach cywilnych do 3.000 złp. i w przestępstwach pociągających karę do 3 tygodni aresztu; sądy nadworne w Warszawie i Wilnie były najwyższą instancyą w sprawach cywilnych i kryminalnych. Magistraty i burmistrzów wybierają mieszkańcy sami. Każdy mieszczanin miał prawo kupowania dóbr ziemskich i mógł, z małemi wyjątkami, dojść do wszelkich urzędów i godności w stanie duchownym, sądownictwie i w wojsku.

Prawodawcom szło przedewszystkiem o to, aby mieszczanie poczuli się zupełnie obywatelami kraju i wiedzieli, że każda ich zasługa, każde wzniesienie się pracą, nauką, stanowiskiem, a choćby tylko zaufaniem współobywateli, daje im możność, a raczej prawo otrzymania szlachectwa, a co za tem idzie bezpośredniego wpływu na sprawy państwa i korzystania z wszelkich prerogatyw, jakie stan szlachecki, jako rządzący, miał w Rzeczpospolitej.

Plenipotenci wybrani przez 21 miast w ustawie wymienionych (po 7 na każdą prowincyę) obowiązani byli na dzień rozpoczynającego się sejmu, przedstawić marszałkowi sejmowemu “dzieło swej elekcyi”. Sesye prowincyonalne obowiązane były powoływać z pomiędzy nich pewną ilość na członków asesoryi, oraz komisyi skarbu i policyi. Ci miejscy komisarze i asesorowie, w sprawach tyczących się miast i handlowych, mieli zawarowany prawem głos stanowczy, w innych zaś sprawach głos doradczy. Również w sejmie mieli prawo popierać sprawy miast, “a gdy tego potrzeba będzie i gdy zechcą, będą u marszałka sejmowego u laski ogłos prosić i ten im zabronionym być nie może”. Plenipotenci ci, po odbytej dwuletniej wysłudze publicznej w komisyach lub asesoryi, powinni byli zaraz na następnym sejmie, otrzymać nobilitacyę bez opłaty dyplomu szlacheckiego. Każdy mieszczanin kupujący prawem dziedzicznem wieś lub miasteczko, jeżeli tylko opłacał dziesiątego grosza 200 złp. rocznie, na wniesioną prośbę na najpierwszym sejmie otrzymywał nobilitacyę. Prócz tego na każdym sejmie trzydziestu mieszczan, posiadających posesye dziedziczne w miastach, miało być przypuszczonych do zaszczytu szlacheckiego, w czem jednak uwzględniać przedewszystkiem należało zasłużonych wojskowych, wybitniejszych rękodzielników i kupców “prowadzących handel z produktów krajowych”. Ktokolwiek dosłuży się rangi sztabs-kapitana, kapitana chorągwi w piechocie, lub rotmistrza w pułku, otrzyma szlachectwo dziedziczne za okazaniem patentu (wyłączona tylko kawalerya narodowa). Również każdy regent kancelaryi w dekasteryach rządowych, miał zapewniony dyplom szlachectwa. Ażeby zaś to połączenie stanu szlacheckiego i mieszczańskiego tem silniejszem się okazało, ustawa każdemu szlachcicowi nadawała prawo przyjmowania prawa miejskiego i zapisania się w księgę obywatelów miasta, a tem samem sprawowania wszelkich urzędów miejskich.

Doniosłość zapadłej uchwały pojmowali posłowie pruski i austryacki. Rozumieli przedewszystkiem, że naród polski przez nią się wzmacnia i że nie będzie ona bez wpływu na stosunki u “sąsiadów”. Rezydent saski Essen zaznaczył, że obu tym posłom uchwała wyrządziła “wielką przykrość” i sprawiła “mocne nieukontentowanie”, obawiali się bowiem, ażeby te przywileje “nieprzywidywanie nadane mieszczanom Królestwa, nie spowodowały prędzej lub później znacznego wychodztwa z ich państw do Polski”. Essen nie mógł poprostu zrozumieć tego co się stało. “Układu tego – pisał – nikt się nie spodziewał, wnosząc z ducha, który od wieków ożywiał szlachtę polską, wnosząc ze wzgardy i nienawiści przeciw wszystkiemu, co nie było szlachtą”. Również poseł austryacki de Cache dziwił się w swym raporcie do Wiednia, że szlachta “zazdrosna o swoje zaszczyty” i “samowolnie” obchodząca się z mieszczanami, teraz podzieliła się z niemi większą częścią swych przywilejów. Sądził, że “jest to w pierwszym rzędzie, skutkiem tego światła, które za staraniem króla coraz bardziej w tym narodzie się rozchodzi”. Że opozycja dała się tym “nowościom” pociągnąć, tłómaczył nadzieją, że “nowe prawo ściągnie do Polski ludność z sąsiednich krajów a zwłaszcza z Prus”. Kto wie dodawał czy nie należałoby temu zaradzić “aby iz Galicyi nie ciągnęli tu przybysze”. Uwaga ta uderzyła cesarza Leopolda, który polecił zapytać gubernatora Galicyi, hr. Brigido, “coby należało zrobić dla mieszczan i chłopów Galicyi wobec reform dokonanych w Polsce”.

Nie mniejsze wrażenie wywołała ustawa i w Berlinie. Goltz, (jak świadczą Essen i de Cache) napróźno starał się ją “powstrzymać”; pocieszał się tylko, że “nikomu się nie chce do Polski emigrować, gdzie nikt nie jest pewien swojego mienia i dobra”, oraz tem, że inny sejm może to “pospiesznie chwalone” prawo znieść lub odmienić. Sam Fryderyk Wilhelm jeszcze przed uchwaleniem prawa pisał do Goltza, że widzi dobrze następstwa “ułatwień i przywilejów”, które sejm polski chce przyznać mieszczanom, ale pojmując “trudności ich odwrócenia” zdawał się na “roztropność i patryotyzm” Goltza, że “zdoła zaradzić złemu, któreby mogło stąd wyniknąć”.

Po uchwaleniu ustawy: “Miasta nasze królewskie wolne w państwach Rzeczpospolitej” i po wyczerpaniu reszty porządku dziennego, marszałek zamykając sesyę 18. kwietnia naznaczył następną z powodu świąt Wielkanocnych na dzień 2. maja. Ta dwutygodniowa przerwa posłużyła stronnictwu patryotycznemu do ostatecznego zredagowania konstytucyi i do przygotowań, aby natychmiast na jednej z pierwszych sesyj powielkanocnych wnieść ją do sejmu i uchwalić w całości, bez dyskusyi nad pojedynczemi artykułami. Był to naturalnie zamach stanu, tem więcej, że według oznaczonego ustawą porządku sejmowania, w pierwszych dwóch tygodniach każdego miesiąca sejm obowiązany był poświęcać się wyłącznie sprawom skarbowym, zmiany więc w ustroju konstytującym i prawodawczym mogły być deliberowane i uchwalane dopiero w drugiej połowie miesiąca; zresztą każdy projekt powinien być wydrukowany i na trzy dni naprzód rozdany posłom. Na mocy tego posłowie partyi rosyjskiej i republikańskiej spokojnie rozjechali się do domów.

Powody tego zamachu stanu były jasne. Naprzód dyskusya na uchwaloną już cząstką budowy konstytucyjnej (ustawa o sejmikach i miastach) dowiodła aż nadto, że przeprowadzenie całej konstytucyi wymagałoby bodaj czy nie paru lat czasu, a szło przecież o to, aby korzystać ze sprzyjających warunków politycznych, nie czekać, aż Rosya ukończy wojnę z Turcyą i mając swobodne ręce, znów stanie się panem losów Rzeczpospolitej.

Drugą pomyślną okolicznością, której lekceważyć nie należało, było zupełne pozyskanie króla dla sprawy konstytucyi. Na rok już przedtem starano się go wciągnąć do koalicyi, mówiono mu: “zaufaj nam a zrobimy wszystko dla ciebie i z tobą”. Przez pięć miesięcy, jak to sam przyznaje, na oświadczenia odpowiadał tylko “komplementam”, uważając za mrzonkę nadzieję “oderwania całego narodu a choćby tylko większości sejmu od przesądów przeciwnych dziedziczności tronu i sile rządu”. Dopiero około Bożego Narodzenia (1790) “zaczął rozszerzać swą ufność”. Wahał się jeszcze przez kilka tygodni, aż sam podyktował zarys konstytucyi i wspólnie ze stronnictwem patryotycznem układał jej szczegóły. Charakterystycznem było to, że kiedy przez cały ciąg przeszło dwuletnich obrad sejmowych starano się władzę królewską ograniczyć, obecnie zwiększenie tej władzy uważano za warunek sine qua non; sam król chciał sobie zostawić mniej władzy, ale go “przeparto”. “Od Bożego Narodzenia do końca kwietnia” (są słowa króla) trzeba się było starać o zapewnienie znacznej większości, zachowując całe przedsięwzięcie w tajemnicy. Przybywało coraz więcej nawróconych, utworzyły się kluby, tajemnica utrzymała się wśród 60 z górą osób. Gdyby nie było innych dowodów, już to świadectwo samego króla, wystarczyłoby do obalenia sztucznych rozumowań, iż przyspieszenie wniesienia konstytucyi, było następstwem zmian w polityce angielskiej, jako to twierdzi Kalinka.

Anglia, która gotowała się do wojny z Rosyą, zaczęła się chwiać w swem postanowieniu. Stało się to najwcześniej koło 20. kwietnia, kiedy zwolennik wojny książę Leeds, ustąpił z gabinetu, co Kalinka uważa za powód przyspieszenia konstytucyi. W książce: “Konstytucya 3. maja” (Warszawa 1906), całą. tę fantazyą Kalinki zbiliśmy chronologicznie. O ustąpieniu ks. de Leeds można było w Warszawie wiedzieć najwcześniej koło 1. maja tj. wtedy, kiedy wszystko już było przygotowane i termin wniesienia konstytucyi zaznaczony. W tejże książce z korespondencyi Stanisława Augusta, znajdującej się w archiwum Czartoryskich przytoczyliśmy wyjątki z listów króla, wzywających niektórych posłów, aby jak najprędzej przybywali, gdyż nadchodzą “materye najważniejsze”. Listy te były pisane 10. kwietnia.

Sprawa była po prostu dojrzała, a więc owoc z jej drzewa spaść musiał. Oprócz powodów powyżej przytoczonych, postanowieniem króla i stronnictwa patryotycznego kierowało i to, że tajemnica i tak już zbyt długo się utrzymywała. Trzeba było więc kuć żelazo, póki gorące. A może należało czekać, aż w drugiej połowie maja zjadą się w komplecie stronnicy rosyjscy, szlachta Branickiego, i zapaleni doktrynerzy republikańscy?

Me było więc żadnej logicznej przyczyny, aby przewlekać dzieło już gotowe i uznawane przez związkowych za jedyny środek utrwalenia szczęścia ojczyzny.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new